Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23 Konsekwencje

Stałam w parku ubrana w dziurawe jeansy, białą bluzę, ramoneskę i czarne conversy. Niecierpliwie spojrzałam na godzinę w telefonie. 19:55. Eeh, przecież widzę że odczytał wiadomość, gdzie on jest, przecież nigdy się nie spóźniał. Z zamyślenia wybiły mnie syreny pogotowia i policji. Ciekawe co się stało . . . a jak to coś z Kastielem ! Może jest ranny i się właśnie wykrwawia, a jak nie żyje i ktoś właśnie znalazł jego ciało !? . . . a jak jestem głupią idiotką i panikuje bez powodu. Tak to jedyna sensowne stwierdzenie. Przecież w tym mieście jest ponad 100 tyś, ludzie a to on miał by być w niebezpieczeństwie, stuknij się w tą pustą głowę Luna. Usiadłam na ławce i czekałam... 10, 15, 30 minut. Nie zjawił się. Ale chyba nie powinno mnie to dziwić, wyraźnie powiedział co o mnie myśli.

Gdy wróciłam do mieszkania zastałam Leti śpiewającą balladę po włosku oczywiście i tańczącą w kuchni. Czułam że coś gotuje, bo w mieszkaniu pachniało obłędnie. - Co gotujesz !

Leti:- Aaah! Non spaventarmi così Luna!
( Aaa ! Nie strasz mnie tak więcej Luna ! )

- Perdonare. Cosa profuma di così divino.
(Wybacz. Co tak bosko pachnie)

Leti:- Lasagna. E di cosa hai fame ?
(Lazania. A co głodna jesteś ? )

- Cosi come.
(Jeszcze jak)
Rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Kastiel Teraz chce gadać. Phi, niech mnie w dupę pocałuje. Odrzuciłam połączenie. I wyciągnęłam z szafki dwa talerze i sztućce. Nałożyłyśmy sobie jedzonko siadając na sofę przed telewizorem. Akurat były wiadomość, mówili coś o wypadku samochodowym i dwóch osobach, jedna śmiertelna a druga w stanie krytycznym jest operowana w szpitalu i noc będzie decydować o jej życiu.

Leti:- Nie ma czegoś ciekawszego. - Zaczęła skakać po kanałach. Omijając co lepsze. - Ooo ufielbiam ten profram. - Powiedziała z pełnymi ustami i wskazała na telewizor i program Dancing With The Star. - A jak poszło twoje spotkanie, co z Kastielem ?

- Nie przyszedł. Na wiadomość też mi nie odpisał.

Leti:- Przykro mi. Ale trzymasz się.

- Tak. Po prostu trochę mi przykro, byliśmy razem cztery miesiące. To nie jakoś mega dużo ale... dobrze mi przy nim było. I naprawdę czułam że zależy mi na nim.

Leti:- Kochałaś go

- Tak...Nie, znaczy nie wiem. Nie wiem jak to jest kogoś kochać. Przecież wiesz... na razie to jestem na niego nieźle wściekła. Zachował się jak dupek.

Leti:- No nie dziwie się. Mmm.. wiesz kochasz kogoś wtedy kiedy bardziej martwisz się o niego niż o siebie. A kiedy się kogoś kocha to ten drugi nie znika od tak. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Ewentualnie znajdziesz kogoś lepszego.

- Pewnie masz racje. - Telefon przerwał nam rozmowę. Westchnęłam cicho odbierają.

- Część Lysander

Lys:- Luna, Kastiel jest...

- Totalnym dupkiem, kretynem i zjebem tak wiem. Mieliśmy się spotkać, nawet nie raczył się pojawić. Nawet nie odpisał.

Lys:- Wiem, jechał z baru i...

- Nie no świetnie, pojechał się napić. Co za, aghh.. nienawidzę go. Nie chce go widzieć na oczy. Możesz mu to przekazać. Cześć Lys.

Lys:- Lu...

Leti:- To był Lysander ?

- Tak.

Leti:- I co powiedział.

- Że Kastiel pojechał do baru. Idiota. Zależało mi na tym spotkaniu, tak jak zależy mi na nim i na nas.

Leti:- Nie przejmuj się. - Przytuliła mnie. - Wszystko się ułoży, zobaczysz.

Miesiąc później

Przewróciłam się na plecy przeciągając się by rozprostować kości. Sprawnie złapałam telefon leżący na stoliku nocnym i sprawdziłam godzinę. Siódma, a dziś poniedziałek. Miałam też małą nadzieję że Kastiel w końcu napisze. Nie odebrał żadnego telefonu i nie odpisał na żadną wiadomość. Nie odzywamy się do siebie od tygodni. I mimo że już odreagowałam zalewając poduszkę łzami przez kilka nieprzespanych nocy, to w głębi duszy miałam nadzieje że w końcu się odezwie. Niestety jedyny Lysander wie gdzie się zaszył ale nie chce tego nikomu powiedzieć.

Leti:- Luna śniadanie ! Rusz dupę i wstawaj z tego wyra !

- Co się tak drzesz. Nie jestem głucha. - Leti westchnęła i wyszła z pokoju. Ubrałam się szybko i umyłam. Nie miałam ochoty na śniadanie od razu złapałam kluczyki i wyjechałam szybko żeby mnie nie widziała, ruszyłam z piskiem opon jechałam 180 km/h był też drift. Jazda samochodem zawsze poprawiała mi humor. Ta szybkość i lotność zapach benzyny, spalonych opon. Uwielbiałam to, w Italii brałam udział w wyścigach z których większość była nielegalna ale warto było dla tej adrenaliny i hajsu oczywiście. Lekcje zaczynają się za pół godziny.
Może pojadę zatankować. Tak to dobry pomysł, jutro jedziemy na koncert więc gaz musi być. Pognałam na Orlen. Bez czekania na obsługę włożyłam zapięcie, ale zauważyłam że facet z obsługi przyglądał mi się kątem oka. Jego dziwne spojrzenie spowodowało że po ciele przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Zalałam do pełna i poszłam do kasy. Weszłam, zapłaciłam, wyszłam. Ale przy drzwiach zatrzymał mnie ten facet z obsługi. Przyjrzałam mu się, mógł być ode mnie ze dwa, trzy lata starszy.

?:- Cześć wiesz, że to nie jest samoobsługa ? Zabierasz mi pracę. - mówił trochę cynicznie, zadziornie ? Od razu mi się to nie spodobało.

- To źle ? Dniówkę i tak pan dostanie. - odparłam. Nie słyszałam żebyśmy byli na ty. Facet zaczął naprawdę mnie wkurzać. A dziś naprawdę nie miałam ochoty na takie zaczepki.

?:- Właściwie to lubię kiedy dziewczyna zna się na autach.

- Ach tak ? A pan się zna ?

- Oczywiście że tak.

- A powie mi pan dane techniczne mojego ?

- Cóż wiem, że to Nissan... - Zaciął się tak jakby nie wiedział co dalej powiedzieć.

- No tak, ale dane techniczne, przynajmniej kilka.

?:- ... - Milczał zerkając to na mnie to na samochód. - Yyy..

- To ja ci powiem. Nissan GT- R ,wyprodukowany w Japonii w 2007, ściągnięte do europy w 2009. Pojemność 4,7 litra, moc 550 km. Sześć cylindrów. Napęd cztery koła.

- Ohoho.

- Zatkało cię. A teraz spieprzaj stąd. - A miałam być miła. Mówi się trudno, szybko odszedł o de mnie. Wsiadając do auta, odpaliłam i ruszyłam z piskiem opon. O mało nie wjechałam w donicę ale wyjechałam stamtąd. Przycisnęłam do 160 km/h. I chwile później byłam już na terenie szkoły, zaparkowałam w moim ulubionym miejscu ale nie wysiadłam. Poczekam do dzwonka. Zaczęłam sprawdzać media społecznościowe kiedy ktoś zapukał w szybę. Wystraszyłam się lekko i odwróciłam. Jednak szybko uśmiechnęłam się widząc uśmiech niebieskowłosego. - A ty czego tu chcesz.

Al:- Zastanawiałem się kiedy przyjedziesz....zły dzień ? - Obszedł auto i usiadł na miejscu pasażera obok mnie.

- Może trochę.

Al:- Dalej się nie odzywa ?

- Kto ? Chodzi ci o Kasa ? Eee już prawie zapomniałam. - Nie, nie zapomniałam. Boli nawet kiedy słyszę jego imię. Ale nie chcę łaski, pomocy ani żadnych wizyt u psychologów. Wiem że potrzebuje czasu by przez to przejść. Miesiąc to za mało żeby zapomnieć, a Kas nie był tylko moim chłopakiem był też kilkuletnim bliskim przyjacielem.

Al:- Czyli... zerwaliście ?

- Chyba . . . przecież gdyby mu zależało już dawno by się odezwał. Proszę nie rozmawiajmy o tym. - W głębi serca dalej coś czułam do Kastiela. Ale z każdym dniem próbowałam stłumić myślenie o nim. Brakowało mi go jego obecność, rozmów, dotyku. Nawet tego aroganckiego, złośliwego uśmiechu.

Al:- Jak wolisz. Jutro koncert, co ubierasz.

- Jeszcze nie wiem. Nigdy nie byłam na koncercie muzyki elektronicznej. Za to ty na pewno będziesz wyglądał świetnie. Jak zawsze zresztą. - Rozmawialiśmy do czasu aż dzwonek nie zawołał nas na lekcje. Zajęcia minęły spokojnie. A przerwy spędziłam sama szwendając się po korytarzach prowadzących do następnych klas. Przechodząc obok szkolnej piwnicy udało mi się wpaść na Lysandra. A właściwie zdążyłam się z jego torsem i gdyby białowłosy mnie nie złapał w tej chwili za talie najprawdopodobniej upadła bym.

Lys:- Witaj, Luna.

- Część Lysander. - Uśmiechnęłam się do niego ale nie zareagował. Jego spojrzenie było mgliste. Zawsze dużo rozmawialiśmy ale przez ostatnie dni jest jakiś nieobecny. I bardziej zamknięty w sobie, czasami mam wrażenie że zachowuje się jakby mnie unikał. - Co tam...

Lys:- Przepraszam ale muszę już iść.

- Dlaczego mnie ciągle unikasz Lys. Zrobiłam coś nie tak.

Lys:- Co ? Nie oczywiście że nie. Po prostu. . . Trudno mi to wytłumaczyć. Przepraszam cię, ale naprawdę muszę już iść. - I odszedł.

- Co się z nim stało.

Am:- Unika cię. Zupełnie jak Kastuś. - Jeszcze jej mi do szczęścia brakowało, czy ten dzień może coś jeszcze bardziej spierdolić.

- Mamy 9 planet, 294 kraje ponad 7 miliardów ludzi a ja miałam szczęście i musiałam akurat wpaść na twój ryj. - Odwróciłam się powoli, krzyżując ręce na piersiach.

Am:- Jeśli chciałaś być zabawna to ci się to nie udało.

- To nie był żart tylko sarkazm ty pusta lolitko. - Wyminęłam ją.

Am:- . . . wiesz dlaczego Kassi wyjechał ?

- Umieram z ciekawości żeby poznać twoją teorie ?

Am:- Nie jesteś stąd. Chciał sprawdzić jak wy w Wenezueli to robicie.

- Gdzie ? - Zaśmiałam się krótko.

Am:- Na tej twojej wsi. Sama powinnaś wiedzieć najlepiej.

- Ja jestem z Włoch, z Rzymu dokładnie, Wenezuela to inny kontynent kołku. Po za tym Kastiel wyjechał bo ma jakieś sprawy rodzinne w innym mieście. - Chciałabym żeby to było prawdą. - A to jaka zajebista jestem w łóżku sprawdził już dawno. Tak też znikaj mi z oczu plastikowa lampucero.

Am:- Zawszę szukałam faceta który pasuje tylko do mnie i mojej osobowości....

- A w szpitalu psychiatrycznym szukałaś ?

Al:- Humor ci się wyostrzył Lunuś. Albo zaczęłaś mścić się na stworzeniach.

- Na stworzeniach nie, tylko na plastikowych lalkach których sylikonowe cycki są większe niż ich IQ.

Am:- W końcu się tobą znudzi. Zobaczysz, jesteś dla niego tylko kolejnym trofeum ! - Krzyknęła mi prosto w twarz rzucając wściekłe spojrzenie.

Al:- Trofeum któremu 50 razy dziennie mówi kocham cię, i do tego to okazuje. Skoro tak to ja też chce byś trofeum.

Am;- A weźcie się... - Odeszła odwracając się na pięcie, wcześniej zarzucając swoje blond loki na ramię. Razem z Alexym wybuchnęliśmy śmiechem.

Al:- Czy ona kiedykolwiek zmądrzeje.

- Fakt, jest wkurwiając ale przynajmniej nie nudzi mi się. Szukałeś mnie ?

Al:- Idę z Rozą na zakupy. Chcesz dołączyć.

- Nie dzięki mam już plany na popołudnie.

Al:- No dobra to ja uciekam. - Pocałował mnie w policzek i odszedł skocznym krokiem. Ale zaraz usłyszałam za sobą kolejny znajomy głos.

Ar:- Hej !

- Część Armin. - Powiedziałam smutna i usiadłam na schodach.

Ar:- Dlaczego jesteś taka przygnębiona. Coś się stało ? - Usiadł obok kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Czuję się jakby wszyscy mnie opuszczali. Najpierw Kastiel, potem Rozalia i Lysander nawet Nataniel przestał się do mnie odzywać. Co jest ze mną nie tak. -Żaliłam się.

Ar:- Z tobą, nic. To z nimi jest coś nie ten tego skoro cię unikają. Nie przejmuj się nimi. Idziesz z Alexym na ten koncert jutro tak ?

- Tak, będzie jeszcze Leti, a ty ?

Ar:- Ja ? Nie, to nie są moje klimaty.

- Szkoda, fajnie by było gdybyś też tam był. - Oparłam głowę o jego ramie. Siedzieliśmy tak cicho przez kilka minut. Armin objął mnie ramieniem a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

Ar:- Wiesz co ? Pójdę na ten koncert. Będziesz się tak świetnie bawić że zapomnisz o tych wszystkich udrękach. Idę kupić coś na lunch, chcesz iść ze mną ? - Kiwnęłam głową i już szliśmy razem w stronę wyjścia. W sklepie wzięłam sobie 7Days'a i herbatę Liptona. Armin tak jak ja wziął rogalika i do tego Red Bulla. Po zakupach usiedliśmy w szkolnym ogrodzie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dał mi nawet swoją konsole i pokazał jedną z swoich gier "Zelda" . Dawno nie spędziłam z nim tak miło czasu.
Po przerwie poszliśmy na lekcje W-F
Szybko przebrałam się w strój gimnastyczny i dołączyłam do reszty dziewczyny na sali gimnastycznej.

N:- Zanim zaczniemy wszyscy 5 okrążeń wokół sali ! - Krzyknął pan Borys. Westchnąłem pod nosem i zaczęłam biec. Nauczyciel stwierdził że dawno nie było gimnastyki. Dobrał nas w pary damsko-męskie i kazał robić głupie ćwiczenia jak stanie na rękach.

- Tylko nie pozwól mi upaść dobrze. - Zwróciłam się do Kentina lekko spanikowana.

Ken:- Nie bój się. Obiecuje że nie upadniesz. Zrób to powoli, asekuruje cię. - Oparłam dłonie na podłogę i szybko podniosłam nogi ku górze. Ken szybko je chwycił i naprostował mnie tak bym mogła wykonać ćwiczenie poprawnie.

- Ha ! Nie wieżę że się udało !

Ken:- Widzisz, mówiłem ci że będę cię asekurował.

- Teraz twoja kolej powiedz a.... cię złapie ? - Kentinowi bez mojej pomocy udało się to zrobić. Uśmiechnął się do mnie. A później podniósł jedną rękę utrzymując się tylko na prawej. - Teraz to się popisujesz.

Ken:- Może trochę. - Zaśmiał się i stanął już na nogi. - Nauczyłem się tego w Szkole Wojskowej. Ale jeśli chcesz potrenować jestem do twojej dyspozycji.

Lekcje skończyły się o 15⁰⁰ wróciła do domu i do końca dnia nigdzie już nie wychodziłam. Razem z Leti siedziałyśmy przed telewizorem oglądając komedii romantyczne. Jej uwaga w połowie skupiała się na filmie i na mnie a druga była gdzieś w jej smartphonie. Śmiała się w stronę ekranu telefonu i wysyłała masę serduszek co zauważyłam pochylając się lekko w jej stronę. - Z kim ty piszesz ?

Leti:- Z nikim !

- Ymhy.. tak na pewno. No powiedz, przecież wiesz że nikomu się wygadam.

Leti:- Poznałam kogoś.

- Kiedy ? Gdzie ?

Leti:- No ty byłaś w szkole. A mi się nudziło, chciałam iść do Leo bo spodobały mi się jego nowe sukienki. I zabłądziłam.

- Co ? Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś ?

Leti:- No bo byłaś w szkole. Ale później... wpadłam na kogoś i ten ktoś pokazał mi drogę a właściwie mnie zaprowadził.

- Aha ? I z tym kimś tak ciągle wypisujesz. - Zaśmiałam się sarkastycznie. - Przystojny chociaż jest. Wysoki, umięśniony, ile ma lat ? No mów, umieram z ciekawości.

Leti:- No właśnie nie. . . bo widzisz. . . to jest, .. dziewczyna. - Ostatnie słowo praktycznie wyszeptała.

‐ Że co ?! - Zdziwiłam się przez co trochę się uniosłam. - Jak, jak to .. dziewczyna.

Leti:- Pamiętasz, mówiłam ci że pokłóciłam się z rodzicami i uciekłam z domu. - Kiwnęłam głową dając jej znak że pamiętam tamtą rozmowę. - Pokłóciliśmy się kiedy im powiedziałam że jestem . . . homoseksualna.

- Ale, ale ty, ty miałaś chłopaka ! Sama do mnie dzwoniłaś że Tim z tobą zerwał ! Całą noc cię pocieszałam.

Leti:- To ja, zerwałam z nim. Na imprezie Valentino zapoznał nas z jego nową dziewczyną Courtney i wtedy coś poczułam... rozmawialiśmy że sobą całą imprezę a później. . .przespałam się z nią. - Jej słowa odbijały się o de mnie jak piłeczka od stołu do ping ponga. Trudno było mi cokolwiek powiedzieć. - Było mi dobrze, lepiej niż z Timem, o wiele lepiej. I ja wtedy z nim zerwałam.

- O kurwa.

Leti:- Tobie też to przeszkadza.

- Co, nie jasne że nie ! Po prostu jestem zaskoczona. Nigdy bym nie przypuszczała że jesteś lesbijką. Zawsze przecież ciągnęło nas do chłopaków. Ale muszę się przyzwyczaić że od teraz grasz w ich drużynie. - Zaśmiałam się i dałam jej kuksańca w ramie. - To kim ona jest ?

Leti:- Jest, bardzo ładna, mądra i świetnie tańczy o i ma na imię Priya.

- Że co takiego ? - Nie no to chyba jakiś żart.

    
  

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro