Rozdział 8 sezon 3 75% Crowstorm
Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam po przebudzeniu była śpiąca twarz Kastiela. Jego usta były lekko otwarte a jednym ramieniem zasłaniał oczy. Odwróciłam się na plecy i przeciągnęłam by sprawdzić godzinę na telefonie, było wpół do dziewiątej. Bardzo wcześnie, na szczęście dziś miałam dzień wolny.
Wiedząc że nie będę mogła już spać postanowiłam zrobić nam śniadanie. Najpierw jednak wypadało by się ogarnąć w łazience. Wychodząc z wanny przetarłam dłonią zaparowane lustro, przyglądając się swojemu ciału. Byłam w malinkach od szyi aż po wnętrz ud. Wyglądam jak skatowana. Nie zrobiliśmy tego raz. Zrobiliśmy to trzy razy. Moje ciało jest ciężkie, jakby było z żelaza. Wszystko mnie boli. Szczególnie biodra.
Kastiel obudził się gdy wlewałam masę na jajecznicę na patelnię. Objął mnie od tyłu, opierając się czołem o moje ramię. Uśmiechnęłam się słysząc jak jeszcze zaspany wydaję z siebie senne chrząknięcie. Odwróciłam głowę. Jego włosy były rozczochrane, a na twarzy miał czerwony ślad po zagnieceniu poduszki.
- Dzień dobry, dobrze spałeś ? - złożyłam szybkiego buziaka na jego policzku.
Kas:- Jak został znokautowany. Co robisz ?
- Twoje śniadanie. Bekon z jajecznicą
Kas:- Zmęczyłaś mnie wczoraj. - mocniej zacisnął ramiona wokół mojej tali. Wtulił twarz w szyje i przejechał po niej nosem, to łaskotało.
- Zmęczyłam, ciebie ? Wciąż prosiłeś o więcej i więcej i więcej. Zachowywałeś się tak, jakby bolały cię jaja, bo od pół roku ci nie dałam.
Kas:- Jesteś dziś w dobrym nastroju. - skomentował mój humor. Ale czy naprawdę można mieć zły nastrój po udanym seksie. - A skoro zostajesz w domu. - odwrócił mnie w swoją stronę, jednocześnie chwytając za tyłek. Podniósł mnie z lekkością, sadzając na blacie, odchylając ręce w tył oparłam się na nich. Rozłożył moje nogi i stanął pomiędzy nimi, wsuwając dłonie pod koszulkę, którą miałam na sobie. Oczywiście, była to jego koszulka, objął moją talię, drżałam pod jego chłodnymi palcami które głaskały moją rozgrzaną skórę.
- To była naprawdę fajna noc. I mam nadzieję że dzień będzie jeszcze lepszy. - odepchnęłam go delikatnie kiedy zbliżył się do mojej szyi.
- Nie przychylaj się. Jestem głodna i wyczerpana.
Kas:- Mhm, ja też - w ogóle mnie nie słuchał, patrzył na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Chyba nie mówimy o tym samym rodzaju głodu. Ale skoro ciebie, roznosi energia. Dokończysz śniadanie. - zeskoczyłam z blatu. A idąc w stronę salonu, krzykłam jeszcze: - Poproszę całą tace tostów francuskich. I dorzuć bekonu do jajecznicy ! Jak zaspokoisz moje podniebienie, ja zaspokoję twojego kutasa !
Naprawdę myślałam że za mną pójdzie. Ale nie, bez słowa zająknięcia wziął się za gotowanie. Wyszłam na balkon, już od rana było przyjemnie ciepło. Rozłożyłam nogi na niewielkiej kanapie ogrodowej. Sprawdzając social media Crowstorm, do którego miałam wstęp, w końcu sama je założyłam przed laty. Gdy występowali, w barach i niewielkich salach. Piękne spokojne czasy i marne zarobki. Ale coś za coś. Weszłam na prywatne konto Kasa na Instagramie. Rzadko to robiłam, tak jak Kastiela nie interesowały mnie żadne serwisy społecznościowe. Żyłam w przekonaniu że to tylko ogłupia i marnuje życie, ale przydaję się w marketingu. Pod ostatnim postem piętrzyło się od komentarzy. Niechętnie zaczęłam je czytać.
" Nie mogę uwierzyć że byłam jego fanką"
" Palant, zarabia fortunę na kawałkach innych pierdolona ciota"
"Co następne Velmont przerobisz kawałki Metallica i wkleisz swoje chujowe teksty"
"Czekam na post o twojej odsiadce złodziejski gnoju"
"#kastielzłodziej"
"Zdobył sławę kosztem innych, żenada"
"Jego muzyka to syf"
"Obyś się zabił tym swoim sportowym samochodem ruda złodziejska kurwo"
"Kiedy go wywalą z zespołu. Niszczy opinię Zacka i Gabina którzy sami pracują na sukces i sławę"
"Chuj ci na ryj ! "
Kropla wody, spadła na ekran mojego telefonu. Kas miał racje, nie powinnam czytać tego dziadostwa. Komentarzy były tysiące, a jeden gorszy od drugiego. Otarłam kąciki oczu w których zebrały się łzy. Facet którego kocham jest poniżany i zastraszany a ja nic nie mogę zrobić.
Kas:- Co się stało ? - jego głos uświadomił mnie o jego obecność. Powoli podniosłam wzrok znad telefonu. Kas patrzył na mnie trochę niepewnie, trochę smutno.
- Nic. Przeczytałam kilka komentarzy na twoim koncie. Ludzie to debile. Tyle lat ewolucji a niektórzy to nadal zwierzęta.
Kas:- Nic nowego nie odkryłaś - mruknął, wywracając oczami. Pospiesznie odłożył tackę z jedzeniem i siadając obok, objął mnie ramieniem przyciągając w swoją stronę. Przytuliłam się do jego boku opierając policzek o jego ramię. - Między innymi, dlaczego mówiłem żebyś nie czytała tych bzdur. To tylko zżera mózg. - Jestem pewna że przynajmniej połowie mogłabym wytoczyć sprawę o zastraszanie i groźby. Zbili byśmy nie małą fortunę, na odszkodowaniach.
- Twój pomysł z użyciem siły nie wydaje się teraz aż taki zły. Jestem w 100% przekonana że dałabym radę cię wybronić. Postawiłabym na chwilową niepoczytalność albo napad manii.
Kas:- A opcja w której nie wychodzę na stukniętego.
- Przykro mi ale u ciebie tylko to by przeszło. Jesteś trochę niepoczytalny. A po zeznaniach Nata, wszyscy by uwierzyli.. - zatkał mi usta dłonią, marszcząc czoło.
Kas:- Weź ty się lepiej już przymknij.
- Przymknę się, jak zajmiesz mi czymś usta. - widząc jego zaciesz i dwuznaczne spojrzenie, zdałam sobie sprawę, z głupoty swych słów. - Chodziło mi o jedzenie !
Zjedliśmy na balkonie, rozmawiając. Musiałam mu przyznać że śniadanie zrobił pyszne. Albo po prostu byłam tak głodna że nie obchodził mnie smak. Bo pochłonęłam jajecznicę i pięć tostów francuskich, a później jeszcze musli. Kastiel zdziwiony patrzył jak jem.
Kas:- Nie jesteś przypadkiem w ciąży ?
- Me cho !? - po usłyszeniu jego pytania prawie się poplułam.
Kas:- Normalnie nie jesz aż tyle. Zastanawiam się czy pochłaniasz więcej na zapas. Czy masz dwa żołądki. - żartował ale tym razem bez swojego cynizmu.
- Jestem GŁODNA. Po prostu. No i mam wkładkę, wiesz że nie mogę zajść. Miedzy innymi dlatego nie używamy gumek. Ale jak chcesz, mogę się jej pozbyć. - uśmiechnął się przebiegle patrząc mi głęboko w oczy. Wyglądał jakby naprawdę się nad tym zastanawiał.
Kas:- Ale wiesz, że w tym celu musielibyśmy wrócić do łóżka. I zapewniam cię, jeden raz by nie wystarczył.
- Żartujesz sobie, prawda ? - nie odezwał się, uśmiechnął się krótko i wrócił do jedzenia.
Kas:- Mówię pół żartem, pół serio. Wcześniej myślałem że moją przyszłością jest Crowstorm. Teraz kiedy jest w cieniu, uświadomiłem sobie że żyjemy w rutynie Lu.
- Co chcesz przez to powiedzieć ?
Kas:- Że zaczynam mieć jej już dość. Crowstorm to praca, w której byłem aż nad to ambitny. Skupiłem się na nim, a nie na nas. To z tobą żyje, nie z zespołem. Kiedy to gówno się skończy. Zamierzam wyznaczyć jeszcze większą granice, i zająć się naszym życiem. - Słuchałam go z opartą na dłoni głową. Był słodki kiedy wyłączał mu się tryb dupka, rozczulał mnie.
Obeszłam niewielki stolik, przy którym siedzieliśmy, przysiadając na kolanach obok niego. Położyłam dłoń na jego karku, i przyciągnęłam do siebie. Łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. - To słodkie, ale mimo wszystkiego co się teraz dzieje, ta grupa cię uszczęśliwia. A dopóki ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem. - Objął mnie delikatnie, i przykładając usta do mojego czoła, złożył na mnie długi pocałunek. Przymknęłam oczy, uśmiechając się lekko na ten czuły gest.
Siedziałam pomiędzy jego nogami, opierając głowę o ramię chłopaka. Dodatkowo, przytulał mnie lekko z oplecionymi dłońmi, wokół mojej talii. Rozmawialiśmy o pierdołach, śmialiśmy się i dopijaliśmy resztki kawy. Gdyż żadnemu z nas nie chciało się wstać by zaparzyć nową. Lubię te chwile. Niby nic niezwykłego, ale zawsze jest idealnie. Mogłabym się stąd nie ruszać przez resztę dnia. Niestety przerwał nam dzwonek jego telefonu.
Kas:- No ? ... Kiedy ? ... Będziemy wcześniej, idiota pożałuje że w ogóle to zaczął. ... Wyluzuj, nie jestem kretynem. Ta, ta, skończ pierdolić. ... Na razie blondyneczko.
- Nat ?
Kas:- Tak. Skontaktował się z tym gościem. Mamy się spotkać w studiu o 18:00. Skurwiel pożałuję.
- Gdybym cię nie znała, pomyślałabym że masz jakąś obsesję. Skoro jednak mamy kilka wolnych godzin, wezmę się za coś bardziej pożytecznego, niż obijanie się tutaj.
Kas:- Za mnie ?
- Masz wiele cech. Ale pożyteczność z pewnością nie jest jedną z nich.
Kas:- Zająłem się twoim żołądkiem. Nie sadzisz, że przyszła pora na oddanie przysługi ? - zamrugałam kilkukrotnie, bo oczy zaczęły mnie boleć, od wpatrywania się w niego, przez dłuższy czas z osłupieniem. Nie wiem czy byłam smutna, czy zła, słysząc co gada.
- Więc, przygotowałeś mi śniadanie, tylko po to żebym ci ulżyła ?
Kas:- No, właściwie to tak. W końcu obiecałaś. - nie wyczułam krzty sarkazmu, w jego słowach. A po tych latach, nauczyłam się już kiedy żartuje a kiedy mówi całkowicie szczerze.
- Nie. - burknęłam terkotliwie - Ja trochę posprzątam, a ty wyjdź na spacer z Pancakiem. - podniosłam się i przeciągnęłam patrząc na sfrustrowanego Kasa.
Kas:- A jak zamówienie ci serwis sprzątając.
- Nie. Zakładaj buty i wyprowadź pas. Przy okazji możesz wyrzucić śmieci. Nie zmarnuję całego dnia w łóżku, już i tak się nie wyspałam. ...Na co czekasz ? Mam ci wysłać zaproszenie na piśmie ?
Kas:- A obiecałem sobie że nigdy nie wejdę babie pod pantofel. I co się kurwa ze mną stało. Słucham się jej jak wytresowany pies. - Mamrotał do siebie rozczarowany. Zaśmiałam się cicho, z tego co mówi i widząc jego skwaszoną minę. Czasem faktycznie się słucha, jednak Kastiel nigdy mi się nie podporządkowuje. Jest zbyt niezależny, sam o sobie decyduje, dlatego wiem, że nigdy nie podlegnie mojemu wpływowi. Ale to dobrze, o wiele bardziej lubię go takim, i muszę przyznać że dzięki temu jest w moich oczach jeszcze bardziej hot.
~☆Perspektywa Kastiela ☆~
W końcu nadszedł dzień który zamknie ryje hejterów. Dzień w które ten bezczelny gnojek będzie pamiętał do końca życia. A ja w końcu odzyskam swoje, razem z karierą. Od rana byłem cholernie niecierpliwy ale co zrobić. Jak każda pieprzona minuta dłużyła się w nieskończoność.
Nat i Lu przygotowywali się do "wywiadu". Nat udzielał jej psychologicznej lekcji o mowie ciała czy coś tam.. . Ja za to łaziłem jak debil w te i z powrotem, przeczesując ręką włosy albo klnąc do siebie pod nosem.
Ar:- Weź wyluzuj Kas. Dadzą se radę, sam słyszałeś, robił to już kilkukrotnie.
- Mimo wszystko, mamy jedną szansę. Jak to się spieprzy, mogę pożegnać się z
karierą. To już nawet nie jest kwestia finansowa. To sprawa osobista. Facet przegiął a ja, na pewno mu nie odpuszczę. Nawet jeśli Lu będzie musiała, bronić mnie przed sądem.
Nat:- Cóż, wydaje mi się, że nigdy nie będziemy bardziej gotowi.
Lu:- Dalej się denerwuje.
- Jestem pewien, że doskonale sobie poradzisz. - złapałem ją za ramiona, całując w czoło. Jestem tak samo zestresowany jak ty dziewczynko. - A w najgorszym wypadku... Nat na pewno będzie bardzo pomocny. - blondyn spojrzał na mnie z cieniem cynicznego uśmiechu. - Tak czy inaczej, to głównie ty Nat bierzesz na siebie ryzyko, Odwaliłeś naprawdę kawał dobrej roboty w tej całej sprawie. I serio jestem ci wdzięczny. No dobra, powiedziałem to.
- Wow. Czy ja dobrze słyszałam ?
Nat:- Mogłeś ostrzec, nagrał bym to.
- Gdy komukolwiek o tym wspomnisz, wszystkiemu zaprzeczę.
Lu:- Jesteście słodcy, oboje. I pomyśleć, że to już trwa od ponad dziesięciu lat.
Nat:- Mów za siebie. Ty dołączyłaś do nas dopiero w liceum. Ale my znamy się znacznie dłużej.
Gdy Nataniel włączył Skype. Wziąłem głęboki oddech. Jedyne czego chciałem, to żeby to skończyło się właśnie dzisiaj. Całe przedstawienie, naprawdę wyglądało jak prawdziwy wywiad. Pytał o niego, o zespół, o tym jak zaczynał. Zwykłe pytania, jednak facet wydawał się, kompletnie zaangażowany w tą bajkę. Nawet nie było mi go żal. Jednak miałem wrażenie że to za bardzo się już przedłuża.
***
Nat:- To był ten sam rok, gdy Crowstorm grał w Fumbleton, prawda? Moja dziewczyna pojechała ich zobaczyć...
?:- Masz dobrą pamięć!. Tak, w tamtym roku byli gwiazdą wieczoru. Dali dwugodzinny show.
Lu:- Mówisz ? Mi się wydaje, że za bardzo szpanują.
?:- Nie, serio, nie można ich wszystkich wrzucać do jednego worka. Chociaż prawda, że Kastiel to idiota.
Nat:- Tak, nie słyszę tego po raz pierwszy.
?:- Ale Zack, drugi gitarzysta, to świetny facet. Sporo rozmawialiśmy tamtego razu.
***
- To wszystko za bardzo się już przedłuża. - warknąłem zirytowany słuchając kolejnych wypowiedzi tego hejtera.
Ar:- To wywiad nie ? Przecież musi to trochę potrwać. Sam też udzielałeś jakiś wywiadów. Pytają się o każdą pierdołę. Według mnie dobrze im idzie.
- To na pewno.
Ar:- Kiedy wygramy, trzeba będzie to opić.
- Nie miałeś wracać jutro do siebie ?
Ar:- Niby tak. Mam masę pracy. Ale nie zdążyłem się spotkać z Alexsym ani rodzicami. Gdyby dowiedzieli się że jestem w mieście, i nie raczyłem wpaść. Dostał bym niezły ochrzan.
***
Nat:- Lubię HellVice, ale stary, po rozmowie z tobą, zdaję sobie sprawę, że jesteś po prostu wielkim frustratem. Mówisz o Kastielu z Crowstormu, ale jesteś po prostu zazdrosny. Musisz być wściekły, gdy widzisz, że odnosi sukces.
?:- Pfff... Biedny idiota. Nie wiesz, o czym mówisz. Rozśmieszasz mnie, wspominając o Crowstormie. Wcześniej nie wszystko ci powiedziałem. Wyobraź sobie, że ja i Zack dalej jesteśmy w kontakcie. I pewnie nieźle się zdziwisz, gdy za kilka dni dowiesz się, że rozstają się ze swoim kumplem Kastielem.
***
- ŻE CO ON POWIEDZIAŁ !
Ar:- Wow, stary uspokój się. - Armin chwycił mnie za ramię, jeszcze chwila i sam bym tam wszedł. Luna uśmiechnęła się do mnie nieśmiało przez szybę. Trochę mnie to uspokoiło ale mimo wszystko.
- Rozstają się ze mną !? To mój zespół, ja go stworzyłem od zera. Od pieprzonego zera. Stworzyłem połowę hitów. Poświęciłem czas, kasę i całą resztę. A teraz mam zniknąć.
Ar:- Okej. Jak tak na to patrząc.. Ale nie pomożesz jeśli teraz tam wleziesz i wszystko spieprzysz.
- Niech będzie.
***
Nat:- Sfrustrowany i głupi. Widzisz Ludo, ja też mam dla ciebie małą niespodziankę. Chodzi o to, że tak naprawdę, nie jestem dziennikarzem.
?:- Co? Co to za ustawka ?!!
Nat:- Nie martw się, zaraz wszystko zrozumiesz. Jestem prywatnym detektywem. Zatrudnił mnie twój przyjaciel, Kastiel. Nie będę ci wyjawiać moich wszystkich tajemnic, ale wiem, że *DarkJon to ty. Wiem też o *TrueShawnz. I właśnie wyznałeś mi na nagraniu, że byłeś w kontakcie z Zackiem.
?:- No i ? Super, powiedziałem ci, że rozmawiałem z Zackiem, i co z tego ?
Nat:- Stary, nie pogrywaj sobie ze mną, okej ? Domyślasz się, że jeżeli cię znalazłem, to znam również twój adres. I nie chcesz, żebyśmy spotkali się w rzeczywistym świecie. Więc zamknij się i słuchaj. Wytłumaczę ci, co się będzie teraz działo. Biorąc pod uwagę twoje, napięte relacje z zespołem, zastanawiam się, co by o tym wszystkim pomyśleli fani. Ty i Zack jesteście wspólnikami w tej sprawie. A kiedy podzielę się tym wszystkim w sieci. Nie jestem pewien, czy zostaniesz nowym gitarzystą Crowstormu. Jestem jednak pewien, że mój klient ma wystarczająco dużo dowodów, aby pozwać cię za ogromne straty finansowe.
***
Ar:- No no Natek daje czadu. Nawet trochę zaczynam się go bać. Nie przypuszczałem go o stanie po ciemnej stronie mocy.
Powoli zaczynałem rozumieć wszystko co się właśnie działo. To dlaczego Zack się nie odzywał zaczynało mieć sens. Od początku, chciał mnie wywalić z własnej grupy. Mimo że od jakiegoś czasu się nie dogadywaliśmy. Nie przypuszczałem że był by do tego zdolny.
***
Poczekaj... Możemy się dogadać, prawda ? Proszę... Przysięgam, nie myślałem, że to zajdzie tak daleko... Nie mam takiej kasy.
Nat:- Opowiesz mi swoją historię, a ja zadecyduję, co zrobię z tym wideo.
?:- OK, wygrałeś... Wszystko zaczęło się w Fumbleton, dwa lata temu. Pracowałem jako personel. Kiedy Crowstorm grał, poszedłem do ich loży Przyniosłem im napoje I nagle zauważyłem telefon Kastiela. Ten facet wkurzył mnie swoją ignorancją. Nawet nie wiem, czego szukałem, gdy wziąłem ten telefon. Ten palant nie ma nawet hasła. Trochę poszperałem i znalazłem kilka kompozycji utworów. Byłem na niego wkurzony. Więc pomyślałem, że się zemszczę i trochę dorobię. Zdobyłem numer Zacka, bo powiedział mi, że to on zajmował się kasą zespołu. I wysłałem sobie te kawałki. Kilka dni później skontaktowałem się z Zackiem i wyjaśniłem mu że jeśli nie zapłaci, ich nowe projekty wylądują w sieci. Chciałem tylko ośmieszyć Kastiela.
Zack powiedział, że do mnie oddzwoni. Myślałem, że wszystko wygada. Ale gdy do mnie oddzwonił, plan kompletnie się zmienił. To był jego pomysł, przysięgam !
Nat:- Do rzeczy Ludo. Nie mam całego dnia.
?:- Ok, ok zaproponował mi układ w którym miałem zająć miejsce Kastiela. Poprosił, abym stworzył kanał na YouTube i opublikował tam covery kawałków. Po tym, wiele razy kiedy byli w studio, nagrywał ich próby na telefonie. I wysyłał mi kompozycje Kastiela zanim zdążył je nagrać.
Nat:- Rozumiem... więc to w ten sposób udało ci się "stworzyć" jego kawałki jeszcze przed pierwszym nagraniem.
?:- Tak właściwie, to Zack chciał się pozbyć Kastiela. Plan był taki, żeby wyszedł na plagiatora, żeby go zdyskredytować. Zack zostałby wtedy, prowadzącym wokalistą, a ja zająłbym jego miejsce jako rytmiczny gitarzysta. Nie sądziłem, że to przybierze tak duży rozmiar.
Nat:- A wiec miałeś odziedziczyć jego miejsce w grupie, gdy zostanie wyrzucony. Sprytne. Tylko nie myślałeś, że ktoś cię przyłapie. Przemyślę co z tobą Ludo. A do tego czasu ani słowa twojemu kumplowi Zackowi. Teraz to ja będę pociągać za sznurki, zrozumiałeś ?
***
~☆ Perspektywa Luny ☆~
Nataniel intensywnie się w niego wpatrywał i się rozłączył. Nie znałam go od tej strony. Jeśli jest taki, na co dzień w pracy. Nie dziwię się że tak szybko zdobył tytuł inspektora. Wychodząc z komory nagraniowej. Od razu podeszłam do Kastiela. Siedział z głową spuszczoną w dół. Żadne z nas nie spodziewało by się, zdrady Zacka. Myślałam że się przyjaźnimy. Znam go od kilku lat. Nie wiem co może teraz myśleć Kastiel który spędzał z nim całe dnie, komponując te piosenki. Przykucnęłam obok chłopaka, kładąc dłoń na jego kolanie. Trząsł się. Lekko podniósł głowę, spoglądając na mnie niepewnie. Nie potrafiłam stwierdzić, czy jest wściekły czy załamany. Ale prawdopodobnie obie te rzeczy naraz.
Mocno ścianą moją rękę. Nawet jego wymuszony uśmiech był w tym momencie zamglony łzami. Ale oczywiście, nie pęknie na oczach wszystkich. To nie w jego stylu. Wziął głęboki oddech. Podniósł się i spojrzał mi w oczy, a potem na naszych przyjaciół. I uśmiechnął się do nas.
- Kas, trzymasz się, nic nie mówisz ?
Kas:- Dwa lata. Rozumiecie to. DWA PIEPRZONE LATA ! Przygotowywał się żeby wywalić mnie z własnej grupy.
Ar:- Chcesz zostać sam. Chyba musisz trochę ochłonąć ?
Kas:- A co to da. Eh, w życiu bym się tego nie spodziewał. Znam go od tylu lat. Tyle razem przeszliśmy. Razem dążyliśmy do sukcesu by Crowstorm wypalił. A kiedy w końcu jesteśmy na szczycie on odwala taki numer !
- Jesteś pewien że to Zack ? - odwróciłam się z pytaniem do blondyna. Nat wzruszył ramionami.
Nat:- Sama wszystko słyszałaś Luna, wątpię żeby ten cały Ludo, kłamał. Wie że by tego pożałowała. Chyba od początku miałaś racje, podejrzewając kogoś ze studia.
- Jakoś nie poprawiłeś mi humoru. - Kiedy Lysander wyjechał na farmę a Kastiel zaczął tworzyć grupę. Stali się z Zackiem najlepszymi przyjaciółmi, zawsze się dogadywali. A teraz okazało się że to on zrobił z Kasa plagiatora. Pomimo że wszystko słyszałam, to dalej do mnie nie docierało. - Co teraz ?
Nat:- Teraz najważniejsze jest, co zamieszasz z tym zrobić Kas.
Kas:- Przyznaję, że nie wiem, jak postąpić. Jestem trochę zagubiony. - puścił moją dłoń, opierając się ramieniem o ścianę. - Mam ochotę mu przyjebać, to na pewno. I muszę zwołać grupę. Następnie... zobaczymy, co się wydarzy. Jednak najpierw, muszę porozmawiać z moim drogim przyjacielem. - jego głos był smutny, lekko załamany. Miałam ochotę go przytulić. Ale nie teraz, nie przy chłopakach.
- Kas, myślę, że musisz walczyć, aby odzyskać kontrolę. Ja też traktowałam go jak przyjaciela. Ale tym razem... to nie może się skończyć bez konsekwencji. Możemy to załatwić drogą prawną, albo zakończyć to dziś na twoich warunkach.
Arm:- Nie pozwolisz chyba, żeby temu dupkowi to wszystko uszło na sucho. O mało co nie zniszczył ci życia. - spojrzałam na Armina spod łba, naprawdę teraz to niekoniecznie pomagał.
Nat:- Po za tym, widziałeś, co może zdziałać dobre wywarcie presji, prawda ? Wierz mi, masz wszystkie karty, żeby go wyrzucić i odzyskać to, co twoje. - Ciężko widzieć Nataniela tak zaangażowanego w pomoc Kastielowi. Normalnie, zazwyczaj się kłócą dopóki któremuś nie zabraknie argumentów.
Gdy Kas trochę się uspokoił, a Nat i Armin zostawili nas samych w studiu. Szarooki zadzwonił do gitarzysty. Razem na niego czekaliśmy rozłożeni na skórzanej kanapie. Kas leżał z głową na moich udach, głaskałam go po włosach. Nie dało się nie zauważyć że intensywnie o czymś myśli. Powstrzymałam się, od zapytania go o to. Nikt w takich chwilach, nie był by chętny do rozmowy.
Kas:- Lu... - podniósł się siadając naprzeciwko - Doskonale wiem że ten idiota, przekroczył wszystkie granice. Ale chyba bez niego nie będziemy już Crowstormem.
- Mylisz się, wy zawsze będziecie Crowstorm, nawet w 75%. Zack nie zdradził tylko ciebie, wbił nóż wam wszystkim. Wiem, jak ta grupa cię uszczęśliwia. Jest częścią twojego życia ! Nawet nasz związek w pewnym sensie jest związany z Crowstormem. - wstaliśmy jednocześnie kiedy drzwi otworzyły się wydając cichy skrzyp. Brunet stanął w drzwiach spoglądając na nas.
Zack:- O co tu chodzi, i co to za dziwna wiadomość Kastiel ? . . . Luna ? Co tu robisz ?
Kas:- Poprosiłem żeby została. W najgorszym wypadku, powstrzyma mnie. - normalnie, w takich sytuacjach rzucał przekleństwami. A oczy paliły mu z gniewu. Tym razem wyglądał jak po tabletkach uspokajających.
Zack:- No dobra.. ? Ale co nie mogło czekać.
Kas:- Liczyłem, że docenisz moją dyskrecje. W końcu nie chcesz, być widziany w moim towarzystwie.
Zack:- Wiesz że to skomplikowane. Robiłem to dla dobra grupy. Naprawdę myślisz, że nie wolałbym tworzyć z tobą kolejnego albumu ? - z nonszalancją skrzyżował ramiona na piersi, opierając się plecami o ścianę. - Przez to tracimy fanów, musieliśmy cię odizolować.
- Możesz przestać owijać wszystko w bawełnę, i w końcu zaszczycić nas swoją szczerością Zack ? To co robisz, zaczyna być męczące.
Zack:- Prawda. Ta zabawa trwała zbyt długo. Oboje wiemy, że to jedyny sposób, aby Crowstorm z tego wyszedł. Wierz mi, że nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie... ale tak będzie lepiej. Pomimo wszystkiego, co zrobiłeś dla grupy. Myślę, że będzie lepiej, jeżeli z niej odejdziesz.
Kas:- Cóż, jeśli potrzebowałem ostatniego dowodu, to chyba go dostałem. - Spojrzał na mnie z cieniem cynicznego uśmiechu a następnie na gitarzystę z wyższością - Naprawdę nie żałuję tego, co zaraz nastąpi. Szczególnie że chciałeś, by jakiś niedoświadczony dzieciak zajął moje miejsce. - Kas opowiedział dawnemu przyjacielowi, całą historię związaną z śledztwem które przeprowadził jego "prywatny detektyw". Zack nie miał wyboru, od razu się przyznał. - Możesz mi powiedzieć, dlaczego ? Od ponad godziny się nad tym zastanawiam. Przecież byliśmy przyjaciółmi. Mogłeś ze mną pogadać, znaleźlibyśmy rozwiązanie.
Zack:- Naprawdę ! Ty nigdy nikogo nie słuchasz ! Zawsze jak jest problem, ładnie się uśmiechasz i żartujesz. Ładnie błyszczysz, a ja rozwiązuję problemy i wychodzę na zrzędę. Nikt mnie nie szanował w grupie, dla której stworzyłem połowę hitów. Ale ty tego nie zrozumiesz ! - wrzeszczał, wymachując rękami na wszelkie strony. Kas jednak stał niewzruszony.
Kas:- Na pewno nigdy nie zrozumiem, jak można być tak pokręconym. Być może niewystarczająco cię wspierałem jak na twój gust, ale cholera !Pracowałeś dwa lata, aby mnie pogrążyć, w ukryciu, jak psychopata !
Zack:- Cóż, wydaje mi się, że wszystko zostało powiedziane. Domyślam się, że to moment, w którym zbierzemy się wszyscy razem, i w którym opuszczę scenę.
Kas:- Obawiam się że tak.
Obaj byli na siebie wkurzeni, jednak całe szczęście, nie na tyle, by doszło do rękoczynów. Zadzwonił do pozostałych, jednak nie podał konkretów. Powiedział jedynie że chodzi o przyszłość zespołu. Ja jednak myślałam o Lei, jej świat pewnie się zawali. W końcu nie codziennie, dowiadujemy się że nasz ukochany, pogrąża przyjaciela i własny zespół.
- Kas, możemy pogadać ? - skinął głową, odeszliśmy na bok, by Zack nie słyszał. - Wiem że zrobił z ciebie plagiatora i bez wątpienia musi zapłacić za ten swój pokręcony spisek. Ale czy Lea powinna o tym wiedzieć. Po za tym, że jest chorobliwie o ciebie zazdrosny, kocha ją.
Kas:- Żartujesz, nikt nie zasługuje na związek z takim typem. Wiem że prawda ją zaboli, jest moją przyjaciółką, nie chce jej ranić. Ale nie chce też by żyła z nim w niewiedzy co odwalił.
- Ok. Rozumiem.
Kas:- Nie będziesz się kłócić ?
- Nie. To twoja decyzja. Po prostu szkoda mi jej. W końcu kocha go. - z pogardą spojrzałam w stronę gitarzysty. - No ale masz racje. Nikt nie zasługuję na związek z manipulatorem.
Czekaliśmy w ciszy aż pozostała dwójka się pojawi. Przyszli jednocześnie. Gabin chyba od razu, wyczuł napięta atmosferę. Podeszłam do przyjaciółki i przytuliłam ją na przywitanie.
Lea:- Cześć Luna... i cześć Kas.
Kas:- Hej. Poprosiłem żebyście przyszli bo rozwiązaliśmy sprawę.
Ga:- To genialne, w końcu będziemy mogli kontynuować.
Lea:- Nareszcie będziemy mogli nagrać ten nowy album. Nie mogę się doczekać, znów ruszymy w trasę.
Ga:- Będziemy mogli zacząć grać ? - blondyn zwrócił się do mnie jako ich prawnika.
- Właściwie, dowiedzieliśmy się kim jest ten *DarkJon i dlaczego to zrobił. Ale będzie najlepiej jak Zack to wam wyjaśni. Prawda ? - gitarzysta łypnął na mnie zimnym spojrzeniem. Potem opowiedział całą historię, był zażenowany.
Za:- Muszę wam coś wyznać i to nie będzie proste.... DarkJon, to ja. Chciałbym, aby to był żart. Ale jestem jedyną osobą, która jest za to odpowiedzialna. Przykro mi. Dałem ciała. Powinienem był bardziej komunikować się z Kastielem, powiedzieć mu, że coś jest nie tak. Zamiast tego, wszystko zawaliłem. Naprawię szkody, obiecuję. Jutro zadzwonię do wytwórni, do wszystkiego się przyznam. Nawet publicznie, jeśli będę musiał.
A Lea i Gabin byli teraz tak samo wkurzeni jak ja i Kas. Chociaż miałam wrażenie że Lea chciałaby go rozszarpać na kawałki.
Ga:- Gdyby Kastiel cię nie zdemaskował, wyrzucił być go bez wahania !
Za:- Kochanie, powiedz coś.
Lea:- Przyznasz się, jeśli będziesz musiał ? JEŚLI BĘDZIESZ MUSIAŁ ?!? Zdajesz sobie sprawę, że zniszczyłeś wszystko, na co pracowaliśmy przez lata !
Za:- Skarbie, wiem że zjebałem. Ale między nami nic się nie zmieniło. - gdy chciał ją przytulić, Lea uderzyła go w twarz.
Lea:- Nie dotykaj mnie. Jesteś szalony. I pomyśleć że chciałam dzielić z tobą życie. Na szczęście odkryłam twoją prawdziwą naturę zanim popełniłam błąd. - zdjęła z palca pierścionek, rzucając mu nim w twarz. W tej chwili, dzwonisz do Kureto. I spadasz ze studia, i z mojego życia ! - drżała, mimo tego jej głos był stanowczy. - I zanim wrócę do domu. Masz sobie znaleźć, nowe miejsce do spania. Wszystko co zostawisz, wyrzucę i spale ! Nigdy więcej nie chce Cię widzieć.
Gitarzysta wyciągając rękę w jej kierunku chciał coś powiedzieć. Jednak Kastiel złapał go za nią, odpychając go od dziewczyny.
Ga:- Słyszałeś Zack, ona mówiła w imieniu nas wszystkich. - Zack ostatni raz spojrzał po nas wszystkich i wyszedł trzaskając drzwiami. Powoli podeszłam do Lei, kładąc jej dłoń na ramieniu. Mimo że sprawiedliwość naprawia szkody, często gorzko smakuję.
Lea:- Cholera! Co za pieprzony drań Ale to jeszcze nie koniec chłopaki. Zobaczycie, pozbieramy się ! To nie koniec Crowstorm ! Nie ma szans.
Kas:- Nie martw się Lea. Jeżeli jesteśmy w stanie trzymać się razem po czymś takim. Nic nas nie zatrzyma, obiecuję ci to !
Całą trójką odprowadziliśmy Leę do domu. Gdyby Zack coś próbował, miała by wsparcie. Jednak nie było go, tak jak jego rzeczy. Zaproponowałam jej nawet że mogę zostać na noc, jednak dziewczyna wolała spędzić wieczór sama. Dlatego pożegnaliśmy się z perkusistką. Gabin poszedł w swoją stronę a my w swoją, prosto do domu. Gdy szliśmy przez park Kas na chwilę pościł moją dłoń. Zdjął kurtkę, zrzucając mi ją na ramiona.
- Nie jest mi zimno.
Kas:- Nie chce żebyś się przeziębia. - czule objął mnie ramieniem przyciągając w swoją stronę. Przytuliłam się do niego. Lampy delikatnie oświetlały chodniki parku. A chmury przetoczyły się przez krąg księżyca na chwile go odsłaniając. Ciepły wiatr delikatnie rozwiewał mi włosy i muskał twarz. Odetchnąłem głęboko, dzisiejszy dzień dał nam niezłe po kościach.
- Jak się trzymasz ?
Kas:- Normalnie
- Wiesz że mnie nie oszukasz. Ta twoja obojętna mina na mnie nie działa Kas.
Kas:- Chujowo. Zadowolona. Czuje się jakbym dostał w mordę przynajmniej 100 razy. Przyjaciel mnie wyruchał, grupa się rozpada. I wiem że jeśli będę chciał ją znów poskładać. Nie będę miał dla ciebie czasu. Nie tak to sobie wyobrażałem.
- Po pierwsze, tak zadowolona, nie lubię gdy tłamsisz w sobie uczucia. Po drugie, tylko ja mogę cię wyruchać. A po trzecie... napraw wszystko, ja poczekam na swoją kolej.
Kas:- Ale ja nie chce żebyś czekała. Mieliśmy w końcu zająć się sobą. Jechać na wakacje, odpocząć od tego świata. Jak na złość, znów muszę wybierać między tym co kocham, a osobą którą kocham.
- Weź się w garść Veilmont. Nie poznaje cię. Z wiecznie obojętnego socjopaty, zamieniasz się roztargnioną emocjonalnie babę.
Kas:- Sama chciałaś widzieć jak się trzymam. Więc przestań narzekać. - bez ostrzeżenia, wskoczyłam mu na biodra obejmując ramionami jego szyje. Ledwo udało mu się utrzymać równowagę. Złapał mnie pod tyłkiem, na jego usta wdarł się dziki uśmiech.
- Zawsze znajdziemy dla siebie czas Kastiel. Mamy przed sobą całe życie. Prawda ? - czuło się do niego uśmiechnęłam i muskając ustami jego nos. Chyba poprawiło mu to humor, bo w jego oczach zapaliły się iskierki.
Kas:- Fakt. Całe życie... Lu... czy chciałabyś w... - przerwał mu głośny strzał. W odruchu, puściłam się jego bioder a Kas zasłonił mnie sobą. Nie za bardzo wiedziałam co się właśnie stało. W sekundę wokół nas zapadła ciemność.
- Co się stało !?
Kas:- Żarówka w lampie jebła.
- Cholera, ale się wystraszyłam. - chyba nawet mnie nie usłyszał. Jak najęty klął do siebie pod nosem. - Co jest ?
Kas:- Nic. Wszystko jest kurwa doskonale. Chodźmy stąd.. - złapał mnie za rękę, gwałtownie ciągnąc za sobą. Biegłam truchtem by zrównać z nim krok.
- Co chciałabym ? - przypomniały mi się jego słowa.
Kas:- Słucham ?
- Powiedziałaś, "czy chciałabyś"... ?
Kas:- . . . chcesz gdzieś jeszcze iść czy wracamy do domu ?
- E ? Możemy wracać.
Kas:- Doskonale. - bez ostrzeżenia znów pociągnął mnie za rękę. Co mogło mu się tak nagle stać ?
09/11/2022
4866 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro