Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 Klub

Gdy wróciłam do domu od razu poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel z pianą. Moje myśli kręciły się tylko wokół zaproszenia rudego.  Zawsze to Lysandra ciągał do takich miejsce, a teraz mnie. I jeszcze to zaproszenie niby na randkę. Randkę... pff dobre sobie.
Złapałam za ręcznik i owinęłam się nim wokoło piersi. Rozpuściłam włosy wcześniej związane w kok i pozbyłam się makijażu który po przez ciepłą wodę kompletnie się rozmazał.
Kas zapowiedział że przyjdzie po mnie o 8⁰⁰ wiec mam jeszcze sporo czasu.

Ubrana w miarę luźne ciuchy zeszłam do kuchni. Lodówka nie miała za wiele do ofiarowania, dawno nie robiłam zakupów. Szybko zrobiłam sobie omlet i sałatkę które później równie szybko zjadłam odrabiając przy okazji prace domową, następnie godziny spędziłam wgapiona w telefon. I zanim zdążyłam zauważyć zegarek wskazywał 20³⁶.

Co znaczyło że jestem spóźniona, ale on też się spóźnia. Chociaż to dobrze, mam czas by się ubrać i nie słychać przy tym jego uwag. Długo wybierałam ubrania; dwie największe sprzeczność w życiu kobiety ? Nie mam się w co ubrać i ciuchy nie mieszczą mi się w szafie.  Ale w końcu zdecydowałam się na czarną koszule która przez sznurki na dekolcie mogła go bardziej odsłonić, krótkie czerwono-czarne szorty z ćwiekami oraz lity i oczywiście ramoneske żeby pasować do Kastiela.

Siedziałam przed toaletką i kończyłam się malować gdy do pokoju wbił Kastiel. Spojrzałam na jego odbicie w lustrze jednocześnie nakładając szminkę na usta. On na swoich miał ten dziki podstępny uśmieszek.

Kas:- Cześć dziewczynko. - przywitał się opierając o ścianę plecami.

- Puka się, wiesz ?

Kas:- Zacznę pukać kiedy ty zaczniesz zamykać drzwi. Tylko się prosisz o psychola który cię zgwałci.

- Teraz mnie pouczasz czy po prostu chcesz być zabawny.

Kas:- Nie kpie sobie Luna. Mieszkasz sama i nie chciałbym żeby coś ci się stało.

- Skoro tak się martwisz to może się wprowadź ? - rzuciłam ironicznie.

Kas:- Chętnie. Ale wiesz że masz tylko jedno łóżko. - Kastiel złapał mnie za ramie i pociągnął na łóżko. Opadłam na materac a on na mnie. Położył dłonie po bokach mojej głowy i nachylił się szepcząc mi prosto w ucho. - Nie powiem seksownie ci w tym, ale chciałbym zobaczyć cię bez tych zbędnych ubrań.

-  Sam kazałeś mi się tak ubrać. A o tym nawet nie myśl. Masz swoje dziewczynki do towarzystwa.

Kas:- Ty jesteś moją dziewczynką do towarzystwa. Inne mnie nie obchodzą.

- To dlaczego to robisz ?

Kas:- Bo ja wiem. Z nudów ?

- Wybacz ale nie będę twoją zabaweczką na nudę. Po za tym to obrzydliwe.

Kas:- Mówiłaś że ci to nie przeszkadza.

- Bo nie przeszkadza, dopóki nie wrzucasz mnie do tego samego worka.

Kas:- A jak przestanę ? Mam u ciebie szansę na coś więcej ?

- Szanse zawsze jakieś tam są.

Kas:- Co ?! Serio ?!

- Ja też nie jestem świętą dziewicą. Ale sypianie z nie wiadomo kim... zresztą nieważne. - zasłoniłam oczy dłonią. Głowa mnie boli i.... co jest ?!  Miękki dotyk który poczułam na ustach zaskoczył mnie i pogłębił się. Dlaczego zawsze musi taki być. Odwróciłam głowę unikając kolejnych gestów.

Kas:- Co jest ?

- Spóźnimy się na imprezę.

Kas:- Już się ze mną całowałaś. Myślałem że ci się podobało.

-  Nie o to chodzi. - pogłaskałam delikatnie jego policzek - ale chodźmy już. Chce skorzystać z zaproszenia na dobrą imprezę. Po za tym nieźle wyglądasz. - Miał na sobie szarą koszulkę , choker i czarne jeansy z łańcuchem. O skórzanej kurtce chyba nie muszę wspominać. Włosy związał luźno w kucyk przez co mogłam zobaczyć że ma już lekkie odrosty.

Kas:- Nieźle. No weź, się wysil, stać cię na więcej.

- Wyglądasz nieziemsko i dość pociągająco, mój ulubiony Bad Boyu. - Złapałam go za choker na szyi, jego twarz znalazła się kilka milimetrów od mojej.

Kas:- Widzisz, wiedziałem ze możesz. - Zbliżył się do pocałunku na co zachichotałam, kładąc dłoń na jego ustach.

- Kiedy ty się wreszcie nauczysz że nie jestem jak te laski które lecą na twoje piękne oczka i uroczy uśmiech. - No dobra, kłamałam, jego oczka i uśmiech też mnie rozbraja. Ale on nir musi tego wiedzieć. - A teraz daj mi chwilę, muszę skoczyć jeszcze do łazienki.

Kas:- Czekam na dole.

Zabrałam torebkę w której były pieniądze, telefon oraz dokumenty. I zeszłam na dół, Kastiel opierał się o ścianę wgapiony w telefon. Zapatrzona na niego potknęłam się na jednym z schodków, byłam gotowa na upadek kiedy...

Kas:- Mam cię... - ... wylądowałam w jego ramionach. Sama nie wiem czy to szczęście czy pech. Kas uśmiechnął się do mnie pokazując szereg białych zębów.

- I z czego się cieszysz ? - Zapytałam szeptem odwracając czerwoną twarz.

Kas:- Z niczego... niezdaro.

- Oj dobra dobra, chodźmy już lepiej. - Zamknęłam drzwi a klucze schowałam do torebki. Usiadłam na miejscu pasażera a on sam zajął miejsce kierowcy. Jechaliśmy w spokoju, dopóki Kastiel nie położył dłoni na moim udzie. - Nie pozwalasz sobie ? - Zapytałam podając się jego dotykowi, ten tylko uśmiechnął się i zaczął przesuwać dłoń między pachwiną a kolanem. Wysiadając z samochodu zobaczyłam oświetlony ledami budynek. Kastiel podszedł do mnie i objął mnie ramieniem prowadząc do środka. Jeden z ochroniarz kazał nam pokazać dowód co zrobiliśmy. Kiedy sięgałam do torebki po pieniądze żeby zapłacić za wejście..

Kas:- Za nas oboje. - Otworzyli nam masywne drzwi i weszliśmy do małego przedsionka kilka kroków dalej i byliśmy w obszernej sali. W jej głębi widać było tańczące postacie. Wszędzie byłoby ciemno gdyby nie światła reflektorów.

Kas:- Chodź - zaprowadził mnie za tłumem ludzi w miejsce z stolikami i fotelami. Usiedliśmy obok siebie a on objął mnie, głaszcząc palcami moje ramię.

- Mogłam za siebie zapłacić, wiesz ?

Kas:- Chciałem być gentlemanem. W końcu to ja cię zaprosiłem.

- Haha..  ok panie gentlemanie. Czego się pan napije. Ja stawiam.

Kas:- Zacznę od piwa. Moja lade.

Wstałam i poszłam do baru nie miałam pojęcia jakie Kastiel lubi piwo wiec wzięłam mu Desperadosa a dla siebie Redss'a malinowego. Wracając do stolika zauważyłam jak Kas gada z... Priyą i Viktorem ? Siedzieli naprzeciwko niego.

- Hej - Przywitałam się z przyjaciółmi, i podałam Kastielowi butelkę piwa.

Pri:- Chyba nie tylko my mieliśmy pomysł żeby wybrać się dziś do klubu.

Vik:- Ale że ty zgodziłaś się przyjść z tym kretynem.

Kas:- Powiem ci więcej, sama mnie zaprosiła.

- Chciałeś iść na randkę, zaproponowałam to jako alternatywę. Po za tym sam mówiłeś żeby iść do klubu.

Vik:- Za to my idziemy do baru, piwo się skończyło. Bądźcie grzeczni i  nie zróbcie nic głupiego kiedy nas nie będzie... Aaaaaght ! - Priya uderzyła Viktora w ramie - za co to niby było ?!

Pri:- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny. -  Viktor chyba obrażony poszedł w stronę baru, Priya przewróciła oczami i poszła za nim. - Myślisz że są razem ? - Zwróciłam się do czerwonowłosego.

Kas:- A kto ich tam wie.

Wzięłam łyk piwa. Potem kolejny i następne aż została tylko butelka. Kastiel był zapatrzony w ekran swojego telefonu, rzadko coś mówił, niepostrzeżenie wzięłam jego piwo i zaczęłam pić, było dość mocne. - Co ty tak ciągle w tym telefonie.

Kas:- Matka co rusz wysyła mi sms-y. Popierdoliło ją. Zachowuje się jakbym miał 10 lat.

- Pokaż to.

Kas:- Nie to żałosne.

- Nie pierdol. - zabrałam mu telefon czytającwiadomości.  - "Synku o której będziesz ? Nie upij się, bez alkoholu też możesz się bawić. Pamiętaj że prowadzisz samochód. Może byś odpisał, martwię się. I nie rób nic głupiego. Pamiętaj żeby używać prezerwatywy..."  ? Nie chce tego dalej czytać. Ale martwi się, jak to matka.

Kas:- Taa... powiedzmy. Dalej jest tylko gorzej. A ja nie jestem już dzieckiem - Zabrał mi piwo i wypił zawartość butelki. - To było moje.

- I co z tego.  Hej, a wiesz co ? A wiesz co ? A wiesz co.. - zatkał mi usta dłonią.

Kas:- Nie.

- Piliśmy z jednej butelki. Znaczy ja piłam po tobie.

Kas:- Gratuluje dedukcji ?!

- To nie był przypadkiem pośredni pocałunek.

Kas:- Pff, mogłem ci pokazać co to nie jest pośredni pocałunek. Ale nie chciałaś.

- Pokaż - Złapał mnie za podbródek i nachylił się. Przybliżyłam się czekając aż mnie pocałuje.

Kas:- Jesteś pijana ? Wypiłaś dwa słabe piwa. - Uśmiechnął się na swój uroczy arogancki sposób.

- Więc korzystaj zamiast zgrywać przyzwoitkę. - Uśmiechnął się uroczo, delikatnie całując mnie w usta. To normalne że czuje landrynki. Otworzyłam usta a on przygryzał mi dolną wargę.

Vik:- Chyba przeszkadzamy... - Odstąpiliśmy od siebie słysząc znajomy głos.

Kas:- Jak na to wpadłeś ? - Powiedział zirytowany.

Pri:- Zamówiłam ci Mohito.

- Dziękuję nie musiałaś.

Kas:- A dla mnie.

Pri:- Dla ciebie też.

Kas:- Drink dla bab, jak nisko upadłem.

Wszyscy dobrze się bawili piliśmy drinki, rozmawialiśmy, żartowaliśmy i śmialiśmy się. Po dłuższej chwili nasze rozmowy przeszły na związki. Oczywiście pan muchomor miał najwięcej do powiedzenia, wymieniając 2/3 dziewczyn z miasta. Zaliczył nawet mężatkę z czego był chyba niewątpliwe dumny. Za to mnie i Priye wzięło lekkie obrzydzenie połączone ze zdziwieniem.

Vik:- A ty Luna.

- Ja ?  - to ostatni temat na który chce się jakkolwiek wypowiadać.

Pri:- Tak ty. Jaki był twój pierwszy chłopak ? To pewnie był jakiś przystojny Włoch cooo ? - Nie chciałam się wdawać w jakieś dyskusje na temat moich niedoszłych i nie udanych, jednorazowych flirtów.

5 lat temu....


Rin:- Andiamo di sopra
(Chodźmy na górę)

- Va bene
(W porządku)

Rin:- Ti voglio, molto.
(Pragnę cię, bardzo)

- Lo amo, ti amo......
(Ja kocham, kocham cię.......

Teraźniejszość

- Wiesz Priyo ja nigdy nie miałam chłopaka. To bardziej przelotne historie. Zwykły flirt, bez rozwinięcia.- Odpowiedziałam pół prawdą. - Nigdy nie chciałam o nich pamiętać, nie miały dla mnie znaczenia. Nie było w nich nawet grama uczuć.

Vik:- Czekaj dlaczego Włoch ?

Pri:- Luna jest Włoszką.

- W połowie, mama była Angielką. Urodziłam się i wychowałam w Włoszech ale nauczyła mnie mówić po Angielsku.

Vik:- To nie było ciężko ci się przestawić na Angielski po przyjeździe.

- To była masakra. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.

Vik:- Co ?

- Strasznie myliły mi się słowa a innych nawet nie znałam znaczenia. Dopiero Rozalia i Lysander pomogli mi opanować język.

Kas:- Ej a ja !

- Ty nauczyłeś mnie przeklinać.

Kas:- Ta i czasami tego żałuję. - Kastiel objął mnie czule gładząc delikatnie moje ramie. Położyć głowę na jego ramieniu czując że jest jakaś ciężka.

Pri:- Chodźmy potańczyć. - Priya złapała Viktoria za rękę i razem szli już na parkiet.

Kas:- Chodź, nie bądźmy gorsi. - poprowadził mnie za rękę w tłum tańczących.  Położyłam mu dłoń, z tyłu na łopatce. Przylegając ciałem do jego twardego torsu. Tańczyliśmy w rytm muzyki nie spuszczając z siebie wzroku. Co jak co, ale Kastiel świetnie tańczy. Trzeba mu to oddać. Jego dłoń pewnie przesuwała się po moim pośladku. Nie powstrzymywałam go. I raczej nie była to wina alkoholu tylko moich chęci. Przyciągnął mnie bliżej chwytając jedną ręką za mój kark. Objełam go ramieniem wokół szyji a drugą dłoń wplątałam mu w włosy. Kas otarł się nosem o mój. Na co moje policzki przeszedł dreszcz. Uśmiechnął się w szczególny dla siebie sposób. Ucinając kontakt wzrokowy.  Odwróciłam się tyłem do niego i specjalnie, otarłam się tyłkiem, o jego udo.

Kas:- Igrasz z ogniem dziewczynko. -  Kastiel przyciągnął mnie za biodra do swoich. Objął mnie wkładają rękę pod moją koszule i gładził mnie po brzuch, to było bardzo przyjemne. Przy tańcu moje pośladki dotykały jego krocza.  - Wystarczy, jeszcze jeden twój ruch i będę miał problem. - Szarpnięciem odwrócił mnie ku sobię.

- Nawet tańcząc nie możesz się opanować Veilmont.

Kas:- Nie kiedy widzę twój świetny tyłek.

- Hy.  Jak chcesz możemy usiąść. - Zapytałam a on przeczaco kiwnął głową.

Kas:- Nie. Chce cię pocałować. - złapał dłonią mój policzek i żarliwie wpił się w moje usta.  Tym razem nie powstrzymałam go. Oddałam pocałunek z pasją. Szarooki przejachał jezykim po mojej wardzę a ja od razu je rozchyliłam. Muskając koniuszkiem języka jego jezyk. Walczyliśmy nad dominacją pocałunku. Ale robił to tak wprawnie że musiałam ustąpić.  Kiedy odsunęłam się z przyspieszonym oddechem, on wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i czuło zaczął ją całować.

Podobało mi się to, bardziej niż powinno. Luna, opanuj się, to twój przyjaciel. Przyjaciel z którym mam ochotę się położyć na łóżko i całować di brzasku.

Kas:- Luna - Przerwał by wypowiedzieć moje imię po czym złączył nasze usta.  Przestałam się powstrzymać. Zarzuciłam mu nogę na biodro i objęłam szyje. Namiętnie oddając kolejne pocałunki. Poczułam jak kładzie mi dłoń pod kolanem i ścisk jego palców na nim. Całowaliśmy się długo i namiętnie, albo jestem pijana albo jego obecność zaczyna mnie... podniecać.

- Muszę się napić

Kas:- Pij pij. Będziesz łatwiejsza

- Głupek. - poszliśmy do baru. Kas zapłacił za mojego drinka, sobie wziął piwo. Siadając na kanapkę w spokojniejszej część klubu. Gdzie nie było aż tak słychać muzyki. Zaczęliśmy rozmawiać. Dogryzaliśmy sobię i śmialiśmy się. Czasem wymieniając krótkie pocałunki. Po trzech drinkach, zaczynałam być już trochę zmeczona.

Kas:- Chcesz wracać ?

- Nie. Jest okej.

Kas:- Jeszcze pół godziny i zaśniesz mi na ramieniu.

- To może jednak już wracajmy. Jeśli chcesz możesz u mnie nocować. Ale bez głupich pomysłów. - Zasugerowałam chociaż niech nie liczy na coś więcej. Kas uśmiechnął się szatańsko przygryzając wargę.

Kas:- Czemu nie.
  


  
  
Ciąg dalszy nastąpi.

Pamiętaj o ⭐która motywuje

I komentarzu 💭 co opinie pokazuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro