Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36 Wyjątkowa noc część 2 . (+18)

- Pięknie, prawda ? - Pytałam spoglądając na gwiazdy i księżyc.

Kas:- Tak. Mogę o coś zapytać

- O co ?

Kas:- Ale proszę cię o szczerość...

- Dobrze.

Kas:- O co chodziło z Arminem ?

- ...skąd ty. . .

Kas:- Twoja współlokatora się wygadała. - Westchnęłam cicho. Leti jak cię dorwę to osobiście skręcę ci kark za ten niewyparzony język. Tyle razy jej mówiłam żeby najpierw myślała a dopiero później otwierała jadaczkę.

- Nie będę Cię oszukiwać. Było coś między nami...

Kas:- Świetne... - Warknął zły, a mnie zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Chryste, gdybym wiedziała nigdy bym tego nie zaczęła.

- Przepraszam, nie myśl proszę że próbowałam to przed Tobą ukryć. - Tłumaczyłam się, chodź i tak wiem że jestem wszystkiemu winna. - Chciałam najpierw porozmawiać z Arminem, jest na mnie wściekły że go tak wykorzystałam. Dopiero później bym ci wszystko powiedziała.

Kas:- Spaliście ze sobą.

- Nie oczywiście że nie. Nie zaprzeczę że się całowaliśmy ale nie spałam z nim. Przez cały czas myślałam tylko o tobie, Armin był odskocznią od świadomości że już nigdy Cię nie zobaczę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, moim ludzkim dziennikiem i moją pokrewną duszą. Znaczysz dla mnie więcej niż cały świat i kocham Cię całym sercem. I nie chcę już nigdy, żeby ktoś inny mnie pocałował. Tylko Ty masz prawo dotykać moich ust. - Czułam jak łzy spływają mi po policzkach.

Kas:- No już, chodź tu bekso. - Wyrzuciłam resztę papierosa który właściwie spalił się sam, i przytuliłam się do klatki chłopaka.

- Ty ? Nie jesteś zły.

Kas:- Żartujesz, jestem wkurwiony.

- Przepraszam ja...

Kas:- Oj, nie na ciebie. Na siebie. Jak pomyśle o tym jak cię dotykał i że mógł mi ciebie zabrać mam ochotę rozwalić mu łeb.

- Chryste, Kastiel.

Kas:- Wiesz że po tym jak się zachowałem nie mogę być na ciebie zły.

- Nie rozpamiętujmy już tej kłótni, proszę. Jeśli nie zostawisz przeszłości za sobą, błędy, które popełniłeś, zeżrą cię żywcem Kas. AAAAA. - Ziewnęłam dług. - Naprawdę jestem zmęczona. I głodna, co zamówiłeś ? Można to odgrzać ? Nieważne, zjemy rano chodź do łóżka.

Kas:- Ale najpierw kąpiel. - Kiwnęłam głową, pocałował mnie w ramię i wypuścił z objęć. - Weszliśmy do łazienki. Usiadłam na wannie odkręcając zawór kranu cieplutka woda powoli wypełniała wannę. Dodałam do niej płyn do kąpieli o zapachu mango i brzoskwini jednocześnie tworząc piankę. - Może mały replay mmm... . - Szeptał w moje ucho gryząc je jednocześnie ocierając krocze o moje pośladki. No naprawdę jemu to tylko jedno w głowie. - Nie daj się prosić.

- A wstaniesz rano do szkoły ?

Kas:- A muszę ?

- Żartujesz sobie. Za trzy dni matury. A ty opuściłeś pół roku szkolnego gdyby liczyć wszystkie twoje wagary.

Kas:- Ja wszystko umiem. Zapytaj mnie o co chcesz.

- Kiedy mam urodziny ?

Kas:- . . . . w grudniu ?

- W październiku ciołku. Jestem twoją dziewczyną jak możesz tego nie wiedzieć.

Kas:- No już nie foch'aj się. Nigdy nie miałem pamięći do dat. - Położył swoją dłoń na mój pośladek i ścisnął, gwałtownie złapałam powietrze. Jego ciepły język przejechał mi po karku by następnie zassać się na skórze. Westchnęłam cicho odwracając się w stronę chłopaka. Objęłam szarookiego w pasie i lekko wygięłam plecy w łuk. Kiedy ten na nowo złączył nasze usta. Miękki język niecierpliwie muskał moje wargi pytając o dostęp. Rozchyliłam usta i natychmiast poczułam koniuszek języka, który powoli przejeżdżał po wewnętrznej stronie górnej wargi. Westchnęłam cicho, mogę się założyć, że Kastuś uśmiechnął się zadowolony z efektu. Kiedy ten łaskotał moje podniebienie moje ręce zsunęły się niedaleko jego pośladków. Puściłam jego usta biorąc oddech jednocześnie tworząc stróżkę śliny. Czerwonowłosy zlizał jej resztki z moich warg. I na nowo zaczął muskać moje usta. Gwałtownie wbiłam się w jego i sama zaczęłam penetrować mu buzię. Czułam jakbardzio mu się podobało. Kas złapał za dolną część bluzy i ściągnął ją ze mnie. Rzucił ubranie w na podłogę podnosząc mnie za uda dłonią dał mi znak żebym go objęła. Kolejny raz złączyliśmy nasze usta, miałam zamknięte oczy ale czując podświadomie że chłopak posadził mnie na... pralce ? uśmiechnęłam się a w myślach zaśmiałam. Złapał ręką za mą kusą bieliznę zsuwając mi ją po udach. Byłam podniecona i tak mokra że praktyczne czułam jak śluz spływa mi po pachwinie. Złapałam mojego mężczyznę za kark przyciągając go bliżej. Następstwo wydarzeń było już przewidywalne, Kas pozbył się swojego jedynego okrycia a następnie chwycił moją prawą nogę i rozchylił ją na bok. To samo zrobił z drugą nogą. Następnie przyłożył penisa do mojej dziurki i pocierał o moje wilgotne wargi. Najpierw czułam czubek jego męskości, jakby mój kochanek sprawdzał moją gotowość, a potem zaczynał wchodzić we mnie powoli i rytmicznie, rozpalając we mnie wewnętrzny płomień pożądania. Wbiłam się palcami w jego krwisto-czerwone włosy. Dotyk Kastiela przekraczał granice rozkoszy fizycznej. Ścisnęłam dłonią jego ramię dając mu sygnał żeby przestał. Jego stęki wyraźnie dawały znak że jest bliski. Zeszłam z urządzenia całując go krótko, klękłam przed jego biodrami. A widząc pożądanie jakie właśnie czuł bez większych gierek zaczęłam go pieścić. Był twardy i podniecony, a to wszystko na mój widok. Przeciągnęłam językiem po prąciu i kreśliłam kółka na czubku muskając go ustami.

Kas:- Aghh.... tak.

Moje usta zamknęły się na nim. Powoli wsunęłam go do ust. Kastiel jęknął z rozkoszy. Moje ruchy stały się wolniejsze ale intensywniejsze. To pierwszy raz kiedy mam go w swoich ustach. Chce żeby było mu dobrze, nie mogę być gorsza od innych. Puściłam go, przejechałam językiem po całej długości i znów wsunęłam do ust. Kastiel położył mi dłoń na włosach i obserwował jak go pieszczę. Jego ciche pojękiwanie i dreszcze dawały mi znak że jest bliski dojścia. Spojrzałam mu głęboko w oczy i przyspieszyłam mój język ślizgał się po wędzidełku a jego oddech mocno przyspieszał. Jego kolega zaczął pulsować próbowałam zgrać się z jego skurczami. Ale on tylko jęknął głośno i już dochodził w moich ustach. Połknęła słony płyn i jeszcze chwilę ruszałam ustani kiedy reszta spermy wylądowała w moich ustach. Wróciłam do jego wysokości i połknęła resztę płynu.

Kas:- Połknełaś ją ? - zapytał wyraźnie zaskoczony.

- E, zrobiłam coś nie tak ?

Kas:- Nie musiałaś... - zrobił się czały czerwony.

- Przecież ty też... kiedy mnie... Może chodźmy, się wykopać. - Uśmiechnęłam się do niego i weszliśmy do wanny. Usiadłam między jego nogami i usadowiłam się w jego ramionach.

Kas:- Dobrze że ta wanna jest taka duża.

- Zmęczony ?

Kas:- Tym lodem to mnie zaskoczyłaś.

- Nie słyszałam żadnej skargi między tymi długimi jękami rozkoszy. - Zaśmiał się i odchylił głowę w tył.

Kas:- Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką poznałem. - Mówił myjąc myjką moje piersi. - I jak tak dalej będzie to będę musiał wykrzyczeć to całemu światu.

- To na co czekasz, krzycz. - Rzuciłam z ironią w głosie słysząc jego głupotę. Kas pochylił się i pocałował mnie w ucho.

Kas:- Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką poznałem. - Powtórzył szepcząc mi do ucha.

- Miałeś krzyczeć nie szepczeć ?

Kas:- Ty jesteś moim całym światem. - Mówił kiedy ja rozczulona zarumieniłam się.

- Buntownik o miękkim serduszku. Kto by pomyślał. - zakpiłam a on ochlapał mnie wodą.

- Trochę cię podpuszczałam kochanie. Ale też jesteś dla mnie całym światem. - lekko musłam jego usta. - I uwielbiam cię w wersji romantyka na równi z tym podłym Bad Boyem. Możesz być taki częściej. Na pewno się nie obrażę. - Uśmiechnąłem się najładniej jak umiałam próbując jednocześnie ubłagać go spojrzeniem.

Kas:- Ale tylko jak jesteśmy sami.

- Dobre i tyle. Nie boli cię kiedy tak się o Ciebie opieram.

Kas:- Nie. I dalej jestem na przeciwbólowych, tak też nie przejmuj się tym dziewczynko - po godzinnej kąpieli Kastiel zaproponował że wytrze mnie ręcznikiem, oczywiście nie wytrzymał presji i znów się kochaliśmy tym razem już na łóżku, dopiero później poszliśmy spać. Zegar wskazywał trzecią w nocy. Ale brakowało mi właśnie takiej magicznej chwili, tylko my dwoje. Wtuliłam się w biceps mojego chłopaka zasypiając.
Obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Kastiela nie obudziło, ja to zrobiłam. Ubrałam szlafrok i spojrzałam na zegarek w telefonie. - 5:28 kogo niesie tak rano.

Kas:- Kurwa, normalni ludzie śpią o tej godzinie. - Zeszliśmy na dół od kluczyłam drzwi i otworzyłam je. W progu stał Kentin ale nie był sam.

Ciąg dalszy nastąpi....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro