Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 Jesteś ideałem mojej Dziewczyny

Obudziłam się w swojej jedwabnej pościeli słonko delikatnie wpadało do pokoju. Zamrugałam kilka razy by wyostrzyć obraz. Wszystko by było takie jak każdego ranka po przebudzeniu gdyby..... gdyby nie dwóch 80 kg facetów którzy mnie oblegają. Armin spał po lewej stronie obejmował mnie w biodrach a jego głowa spoczywała na moim brzuchu. Kastiel natomiast położył się na moje cycki. Wiadomo każda kobieta lubi kiedy chłopaki ją adorują czujemy się wtedy jak boginie ale to, to już przesada. Czuje się jak po jakiejś orgii. Cudem udało mi się wyślizgnąć z ich objęć. Chwyciłam za komplet który wisiał w szafie i poszłam pod prysznic. Czysta i przebrana zeszłam do kuchni z zamiarem przygotowania śniadanka, są w końcu moimi gośćmi. (A Kastiel to się chyba wprowadził.) Przygotowałam sałatkę owocową i kilka grzanek.

Kas:- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Wyspany ?

Kas:- Niezbyt. Co na śniadanie, głodny jestem. - Powiedział ziewając, i dopadł się do mojej kawy.

- Grzanki z owocami. - Skrzywił się. - Nie lubisz ?

Kas:- Coś jeszcze. - Otworzył drzwi lodówki.

- Nie.

Kas:- Mmn. Zrobisz mi jajecznicę ?

- To zależy ?

Kas:- Od czego ? - Zapytał unosząc brew, i podchodząc do mnie że swoim szatańskim uśmiechem.

- Wiesz,.. ten... - Nie miałam pomysłu co mogę od niego chcieć. A wymyślenie czegoś na szybko nie było proste. - Ejj ! Co ty, Mmmm... - Chłopak gwałtownie złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Czym spowodował to że przylgnęłam wargami do jego warg. Ale zaraz odsunął się kończąc krótki pocałunek.

Kas:- Może być. - Powiedział szeptem uśmiechając cię uroczo.

- Idź ty lepiej pod prysznic.

Kas:- Nie podoba ci się kiedy cię całuje.

- Wiesz że tak nie jest. A teraz idź się umyć, zawsze przeszkadzasz mi w kuchni. - Nic nie mówiąc wyminął mnie i wyszedł z pomieszczenia. Przesunęłam opuszkami palców po ustach, czując jak po jego pocałunku zaczęły mnie piec. To było tak finezyjne, jego delikatne i pełne wargi lekko spoczywające na moich. - Nie rozczulając się, kontynuowałam swoje zajęcie. Rozbiłam dwa jajka i wrzuciłam do nich posiekany szczypiorek i boczek. Wlewając płynną ciecz na rozgrzaną patelnię zaczęłam ją lekko mieszać. Podczas smażenia jajecznicy poczułam dłonie oplatające moją talię Kastiel objął mnie mocno i położył głowę na moim ramieniu. - Potrzebujesz czegoś. - Zapytałam cicho. Nie odpowiedział, odchylił mi włosy składając pocałunek w kark, szyje, ramie. Przeszła mnie fala pożądania. Jego dotyk tak ciepły, pobudzał kołatanie mojego serca.

Kas:- Wiesz ja..

- Tak

Arm:- Cześć... . Przeszkadzam. - Ziewnął przeciągając się.

Kastiel puścił mnie ze swojego kurczowego uścisku i usiadł na blat stołu. - Nie. Głodny, zrobiłam śniadanie.

Arm:- Ale chyba nie chcesz mnie otruć.

- Nie każe Ci jeść.

Arm:- Zaryzykuje. Umieram z głodu.

Położyłam na stół grzanki z nutellą i konfiturą. Sałatkę oraz jajecznicę o którą uprosił mnie Kastiel. Usiedliśmy do stołu ja i Armin chwyciliśmy po grzance a Kas wsuwał swoje jajka.

( No nie dosłownie, Boże co drugie zdanie w tej książęce to jest psychiczne albo z podtekstem seksualnym)

Kas:- Ty się tym najesz ?

Arm:- Uwielbiam słodycze. Co na to poradzić ?

Zjadłam dwie grzanki, trochę sałatki i wypiłam kawę. - Idziemy - zapytałam gdy wszyscy już zjedliśmy.

Arm:- Jasne.

Kas:- Nie.

- Kastiel nie zawale przez ciebie lekcji. Znowu. Więc ruszaj dupę, wychodzimy. Przeklął coś pod nosem niezadowolony, na co ja i Armin rzuciliśmy sobie rozbawione spojrzenia. Wyszliśmy, zamknęłam dom na klucz i schowałam go do torebki.

Arm:- Spotkamy się w szkole. Muszę wrócić się po Alexego.

- Powiedz mu żeby w końcu zrobił sobie prawko.

Arm:- Uwierz powtarzam mu to za każdym razem gdy muszę po niego jechać.

Armin wsiadł do swojego Porsche i chwile później zniknął za zakrętem. Spojrzałam na Kastiela też wsiadał do samochodu i wpadłam na głupi pomysł. - Kas czekaj jadę z tobą.

Kas:- To siadaj.

- Otworzyłam drzwi od jego strony i usiadłam mu na kolanach, dłońmi obejmując jego kark.

Kas:- Mam tak prowadzić ? - Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Czemu nie, mi jest wygodnie.

Kas:- Niech ci będzie. Tylko nie kręci się za bardzo, nie chce spowodować wypadku. - Odsunął fotel w tył a ja usiadłam pomiędzy jego udami. Wrzuciłam pierwszy bieg a on dodał gazu. Złapał za moją dłoń która była na drążku i przesunął ją w tył a później przód wrzucając kolejne biegi. Byliśmy w połowie drogi, Kas milczał był całkowicie skupiony na drodze. A licznik nieprzerwanie wskazywał 60km/h. Złapałam kierownice a on automatycznie cofnął dłonie.

- Przyspieszmy trochę. - Wrzuciłam na najwyższy bieg i przyspieszyłam do 120km/h. Kas milczał ale w górnym lusterku widziałam jego arogancki uśmieszek. Do szkoły dojechaliśmy po dwóch minutach.

Kas:- Chodź tutaj. - Powiedział obejmując mnie w talii i przysunął mnie do siebie tak blisko jak to było w ogóle możliwe. Odchyliłam głowę opierając się o jego klatkę piersiową i wdychając jego zapach, przymknęłam oczy z przyjemności kiedy wsunął dłoń w moją splatając nasze palce.

Kas:- Mmm. Wiesz, że mnie pociągasz ? - Wyszeptał uwodzicielsko, łaskocząc mnie oddechem w szyje.

- Wiem. Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć ?

Kas:- Jesteś ideałem mojej dziewczyny. - Uśmiechnął się uroczo.

- Och naprawdę. A jeżeli ja nie lubię takich jak ty.

Kas:- Wiem że lubisz.

- Kurdę, rozgryzłeś mnie. - Zaśmialiśmy się cicho. Wiedziałam że Kas się zgrywa jednak miło było to usłyszeć. Nigdy nie stawiałam mu barier, zawsze byliśmy blisko. A on nigdy na mnie nie naciskał. Zostaliśmy tak do pierwszego dzwonka. Wyszłam pierwsza a Kastiel zaraz po mnie. Kilka osób rzucało nam ciekawskie spojrzenia, nie oglądałam się za bardzo zabrałam torebkę i razem z czerwonowłosym poszliśmy na zajęcia. Weszliśmy do klasy plastycznej, nauczyciela jeszcze nie było, zajęłam miejsce obok Alexego.

Al:- Hej

- No siema.

Al:- Weekend udany.

- Ciekawy.

Al:- To opowiadaj.

Pierrick wszedł do klasy, lekcja się zaczęła. Wyszeptałam Alexemu że pogadamy na lunchu i zajęłam się lekcją która szybko minęła a potem kolejne. W porze obiadowej zeszłam na stołówkę, nałożyłam na tackę sałatkę, sok i kremówkę po czym dołączyłam do stolika przy którym siedzieli Priya, Rozalia i Alexsy.

Roz:- No jesteś w końcu. Długo kazałaś na siebie czekać.

- Ciebie też miło widzieć Rozalio, u mnie wszystko dobrze dziękuję że pytasz.

Roz:- Nie owijaj w bawełnę. Tylko mów wszystko jak leci ze szczegółami.

- Chryste, z tobą to gorzej niż na komisariacie. - Wzięłam do buzi trochę sałatki. Była całkiem dobra.

Pri:- Obeznacie mnie z tematem ?

- Roza dopytuje o sobotni wieczór.

Pri:- Oh. Przez sobotni wieczór ma na myśli ciebie i Kastiela.

- Wow. Zaraz, chwila, momencik. Nie ma mnie i Kastiela. Fakt jesteśmy blisko ale nie aż tak.

Al:- Twoja szyja mówi co innego.

- Co ? - Odchyliłam włosy i spojrzałam w wygaszony ekran telefonu gdzie mogłam zobaczyć swoje odbicie. Zerknęłam na szyje miałam malinkę. W mojej głowie krążyła myśl, kiedy on mi ją zrobił i jak ja mogłam jej nie zauważyć. - No co malinka ? - Udawałam obojętną.

Pri:- Kas ci ją zrobił.

- Albo Armin.

Al:- Khy khy khy. Że jak. - Alexy zakrztusił się sokiem, w oczach stanęły mu łzy. Rozalia poklepała go po plecach.

- To nie wiesz że w trójkącie kryje się potencjał. - Zaniemówili, i o to mi właśnie chodziło. - Spokojnie, do niczego nie doszło. Armin wpadł wczoraj wieczorem. Przyniósł PS'a (To się odmienia ?) i zrobiliśmy sobie wieczór gier. A że nie chciałam jednemu spać na kanapie to wszyscy spaliśmy na jednym łóżku. A ta malinka to na 100% Kastiel.

Kas:- Co ja ?!

Lysander i Kastiel dosiedli się do naszego stolika. - Zostawiłeś mi pamiątkę. - Wskazałam na szyje.

Kas:- Chcesz jeszcze jedną.

- Dzięki, obejdzie się. Idę zapudrować tą zanim któryś z nauczyciel się doczepi. - Poprosiłam Rozalie żeby poszła ze mną. Stałam nad umywalką a białowłosa starała się zakryć czerwone miejsce na mojej szyi.

Roz:- Luna wiem że to nie moja sprawa ale czy wy spaliście że sobą.

Amb:- Chciała by ! - Amber wpadła do łazienki oczywiście wraz z swoją świtą. - Kas ma gust nie spojrzy na byle kogo.

Roz:- Ooo to dlatego ma cię kompletnie w dupie. Patrz i wszystko jasne.

Cha:- Uważaj do kogo mówisz suko.

- To ty uważaj Charlotte ! - Stanęłam pomiędzy nią a Rozalią. Brunetka zrobiła krok w tył. Amber odepchnęła ją i spojrzałam mi prosto w oczy.

Amb:- W końcu zrozumie że jestem dla niego ideałem. A ty zostaniesz sama.

Roz:- Ona sama ?! Haha, każdy chłopak w szkole na nią leci.

- Dokładnie Amber. Ja mogę mieć każdego. A ten dla którego jesteś "ideałem". Dawał mi w sobotę nieziemską rozkosz stulecia. W życiu nie dostałam takiego orgazmu. Ale co ty możesz o tym wiedzieć. Nikt o zdrowych zmysłach by cię nie przeleciał.

Roz:- Chodźmy stąd. Jak jesteśmy z nimi w jednym pomieszczeniu to czuje że mi IQ spada. - Białowłosa pociągnęła mnie za nadgarstek i wyprowadziła z łazienki.

- Myślisz że byłam za ostra.

Roz:- Nie. To i tak nic nie da. Ta siksa nie da ci spokoju dopóki nie skończysz tej szkoły.

- Chyba masz racje.

Roz:- A to z Kasem to prawda ? Jest aż taki dobry w tych stawach. - Uśmiechała się, znałam u niej ten uśmiech, była ciekawa wszystkich szczegółów.

- A bo ja wiem. Powiedziałam tak żeby suka zazdrosna była. A Kas do jutra znajdzie sobie nową zabawkę i zapomni. Wiesz że pan Bad Boy nie jest stały w uczuciach.

Roz:- A jesteś pewna że on nic do ciebie nie czuje ? Kiedy jesteś obok zrzuca swój płaszcz dupka. Potrafi być nawet uroczy. Chodź sama w to nie wierzę ale tak jest.

- Wątpię. Przecież gdyby tak było dawno by mi to powiedział. Przecież nie siedział by z tym cicho jak mysz pod miotłą. To nie ten typ.

Roz:- Może, ale ja ci mówię że coś jest na rzeczy.

      

    

Ciąg dalszy nastąpi...

 Podobało się zostaw ⭐ lub napisz 💭.

StarlightMoon45

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro