Rozdział 9 sezon 2 Randka
Kas stał przed bramą Anteros opierał się plecami o czarny samochód rozmawiając z niską dziewczyną o ciemnych kręconych włosach i stroju sportowym. Powolnym krokiem podeszłam w stronę chłopaka przysłuchując się rozmowie.
Kas:- ... lista naszych koncertów niedługo powinna pojawić się stronie Crowstorm.
Y:- Zagracie kawałki z nowego albumu. "So I Challenge" było świetne głos Gabina jest niesamowity. Nie wiedziałam że śpiewa ?
Kas:- On raczej też nie.
- Czy aby nie przeszkadzam ? - złożyłam ręce pod biustem uśmiechając się uroczo do chłopaka.
Kas:- Znów spóźniona. Twoje szczęście że miałem z kim pogadać.
- Tak widzę. Cześć Jeleń
Y:- Jestem Yellen. Przez Y nie J - wkurzyła się. A Kastiel przyglądał się nam z parszywym uśmieszkiem.
- Może być i przez K mało mnie to. - spojrzałam na nią z ukosa. Dziewczyna zrobiła słodkie oczka do Kastiela wyginając biust. Obeszłam sobie samochód dokoła przyglądając się mu. Dwudrzwiowy roadster kabriolet, czarny błyszczący lakier skórzane siedzenia.
Y:- Nie miałam pojęcia że z kimś się spotykasz.
Kas:- A co. Piszesz moją biografie. Nie mieszam kariery z związkiem. Jeśli chcesz znać daty koncertów śledź stronę Crowstorm. Sorry Jeleń ale nie mam czasu na te pasjonującą rozmowę. Wsiadaj dziewczynko.
- Chevrolet Corvette 1C Amerykański classic. Skąd to masz ? - usiadłam na miejscu pasażera zapinając pasy. Kas odpalił silnik ruszając powoli.
Kas:- Pożyczyłem na naszą randkę. Niezłe co ?
- Ta, ładny sprzęt. Ale nie wzięłabym cię za wielbiciela klasyków.
Kas:- To dobrze bo niespecjalnie nim jestem. To dodatek do reszty naszego wieczoru. - położył mi dłoń na udzie. - Tak zazdrosnej to cię dawno nie widziałem. - zaśmiał się. Westchnęłam cicho zirytowana. - Co takiego ci zrobiła ?
- Laska rozbierała cię wzrokiem. I to właśnie ją ostatni raz uspokoił Alvin. - chciałam spędzić miły, spokojny wieczór z chłopakiem zamiast tego próbuję nie podnieść głosu. - Tak w ogóle to skąd ty ją znasz ?
Kas:- Spotkaliśmy się kilka razy w Snake Room'ie po koncercie. Właściwie nie gadajmy już o tym.
- Bardzo chętnie. A jak w studiu
Kas:- Lea i Zack cały dzień mnie wkurwiali. Najwyraźniej mają jakieś problemy w związku. A to odbija się na zespole.
- Przejdzie im.
Kas:- Mam nadzieję bo obu ich rozpruje. I zrobię to bardzo, bardzo powoli. - zacisnął dłonie mocno na kierownicy. - przez te ich sprzeczki nie można normalne pracować.
- Mówiłeś coś o nowych koncertach.
Kas:- Na weekend gramy w Snake Room'ie. Później w Cadenzie i Red Royal...
- Red Royal, czy to nie klub tego bogatego gnoja ? Jak on tam miał..
Kas:- Colton Queen. Facet ma urodziny i nieźle płaci za ten koncert. A skoro wykłada porządną kasę jestem w stanie zignorować to że jest gnojem.
- Kiedyś graliście za 100£ i bony na napoje. Od kiedy jesteś taki zachłanny na pieniądze.
Kas:- Jak powiedziałaś to było kiedyś. Teraz jesteśmy jeszcze lepsi niż kiedyś wiec chce mnie z tego korzyści. Po za tym to nie impreza charytatywna wiec chyba nic złego że chce na tym zarobić ? Zaraz będziemy na miejscu. - wyjechaliśmy kawałek za miasto, jednak dalej nie wiedziałam gdzie tak naprawdę Kas nas wiezie. Jeszcze przez kilka minut jechaliśmy prosto rozmawiając o głupotach. W końcu zobaczyłam ogromne białe płótno i kilka samochodów na placu.
- Kino samochodowe ! Od kiedy coś takiego tutaj jest.
Kas:- Podobno przyjechali tylko na tydzień. Podoba się ?
- Bardzo. Nigdy nie byłam w takim miejscu.
Kas:- Ja też nie.
- Amerykański samochód, randka w stylu lat 60 i przystojny rockmen obok. Dostałam normalne swój Amerykański sen.
Kas:- Pfff, ale ty wiem że to określenie znaczy coś zupełnie innego.
- Wiem. Zawsze mnie zaskakujesz czymś czego za cholewę nie mogę się spodziewać. - lekko musłam jego usta przysuwając się.
Kas:- Dobrze następnym razem pójdziemy do restauracji dla snobów. Chyba nie ma nic bardziej stereotypowego, czy to cię uszczęśliwi ?
- A ciebie to uszczęśliwi ?
Kas:- Ja wszystko co mnie uszczęśliwia mam ze sobą - Kastiel objął mnie i zaczął delikatnie głaskać moje ramię.
- Ty to masz gadane Kas, ja pierdole.
Kas:- Ale działa ? Hej . . . Powiedz, że działa.
- Działa, działa jak cholera. - pogłaskałam go po szczęce całując delikatnie. - To co będziemy oglądać ? Tylko niech to nie będzie horror.
Kas:- Nie tym razem. To jakiś film akcji. Nie pamiętam tytułu. Pójdę kupić popcorn i bilety. Chcesz coś jeszcze ?
- Coś do picia, może być jakiś sok. - Czekaliśmy do zachodu słońca aż wyświetlą film na ekranie. Seans w samochodzie był dla mnie nowością tak samo jak słuchanie dialogów przez radio. Opierałam głowę o ramie Kastiela który ubrał się czapkę i okulary przeciwsłoneczne dla niepoznaki, wyglądał słodko. Po kinie pojechaliśmy na drinka do Cadenzu. Klub znajdował się w środku miasta, daleko droga zajęła nam kilka minut.
Kas:- Dawno mnie tu nie było.
- Jak na rockmena stałeś się strasznie domowy. Pamiętasz jak przychodziliśmy tu w liceum. Wkradaliśmy się tyłem. Piliśmy do upadłego i tańczyliśmy całą noc.
Kas:- Pamiętam co robiliśmy w kiblu po kilku mocniejszych. To jak obrzygałaś kelnerowi buty. I to jak strzeliłaś w twarz faceta dwa razy większego od siebie bo powiedział że jesteś za ładna żeby się ze mną spotkać.
- To twoja największa wada. Mnie bronisz jak lew a jak ktoś obraża ciebie to masz wyjebane. Uratowałam twoją godność tamtego wieczoru i nawet nie usłyszałam dziękuję. - Kas położył dłoń na moim biodrze i przyciągnął mnie do siebie, wpadłam w jego ramiona. Złapał mój podbródek całując czule. Oddałam pocałunek przymykając oczy.
Kas:- Dziękuję.
-Co poradzić. Rycerz zawsze broni swojej księżniczki. - potargałam mu włosy. Fuknął zirytowany. Doskonale wiem jak tego nienawidzi.
Kas:- Nie przeginaj. - Zapłaciliśmy za wstęp, schodząc po niewielkich schodkach, w środku nie było dużo ludzi. Pewnie dlatego że był środek tygodnia. Usiedliśmy przy barze blisko siebie. - Chcesz piwo czy wolisz drinka.
- Może być piwo. - Właśnie było mi wszystko jedno. Chciałam po prostu dziś się wyluzować i spędzić resztę nocy w naszym łóżku.
Br:- Kastiel, Luna. Kopę lat, co wam podać.
- Cześć Brooke
Kas:- Dwa piwa - barmanka otworzyła nam po piwie. Szybko wzięłam kilka łyków zimnego, gorzkiego napoju.
Br:- Dawno was tu nie widziałam. Dalej jesteście razem ?
Kas:- Nic się nie zmieniło.
- A co u ciebie i Natana ?
Br:- Budujemy dom kawałek od miasta. Próbuję go też namówić na dziecko ale strasznie się uparł że nie nadaje się na ojca. Czasami myślę że poślubiłam kompletnego kretyna. - Kastiel zaśmiał się i upił lekko swoje piwo.
- Z czego się śmiejesz.
Kas:- Skoro według ciebie jest kretynem to może nich się lepiej nie rozmnaża. - Brook zdzieliła Kastiela po głowie ścierką. Wrzeszcząc na niego że jest bezczelnym gnojkiem. Jak by nie potrzeć barmanka było od nas starsza o 6 lat.
- Brook wiem że jesteś wściekła ale nie uszkodź mi go. Mam jeszcze co do niego plany na dziś. - puściłam mu oczko uśmiechając się zanim wzięłam kolejny łyk piwa.
Br:- W porządku. I tak muszę zająć się obsługiwaniem innych klientów. Miłej zabawy.
Kas:- To jakie masz co do mnie plany ? - wyszeptał pochylając się mi nad uchem które przygryzł delikatnie, poczułam jego gorący oddech przez który moje ciało przechodziły dreszcze. Bawił się jednym z kosmyków przy moim policzku czekając na odpowiedź.
- Weźmiemy wspólną kąpiel a później się pobawimy. Ale teraz chodź zatańczyć. Mam ochotę wtulić ci się w ramiona. - Nie zdążył odpowiedzieć, wyciągnęłam go na środek parkietu pomiędzy tańczących ludzi. Głośny bas huczał mi w uszach a rytm ponosił ciało.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i wywijałam tyłkiem jak kiedyś, gdy razem tu tańczyliśmy. Kas zaczął mnie łaskotać oddechem w szyję. Odwróciłam się tyłem do niego i idealnie przylegając otarłam się o niego całym ciałem, nasze biodra ocierały się o siebie. Kastiel położył swoją dłonią na wcięciu mojej talii i powoli przyjechał nią aż do połowy ud. Nie powstrzymałam go, jego ręka tą samą drogą wróciła na wcięcie a później przeniosła się wyżej na pierś.
Kas:- Hej. Spójrz na lewo, tylko dyskretnie. - spojrzałam tam gdzie powiedział ale nic konkretnego nie zauważyłam. - stolik w rogu. - Nie za bardzo wiedziałam do czego bije, mimo wszystko wpatrywałam się tam gdzie mówił, a gdy w końcu zrozumiałam o co mu chodzi zastygłam na środku przecierając oczy.
- Czy to jest...
Kas:- Przerwijmy im tą zabawę.
- Co ? Kastiel nie, nie, nie. - próbowałam go złapać ale nie zdążyłam. Czerwonowłosy podszedł do stolika Nataniela i Priyi którzy najwyraźniej dawali upust swoim emocją. Hinduska siedziała okrakiem na kolanach blondyna całując się z nim namiętnie. Trzymała go za kołnierz kurtki a on zabłądził dłońmi pod jej spódniczkę. Ta dwójka kłóciła się ze sobą przy każdym spotkaniu. A teraz są blisko rzucenia się na siebie.
Kas:- Może znajdźcie sobie jakiś pokój. - oboje odwrócili się w stronę Kastiela zaskoczeni. Priya była czerwona a Nat tylko zmierzył go zdenerwowanym wzrokiem.
- Czy ty musisz się do wszystkiego wpieprzać. - złapałam chłopaka za ramie próbując go odciągnąć co łatwe nie było bo Kas się zapierał glanami.
Nat:- Co ty tu robisz.
Kas:- Przyjechałem z dziewczyną na drinka - Kas pociągnął mnie za ramiona stawiając przed sobą. - Ale wy bawcie się o wie... - zatkałam mu usta dłonią
- Przepraszam za niego. Najwyraźniej się nudzi.
Nat:- Nie. Po prostu dokuczanie mi to jego hobby. - to hobby jest odwzajemnione. Od lat ta dwójka sobie dogryza. Przygadują sobie za każdym razem.
Pr:- Chcecie się dosiąść ?
Kas:- Nie.
- Chętnie. Kastiel stawia następną kolejkę. - oznajmiłam przy czym spotkałam się z jego rozdrażnią miną, zły zaciskał zęby.
Kas:- Dlaczego ja
- Doskonale wiesz dlaczego.
Kas:- Kurwa.. - poszedł marudząc po nosem.
Nat:- Owinęłaś go sobie wokół palca. Słucha się ciebie jak pies. To zabawne.
- Po prostu mnie kocha.
Pri:- Zawsze za tobą szalał.
- Ta. My jesteśmy razem od lat. A co z wami, długo to już ukrywacie ? - Nataniel złożył ręce na torsie opierając się o oparcie krzesła. Całkowicie odwrócił od nas wzrok.
Pri:- Nie jesteśmy razem. To tylko chwilowy układ. - Blondyn wstał gwałtownie od stolika. Nim któraś z nas zdążyła coś powiedzieć zniknął w tłumie. Priya zasłoniła dłońmi twarz. - Cholera.
- Aż tak jest źle ?
Pri:- Nie. To. To miała byś tylko chwilowa odskocznia. Mieliśmy po razie odpuścić. Ale ciągniemy to już dwa tygodnie.
- Potraficie się nieźle ukrywać.
Pri:- Ostatnio. Wyznałam uczucia pewnej dziewczynie. Ale ona... woli chłopaków - Prawie zapomniałam że brązowowłosa nie zwraca uwagi na płeć. Chodź osobiście nie wiem jak można zakochać się w dziewczynie. Ale sama nie mam dużego doświadczenia, od zawsze kochałam tylko Kastiela. - Nataniel, widział to. Zaproponował drinka i skończyliśmy pod jedną kołdrą.
- Skoro wam to odpowiada. - wzruszyłam ramionami, nie ma nic złego w takim układzie o ile im obojgu to pasuje.
Pri:- Tylko ja chce czegoś więcej. Zazdroszczę wam tej harmonii zawsze jesteście razem, zawsze zakochani.
- Harmonii ? Mnie i Kasa można opisać wieloma słowami. Ale nie mamy nic wspólnego z jakąkolwiek harmonią. Raczej przypominamy ogień i benzynę.
~☆ Perspektywa Kastiela☆~
Stanąłem przy barze zamawiając dla nas piwo, Brook wyciągnęła mi 4 butelki i podała otwieracz. - Daj mi kartę dostępu do loży.
Br:- Nie. Wiesz że wykupić ją można tylko przed otwarciem.
- Daj mi tę kartę, albo idź powiedz szefowi że Crowstorm odwołuje koncert.
Nat:- Wiesz że szantaż jest karalny.
- Tylko to nie szantaż. To inwestycja biznesowa. - uśmiechnąłem się złośliwie. Barmanka przeklęła i podała mi plastikową kartę, bez niej ochrona mogła by nas wyrzucić z loży. - Widzisz jednak można.
Br:- Zejdź mi z oczu Kastiel. - warkła zła na co się zaśmiałem. - Coś dla ciebie ? - tym razem zwróciła się do blondyna.
- Piwo bezalkoholowe. I dopisz na jego rachunek.
- Nie pijesz ?
Nat:- Rzadko, nie przepadam za alkoholem.
- No tak. Diler woli co innego.
Nat:- Nigdy nie handlowałem tym dziadostwem, nie nazywaj mnie dilerem. Tym bardziej nigdy tego nie brałem. . . . . Przekaż dziewczyną że wracam do siebie. - chciał odejść ale złapałem go za ramie zatrzymując.
- Słuchaj blondi. Skoro przyprowadziłeś tu Priye to teraz ją pilnuj. Nie obchodzi mnie to czy się spotykacie czy tylko pieprzycie. Jak zapraszasz gdzieś dziewczynę, bierzesz za nią odpowiedzialność.
Nat:- . . . chyba pierwszy raz powiedziałeś coś z sensem. - westchnęłam nie ukrywając tego i wsadziłem mu do łapy alkohol wracając do stolika dziewczyn.
Lu:- Słuchaj jesteśmy tu już z kimś. Jeśli się zaraz nie odwalisz, pójdę do ochrony ! - krzyczała na jakiegoś faceta który z trzeźwością nie miał nic wspólnego.
X:- Jakoś nie widzę żebyś... - Nie dokończył, złapałem go za tył T-shirtu przy karku odciągając go od mojej dziewczynki. Facet potknął się o własne nogi i przywitał z podłogą.
- One są z nami. Spieprzaj stąd zanim się wścieknę.
X:- A co ty mi możesz zrobić dzieciaku. - podniósł się dalej sapiąc.
- Dam w ryj, złamie kilka kości, może rozwalę łeb... jest wiele opcji. - Spojrzał na mnie z pogardą zanim odszedł, i dobrze nie mam ochoty na przepychankę z klubie. - Zawsze przyciągasz wszystko co najgorsze.
- Dlatego ty tu jesteś ?
~☆ Perspektywa Luny ☆~
Poszliśmy usiąść do loży którą załatwił Kastiel. Usiadłam na skórzanej sofie obok chłopaka który objął mnie ramieniem. Skupiłam się na pieszczotach jego palców na moim ramieniu. Nasi znajomi usiedli naprzeciwko nas.
Wypiliśmy kilka piw rozmawiając i nie przejmując się upływem czasu.
Pri:- Powinniśmy się zbierać. Dochodzi trzecia a rano mamy zajęcia. No cóż gwiazdeczka jest wyjątkiem. - wybełkotała podpierając się stołu żeby wstać.
Kas:- Pracuje. O 7⁰⁰ muszę być w studiu.
Pri:- Świetnie.
- Świetnie ?
Pri:- Ktoś musi stawiać alkohol. A ty jesteś najbardziej przy kasie. No i twoje piosenki są genialne. - wzięła w rękę butelkę z alkoholem ale Nataniel szybko ją jej zabrał.
Nat:- Tobie to już wystarczy.
- Aha. Nam też wracajmy do domu. - Kas przytakną. On wypił tylko dwa piwa ale mi kręciło się w głowie od zmieszania ich z kolorowymi drinkami. Wziął mnie za rękę prowadząc do wyjścia. Nat i Priya szli przed nami. Chłopak obejmował ją w talii trzymając tak by nie straciła równowagi.
Podeszliśmy do samochodu. Którym zainteresował się blondyn.
Nat:- Chevrolet Corvette 1c. To klasyk amerykańskiej motoryzacji. Kto ci to sprzedał ?
Kas:- Nikt, jest z wypożyczalni. Znasz się na tym.
Nat:- Trochę. Mój dziadek uwielbiał klasyki, miał ich kilka i non stop o nich gadał. Kiedy odszedł ojciec się ich pozbył.
Kas:- Pamiętam go. Dawał nam lizaki na placu zabaw. Jednego wlepiłeś Amber we włosy. - Pozostawałam chwilę w milczeniu, nie spuszczając z nich wzroku. Czuję ulgę wiedząc, że udało im się chodź trochę dogadać. Mam nadzieję, że nadejdzie okres w ich życiu który wpłynie na polepszenie ich relacji.
Nat:- Jestem zaskoczony że to pamiętasz. Mieliśmy po 5 lat.
Pri:- Oni są przesłodcy kiedy się dogadują.
- Ciiii, skoro rozmawiają bez gróźb to im nie przeszkadzajmy.
Kas:- Masz - rzucił mu kluczyki - jutro rano ma być u mnie nienaruszony.
Nat:- Chyba żartujesz.
Kas:- Ja piłem. Lu też. Zresztą mieszkamy blisko. Uczelnia jest na drugim końcu miasta. Odwieź Priye do akademika. - powiedział podchodząc do mnie, objął mnie ramieniem w talii. Szybko poczułam ciepło jego ciała.
Nat:- Dzięki rudzielcu.
- Jesteś miły ?
Kas:- Nie schlebiaj mu. Mam dzień dobroci dla zwierząt. Wracajmy. - po szybkimi pożegnaniu ruszyliśmy w stronę parku. Kastiel nie odezwał się ani słowem pewnie chciał szybko zapomnieć o tym geście wobec blondyna.
- Dziękuję za wieczór, świetnie się bawiłam.
Kas:- Cieszę się dziewczynko. I chciał bym żeby wszystkie nasze wieczory tak wyglądały.
- O ile wepchniesz mnie w swój napięty grafik.
Kas:- Myślę że dałoby się to ogarnąć. Ale przysługa za przysługę. - przesunął dłoń nisko za moje plecy uśmiechając się szyderczo. - Niedaleko jest altana możemy iść się pobawić.
- Chyba wypiłeś o drinka za dużo kochany. Nie ma mówmy żebym uprawiała seks w parku.
Kas:- Tylko żartowałem. Lubię nasze łóżko. A twoje jęki są zarezerwowane tylko dla mnie. - Uderzyłam go lekko w biceps zaczerwieniona, co zauważył. - Dalej się przy mnie rumienisz. To uroczę dziewczynko.
- Tylko w niektórych sytuacjach. - Czasami mam go ochotę jednocześnie zatłuc i przytulić. Jest niemożliwy. - Jesteś niereformowalny Veilmont.. i kocham cię za to - złapałam go za kurtkę inicjując agresywny pocałunek objął mnie w biodrach przyciągając je do swoich, poczułam jak jest podniecony. - Jesteś taki seksowny.. aż się dziwię że to jest legalne. - oparłam czoło o jego ramię, kręci mi się w głowię.
Kas:- Ok. Pani już wystarczy. Jesteś tak pijana że aż się chwiejesz.
- Zanieś mnie do domu. Nie mogę iść. Chodzenie jest męczące.
Kas:- Skoro tego właśnie chcesz... - Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć , podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię. Zaczęłam się śmiać lekko uderzając pięścią w jego plecy krzycząc żeby mnie postawił. - przecież chciałaś żebym się zaniósł. Wiec o co chodzi.
- O to że zwymiotuję jak będziesz mną tak rzucał. Weź mnie na barana !
Kas:- Jesteś na to za stara. - postawił mnie delikatnie i kucnął - wskakuj - wspięłam się na niego obejmując ramionami jego szyje. - A teraz się trzymaj ! - krzyknął biegnąc słabo oświetloną alejką. Nasze wrzaski i śmiech z pewnością można by było usłyszeć w całym parku.
- W lewo !
Kas:- Ałaaa ! Moje ucho to nie kierownica !
- Wpadniemy na..
Kas:- Cicho !
- He ?
Kas:- Ciii... słyszysz ? - skupiłam się na dźwiękach otoczenia, nocną cisze przeszywały ciche piski. Zeskoczyłam z pleców chłopaka. Kastiel poszedł za dźwiękiem między drzewa. Poszłam za nim włączając latarkę w telefonie by chodź trochę oświetlić teren gdyż latarnie oświetlały tylko ścieżkę. - Na dole ?
- Zejdziesz tam ? - wzruszył ramionami i ześlizgnął się po osuwisku z piasku i korzeni drzew gdzieś piski były głośniejsze. Usłyszał tylko jak klnie.
Kas:- Lu chodź tu ! - ostrożnie zeszłam na dół. Kastiel kucał przy jednym z drzew. I przy czymś co miało sierść. Podbiegłam próbując nie zahaczyć o jakiś korzeń. - poświeć tu. - rozkazał - Nie mogę odplątać.
- Pies ?! - zwierzę miało ciemną sierść i było naprawdę małe. Szczeniak leżał prawie że bezwładnie a Kas odplątywał mu sznurek zawiązany wokół cienkiej szyi. - Co on tu robi to przecież jeszcze szczeniak. - zwierzę dalej skomlało przestraszone.
Kas:- Pewnie ktoś go tu porzucił. Ja jebie, co za skurwiel robi takie rzeczy. - warknął wściekły odwiązują supeł. - ma obtartą szyje, pewnie się dusił. - wziął pieska na ręce, był na tyle mały że mieścił mu się w ramionach.
- Musimy go stąd zabrać.
Wróciliśmy do mieszkania, Kas cały czas niósł szczeniaka na rękach, który najwyraźniej zdążył się już uspokoić. Trzymałam Demona gdyż nie do końca wiedzieliśmy jak może zareagować. Na szczęście owczarek jaki i szczeniak byli dość spokojni. Kiedy chłopak odstawił już pieska na podłogę ten szybko ukrył się pod stolikiem kawowym unikając nas i Demona.
- Jest słodki. Co my z nim zrobimy ?
Kas:- Bo ja wiem. Może trzeba to zgłoś na policję. Może jest zaczipowany i znajdą skurwiela. - zawsze był bardziej emocjonalny wobec zwierząt niż ludzi.
- Nie to miałam na myśli. Cóż. Na chwilę obecną to trzeba go wykąpać. Pobrudzi nam wszystkie dywany. - przytakną zmęczony zabierając znalezisko do łazienki. Zawsze kąpie Demona wiec pozwoliłam mu się tym zająć. W międzyczasie naszykowałam pieskowi koc obok legowiska Demon, na którym będzie mógł się położyć.
Kiedy szczeniak wybiegł z łazienki znów schował się pod stolikiem.
Teraz kiedy był czysty, można było zobaczyć jego srebrzystą sierść i niebieskie oczka. Wzięłam pieska na kolana delikatnie głaszcząc go po głowię. Blizna na szyi od sznurka, była teraz jeszcze bardziej widoczna. Jak można skrzywdzić tak uroczę stworzenie. Demon położył się obok mnie na kanapie kładąc pysk na moim udzie. - Możemy go zatrzymać ?
Kas:- Mamy już psa.
- Tak wiem ale spójrz tylko na tę słodką mordkę.
Kas:- Luna...
- Proszę
Kas:- Adopcję trzeba przemyśleć...
- Proszę
Kas:- To że go znaleźliśmy nie znaczy od razu że...
- Bardzo, bardzo ładnie proszę.
Kas:- Czy ty mnie w ogóle słuchasz ?! - wrzasnął a szczeniak zeskoczył z moich kolan i kolejny raz schował się pod stolik. Demon wczołgał się tam razem z nim. Chyba się polubili.
- Przestraszyłeś go. - spojrzałam na chłopaka z wyrzutem.
Kas:- . . . pomyślimy o tym rano. I jak zobaczy go weterynarz. Ale powinniśmy mu znaleźć opiekunów. Idę się wykąpać i spać. - znów zniknął za drzwiami w łazience.
- Nie martw się maluszku. Przekonam go żebyś z nami został. - wyszeptałam znów biorąc go na kolana i przytulając delikatnie do siebie. - Kastiel jeszcze nigdy niczego mi nie odmówił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro