Rozdział 36 Wyjątkowa noc część 2 . (+18)
- Pięknie, prawda ? - Pytałam spoglądając na gwiazdy i księżyc.
Kas:- Tak. Mogę o coś zapytać
- O co ?
Kas:- Ale proszę cię o szczerość...
- Dobrze.
Kas:- O co chodziło z Arminem ?
- ...skąd ty. . .
Kas:- Twoja współlokatora się wygadała. - Westchnęłam cicho. Leti jak cię dorwę to osobiście skręcę ci kark za ten niewyparzony język. Tyle razy jej mówiłam żeby najpierw myślała a dopiero później otwierała jadaczkę.
- Nie będę Cię oszukiwać. Było coś między nami...
Kas:- Świetne... - Warknął zły, a mnie zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Chryste, gdybym wiedziała nigdy bym tego nie zaczęła.
- Przepraszam, nie myśl proszę że próbowałam to przed Tobą ukryć. - Tłumaczyłam się, chodź i tak wiem że jestem wszystkiemu winna. - Chciałam najpierw porozmawiać z Arminem, jest na mnie wściekły że go tak wykorzystałam. Dopiero później bym ci wszystko powiedziała.
Kas:- Spaliście ze sobą.
- Nie oczywiście że nie. Nie zaprzeczę że się całowaliśmy ale nie spałam z nim. Przez cały czas myślałam tylko o tobie, Armin był odskocznią od świadomości że już nigdy Cię nie zobaczę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, moim ludzkim dziennikiem i moją pokrewną duszą. Znaczysz dla mnie więcej niż cały świat i kocham Cię całym sercem. I nie chcę już nigdy, żeby ktoś inny mnie pocałował. Tylko Ty masz prawo dotykać moich ust. - Czułam jak łzy spływają mi po policzkach.
Kas:- No już, chodź tu bekso. - Wyrzuciłam resztę papierosa który właściwie spalił się sam, i przytuliłam się do klatki chłopaka.
- Ty ? Nie jesteś zły.
Kas:- Żartujesz, jestem wkurwiony.
- Przepraszam ja...
Kas:- Oj, nie na ciebie. Na siebie. Jak pomyśle o tym jak cię dotykał i że mógł mi ciebie zabrać mam ochotę rozwalić mu łeb.
- Chryste, Kastiel.
Kas:- Wiesz że po tym jak się zachowałem nie mogę być na ciebie zły.
- Nie rozpamiętujmy już tej kłótni, proszę. Jeśli nie zostawisz przeszłości za sobą, błędy, które popełniłeś, zeżrą cię żywcem Kas. AAAAA. - Ziewnęłam dług. - Naprawdę jestem zmęczona. I głodna, co zamówiłeś ? Można to odgrzać ? Nieważne, zjemy rano chodź do łóżka.
Kas:- Ale najpierw kąpiel. - Kiwnęłam głową, pocałował mnie w ramię i wypuścił z objęć. - Weszliśmy do łazienki. Usiadłam na wannie odkręcając zawór kranu cieplutka woda powoli wypełniała wannę. Dodałam do niej płyn do kąpieli o zapachu mango i brzoskwini jednocześnie tworząc piankę. - Może mały replay mmm... . - Szeptał w moje ucho gryząc je jednocześnie ocierając krocze o moje pośladki. No naprawdę jemu to tylko jedno w głowie. - Nie daj się prosić.
- A wstaniesz rano do szkoły ?
Kas:- A muszę ?
- Żartujesz sobie. Za trzy dni matury. A ty opuściłeś pół roku szkolnego gdyby liczyć wszystkie twoje wagary.
Kas:- Ja wszystko umiem. Zapytaj mnie o co chcesz.
- Kiedy mam urodziny ?
Kas:- . . . . w grudniu ?
- W październiku ciołku. Jestem twoją dziewczyną jak możesz tego nie wiedzieć.
Kas:- No już nie foch'aj się. Nigdy nie miałem pamięći do dat. - Położył swoją dłoń na mój pośladek i ścisnął, gwałtownie złapałam powietrze. Jego ciepły język przejechał mi po karku by następnie zassać się na skórze. Westchnęłam cicho odwracając się w stronę chłopaka. Objęłam szarookiego w pasie i lekko wygięłam plecy w łuk. Kiedy ten na nowo złączył nasze usta. Miękki język niecierpliwie muskał moje wargi pytając o dostęp. Rozchyliłam usta i natychmiast poczułam koniuszek języka, który powoli przejeżdżał po wewnętrznej stronie górnej wargi. Westchnęłam cicho, mogę się założyć, że Kastuś uśmiechnął się zadowolony z efektu. Kiedy ten łaskotał moje podniebienie moje ręce zsunęły się niedaleko jego pośladków. Puściłam jego usta biorąc oddech jednocześnie tworząc stróżkę śliny. Czerwonowłosy zlizał jej resztki z moich warg. I na nowo zaczął muskać moje usta. Gwałtownie wbiłam się w jego i sama zaczęłam penetrować mu buzię. Czułam jakbardzio mu się podobało. Kas złapał za dolną część bluzy i ściągnął ją ze mnie. Rzucił ubranie w na podłogę podnosząc mnie za uda dłonią dał mi znak żebym go objęła. Kolejny raz złączyliśmy nasze usta, miałam zamknięte oczy ale czując podświadomie że chłopak posadził mnie na... pralce ? uśmiechnęłam się a w myślach zaśmiałam. Złapał ręką za mą kusą bieliznę zsuwając mi ją po udach. Byłam podniecona i tak mokra że praktyczne czułam jak śluz spływa mi po pachwinie. Złapałam mojego mężczyznę za kark przyciągając go bliżej. Następstwo wydarzeń było już przewidywalne, Kas pozbył się swojego jedynego okrycia a następnie chwycił moją prawą nogę i rozchylił ją na bok. To samo zrobił z drugą nogą. Następnie przyłożył penisa do mojej dziurki i pocierał o moje wilgotne wargi. Najpierw czułam czubek jego męskości, jakby mój kochanek sprawdzał moją gotowość, a potem zaczynał wchodzić we mnie powoli i rytmicznie, rozpalając we mnie wewnętrzny płomień pożądania. Wbiłam się palcami w jego krwisto-czerwone włosy. Dotyk Kastiela przekraczał granice rozkoszy fizycznej. Ścisnęłam dłonią jego ramię dając mu sygnał żeby przestał. Jego stęki wyraźnie dawały znak że jest bliski. Zeszłam z urządzenia całując go krótko, klękłam przed jego biodrami. A widząc pożądanie jakie właśnie czuł bez większych gierek zaczęłam go pieścić. Był twardy i podniecony, a to wszystko na mój widok. Przeciągnęłam językiem po prąciu i kreśliłam kółka na czubku muskając go ustami.
Kas:- Aghh.... tak.
Moje usta zamknęły się na nim. Powoli wsunęłam go do ust. Kastiel jęknął z rozkoszy. Moje ruchy stały się wolniejsze ale intensywniejsze. To pierwszy raz kiedy mam go w swoich ustach. Chce żeby było mu dobrze, nie mogę być gorsza od innych. Puściłam go, przejechałam językiem po całej długości i znów wsunęłam do ust. Kastiel położył mi dłoń na włosach i obserwował jak go pieszczę. Jego ciche pojękiwanie i dreszcze dawały mi znak że jest bliski dojścia. Spojrzałam mu głęboko w oczy i przyspieszyłam mój język ślizgał się po wędzidełku a jego oddech mocno przyspieszał. Jego kolega zaczął pulsować próbowałam zgrać się z jego skurczami. Ale on tylko jęknął głośno i już dochodził w moich ustach. Połknęła słony płyn i jeszcze chwilę ruszałam ustani kiedy reszta spermy wylądowała w moich ustach. Wróciłam do jego wysokości i połknęła resztę płynu.
Kas:- Połknełaś ją ? - zapytał wyraźnie zaskoczony.
- E, zrobiłam coś nie tak ?
Kas:- Nie musiałaś... - zrobił się czały czerwony.
- Przecież ty też... kiedy mnie... Może chodźmy, się wykopać. - Uśmiechnęłam się do niego i weszliśmy do wanny. Usiadłam między jego nogami i usadowiłam się w jego ramionach.
Kas:- Dobrze że ta wanna jest taka duża.
- Zmęczony ?
Kas:- Tym lodem to mnie zaskoczyłaś.
- Nie słyszałam żadnej skargi między tymi długimi jękami rozkoszy. - Zaśmiał się i odchylił głowę w tył.
Kas:- Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką poznałem. - Mówił myjąc myjką moje piersi. - I jak tak dalej będzie to będę musiał wykrzyczeć to całemu światu.
- To na co czekasz, krzycz. - Rzuciłam z ironią w głosie słysząc jego głupotę. Kas pochylił się i pocałował mnie w ucho.
Kas:- Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką poznałem. - Powtórzył szepcząc mi do ucha.
- Miałeś krzyczeć nie szepczeć ?
Kas:- Ty jesteś moim całym światem. - Mówił kiedy ja rozczulona zarumieniłam się.
- Buntownik o miękkim serduszku. Kto by pomyślał. - zakpiłam a on ochlapał mnie wodą.
- Trochę cię podpuszczałam kochanie. Ale też jesteś dla mnie całym światem. - lekko musłam jego usta. - I uwielbiam cię w wersji romantyka na równi z tym podłym Bad Boyem. Możesz być taki częściej. Na pewno się nie obrażę. - Uśmiechnąłem się najładniej jak umiałam próbując jednocześnie ubłagać go spojrzeniem.
Kas:- Ale tylko jak jesteśmy sami.
- Dobre i tyle. Nie boli cię kiedy tak się o Ciebie opieram.
Kas:- Nie. I dalej jestem na przeciwbólowych, tak też nie przejmuj się tym dziewczynko - po godzinnej kąpieli Kastiel zaproponował że wytrze mnie ręcznikiem, oczywiście nie wytrzymał presji i znów się kochaliśmy tym razem już na łóżku, dopiero później poszliśmy spać. Zegar wskazywał trzecią w nocy. Ale brakowało mi właśnie takiej magicznej chwili, tylko my dwoje. Wtuliłam się w biceps mojego chłopaka zasypiając.
Obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Kastiela nie obudziło, ja to zrobiłam. Ubrałam szlafrok i spojrzałam na zegarek w telefonie. - 5:28 kogo niesie tak rano.
Kas:- Kurwa, normalni ludzie śpią o tej godzinie. - Zeszliśmy na dół od kluczyłam drzwi i otworzyłam je. W progu stał Kentin ale nie był sam.
Ciąg dalszy nastąpi....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro