Rozdział 27 ..jeszcze go nie kocham.
Siedziałam na parapecie z podciągniętymi pod brodę kolanami. Kiedy Armin zaprosił mnie do siebie miałam lekkie obawy. Ale on się mną nawet nie przejmuję. Od bitych 3 godzin gra w na konsoli w tego jebanego Fortnite. A tak się kłócił że nie poświęciłam mu czasu w kinie i musimy to nadrobić. - Armin wychodzę. - Podniosłam się z parapetu stając obok niego.
Arm:- Gdzie ? - Zapytał nawet na mnie nie patrząc.
- Do domu. Na razie.
Arm:- Cześć.
Koniec. Otworzyłam drzwi, chwytając w dłoń torbę i przekroczyłam próg. Ta sytuacja jest chora. On ignoruje mnie, ja ignoruję jego. Nie zaproponował, że odprowadzi do domu, żebym zaczekała, nawet nie wstał. Ja nie byłam lepsza, ani nie podeszłam, nie dałam buziaka, na którego z pewnością czekał. Fantastyczny dzień, o ironio. Jeżeli za każdy wspaniały dzień z nim spędzony ma nieść za sobą kolejną dobę nieporozumień, to ja dziękuję za takie coś.
Al:- Gdzie idziesz ?
- Do domu. Twój brat woli pikselowe laski. A ja na jego nieszczęście jestem prawdziwa. - Wymruczałam cicho, Alexy unosił brew.
Al:- Armin ci tak powiedział ?
- Nie w prost ale, odkąd tu przyszłam lampi się w ten ekran. Mam dość.
Al:- Idiota. Właściwie czego ja mogłem się po nim spodziewać. - Prychnął pod nosem i zaczął zakładać buty. - Chodź odprowadzę cię. - Na zewnątrz było chłodno nocna temperatura dała o sobie znać więc Alexy pożyczył mi swoją bluzę. Na początku chciał zagaić rozmowę ale widząc że nie mam ochoty rozmawiać zamilkł. Miasto było puste, a budynki ciemne. Tylko lampy oświetlały ulice. Widząc zamyśloną twarz różowookiego usiadałam na oparciu jednej z ławek opierając nogi o siedzenie.
- Mam dość. - Szepłam cicho w stronę chłopaka pochylając głowę i wlepiając wzrok w swoje buty. Ten zaskoczony cofnął się kilka kroków. Stał w ciszy nie wiedząc co powiedzieć.
Al:- Ale czego ? - Zanim zdążyłam odpowiedzieć Alexy usiadł obok otulając mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego, był taki ciepły.
- Nieważne. Boże jaki ty jesteś cieplutki.
Al:- Dzięki. A co do ciebie i Armina ?
- Tak ?
Al:- Wy nie jesteście razem, prawda.
- . . ., nie wiem. Nie dał mi odpowiedzi.
Al:- Armin był wkurzony odkąd wyszliśmy z kina.
- Skąd to wiesz.
Al:- Bliźniacza telepatia.
- Pieprzysz głupoty.
Al:- Powiedział mi. Był wściekły.
- Na mnie ?
Al:- Na siebie. Sam w to nie wierzę ale on chyba naprawdę bardzo Cię kocha. Jest zły bo nie potrafi ci zastąpić sama wiesz kogo.
- Głupek. Chce zacząć na nowo. Nie szukać zastępstwa. - chyba sama nie wierzę w to co mówię. Właściwie sama nie wiem czego chce. Jestem niezdecydowana. A teraz jeszcze dodatkowo męczy mnie poczucie winy że najpierw oszukałam Armina a teraz kłamie w żywe oczy jemu bratu i najlepszemu przyjacielowi. Ziewnęłam jeszcze bardziej wtulając się w Alexego.
Al:- Może chodźmy już zanim tu zaśniesz. I będę musiał cię zanieść.
- Ok. - Alexy zaprowadził mnie pod same drzwi. Nalegałam by wszedł choćby na chwile ale stanowczo mi odmawiał. Pożegnałam się z różowookim długim przytulasem i każde poszło w swoją stronę. Wchodząc do mieszkania zauważyłam Leti i Priye oglądające razem telewizje. Nie usłyszały jak wchodziłam. Zdjęłam buty i skierowałam się na piętro rzucając tylko krótkie. Cześć.
Leti:- Usiądziesz z nami ? - Słysząc jej propozycje poczułam się lekko skołowana.
- Nie chce wam przeszkadzać.
Pri:- Nie będziesz. Chodź. - Uśmiechnęłam się krótko i usiadałam z brzegu zagarniając grzywkę za ucho.
Czułam niezręczną atmosferę jaka nas otaczała. To chyba nie był dobry moment na przeprosiny, ale lepszego może nie być. Wzięłam uspokajający oddech. - Leti ja...
Leti:- Przepraszam !
- . . . przepraszam. - Zaskoczona uniosłam brwi nie wiedząc co odpowiedzieć. - A-ale za co ? To ja zachowałam się jak podła suka, i homofob i nigdy nie powinnam ci tego mówić. Nie ważne jak byłam wściekła.
Leti:- A ja nie powinnam mieszać się w twoje życie. Wiem że ten czerwony kretyn był przy tobie, a ja jako twoja wieloletnia przyjaciółka powinnam cię wspierać widząc jak cierpisz. Zamiast tego myślałam że zaraz znajdziesz sobie zastępstwo. A widząc się z bratem Alexego, byłam pewna że już to zrobiłaś. Przepraszam, wybaczysz mi !?
- Jeśli tylko ty mi wybaczysz za to jak cię potraktowałam. I za to jaką byłam beznadziejną przyjaciółką.
Leti:- Już o tym zapomniałam. - Dziewczyny przytuliła mnie mocno, zacisnęłam ramiona na jej talii przyciągając ją bliżej siebie. Poczułam się dobrze godząc się z siostrą. Może nie łączą nas więzy krwi ale Leti zawsze była dla mnie jak rodzeństwo.
Pri:- Nie żeby coś ale robię się zazdrosna.
Leti:- Ooo no chodź tu. - Puściła mnie i zawiesiła się Priyi na szyi całując ją w policzek. Nie mogłam nie zauważyć rumieńca na twarzy dziewczyny.
- Co oglądacie ? - Zapytałam kiedy przenosiłam wzrok z dziewczyn na telewizor.
Pri:- Egzorcyzmy Anneliese Michel.
- W takim razie zostawię was, nie lubię tego typu filmów. - Odparłam zgodnie z prawdą, horrory jakoś nigdy mnie nie kręciły. Poszłam do pokoju, będą w moich czterech ścianach położyłam się na łóżko rozmyślając o dzisiejszym dniu. Do puki nie usnęłam. Obudziłam się w środku nocy, odruchowo załapałam za telefon. Było kilka minut po drugiej w nocy. Przeciągając się ruszyłam w stronę łazienki, Niestety spałam w ubraniach czego bardzo nie lubiłam. Szybko wzięłam prysznic zmyłam makijaż i przebrałam się w koszulkę a ubrania wrzuciłam do kosza na pranie, jutro się nimi zajmę.
Kładąc się pod pościel dostałam sms'a. Treść brzmiała... "Spotkamy się przed szkołą w parku ? " Wiadomość od Armina nie była dla mnie jasna, po co chciał by się spotkać i to tak wcześnie. Nie widząc problemów odpisałam " Tak jasne" Zasnęłam z tą myślą.
* * *
Stąpałam z nogi na nogę szybko idąc w stronę wejścia do parku. Czułam stres ściskający mnie w podbrzuszu. Dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie mogę tego opanować. Weszłam po marmurowych schodkach do środka altany w której umówiłam się z Arminem. Nie było go, spóźniał się. Przysiadłam na kamiennej ławeczce podziwiając jak tafla jeziora sparkluje w promieniach słońca. Widok tu z samego rana jest nieziemski. Nagle ktoś zakrył mi oczy. Uśmiechnęłam się do siebie.
. . .:- Zgadnij kto to ?
- Przystojniak.
Arm:- Noo powiedzmy że uznam to za poprawną odpowiedź.
Armin zdjął dłonie z moich oczu i usiadł obok przyciągając mnie za biodro do siebie - Dobrze cię widzieć. - Wymruczałam cicho w położyłam głowę na jego ramieniu. - Dlaczego chciałeś się spotkać.
Arm:- Chciałem zobaczyć cię przed szkołą. W liceum musimy się ukrywać więc korzystam z chwil przed szkołą kochanie. - Armin pocałował mnie w skroń a później szyję. On jest taki kochany A ja ? Durna, szurnięta dziewczyna mająca przy sobie niemal idealnego mężczyznę, nie potrafiłam odwdzięczyć mu się tym samym. Non stop wracałam myślami do Kastiela i przypominałam wspólnie spędzone chwile, jakbym nie mogła dać sobie z nim spokoju. Przecież on już nigdy nie wróci ! Nigdy ! Zostawił mnie. Więc dlaczego, dlaczego nie wbiję sobie tego do głowy ?! Czemu ranię chłopaka, Armina który nie raz ani nie dwa pokazywał, że mu na mnie zależy ?! - Dobra, chodźmy, bo i tak już późno. - Puścił mnie wstawać, a ja poczułam dziwną pustkę w sobie.
- Armin poczekaj. - Złapałam go za rękę. Dobra Luna nie spierdol tego. Masz jedną szanse. - Armin, ja nie chcę dalej traktować cię jak przyjaciela. - szepnęłam - Proszę, ty... Bądź ze mną. - rzekłam cicho, czerwieniąc się na policzkach.
Arm:- Czekaj, co ?
- Powiedz, że tak. Proszę.
Arm:- Chwila, czy ty... Ty pytasz, czy będziemy razem ? - wychrypiał, odchylając mnie od siebie. Milczałam chcąc upewnić go ciszą. - Wiesz, ile ja na to czekałem ! - Gdy tylko to powiedział, uniósł mnie delikatnie za biodra i połączył nasze usta. Całował zachłannie, z ogromem uczuć, chciwie lecz cudownie.
Ten pocałunek nie był naszym pierwszym, jednakże pieczętował nasz nowy związek. Właśnie, związek. Nie mam pojęcia, czy to dobra decyzja, ale pod wpływem emocji go zapytałam. A skoro odpowiedział tak ochoczo, to znaczy, że naprawdę nie traktuje mnie jak rzecz czy zabawkę. Na razie go nie kocham, z naciskiem na "na razie" . Zrobię wszystko, żeby poczuć do chłopaka coś więcej niż tylko przyjaźń. Chcę spróbować być szczęśliwą właśnie z nim. Mam nadzieję, że się uda. W końcu, on się we mnie zakochał, co widać gołym okiem, a ja lubię Armina nawet bardzo, dlatego wierzę, że z biegiem czasu otwarcie powiem wszystkim, zgodnie z prawdą, że między nami istnieje prawdziwa miłość i jestem szczęśliwa.
Przerwał tę chwilę dopiero wtedy, gdy obojgu nam naprawdę zabrakło tchu. Przytulił mnie do siebie, dysząc, tak jak i ja. Przywarłam do czarnowłosego, dzięki czemu doskonale słyszałam niewyobrażalnie szybkie bicie jego serca, które jakby chciało wyskoczyć z piersi.
Arm:- Masz świadomość, że uczyniłaś mnie w tej chwili najszczęśliwszym facetem we wszechświecie !? Wykrzyczał na cały park a później oparł brodę na mojej głowie.
- Nie przesadzajmy.
Żyje !
Koronawirus mnie jeszcze nie zabił.
😂😂😂
Dawno nie było rozdziału więc posklejałam coś na szybko.
Przepraszam że takie krótkie te rozdziały ale jakoś ciężko mi złapać wenę.
I ogólnie chciałam was zaprosić do sprawdzenia mojego drugiego opowiadania.
"Moja Słodka Historia OC Słodki Flirt"
Opowiadanie jest na moim profilu.
Pozdrawiam
STARLIGHTMOON45 😁😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro