Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39 Lustro

- Pogadamy ? - Nieśmiało kiwnęła głową że się zgadza. Wszedłem do środka i od razu poczułem mocny zapach alkoholu. - Obudziłem cię - Pytałem, ale w odpowiedzi jedynie przecząco poruszyła głową. - A dlaczego nie zakluczyłaś drzwi.

Lu:- Zakluczyłam

- Nie słyszałem żebyś je od kluczyła. Jest środek nocy, a gdyby ktoś tu wszedł. Pomyślałaś o tym.

Lu:- Przepraszam. - Stanąłem naprzeciw niej, i zabrałem kosmyki włosów z jej zarumienionej twarzy. Urocza jest. Trzymałem dłonie na jej szyi, głaszcząc kciukiem policzek. Pocałowałem ją szybko co odwzajemniła łapiąc za moje nadgarstki, jednak przy pocałunku poczułem smak wódki.

- Piłaś ?

Lu:- Nie.

- Lu, przecież czuje. Nie kłam.

Lu:- No może trochę. Jestem dorosła, mogę się czasem napić. . . napijesz się ze mną. - Zapytała, uśmiechnąłem się i skinąłem głową. Czemu nie, dawno nie piłem czegoś mocniejszego, dalej jestem na lekach, przez co Luna zabrania mi pić. Ale skoro teraz sama mi proponuję, to nie odmówię. Złapała mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju. Na stoliku, stała połówka wódki już w połowie upita i cola. Szklanka, puste pudełko po lodach papierki po cukierkach i puszka po energetyku.

- W depresje wpadłaś ? - Pytałem patrząc na telewizor w którym leciał jakiś romans.

Lu:- Gorzej. - Podała mi szklankę z colą. Upiłem myśląc że to drink.

- A gdzie wódka ?

Lu:- Na lekach jesteś. - Rzuciła oschło mordują mnie wzrokiem.

- A już myślałem że zapomniałaś. Ile musisz wypić żeby o tym zapomnieć. - Zaśmiałem się, na co znów skarciła mnie spojrzeniem. Ale zaraz jakby o wszystkim zapomniała i położyła się. - Co się dzieje, nie wyglądasz najlepiej. - Pytałem i kucnąłem obok. Trochę się o nią martwiłem, nie ma w zwyczaju pić szczególnie sama.

Lu:- Nie ważne. I tak nie zrozumiesz.

- Mogę spróbować.

Lu:- Dostałam okres.

- Czyli z seksu nici ? - Położyłem się obok, i zawisłem nad nią nachylając się, pocałowałem jej różowe usta, szczękę i na koniec szyje. Na co pomrukiwała cicho.

Lu:- Jak nie przeszkadza ci te morze krwi, i mój zakrwawiony tampon to proszę bardzo, bierz mnie tu i teraz ! -Zaśmiała się na co też prychnąłem śmiechem. Ale zaraz się skrzywiła z bólu.

- Co jest ?

Lu:- Boli, i to cholernie. - Od razu wsunąłem dłoń pod koc i dres który miała na sobie. Zacząłem masować jej mięśnie brzucha na co się rozluźniła. - Jesteś kochany. - W odpowiedzi pochyliłem się i polizałem skórę na jej szyi, zacząłem ją całować na co mimowolnie odchyliła głowę. Złapał mnie za włosy i wyprężyła się kiedy przygryzłem jej delikatną skórę. Nie zatrzymałem się, schodząc niżej zacząłem całować jej dekolt i biust. Zdjąłem z niej moją bluzę, coś czuje że już nigdy jej nie odzyskam. Jednym ruchem rozpiąłem jej stanik i całowałem piersi, przyssałem się do sutka okalając go językiem. - Aał ! Co ty, w wampira się bawisz ? - Zareagowała kiedy ją ugryzłem.

- Przypadkowo - albo i nie.

Lu:- To nic, Yyy.. dziękuję że przyszedłeś. Tylko dlaczego tak późno.

- Gadałem z Lysem, i źle się czułem kiedy tak cię zostawiłem. I jeśli miałbym być szczery, trochę się przestraszyłem. Wiem że i tak spędzam u ciebie całe dnie, noce i jest tu połowa moich rzeczy... Ale to nigdy nie było "oficjalne". Nigdy nie byłem w aż tak poważnym związku. Boję się z Tobą zamieszkać, mam wrażenie że to bedzie bardziej jak nieoficjalne małżeństwo niż związek.

Lu:- Cieszę się że mówisz mi o swoich obawach. Ja też nie byłam nigdy w tak poważnej relacji. Myślałam że dobrze robię a tak naprawdę wywarłam na tobie presje. Przepraszam nie chciałam żeby tak było. Idiotka ze mnie.

- Nie da się ukryć...Ałł !.

Lu:- Nie mogłeś zaprzeczyć.

- Mogłem, ale po co. - Położyłem się obok, Luna przytuliła się mamrocząc coś do siebie. - W porównaniu do mnie jesteś strasznie krucha.

Lu:- To jeszcze częściej chodź na siłownię .

- Aha, to co, może wolałabyś faceta ważącego tylko pięćdziesiąt kilo ?

Lu:- Zdecydowanie - przekomarzała się

- Bez silnej, wyrobionej klaty, bez mięśni i bicepsów, bez szerokich ramion, w których tak uwielbiasz się znajdować, tak ?

Lu:- No... tak.

- Jak ty uwielbiasz się droczyć, dziewczynko. Gdybyś naprawdę tego nie chciała, nie byłabyś tu ze mną.

Lu:- A skąd wiesz, że chcę ?

- W każdej chwili mogę wyjść. - powiedziałem z złośliwym uśmiechem. Zagryzła dolną wargę, i nic już nie powiedziała, tylko przywróciła się na bok. - Spróbuj zasnąć, przeniosę cię na łóżko. - Przykryłem ją kocem i czekałem aż zaśnie, w międzyczasie oglądając to ścierwo, które nie było aż tak złe jak myślałem. Widząc że usnęła podniosłem ją i zaniosłem do sypialni na piętrze, otwierając drzwi kopnięciem. Zdjąłem z niej dres i przebrałem w piżamie sam też pozbyłem się niepotrzebnych ubrań i położyłem się obok przykrywając nas kołdrą.

Luna

Kiedy się obudziłam, Kas jeszcze spał twardym snem. Poleżałam jeszcze chwile, żeby przyzwyczaić się do światła dnia, w międzyczasie stwierdziłam że nie mam ochoty iść dziś do szkoły, i że zrobię sobie wolne. Ostrożnie żeby go nie obudzić, zabrałam z siebie rękę chłopaka i powoli wysunęłam się z pod kołdry, ale nie wzięłam pod uwagę tego że to łóżko nie jest aż tak duże jak myślałam i spadłam z krawędzi materaca. Zaklęłam cicho masując bok. Przeszłam przez pokój starając się nie zaszczepić o dywan. Schodząc do kuchni postanowiłam zrobić mu romantyczne śniadanie. Pierwszą myślą była jajka na tostach. Rozbiłam dwa jajka na gorącej patelni a w chlebaku szczęśliwie znalazłam jeszcze chleb tostowy, więc po paru minutach włożyłam kromki do urządzenia. W międzyczasie wygrzebałam z szafki kawę i włączyłam ekspres. Wyjęłam tosty na talerz i ułożyłam na nich sałatę oraz pomidora pokrojonego w plasterki na to jajka i przyprawiłam lekko. W międzyczasie przegryzałam tosta tylko że z konfiturą. Ułożyłam talerz i kawę na tacy. Przed zaniesieniem mu posiłku, przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam włos i zsunęłam ramiączko koszulki. Na górze usłyszałam cichy szmer, a podchodząc do wejścia zauważyłam, że Kastiel się obudził i przeciąga się. Zapukałam lekko w drzwi, tak by zwrócił na mnie uwagę. Odwrócił głowę w bok, a ja posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać. - Śniadanie do łóżka ?

Kas:- Ty jesteś aniołem, nie kobietą.

- Nie przesadzaj - postawiłam mu na kolana tackę z jedzeniem i pocałowałam go w usta muskając językiem dolną wargę. Na co zaśmiał się cicho, aż się zdziwiłam. - No co ?

Kas:- Fajna niespodzianka, ale tyle żarcia to ja wsuwam na pierwszy raz. Przynieś mi jeszcze cztery takie tacki to może się najem.

- Ale z ciebie żarłok. - Usadowiłam się obok niego, obserwując, jak zjada pierwszą kromkę. - Wiesz, co do wczorajszej rozmowy. Chcę żebyś go wziął. - podałam mu mały metalowt kluczyk. - Nie jako symbol wspólnego mieszkania, tylko tego że mój dom jest twoim domem. I możesz wpadać kiedy tylko zechcesz.

Kas:- Dzięki dziewczynko. - czule pocałował mnie w skroń -  Właściwie to i tak na jedno wychodzi. Ale cieszę się że chcesz mnie mieć w swoim życiu.

- No pewnie że chce. - dotknęłam jego policzka, przeplatając czerwone kosmyki między palcami. - Zależy mi na tobie rudzielcu.

Kas:- To może to uczcimy ? - posłał mi jedno z swoich rozbrajających spojrzeń. To niezwykłe, że jego uśmiech ma taki wielki wpływ na to, co ja czuję w środku.

- Przypominam ci że jestem niedysponowana przez kolejne pięć dni. A może i dłużej.

Kas:- Kurwa mać...zapomniałem. - skrzywił się niczym dziecko któremu ktoś właśnie zabrał lizaka. - Wiesz, zawsze się zastanawiałem. Jak się czujecie w tych dniach. No, emocjonalnie. Że cię wszystko napierdala i lecisz na przeciwbólowych, to zauważyłem.

- Ee, to skomplikowane. W jednej chwili jestem pobudzona i mega szczęśliwa ale wystarczy pierdoła żebym za chwilę była smutna, czasem nawet płacze. I to bez żadnego powodu. Jednocześnie potraię zdać sobie sprawę że jestem głodna, wkurwić się znów dostać chandry, a czasem nawet zdaża mi się podniecić i znów napierdalać szczęściem. I cholernie boli podbrzusze. Czasem nawet przeciwbólowe gówno dają.

Kas:- Jesteście skomplikowane.

- Wcale nie ! Po prostu wy faceci  nie domyślacie się najmniejszych rzeczy.

Kas:- Jak ja majac 14 lat dostawałem nagle wzwodu, szybko się ogarnąłem i było po sprawie. A wy, . . masakra. Nic dziwnego że to kobiety mają okres.

- Do czego zmierzasz ?

Kas:- Żaden facet by tego u siebie nie ogarnął. Chociaż to że co miesiąc krwawisz przez pięć dni i dalej żyjesz jest nienormalne.

- Ha ha, bardzo śmieszne. Może odpuścimy sobie dziś szkołę ? Mam ochotę gdzieś pojechać. - Posłałam mu czarujące spojrzenie mając nadzieję że gdzieś mnie zaprosi. - Tak bardzo marzy mi się wieczór tylko we dwoje.

Kas:- Na randkę chcesz iść.

- No.

Kas:- Możemy iść. Ale teraz idę czymś dojeść bo dalej jestem głodny. - Musnął mój policzek zanim znikł za drzwiami.
  

Kilka godzin później..

- Mówiąc że chce iść na randkę nie miałam na myśli tego Kas. - Mówiłam patrząc na niego w odbiciu lustra jednocześnie zapinając kolczyk. Najpierw trzyma mnie cały dzień w domu przed telewizorem, a teraz zachciało mu się iść na imprezę.

Kas:- Będzie fajnie, zobaczysz.

- Po prostu chciałabym od czasu do czasu, miły wieczór z moim chłopakiem, który nie hamował by tego jak wielkim jest romantykiem.

Kas:- Dziewczynko, przecież wiesz że to nie jest moją domeną. - Kastiel podszedł powoli i objął mnie ramionami, całując moją szyje, w odbiciu lustrzanym widziałam jak przy pocałunku zamknął oczy, ten widok mnie rozczulił. My razem wtuleni w siebie, tak niewinnie zakochani. Ja patrząca na niego z miłością, on okazujący mi czułość.

- Piękny widok. - Mówiłam nie przestając wpatrywać się w nasze sylwetki w lustrze.

Kas:- Oczywiście w końcu ja na nim jestem. . . . i najseksowniejsza kobieta na świecie. - Poprawił się widząc moją poważną minę która wyrażała tylko jeden przekaz "sprostuj to bo twoje konsekwencje będą tragiczne." - Krótszych szortów nie miałaś, będą się gapić.

- Uwielbiasz kiedy je nosze. - Szykując się na imprezę zdecydowałam się czarną bokserkę, i jeansowe poszarpane szorty, do których założyłam czarne kabaretki. Tego samego koloru wysokie szpilki i dla kontrastu  czerwoną ramoneskę z ćwiekami.

Kas:- Będę musiał cię pilnować.

- Sam siebie będziesz musiał pilnować. Przez tę obcisłą bluzkę, będą lecieć na kaloryfer który już ja sobie przywłaszczyłam. - Odwróciłam się do chłopaka kładąc dłoń nisko na jego brzuchu złapałam za skórzany pasek przyciągając do siebie nasze biodra. Zaczęliśmy pocałunek który nie miał końca, wskoczyłam na jego biodra i od razu poczułam jego dłonie na pośladkach. Przeniósł mnie i usadził na biurku  . . . po piętnastu minutach wymieniania śliny doprowadziliśmy się do porządku i wyszliśmy. Ku moim sprzeciwom to Kastiel prowadził. Jechaliśmy dłuższą chwilę, później skręcił w stronę lasu. Kiedy dotarliśmy na miejsca rozejrzałam się, był to jakiś stary magazyn szyld był zbyt zniszczony, by dało się cokolwiek przeczytać. Z budynku który powinien być opuszczony, leciał głośny punk rock.  Wokół stały drogie i szybkie samochody, niewielkie gróbki młodych ludzi stały na zewnątrz, większość z papierosem w ręku. - Nie znam tego klubu. - Zwróciłam się do Kasa wyglądając przez szybę.

Kas:- Wiesz kicia, będziemy tu trochę nielegalnie.

- Zawsze jak coś razem robimy, to czuje że jest to nielegalne. - Stwierdziłam jednocześnie wysiadając z samochodu.

Kas:- Daj spokój, nie jestem aż tak zły... - Podszedł do mnie ze swoim diabelskim uśmiechem w jednej chwili obejmując mnie ramieniem. - .. jestem jeszcze gorszy.  - Westchnęłam cicho. Podeszliśmy bliżej, w trakcie tej krótkiej drogi Kastiel przywitał się, jak sądzę ze znajomymi. Budynek nie miał drzwi zostały wyważone.
Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam był zespół, scena i tłum tańczących ludzi. Było głośno i cholernie brudno. Wszędzie walały się jakieś papiery, rozbite szkło i puszki po piwie. Kastiel widząc moją reakcje próbował mnie uspokoić. - Po prostu nie oglądaj się za bardzo.

- Spoko. Bywałam w gorszych melinach. - nie było to prawdą, ale nie chciałam by za bardzo się mną przejmował.

Kas:- Dobrze wiedzieć. Chodź- Zaciągnął mnie w stronę "baru" był bardzo prowizoryczny, ułożony z drewnianych skrzyń. - Nie zamawiaj drinków, tylko piwo i otwieraj je sama. - Uprzedził po czym machnął ręką do barmana. Który podał mu z pod lady piwo. Kastiel uderzył kapslem o skrzynie otwierając butelkę. Następnie usiadł na stołek barowy. - Teraz twoja kolej dziewczynko. - Zrobiłam to co Kas, ciemnoskóry barman, zwrócił na mnie uwagę dopiero za drugim podejściem. Podał mi butelkę z skrzynki na co spotkał się z bezwzględnie zimnym spojrzeniem Kastiela. Zaraz się poprawił podając mi inną, po czym odszedł do innych klientów.

- Co było nie tak z tamtą ? Wsypali do nich narkotyki ?

Kas:- Spirytus. Dolewają go do piwa żeby ludzie szybciej się upili.

-I da się to pić. Fuuuj. - Kas wzruszył ramionami i obejrzał się tak jakby kogoś szukał. -  Jak często tu bywasz ? 

Kas:- Ostatnimi czasy coraz mniej. Teraz mam do kogo wracać. - Posłał mi swój uśmiech, usiadłam mu na kolana łącząc nasze usta, mój język powoli przejechał po jego podniebieniu i wewnętrznej stronie górnej wargi. Chłopak mruknął w moje usta.. ale moją chwilę satysfakcji przerwał wysoki kobiecy głos.

...:- Laska, jeszcze chwile i go połkniesz.

Puściłam jego usta odwracając głowę w stronę kobiety. Wysokie szpilki dodawały jej centymetrów, a niebieskie włosy pasowały do bladej cery tak jak niebieskie oczy i granatowa szminka. Jej strój składał się z rozdartych jeansowych rurek i gorsetu aż nadto uwydatniającego biust. - Jeszcze trochę a cycki ci wypadną. - Odgryzłam się na co spotkałam się z jej pogardliwym spojrzeniem. A Kastiel musnął moje usta śmiejąc się z tej uwagi.

Kas: - Czekałem aż w końcu się pojawisz Blue. Długo ci to zajęło. - instynktownie zmarszczyłam brwi, to oni się znają ?

Bl:- Nie pierdol rudzielcu.

Kas:- Gdzie Alvin.

Bl:- Nie ty jeden go dziś tu szukasz, i od razu ci powiem, bo to ty,  nie ma go tu. Chcesz z nim pogadać, przyjedź w sobotę na Spruce Street.

Kas:- Zajebiście, zawsze gdzieś spierdoli gdy jest mi potrzebny.

Bl:- Hej rudzielcu ja też tu jestem. Tak jak wolne pokoje na piętrze, jeśli chcesz  to możesz mi dotrzymać towarzystwa. - Zagryzłam zęby, starając się utrzymać moją kamienną mine. Czyli bardzo dobrze się znają. Doskonale wiem o jego przygodach, ale i tak nie mogę powstrzymać palącego uczucia zazdrośći.

Kas:- Brzmi nieźle...

- Kastiel - szeptałam cicho w jego stronę.

Kas:- ...ale nie zamierzam, zdradzać dziewczyny której kocham. Trzeba było mnie brać jak wolny byłem. - Uśmiechnął się prowokacyjnie a dziewczyna zaśmiała się rozbawiona jego słowami.

Bl:- Pierwszy raz słyszę od ciebie te słowo na K . Nie byłam pewna czy w ogóle je znasz. To niewiniątko aż tak cię zmieniło. Zabawne. Czy to dlatego się nie pojawiałeś, start znajomy za tobą tęsknił. - Wyciągnęła z kieszeni mały woreczek strunowy z białym proszkiem. - Zajebiemy szczura. - Zamachała mu woreczkiem przed oczyma.

- Brałeś ? - Pytałam gładząc wierzchem dłoni jego policzek.

Kas:- Kilka razy, już dawno tego nie robię.

Bl:- Niestety. Skręta też nie zapalisz. No chyba twoja panna nie będzie miała nic przeciwko trawki.

Kastiel spojrzał na mnie pytająco. - Możesz robić co chcesz. Nie będę Cię powstrzymywać.

Kas:- Wracaj do siebie Blue. Ja już nie biorę.

Bl:- Jak tam chcesz. - odwróciła się na pięcie i odeszła mając dłonią w naszą stronę.

- Zatańczymy ?

Kas:- Nie - Odpowiedział krótko, zwięźle i na temat.

- Dlaczego ? - zawyłam smutno nad jego uchem. Muzyka była dobra, głośna i aż rwała do tańca. - No weź, chcę się trochę o ciebie poocierać.

Kas:- Nie mam ochoty. - Wrócił do opróżniania butelki piwa

Mama często mi powtarzała. Że jeśli chce, aby mężczyzna zrobił to o co go proszę, wystarczy zrobić do niego wielkie oczy, w których będą stały ledwo powstrzymywane łzy i wtedy łamiącym się głosem poprosić. -  Proszę...  - już myślałam że się nie zgodzi kiedy nagle usłyszałam westchnięcie.

Kas:- Dobra. Ale tylko na chwilę. - Tak ! Wiedziałam ! Że ten numer zawsze działa ! Luna 1 Kasti 0. 
 
Weszliśmy na prowizoryczny parkiet.
Przyległam plecami do silnej klatki mojego chłopaka kiedy ten wylądował dłońmi na mojej talii ,wtulając twarz w zagłębiu mojej szyi, przygryzł skórę, westchnęłam i odruchowo położyłam głowę na jego ramieniu. Lewą rękę wplatając w te ogniste włosy. Następnie złapałam za jego dłoń i przeniosłam ją na biodro.  Nie odrywając od siebie naszych ciał, poruszaliśmy się w rytmie mocnej rockowej muzyki.

- Mogę o coś zapytać ? - Odezwałam się gdy obrócił mnie w swoją stronę.

Kas:- Nie - I znów, krótko, zwięźle i na temat.

- Ale,.. nawet nie wiesz o co.

Kas:- Daj spokój, nie jestem idiotą. To jasne że chcesz zapytać albo o narkotyki albo o Blue. I o obu tych rzeczach nie chce gadać. - warknął zirytowany. Chciałam go pocałować żeby rozluźnić atmosferę, ale on odwrócił głowę tak jakby dostał w policzek. Zrezygnowana puściłam go.

- Pójdę do łazienki.

Kas:- Zaprowadzę cię.

- Nie. Tylko powiedz gdzie jest.

Kas:- W rogu pod schodami jest korytarz, idź nim prosto. - Kiwnęłam głową. I zaczęłam się przecisnąć pomiędzy ludźmi. - Poczekam przy barze. - Szłam za wskazówkami nastolatka i rzeczywiście  była tam łazienka, a raczej to co z niej zostało.  Obrzydzona całym tym widokiem, stwierdziłam że nie chce mi się jednak siku. Kiedy odwróciłam się do odwrotu wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był wysoki i lekko umięśniony, na szczęce miał kilkudniowy zarost a w oczach dało się zauważyć czerwone soczewki i bliznę w kąciku ust.

- Mm, przepraszam nie zauważyłam cię. - Wydusiłam przytłoczona jego spojrzeniem.

...:- Za to ja cię tak. I widziałem że komuś bardzo na tobie zależy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro