Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 sezon 3 Odpierdol się od niej (+18)

Usiadłam na łóżku, wciąż z zadyszką, potarganymi włosami i pulsującym uczuciem pomiędzy nogami. Najchętniej nie ruszyła bym się stąd ani na krok ale mieliśmy coś jeszcze dziś wieczorem do zrobienia. Odwracając głowę w kierunku ukochanego zobaczyłam że leży na boku, podpierając sobie głowę na ramieniu.

Kas:- Gdzie uciekasz ? - jego palce oplotły mój nadgarstek, gdy próbowałam wstać, delikatnym ale stanowczym uściskiem zatrzymywał mnie przy sobie. - Jeszcze się tobą nie nacieszyłem. - odparł z szatańskim uśmieszkiem. Jego źrenice dalej były powiększone, a rytm oddechu nieregularny. Na pierwszy rzut oka było widać jak jest podniecony.

- Czy muszę ci przypominać że za niecałą godzinę, mamy być w Snake Room'ie. A jesteśmy, jeszcze w kompletnym negliżu. - odparłam z krótkim śmiechem.

Kas:- To oznacza że jeszcze przez godzinę, mogę z tobą robić co chce. - przyciągając mnie do siebie, opadłam na jego rozgrzany, umięśniony tors który tak uwielbiam. Uniosłam głowę i spojrzałam w burzowe oczy chłopaka, uśmiechając się. Kastiel przejechał palcami wzdłuż moich pleców, co było naprawdę przyjemne, zupełnie jak masaż. Złożyłam dłonie na jego mostku, kładąc na nich głowę. Jednak mój "masaż" był tylko obłudą. Zatrzymał się na pośladkach. I wpił w nie palce mocno ściskając.

- Kas.. - uniosłam się niefortunnie a niski pomruk, wyrwał mi się z ust, wraz z jego imieniem. Zacisnęłam dłonie w pięści by powstrzymać się, przed wbiciem paznokci w jego skórę.

Kas:- Uwielbiam te słodkie jęki. - wplótł palce lewej ręki w moje włosy i przeturlał nas po łóżku. Dwie sekundy później byłam już pod nim. Agresywnie przyciągając moją twarz bliżej swojej, przesunął wilgotny język wzdłuż gardła na co, znów cicho sapnęłam. Ciężko mi utrzymać emocje w takich chwilach, szczególnie kiedy jego członek styka się z moją pachwiną, i ociera o nią w każdym naszym ruchu. Objęłam go jedną ręką za kark a drugą położyłam na pasie. Wpijając się z pasją w te słodkie, niewyparzone usta. Delikatnie ugryzł mnie w dolną wargę, żądając więcej.

Będąc posłuszną, oddałam mu dominacje, i od razu poczułam jak gwałtownie przyszpila mnie mocniej do materaca oraz dłoń na piersi która się zaciska, masował ją ściskając sutek kostkami palców. Powoli przesuwał językiem po moim podniebieniu i lekko łaskotał mnie po policzku kosmykami włosów. Czułam dreszcz przechodzący po kręgosłupie w dół. Chłopak zmienił stronę muskania i zajął się moim językiem dynamicznie ocierał nim o swój. Cholera, jak on dobrze całuje. Przeciągnęłam dłoń przez jego kark wplątując rękę w miękkie czerwone włosy, złapałam za nie lekko, ciągnąc przy tym niesforne kosmyki.

- Dlaczego zawsze musi wyjść na twoje. - byłam jednocześnie oburzona i podniecona jego działaniem.

Kas:- Siła perswazji kotku. - oblizał usta - Wiem czego chce, i wiem jak to dostać. A w tej chwil chce wejść w ciebie tak głęboko, żebyś krzyczała z zachwytu moje imię. I pragnęła mnie więcej. - przeszył mnie, swoim dominującym stalowym wzrokiem. Moje ciało, ogarnął przyjemny dreszcz. I to całkowicie wystarczyło, żebym chciała go więcej. Cholerny manipulator.

- Pieprzyć to spotkania, niech czekają. - nic więcej nie musiał usłyszeć. Bez większego pierdolenia się, wszedł we mnie do samego końca, jednym pewnym ruchem. Z moich ust wyrwał się głośny przeciągnięty jęk. Spory obwód jego kutasa, znów rozepchał mnie od środka. Ale teraz czułam to jeszcze mocniej, moje wnętrze wciąż było podrażnione, wcześniejszym stosunkiem.

Zarzuciłam mu nogi na biodra, oplatając je szczelnie udami. Co tylko zwiększyło czułość penetracji. Namiętność przyćmiła wszystko inne a my kolejny raz oddawaliśmy się jej bez granic. Jęczałam jego imię, naprzemienne z przekleństwami. Błądząc dłońmi po jego umięśnionych plecach i zahaczając o rozgrzaną skórę paznokciami.

Kas:- Pocałuj mnie - rozkazał. Jednak naszła mnie ochota, na zmianę zasad tej gry. Uśmiechając się, skradłam mu szybki czuły pocałunek. Po jego minie widziałam że nie tego się spodziewał.

- Może zamiast szybko i ostro. Zrobimy to czuło i słodko ? -zaproponowałam, Kas odwzajemnił mój uśmiech zwalniają pchnięcia. Mimo wszystko, dalej doskonale czułam jak mnie rozpycha. Robił to wolniej, ale zdecydowanie mocniej. Płonęłam przyjemnością z jaką się ze mną kochał.

Kas:- Lepiej ? - wysapał opierając czoło o moje. A na ustach pojawił mu się cień słodkiego uśmiechu.

- Cudownie... - Pieszczotliwie otarłam się nosem o jego nos, kładąc mu dłoń na policzku. Przejechałam opuszkami palców po doskonale zarysowanej szczęce. Łagodnie łącząc nasze języki. Powoli poruszał ustami przedłużając każdy możliwy moment. Oddawałam te cudownie subtelne pocałunki i naraz chciałam się w niego wtulić.

Lubiłam ostry seks, gryźć jego usta, drapać skórę, wyć z palącej rozkoszy. Ale znaczy bardziej wolałam się z nim kochać. Czuło całować i pieszczotliwie głaskać. Doskonale wiedziałam że on też lubi drugą opcję.

Puścił moje usta i sapnął, kładąc zgięty łokieć przy mojej głowie. Złapał mnie za dłoń, na co instynktownie spletliśmy nasze palce. Przyspieszył gwałtownie, chowając twarz w moich włosach. Oplotłam wolnym ramieniem jego szyje, by być jeszcze bliżej ukochanego. Ale też dlaczego, że pulsujące uczucie ogarnęło dół mojego brzucha. W pokoju było jak w saunie pociliśmy się z każdym kolejnym ruchem. Jęknęłam przez zaciśnięte zęby, wtulając twarz w zagłębienie szyi Kasa. Pocałowałam go za uchem, kilka razy z boku szyi, na koniec wbijając zęby w jego ramie. Powstrzymując tym krzyk. Czując, jak rozlewa się we mnie jego sperma. Spięłam mięsnie brzucha i zacisnęłam się na nim.

Kas:- Już dobrze, rozluźnij się. - wyszeptał. Zrobiłam to co podpowiadał mi jego spokojny głos. Pocałował mnie w czoło, zanim ze mnie wyszedł. A ja opadłam na poduszkę, czując cholerne zawroty głowy i znów próbując uspokoić mocny oddech. Odgarniając mi włosy z twarzy, wtulił mnie w swoją tors głaskając po plecach.

- Jesteś zadowolony ?

Kas:- A to zależy ?

- Od czego.

Kas:- Od tego, czy ci się podobało. - Naszą romantyczną chwilę, przerwał dzwonek jego telefonu. Oboje westchnęliśmy ozięble.

- Ale cię nagabują. No ale przecież wiedziałam na co się piszę, kiedy zaczęłam się spotykać z gwiazdą.

Kas:- Do diabła, to Kureto. - wściekle spojrzał na ekran i podświetlony numer menadżera. Po czy jak gdyby nigdy nic rzucił telefonem za siebie. - Jebać go. Na czym skończyliśmy ?

- Obawiam się, że właśnie na tym. Też mi się nie chce tam jechać. Ale obawiam się, że nie mamy wyjścia.

Kas:- Myślałem, że po prostu pójdziemy się napić drinka. Oblejemy to, że znów możemy tworzyć. Zamiast tego, Kureto zrobił z tego imprezę "nowego składu Crowstorm" Jaki ten facet, jest czasem męczący.

- Teraz kiedy znów jesteś gwiazdą Internetu. Wykorzystuje każdą sytuację jako marketing. Wiesz jak to jest. Nie ma złego rozgłosu.

Kas:- Tak. Ale przypominam, że chciałem zabrać cię na wakacje. Zamiast tego mam na głowie dwa wywiady i zdjęcia na promosy. A tydzień dopiero się zacznie.

- Nie zapomnij, że mamy też spotkanie z wytwórnią. - przypomniałam.

Kas:- Jeszcze lepiej. - warknął zirytowany. Podczas gdy ja poszłam pod prysznic.
Odświeżona i wyperfumowana, przebrałam się w długą czarną sukienkę, która miała rozcięcie przy lewym udzie. Elegancko i seksownie jak na dziewczynę gwiazdy rocka przystało. Spięłam jeszcze włosy klamrą i zrobiłam delikatnie ciemny makijaż. - Wyglądasz kurewsko seksownie.- skomentował mój wygląd gdy starałam się zrobić asymetryczne kreski eyelinerem nad okiem.

- Taki był plan.

Kas:- Szkoda tylko, że nie masz czym wypchać dekoltu. - westchnęłam cicho, wywracając oczami.

- Ha ha. Wzięło cię, na licealne zaczepki Veilmont. Naprawdę, zmieniłbyś kierunek żartów. Te z mojego biustu, robią się nudne.

Kas:- Trafiony zatopiony. Tak po za tym, potrzebuje pomocy z włosami. - odwróciłam głowę, to prawda czerwone kosmyki sterczały mu na każdą stronę a grzywka opadała na oczy. Zachichotałam, zapraszając go na krzesło przed toaletką. Szybko je rozczesałam i uplotłam mu po dwa warkoczyki z każdej strony które łączyły się z tyłu w kitkę.

- W porządku, teraz możesz iść oczarować swoje fanki. Byle w granicach.

Kas:- O ile, nie zrobisz mi znów sceny zazdrości.

- To było raz ! I laska rzuciła w ciebie, swoim stanikiem. Jak miałam to zignorować. Jestem wyrozumiała, ale do czasu.

Kas:- Ty nigdy nie rzuciłaś mi swojego. Skąd wiesz, może tylko na to czekam.

- Masz dziwne marzenia. - pożegnaliśmy się z Pancakem, wychodząc z mieszkania. Przed budynkiem, czekała na nas piękna czarna limuzyna. Szofer otworzył mi drzwi, na co podziękowałam mu skinięciem głowy . - Uwielbiam ten prestiż. - powiedziałam wyjmując szampana z wiaderka z lodem. Kas zabrał mi butelkę i otworzył go.

Kas:- Jedna z zalet, bycia moją kobietą. - nalał mi do szczupłej lampki alkoholu, a sam pociągnął z gwintu.

- Wyluzuj. Byłabym nią nawet, gdybyś fałszował i miał etat w liceum, jako nauczyciel muzyki.

Kas:- Tsss, wolałbym już pracować w obskurnym barze, niż męczyć się z hormonami nastolatków. Po tygodniu miałbym depresje jak Faraz, albo bym wszystko tam rozkurwił.

- Aż nie wiem co gorsze. - upiłam swojego szampana. Kastiel zbliżył się do mojej szyi, i przygryzł płatek mojego ucha. Przyjemny dreszcz przeszedł mnie po karku.

Kas:- Zmieniałaś perfumy ? Wolałem tamte. Były słodsze. - nie wierzę że wyczuł to tyko kiedy zbliżył się do mojej szyi.

- Sam mi je kupiłeś ?

Kas:- W takim razie zjebałem ten prezent. - zacisnął usta w wąską linię, odwracając głowę. Lekko ucałowałam kącik jego ust.

- To nie byłaby, pierwsza rzecz jaką zjebałeś.

Kas:- Możemy ją tu wysadzić ! - krzyknął w stronę szofera. Bezczelny kretyn, szturchnęłam go łokciem w bok jednak od razu zareagował na moją zaczepkę. Przełożył mnie sobie przez kolano, wywijając mi nadgarstek za plecy. Nie mogłam się ruszać. - Najpierw pyskujesz a teraz mnie bijesz, niegrzeczna dziewczynka.

Oblizałam usta, powoli ruszając biodrami w kontrowersyjny sposób. Całkowicie zapomniałam że właśnie jesteśmy w limuzynie która wiezie nas na spotkanie. Jednak on nic nie zrobił. Pomimo wszystko nie tego się spodziewałam, jestem trochę zawiedziona. - Myyymn.. - mruknęłam niezadowolona na co parsknął śmiechem.

Kas:- Nie dość że niegrzeczna to i jeszcze nieprzyzwoita. - mówił cicho - To wynajęty samochód, wiesz że lubię nasze eksperymenty. Ale jednak wolałbym dojechać do tego klubu. W nie pogniecionych ubraniach, całej fryzurze i nie pachnący seksem.

- Wiec mnie puścisz ?

Kas:- Nie. Podoba mi się, widok twojego okrągłego, wypiętego tyłka. - powiedziałam protekcjonalnym tonem. I nagle poczułam Kas składa na moim pośladku ostrego klapsa. To było niespodziewanie, chciałam krzyknąć ale on zatkał mi usta dłonią.

- Musiałeś prawda. - burknęłam zarumieniona i jednocześnie trochę podniecona. Bo podobało mi się to jak mnie potraktował.

Kas:- Może ? - Nie widziałam go jednak jestem pewna że miał teraz na ustach ten swój cyniczny uśmieszek.

Gdy limuzyna się zatrzymała, czerwonowłosy puścił moją rękę, usiadłam prostując się po czym z poirytowaniem spojrzałam mu w oczy.

Kas:- Przestań się tak krzywić, źle wyjdziesz na zdjęciach.

- W dupie mam te zdjęcia - rozmasowując nadgarstek który zdrętwiał, spojrzałam przez przyciemniane okno. Niewielki tłum ludzi, zebrał się przed Snake Room'em. - Najpierw cię nienawidzili, a teraz będą błagać o selfie, czy autograf na płycie. Żałośni idioci.

Kas:- Czy to nie ty, mówiłaś mi że nie mierzy się ludzi jedną miarą ?

- Myślałam tak dopóki, kilka tysięcy idiotów. Nie uwzięło się na mojego faceta. - burknęłam podając dłoń Kastielowi który pomógł mi wyjść z limuzyny. Nagle poczułam na sobie wzrok wszystkich ludzi wokół, razem z tymi cholernymi fleszami telefonów. Chłopak uścisnął mocniej moją dłoń i splótł nasze palce idąc przez tłum.

Delikatnie, ale stanowczo odsunął ludzi na bok, nie zwracając uwagi na westchnienia i protesty. Powoli puszczał mnie przodem. Dobrze czułam jak spojrzenia pozostałych nas pożerały. Było jak zawszę, krzyki proszenie o zdjęcia, podpis. Tym razem ignorował to wszystko, pozostając bez komentarza. Ochroniarz przy wejściu, otworzył nam drzwi. A potem zamknął gdy weszliśmy do środka.

- To za to, jest wada chodzenia z gwiazdą rocka.

Ku:- Luna, moja piękna jak miło cię widzieć. - widząc menadżera, poczułam jak ogarnia mnie niekontrolowana wściekłość. Nawet nie potrafię zliczyć, ile miałam problemów przez tego człowieka w przeciągu niecałych dwóch miesięcy.

- Kureto... pieprzona łajzo twoje zdolności motoryczne są tak niskie, że nie umiesz odebrać pieprzonego telefonu ! Wiesz ile miałam problemów z wytwórnią przez ciebie ! - wydarłam się łapiąc za kołnierz jego marynarki.

Ku:- Kastiel ?

Kas:- Zamilcz i słuchaj.

- Truli mi głowę dzień w dzień. Żądając spotkania z zespołem. Ledwo powstrzymałam ich od zerwania umowy. Podczas gdy ty, leżałeś na plaży, na pieprzonych Bahamach ! Częściej cię słyszymy, gdy wypełniają całe sale koncertowe i otrzymujesz niezłą marżę z zysku.

Ku:- Gdyby Kastiel nie był tak uparty, gdy chodzi o jego zasady i nienawiść do portali społecznościowych...

- Chyba może jeszcze sam, decydować o swojej reakcji, prawda ? W każdym razie, dzięki za twoje nieocenione wsparcie ! - puściłam ubranie menadżera, wymijając go. Kątem oka zobaczyłam naszych przyjaciół dlaczego poszłam w ich kierunku.

Ku:- Ostra jest.

- I uwielbiam ją taką - sugestywnie oblizał usta, doganiają mnie. Szybko przywitałam się z Natanielem i Priyą który schowali się w jednej z pustych loży. Usiedliśmy z Kasem naprzeciwko nich.

Nat:- Kiedy powiedziałeś żeby przyjść do Snake Room'u, nie wspominałeś nic o jakiejś zamkniętej imprezie.

Kas:- Też nie tego się spodziewałem. Ale mój menadżer, genialne stwierdził, że to jest to czego potrzeba grupie.

Pr:- Czy to nie jest ten facet, któremu Luna próbowała wyrwać serce ? - wywrócił oczami ignorancją zaczepkę Hinduski.

Nat:- Jak mniemam wszystko wróciło do normy. Znów jesteś obiektem westchnień głupich nastolatek.

Kas:- A czy nie zawsze tak było ? Przyznaj się, że po prostu jesteś zazdrosny. - uśmiechnął się złośliwie, Nataniel natomiast nawet się nie odezwał. - Nat, żartuję... nie będę wygłaszać wielkiego przemówienia, ale wiesz, że jestem ci bardzo wdzięczny. I jeżeli mogę coś dla ciebie zrobić wiesz, że będę twoim wiecznym dłużnikiem.

Nat:- Hmm... Możesz publicznie przyznać, że nie zawsze byłeś wobec mnie sprawiedliwy przez te wszystkie lata.

Kas:- Nie posunę się tak daleko. Stałbyś się strasznie wkurzającym facetem. Gdyby nie było mnie, żeby cię trochę stymulować. Powinieneś mi podziękować.

Nat:- Och, przestań... Może małe wyznanie winy ? Sam nie wiem, na scenie ? Na przykład, na koniec twojego przyszłego koncertu. Coś prostego.

Kas:- Uspokój się. Po prostu uratowałeś moją karierę. Porozmawiamy o tym, gdy uratujesz moje życie, okej ?

Nat:- Będę o tym pamiętać rudzielcu. W końcu zdenerwujesz kogoś mniej wyrafinowanego w zakresie zemsty niż Zack. Ale... gdy ten dzień nadejdzie, też będziesz mógł na mnie liczyć.

Kątem oka zerknęłam na Priye z uśmiechem, ona też szczerzyła się w moją stronę. Wymieniłyśmy spojrzenia, podczas którego sugestywnie poruszyłam brwiami w górę, na co ona pokazała mi złożone z palców serduszko.

Nat:- A wam co ? - zapytał na co obie wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem.

Pr:- Nic kochanie.

- Po prostu... Miło widzieć jak się dogadujecie. Zamiast skakać sobie do gardeł. - chłopcy spojrzeli po sobie, trochę zaskoczeni trochę poirytowani.

Nat:- Idę do kibla..

Kas:- A ja po piwo..

Ar:- Przyznanie się do faktu, że się lubią, sprawia im tyle cierpienia.

- Armin ! - słysząc głos za sobą, od razu się odwróciłam. Szatynowi udało się mnie przestraszyć. - Człowieku, nie skradaj się ludziom za plecami. - krzyknęła na niego, jednak Armin tylko się uśmiechnął.

Ar:- Nie dało się was nie podejść. Wpatrujecie się w nich jak w wystawę z biżuterią.

Pr:- Gdybyś w końcu sobie kogoś znalazł..

Ar:- Nie, nie zaczynaj znów Priya. - westchnął cierpiętniczo siadając pomiędzy nimi.

- Dalej nie masz dziewczyny ? Ile lat zamierzasz być jeszcze singlem Armin. Ręka ci się nie męczy ?

Ar:- I mówi mi to moja była. To nie tak, że z nikim się nie spotykałem, po prostu te związki nie miały szansy mieć przyszłości. Dużo pracuje. A większość kobiet chce cały czas spędzać wspólnie. - Kastiel odłożył alkohol na stoliki, przysiadając się do nas. I od razu wtrącił się do rozmowy.

Kas:- Słuchaj stary. Też lubię swoją robotę, gdy trzymam gitarę reszta świata traci znacznie. Ale czy nie lepiej, rozepchać coś ciasnego, niż spędzać kolejną godzinę przed ekranem ?

- Specjalista od związków się znalazł. - odparłam zaczerwieniona. A widząc, że po za piwem, przyniósł także dla mnie cosmopolitan, od razu upiłam drinka.

Kas:- Cóż, jesteś już ze mną kilka lat. Wiec tak, specjalista ze mnie... No chyba że jesteś ze mną, z innego powodu. - dyskrecje położył moją dłoń na swoje spodnie, w tym konkretnym miejscu.

- Ah, jesteś okropny Veilmont ! - szturchłam go łokciem w bok. Rozbawiony objął mnie szybko przysuwając bliżej siebie. Poczułam jak głaska palcami moje ramię, odsłonięte przez sukienkę. - Jest wiele powodów dla których z tobą jestem głupku. - przesunęłam dłoń z jego krocza na udo, lekko zaciskając na nim palce. Chodź nie wiem czy to czuł przez grube jeansy.

Ar:- Zagracie dziś ? Ostatnio byłem na twoim koncercie gdy zaczynaliście.

Kas:- Nie. Ta głupia impreza, jest dla mediów i wytwórni. Po tym jak Zack, opublikował swoje wyznanie w komunikacie prasowym, możemy założyć, że to się na tym skończy.

Ar:- Nie sądziłem, że to pójdzie tak szybko.

- Trzeba powiedzieć, że wytwórnia nie pozostawiła mu zbytniego wyboru. Biorąc pod uwagę podstępną naturę tego człowieka. Można było spodziewać się komplikacji. Ale w razie czego, zaczęłam redagować skargę.

Wal:- Przepraszam. - rudowłosa dziewczyna, której aparat zwisał z szyi, zwróciła się do Kastiela - Mam na imię Waleria, pracuje dla magazynu Rock Candy. Czy zgodziłbyś się udzielić mi wywiadu ?

Kas:- Jestem trochę zajęty, może pogadaj z Leą albo Gabinem.

Wal:- Już z nimi rozmawiałam, ale chciałabym też znać twoją wersje. - wyciągając z torebki aparat typu polaroid, zrobiła nam zdjęcie - Miałam też nadzieję że zgodzisz się, użyczyć wizerunku na okładkę ?

Kas:- Moja wersja jest taka sama. - podała mi malutkie zdjęcie, które wcześniej wypluło urządzonko. Nie wyszliśmy nawet aż tak źle.

- Od kiedy media korzystają z polaroidów ?

Wal:- Nie korzystają. - wzruszyła ramionami - Mam takie hobby, zawsze jak widzę zakochaną parę, strzelam im fotkę. Naprawdę nie zmienisz zdania ?

- No idź, kilka pytań cię nie zabije. Ja pójdę porozmawiać z Leą. Zobaczę jak się trzyma.

Kas:- Niech będzie. - kiedy odeszli, przeprosiłam przyjaciół i zaczęłam szukać granatowowłosej perkusistki. Styl Lei, od razu rzuca się w oczy. Dlatego ciężko zazwyczaj ją przegapić. Ale teraz to wsiąkła jak kamień w wodę.

Rozglądając się po barze poczułam dłoń na talii. I to z pewnością nie była dłoń mojego ukochanego. Jego dotyk był pewny i finezyjny, nie tak jak ten. Po za tym nie poczułam jego perfum. Odwróciłam się na pięcie, przerywając ten gest. Moje czekoladowe oczy, zetknęły się z czarnymi Hyuna.

Hy:- Cześć Luna. Piękne wyglądasz..

- Dzięki ? - po niepewnej odpowiedzi, zrobiłam mały krok wstecz. Chciałam chodź trochę zwiększyć odległość miedzy nami. Od dnia kiedy wyprosiłam go z gabinetu. Hyun nie przestawał dzwonić czy wysyłać mi wiadomości. Wysyłał również kwiaty i słodycze z kawiarni do mojej pracy które lądowały na moim biurku a później w koszu.

Hy:- Napijemy się razem drinka ? - z uśmiechem na ustach i rozmarzonym wzrokiem zbliżył się w moją stronę. Zdenerwowana przełknęłam ślinę, dzieliły nas tylko marne centymetry.

- Tak właściwie to szukam Lei. Chcę z nią porozmawiać i sprawdzić jak się czuje. Tak też jak widzisz, jestem zajęta. - próbowałam go wyminąć, jednak Azjata złapał mnie za przedramię zatrzymując przy sobie.

Hy:- Nie musisz się nią martwić. Dostała wsparcie od fanów. Jest mega zmotywowana żeby kontynuować.

- Świetnie. Jednak mimo wszystko. . .

Hy:- Mimo wszystko, najlepiej będzie jak usiądziesz tu sobie a ja przyniosę nam napoje. - położył dłonie na moje ramiona. Od razu stanowczo się odsunęłam.

- Później dobra. Chce pogadać z Leą. Napij się sam czy coś. - wyminęłam go wracając do szukania perkusistki. Jednak jeszcze na chwilę odwróciłam się w jego stronę. - I przestań podsyłać mi kwiaty do pracy. Tak samo babeczki.

Hy:- Nie podobałyby ci się ?

- Karteczki w kwiatach z napisami "Dla najpiękniejszej kobiety" czy "Żaden bukiet nie przyćmi twojego blasku". Nie nie podobały mi się. Kastielowi z pewnością też by się nie podobały. Ciastka, były całkiem okej. Smakowały całej firmie. - widząc jak poszukiwana przeze mnie osoba, wychodzi z backstagu za sceną razem z Gabinem. Olałam Hyuna idąc w ich kierunku. Wcześniej może też mnie podrywał, ale robił to zdecydowanie subtelniej. Teraz najchętniej strzeliła bym mu w twarzy tymi różami.

Ga:- Cześć Luna.

- Hej Gabin. Cześć Lea, dobrze się czujesz, dziennikarze cię nie prześladują ?

Lea:- Trochę tak jest. Gabin jest dziś dla mnie ochroniarzem. - uśmiechnęłam się w stronę blondyna. Gab jest dość spokojnym i naprawdę miłych chłopakiem. Ale jest też nieocenionym przyjaciel który zawsze staje murem za innymi. - A wy jak zwykle spóźnieni, daj zgadnąć korki były ?

Kas:- Chcieliśmy być wcześniej, ale jakieś inaczej sprawne przedszkolaki weszły na drzewo no i musiałem im pomóc wiesz jak to jest. - nawet nie zauważyłam kiedy stanął tuż obok.

Lea:- Sam jesteś sprawnym inaczej dzieckiem. Po prostu znów się pieprzyliście. - nie mogłam się nie zaśmiać, trafiła w dziesiątkę, w dodatku z dwoma odpowiedziami.

- Wole określenie, odprężyć przed spotkaniem towarzyskim.

Kas:- Rozumiem że chciałaś wbić na trzeciego. Wybacz ale ewidentnie nie ma już miejsca.

Lea:- Dotknęła bym cię, gdyby wszyscy inni mężczyźni padli trupem. I koniecznie musiałbyś mieć worek na głowie. Żebym się nie zrzygała, widząc nad sobą twoją twarz.

Kas:- Najpierw musiałabyś zrobić sobie cycki. Nie lecę na deski.

- Od kiedy ? - cała trójka od razu na mnie spojrzała. Oni powstrzymywali śmiech a Kastiel cały się zarumienił. - Sam mówiłeś, że to ty masz cycki w tym związku.

Kas:- Musiałem iść na kompromis. Albo duże cycki albo taka która potrafi gotować.

Ga:- Jakim cudem ty jeszcze z nim jesteś ja się pytam. Jaka kobieta, potrafi znieść takie obelgi na swój temat ? - odezwał się w końcu zażenowany basista.

- Też musiałam iść na kompromis. Albo słodki romantyk, albo luksusowy apartament w centrum miasta. Niestety w komplecie były seksistowskie żarty. - odgryzłam się.

Lea:- Żadne pieniądze nie są warte użerania się z tym rudym idiotą. - udając że intensywnie zastanawiam się nad słowami dziewczyny. Kokietywnie przysunęłam się do Gabina. Zatrzepotałam rzęsami uśmiechając się najładniej jak potrafiłam.

- Słyszałam, że ćwiczysz nowe solówki. - powiedziałam przesłodzonym głosem, sugestywnie kładąc dłoń na torsie Gabina. - Może pokażesz mi w wolniej chwili, a potem może znikniemy gdzieś na dłużej. - Blondyn uśmiechnął się uroczo a gwałtowne szarpnięcie z tyłu odsunęło mnie od niego.

Kas:- Nawet kurwa o tym nie myśl. Jest moja. - warknął wściekle jak pies. - A ty... - tym razem to na mnie spojrzał z zimną furią - ..pamiętasz blat w kuchni. - uśmiech zniknął z moich ust jak tylko przypomniałam sobie ten raz, po którym tydzień chodziłam z bólem kręgosłupa i kolan - No właśnie, znaj swoje miejsce dziewczynko, bo będę zmuszony to powtórzyć.

Lea:- Jesteście cholernie pruderyjni. Idę stąd.

- Lea zaczekaj proszę. Chciałam porozmawiać.

Kas:- O czym ?

- Babskie tematy, nie interesuj się. - łypnęłam na ukochanego, dając mu sygnał żeby zostawił nas same. Powiedział że idą z Gabinem do baru. Zostałam sama z Leą. - Może pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce. - zasugerowałam a ona skinęła głową. Wyszłyśmy na zewnątrz. Tylnym wyjściem lokalu. Granatowowłosa usiadła na schodku, wyciągając z kieszeni papierosy.

Lea:- To o czym chciałaś pogadać ? - usiadłam obok, wyciągnęła w moją stronę rękę z paczką fajek. Właściwie to nie paliłam od kilku lat. Bez wahania wzięłam papierosa i zapaliczkę.

- Dzięki. Chciałam wiedzieć jak się trzymasz. Wiem że chłopaki unikają tego tematu. Ale dobrze jest się czasem wygadać.

Lea:- Nie przejmuj się mną, nie ma czym.

- Lea, przestań mi kłamać w żywe oczy. Jesteśmy przyjaciółkami możesz mi zaufać. Wiem że tylko udajesz twardą. I dobrze ci to wychodzi przy chłopakach, ale to głąby. Jednak mnie nie nabierzesz.

Lea:- Jest dobrze... dopóki sobie o nim nie przypomnę. - zawsze przybierała postawę silnej i pewnej siebie. Tym razem załamał jej się głos. Przeczesała włosy zaciągając się papierosem. Zaciągnęłam się swoimi, o dziwo nawet się nie krztusiłam. - A dosłownie wszystko mi o nim przypomina. Wracam do naszego mieszkania, śpię w naszym łóżku, oglądam nasze filmy i słucham naszej muzyki. To tortura. - łzy błysnęły w kącikach jej lazurowych oczu, oparła głowę na moim ramieniu. Przytuliłam przyjaciółkę głaszcząc jej ramię.

- Tak mi przykro.

Lea:- Kochałam go. Tak strasznie go kochałam. Wiesz że dał mi pierścionek ? Myślałam że spędzę z nim życie. Cholerny psychopata. Gdyby nie wy, popełniłabym największy błąd w życiu..

- Wiem że jest ci ciężko. Ale wszystko się ułoży. Potrzebujesz po prostu czasu.

Lea:- Nie rozumiesz. Zack dzwoni, pisze. Przysyła mi kwiaty. Nie potrafię ani odebrać, ani zablokować jego numeru. Zrujnował wszystko na co pracowaliśmy tyle czasu. A mimo to.. tęsknię za nim.

- Lea, nikt nie będzie zły, jeśli mu wybaczysz...

Lea:- Wybaczę ? WYBACZE ! Nigdy tego nie zrobię ! To co zrobił.. zachował się jak szalony psychopata. I to tylko, przez zazdrość do Kastiela. Muszę na nowo ułożyć sobie życie, to trudne ale mam wasze wsparcie, i naszych fanów.

Nie wiem co bym zrobiła, gdybym musiała rozstać się z Kastielem. Najpewniej przez pierwszy tydzień, nie wychodziłabym z łóżka, i ryczała do poduszki. Opróżniając kolejne pudełka lodów, przy głupich serialach.

Siedziałyśmy tam jeszcze jakiś czas rozmawiając. Lea mówiła, że czuje się lepiej, jednak nie do końca jej uwierzyłam. Gdy w końcu wróciłyśmy do baru, było w nim zdecydowanie mniej ludzi niż na początku.
Zamówiłyśmy w barze po drinku, na rozluźnienie emocji.

Hy:- Mogę dołączyć ?

Lea:- O, hej Hyun. Pewnie siadaj - wskazała mu na stołek barowy.

- Tak... czemu by nie. - odparłam niechętnie, nawet na niego nie patrząc. Oczywiście czarnowłosy musiał usiąść obok mnie.

Hy:- Długo was nie było. O czym rozmawiałyście ?

- O niczym konkretnym...

Hy:- Na pewno, jesteś jakaś blada Luno - odgarnął mi kosmyk opadających włosów za ucho. A zewnętrzna strona jego dłoni musnęła mój policzek.

~☆ Tymczasem u Kastiela ☆~

Spokojnie piłem piwo, gadając z chłopakami na jakieś oklepane tematy. Swoją drogą, nie sądziłem że mógłbym rozmawiać z Natanielem przez więcej niż 10 minut, bez żadnego sarkazmu czy wrogości. Armin szybko się zmył, rano miał samolot do Liverpoolu i nie mógł zostać. Gabin... z tym to się nie da pić. Wiec zostali mi tylko Nat i Priya.

Widząc kątem oka, jak Luna i Lea wracają z swoich babskich pogadanek. Postanowiłem nie spuszczać z nich wzroku. Zamówiły po drinku i wtedy dosiadł się do nich ten cholerny pasożyt.  Totalnie odruchowo uderzyłem pięścią w stół. Szklanki z naszym alkoholem zatrząsły się niebezpiecznie.

Pri:- A tobie co ?

- Nic.. - rzuciłem obojętnie nawet na nią nie parząc. Czułem jak krew się we mnie gotuję, mocniej zacisnąłem palce na kuflu od piwa.

Nat:- Nie wiem co to za facet. Ale na pewno ma ochotę, na twoją księżniczkę. I czuje że zaraz go za to zamordujesz.

- Chętnie. Pomożesz mi zatrzeć ślady. Niech to wygląda na samobójstwo..

Pri:- Czy to nie Hyun ? Lu wspominała mi coś o jego podrywach.

- Jakich podrywach ?! - byłem już konkretnie wkurwiony. Jednak próbowałem nie dać tego po sobie poznać.

Pri:- Nie mówiła ci ? Codziennie przysyła jej babeczki. Dostaje też ogromne bukiety. No i te wiadomości które jej wysyła. Ona naprawdę, ma już tego dość. Dziwne dlaczego ci nie powiedziała.

Nat:- To do niej niepodobne, co nie ?

- Nie. - zerwałem się z krzesła jak tylko zobaczyłem, jak czule odgarnął kosmyk jej włosów za ucho. Czy ja śnie czy on właśnie pogłaskał ją po policzku ! Zatrzymałem się przy Azjacie, i zacisnąłem rękę na jego ramieniu.

- Hej Hyun, możemy chwilę pogadać ? - pytałem spokojnie, natomiast w środku, byłem tak wściekły że, bez problemu, mógłbym skręcić mu ten chudy kark.

Hy:- Pewnie.

- Na osobności - dodałem wiedząc przenikliwy wzrok dziewczyn. Zabrałem go na backstag za scenę. Gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć a co jeszcze ważniejsze usłyszeć. Żyłem w teorii, że najpierw wpierdol później rozmowa. Ale teraz jak mu przywalę to nie skończę póki nie zejdzie. Dlatego zmieniłem plan.

Hy:- Więc o czym... - zaczął ale nie skończył. Złapałem go za kołnierz koszuli siłą rzucając na ceglaną ścianę. W oczach Azjaty dostrzegłem zaskoczenie.

- Słuchaj uważnie bo się więcej nie powtórzę. Jeśli jeszcze raz zobaczę jak robisz maślane oczka do mojej kobiety. Przywalę ci i wyśle pierwszym samolotem do Chin.

Hy:- Jestem z Japonii..

- Jak dla mnie możesz być i z Chile. Trzymaj się od niej z daleka. Bo nie będę tego dłużej tolerował. Już teraz najchętniej powiesiłbym cię na belce sufitowej, kablem od głośników.

Hy:- Zakochałem się w niej. W jej głosie, słodkim uśmiechu. Cudownym charakterze... Więc proszę bardzo, gadaj co chcesz, przywal mi. Ale jeśli mam jakąś szansę to ją wykorzystam.

Czy ten facet ma skłonności samobójcze. - Czy ty myślisz, że to są żarty - szarpnąłem nim mocniej, jego potylica uderzyła o ceglaną ścianę. - Ona należy do mnie. To czego ona chce, nie ma żadnego znaczenia. A jeśli ją chcesz, będziesz potrzebował mojej zgody.

Hy:- Powiem jej co czuje. Wtedy zobaczymy kogo woli.

- Naprawdę myślisz, że pozwolę ci zbliżyć się do mojej kobiety ? . . . - I nagle to do mnie dotarło, Lu nawet nie pozwoli mu się do siebie zbliżyć. - Albo wiesz co ? Idź. - puściłem go odsuwając się krok w tył. Hyun opadł na ścianę i zjechał placami w dół.

Hy:- Dlaczego ? - Mam swoje powody.

- Chce zobaczyć jak ci przywali.

Nie miałem powodu do obaw. Ufałem jej bezgranicznie, dlaczego ? Nie wiem, tak po prostu było od początku naszej znajomości. Nigdy mnie nie zawiodła i wściekle mnie kochała. Tak jak ja ją. A to nie miało prawa się zmienić. Zanurzyłem rękę w kieszeni, wyczuwają pod palcami materiał pudełeczka. Koniec, szukania idealnej chwili. Każda chwila z nią, jest idealna. Dziś wieczorem będzie moja, na wieki.

Hy:- Jest tak słodka i delikatna.. nie zrobiła by tego.

- Słabo ją jeszcze znasz kretynie. - Stanąłem z boku, gdzie miałem idealny widok, dając szatynowi wolną drogę.

~☆ Perspektywa Luny ☆~

Uśmiechając się przyjacielsko, pożegnałam się z menadżerem wytwórni, w której Crowstorm jest klientem. Mężczyzna życzył mi "stosunkowo" udanego wieczoru i skierował się do wyjścia lokalu.
Był naprawdę miły, i dobrze mi się z nim pracowało jako prawnikowi grupy. Jednak był z niego trochę taki: erotoman gawędziarz. A to na dłuższą metę było irytujące.

Hy:- Kto to był ? - już trzeci raz tego wieczoru napastuje mnie psychicznie ten głos. Jak długo jeszcze potrwa to spotkanie. Już wolę dziennikarki wypytujące o mój związek z liderem.

- Camil Moore. Menadżer RockStar, wytwórni Crowstorm. - wysnułam niechętnie i wywróciłam oczami. - O co chodzi tym razem. I uprzedzam, nie mam ochoty na kolejnego drinka. - Najchętniej wtuliłabym się w Kastiela leżąc w wannie z gorącą wodą, obstawionej zapachowymi świeczkami.

Hy:- Muszę ci coś wyznać Luna. - spięty podrapał się po karku, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Słucham. - byle szybko ci to poszło.

H:- Chodzi o to... zakochałem się w tobie Luna.

- . . . - wiedziałam to, jednak i tak był to szok. Ostatni raz słyszałam te słowa 9 lat temu. Od Kastiela kiedy całowaliśmy się na moim łóżku.

H:- Nie wiem jak to się stało, ale stało. I jeśli też to czujesz. Daj nam szansę. Wiem że ja i on bardzo się różnimy. Nie jestem sławnym muzykiem. Ale też nie muszę wyjeżdżać i zostawiać cię na miesiące samej. Ale też zapewniam cię, że potrafię być lepszy od niego.

- NIE.

H:- Luna. Wystarczy jedynie, że dasz mi szansę. A zrobię dla ciebie wszystko - złapał mnie za dłoń ale szybko ją zabrałam odsuwając od niego.

- Powiedziałam NIE. Nie rozumiesz ? Za dużo sylab ? Kocham Kastiela, i nigdy go nie zostawię. To on, zawsze był tym jedynym. W moim sercu nie ma i nie będzie miejsca na nikogo innego.

Hy:- Ale...

- Nie istnieje żadne ale. Zostaw mnie.

Hy:- Zaczekaj ! - krzyknął przyciągając mnie do siebie. Zbliżył się, jednak w porę odwróciłam głowę dlaczego jedynie musnął mi policzek. Wściekle podniosłam dłoń, uderzając nią siarczyście w jego policzek. Następnie kopnęłam go w piszczel uwalniając się z tego obleśnego objęcia.

- Czy słowa zostaw mnie, są dla ciebie za trudne !?

Hy:- Tylko dlatego, że nie jestem gwiazdą.

- Gwiazdą ? Kpisz sobie ! Kas jest miłością mojego życia. Wolałabym umrzeć niż żyć bez niego. Nie masz pojęcia ile czasu zajęło mu, by skraść mi serce. A ty. Myślisz że poprosisz i rzucie ci się w ramiona. Nie osłabiaj mnie. A najlepiej wyjdź stąd. Nie jesteś tu już mile widziany.

Kas:- Słyszałeś co powiedziała. Odpierdol się od niej, raz na wieki wieków. - słysząc ten charakterystyczny, niski, zachrypnięty głos, uśmiechnęłam się lekko. I nie istotne co się teraz stanie. Z nim jestem bezpieczna. - Inaczej użyje tradycyjnych środków wyrazu. - warknął ozięble, przeszywając mężczyznę agresywnym spojrzeniem.

Hy:- Głupie to wszystko. Nie pasujesz do niego.

- Stul się bo ci poprawie. Nie masz prawa oceniać tego do kogo pasuje. To moje życie, i choćby ten świat miałby się zawalić. Nie spędzę go z tobą. A teraz, radzę ci stąd wypierdalać. Bo jeszcze jedno słowo, a będziesz łykać własne zęby. - Zagroziłam. Chłopak ostatni raz rzucił mi czułe, trochę smutne spojrzenie, nim wyszedł z lokalu. Gdy zamknęły się za nim drzwi, odetchnęłam głęboko, jednak serce dalej waliło mi jak szalone od nadmiaru emocji. 

Kas:- Skurwiel. Mogłem mu przyjebać.

- To prawda, mogłeś. - Odwróciłam się szukając jakiegoś zacisznego kąta. Dopiero teraz zauważyłam, że ludzie stojący blisko tego przedstawienia przyglądali się mnie zaciekawieni. -Dlaczego kurwa nic nie zrobiłeś. Tylko stałeś jak słup. Tak ci na mnie zależy, że nawet o mnie nie walczyłeś. 

Kas:- Przestań pierdolić głupoty Lu. Cały czas miałem cię na oku. Mogłem mu przyjebać, ale nic by to nie dało. - Kastiel opowiedział mi ze szczegółami, co wydarzyło się za sceną. Szybko zrozumiałam jego punkt widzenia.

- Więc twierdzisz, że nawet gdybyś mu przyłożył, nic by to nie dało.

Kas:- Wątpię, skurwiel za bardzo się w tobie zabujał. Poza tym, wiedziałem że dasz sobie radę. I wiedziałem, że mnie nie zostawisz. W końcu, wolałabyś umrzeć niż żyć beze mnie.

- Z pewnością wolałabym żyć razem z tobą. - wskoczyłam na niewysoką scenę, siadając tak że nogi zwisały mi w powietrzu. Kas dosiadł się obok, kładąc rękę za moje plecy. - Zanim zaczęliśmy się spotykać. Nie myślałam że mogę kogoś bezgranicznie pokochać. Nawet nie wiesz ile we mnie zmieniłeś. Moje życie dzięki tobie i temu co przeżyliśmy nabrało sensu i perspektywy przyszłości. Wcześniej nigdy o tym nie myślałam a teraz nie zniosę myśli że mogę budzić się w innych ramionach niż twoje.

Kas:- . . .

- I to jest ten moment w którym mnie przytulasz.

Kas:- To wspaniale. Bo widzisz, ja przez całe życie się chowałem. Za żartami, postawą, nutami czy słowami. Ale dzisiaj już tego nie potrzebuję Bo jesteś jedyną, która naprawdę mnie zna, i która mnie rozumie. I wszystko, co mógłbym stworzyć i złożyć u twoich stóp, nie wystarczy, aby wyrazić to, co czuję. Więc zapytam cię najprościej, jak umiem..

Nat:- Długo będziecie jeszcze tam siedzieć ?!

Pri:- Powoli zamykają lokal. Będziemy już się zbierać.

- Meh...a było tak miło. Nie też się już zbieramy ! - odkrzyknęła do przyjaciółki, zaskakujące ze sceny. - A ty nie idziesz ? - tym razem zwróciłam się do czerwonowłosego, który siedział jak otumaniony ze spuszczoną w dół głową.

Kas:- Idę...

5600 słów
13/11/2022

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro