Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 sezon 2 Związki

Obudziło mnie uczucie przyjemnego ciepła na szyi. Byłam wpół świadoma a to zaczęło mnie powoli wybudzać. Ciężko uchyliłam powieki próbując się ocknąć. Dotyk stawał się intensywniejszy. Przeciągnęłam się i wymruczałam coś niewyraźnie przecierając oczy.

- Kastiel, co ty robisz ? - szepnęłam, widząc jak chłopak pochyla się nade mną. W okolicy obojczyka wyczułam lekką wilgoć i niedługo musiałam się zastanawiać, by zrozumieć że właśnie jestem tam całowana.

Kas:-Próbuje cię obudzić. Ale śpisz jak zabita i nawet nie doceniasz moich czułości. - fuknął słodko obrażony.

- Wręcz przeciwnie. Doceniam tą bardzo przyjemną pobudkę. - położyłam dłonie na jego bicepsach i przesunęłam nimi po ramionach i umięśnionym torsie ukochanego. Kiedy jest taki czuły, jeszcze bardziej mam na niego ochotę. - Uwielbiam tą klatę. - pocałowałam jego mostek obejmując dłońmi żebra.

Kas:- Ale wiesz że jak zaraz nie wstaniesz spóźnisz się na zajecia ?

- Co !? Cholera, która godzina ! - panikowałam. I cała przyjemność z poranka szlag trafił.

Kas:- 7:10

- I nie mogłeś obudzić mnie wcześniej ! - zerwałam się z łóżka, zrzuciłam piżamę ubierając się szybko w to co było pod ręką w garderobie.

Kas:- Ej ! Od kiedy niby robię za twój budzik !

- No chyba to nie problem skoro sam i tak nie spałeś.

Kas:- Mógłbym też przestać znosić fakt bycia niewystarczająco docenianym. - spokojnie Luna, życie to nie bajka rodem z Disneya. Czasem trzeba ustąpić. I nie chcesz też zaczynać kolejnej kłótni.

- Masz racje. Przepraszam, ledwo wstałam a jestem zestresowana i wyżywam się na tobie.
Czemu jesteś tak wcześnie na nogach ? Czy nie spotykacie się na lotnisku  dopiero o 12⁰⁰ ? - Menadżer January zaproponowała Crowstorm występ przed ich koncertem, przez co Kastiel leci do Grecji i nie będziemy się widzieć trzy dni.  Nie czuję się z tym najlepiej, nie nawiedzę kiedy wyjeżdża ale tego wymaga jego praca. Przyszedł mnie pocałować i podał mi filiżankę gorącej kawy. Potrzebowałam jej. - Dziękuję 

Kas:- Tak ale coś chodziło mi po głowie nad ranem. Nie chciałem stracić tej inspiracji. Napisałem już całą zwrotkę.

- Fajnie cię widzieć w dobrej formie.

Kas:- W kuchni masz śniadanie. - zdążył nawet przygotować jajka i kanapki z bekonem. Zaśmiałam się widząc talerz

- Kiedy w końcu przestaniesz odcinać skórkę od chleba ?

Kas:- Nigdy - zjedliśmy wspólnie w kuchni delektując się  chwilą i kawą.

- Będę się zbierać - szybko musnęłam usta chłopaka - dzięki za śniadanie. Widzimy się w poniedziałek wieczorem ?

Kas:- Zaczekaj, podrzucę cię.

- Nie trzeba, pojadę swoim. Chyba że bardzo chcesz ? - uśmiechnął się zawadiacko i wziął duży łyk kawy, po czym podszedł do mnie. Delikatnie kładąc dłoń nisko na moje plecy, ale nie zupełnie na tyłek. - Co kombinujesz ?

Kas:- Pościągajmy się. Pierwszy przed bramą Anteros wygrywa.

- Jesteś pewny, jeszcze nigdy ze mną nie wygrałeś ?

Kas:- Zamiast pyskować łap się kluczyków.  - Tak dobrze mnie zna. Wiedział co mnie gryzło i jak poprawić mi humor. Mimo iż wie, że nie wygra. Zeszliśmy na podziemny parking, dwa sportowe samochody stały obok siebie. Czarny Nissan GTR, który był mój i czerwone Audi R8 Kastiela, które kupił kilka tygodni temu. Wsiadł do samochodu i zagazował sprawdzając colspan.

- Wiesz że sąsiedzi cię zabiją - upomniałam go, gdyżnarobił większego hałasu  niż startujący samolot. Jednak on tylko olewająco wzruszył ramionami. Postawiłam samochód na dwa koła, ruszyliśmy jednocześnie ale udało mi się wywalczyć przewagę o pół długości. Jechałam z maksymalną prędkością on też nieźle jechał, cały czas deptała mi po ogonie.  Odkąd pamiętam uwielbiałam się ścigać, kochałam szybkości i samochody. Nasze wyścigi były jednocześnie naszym małym rytuałem. Chłopak objął prowadzenie, między nami były jakieś cztery długości ale nie na długo. Weszłam w drifting na zakręcie do czego mój samochód był wręcz stworzony. I szybko wyminęłam Kastiela, różniła nas teraz jedna długość ale to wystarczyło by być pierwszym pod bramą Anteros.  Zaparkowałam driftem idealnie wpasowując się w miejsce na poboczu. Kas dojechał zaledwie 2 sekundy później. - Przecież mówiłam że nie wygrasz. - powiedziałam krzyżując ręce pod biustem i siadając na masce czarnego Nissana.

Kas:- Kurwa, zawsze przy końcówce.

- Wiesz że mój samochód jest stworzony do driftu. Nic ci nie da, przewaga na prostej skoro zwalniasz przy zakrętach.

Kas:- Nie mogę na maksymalnej robić driftingu bo wypadnę. Muszę redukować.

- Skończyłeś pieprzyć ?  Moja nagroda. - posłał mi jeden ze swoich niszczycielskich uśmiechów, podszedł do mnie kładąc dłonie na masce po obu stronach moich bioder. Przymknęłam oczy czekając na pocałunek, moją nagrodę, ale nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego poczułam jak oplata mi coś na nadgarstku. W pierwszej chwili pomyślałam że to kajdanki. - Co robisz ?

Kas:- Nie ruszaj się.. - przez chwilę nie poruszałam dłonią nie patrzyłam też co usiłuje zrobić. Kiedy skończył, podejrzanie spojrzałam na rękę. Na której spoczywała teraz piękna bransoletka z białego złota, której delikatny ornament został wysadzany kamieniami.

- Co, co to jest - wyjąkałam cicho nie rozumiejąc za bardzo dlaczego biżuteria za kilkanaście tysięcy, leży teraz na moim nadgarstku.

Kas:- Nagroda. Nie podoba ci się ? -  nie potrafię stwierdzić czy był bardziej zaskoczony czy zakłopotany.

- Bardzo mi się podoba. Dziękuję Kastiel - kompletnie rozczulona i oczarowana wpatrywałam się w delikatną ozdobę. Wiem że potrafi być romantyczny i często mnie zaskakuje, ale mimo wszystko wciąż zaskakuje.

Kas:- Nie ma za co. - położył mi dłoń na  zarumieniony policzku, przyciągając moją twarz do pocałunku. Przerwałam czułość odsuwając się.  - Co jest ?

- Jesteśmy przed uczelnią, a wokół jest mnóstwo ludzi, nie chce też później trafić w mediach na nasze zdjęcia.
Po za tym, nie lubisz publiczne okazywać uczuć. - podawałam argumenty ale raczej nie brał ich pod uwagę.

Kas:- Nie będziemy się widzieć, prawie cztery dni. Więc chyba mam prawo, pocałować dziewczynę. Zresztą, pieprzyć to niech się gapią. - usiadł obok mnie na samochodzie i delikatnie objął dłońmi moją twarz i położył swoje usta na moich. - Kocham cię, i jeśli będę musiał wykrzyczę to całemu światu.

- Na czułości ci się zebrało ? Cóż, w każdym razie nie mogę narzekać.

Kas:- Możemy też iść do samochodu i trochę się zabawić - uśmiechnął się zawadiacko. - Pomyśl, jeszcze mamy okazje by przyjemnie zacząć ten dzień. - Tak naprawdę wystarczyłoby jedno jego uwodzicielskie spojrzenie, bym zapomniała że świat w ogóle istnieje i mu uległa.

- Przykro mi ale na razie nie mogę ci ulegnąć. Głównie dlatego że to miejsce publiczne. Ale będę pamiętać o twojej fantazji seksu w samochodzie.

Kas:- No to cały plan poszedł się jebać. - posłał mi łobuzerski uśmiech, śmiejąc się cicho.

Zeskoczyłam z maski samochodu patrząc na telefon i późną godzinę którą wyświetlał. Zdenerwowanie zaczynało brać nade mną górę, zawsze tak jest przed jego wyjazdem. Ale w końcu to tylko cztery dni. Trzy nie licząc dzisiejszego. - Dzięki za poranek. I za bransoletkę. Jest piękna.

Kas:- Dobrze że ci się podoba. Zgubiłem paragon. - podeszłam do niego i wtuliłam się w umięśnioną klatkę, obejmując go ramionami. Położył policzek na czubku mojej głowy i zatopił nos we włosach

- Będę tęsknić

Kas:- To tylko kilka dni, będziesz musiała beze mnie wytrzymać. - lekko chwycił mnie za ramiona odsuwając delikatnie od siebie. - Lepiej już idź bo serio się spóźnisz. - Pochylił się wymieniając ostatni namiętny pocałunek. - Zadzwonię do ciebie wieczorem. Będziemy już pewnie zameldowani w hotelu  - Powiedziawszy to wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Wiedziałam że ten związek, będzie dla nas wyzwaniem zważając na jego karierę, zawsze będziemy mieć pod górę. Zawszę znajdzie się trasa, czy kolejny koncert. Wywiady, dziennikarze, fani. Ale on jest wart każdej z tych niewygodności. Jego szczęście zawsze będzie i moim. Spacerowałam przez dziedziniec rozmyślając, ale zatrzymały mnie jakieś dziewczyny. Pierwszy była mulatką, miała czarne kręcone włosy i dość sportowy ubiór. Za nią stały dwie inne jedna z krótko ściętymi włosami i zielonymi oczami. Oraz blondynka ubrana trochę gotycko.

- Pomóc w czymś ? - podejrzanie uniosłam brew obserwują trio. 

Ye:- Jestem Yellen. To przedstawienie przed bramą. Pieprzysz się i Kastielem ? - naprawdę można podejść, do obcej osoby z takim pytaniem. Gratuluje odwagi współczuje głupoty.

- Słucham ?

Ye:- Nie byłaś niewidzialna wiesz ? Odpuść sobie go.  Nie masz szans u takiego faceta. - ciężko było mi się nie zaśmiać. Mimo wszystko poczułam dumę że nasze czułości ją zabolały. Tak jestem okropna.

- Aha...

Ye:- Rozmawiałyśmy po każdym koncercie Crowstormu. Jesteśmy dobrymi znajomymi.. pewnie niedługo będzie to coś więcej. - odrzuciła włosy z ramienia kładąc dłoń na biodrze.

- Aż tak dobrze go znasz ?

Ye:- Wiem o nim wszystko. Ty pewnie tylko to ile ma pieprzyków na tyłku.

- Zaskoczę cię Jeleń. Nie ma żadnego...

Ye:- Jestem Yellen !

- I nigdy też mi o tobie nie wspominał. Dziwne skoro jesteście "dobrymi znajomymi" a Kastiel, prędzej kogoś zabije niż się zaprzyjaźni. Gdybyś go naprawdę znała, wiedziałabyś że nie jest zbyt towarzyski.

Ye:- A ty niby skąd go znasz ?

- Poznaliśmy się w liceum. I tak dla jasności nie tylko się "pieprzymy".  

Ye:- On nie ma dziewczyny.

Al:- Ma, od 5 lat się spotykają. - uśmiechnęłam się  słysząc znajomy głos przyjaciela. Jednak nie spodziewałam się że będzie miał towarzystwo. Mężczyzna ubrany w czarną ćwiekowaną kurtkę, szedł zaraz obok niego.

Av:- Luna, ty nie masz co robić tylko wchodzić w durne dyskusje z podróbką Zenday ? - opieprzył mnie.

- Cześć chłopaki. Po humorkach zgaduję że noc była udana ?

Al:- Jak najbardziej - wyszczerzył się pokazując swoje bielutkie zęby.

Ye:- Ej ja nie skończyłam !  - złapałam mnie za ramie i szarpnęłam agresywnie.  Alvin złapał ciemnowłosa za nadgarstek odsuwając ją ode mnie.

Av:- Trzymaj się od niej z daleka. Bo w przeciwnym razie, inaczej będziemy gadać. - warknął ostrzegawczo. Widziałam strach w oczach dziewczyny. Odwróciła się szybko, odchodząc z swoim koleżankami w stronę wydziału sztuki.

- Dziękuję Alvin, ale agresja była zbędna.

Av:- To ty tak uważasz. Przecież nie wyrzucą mnie z uczelni, na którą nie uczęszczam.

- Dasz wiarę że prowadziłem Mustanga. - ekscytował się niebieskowłosy.

- Coupé czy kabriolet ?

Av:- Coupé.

- Napęd ?

Av:- Tylni, silnik V8 manual, pojemności 5.0l 400 km.

- Nieźle. Musimy kiedyś się pościągać. 

Av:- Czy przypadkiem, nie mówiłaś ostatnio że się nie ścigasz ? Rudzielec się na ciebie wkurzy.

- Obiecałam Kastielowi że nie będę brać udziału w ulicznych wyścigach o pieniądze. O przyjacielskich starciach nie było mowy. Wybacz Alvin ale mam zajęcia za 3 minuty.

Al:- No nie, aż tak późno.

Av:- Jesteśmy w kontakcie. - Punk położył dłoń na szyi Alexego żegnając go agresywnym pocałunkiem. Widok tego był nawet ekscytujący. Dalej mam podejrzenia co do Alvina ale kiedy widzę szczęście Alexego, nie mogę powstrzymać się od uśmiechu.

- Tss, może pójdziecie do łazienek, albo przynajmniej samochodu ?

Av:- Może późnij. Pa

Al:- On jest taki gorący - niebieskowłosy przygryzł wargę wzdychając. Pewnie nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Późnij się poekscytujesz, jesteśmy spóźnieni, ruchy - złapałam chłopaka za dłoń biegnąc w stronę budynku. Wydział socjologii i prawa znajduje się w jednym budynku więc często się widzimy. Pożegnał mnie przed drzwiami sali. Niestety większość miejsc była już zajęta, po cichu znalazłam sobie miejsce wyciągając z torby tablet i podręcznik. Robiłam notatki co jakiś czas spoglądając na biżuterię od Kastiela.
Czas szybko minął a po zajęciach złapała mnie Priya.

Pr:- Znów przychodzisz spóźniona.

- Ciebie też cudownie widzieć. Jak miałam się nie spóźnić jak od rana wszyscy mnie zatrzymują. Najpierw Kassi, później jakaś wariatka, Alvin i Alexy.

Pr:- Wariatka ? Kto to Alvin ?

- Chłopak Alexego.

Pr:- Ah tak. Widziałam zdjęcia, ale nie wiedziałam jak się nazywa. Ma szczęście, przystojny jest. A co z tą wariatką.

- Jakaś fanka Kastiela, się do mnie przyczepiła. Pierdoliła jakieś farmazony bo widziała nas razem przy bramie.

Pr:- Słyszałam plotki że wokalista Crowstorm, całował się z jakąś studentką przed bramą Anteros. Więc to jednak prawda. - przyjacielsko szturchał mnie w ramie z miną która wyrażała "opowiedz mi więcej".

- Czyli już się rozeszło. Świetnie.

Pr:- A czego oczekiwałaś, całując się w publicznym miejscu z najbardziej rozpoznawanym facetem w mieście !

- Nie chce się afiszować ani być obsceniczna ale chce pocałować chłopaka nie chowając się po kątach ! Szczególnie że przez weekend mam celibat.

Pr:- Nimfomanka. Ale nie dziwię się.

- Spadaj. Zaklepałam, polizałam jest mój !

Pr:- Przegrałam z tobą lata temu. Jak możesz być dalej zazdrosna. Ale to mogłoby być ekscytujące, nie uważasz. Pomyśl o tej adrenalinie,  tajemnicy, uważaniem na każdym kroku.

- To masz temat na swoje nowe opowiadanie. - poklepałam przyjaciółkę po ramieniu. - Przerabialiśmy to, na początku jest ekscytująco, ale w każdej innej sekundzie musisz uważać, żeby nie zrobić niewłaściwego gestu. Bo lądujesz na mediach społecznościowych z masą durnych hasztagów i komentarzy.

Pr:- Jesteście najpopularniejszą parą w mieście, czego się spodziewasz. - westchnęłam przeciągliwie, nie ukrywając tego że Priya mnie już męczy.

- Czy możemy zmienić temat ?

Pr:- Aha. Rozalia i Alex czekają na nas w stołówce. Chodź.

- Nie jem lunchu tak wcześnie.

Pr:- Tym razem zjesz z nami. No chodź ! - brązowowłosa pociągnęła mnie za rękę w stronę stołówki. Niekoniecznie byłam głodna. Niespełna trzy godziny temu jadłam śniadanie dlatego tylko kupiłam sobie batonika w automacie. Dosiadłyśmy się do stolika przyjaciół. Alex nie odrywał wzroku od telefonu. Był tak zaślepiony że za każdym razem kiedy nabijał na widelec sałatkę, wszystko mu z niego spadało.

- Co mu ? - Zapytałam białowłosą wcześnie całując ją w policzek na przywitanie.

Roz:- Nie wiem ale świata po za telefonem nie widzi.

- Alexy ty znów piszesz z Alvinem - zaśmiałam się, chłopak w stanie zauroczenia jest cholernie rozkoszny.

Roz:- Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak bezgranicznie zakochał. Ej ! Odklej się od tego telefonu. - Rozalia próbowała zabrać mu komórkę, jednak niebieskowłosy zrobił unik.

Al:- Odczep się. 

- Daj mu spokój, tak jak mówiłaś bezgranicznie się zakochał. Za jakiś czas mu przejdzie. Albo kiedy Alvin go rzuci. - wyszeptałam sarkastycznie uśmiechając się podle.

Al:- Hej. Słyszałem !  Wy dwie zawsze byłyście w stałym związku i zawsze byłem o was zazdrosny. Ja też tak chce, wiec dajcie mi spokój ! - wrzasnął podnosząc się z krzesła. Alexy zabrał swój plecak i pospiesznie wyszedł z stołówki. Roza próbowała go nawet zatrzymać ale był głuchy na jej wrzaski. Od początku bałam się że Alvin źle wpłynie na niebieskowłosego, albo że po prostu się nim zabawi i zostawi. Ale to już trochę trwa i widać że Alexy, strasznie się przywiązał. Na pewno byłabym spokojniejsza znając perspektywę drugiego chłopaka.

Pr:- Oho... wkurzył się. Chyba pierwszy raz z życiu go takiego widzę.

Roz:- Ale. Myśmy nic nie zrobiły. Od kiedy on się tak zachowuje.

Nat:- Kto jak się zachowuje ?

- Nataniel ?

Pri:- Cześć dilerze - dziewczyna zmierzyła blondyna wymagającym wzrokiem ten jednak odpowiedział jej szerokim uśmiechem, co jeszcze bardziej zdenerwowało hinduskę.

Nat:- I tak wiem że za mną tęskniłaś. - wyszeptał uwodzicielskim głosem zakładając Priyi kosmyk włosów za ucho.

Roz:- Czy on ją podrywa czy po prostu się drażni ?

- Sama się zastanawiam. - Priya położyła dłoń na twarzy Nataniela i odsunęła go od siebie blondyn poklepał ją po głowie i zajął miejsce naprzeciw mnie gdzie wcześniej siedział Alex.

Nat:- Ładna błyskotka. Czubek się postarał.

- Dziękuję. Skąd wiesz że to od niego ?

Nat:- A od kogo ?  I pół uczelni widziało was przed wejściem. Aż nie dobrze mi było od tego widoku. Jesteś prześliczna Lu. Ale masz fatalny gust do facetów.

- Naprawdę ? A już planowałam zostawić tego "czubka" i wpaść ci w ramiona. - zakpiłam a blondyn tylko wzruszył ramionami.

Roz:- To są prawdziwe diamenty. - Rozalia wzięła moją dłoń w swoją oglądając bransoletek. -Nie wiedziałam że ten rebeliant, zna się na biżuterii.

- Kilka dni temu poszedł z Lysandrem do jubilera. Chyba po prostu chciał zrobić mi prezent. Nigdy nie zgadzałam się, żeby Kas cokolwiek mi kupował. Pragnę jego, a nie konto bankowe gwiazdy rocka. Kiedy kupił apartament żebyśmy w końcu mieli coś swojego... - wcześnie po prostu wynajmowaliśmy dom za których płacił mój ojciec - ...chciałam tylko żebyśmy dzielili się kosztami. Nie chce żeby pomyślał że jestem z nim tylko dla pieniędzy czy głupiej sławy.

Roz:- Kastiel ma swoje.... uszczypliwości. Ale nigdy by nie powiedział że lecisz na pieniądze. 

Pri:- Szybciej już na jego ciało adonisa.

Roz:- Fakt.

Nat:- Fuj

Roz:- A sława ?  To ty zachęciłaś go do tego konkursu muzycznego w którym wygrali. Jeździłaś wieczorami po barach i załatwiałaś im koncerty.  Przecież ty zawsze go wspierałaś i chciałaś jego szczęścia.

Nat:- Ma racje. Kolejny powód że ten żałosny dupek na ciebie nie zasługuje. 

- Pamiętasz kiedy w liceum ukradłam ci twój pierwszy pocałunek ? - wypaliłam. Cała trójka wpatrywała się we mnie. - Gdybyś wtedy był taki wygadany i powiedział co do mnie czujesz może dziś bylibyśmy razem.  Kastielowi nie zabrakło odwagi żeby powiedzieć że się we mnie zakochał. Który z was dwóch jest bardziej żałosny ?

Nat:- Musisz mnie dobijać ?  

- Najwyraźniej muszę. - zabrałam torbę zirytowana wstając od stolika. Kiedy wyszłam na dziedziniec zobaczyłam niebieską czuprynę. Chłopka siedział na ławce z głową pochyloną w dół. Usiadłam na wolnej połowie. - Przepraszam że powiedziałam że Alvin z tobą zerwie. To było głupie, wiem jak bardzo ci na nim zależy. Nie powinna byłam...

Al:- Nie przejmuj się. Wiem że po prostu się martwisz. Jesteś trochę jak starsza siostra, która wiecznie mnie sprawdza.

- Jesteś z czerwca, ja z października ty jesteś starszy. Ale tak wiem o co chodzi. A ten humor to skąd ?

Al:- Alvin odwołał nasz wieczór. 

- Wiesz. Mój facet wyjechał do Grecji....

Al:- Co ?!  

- Mają koncert. Więc skoro oboje siedzimy sami w piątkowy wieczór. Może umówisz się na randkę ze mną Netflixem i winem ? 

Al:- O której mam się zameldować ?
      
       

~☆~ Wieczorem ~☆~

 
Było już po 20:00  więc Alexy powinien niedługo przyjąć.  Postawiłam na stoliku wielką miskę z popcornem ciastka i rollsy pizzowe które były jeszcze gorące. Zmieniłem też pościel w sypialni bo pewnie będziemy spać w jednym łóżku.
Kiedy Demon podniósł się z legowiska i zaczął szczekać przy drzwiach poszłam je otworzyć. Trafiłam na moment w którym niebieskowłosy podniósł rękę by zapukać.

- Co tak długo ?

Al:- Twojego wina nie było w żadnym sklepie. - podniósł wysoko papierową torbę w której obijały się butelki, jednocześnie poprawiając sobie torbę na ramieniu,  zabrałam od niego zakupy kiedy to bawił się z psem. - Uwielbiam wasze mieszkanie ! - wrzasnął rzucając się na skórzaną sofe. - Ten luksus jest obłędny.

- Wciąż nie rozumiem dlaczego mieszkasz w akademiku skoro mogłeś siedzieć u rodziców we własnym pokoju.

Al:- Wychowywaliśmy się z Arminem razem. Bez niego ten dom był strasznie pusty. Zmiana otoczenia dobrze mi zrobiła. A moj współlokator nie jest taki zły.

- Czy Armin nie kontaktował się z tobą ostatnio ? - trochę już stęskniłam się za geekem. Odkąd po liceum wyjechał do Liverpoolu, kontakt praktycznie się urwał.

Al:- Nie. Rzadko dzwoni.

- Jeśli będzie w mieście daj mi znać. Chętnie się z nim spotkam. - podałam przyjacielowi lampkę z winem.

Al:- Co oglądamy ?  - pytał przeglądając zakładki Netflixsa.

- Co chcesz

Al:- Heartstopper, od dłuższego czasu chciałem obejrzeć ten serial. - kiwnęłam głową i położyłam koc na kolana. Alex włączył serial ale ledwo zaczęliśmy oglądając a zadzwonił mój telefon. Oczywiście w najmniej odpowiednim momencie. - To Kastiel ?

- Tak. Spławię go.

Al:- No co ty ! Odbierz. - niebieskowłosy wyrwał mi telefon z ręki odbierając połączenie. Niekoniecznie miałam ochotę go powstrzymywać.

   
Kas:- Cześć kochanie

Al:- Cześć Kassi ♡!

Kas:- Alexy !?  Co ty... ? Gdzie Luna ?

Al:- Siedzi obok - skierował kamerkę na mnie. Pomachałam mojemu rockboyowi napychając usta popcornem.

Kas:- Wiedziałem że mnie zdradzasz kiedy jestem w trasie, ale że z Alexym.

- Najmniej ryzykowna opcja, tylko jego byś nie podejrzewał. - Alexy zaczął się śmiać. A Kas zaraz po nim.

Kas:- Coś w tym jest.

- Więc jesteś już w hotelu ? Jak lot ?

Kas:- Dało się przeżyć. I mamy Open Bar więc idziemy się napić.  Chciałem tylko sprawdzić co u ciebie.

- Czyli ci z "January" też tam będą ?

Kas:- Taa. Przecież to głównie ich koncert. My jesteśmy zespołem gościnnym.

- Ok. Nie będę cię zatrzymać. Tylko nie upijaj się za bardzo

Kas:- Wiesz że mam mocną głowę.

- Tylko nie płacz późnij że masz kaca. Pa rockmenie.  - Rozłączyłam się znów napychając usta popcornem

Al:- Dlaczego nie pojechałaś z nim ? Weekend w Grecji w luksusowym hotelu i całodobowym barem. Żyć nie umierać.

- Głównie dlatego że dziś były zajęcia, chciałam się też pouczyć przez weekend i popracować nad magisterką. A on pojechał tam do pracy nie na.....- przerwał mi dźwięk dzwonka do drzwi. - Kogo niesie tak późno. - Wstałam z kanapy, otwierając drzwi. W progu stała młoda kobieta z walizka w ręku.

- Dobry wieczór. - była zaskoczona moim widokiem, bardziej niż ja jej - Cóż,.. zastałam może.. Kastiela Veilmont'a ?

- Słucham ??

Al:- Ej Lulu, co ty tam tak długo robisz - Alexy podszedł do mnie i stanął blisko opierając brodę o moje ramię.

- Ehh, przepraszam.. mój informator się pomylił, to pewnie zbieżność nazwisk. Przepraszam jeszcze raz. - zabrała swoją walizkę odchodząc w pośpiechu.

- Zbieżność nazwisk ?  - moje oszołomienie nie minęło.

Al:- Na drzwiach masz tabliczkę "Veilmont" I w ogóle kto to był ?  Nie przedstawiała się ?

- No właśnie nie.

Al:- Ktokolwiek to był, nie zastała go. Możemy wrócić do wina i serialu. - zaśmiałam się cicho z subtelnej aluzji Alxego. Mimo wszystko dalej czułam się zaniepokojona. Czego ta kobieta mogła chcieć od mojego Kastiela.

  
~☆Tymczasem u Kastiela ?☆~
    
   

Westchnąłem cicho widząc zakończenie połączenie. Tak bym chciał, mieć cię tutaj dziewczynko. Przejść się po plaży, ponabijać z miejscowych, zjeść coś czego nawet nazwy nie potrafimy wymówić.

Za:- I co ? Upewniłeś się że żyje ? - Przyjaciel przerwał mój wewnętrzny monolog.

- Nikt cię nie uczył pukać ?

Za:- Mam to po tobie. - podszedł do mnie na balkon z którego obserwowałem okolice. Mieliśmy widok na morze i pół miasta. Było tu też o wiele cieplej.

- A gdybym był goły ?

Za:- To bym cię wyruchał.

- Co za propozycja. Tylko jest z tobą taki problem Zack że masz kutasa wiec nie jestem zainteresowany. - zakpiłem

Za:- Jak wolisz.. Lea nigdy nie narzeka.

- Skończyłeś pierdolić ?

Za:- Tak. A teraz chodź Kureto, Lea i Gabin
czekają na nas w barze na piętrze.

Zeszliśmy na piętro gdzie miało miejsce spotkanie. Chodź to my byliśmy zespołem gościnnym który miał zagrać i rozgrzać publikę przed "January" wiedziałem że tak naprawdę to jesteśmy tu ze względu na Show-biznes. Mimo wszystko cieszyłem się że zagram na tej samej scenie co oni.  Głównie dlatego że lubiłem ich muzykę i brzmienie.
Spojrzałam na mężczyzny w loży, Loyd robił za gitarzystę, Bastian przy perkusji i czasem robił za wokal, Lukas był od wokalu. Obok na fotelu siedział ich menadżer Carlos Valdes z którym gadał Kureto.

- Oby to nie przemieniło się to w jakiś bankiet - mruknąłem sięgając po drinka z lady baru. Chłodno-cierpka bursztynowa ciecz przelała mi się przez gardło rozgrzewając ciało.

Za:- Nie narzekaj.

CV:- Kastiel, Zack jednak postanowiliście się pojawić.

Za:- Panie Valdes chciałem podziękować za zaproszenie... - słysząc jak Zack rzuca wazeliną wyłączyłem się oglądając chujowy wystrój pomieszczenia.
Nie mniej chujowy był zielono-biały garnitur menadżera. Mam nadzieję że przynajmniej był drogi, bo coś musi usprawiedliwiać to bezguście.

CV:- ....iel, Kastiel

- Tak ? - tak się zamyśliłem że nawet nie zauważyłam że coś do mnie gada. Dobra Kas teraz musisz być poważny bo znów wyjdziesz na skurwysyna.

CV:- Pytałem czy twoja dama przyjechała z tobą.

- Nie Lu jest... skąd znasz moją dziewczynę.

CV:- Poznaliśmy się na waszej imprezie promocyjnej. Nie wspominała że ten wasz występ to jej pomysł. - Ha, nieźle dziewczynko. Chodź jestem rozczarowany mogłaś powiedzieć.

- Tak wspominała. Przykro mi, ale mojej kobiety tu dziś ze mną nie.... - po plecach przeszedł mi zimny dreszcz, gwałtownie odwróciłem się za siebie.

CV:- Szkoda. Lecz muszę przyznać że masz wyjątkową partnerkę.

- Wiem o tym.  - mężczyzna odszedł w stronę baru. A ja miałem nieprzemijające wrażenie że właśnie stało się coś złego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro