Rozdział 35 Wyjątkowa noc (+18)
Rozdział zawiera fragmenty +18
Pozdrawiam
STARLIGHTMOON45 ♡
Wszedłem do mieszkania dziewczyny jak do siebie. Po pół roku związku chyba raczej nie muszę pukać. Od razu obiły mi się o uszy znajome odgłosy kobiecych jęków. Po cichu przeszedłem przez przedpokój i wszedłem do salonu. Nie myliłem się, wiedziałem że skąś znam tę uniesienia. Priya. Dziewczyny w najlepsze bawił się na kanapie. Stanąłem obok opierając się o ścianę nie chcąc im przerywać. Ich zachowanie było niesamowicie podniecające. - Aaaał !!! Co jest kurwa ! - Oberwałem czymś w głowę. Dopiero po chwili zorientowałem się że dziewczyna przywaliła mi butem, a dokładnie szpilką.
Le:- Co ty tu robisz ! - Krzyczała zakrywając się kocem
- Oglądam. Żal przegapić takie przedstaWOW ! - Musiałem się uchylić żeby nie oderwać drugi raz. Swoją drogą ma laska niezłego cela.
Pri:- WYNOCHA STĄD VEILMONT !
Wyszedłem przed drzwi śmiejąc się . To była ostatnia rzecz jaką myślałam że zobaczę. Luna coś tam wspominała o tej dwójce ale nie za bardzo jej wtedy słuchałem. Wyciągnąłem z ramoneski szlugi i zapaliłem jednego. Miło wrócić do nałogu, moja panna tego nie pochwala ale ja nie zamierzam rzucać. Więc musi przywyknąć. Chodź i tak wiem że uwielbia czuć tą nikotynę kiedy ją całuje. Wróciłem do środka uważając żeby niczym nie oderwać. Dalej boli mnie głowa. Wariatki nigdzie na było tylko Priya, siedziała na stołku barowym przy kuchni.
Priya:- Idiota. - Wyzywała mnie, co było raczej do niej nie podobne. - Jak długo tam stałeś.
- Trochę, nie chciałem przeszkadzać. To niezdrowo nie dojść. - Uśmiechnąłem się do niej złośliwie a ta jedynie opuściła wzrok.
Pri:- Spoko, jej to nie grozi.
- Co ? O czym ty pierdolisz. Z tego co wiem to laski taż szczytują.
Pri:- Nie wszystkie. Spadam widzimy się w szkole.
- Na razie. - Dziwnie się zachowywała. Zupełnie jak nie ona. Cholera. - Priya czekaj ! - Wybiegłem za nią, przez Lune chyba stałem się bardziej empatyczny, to zaczyna mi ciążyć i jakoś tak do mnie nie pasuje. Złapałem ją za ramię zatrzymując przy sobie. - Słuchaj, za dobrze Cię znam żeby stwierdzić że wszystko zajebiście ci się układa. O co chodzi, gadaj.
Pri:- O nic. Jest wszystko świetnie.
- Weź nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę, oboje wiemy że jej nie mam. Gadaj.
Pri:- Mam, problem w związku. A dokładniej w łóżku. Zadowolony, świetne. Żegnam.
- Czekaj. Jeśli chodzi o seks to jesteś zajebista, sam sprawdzałem to wiem. - Złapałem ją za dłoń, kiedy celowała mi w prawy policzek. - Tak jestem bezczelnym i chamskim chujem, albo mnie kochasz albo nienawidzisz. Takie życie. Wracając. Co jej może nie pasować.
Pri:- Cholera jasna od kiedy przyjmujesz się czymś co cię nie dotyczy. Gdzie się podział ten zimny drań ?
- Fakt. Co mnie to. Nie jestem jebanym altruistą. - Puściłem ją zawracając. Jeszcze nie tak dawno zajechał bym do baru wypił kilka kolejek a później jebał się z lalką której imienia nawet bym nie pamiętał. Trzeba się pozbyć tej dobroci bo jak tak dalej będzie to się to cholerstwo rozprzestrzeni i już mi zostanię.
Pri:- Kas, czekaj !
- Czego.
Pri:- Jak... co byś zrobił gdyby twoja dziewczyna nie mogła dojść.
- Ona zawsze ma orgazm. Ty też go miałaś, za każdym razem kiedy dochodziłaś słyszałem swoje imię gdzieś pomiędzy jękami.
Pri:- Weź się zamknij ! - Zatkała mi usta dłonią. - Mi chodzi... ona nigdy nie miała. Nie wiem jak to zrobić.
- Słuchaj... - Zabrałem jej rękę z mojej twarzy.. - Nie znam się za bardzo. Ale jeśli nie wychodzi to w niej jest problem nie w tobie czy technice. Może ona się spina, może jej nie podniecasz tak jak ona Ciebie. Z nią gadaj, nie ze mną króliczku. - Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić dziewczyna złapała mnie za kark i rzuciła się na mnie całując. Wsunęła język w moje usta zapraszając do tak zwanego pójścia w ślinę. Dobrze że Luna tego nie widzi. Odsunąłem ją od siebie delikatne ale stanowczo. - Nie rozpędzaj się. Jestem w związku. Ale w innych okolicznościach bym nie odmówił.
Pri:- Ty się nigdy nie zmienisz. - Uśmiechnęła się do mnie po czym odwróciła i odeszła, tyle że tym razem jej nie zatrzymałem.
No dobra muszę w końcu coś zamówić. Mamrotałem do siebie przeszukując strony restauracji w naszej okolicy. Nigdzie nie było nic wartego uwagi. A gotował przecież nie będę bo kuchenka pójdzie z dymem.
Le:- A ty dalej tu siedzisz. Nie masz nic ciekawszego do zrobienia.
- Zamawiam żarcie, to jest bardzo ciekawe.
Le:- Nie możecie pojechać do Ciebie. Z tego co wiem twój dom jest większy..
- I siedzi tam moja matka, trochę słabe miejsce jak na randkę. Swoją drogą, masz dziś zniknąć. Nie chce Cię tu dziś wieczorem. Możesz wrócić rano.
Le:- Żartujesz sobie. Nie będziesz mi mówił co mam robić !
- Słuchaj mała, chce mieć chwile spokoju z moją dziewczyną. Dopóki się tu nie przypałętałaś mieliśmy go aż nad to. Wiec teraz masz mi się stąd wynieść na jedną noc. Nie wiem gdzie, po prostu ma cię tu nie być ! - Czy to jest tak trudne do zrozumienia że aż muszę zdzierać sobie głos.
Le:- Nie wiem co Luna w tobie widzi. Ale na pewno nie miłość. Szkoda że zerwała z Arminem. Nigdy nie powinna do Ciebie wracać ! - Krzyczała przez łzy. A mnie aż zatkało.
- Czekaj coś ty powiedziała ! - Złapałem ją za ramiona, jak teraz ucieknie to będę musiał ją gonić. Przecież ona by mnie nie zdradziła, a już na pewno nie z nim.
Le:- Dobrze słyszałeś, kiedy znikłeś twój przyjaciel cię zastąpił, i dobrze, przynajmniej przestała płakać. Trzeba być totalnym dupkiem żeby powiedzieć dziewczynie że ma się na nią wyjebane.. - Wyrwała się z mojego uścisku a zaraz później wybiegła na dwór.
- Armin... i Luna ? To niemożliwe, To przecież kurwa niemożliwe ! - Szybko wbiegłem na piętro i do pokoju dziewczyny. Zacząłem przeszukiwać szafki. Czego szukałem ? Jakiegokolwiek dowodu, ubrań, zdjęć, szczoteczki do zębów. Nic nie znalazłem, nic po za moją bluzą pod poduszką. Jedynie jak mogę się upewnić to sprawdzić jej wiadomości, ale przecież nie będę jej grzebać w telefonie.
Luna
- Jestem ! - Mój głos rozniósł się echem po domu. Byłam przekonana że natrafię na Leti i Kastiela skaczących sobie do gardeł. A tu głucha cisza. Odłożyłam torebkę na szafkę i sprawdziłam pokój dziewczyny. Nie było jej. - LETI ! KAS ! - Cholera gdzie ich wywiało. Weszłam do pokój, chcąc przebrać się w coś luźniejszego. Wystraszyłam się lekko widząc czerwonowłosego. Nie spodziewałam się go tu. Siedział na łóżku ze spuszczoną głową. - Milczysz, coś się stało. - W odpowiedzi wstał i wplótł dłoń w moje włosy. Nic nie mówiąc wbił się w moje usta. Całował szybko, zachłannie i niechlujnie ledwo mogę złapać oddech, ledwo mogę za nim nadążyć.
Położyłam ręce na klatce Kastiela w zamiarze odsunięcia go od siebie, ale najwyraźniej nie zrobiłam to dość przekonująco, bo ona nawet się tym nie przejął. - Kastiel przestań...- przesunął się do mojej szyi i zaczął ją lizać. Jęknęłam cicho, jak widać moja szyja to wrażliwe miejsce. Złapałam się jego koszulki na plecach. Rękami sunął przez moje uda, biodra i w miedzy czasie zdejmując mi bluzkę przyjemnie pieścił skórę. Podniecałam się coraz bardziej. I wiadomo do czego to zmierza. O dziwo nie miałam nic przeciwko. Tak bardzo mi go brakowało, tej naszej namiętności bliskości i erotycznych zabaw.
Byłam już bez bluzki i stanika. Kas zdjął z siebie ubranie znowu ukazując mi swoje rany. Nie wiedziałam dokładnie gdzie mogę go dotykać żeby go nie bolało. - Właściwie to z tymi bliznami na klatce jest jeszcze bardziej seksowny. - Rzuciłam pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
Kas:- To, pamiątki po tym ile musiałem dla ciebie przejść dziewczynko. - Mówił złośliwie jednocześnie rozpinając moje spodnie.
- Co za poświęcenie. Aż się wzruszyłam. - Odpowiedziałam mu pozbywając się spodni z kostek. Teraz tylko cienki materiał na moich biodrach dzielił go od najwrażliwszej część mojego ciała.
Kas:- Przecież wiesz że Cię uwielbiam. I nie ma rzeczy której dla ciebie nie zrobię.
- Cieszę się. - przejechałam po jego torsie i skończyłam na biodrach. Czuję jak napina mięśnie. Udało mi się rozpiąć jego pasek zanim położył nas na łóżku.
Ale nagle się, zatrzymał. Rzuciłam w jego stronę zdezorientowane spojrzenie kiedy zwiększał dystans pomiędzy nami.
Kas:- Zamknij oczy i nie otwieraj.- Powiedział ze swoim łobuzerskim uśmiechem. Nie mogłam pojąc o co mu chodzi, ale nie sprzeciwiłam się. Zmrużyłam oczy jednocześnie marszcząc czoło. - Ufasz mi ?
Pytał z dziwną obawą w głosie. - Oczywiście że tak. - Odpowiedziałam łagodnie. - Zawsze ci ufałam. Skąd takie pytanie ?
Kas:- Wiesz zawsze chciałam czegoś spróbować. Ale nigdy nie było odpowiedniej osoby. - Po tych słowach czułam jak łapie za moje nadgarstki uniósł je z niezwykłą delikatnością i przytrzymywał mi tuż nad głową. Czułam jak nakłada mi coś miękkiego na rękę a później puścił obie moje dłonie. Które zostały na miejscu.
- Kass ? Co robisz. - Pytałam, będąc już przywiązaną do łózka.
Kas:- Upewniam się tylko że nie uciekniesz. Wiesz,.. po wypadku, miałem sporo czasu żeby wszystko przemyśleć. Ale zważywszy na fakt, że wszystkie moje myśli były skierowane ku tobie. Nie przemyślałem nic. - Uśmiechnęłam się do niego. - Miałem cholerne wyrzuty za to co ci powiedziałem. Nigdy nie powinienem.... Nigdy nie byłem kimś kto okazuje uczucia, kimś kto ciągle prawi komplementy i inne bzdury, no chyba że byłem najebany. - Zaśmiałam się cicho. Słuchając dalej jego głosu. - I to się nigdy nie zmieni.
- Wiem, i uwielbiam tego złego aroganckiego chłopca który w tobie siedzi. - Widziałam jego uśmiech, nie był on złośliwy to był jego prawdziwy uśmiech Czując jego oddech na brodzie, zapragnęłam go pocałować. W tym celu próbowałam się podnieść ale jego usta same wylądowały na moich.
Kas:- Chyba nawet nie wiesz jak bardzo cię teraz pragnę - wyszeptał i pocałował moje usta muskając je językiem.
- Też cię pragnę. Jestem twoja, cała. - Te słowa były dla niego jak pozwolenie. Jego usta tak słodkie i pełne przechadzały się po całym moim ciele zostawiając po sobie mokre ślady i czerwono-fioletowe plamki. Wzdychałam czując rozkosz z każdym jego ruchem. Jedną ręką pieścił moją pierś, a drugą zagłębił pomiędzy moimi udami. Westchnąłem z rozkoszy.
Kas:- Ledwo zacząłem a ty już jesteś na mnie gotowa. - Szybko usunął ze mnie ostatnią część garderoby, która swobodnie wylądowała za łóżkiem. Mocno trzymając mnie za uda, zatopił język pomiędzy, nimi. Po pokoju rozniósł się głośno jęk. W odruchu uniosłam biodra ale Kas mnie przytrzymał. Nie mogłam się ruszać, czując jak mój żołądek wywija fikołki. Zaczęłam krzyczeć z rozkoszy.
- KAAASS !! Ja..AAAA ! - Byłam na granicy spełnienia kiedy nagle przestał. - Żartujesz sobie ! Masz kurwa wyczucie.
Kas:- Zaraz dokończę, - wyciągnął z spodni małe pudełeczko prezerwatyw. A następnie szybko zdjął je wraz z bokserkami. Był teraz cały nagi, i cały mój.
- Nie potrzebujemy jej. - Zareagowałam widząc jak otwierał folijkę. Nie po to wkładałam w siebie kawałek miedzi żeby teraz uprawiać seks z gumką.
Kas:- . . .
- Chodź, chce dać upust twoim pragnieniom. - Uwolnił moje dłonie, szepcząc cicho coś czego nie zrozumiałam. Zarzuciłam włosy i usiadłam na jego kolanach. Złapałam dłonią za członka, który od dłuższej chwili był w czasie erekcji. Włożyłam go od razu do końca, spięłam mięśnie czując dyskomfort ale zaraz była już tylko przyjemność. Z naszych ust jednocześnie wyrwał się jęk. Zaczęłam powoli ruszać biodrami. Jeździłam po jego kroczu a ręce opierałam na barkach. Cały czas ruszając biodrami pocałowałam go a raczej zassaliśmy się w tym pocałunku. Kast stękał. Miałam ochotę przestać ale czułam że ja też zaraz doznam spełnienia. Zwolniłam nieco tępo i doszedł, jęcząc głośno w moje usta, a ja jeszcze chwile poruszałam biodrami. Sama doznając przedniego orgazmu. Zadowolona z siebie pocałowałam go znowu. A on się uśmiechnął
Kas:- Jesteś cudowna wiesz ?
- Tobie też nie mogę niczego zarzucić. - Dałam mu krótkiego buziaka w usta, wstałam i od razu poczułam jak coś spływa mi po udach. Sięgnęłam dłonią pomiędzy wargi, biały płyn ściekł mi na dłoń. Oblizałam palce ze słonej cieczy. Będąc non stop obserwowana przez mojego mężczyznę.
Zmieniliśmy pozycję, teraz leżałam na brzuchu ściskając poduszkę. A Kastiel równomiernie poruszał się we mnie przygryzając mi skórę na szyi i karku. Jęczałam cicho czując że jego pożądanie wywierca mi dziurę aż do pępka. Kończąc klepnął mnie w pośladki, co zapiekło ale bardzo mi się spodobało. Padł obok mnie, położyłam głowę na jego torsie. Chłopak objął mnie ramieniem kładąc dłoń na moim biodrze.
Kas:- Mógłbym tak przez całą noc.
- Nie jestem aż tak wysportowana. Żeby bzykać się przez 12 godzin.
Kas zaśmiał się głośno i otarł kropelki potu które perliły mu się na czole. - A 10 godzin ?
- Też masz pomysły.
Kas:- Muszę zapalić.
- Naprawdę ?
Kas:- Noo.
- Dobra. Ale ja też chce.
Kas:- Mówiłaś że nie lubisz kiedy pale.
- Ale teraz ja też chce.
Kas:- A jak odmówię.
- To cię nie puszcze.
Kas:- W przylepę się bawisz.
- Zabronisz mi ?
Kas:- No dobra niech ci będzie.
Ubrałam jego bluzę która leżała pod poduszką. Kast dziwnie się na mnie spojrzał.. - Co ?
Kas:- Dlaczego ona tu jest ?
- Pachnie tobą, i twoimi perfumami. Musiałam z kimś spać jak ciebie nie było. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zobaczyłam coś niemożliwego. Kastiel się zarumienił. Pocałowałam go krótko w usta. Założyłam majtki a on bokserki. Otworzyłam okno i oparłam łokcie o parapet. Kas stanął za mną. Odpalił papierosa i podał mi go. Zaciągnęłam się. - Pięknie, prawda ? - Pytałam spoglądając na nocne niebo na którym gdzieniegdzie lśniły małe punkciki; gwiazdy. Całe mrok rozjaśniał księżyc będący tej nocy w pełni.
Kas:- Tak. Mogę o coś zapytać ?
- O co ?
Kas:- Ale proszę cię o szczerość...
- Dobrze.
Kas:- O co chodziło z Arminem ?
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro