Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 sezon 3 I co zamierzasz zrobić ?

Przekręciłam klucz i weszłam do mieszkania. Pancake przywitał mnie w drzwiach. Lizał mi ręce i skakał dookoła mnie z radością . Kiedy się w końcu się uspokoił i pozwolił się wygłaskać, zrzuciłam szpilki i kurtkę.

- Kas, jesteś tu ? Jestem wykończona. - wymruczałam, poszurałam stopami w stronę sofy padając na nią bezwładnie.

Kas:- A gdzie mam być. - jego głos nie brzmiał przyjaźnie. Ewidentnie był zdenerwowany.

- Padam na twarz. Jak tak teraz myślę, może powinniśmy zostać na farmie cały miesiąc zamiast dwóch dni. Albo jechać na wakacje. Najlepiej na jakąś tropikalną wyspę.

Kas:- Odwołali nam kolejny występ ! Zostali do tego zmuszeni przez opinię publiczną ! Zajrzałem na portale społecznościowe, zanim przyszłaś. To było głupie... Serio, gdyby ci hejterzy poświęcali chociaż połowę wolnego czasu na coś innego ! Rozwiązali by problem globalnego ocieplenia albo przynajmniej wymyślili struny które nie pękają ! Ale nie, priorytetem tej epoki jest przypominanie mi jak wszyscy mnie nienawidzą !

- Myślałam że Hy... wasz community menadżer zablokował te komentarz. - od naszej szczerej rozmowy, minęły dwa tygodnie. Niestety Hyun nie przestawał dzwonić i wysyłać mi wiadomości. Ignorowałam je. A gdy przychodził do mojego biura, proponując jakieś wyjście,
zlewałam go wymówką że mam masę pracy. Nie wspominałam o tym Kastielowi, nie chce by znów się wściekał.

Kas:- I to zrobił ! Ale to nie przeszkadza im, aby mnie oznaczać, robić montaże zdjęć i snuć idiotyczne teorie. A gdyby tego było mało. Zack i Lea pojechali sobie na wakacje i nawet nie chcą odebrać pieprzonego telefonu ! Tylko Gabin mi odpowiada. Znasz go, próbuje szukać wymówek dla Zacka. On przynajmniej odbiera, ale nie ma co na niego liczyć, że zajmie pozycję. Wiem, że inni się spotykają. Pracują nad kompozycjami, robią zebrania kryzysowe. Nie mam zbyt wielu złudzeń co do tego, co tam się mówi A w międzyczasie, ja się tu dołuję. Miałem nadzieję, że Nat ruszy sprawy, dowiadując się, kto za tym stoi. Ale sama słyszałaś, niczego nie ma. Kim ten *DarkJon by nie był, nieźle mnie załatwił.

- Uspokój się, powiedział, że potrzebuje trochę czasu. W końcu czegoś się dowie.

Kas:- Ciągłe czekanie mnie dobija.

- Wiem, cierpliwość to nie jest twoja mocna strona kochanie. Ale na pewno wszystko się ułoży.

Kas:- Doceniam twój optymizm. Dziękuję, że przy mnie jesteś... Zawsze mi się wydawało, że jestem w stanie poradzić sobie ze sławą Zdałem sobie sprawę, że do tej pory poznałem tylko dobre strony.

- Jeśli nie weźmiemy pod uwagę, natarczywości twoich wykurzających fanek.

Kas:- Teraz za to, zalewa mnie fala nienawiści. Zazwyczaj gówno mnie obchodzi, co ludzie myślą. Ale przyznaję, że to zaczyna mi ciążyć.

- Co ? Jak to ? Masz zaledwie kilkaset tysięcy całkowicie przerażających hejterów i ty ujawniasz swoją słabą stronę ? Chociaż masz szczęście. Uważam to za całkiem urocze.

Kas:- Proszę bardzo, maski spadają. Spotykasz się z emo od lat i nawet o tym nie wiesz. - usiadł obok mnie, nie miałam siły by chociażby unieś głowę i na niego spojrzeć - Ale, możemy dobrze się bawić, też tutaj.

- Nie dziś. Padam ze zmęczenia.

Kas:- Dlaczego masz taką minę ? Wyglądasz jak skatowana. - jaki wspaniały zmysł orientacji.

- To, i musiałam zostać dłużej w pracy o 4 godziny. A mój facet, nawet nie pomyślał żeby mnie pocałować. Tylko od razu mówi mi jak okropnie wyglądam. Chyba widzisz że dodatkowo twoje problemy mi nie pomagają.

Kas:- Przepraszam. Wiesz jak ze mną jest, moja szczerość mnie zgubi. Uciszam się i się tobą zajmuję. - podniosłam się i położyłam głowę na jego torsie. Przytulił mnie mocno ale z czułością. Chcę tak zostać i już nie musieć się ruszać. Od czasu naszego wypadu na farmę, między nami wszystko się układało. Dalej tyle żartuje, ale wciąż jest przy mnie. - Chcesz o tym pogadać, czy wolisz, abym najpierw zrobił kolację ?

- Jesteś kochany. Szczerze, jest słabo, a nawet bardzo słabo. Wasza wytwórnia nie daje mi żyć. To już dwa miesiące. Chcą jak najszybszego rozwiązania tej sprawy. Grożą rozwiązaniem kontraktu. A jakby tego było mało dostałam sprawę o wyłudzenie. Mój klient, jest całkowitym debilem.

Kas:- Lubię słuchać o tych przypadkach. Co tym razem. Ktoś kupił rakietę od NASA ?

- Wyobraź sobie że facet był świecie przekonany że spotyka się z Arianą Grande.

Kas:- Czekaj. Tą Arianą Grande. Księżniczką pop 'u. Laureatką nagrody Grammy i Brit, dwóch statuetek Billboard Music Awards. Laską której wszystkie albumy studyjne zostały pokryte platyną i multiplatyną.

- Nawet tego nie wiedziałam. Ale tak. W rzeczywistości była to kobieta która upodobniła się do niej przez operacje plastyczne. Wydał na swoją była dziewczynę 160 000£. Nie wiedziałam że kiedykolwiek to powiem ale... . Facet ma większe ego niż ty.

Kas:- Fakt. Nawet ja nie dał bym rady uwieść Grande.

- Jak tak teraz o tym myślę. Może ja też jestem oszukiwana. Może nie jesteś prawdziwym Kastielem Veilmont 'em. Liderem Crowstormu, ta grupa jest na szczycie krajowej listy przebojów. Nigdy nie poderwałabym takiego faceta. - pociągnęłam go za policzek, szczypiąc go lekko. - No już ściągaj maskę.

Kas:- AŁ AŁ AŁA ! To boli głupku. - pewnym uściskiem złapał mnie za nadgarstek. - To ja. Znasz mnie od ponad dekady ! Gdyby ktoś, rzeczywiście się pode mnie podszył. Zauważyłabyś to od razu.

- Albo przynajmniej po grze wstępnej. Twoich atutów nie da się podrobić. - zaśmiał się, złośliwie czochrając mnie po głowie. Jestem pewna że moje włosy wyglądają teraz jak uderzone piorunem. - To był komplement !

Kas:- Jestem przekonany że gdybyś chciała. Uwiodła byś każdego faceta. - przyłożył moją dłoń do ust, składając na niej motyli pocałunek. - Ale wpadłaś w moje ramiona. I nie ma szans, że z nich zwiejesz.

- Nawet Stephen Amella. Może warto spróbować ?

Kas:- Czy on nie jest dla ciebie za stary ?

- A widziałaś jego klatę. Gdy ma się takie ciało wiek nie ma znaczenia.

Kas:- W końcu mnie urazisz.

- Gdybym naprawdę chciał cię urazić. Poskarżyła bym się na ciebie w Internecie. To ostatnio bardzo modne.

Kas:- Kiedy jesteś zmęczona masz głupi humor. I bierze cię na żarty. - Tu akurat miał racje. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Ciepło skóry i te cudowne perfumy. Pocałowałam go w żuchwę nim przysunęłam usta do jego ucha.

- Nie ma nikogo kto by zajął twoje miejsce. Każdego dnia kocham cię, wciąż i wciąż od nowa, nawet każdą z twoich wad. Nie mam w życiu nic cenniejszego. - wyszeptałam i położyłam głowę na jego ramieniu, przymykając oczy.

~☆Perspektywa Kastiela☆~

Jej głowa delikatnie opadła na moje ramię. To urocze że nawet całkowicie padnięta ma siłę żeby się droczyć. Jesteśmy tu sami. Przytula mnie. A z tej strony nie patrzy mi w oczy. Masz okazję Kas. Teraz albo nigdy.

- Wiem co czujesz, bo ja czuję dokładnie to samo. Przy tobie zapominam jak to jest opadać z sił. Kiedy stoisz obok mnie, chce byśmy na zawsze pozostali już razem. Jest coś, o co chciałem zapytać cię już dawno. Ale wmawiałem sobie że to musi być idealna chwila, taka którą nigdy nie zapomnisz.

Lu:- . . .

- Nie jestem idealny, często irytujący, a muzyka zajmuję mi za dużo czasu. Ale myślisz, że mogłabyś mnie znosić jeszcze przez jakiś czas. Powiedźmy, przez całe życie...

Lu:- . . .

- Co ty na to ?

Lu:- . . .

- Lu ? - na tyle ile mogłem odwróciłem głowę. Oddychała spokojnie z zamkniętymi oczami. Spała.

Nie wierzę. W końcu przeszło mi to przez gardło a ona zasnęła ! Co jest do diabła ! Nie dość że cały Internet się na mnie uwziął to jeszcze i życie !
Może założę jej pierścionek, a rano powiem że się zgodziła ? W końcu nie usłyszałem odmowy ?

Gdy obudziłem się rano. Miejsce obok na materacu było puste. Pewnie znów poszła do pracy. Chyba zaczynam rozumieć jak Lu się czuje gdy jestem w trasie. Wychodzi zanim się obudzę, a gdy wraca od razu zasypia. Mamy dla siebie tylko weekendy.
Podczas czekania aż ekspres zaparzy kawę. Mój telefon zaczął zdzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz. "Nataniel". Odebrałem bez wahania.

***
- Masz coś ?

Nat:- Nawet więcej. Odkryliśmy kim jest. Mamy go Kastiel.

Słyszałem go jakbym był pod wodą. W końcu Nataniel do czegoś mi się przydał. W końcu kurwa ! W końcu będę mógł wrócić do mojego życia.

Nat:- Kastiel, słuchasz mnie.

- Tak. To co teraz robimy ?

Nat:- Aha. Czyli nie słuchałeś. - zirytowany westchnął. - Spotkaj się z nami w mieście. Niedaleko kina.

- Czekaj, nami ?

Nat:- Jest ze mną Armin. I pospiesz się.

***

Rozłączył się nie dając mi szansy na odpowiedź. W pośpiechu wciągnąłem spodnie, narzuciłem kurtkę i zawiązałem glany. Naprawdę, te buty powinny mieć zamek. Zakluczyłem drzwi, zjeżdżając windą na podziemny parking. Samochodu Lu nie było obok mojego. Normalnie nie powinno mnie to dziwić, ale ostatnio zachciało jej się korzystać z pogody i chodzi do biura pieszo. Odpaliłem samochód, kierując się w stronę miasta. Gdy zbliżałem się do ustalonej ulicy. Zobaczyłem dwie znajome sylwetki. Zatrzymałem się przed nimi i piskiem opon. I zagazowałem, a colspan dał im po uszach.

Nat:- Czy ty wiecznie musisz się popisywać debilu ? - przyłożył place do czoła wyzywając mnie. Wkurwianie go to dalej moje ulubione hobby.

- No już, już. Jak uratujesz moją karierę to dam ci się przejechać. - wysiadając z samochodu, podszedłem do szatyna. Nie ważne ile lat mija. On zawsze wygląda tak samo. - Cześć stary. - wymieniliśmy męski uścisk.

Ar:- Ciebie też fajnie widzieć rudy.

- Odpuszczę ci tego rudego, tylko dlatego że pomagasz. - oparłem się biodrem o drzwi samochodu - To kim on jest ? A najlepiej od razu podaj mi adres żebym mógł obić mu ryj.

Nat:- Musiałbym cię wtedy aresztować za pobicie. A chyba nie o to w tym chodzi.

- Równie dobrzeć, mógłbyś to zrobić. Za przekroczenie prędkości i jazdę bez uprawnień.

Nat:- Nie masz prawa jazdy ?

- Przez ten wypadek z liceum zabrali mi je na kilka lat. Mógłbym podejść do testów jeszcze raz. Ale zwyczajnie mi się nie chce. Wiem że zobaczenie mnie w kajdankach, to twoje marzenie. Ale przejdź już do sedna.

Nat:- Nie tutaj. Wolę unikać miejsc publicznych.

Ar:- Idziemy do mnie. - wzruszyłem ramionami idąc za Arminem. Miał mieszkanie na pierwszy piętrze. Spodziewałem się małej kawalerki ale było ono zdecydowanie większe. Za to zabałaganione. Na oko widać że to mieszkanie singla. Jak masz kobietę w domu to zawsze jest czysto. Ale zawszę też niczego nie możesz znaleźć. Rozsiadłem się na sofie, kiedy nagle coś przebiegło mi po nogach.

- Kurwa ! - wstałem jak uderzony prądem. - Masz tu szczury ! - Obaj zaśmiali się z mojej reakcji na co łypnąłem na nich. Szczur właśnie przebiegł mi po udach. To obrzydliwe, nie śmieszne.

Ar:- To fretka. Nie bój się Kas. Rocket cię nie ugryzie.

- Szczur, kret. Jaka to różnica. Nie przeciągaj tego dłużej Nat. Co znalazłeś.

Lu:- Sorry za spóźnienie ! - Lu wbiegła tu jakby co najmniej ją coś goniło. Oparła dłonie na udach pochylając się. I dysząc ze zmęczenia. - Hu hu hu. Ale się zmachałam.

Ar:- Widzę że kondycję straciłaś.

- Nie nie straciła. - uśmiechnąłem się złośliwie. Lu zmroziła mnie wzrokiem. Przywitała się uściskiem z Arminem i usiadła obok mnie.

Nat:- Skoro jesteśmy już wszyscy. Sprawa wygląda tak: Armin przyjrzał się IP tych dwóch kont na Twitterze, z których cię atakowano, Kastielu.

Ar:- Przekopałem się trochę przez historię połączeń z tego adresu. Facet nie miał pojęcia, że jesteśmy na jego tropie. Często się logował na Facebooku z tego samego IP. Według mnie to na 99% ta sama osoba, niejaki Ludovic Basu. To ci coś mówi ? - Nataniel podał mi swoją komórkę. Na zdjęciu był jakiś młody chłopak.

- Absolutnie nic... Znaczy tu, na tej fotce, nic mi to nie mówi... Nie masz innych zdjęć ?

Nat:- Nie. Ale zgadnij, kto nie ustawił swojego profilu na Facebooku tylko dla znajomych...?

- Okej... Ja w ogóle nie mam tam konta. Lu, ale ty masz, no nie ?

Ar:- Czy ty naprawdę zatrzymałeś się w 2006 ? Potrafisz robić coś innego niż zmienić tapetę w telefonie ? - Zignorowałem go. Te wszystkie media, nigdy mnie nie interesowały.

Lu:- Tak - Lu szybko znalazła jego profil. Przejrzeliśmy kilka nieszczególnie interesujących zdjęć. On w górach, w knajpie, na tle jakiegoś graffiti. Nic ciekawego, ani przydatnego. - Czekaj, czekaj... Ten tag. Widziałam już to logo. Było na jakimś festiwalu.

- Powiększ trochę... "HellVice", Brzmi jak nazwa zespołu metalowego. Też to kojarzę. - na siłę próbowałem sobie przypomnieć. - Już wiem, gdzie widziałem tego typa ! Teraz mi się przypomina. Lu na racje. Spotkałem go na jakimś małym festiwalu, to było ze dwa lata temu ?

Nat:- On też tam grał ? Konkurencja ?

- Nie, znaczy, może na małej scenie, dla tych, którzy próbują się wybić, nie wiem... Ale był w ekipie organizatorów.

Lu:- Czy to nie był ten festiwal w Fumbleton ? Byliśmy tam dwa lata temu. Grało na nim kilka początkujących kapel.

Nat:- W takim razie co was łączy ? Wdaliście się w jakiś konflikt ? Co jest bardzo prawdopodobne znając ciebie.

- Jak zawsze uroczy. Ale żarty na bok, nie. Przeciwnie, facet przyszedł z nami pogadać. Chciał, żebyśmy posłuchali jego demo.

Lu:- Nic niezwykłego. Na każdym festiwalu się trafia ktoś w tym stylu.

Ar:- I przesłuchałeś te jego produkcje ? Może źle odebrał twoje uwagi ?

Lu;- Niemożliwe, zawsze odmawia. Takie rzeczy robi się na początku kariery. Aż do momentu, kiedy dyrektor wytwórni dzwoni do ciebie z pytaniami, czy jakiś facet to faktycznie twój bliski kumpel. I dlaczego wysłał mu swoje demo, powołując się na związki z Crowstorm.

- Lu ma racje. I w tym cały problem, że jeśli im powiesz, że materiał jest niezły, ci goście odbierają to jako oficjalne błogosławieństwo. A jeśli powiesz, że jest kiepski, biorą cię za zarozumiałego dupka, który się nie zna.

Nat:- Tymczasem ty zawsze byłeś taki życzliwy i pełen szacunku wobec innych, jak powszechnie wiadomo. Co za tragedia.

- Wiedziałem, że akurat ty mnie zrozumiesz, Nat.

Nat:- W porządku, jest postęp. Jest jakiś związek między tobą a nim.

Lu:- Ale wciąż brakuje nam motywu. Myślisz, że ten typ mógł to wszystko robić z zemsty ? Tylko dlatego, że Kas nie zgodził się kiedyś przesłuchać jego demo ? Nikt nie mógłby być aż tak zawzięty. Chociaż ? Przecież wiemy, że Kastiel bywa czasem trochę bezpośredni w swoim podejściu do ludzi.

Nat:- Jeśli tak na to spojrzeć. Prawdziwą zagadką pozostaje, dlaczego to wszystko nie wydarzyło się wcześniej. Po co czekać dwa lata.

- Nie wiem, o czym mówisz Luna. Jeśli chodzi o ludzi. Jestem filantropem. Ale jest jednak jeden szczegół, który tu nie pasuje. Załóżmy, że dlatego, że dwa lata temu odmówiłem wydania opinii na temat jego kawałków. Uznał, że zasługuję śmierć. Obmyśla więc diabelski plan, mający na celu wrobienie mnie w plagiat. Cóż, to już się wydaje mocno naciągane, ale w sumie czemu nie. Tylko w takim razie...

Nat:- Tak, rozumiem, do czego zmierzasz. To nam wcale nie wyjaśnia, jak on to zrobił, że "skomponował" twoje piosenki w tym samym czasie co ty.

- Właśnie ! Przypominam wam, że sprawdziliśmy w studiu wszystkie kawałki. I że za każdym razem nasze pierwsze nagrania są późniejsze niż jego filmiki.

Ar:- Tak, jeśli trzymać się faktów, jego wersja całej tej historii jest wiarygodna. Faktycznie mogłeś skopiować te kompozycje z jego kanału. Zebrałem wszystkie nazwiska osób, które mogły mieć dostęp do nagrań...

Nat:- Oczywiście sprawdziłem to jeszcze wczoraj wieczorem, po tym, jak Armin podał mi już jego tożsamość. Na wypadek, gdybym wcześniej coś przegapił. Ale mogę zagwarantować, że Ludovic nigdy nie postawił stopy w twoim studiu.

- Cholera ! Myślałem, ze informacja o jego tożsamości rozwiąże cały problem. A teraz mam wrażenie, że jesteśmy jeszcze bardziej w czarnej dupie niż wcześniej !

Lu:- I co w związku z tym ? Po prostu odpuścisz ? A co potem ? Oddasz mu prawa do "jego piosenek"?

- Na Facebooku jest jego miejsce zamieszkania. Naprawdę nie mogę tam pojechać i mu wpierdolić ?

Lu:- Nie !

Nat:- Nie !

Ar:- Rób jak chcesz.

Lu:- Brakuje mi tylko sprawy sądowej o pobicie z tobą w roli głównej. Aż tak lubisz płacić odszkodowanie swoim wrogą.

Ar:- Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mamy nic więcej. - Armin wzruszył ramionami.

Nat:- W tej trochę beznadziejnej sytuacji jest tylko jedna rzecz, którą możemy jeszcze zrobić. Ale to trochę ryzykowne. Musimy nawiązać z nim kontakt. I sprawić, żeby sam coś wygadał.

- Chcesz, żebyśmy mu wysłali prywatną wiadomość z pytaniem, jak to zrobił. Jestem daleki od tego, żeby podważać twoje umiejętności detektywistyczne, ale tu mam wątpliwości.

Nat:- Powiedziałem, że to ryzykowne, prawda... Ale nie, oczywiście, że nie zabierzemy się do działania w taki sposób. Zbudujemy odpowiednią strategię. A to wymaga, by go lepiej poznać. Właśnie na tym polega praca śledcza.

- Zaczynam rozumieć, dlaczego zostałeś gliną. To robota dla kujonów.

Nat:- Myślałeś, że spędzam czas w szalonych pościgach ? Urocze. Armin prześledzisz jego media społecznościowe ?

Ar:- Pewnie.

Nat:- Przypominam ci że nie powinniśmy znać jego tożsamości. W rzeczywistości, gdyby nabrał jakichś podejrzeń. Mógłbym mieć duże kłopoty i ty również. Więc musisz to zrobić dobrze.

Ar:- Wyluzuj Nat. Jestem profesjonalistą. - Przez jakiś czas Armin sprawdzał jego media. - Jest dużo zapowiedzi jego koncertów. Znaczy, było. I żadnych szczegółów. Już od ponad roku nic nowego nie publikował. Wcześniej robili to co tydzień.

Lu:- Można z tego wywnioskować, że "HellVice" już nie istnieje. Jak przykro..

Ar:- To samo na jego prywatnej stronie. Żadnych zapowiedzi od półtora roku. Ale popatrzcie. Są zdjęcia z festiwalu, nawet selfie z tobą Kastiel. I kilka z Zackiem. Chyba lubi go bardziej niż ciebie.

- Zack ma chyba bardziej rozwinięty zmysł dobroczynności ode mnie. Szkoda, że to nie obejmuje członków własnego zespołu.

Lu:- Pamiętaj że nie jesteś w ty sam. - pocałowała mnie w policzek czuło na mnie patrząc. Gdyby nie ona, nie wiem czy bym to wszystko zniósł. Chyba rzeczywiście bym się załamał.

Ar:- Właśnie sprawdziłem. Nie ma konta na Instagramie ani na Twitterze. Nie pod swoim własnym nazwiskiem. To jasne, że on ma bardziej złożony plan niż zwykły szum w mediach. Zwłaszcza że wcale nie przestał zajmować się muzyką Jego grupa może i przerwała działalność, ale nie on.

Lu:- A skąd to wiesz ?

- Haker się rozkręca. Jeśli jeszcze udało by ci się, włamać do bazy policyjnej i wyczyścić moje akta.

Ar:- Może później. Facet ma stronę na TikToku, pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Wygląda na to, że regularnie publikuje tam piosenki. Wszystkie kawałki mają poniżej 500 wejść. Jest częścią wielkiej masy, stanowiącej 99% anonimowych użytkowników tej sieci. To nic nadzwyczajnego.

Nat:- A jednak jego czeka szczególny sukces medialny !

- Co ? O czym ty gadasz ? Kompletnie ci odbiło, jeśli wydaje ci się, że..

Nat:- Akurat to mnie zupełnie nie obchodzi. Ale myślę, że znaleźliśmy naszą strategię ataku. Od waszego pierwszego spotkania po cotygodniowe posty z czasów działalności jego zespołu. Wszystko pachnie gościem, który pragnie uznania. Sam mówiłeś, Kastielu, facet jest raczej nieudacznikiem. Chce uwagi, której szukał i przez całe życie i nigdy nie umiał jej zdobyć.

- Rozumiem, co masz na myśli... Ale zapominasz że *DarkJon nie udzielił żadnego wywiadu, co zresztą wydaje się dziwne, biorąc pod uwagę to, co mówisz. Jeśli się do niego zbliżymy, pewnie będzie podejrzliwy, no nie ?

Nat:- Ale to się dobrze składa, przeprowadzimy wywiad z tym Ludo, bo byliśmy fanami HellVice. I widzieliśmy na TikToku, że dalej nagrywa muzykę, i chcielibyśmy trochę go wesprzeć.

Lu:- Szczerze. Nie wiem czy mam się ciebie bać Nat. Czy podziwiać twój spryt. Jesteś większym cwaniakiem niż Kas. A widziałam już wiele.

Nat:- Fajnie że ci się podoba. Bo postawisz swoje pierwsze kroki w dziennikarstwie

Lu:- Że jak ?!

~☆Perspektywa Luny☆~

- Zaczekaj, bo nie wiem czy dobrze rozumiem. Chcesz zrobić z nim wywiad w studiu. Powołując się na fałszywy magazyn. Nat. Wiesz ile przepisów tym złamiemy. Naliczyłam przynajmniej 10. Jak to się wyda. Stracisz prace. A Kastiel będzie płacił odszkodowanie.

Nat:- Wiesz że nie mamy wyboru. Przejście przez klasyczne procedury będzie trwało miesiące. I to tylko żeby zdobyć nakaz. W międzyczasie kariera Kastiela zdąży dziesięć razy się skończyć. I nie ma znaczenia, czy wszystko jest zgodne z przepisami. Myślałem, że ty najbardziej będziesz chciała mu pomóc.

Kas:- Punkt dla Nata. Nie wiesz, jak to jest tylko czekać i czekać, mając przeciw sobie niewidzialnego wroga. Jeszcze jeden taki miesiąc i już nikt z branży nie będzie się do mnie odzywał.

Lu:- Przestań podchodzić mnie emocjonalnie. Jak to się wyda. Twoja kariera dopiero pójdzie się jebać. A razem z nią. Moja i Nata.

Kas:- Dziewczynko.... Przypomnę tylko, to ja tu jestem ofiarą Wybór należy do mnie, prawda ? I jeśli Nat jest gotów dla mnie zaryzykować, nawet jeśli... nie zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Czuję się w obowiązku go w 100% wspierać. Ale szczerze mówiąc, najbardziej chciałbym mieć ciebie po naszej stronie.

- Ech... I jak ja miałabym ci odmówić po takiej przemowie. Niech będzie. Robię to tylko naprawdę dla ciebie Kastiel.

Nat:- Armin, jak szybko dasz radę stworzyć stronę naszego magazynu ?

Ar:- Kilka godzin. Ale nie wiem nic o metalu. Tym bardziej jego innych wersjach.

Kas:- Jego zespół grał skandynawski metal. To odmiana hard rocka. Pierwszy raz ten styl pojawił się w latach 80-siątych...

Ar:- Ahh, czuję że czeka mnie wykład z muzyki. Niech przeboleje. Jutro wieczorem będziesz miał gotową stronę.

Kas i Armin wzięli się za nasz magazyn. Pocałowałam chłopaka w policzek. Rzucając przy tym szybkie "do wieczora" później wyszłam z mieszkania Armina. Niestety musiałam wracać do biura. Jednak zatrzymałam Nataniela jeszcze na chwilę. - Nat. Wiesz że nie mamy na niego nic legalnego. Wiesz co się stanie jeśli się zorientuje że nic nie mamy. Jeśli ten facet pozwie nas o nękanie. Twoja kariera jest skończona. A Kastiela wizerunek, będzie kompletnie spalony.

Nat:- Nie masz się czym przejmować. Robiłem to dziesiątki razy. Zastawimy na niego pułapkę. Będziemy ostrożni. Tacy ludzie uwielbiają opowiadać o swoim życiu. Jestem pewny że się nie powstrzyma i wszystko nam wyśpiewa.

- Ufam ci Nat. Ale powiedz mi szczerze. Dlaczego to robisz ?

Nat:- Dla sprawiedliwości ?

- Odezwał się super bohater. Pytam poważnie. Ty i Kastiel prowadzicie zimną wojnę od kiedy sięgam pamięcią. A mimo wszystko ryzykujesz dla niego.

Nat:- Sam nie wiem.

Pokręciłam głową. - Ja ci powiem. Robisz to bo go lubisz.

Nat:- Nie przeginaj.

- Nie mogę uwierzyć jak ta prawda, boli was obu. Gdybyście czasem gdzieś wyszli i szczerze pogadali...

Nat:- Odpuść. Nie będziemy psiapsielami. Na razie Luna.

- Paa, Nataniel - zmęczona wróciłam do biura. Mam nadzieję że plan Nata się uda. Kas pierwszy raz od dwóch miesięcy zyskał jakąś nadzieję. Wole nie myśleć jak może się załamać gdyby plan poszedł w diabli.
Weszłam do swojego gabinetu, w fotelu przed biurkiem siedział mężczyzna. Co on tutaj robi. - Hyun ? Dlaczego jesteś w moim gabinecie ?

Hy:- Hej Luna. - podniósł się szybko i mocno mnie uściskał, nie odwzajemniłam tego. - Przyniosłem ci babeczki z Cosy Bear. Czekoladowe z karmelem.

- Dziki. Ale przyszedłeś tylko po to żeby przynieść mi ciastka ? - odparłam przyglądając mu się podejrzliwie, który znajomy przychodzi w środku dnia tylko po to by przynieść słodycze.

Hy:- Skąd. Właściwie to chciałem cię zaprosić na kolacje. Na przykład dziś wieczorem. Masz czas ?

- Masz na myśli randkę ? - po moim pytaniu, mężczyzna zaczerwienił się. Spuścił wzrok na swoje buty. Najwyraźniej trafiłam w punkt przez co się onieśmielił.

Hy:- . . . nie. To znaczy, to takie przyjacielskie wyjście. W końcu masz już chłopaka.

- Który z pewnością nie był by zadowolony. Że zamiast spędzić z nim wieczór wychodzę z tobą.

Hy:- To dlatego ciągle odmawiasz ?

- Miedzy innymi. Nie chce żeby pomyślał. Że wolę spędzić wieczór z tobą niżeli z nim. Kocham go i wiąże z nim przyszłość. Więc wychodzenie na kolacje z innym mężczyzną nie wchodzi w grę. Jeśli chcesz gdzieś mnie zaprosić, zaproszenie obejmuje naszą dwójkę.

Hy:- Jesteś pewna że on z tobą też ? Sama mówiłaś że jesteś z nim od liceum. Po takim czasie zazwyczaj trzeba się na coś zdecydować. - rozszerzyłam oczy w szoku. Nie spodziewałam się takich słów z jego strony. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, jednak Kas miał racje. Hyun najwyraźniej się we mnie zakochał. A teraz jest jeszcze zazdrosny o Kastiela.

- Tak jestem pewna. Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Wiec nie musisz się o mnie martwić. Jestem w najlepszych rękach jakie mogłam sobie znaleźć. A teraz wybacz, ale mam klienta i muszę jeszcze napisać przemowę na rozprawę. Więc proszę cię żebyś opuścił mój gabinet. - Wyszedł oglądając się za siebie. Z jego twarzy mogłam wyczytać że był rozczarowany. Nie ruszyło mnie to. Żałowałam jednak że potraktowałam to, tak delikatnie. Trzeba było postawić sprawę jasno i nie owijać w bawełnę.

Gdy kończyłam pisać przemowę usłyszałam skrzypienie drzwi. Zaciekawiona uniosłam głowę znad Laptopa. Hinduska uśmiechając się przyjacielsko podeszła do mnie trzymając kubki z kawą.

Pr:- Bardzo zajęta. - pytała siadając na fotelu przede mną.

- Bardzo. Ale kawy i seksu, nigdy nie odmawiam - zachichotała podając mi kubek z parującym napojem.

Pr:- To już u ciebie uzależnienie.

- Nie przeginaj, pije dwa kubki dziennie. Chyba że wieczorem jeszcze wypije to trzy.

Pr:- Ja mówię o tym drugim. - wywróciłam oczami, dlaczego ona każdy żart bierze na poważnie.

- Żartowałam.

Pr:- Czyli po kawie, nie weźmiesz mnie na biurku ?

- Nie. No chyba że bardzo chcesz ? - rzuciłam jej uwodzicielskie spojrzenie, przy którym zagryzłam wargę w kontrowersyjny sposób, ale nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Priya to samo. - O czym pomyślałaś ? - zapytałam widząc że dziewczyna błądzi gdzieś myślami.

Pr:- Wyobrażam sobie miny chłopaków jak mówimy mi że zdradziliśmy ich ze sobą. Ale dość głupich żartów. Wpadłam zapytać jak tam sprawa z Crowstorm ? - opowiedziałam jej o naszym spotkaniu. O tym co ustaliliśmy i o planie Nataniela, który miał pomóc, odzyskać Kastielowi jego karierę. Słuchała mnie uważnie ale z grymasem na twarzy.

- I co myślisz ?

Pr:- Co myślę ? CO MYŚLĘ ! Myślę że to głupota. Odbiło ci Luna. Wiesz ile przepisów tym złamiecie. Jak facet się zorientuje co odwalacie. Czeka was sprawa sądowa. Stracicie prace a Kastiel osiągnie karierę w liceum. Jako nauczyciel muzyki ! Odbiło wam wszystkim !

- Zgadzam się z tobą w każdym słowie.

Pr:- To dlaczego to robisz.

- Bo postępowanie oficjalne, potrwa miesiące. A kolejne miesiące, z załamanym Kastielem doprowadzą mnie do szału. On który jest wolnym duchem męczy się w domu jak postrzelone zwierzę w klatce. Boję się konsekwencji tego. Ale nie tak bardzo jak tego że Kas przestanie być sobą.

Pr:- To wyślij go na jaką terapię. Zniszczysz sobie życie. Odpuśćcie Luna. To nie jest wartę ryzyka !

- Dla mnie jest !

Pr:- Nie rozumiem, dlaczego chcesz podejmować takie ryzyko, skoro istnieje inna możliwość. Wasz plan jest bez sensu.

- Bez sensu dlatego, że nie możesz znieść myśli, że nie każdą sprawę da się załatwić w sądzie ? Musisz mi uwierzyć. W tej historii za pozorami kryje się coś jeszcze. To nie tylko pierwszy lepszy frustrat, który się mści. Chcę to zrozumieć. W końcu dalej nie wiemy jakim cudem ten facet miał przed premierowe kawałki z płyty. - tłumaczyłam co najwyraźniej ją uspokoiło. Jednak wątpię że na tyle by stanąć po naszej stronie.

Pr:- I naprawdę jesteś gotów zaryzykować wszystko ? Muszę przyznać, że twój upór zasługuje na szacunek.

- To nie upór. Kocham go tak bezgranicznie, że jestem w stanie zrobić dla niego największą głupotę. - Mam w dupie konsekwencje. Chce tylko odzyskać mojego ukochanego. Chce żeby w końcu, odzyskał swoją pasje do muzyki. Żeby nie musiał słyszeć, na ulicach że jest złodziejem. By w końcu przestał siedzieć w mieszkaniu jak w więzieniu.

Dochodziła 19:00 gdy wróciłam do loftu. Kas bawił się z Pancakiem. Nawet mnie nie zauważył. Z przyczajki obserwowałam jak biega po salonie z zabawką, drażniąc się z pupilem. Wyglądał cholernie słodko. Śmiał się i wygłupiał jak mały chłopiec. W pewnym momencie jego wzrok w końcu spotkał się z moim. Uśmiechnął się, i w tym momencie skoczył na niego Pancake. Wyrywając swoją zabawkę.

Kas:- Cześć dziewczynko. - powiedział leżąc na podłodze, odciągając od siebie pas, który dalej chciał się bawić.

- No proszę przypomniałeś sobie o mnie. A już myślałam że zostało mi tylko spakowanie się po cichu. Wyjazd daleko stąd i zmiana numeru. - Podszedł do mnie pewnym krokiem, agresywnie łapiąc mnie w wcięciu tali. Moje plecy uderzyły o drzwi. Oparł ramię nad moją głową pochylając się ze swoim niszczycielskim uśmiechem na ustach. Jednak jego szare oczy wpatrywały się we mnie z czułością.

Kas:- Jesteś moja. Jeśli chcesz odejść, będziesz potrzebować mojej zgody. - Włożył nogę między moje uda, a ja poczułam jak niekontrolowane ciepło wznosiło się w moim brzuchu. Jego głos był mocny i dość seksowny. To podniecające kiedy dominuje, kiedy trzyma mnie przy ścianie a ja nie mogę uciec. Kiedy przeszywa i rozbiera mnie tym stalowym wzrokiem.

- Nie przypominam sobie, żebym podpisywała jakąś umowę własność.

Kas:- Ta umowa, wielokrotnie spływała ci po nogach. A pieczątkę masz na obojczyku. - bez wahania, odchylił mi bluzkę i zaczął ssać skórę gdzie goiła się malinka. Zarzuciłam mu ręce na ramiona pozwalając mu na naznaczenie mnie. - Nawet się podpisałem na biodrze. Widzisz. Jesteś moja.

- Eh, ten przeklęty tatuaż. - przeszedł pocałunkami do mojej szyi. - Żądam żebyś miał identyczny.

Kas:- Ponosi cię skarbie - zaczął obcałowywać moją szyje, jego opadające kosmyki włosów łaskotały mnie po szyi i ramieniu. Jednak w bardzo przyjemny sposób. Śmiałam się uwieszając się jednocześnie na jego szyi.

Po wygłupach zajęliśmy się przygotowaniem kolacji. Obierałam krewetki z pancerzyków i pilnowałam makaronu podczas gdy Kas kroił warzywa. Opowiedział mi o stronie magazynu który stworzyli z Arminem. I o tym jak grali na konsoli.
Ja opowiedziałam mu o pracy. Jednak tym razem nie pominęłam faktu, że Hyun przyszedł mnie odwiedzić, i o jego zaproszeniu na wieczór.

Kas:- Jemu chyba naprawdę trzeba przyjebać ! Skoro grzeczne podejście nic nie daje.

- Odpuść. Mam to gdzieś, i nie mam zamiaru przyjmować żadnego z jego zaproszeń.

Kas:- Wiem. Jednak nie brakuje mu tupetu. Jeśli sama tego nie załatwisz, ja będę musiał. Żaden ćwok nie zbliży się do mojej kobiety. - podszedł do mnie całując mnie w skroń. Uśmiechnęłam się pod nosem, obserwując go kątem oka.

- A tak teoretycznie. Co gdybyś nakrył mnie, w naszym łóżku z kobietą. - Najlepiej spojrzał na mnie jak na idiotkę. Zastanawiał się chwilę. Byłam przygotowana że zaraz powie, coś w stylu: "dołączył bym" albo "mogłaś wcześniej powiedzieć że chcesz trójkąt" jednak usłyszałam coś zupełnie innego.

Kas:- A co miał bym zrobić ? Wyjebał bym lafiryndę za drzwi. I pewnie bym ci wybaczył. Nie wiem czy ruszyło by mnie to tak, jakbyś spała z innym facetem. - wzruszył ramionami, wyjadając pomidorki koktajlowe z pudełeczka.

- Myślałam że wbił byś na trzeciego.

Kas:- Jarają cię trójkąty ?

- Nie.

Kas:- To dobrze. Nasz seks, jest tylko nasz. Gdy się kochamy jest wyjątkowo. Nie chciałbym, żeby ktoś zjebał nam intymną chwilę.

- Jesteś kochany.

Kas:- Wem - odpowiedział z pełnymi ustami i popluł się. Sok pomidora, poplamił mu koszulkę.

- I jesteś fleja.

Kas:- Ja ? To ty łykasz spermę.

- Nie wiem o co ci chodzi. Czyste białko.

Kas:- Jesteś okropna - zwinął szmatkę i zdzielił mnie nią w pośladek. Podskoczyłam jednocześnie
piszcząc i czując pieczenie, na dolnej części tyłka. Po czym spojrzałam na niego lekko wkurzona, z wyrzutem.

- To zabolało

Kas:- Serio ? I co zamierzasz zrobić. - i po tych słowach, zrobiłam najgłupszą możliwą rzecz. Złapałam za torbę z mąką, i wysypałam mu ją na głowę w chwili gdy odwrócił się do mnie tyłem. Odwrócił się, w kompletnym szoku. Jego czerwone włosy były teraz białe. Tak samo jak cały czarny ubiór.

- Zawsze wiedziałam że z ciebie bałwan. - uśmiechnęłam się złośliwie.

Kas:- Przegięłaś - warknął wściekły. Momentalnie zbladłam, a uśmiech zszedł mi z ust. To nie były już żarty. Wkurwił się, i to konkretnie. - Powinienem cię za to wytarzać w smole i piórach. Ale tym razem ci wybaczę.

- Buziak na zgodę ? - twierdząco kiwnął głową. Pocałowałam go, starając się nie pobrudzić białym proszkiem. Jednak poczułam uderzenie po obu stronach głowy. Nie było to mocne, ale zabolało. Sekundę później poczuł jakiś zimny płyn i dłonie Kastiela tarmoszące moje włosy. - Coś ty zrobił ! - odskoczyłam od niego przerażona, przeczesując mokre włosy. I wyciągając z nich skorupkę.

Kas:- Odwet !

- Ale jajka ! Ruda suka !

Kas:- Jeszcze kilka zostało !

- Nawet nie... ! - nim zdążyłam dokończyć. Rozbił kolejne, tym razem na mojej czystej białej koszuli. - Odwet mówisz ? - chwyciłam nutelle, nabierając czekoladę ręką. Oczywiście nie poszło za łatwo bo zaczął spieprzać. Goniliśmy się po mieszkaniu jak dwójka dzieci. W końcu opadłam z sił. To on biega i skacze na scenie. Ja siedzę przed biurkiem. Naprawdę muszę zacząć ćwiczyć.

Kas:- Weź odpuść.

- Nie ! - w końcu go dorwałam, i to tylko dlatego że potknął się o dywan. Korzystając z okazji, wysmarowałam mu czekoladą całą twarz i kawałek szyi.

Kas:- Super, zadowolona ?

- Bardzo.

Kas:- To teraz to zlizuj.

- Chyba cię coś boli. - złapał mnie za ramiona i wtulił twarz w moje piersi. Wycierając ją o moje ubrania. - Głupek ! To oryginalny Ralph Lauren ! Wiesz ile ona kosztowała ! W życiu tego nie do piorę ! - Chciało mi się wyć, to była moja ulubiona koszula do biura. A teraz jest do wywalenia.

Kas:- No już, uspokój się. Kupię ci nową.

- Mam nadzieję. Bo inaczej rozwalę ci twoją ulubioną gitarę.

Kas:- Wyglądasz strasznie - skomentował, przejrzałam się w lustrze. Włosy poklejone i potargane na każdą stronę. Mąka na ubraniach a tułów uwalony czekoladą. Później rozbawiona spojrzałam na ukochanego.

- A ty jakbyś robił aniołka w kokaine. A potem wpadł twarzą w gówno. - oboje wybuchliśmy śmiechem. - Wiesz że trzeba to posprzątać. - odparłam już bez śmiechu, oglądając się po mieszkaniu.

Po sprzątaniu i prysznicu dokończyliśmy przygotowanie kolacji. Byłam tak zmęczona że nawet nie chciało mi się przełykać. Jedliśmy rozmawiając i oglądając jakiś program kryminalny.

Kas:- Lu ?

- Tak ? - wymruczałam grzebiąc widelcem w makaronie. - O co chodzi ? - dopytałam widząc że urwał wypowiedź. Musiał intensywnie o czymś myśleć bo marszczył nos w dla mnie dość słodki sposób. - Coś się stało ?

Kas:- Nie. Pamiętasz coś z wczorajszego wieczora ? - miał niespokojny głos i mętnie spojrzenie. Wczorajszego wieczora ? Pamiętam jak rozmawialiśmy a później zasnęłam.

- Nie. Coś zrobiłam ?

Kas:- Nie - ta odpowiedź nie była szczera.

- Nie kłam. Widzę że coś jest nie tak. Padłam ze zmęczenia. Co się później stało.

Kas:- Nic, nie bądź paranoikiem... Mówiłaś że powinniśmy jechać na wakacje. Gdy to bagno się skończy. Lećmy do Hiszpanii albo Grecji. Gdziekolwiek. Należy nam się urlop.

- Genialny pomysł. Jeśli mogę coś zasugerować. Chciałabym zobaczyć Japonię. Zawsze chciałam tam polecieć. Kultura, te piękne świątynie i architektura. Wiecznie tętniące życiem Tokio. To ich orientalne jedzenie.

Kas:- Kraj kwitnącej wiśni ? Jak dla mnie spoko. Sprawdzę jutro loty i jakieś hotele.

- Naprawdę?! Wspaniale! Pojechanie tam razem z tobą to dla mnie spełnienie dwóch marzeń jednocześnie ! Ale ostrzegam że mogę się zgubić i już nie wrócić.

Kas:- Wtedy w każdej sekundzie życia, będę cię szukał. A gdy cię nie znajdę, stworzę od nowa ten cały pojebany świat. - przełknęłam ślinę. Jego przypływy czułości nie powinny mnie już zaskakiwać. Jednak mimo lat, wciąż zaskakują.- Pocałowałam go namiętnie. Dobrze jest robić plany, ale czasami nie ma nic lepszego, niż chwila obecna.

Kas:- Wyglądasz mi teraz na całkiem rozbudzoną Mnie również nie bardzo chce się spać...

- To przez ciebie, jest mi gorąco. Proszę, odsuń ten talerz. Chyba nie chcielibyśmy, żeby przytrafiło mu się jakieś nieszczęście. W rekordowo krótkim czasie, odłożył nasz naczynia na stół i wziął mnie w ramiona. Całowaliśmy się namiętnie, spragnieni swojego dotyku. A nasze ubrania, niechlujne wylądowały na podłodze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro