Rozdział 7 Klub
Gdy wróciłam do domu od razu poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel z pianą. Moje myśli kręciły się tylko wokół zaproszenia rudego. Zawsze to Lysandra ciągał do takich miejsce, a teraz mnie. I jeszcze to zaproszenie niby na randkę. Randkę... pff dobre sobie.
Złapałam za ręcznik i owinęłam się nim wokoło piersi. Rozpuściłam włosy wcześniej związane w kok i pozbyłam się makijażu który po przez ciepłą wodę kompletnie się rozmazał.
Kas zapowiedział że przyjdzie po mnie o 8⁰⁰ wiec mam jeszcze sporo czasu.
Ubrana w miarę luźne ciuchy zeszłam do kuchni. Lodówka nie miała za wiele do ofiarowania, dawno nie robiłam zakupów. Szybko zrobiłam sobie omlet i sałatkę które później równie szybko zjadłam odrabiając przy okazji prace domową, następnie godziny spędziłam wgapiona w telefon. I zanim zdążyłam zauważyć zegarek wskazywał 20³⁶.
Co znaczyło że jestem spóźniona, ale on też się spóźnia. Chociaż to dobrze, mam czas by się ubrać i nie słychać przy tym jego uwag. Długo wybierałam ubrania; dwie największe sprzeczność w życiu kobiety ? Nie mam się w co ubrać i ciuchy nie mieszczą mi się w szafie. Ale w końcu zdecydowałam się na czarną koszule która przez sznurki na dekolcie mogła go bardziej odsłonić, krótkie czerwono-czarne szorty z ćwiekami oraz lity i oczywiście ramoneske żeby pasować do Kastiela.
Siedziałam przed toaletką i kończyłam się malować gdy do pokoju wbił Kastiel. Spojrzałam na jego odbicie w lustrze jednocześnie nakładając szminkę na usta. On na swoich miał ten dziki podstępny uśmieszek.
Kas:- Cześć dziewczynko. - przywitał się opierając o ścianę plecami.
- Puka się, wiesz ?
Kas:- Zacznę pukać kiedy ty zaczniesz zamykać drzwi. Tylko się prosisz o psychola który cię zgwałci.
- Teraz mnie pouczasz czy po prostu chcesz być zabawny.
Kas:- Nie kpie sobie Luna. Mieszkasz sama i nie chciałbym żeby coś ci się stało.
- Skoro tak się martwisz to może się wprowadź ? - rzuciłam ironicznie.
Kas:- Chętnie. Ale wiesz że masz tylko jedno łóżko. - Kastiel złapał mnie za ramie i pociągnął na łóżko. Opadłam na materac a on na mnie. Położył dłonie po bokach mojej głowy i nachylił się szepcząc mi prosto w ucho. - Nie powiem seksownie ci w tym, ale chciałbym zobaczyć cię bez tych zbędnych ubrań.
- Sam kazałeś mi się tak ubrać. A o tym nawet nie myśl. Masz swoje dziewczynki do towarzystwa.
Kas:- Ty jesteś moją dziewczynką do towarzystwa. Inne mnie nie obchodzą.
- To dlaczego to robisz ?
Kas:- Bo ja wiem. Z nudów ?
- Wybacz ale nie będę twoją zabaweczką na nudę. Po za tym to obrzydliwe.
Kas:- Mówiłaś że ci to nie przeszkadza.
- Bo nie przeszkadza, dopóki nie wrzucasz mnie do tego samego worka.
Kas:- A jak przestanę ? Mam u ciebie szansę na coś więcej ?
- Szanse zawsze jakieś tam są.
Kas:- Co ?! Serio ?!
- Ja też nie jestem świętą dziewicą. Ale sypianie z nie wiadomo kim... zresztą nieważne. - zasłoniłam oczy dłonią. Głowa mnie boli i.... co jest ?! Miękki dotyk który poczułam na ustach zaskoczył mnie i pogłębił się. Dlaczego zawsze musi taki być. Odwróciłam głowę unikając kolejnych gestów.
Kas:- Co jest ?
- Spóźnimy się na imprezę.
Kas:- Już się ze mną całowałaś. Myślałem że ci się podobało.
- Nie o to chodzi. - pogłaskałam delikatnie jego policzek - ale chodźmy już. Chce skorzystać z zaproszenia na dobrą imprezę. Po za tym nieźle wyglądasz. - Miał na sobie szarą koszulkę , choker i czarne jeansy z łańcuchem. O skórzanej kurtce chyba nie muszę wspominać. Włosy związał luźno w kucyk przez co mogłam zobaczyć że ma już lekkie odrosty.
Kas:- Nieźle. No weź, się wysil, stać cię na więcej.
- Wyglądasz nieziemsko i dość pociągająco, mój ulubiony Bad Boyu. - Złapałam go za choker na szyi, jego twarz znalazła się kilka milimetrów od mojej.
Kas:- Widzisz, wiedziałem ze możesz. - Zbliżył się do pocałunku na co zachichotałam, kładąc dłoń na jego ustach.
- Kiedy ty się wreszcie nauczysz że nie jestem jak te laski które lecą na twoje piękne oczka i uroczy uśmiech. - No dobra, kłamałam, jego oczka i uśmiech też mnie rozbraja. Ale on nir musi tego wiedzieć. - A teraz daj mi chwilę, muszę skoczyć jeszcze do łazienki.
Kas:- Czekam na dole.
Zabrałam torebkę w której były pieniądze, telefon oraz dokumenty. I zeszłam na dół, Kastiel opierał się o ścianę wgapiony w telefon. Zapatrzona na niego potknęłam się na jednym z schodków, byłam gotowa na upadek kiedy...
Kas:- Mam cię... - ... wylądowałam w jego ramionach. Sama nie wiem czy to szczęście czy pech. Kas uśmiechnął się do mnie pokazując szereg białych zębów.
- I z czego się cieszysz ? - Zapytałam szeptem odwracając czerwoną twarz.
Kas:- Z niczego... niezdaro.
- Oj dobra dobra, chodźmy już lepiej. - Zamknęłam drzwi a klucze schowałam do torebki. Usiadłam na miejscu pasażera a on sam zajął miejsce kierowcy. Jechaliśmy w spokoju, dopóki Kastiel nie położył dłoni na moim udzie. - Nie pozwalasz sobie ? - Zapytałam podając się jego dotykowi, ten tylko uśmiechnął się i zaczął przesuwać dłoń między pachwiną a kolanem. Wysiadając z samochodu zobaczyłam oświetlony ledami budynek. Kastiel podszedł do mnie i objął mnie ramieniem prowadząc do środka. Jeden z ochroniarz kazał nam pokazać dowód co zrobiliśmy. Kiedy sięgałam do torebki po pieniądze żeby zapłacić za wejście..
Kas:- Za nas oboje. - Otworzyli nam masywne drzwi i weszliśmy do małego przedsionka kilka kroków dalej i byliśmy w obszernej sali. W jej głębi widać było tańczące postacie. Wszędzie byłoby ciemno gdyby nie światła reflektorów.
Kas:- Chodź - zaprowadził mnie za tłumem ludzi w miejsce z stolikami i fotelami. Usiedliśmy obok siebie a on objął mnie, głaszcząc palcami moje ramię.
- Mogłam za siebie zapłacić, wiesz ?
Kas:- Chciałem być gentlemanem. W końcu to ja cię zaprosiłem.
- Haha.. ok panie gentlemanie. Czego się pan napije. Ja stawiam.
Kas:- Zacznę od piwa. Moja lade.
Wstałam i poszłam do baru nie miałam pojęcia jakie Kastiel lubi piwo wiec wzięłam mu Desperadosa a dla siebie Redss'a malinowego. Wracając do stolika zauważyłam jak Kas gada z... Priyą i Viktorem ? Siedzieli naprzeciwko niego.
- Hej - Przywitałam się z przyjaciółmi, i podałam Kastielowi butelkę piwa.
Pri:- Chyba nie tylko my mieliśmy pomysł żeby wybrać się dziś do klubu.
Vik:- Ale że ty zgodziłaś się przyjść z tym kretynem.
Kas:- Powiem ci więcej, sama mnie zaprosiła.
- Chciałeś iść na randkę, zaproponowałam to jako alternatywę. Po za tym sam mówiłeś żeby iść do klubu.
Vik:- Za to my idziemy do baru, piwo się skończyło. Bądźcie grzeczni i nie zróbcie nic głupiego kiedy nas nie będzie... Aaaaaght ! - Priya uderzyła Viktora w ramie - za co to niby było ?!
Pri:- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny. - Viktor chyba obrażony poszedł w stronę baru, Priya przewróciła oczami i poszła za nim. - Myślisz że są razem ? - Zwróciłam się do czerwonowłosego.
Kas:- A kto ich tam wie.
Wzięłam łyk piwa. Potem kolejny i następne aż została tylko butelka. Kastiel był zapatrzony w ekran swojego telefonu, rzadko coś mówił, niepostrzeżenie wzięłam jego piwo i zaczęłam pić, było dość mocne. - Co ty tak ciągle w tym telefonie.
Kas:- Matka co rusz wysyła mi sms-y. Popierdoliło ją. Zachowuje się jakbym miał 10 lat.
- Pokaż to.
Kas:- Nie to żałosne.
- Nie pierdol. - zabrałam mu telefon czytającwiadomości. - "Synku o której będziesz ? Nie upij się, bez alkoholu też możesz się bawić. Pamiętaj że prowadzisz samochód. Może byś odpisał, martwię się. I nie rób nic głupiego. Pamiętaj żeby używać prezerwatywy..." ? Nie chce tego dalej czytać. Ale martwi się, jak to matka.
Kas:- Taa... powiedzmy. Dalej jest tylko gorzej. A ja nie jestem już dzieckiem - Zabrał mi piwo i wypił zawartość butelki. - To było moje.
- I co z tego. Hej, a wiesz co ? A wiesz co ? A wiesz co.. - zatkał mi usta dłonią.
Kas:- Nie.
- Piliśmy z jednej butelki. Znaczy ja piłam po tobie.
Kas:- Gratuluje dedukcji ?!
- To nie był przypadkiem pośredni pocałunek.
Kas:- Pff, mogłem ci pokazać co to nie jest pośredni pocałunek. Ale nie chciałaś.
- Pokaż - Złapał mnie za podbródek i nachylił się. Przybliżyłam się czekając aż mnie pocałuje.
Kas:- Jesteś pijana ? Wypiłaś dwa słabe piwa. - Uśmiechnął się na swój uroczy arogancki sposób.
- Więc korzystaj zamiast zgrywać przyzwoitkę. - Uśmiechnął się uroczo, delikatnie całując mnie w usta. To normalne że czuje landrynki. Otworzyłam usta a on przygryzał mi dolną wargę.
Vik:- Chyba przeszkadzamy... - Odstąpiliśmy od siebie słysząc znajomy głos.
Kas:- Jak na to wpadłeś ? - Powiedział zirytowany.
Pri:- Zamówiłam ci Mohito.
- Dziękuję nie musiałaś.
Kas:- A dla mnie.
Pri:- Dla ciebie też.
Kas:- Drink dla bab, jak nisko upadłem.
Wszyscy dobrze się bawili piliśmy drinki, rozmawialiśmy, żartowaliśmy i śmialiśmy się. Po dłuższej chwili nasze rozmowy przeszły na związki. Oczywiście pan muchomor miał najwięcej do powiedzenia, wymieniając 2/3 dziewczyn z miasta. Zaliczył nawet mężatkę z czego był chyba niewątpliwe dumny. Za to mnie i Priye wzięło lekkie obrzydzenie połączone ze zdziwieniem.
Vik:- A ty Luna.
- Ja ? - to ostatni temat na który chce się jakkolwiek wypowiadać.
Pri:- Tak ty. Jaki był twój pierwszy chłopak ? To pewnie był jakiś przystojny Włoch cooo ? - Nie chciałam się wdawać w jakieś dyskusje na temat moich niedoszłych i nie udanych, jednorazowych flirtów.
5 lat temu....
Rin:- Andiamo di sopra
(Chodźmy na górę)
- Va bene
(W porządku)
Rin:- Ti voglio, molto.
(Pragnę cię, bardzo)
- Lo amo, ti amo......
(Ja kocham, kocham cię.......
Teraźniejszość
- Wiesz Priyo ja nigdy nie miałam chłopaka. To bardziej przelotne historie. Zwykły flirt, bez rozwinięcia.- Odpowiedziałam pół prawdą. - Nigdy nie chciałam o nich pamiętać, nie miały dla mnie znaczenia. Nie było w nich nawet grama uczuć.
Vik:- Czekaj dlaczego Włoch ?
Pri:- Luna jest Włoszką.
- W połowie, mama była Angielką. Urodziłam się i wychowałam w Włoszech ale nauczyła mnie mówić po Angielsku.
Vik:- To nie było ciężko ci się przestawić na Angielski po przyjeździe.
- To była masakra. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Vik:- Co ?
- Strasznie myliły mi się słowa a innych nawet nie znałam znaczenia. Dopiero Rozalia i Lysander pomogli mi opanować język.
Kas:- Ej a ja !
- Ty nauczyłeś mnie przeklinać.
Kas:- Ta i czasami tego żałuję. - Kastiel objął mnie czule gładząc delikatnie moje ramie. Położyć głowę na jego ramieniu czując że jest jakaś ciężka.
Pri:- Chodźmy potańczyć. - Priya złapała Viktoria za rękę i razem szli już na parkiet.
Kas:- Chodź, nie bądźmy gorsi. - poprowadził mnie za rękę w tłum tańczących. Położyłam mu dłoń, z tyłu na łopatce. Przylegając ciałem do jego twardego torsu. Tańczyliśmy w rytm muzyki nie spuszczając z siebie wzroku. Co jak co, ale Kastiel świetnie tańczy. Trzeba mu to oddać. Jego dłoń pewnie przesuwała się po moim pośladku. Nie powstrzymywałam go. I raczej nie była to wina alkoholu tylko moich chęci. Przyciągnął mnie bliżej chwytając jedną ręką za mój kark. Objełam go ramieniem wokół szyji a drugą dłoń wplątałam mu w włosy. Kas otarł się nosem o mój. Na co moje policzki przeszedł dreszcz. Uśmiechnął się w szczególny dla siebie sposób. Ucinając kontakt wzrokowy. Odwróciłam się tyłem do niego i specjalnie, otarłam się tyłkiem, o jego udo.
Kas:- Igrasz z ogniem dziewczynko. - Kastiel przyciągnął mnie za biodra do swoich. Objął mnie wkładają rękę pod moją koszule i gładził mnie po brzuch, to było bardzo przyjemne. Przy tańcu moje pośladki dotykały jego krocza. - Wystarczy, jeszcze jeden twój ruch i będę miał problem. - Szarpnięciem odwrócił mnie ku sobię.
- Nawet tańcząc nie możesz się opanować Veilmont.
Kas:- Nie kiedy widzę twój świetny tyłek.
- Hy. Jak chcesz możemy usiąść. - Zapytałam a on przeczaco kiwnął głową.
Kas:- Nie. Chce cię pocałować. - złapał dłonią mój policzek i żarliwie wpił się w moje usta. Tym razem nie powstrzymałam go. Oddałam pocałunek z pasją. Szarooki przejachał jezykim po mojej wardzę a ja od razu je rozchyliłam. Muskając koniuszkiem języka jego jezyk. Walczyliśmy nad dominacją pocałunku. Ale robił to tak wprawnie że musiałam ustąpić. Kiedy odsunęłam się z przyspieszonym oddechem, on wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i czuło zaczął ją całować.
Podobało mi się to, bardziej niż powinno. Luna, opanuj się, to twój przyjaciel. Przyjaciel z którym mam ochotę się położyć na łóżko i całować di brzasku.
Kas:- Luna - Przerwał by wypowiedzieć moje imię po czym złączył nasze usta. Przestałam się powstrzymać. Zarzuciłam mu nogę na biodro i objęłam szyje. Namiętnie oddając kolejne pocałunki. Poczułam jak kładzie mi dłoń pod kolanem i ścisk jego palców na nim. Całowaliśmy się długo i namiętnie, albo jestem pijana albo jego obecność zaczyna mnie... podniecać.
- Muszę się napić
Kas:- Pij pij. Będziesz łatwiejsza
- Głupek. - poszliśmy do baru. Kas zapłacił za mojego drinka, sobie wziął piwo. Siadając na kanapkę w spokojniejszej część klubu. Gdzie nie było aż tak słychać muzyki. Zaczęliśmy rozmawiać. Dogryzaliśmy sobię i śmialiśmy się. Czasem wymieniając krótkie pocałunki. Po trzech drinkach, zaczynałam być już trochę zmeczona.
Kas:- Chcesz wracać ?
- Nie. Jest okej.
Kas:- Jeszcze pół godziny i zaśniesz mi na ramieniu.
- To może jednak już wracajmy. Jeśli chcesz możesz u mnie nocować. Ale bez głupich pomysłów. - Zasugerowałam chociaż niech nie liczy na coś więcej. Kas uśmiechnął się szatańsko przygryzając wargę.
Kas:- Czemu nie.
Ciąg dalszy nastąpi.
Pamiętaj o ⭐która motywuje
I komentarzu 💭 co opinie pokazuję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro