Rozdział 8 sezon 2 Przestań się droczyć (+18)
Kręciłam się po kuchni, szykując romantyczną kolację dla mnie i Kastiela który za niecałą godzinę powinien być już w domu. Niby nie widzieliśmy się tylko przez weekend, ale zdążyłam się cholernie stęsknić za tym kretynem. Bez wątpienia jestem od niego uzależniona. Wstawiłam pizzę do piekarnika nastawiając minutnik. Powoli zaczęłam nakrywać stół kiedy:
Kas:- Wróciłem !
Jest przed czasem, wiec z niespodzianki nici. Wyjrzałam za kuchni obserwują jak wita się z Demonem, ciesząc się jak dziecko. - Odnoszę wrażenie że jestem tu zbędna.
Kas:- A gdybyś tak mnie pocałowała zamiast opowiadać kiepskie żarty. - zawiesiłam się mu na szyi, jego usta pochłaniały moje a dłonie ściskały mojej biodra.
- Stęskniłam się.
Kas:- Przez trzy dni ? Rzeczywiście nie możesz beze mnie wytrzymać. - pocałował mnie w skroń - Słuchaj, co z nim ? - wskazał na Demona leżącego na legowisku. - Zazwyczaj jest bardziej rozszalały.
- Nie wiem. Wczoraj też taki był. A dziś nawet nie tknął swoich chrupek. Myślisz że jest chory ? - Zapytałam głaskając psa po pysku. Demon polizał moją dłoń piszcząc cicho.
Kas:- Może ? Jutro rano wezmę go do weterynarza. - siedzieliśmy chwilę przy legowisku Demona a później wysłałam Kastiela pod prysznic. Kończąc przygotowywać jedzonko.
Para ramion oplotła moją talię, poczułam też motyli pocałunek nisko na karku. Uśmiechnęłam się do siebie reagując na jego czułości.
- Zrobiłam ci pizzę, na tej większej części jest bekon... - urwałam westchnięciem bo Kas przyssał się do mojego ramienia, odwróciłam się do mężczyzny żeby go upomnieć ale zaniemówiłam widząc że ma na sobie jedynie ręcznik przepasany w biodrach. - Widzę że nie jesteś za bardzo zmęczony. - Położyłam dłonie na jego ramionach, posyłając mu zalotny uśmieszek.
Kas:- Najpierw się zabawimy, późnij zjemy. Cholernie cię pragnę - powoli podwijał moją koszulkę całując przy tym szyję, rozpływałam się w jego silnych ramionach pieszczona drobnymi czułościami. Pozwoliłam mu zdjąć górna część, moja bluza wylądowała na podłodze. Kas głaskał opuszkami palców moją nagą talię, co łaskotało. Objęłam ramieniem jego szyje a drugą dłoń wsunęłam w mokre od prysznica włosy. Całowaliśmy się zachłannie; jego usta powoli i intensywnie gryzły moje, coraz bardziej traciliśmy kontrolę.
Zrobiłam kilka kroków do przodu chcąc przejąć dominacje ale nie zdawałam sobie sprawy że kanapa była tuż za nim. Upadł do tyłu siadają, a ja usiadłam na jego biodrach. Pocałowałam jego ucho, nos, policzek. Czuło musnęłam jego usta by zaraz znów intensywnie się w nie wbić. Odwzajemnił pocałunek z takim samym entuzjazmem.
Kastiel głaskał moje plecy bawiąc się włosami które na nie opadały. Wyczułam też że próbuję rozpiąć mi stanik, chaotycznie szukał zapięcia. Nie mogłam wytrzymać i roześmiałam się.
Kas:- Co cię tak rozbawiło ? - mówi bez tchu gdy się rozdzielamy. Jego czoło jest przyciśnięty do mojego A moje ręce są oparte na jego klatce piersiowej
- Ty.. - pocałowałam go w nos rozpinając stanik z przodu tuż na wysokości jego twarzy.
Kas:- Od kiedy robią coś takiego - również się roześmiał zsuwając z moich piersi czarny materiał. Objęłam dłońmi jego głowę gdy powoli całował moją szyje i obojczyki.
- Od dawna. Roza wyciągnęła mnie do sklepu z bielizną. Mam ci kilka kompletów do pokazania. - ostatnie zdanie wyszeptałam mu do ucha.
Kas:- Koniecznie - Niebezpiecznie zaczął zjeżdżać ustami po moim ciele, podczas gdy ja złapałam go za mokre włosy. Lekko ściska moje piersi, jakby je masował a z moich ust wyrywały się kolejny już dźwięk rozkoszy.
Ruch jego ciepłego języka na moich sutkach jest fantastyczny. Całował, gryzł i ssał moje piersi to rozbudzało we mnie dreszcze przyjemności które coraz mocniej czułam pomiędzy udami.
- Kastiel...niżej
Kas:- Moja biedna napalona dziewczynka, nie może się powstrzymać ?
- Zamorduje się kiedyś za te docinki - Rozpiął moje spodnie wsuwając dłoni w majtki. Poczułam jak jego palce poruszają się pomiędzy wargami a pochwą, westchnęłam z przyjemności gryząc jego ramie. W takich chwilach jeszcze bardziej podoba mi się to że jest gitarzystą.
Kas:- Jak mnie zamordujesz to kto będzie cię zaspokajał seksualnie. Po za tym, już jesteś mokra dziewczynko.
- Jestem mokra od kiedy wróciłeś do domu. Więcej... już nie mogę.. - jęczałam z kolejnych pieszczot którymi rozbudzał moje ciało. Zachichotał cicho kładąc mnie na kanapie. Wyjął ze mnie palce i oblizał je. Skrepowana odwróciłam wzrok. - Czy musisz to robić.
Kas:- Nie moja wina że cholernie dobrze smakujesz. - pochylił się i pocałował mnie przelotne. Złapał za pas moich spodni, uniosłam biodra tak by mógł mi je zsunąć jednocześnie z majtkami. Ustawił się między moimi nogami łagodnie całując brzuch powoli przemieszczając się do pulsującego obszaru między moimi nogami co prawie doprowadzało mnie to do szaleństwa
- Czy możesz już we mnie wejść.
Kas:- Mogę, ale najpierw chce cię polizać. - Złapał mnie za dłoń splatając nasze place.
Kastiel całkowicie zanurzył się we mnie swoim językiem liżąc wrażliwą, wilgotną skórę. Jękłam z przyjemności która promieniowała przez całe moje ciało. Wyciągnęłam się czując przechodzące po mnie małe wstrząsy ekstazy. Wydając z siebie kolejny głośny jęk, nie przejmując się za bardzo tym że narobię hałasu. Rozszerzył palcami moje wargi i przejechał językiem od wejścia do nabrzmiałej łechtaczki którą zaczął ssać. To było fantastyczne, przyjemność jaką mi sprawiał uderzała w każdy zakątek mojego ciała. Kilka minut późnij rozpadłam się w jego ustach z krzykiem. - Już ? Nawet nie dałaś mi się pobawić, mogłaś chodź trochę się powstrzymać.
- Skończ już z tymi docinkami. - złapałam go za ramiona przewracając na moje miejsce. Szybko pozbawiłam Kasa ręcznika który dalej był na jego biodrach i ukrywał małe wybrzuszenie. - Mam oddać przysługę ? - spojrzałam na niego magicznym wzrokiem pocierając dłonią jego twardego penisa.
Kas:- Późnij. Teraz chodź do mnie. - Delikatnie włożyłam go w siebie, Kas wydobył z siebie głębokie westchnięcie a ja zagryzałam wargę powstrzymując się od kolejnego jęku. Cicho sapiąc, zaczęłam powoli ruszać biodrami opierając się dłońmi o jego tors, on trzymał mnie za tyłek wbijając w niego palce, i pomagał mi się poruszać. Podniecenie jakie nas teraz ogarnęło, wręcz stapiało nas w siebie. Ruszałam się coraz chaotyczniej. W końcu położyłam się na jego torsie i trzymając się o oparcia sofy zaczęłam się o niego ocierać. Kas objął mnie ramieniem w talii a drugą dłoń wtopił w moje włosy przyciągając mnie do pocałunku. Dalej złączeni delektowaliśmy się głębokim żarliwym pocałunku. Jego język ocierał się o mój nie pozwalając na oddech, gryzłam jego wargę powoli poruszając się całym ciałem. Po dłuższej chwili gorący żar zalał nas od środka i doszliśmy równocześnie. Opadłam na jego spocony tors przysłuchując się szybkiemu biciu serca i westchnięcia kiedy próbował dość we mnie jeszcze kilkoma ruchami.
- Zanieś mnie do łóżka
Kas:- Co ?
- A mam nachlapać wszędzie twoją spermą ?
Kas:- Jest tak cenna że skoda ci ją marnować - uśmiechnął się zawadiacko na co pociągnęłam za jeden z czerwonych kosmyków. - Ała ! No dobra, tylko już nie ciągnij mnie za włosy. - fuknął słodko obrażony i wziął mnie w ramiona zanosząc do łóżka. Westchnęliśmy wspólnie kiedy wyszedł ze mnie. Wytarłam chusteczką biały płyn który wypłynął ze mnie. A Kas przyglądał się tej scenie. - Co za marnotrawstwo. - zdzieliłam go w potylice, mają dość tych głupich docinek. - Jeszcze raz mnie uderzysz a..
- A co ? - przerwałam mu z uśmiechem na ustach które czule pocałował.
Kas:- Kocham cię idiotko
- A ja ciebie - objęliśmy się znów łącząc nasze ciała, tym razem jednak w łóżku. Kas za każdym razem trafiał w mój czuły punkt przez co krzyczałam jak głupia. Jego usta całowały każdy cal mojego ciała a biust i ramiona były pokryte malinkami. Po kilku minutach jego penetracji doszliśmy równocześnie. Zdyszana leżałam bokiem do ukochanego składając czułe, motyle pocałunki na jego umięśnionym torsie i brzuchu. To oficjalnie jestem uzależniona od jego seksownych mięśni. - Idziemy się wykąpać. - cała kleiłam się od potu, i nie tylko.
Kas:- Lepiej pod prysznic
- A widziałeś nasze ostatnie rachunki za wodę ?
Kas:- Przecież nas stać
- To że nas stać nie oznacza że możemy marnować wodę. Albo wanna albo myjesz się w kuchennym zlewie.
Kas:- Jak nic masz PMS wszystkiego się czepiasz.
- I to by też wyjaśniło moją ochotę na seks z Tobą
Kas:- Zawsze masz ochotę na seks. Jesteś ze mną tylko ze względu na moje ciało
- No to zostałam rozgryziona. - spojrzałam na niego z ukosa i pocałowałam przelotne idąc w stronę łazienki. - Chodź i nie marudź
Leżeliśmy na łóżku jedząc pizzę, Kastiel opowiadał mi koncercie z January i o tym jak chłopaki spili się oglądając miasto. Jak to powiedział "Kureto wypuścił ich za dobre sprawowanie bo ostatnio nie zrobili nic skandalicznego"
Kas:- Po trasie festiwalowej chce pojechać w trasę koncertową po Europie. Każdy dzień w innym kraju, myślę że życie na walizkach mogło by mi pasować. Rzucę pomysł reszcie. Mamy nowy album....dlaczego się tak uśmiechasz ?
- Po prostu lubię widzieć cię szczęśliwego.
Kas:- To po prostu wielka szansa dla Crowstormu. Nie jesteśmy jeszcze tak znani jak Winged Skull, chce to zmienić. Chce żeby każdy znał nasze piosenki.
- Ha ha kiedyś nie byłeś aż tak ambitny.
Kas:- Może powinienem znów zrobić z ciebie naszą menadżerkę. Ty ty podsunęłaś ten pomysł agentowi January ?
- Może coś mi się wymsknęło przy barze podczas imprezy promocyjnej. Później odesłałam go do Kureto.
Kas:- Jesteś niesamowita.
- Po za tym kiedy zdam egzaminy będę oficjalnie radcą prawnym Crowstormu. Więc wasza popularność zależna będzie od mojej. - musnęłam jego lekko otwarte usta. - Przynieść ci jeszcze pizzy ?
Kas:- Chętnie - poszłam do kuchni i nałożyłam nam jeszcze po kawałku pizzy lekko polewając ją oliwą. Podałam chłopakowi talerz wracając do łóżka pod koc.
- Wiesz, jutro kończę zajęcia o 16⁰⁰. Może pójdziemy na randkę.
Kas:- W porządku wyjdę jutro wcześniej. Gdzie chcesz iść ?
- Chciałbym niespodziankę. Tak jak robiłeś to w liceum. - pamiętam jak na początku naszego chodzenia Kastiel zabierał mnie w naprawdę pokręcone miejsca. Stand-up paintball, Escape Room. Zawszę potrafił zaskoczyć i nigdy się nie nudziliśmy. - Brakuje mi tego.
Kas:- Nigdy tak naprawdę nie liczyłem na to że się we mnie zakochasz.
- Dlaczego ?
Kas:- Bo jestem manipulatorem, cynikiem i egoistą.
- Nie da się zaprzeczyć. Ale i tak cię kocham. Po za tym zawsze lubiłam cię za charakter. Uznaj mnie za idiotkę ale arogancja sprawia że jesteś seksowniejszy.
Kas:- Musisz nią być skoro zakochałaś się w chamie.
- Chamy są lepsze w łóżku. - Kas tak się śmiał że zadławił się pizzą. Podałam mu wodę, szybko opróżnił szklankę spoglądając na mnie z ukosa. - Wiem co mówię. - Kas nie drążył tematu. Nie dziwię mu się. Po kolacji grzecznie poszliśmy spać.
~☆ ~ ☆ ~ ☆~
Wstaliśmy o 7⁰⁰ rano. A raczej ja wstałam i przez kilkanaście minut próbowałam obudzić Kastiela który na wpół do dziewiątej miał spotkanie w studiu. Ja miałam o ósmej zajęcia a on miał mnie podwieźć. Marudził ale wstał. Pożegnaliśmy się przed uczelnią, tym razem w aucie unikając ciekawskich oczu. No o ile można nie zwracać na siebie uwagi w sportowej wersji Audi R8.
Poprawiłam włosy które Kas potargał mi przy pocałunku i wysiadłam z samochodu. Umówiliśmy się jeszcze że odbierze mnie od razu po zajęciach.
- Musimy mieć mniej skrajny samochód. - Chyba jednak nie umiem ignorować ludzi. Zwłaszcza że prawię ⅓ uczelni wie z kim się spotykam.
Kas:- Masz przecież przyciemniane szyby. O co chodzi, zachowujesz się dziwnie, jesteś jakaś zdenerwowana ? - nawet nie mam szansy zaprzeczyć, za dobrze mnie zna.
- Nie chciałam ci zawracać głowy. Po prostu ostatnio jakaś wariatka się do mnie przyczepiła. Tyle. Nie było to zbyt przyjemnie i wolała bym tego uniknąć. Ale na pewno nie za cenę okazywania ci uczuć.
Kas:- Coś ci zrobiła ?
- Nie. To jakaś psycho-fanka miałam szczęście, Alvin i Alex pojawili się i Alvin ją przestraszył.
Kas:- Nigdy nie pomyślałaś że chodzenie z najbardziej znanym facetem w mieście jest niebezpieczny ?
- Jak aż tak się o mnie martwisz to mnie rzuć. Będzie po problemie. A jaki będę miał spokój. - zakupiłam widząc sarkastyczny uśmieszek na jego ustach.
Kas:- Nie ma mowy. Fakt że często mnie wkurwiasz i czepiasz się o pierdoły ale taka kobieta jak ty trafia się raz na miliony. - Przerzuciłam nogę nad jego kolanem i usiadłam okrakiem na udach. Kas objął mnie ramionami w talii. - Może nie jestem księciem o jakim zawsze marzyłaś, ale postaram się Cię nie zawieść. Jestem lepszy niż byłem i to dzięki Tobie.
- Tak od rana prawisz mi sentymenty ? Kassi co cię stało ?
Kas:- Wiesz co jednak cofam to.. - złapałam go za szczękę nie pozwalając dokończyć myśli.
- Nie chce księcia. Chce mojego popieprzonego rockerboya którego ego jest większe niż Manhattan. Zapamiętaj to bo inaczej ten tekst będzie twoim nowym tatuażem.
Kas:- Twojego i tak nie pobije - zarechotał odsuwając delikatnie bok pasa moich spodni. Gdzie był niewielki tatuaż.
- Dalej nie wierzę że zgodziłam się wytatuować twoje imię na miednicy. - Jako prezent urodzinowy Kas zabrał mnie do salonu tatuaży bo byłam zazdrosna o jego arcydzieła na rękach. I tak od żartu przez sarkazm jego imię wylądowało na moim cielę z małym serduszkiem obok.
Kas:- Mi tam to odpowiada. Teraz przynajmniej wszyscy mamy pewność do kogo należy to ciało. -przejechał dłońmi przez moją talie i biodra aż do ud i wrócił tą samą drogą.
- . . . weź mi przypomnij za co ja cię właściwie kocham ?
Kas:- Chciałbym być kochanym za charakter ale i tak wiem że jesteś ze mną tylko dla dobrego seksu. - Czasami naprawdę mam go dość.
- Aha, nie inaczej. Będę spadać, za 5 minut muszę być w auli. - przechyliłam głowę wtapiając się ustami w jego lekko różowe usta i zsiadałam mu z kolan.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro