Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17 sezon 3 Jesteś strasznym palantem (+18)

Obudziłam się w łóżku. Jednak to nie było moje łóżko. Pościel miała mocny zapach męskich perfum. Mrucząc oczy, rozejrzałam się. Ciemnie meble, ciemne granatowe ściany, nade mną wisiały szare lampki w kształcie kul. Wiedziałam co to za pokój, dotarło do mnie gdzie właśnie jestem. Mieszkanie Alexego i Alvina. Tylko ta dwójka, ma tak pokręcony wystrój. Na stoliku przy łóżku paliła się lampka oświetlając lekko pomieszczenie.

Odkryłam kołdrę, nie miałam na sobie swoich ciuchów, za to dresowe szorty i zwykłą za dużą koszulkę. Czułam że bielizny też nie miałam. Moja nadzieja w tym że to Alex mnie przebrał. Wątpię by jego partnera, interesowały moje kształty, ale jednak niebieskowłosego znam dłużej.
Cisze przerwało bzyczenie. To był dźwięk telefonu gdy wibracje są włączone. Moje ciuchy leżały na oparciu fotela. Lekka poświata, biła przez materiał płaszcza. Dosięgnęłam go nie wstają z łóżka, jednak gdy telefon wpadł mi w dłonie, przestał wibrować.
Odblokowując ekran, zobaczyłam 5 nieodebranych połączeń od Kastiela i kilka wiadomości.

***
Gdzie jesteś, martwię się.

Odbierz telefon, pogadajmy. Pies jest z tobą ?

Wiem że popołudnie było dziwne, wyszłaś bez słowa, ale mogę wszystko wyjaśnić tylko powiedz gdzie jesteś ?

Są twoje rzeczy. Chyba mnie nie zostawiłaś przez te spekulacje Amber. Przysięgam że między nami do niczego nie doszło.

Lu kochanie naprawdę się martwię.

Jesteś zła ?

Ok możesz się wściekać ale powiedz przynajmniej że jesteś bezpieczna.

***

Czytałam. Martwi się o mnie ? Czy raczej o siebie.
Przez chwilę pisałam i usuwałam tekst wiadomości. Nie wiedziałam, co mam mu odpisać. Myślałam nawet, żeby zostawić go w niepewności, ale to byłoby podłe z mojej strony. I jeszcze to "jesteś bezpieczna" Ciężko przełknęłam ślinę, park.
Prawię zapomniałam. Ktoś chciał mnie zgwałcić, albo zabić albo to i to. Dlaczego tylko mnie przytrafiają się takie rzeczy.
Bolały mnie oczy, ramiona, szczeka i nogi. Wszystko mnie bolało, a na nadgarstku miałam czerwone ślady które zaczęły sinieć. Dłonie były po zdzieranie, to samo kolana tylko że na nich miałam plasterki z nadrukiem Kubusia Puchatka.

Telefon zadzwonił jeszcze raz, upuściłam go przestraszona. Kastiel dzwonił po raz kolejny, zagryzłam wargę wahając się co zrobić. Zegarek w lewym górnym rogu wskazywał 3:20. No oczywiście, pewnie dopiero wrócił musiał zobaczyć że mnie nie ma.
Przetarłam dłońmi twarz. Nie jest idiotą, pewnie zadzwoni do Rozalii, Priyi, Alexego. Może nawet do Lysandra upewniając się czy nie pojechałam przypadkiem na ich farmę. Musiałam dać mu znać.

***
Jestem u Alexego i Alvina. Wpadłam do nich przy spacerze z Pancakem. Posnęliśmy się przy filmie. Zostanę tutaj na noc, może spotkamy się jutro rano. Kocham cię ♡ ♡ ♡

***

Odpisałam. Okłamałam go. Ale nie jestem tu jedyna która kłamie. Tylko w przeciwieństwie do niego, ja mam wyrzuty sumienia !
Owinęłam się kocem i stanęłam w drzwiach opierając się o framugę. Było cicho a światło dawała tylko lampa stojąca w rogu pokoju. Alex spał na kanapie, był do połowy przykryty kocem ręka opadała mu na podłogę i ślinił się na poduszkę. To było jednocześnie słodkie i niesmaczne.

Av:- Lepiej ci już ? - Wzdrygnęłam się słysząc zaspany głos. Odwróciłam się powoli do Alvina, który stał za mną. Skrada się cicho jak wampir. A do tego nie miał na sobie koszulki. Rozszerzyłam oczy przyglądając się blondynowi. Ciało Kastiela zawsze bardzo mi imponowało, ale trzeba przyznać że on też ma co zaprezentować. - To nieładnie tak się gapić. - wyszczerzył się złośliwie.

- Wybacz - z pewnością się odrobinę zarumieniłam, było mi też trochę wstyd. Ale ciężko jest oderwać wzrok, gdy widz się idealny sześciopak i zarys V przy biodrach.

Av:- Jak się czujesz ?

- Lepiej. Dziękuję, wam obu. Ja.... - ciężko przełknęłam ślinę, szczelniej otulając się kocem. - ..nie chce o tym mówić.

Av:- Usiądź, zrobię ci herbatę. - skinęłam głową i usiadłam na fotelu podkulając nogi. Alvin zjawił się chwilę później, podał mi kubek z herbatą rumiankową i usiadł na podłodze, naprzeciwko mnie. - Wiem że nie chcesz o tym gadać. Ale muszę zapytać. Kastiel ci to zrobił ? - prawie się poplułam słysząc jego słowa.

- Co ?! Nie oczywiście że nie, on nigdy nie próbowałby mnie skrzywdzić. Skąd taki szurnięty pomysł ?!

Av:- Byłaś w parku, po drugiej stronie jest wasze mieszkanie. Nie chciałaś, żebym do niego dzwonił. To było dziwne. Zrozum że musiałem zapytać.

- Rozumiem. I nic nie próbuje zataić. Kastiel nigdy by tego nie zrobił. Ani mnie, ani żadnej innej kobiecie. Znam go, a ty najwyraźniej nie, skoro myślisz że byłby do tego zdolny.

Av:- Kiedyś próbował. - serce stanęło mi na parę sekund, zaschło w ustach a lodowaty dreszcz przeszedł przez ciało. Prawie upuściłam kubek. Spojrzałam na niego wytrzeszczonymi oczami, czy naprawdę mówimy o tej samej osobie ?

- Nie wierzę ci. - powiedziałam ostro, jednak nie potrafiłam powstrzymać drżenia głosu.

Av:- To było dawno, jeszcze zanim zaczęliście ze sobą chodzić. Byliśmy na wyścigach. Kas wygrał kilka tras i wszyscy zaczęli nazywać go "królem", stawiał wszystkim kolejki, to było idiotyczne. Ale wkręcił się. Nieważne. Wziął prochy, przesadził z wódką. Próbował zaciągnąć jakąś dziewczynę do samochodu. Powstrzymaliśmy go, dostał też po gębie. Jest moim przyjacielem, ale gdyby skrzywdził jakąś kobietę. Nie wybaczyłbym mu tego, sam wywiózł bym go na komendę. Nie bądź zdziwiona że cię o to pytam. Bez wątpienia cię kocha, ale ma swój pojebany charakter.

- Co się stało ? Z tamtą dziewczyną ?

Av:- Nic. Była przerażona. Kiedy wytrzeźwiał i zrozumiał co chciał zrobić. Przeprosił ją. Ale ciężki mu było to sobie wybaczyć. Rudzielec nie jest zły, tylko często najpierw robi później myśli. Zresztą wiesz jak jest.

- Trochę mi ulżyło. Ale mimo wszystko to było dawno, sam tak powiedziałeś i był pijany. Teraz jest dorosły, to by się nie wydarzyło.

Av:- Więc dlaczego nie chciałaś zadzwonić do rudzielca ? - kilkukrotnie otwierałam i zamykałam usta, myśląc jak to wytłumaczyć i co powiedzieć. Rozglądałam się szukając jakiegokolwiek sensownego wytłumaczenia. Ale po prawdzie sama nie wiedziałam co mnie przed tym powstrzymywało.

- Kastiel nie ma czasu, jest zajęty... swoimi sprawami.

Av:- Jesteś głupia. - wywróciłam oczami z głośnym westchnięciem.

- Chciałabym do niego zadzwonić, przytulić się i rozpłakać jak dziecko. Ale to on unika mnie od dwóch miesięcy. Nie ja jego, i nie jestem głupia, nie będę mu się narzucać.

Av:- Jesteś głupia. I powinnaś mu to powiedzieć. - mężczyźni czasami naprawdę nic nie rozumieją.

- Nie wiesz, jak to jest żyć z gwiazdą, która ma miliony fanów. On jest teraz pochłonięty swoją pasją, swoją muzyką. Muszę czekać, aż znów znajdzie dla mnie miejsce w swoim życiu.

Av:- Nie. Ale wiem, jak to jest być w związku z twoim przyjacielem. Często mnie wnerwia i jest za bardzo emocjonalny. Ale zależy mi na nim. I gdy mnie wkurwia, zawszę mu to mówię.

Al:- Ja też cię kocham. - odezwał się cichy zaspany głos. Alex podniósł się powoli, przetarł zaspaną twarz i otarł ślinę z ust.

- Nie śpisz ?

Al:- Gadacie tak głośno, że trup by się obudził. - przeciągnął się ziewając - Jak się czujesz Lu ? - wstał i siadając na ramienniku fotela, przytulił mnie jednocześnie okrywają dodatkowym kocem. Położyłam głowę na jego torsie, chciałam się przytulić, do kogokolwiek.

- Lepiej. Dziękuję że przyjechałeś. Nie wiedziałam co mam zrobić.

Av:- Wiec kto cię tak urządził ?

- Nie wiem. Wyobraź sobie, że jakoś nie był na tyle uprzejmy żeby się przedstawić.

Av:- Jak wyglądał. - wciąż dopytywał. Zamknęłam oczy próbując wymazać to parszywe wspomnienie z pamięci.

Al:- Przestań ją zamęczać durnymi pytaniami. - odwarknął w końcu Alexy, stając w mojej obronie. Z ust drugiego mężczyzny znów uleciało głębokie westchnięcie irytacji.

Av:- Próbuje się czegoś dowiedzieć. Póki jej wspomnienia są świeże. Niby jak inaczej chcesz dorwał tego sukinsyna.

- Dorwać ? O nie, nie, nie, nie. Nie mam najmniejszego zamiaru, szukać tego skurwiela. Prędzej uderzy we mnie piorun.

Av:- Słuchaj Lu. Jesteś kobietą mojego kumpla, wiec nie odpuszczę temu skurwielowi. Takie zasady. To czy mi powiesz kto to był, czy nie. Nie zrobi dużej różnicy, po prostu trochę dłużej poszukam. Ale i tak go dorwę.

Al:- Czy ty zdurniałeś już do reszty ! Od tego jest policja ! Miałeś przestać ładować się w jakieś nielegalne intrygi. Miałeś z tym wszystkim skończyć. Obiecałeś mi to !

Av:- Uspokój się. Chcę mu wpierdolić, nie planuję zamachu stanu.

Al:- Za pobicie można iść siedzieć. Nie będę cię odwiedzał w więzieniu.

Av:- Idźcie spać. Ja się kimnę na kanapie.... Moon, oddaje ci mojego faceta i łóżko tyko na te noc. Jutro wracasz do swojego, w podskokach, rozumiesz ? - uśmiechając się złośliwie ucałował policzek Alexego i położył się na sofę, plecami do nas.

Alex zaprowadził mnie do pokoju w którym się obudziłam. Odchylił kawałek przykrycia i poklepał materac wskazując gdzie mogę się położyć. Uśmiechnęłam się do niego smutno.- Alex. Ja... ja, muszę zmyć z siebie to wszystko. Czuję się okropnie i chyba się zaraz porzygam.

Al:- Jasne, rozumiem. Wiesz gdzie jest łazienka, ręczniki są w dolnej szafce. - podziękowałam mu cicho.
Wyciągnęłam czysty ręcznik i pozbywając się koszulki i spodenek weszłam pod prysznic. Oparta ramionami i głową o szklaną szybę, dawałam gorącej wodzie swobodnie spływać po moim ciele co rozluźniło mięśnie. Niestety woda zmyje tylko kurz i pot. Nie pozbędę się nią lęku który wciąż się we mnie tli, co by się wydarzyło gdyby Pancake się na niego nie rzucił, czy gdyby Alex nie odebrał, wciąż leżałabym tam sparaliżowana ? Czy to się powtórzy ?
Kurwa, chce się przytulić do Kastiela. Chce się z nim teraz kochać. I chce rozwalić mu w drzazgi tą pierdoloną gitarę, a razem z nią cały zespół. To ja go teraz potrzebuje nie oni.

Usiadłam w brodziku podkulając kolana do piersi i spuściłam głowę. Z moich oczu spływały łzy, które wtapiały się w wodę. Czuję się jak egoistka i hipokryta. Upewniam go że wszystko jest spoko, że nie mam żadnego problemu z jego karierą. Podczas gdy pragnę czegoś odwrotnego.

Al:- W porządku ? Długo tam siedziałaś, powoli zaczynałem się martwić.

- Musiałam się doprowadzić do ładu. - szczególnie psychicznie, uspokoiłam się, ale na jak długo? Położyłam się obok Alexego, ale dostrzegłam coś w oczach chłopaka co wskazywało, że z nim nie jest w porządku. - O co chodzi ?

Al:- Dlaczego on musi być takim idiotą. To za bardzo niebezpieczne. A jak zadrze z jakąś mafią albo z seryjnym mordercą ? Nigdy nie myśli racjonalne. A byłem przekonany że wyciągnąłem go z tego gówna na dobre. Cholera co ja z nim mam.

- Gdyby nie miał tej ciemnej, niebezpiecznej strony. Nie pociągałby cię tak. - spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem. - Wiem co czujesz. Widzę w nim to samo, co w Kastielu. Ta zła, agresywna strona ich charakteru. Jest cholernie kusząca. Czasami mam ochotę go całować, aż na dobre nie zabraknie mi tlenu. - uśmiechnął się krótko, porozumiewawczo.

Al:- Tak tylko Kastiel nie próbuje się narazić na nóż wbity w żebra.

- Bo nic o tym nie wie. - jestem więcej niż pewna, że gdyby wiedział, szukałby go, i polałaby się krew. Dużo krwi.

Al:- Unika cię ?

- Nie chce o tym rozmawiać.

Al:- Oczywiście że chcesz. Znam cię, jak się nie wygadasz, to będziesz wszystko w sobie tłumić aż w końcu wybuchniesz i zrobisz coś głupiego. Jestem twoim najlepszym przyjacielem, i mam obowiązek brać na barki twoje problemy. - uśmiechnęłam się smutno, miał trochę racji, przecież od tego są przyjaciele. - Mów wszystko co ci leży na sercu, a jak chcesz się wypłakać mogę użyczyć ci ramienia i przynieść lody na pocieszenie. Możemy też go nienawidzić i obgadywać całą noc.

- Jesteś kochany Alexy. Ale nie jestem smutna, jestem.... zawiedziona. Od dwóch miesięcy, Kastiel wychodzi z samego rana wraca dopiero późną nocą. Nie mamy nawet chwili dla siebie, praktycznie nie rozmawiamy. Nawet dodzwonić się do niego nie można. Ostatnio obiecał mi że wróci wcześnie, mieliśmy zjeść kolacje. Trzy godziny spędziłam w kuchni. Otworzyłam wino i obstawiłam całe mieszkanie świeczkami. A on co ? Z głowy mu to wyleciało. I tak za każdym pieprzonym razem.
Mam wrażenie że specjalnie mnie unika, bo rozmyślił się co do małżeństwa. Ale nie chce mi tego powiedzieć.

Al:- Faktycznie zachowuje się jak dupek. Ale może pracują nad albumem. Skomponowanie kilku piosenek wymaga czasu. I na pewno nie rozmyślił się co do waszego ślubu. Gdyby go nie chciał, nie oświadczyłby się.

- Wiem, i nie chce przeszkadzać mu w pracy. Tylko gdy rozmawiałam z Leą, powiedziała że kończą próbę o ósmej wieczorem. Wiec ciekawe gdzie to się szlaja przez 6 godzin.
I jakby tego było mało, dowiedziałam się że wylądował w pokoju hotelowym z tą zdzirą Amber.

Al:- Amber ? Ta Amber ! Podstępna, dwulicowa, podła, zakuta blondyna ? Nasz arcywróg ze szkoły ? I Kastiel. Razem w hotelu ? - dopytywał jakby było to rzadkie zjawisko. Dla mnie to też była anomalia, przecież nie znosił jej całe liceum, unikał jak ognia. A teraz zdołali się zaprzyjaźnić ?

- Dokładnie. - To podchodzi pod paradoks.

Al:- Chyba nie myślisz że się ze sobą przespali. Kastiel jest idiotą, ale nie aż takim żeby cię zdradzić.

- Raczej nie. Jestem przekonana że nie. - Gdy to powiedziała, nawet nie drgnął. A przecież gdyby mnie zdradził, zareagowałby jakkolwiek. A jemu nawet brew nie drgnęła. Po za tym nie słyszałam jego wersji wydarzeń. Zakładanie czegoś takiego, tylko po jej głupich opowiastkach nie ma żadnego sensu. Za bardzo mu ufam by w to wierzyć.

Al:- Ok, ale załóżmy że jednak by cię zdradził. Co wtedy zrobisz ? - Spojrzałam w różowe oczy przyjaciela z zawahaniem. Co bym zrobiła ? Serce mi mówi że wolałabym być zdradzana do końca życia niż go stracić. A rozum że muszę zabrać swoje rzeczy i wynieść się jak najdalej. Ale musiałabym odejść, jesteśmy razem dość długo. Może się mną znudził. Zarabia wywołując ekstazę u kobiet, może znalazł sobie inną, ładniejszą.

- Najpierw, dorwę tą blond kurwę. Wpakuję jej kulkę pomiędzy oczy. Później urwę rudzielcowi jaja, wrzucę ciała do zabitych deskami skrzyń, i zapłacę jakiemuś kapitanowi żeby pozbył się ich zwłok na otwartym morzu. A później się upije tanim winem i pójdę do burdelu. I będę żyć długo i szczęśliwe jako bardzo bogata wdowa.

Al:- Piękny plan. Szkoda tylko że nie może się udać.

- Nie niszcz mi marzeń.

                         

~☆ Perspektywa Kastiela ☆~

Wstałem o 6:00 kiedy tylko zadzwonił alarm w telefonie. Z każdym razem, zmęczenie jest coraz gorsze. Ale gdy tylko nagramy pierwsze demo, w końcu się wyśpię. Miejsce obok na łóżku było puste, dziwnie jest się budzić bez Lu obok.

Chociaż nie dziwię jej się że nie chciała wrócić do domu. Ta cholera Amber musiała nieźle ją wkurzyć. Ale Luna jak zawsze nic nie dała po sobie poznać.

Szlag, powinienem jej powiedzieć o tym że spiliśmy się w tym cholernym hotelu. Ale jak zawsze, myślałem że robię dobrze nic jej nie mówiąc. A tymczasem jest pewne jeszcze bardziej zła, niż gdyby dowiedziała się o tym ode mnie. Przynajmniej nie musiałaby kłamać.

Gdy próbowałem wstać z łóżka, uderzyłem głową o szafkę. Zakląłem przykładając dłoń do czoła. Kurwa, jestem tak zamroczony że zapomniałem o tym cholernym meblu.
Trzymając się za głowę, poszedłem do łazienki. Zamierzałem tylko trochę się ogarnąć i jak najszybciej wyjść do studia. Jednak gdy zabrałem rękę z czoła, zobaczyłem czerwone ślady. Uniosłem głowę, w odbiciu lustra zobaczyłem czerwone rozcięcie, trochę powyżej brwi.
Ponownie zakląłem wściekle, dlaczego muszę mieć takiego pecha.

Wstawiłem ekspres czekając aż kubek napełni się kawą. W międzyczasie odruchowo napełniłem miskę psa i otworzyłem lodówkę. Jednak zaraz ją zamknąłem. Nie mam siły by cokolwiek przełknąć. I tęsknię za tymi momentami gdy Luna nie wypuszczała mnie z domu bez śniadania. Tęsknię za moją dziewczynką. Za jej głosem, nawet kiedy się na mnie wydzierała. Za jej słodkim zapachem frezji i morel. Ciałem które otula moje. Kurwa ! Przez tę cholerną płytę, nie mam nawet czas dla siebie i własnej dziewczyny.

Włączyłem telefon, upijając trochę gorącej kawy. Miałem nadzieję że przynajmniej to mocne ekspresso mnie otrzeźwi. Na tapecie było zdjęcie z naszych zaręczyn, które wkleiła mi na wyświetlacz. Często to robiła, nie komentowałam tego, ale podobało mi się to.
Oczywiście zdjęcie było ustawione. Wymarzyła sobie, że chce mieć takie gdzie przed nią przyklękam z pierścionkiem.
I oczywiście nie było mowy żeby jej odmówić, to była pierdoła a cieszyła się jak dziecko.
Wpatrywałem się w ekran, jak krytyk sztuki w obraz Mona Lisa. Chcąc przynajmniej poczuć że jest obok. Dopiłem kawę i zabrałem kluczyki od samochodu. Powinienem jak najszybciej być w studiu.
Jednak gdy próbowałem odpalić samochód, ten zgasł. Kolejny już raz zakląłem, tym razem z własnej głupoty, bo zapomniałem go zatankować.
Bez namysłu wziąłem samochód Luny wiedząc że ta jak zawsze ma pełny bak. Ale tym moją uwagę przykuł zeszyt leżący na siedzeniu kierowcy. "Niezbędnik panny młodej" przeczytałem na okładce i otworzyłem zeszyt.
Miała tu rozpisane wszystko. Listę gości którzy potwierdzili przyjazd, fotografa, kamerzystę, dekoracje. Miejsce, catering alkohol.

- Kwiaty panny młodej.. bukiet druhny.. kwiaty do butonierki.. dla butonierki gości.. dla rodziców.. przystrojenie auta.. przystrojenie sali... Cholera, kiedy powiedziała że załatwiła kwiaty. Nie myślałem że aż tyle tego będzie. Trzeba ogarnąć tyle małych detali. Skąd ona ma siłę i czas na to wszystko.

Przewracałem kartki notesu, miała tu kontakty, ceny wszystkiego, wpłacone zaliczki. Wydała już naprawdę sporo pieniędzy a to nawet nie była jedna trzecia wszystkiego czym musiał się zająć. Kartka z obrączkami była pusta.

- Kurwa mać. Przecież my nawet nie wybraliśmy obrączek. Nic nie wybraliśmy, wszystko zrobiła sama. Do jasnej cholery, powinniśmy działać razem, zamiast tego wszystko zrzuciłem na jej barki.

Lea:-...iel, Kastiel!

- Co? - wyrwany z letargu potarłem dłonią twarz. Nie potrafię się dziś skupić, i tym razem to nie jest wina ani zmęczenia ani przepracowania.

Lea:- To ja się pytam ! Co z tobą nie tak! Nie wiem w jakiej czasoprzestrzeni siedzisz, ale wracaj bo mamy huk roboty ! - była ostro wściekła. Opierała dłonie na biodrach pochylając się lekko. - Najpierw mylisz słowa które sam pisałeś a teraz robisz amatorskie błędy, zaczynam mieć wątpliwości czy kiedykolwiek grałeś na gitarze.

- Przestań się czepiać ! Nie wyspałem się. W ogóle to zróbmy przerwę.

Lea:- Trzeba było spać a nie się pieprzyć całą noc. Wiesz że mamy wysłać jutro pierwsze demo do wytwórni.

- Wiem. Tylko odkąd wyrzuciliśmy Zack 'a, mam dwa razy więcej pracy. Skomponował przynajmniej połowę naszych piosenek. - Był cholernym kłamcą, ale niestety był też przydatny. Ostatnio nawet myślałem, żeby poprosić o pomoc Lysandra. Gdyby zgodził się dołączyć, byłoby mi to na rękę. Ale prawdopodobieństwo że zostawi ten swój zwierzyniec i odstawi łopatę jest znikome.

Ga:- Myślisz że powinniśmy kogoś przyjąć ? - odezwał się w końcu Gabin. Mam szczęście, że przynajmniej on się na mnie nie wydziera.

Lea:- To prawda że drugi gitarzysta by nam się przydał.

- Przecież dobrze nam idzie. Naprawdę chcecie, żeby ktoś wlazł nam do grupy? Teraz kiedy mamy za sobą połowę albumu.

Ga:- Mamy teraz zupełnie inne brzmienie. A ty nie możesz robić za głównego gitarzystę, rytmicznego i wokalistę. Tak się nie da Kastiel.

- Pewnie że się da. Już prawie...

Lea:- Bierzesz na siebie za dużo Kas. Zaczynam myśleć, że po prostu przestałeś nam ufać przez to oszustwo tego idioty. - ciężko przełknąłem ślinę, miała trochę racji, wolałem wszystko zrobić sam. Ale nie dlatego że im nie ufam. Zawsze miałem w zwyczaju sam wszystkim zażądać, i ceniłem tą niezależność. Z czasem to wszystko się zmieniło, polegałem na nich. Ale teraz, chyba wolę znów samodzielnie nad wszystkim panować.

- Pieprzysz od rzeczy. Oczywiście że wam ufam, jesteśmy zespołem. Skończmy nagrywać to demo, zanim wytwórnia się przyczepi że nie wywiązujemy się z terminem. Nie chce żeby znów męczyli Lunę terminami nagrań.

Ga:- A swoją drogą, co u niej ?

- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami - Ale na nic się nie skarży, wiec raczej wszystko okej. - a przynajmniej taką mam nadzieję.

Lea:- Oho, nasza idealna parka się pokłóciła. - zakpiła melodyjnym głosem, spojrzałem na nią nonszalancko, unosząc brew.

- Nie pokłóciliśmy się, tylko się nie widujemy. To różnica. - sprostowałem. Ale nie byłem pewien, czy jednak nie jest na mnie zła. Nie mieliśmy okazji pogadać, a założę się że ją to gryzie. Luna niestety będzie siedzieć bez słowa, dopóki sam nie poruszę tematu.
Nagraliśmy kilka piosenek. Zajęło to trochę godzin, ale po za niewielką różaną zdań nie było większych problemów.

~☆ Perspektywa Luny ☆~

Powoli dochodziła 03:00, zazwyczaj to właśnie o tej porze Kastiel decydował się wracać do domu. Czekałam na niego, siedząc na sofie i oglądając kolejny pod rząd odcinek Supernatural. Za radą Alexego, wzięłam w pracy tydzień urlopu, jednak jakoś bardzo nie musiał mnie namawiać, obecnie bałam się nawet wystawić stopę za drzwi. Dzień właściwie szybko zleciał, posprzątałam mieszkanie na błysk, a resztę czasu spędziłam przed serialem albo w telefonie, kilka godzin nawet przespałam. Wyjadłam też chyba wszystkie możliwe słodycze pochowane po szafkach.
Zdecydowałam się też na spakowanie walizki, pakując tylko najprzydatniejsze rzeczy. Zamierzałam porozmawiać z Kastielem gdy tylko wróci. A gdyby coś poszło nie tak, chcę być przygotowana.

Sama myśl o tym jest przytłaczająca. Bałam się jak to wszystko może się potoczyć. Zdążało nam się kłócić jak każdej parze, zawszę dochodziliśmy do porozumienia, nawet jeśli to wielokrotnie oznaczało ustąpienie jednego albo impas. Wiec dlaczego tym razem obstawiam najgorsze.

W końcu usłyszałam znajomy dźwięk prze kluczenia drzwi a chwilę później pojawił się w nich czerwonowłosy, przyjrzałam mu się uważnie. Miał wyraźnie zmęczenie wypisany na twarzy a jago ruchy były chwiejne, wyglądał jakby pił ? Usiadł na podłodze, starając się zdjąć buty. To jak się męczył, próbują rozsznurować te wysokie glany, było całkiem zabawne. Szczególnie że cieszący się na jego widok Pancake, nie ułatwiał mu tego zadania.
Podeszłam do niego ze skrzyżowanymi ramionami.

- Wyglądasz żałośnie. - powoli uniósł głowę, uśmiechając się do mnie na swój złośliwy sposób.

Kas:- Ciebie też miło widzieć, wszystko u mnie wspaniale, dzięki że pytasz. - zaśmiałam się cicho kręcąc głową, rzeczywiście to było trochę podłe. Wyciągnęłam rękę, i pomogłam mu się podnieść. - Dlaczego nie śpisz ? Jest strasznie późno. - spytał po czym czule objął dłońmi moją twarz składając mi na ustach długi finezyjny pocałunek.

- Czekałam na ciebie. Musimy poważnie porozmawiać.

Kas:- Co znowu przeskrobałem ?

- Może sam mi powiesz ? - uniosłam brew lustrując go wymagającym wzrokiem
- musimy wyjaśnić kilka rzeczy. - powiedziałam stanowczo. Kastiel westchnął cierpiętniczo wywracając oczami, chyba nie za bardzo się przejmuje tym co mam mu do powiedzenia.

Kas:- Mhm, ale zanim znów mi zmyjesz głowę, muszę coś zjeść. Wiec bądź dobrą żoną i zrób mi kolacje. - nim zdążył zareagować, zdzieliłam go w ramię powstrzymując się od zwyzywania jego godnego pożałowania zachowania. - Hej ! za co to było !

- Domyśl się, nie jestem twoją służbą.

Kas:-Podła jesteś. Nic dzisiaj nie jadłem. - wyminął mnie kierując się do kuchni, podreptałam za nim.

- Jak to nic nie jadłeś ? Wiesz jak to niezdrowo.

Kas:- No na lunch zjadłem burgera. A później jakoś nie było czasu. - otworzył szeroko lodówkę zaglądając do środka. Po grymasie jaki wdarł mu się na twarz, domyśliłam się że nie ma w niej nic, co mogłoby go zadowolić. Z drugiej strony widać że jest zmęczony, ma sińce pod oczami.

- Na co masz ochotę ? - spytałam podchodząc bliżej ukochanego.

Kas:- Naprawdę mam na to odpowiadać. - pochylił się w moją stronę, mogłam poczuć jego gorący oddech na policzku. Mimowolnie się uśmiechnęłam, cholerny drań zawsze wie jak mnie podejść. - Zjem cokolwiek zrobisz.... deserem też nie pogardzę. - położył dłoń nisko na moim tyłku.

- W tym stanie padniesz po dwóch minutach - powiedziałam beznamiętnie na co w odpowiedzi klepnął mnie w pośladek - uważaj żebym ja cię zaraz patelnią nie pacała ! - zagroziłam jednak on tylko zachichotał cicho. Niechętnie wzięłam się za przygotowanie kolacji. Jeśli posiłek o 03:00 w nocy można nazwać kolacją. Zrobiłam kurczaka z warzywami. Chciałam żeby zjadł coś pożywnego, skoro cały dzień przeżył na jednym burgerze. Chciał mi nawet pomóc, jednak już niejednokrotnie się przekonałam że Kas w kuchni więcej przeszkadza niż pomaga, dlatego wysłałam go pod prysznic. Gdy wrócił stanął mi za plecami, obejmując moje biodra i opierając się podbródkiem o moje ramie. Musiał nie do końca wysuszyć włosy, gdyż kropelki wody spadały mi na kark.

Kas:- Jesteś wspaniała - oświadczył swoim uwodzicielskim głosem próbują się podlizać.

- Wiem. Szkoda tylko że tak rzadko mnie doceniasz.

Kas:- Mogę się później odwdzięczyć. - odsunął ramiączko mojej koszulki, poczułam jak składa delikatny pocałunek na moim ramieniu, a jeszcze kolejny w zagłębieniu szyi. To łaskotało, ale bez wątpienia było też bardzo przyjemne. - Obiecuję że nie będziesz żałować.

- Już nic nie obiecuj tylko wyciągnij talerze. No chyba że chcesz jeść prosto z patelni. - Zjedliśmy razem, rozmawiając o pierdołach. Przez fakt że praktycznie się nie widujemy, miło było spędzić tą chwilę razem. Widziałam że jest zmęczony, wolno przełykał i ledwo trzymał oczy otwarte. Czekałam tylko na chwilę gdy padnie twarzą w jedzenie. 

Kas:- O czym chciałaś pogadać ? - wymruczał cicho podpierając głowę na ręce. Przełknęłam ciężko z wrażeniem że kawałek kurczaka stanął mi w gardle. To nie był dobry moment na dyskusje o takim temacie.

- Przełóżmy to. Jesteś ledwo przytomny. - Skinął głową z aprobatą, posłałam mu mały uśmiech zbierając naczynia ze stołu. Już wcześniej brałam kąpiel dlatego umyłam tylko zęby i posmarowałam twarz kremem. Położyłam się do łóżka i nakryłam kołdrą po samą szyje wtem poczułam jak chłopak się do mnie przytula. Objął ramieniem wcięcie w mojej talii i wtulił twarz w szyje. Szybko zasnął bo już po minucie słyszałam jak cicho pochrapuje.

Nie spałam długo, i właściwie dobrze bo miałam naprawdę dziwny sen. Przebudził mnie dzwonek budzika. Ciężko otworzyłam oczy przecierając je dłońmi. Na zewnątrz nie zaczęło nawet jeszcze świtać. Odniosłam wrażenie że Kas strasznie się kręci, odwróciłam się powoli w stronę ukochanego, który właśnie się podnosił. Zmrużyłam oczy, w tym mroku wszystko było ledwo widoczne.

- Kastiel, co ty do diabła robisz ? - spytałam widząc jak chłopak zaczyna się ubierać. Spojrzał w moją stronę zaskoczony, pewnie zdziwił się że nie śpię. Zazwyczaj udawało mu się wymykać z domu po cichu, nie tym razem kochanie. - Wracaj do łóżka, i to natychmiast.

Kas:- Normalnie bym nie odmówił, przecież mnie znasz. Ale muszę iść do studia. Przepraszam nie zamierzałem cię obudzić.

- Przecież dopiero co wróciłeś. Która godzina ? - zwróciłam się do niego, jednocześnie szukając telefonu by sprawdzić czas.

Kas:- Dochodzi 06:00. - usiadłam na łóżku marszcząc czoło. Czy on się dobrze czuje ? Wrócił niecałe trzy godziny temu, ledwo spał a teraz znowu wychodzi ? Albo jest pracoholikiem, albo stara się coś przede mną ukryć. - Co jest ? Dlaczego tak się krzywisz ?

- Bez kurwa konkretnego powodu ! - zawinęłam się w pościel, ponownie kładąc się na poduszkę.

Kas:- Obraziłaś się ? - nie odpowiedziałam, poczułam jak materac się ugina. Usiadł obok mnie próbując zdjąć mi kołdrę z głowy. - Ej, o co ci chodzi ?

- O nic ! Idź, . . . i najlepiej już nie wracaj. Twój pierścionek jest w szafce, możesz oddać go Amber. Ostatnio się nieźle zbliżyliście. Na pewno się ucieszy, nieźle się na niego napaliła.

Kas:- Chodzi o to co wygadywała Amber ? Przecież wiesz że zmyślała.

- Jaka różnica o co chodzi, i tak nic nie zrozumiesz. - zerwał mi nakrycie z głowy, próbowałam mu je zabrać ale chwycił mnie za nadgarstek, mocnym uściskiem przytrzymał moją rękę, tak bym nie mogła nic zrobić. - Puszczaj mnie.

Kas:- Wyjaśnij o co chodzi, myślałem że nie wierzysz w te głupoty, prowokowała cię.

- Doprawdy ? To dlaczego w takim razie nic mi nie mówisz ? Tylko non stop, kłamiesz mi w żywe oczy. - spytałam już cicho. Kastiel westchnął męcząco, puścił mój nadgarstek siadając obok na łóżku.

Kas:- Naprawdę chcesz wiedzieć o co chodziło ? Pół roku temu, koncert w Menchester. Spotkałem ją w hotelowym barze, dosiadła się do mnie kiedy czekałem aż Gabin wyjdzie z klopa. Zaczęliśmy gadać, to była normalna rozmowa, o dziwo było nawet miło. Zagadaliśmy się, wypiliśmy kilka drinków a gdy zamknęli bar, powiedziała że jej lodówka w pokoju ma sporo alkoholu. Poszliśmy do niej, wypiłem jeszcze trochę skończyło się kiedy zawiesiła mi się na ramię i próbowała pocałować. Chciała się ze mną przespać, wtedy dotarło do mnie że nic a nic się nie zmieniła. Nie obchodziło ją że jestem z tobą, wyszedłem i wróciłem do siebie. Od cała historia.

Słuchałam go w ciszy, analizując wszystko. Byłam pewna że mnie nie zdradził, jednak powinien był mi o tym powiedzieć - Dlaczego nie powiedziałeś ?

Kas:- Nie chciałem ci o tym mówić. Było mi głupio, powinienem się domyślić o co jej chodziło. - przygryzłam wargę, odwracając od niego głowę.

- Nie wiem dlaczego straciłeś do mnie zaufanie, nie wiem dlaczego mnie unikasz. Ale nie wydaje mi się, żebym dała ci do tego powód. Jeśli rozmyśliłeś się co do ślubu, po prostu mi to powiedz, zamiast ode mnie uciekać. To moja wina ? Coś zrobiłam ? - zacisnęłam szczękę unosząc głowę lekko w górę i zatrzepotałam rzęsami próbując powstrzymać się od płaczu.

Kas:- Lu, nie mam pojęcia o czym mówisz. Właśnie powiedziałem ci jak było, nie okłamuje cię. - położył dłoń na mojej nodze a drugą pogłaskał mój policzek. Nie mogłam się dłużej powstrzymywać od płaczu. Czułam się źle, ale nie fizycznie, psychicznie to wszystko powoli mnie przygniatało, nie mogłam złapać oddechu.

- Nie chodzi mi to tą lampucere ! - wykrzyczałam ze łzami w oczach. Nie chciałam się kłócić, ale i tak jestem już wystarczająco przybita tą sytuacją. Czy on naprawdę jest taki głupi, czy tylko udaje. - Nigdy cię nie ma, nie widuję cię, nawet, nawet teraz uciekasz.

Kas:- Cholera jaka ty jesteś głupia. Chodź tutaj - wyciągnął rękę w moją stronę, zmarszczyłam czoło łypiąc na niego zimno. - No chodź - złapał mnie za przedramię, przyciągając do siebie. Powoli przejechał dłonią po moich włosach, opierając się skronią o moją głowę. Nie mogłam się powstrzymać, przytuliłam się do niego mocno, wtuliłam twarz w jego ramię i zaczęłam płakać, jeszcze bardziej i głośniej. Spędziliśmy tak dopóki się nie uspokoiłam.

- Ja... ja już, nie mogę - wyszeptała pociągając nosem. - I przestań powtarzać że jesteś w studiu, Lea mówiła że nie, specjalnie nie wracasz ? Nie chcesz mnie już ?

Kas:- Luna, nigdy w życiu bym cię nie okłamał, przecież mnie znasz. Fakt, przemilczałem sprawę z Amber, myślałem że tak będzie lepiej, najwyraźniej się myliłem. I skąd pomysł że już cię nie chce wariatko ? Kocham cię. Nie rozmyśliłem się co do naszego ślubu, jak coś takiego mogło ci w ogóle przyjść do głowy,. . . liczę na to że ty też nie.

- Oczywiście że nie. Tylko... bardzo mi ciebie brakuje.

Kas:- Przecież ja też za tobą tęsknię. A co myślałaś ? Wiem że od kiedy ruszyliśmy z nowym składem, nie mam dla ciebie za dużo czasu. Przesiaduję w studiu dłużej od reszty żeby w spokoju komponować. Nie mówiłem im o tym, nie chciałem żeby też zostawali dłużej. Ale ciebie powinienem był przed tym uprzedzić. Przepraszam dziewczynko.

Poczułam ogromną ulgę mogąc to wszystko z siebie wyrzuć. Mogąc go przytulać i wypłakać wszystkie żale. Zajęło mi trochę czasu żeby w pełni się uspokoić.
Leżeli wtuleni w siebie, on na łóżku ja na nim. Kas delikatne głaskał mnie po plecach, a ja złożyłam kilka pocałunków na jego piersi. Nie zadnio nie odezwało się słowem, korzystaliśmy z tej chwili do brzasku.

- Musisz iść do studia, prawda ? - zapytałam cicho.

Kas:- Powinienem. Ale z racji że przechodzisz załamanie emocjonalne na razie zostanę. Chyba że już ci przeszło ? - indagował z cynicznym rozbawieniem. Czasami naprawdę bezduszny z niego potwór.

- Nie przeszło. - odpowiedziałam niewzruszenie - Spędzałeś ponad 20  godzin dziennie w studiu. Wiem ile Crowstorm dla niego znaczy, zdaje sobie sprawę że kochasz to co robisz, że muzyka to twoja największa pasja. Ale ja czuje się strasznie zaniedbana. I żądam żebyś mi to wynagrodził.

Kas:- W porządku. Co powiesz na randkę dziś wieczorem. Na przykład... kolacja na jachcie ?  Będziesz miała pewność że nie ucieknę do studia. A jeśli już wyskoczę za burtę, będziesz mogła łatwo złapać mnie w sieci.  Scena prawię jak z Disnejowskiej Arielki.

- Co ?! - wyraźnie słyszałam co powiedział, ale to było tak irracjonalne, zaśmiałam się zdezorientowana - Wszystko pomyliłeś, Arielka sama zmieniła płetwy na ogon, żeby być ze swoim księciem. On nie łapał ją w żadną sieć ? 

Kas:- Serio ? - odburknął cicho - Trochę inaczej to pamiętam ?

- A kiedy ty ostatnio oglądałeś tą bajkę ?

Kas:- Jakoś w przedszkolu. Zdecydowanie bardziej wolałem Batmana. Miał lepszy samochód, muskulaturę i laski na niego leciały.

- Zaraz. To wszystko wyjaśnia. Był zdystansowany, aspołeczny i wszystkich bił. Czyli wypisz wymaluj, Ty ! Dlatego w liceum byłeś takim gburem. Tak czy inaczej, jak będzie trzeba złapię cię w sieć moja Arielko. Nawet kolor włosów wam się zgadza. - uśmiechnęłam się triumfalnie, a on złośliwie uszczypnął mnie w policzek, ciągnąc za niego. Skrzywiłam się, to bolało.

Kas:- Nie nabijaj się ze mnie. 

- Nie bij mnie - potarłam dłonią piekący policzek łypiąc na niego gorzko.  Dziki uśmiech przeszył jego twarz, tym razem złośliwie złapał mnie za nos. - Puscaj ! - wyjąkałam

Kas:- Najpierw przeproś - nie ma mowy żebym przeprosiła za coś takiego, wsunęłam dłoń pod pościel, między jego uda. Chwytając i zaciskając dłoń, na jego bokserkach. Momentalnie mnie puścił gwałtownie się podnosząc. Lekceważący uśmieszek zastąpiło skrzywienie i desperacja w oczach. Zagryzł zęby, zaciskając usta w wąską linię. - A a a a a.... puść, puść, puść, puść - wyjęczał łapiąc się mojej ręki.

- Teraz ty przeproś. 

Kas:- Nie mam za co.. - mocniej zacisnęłam dłoń, westchnął gwałtownie prostując się, to zabawne jaki jest bezbronny w tej sytuacji. Ale trzeba było nie zaczynać. - W porządku, przepraszam. Zadowolona.

- Bardzo. -  powiedziałam triumfalne, i zgodnie z obietnicą pościłam go. Łypnął na mnie wrogim ostrym spojrzeniem, odpowiedziałam uroczym niewinnym uśmiechem, trzepocząc rzęsami.

Kas:- Wiesz że jego się tak nie traktuje ! Chcesz mnie złamać wariatko !

- Oczywiście że nie, ze złamanego nie byłoby pożytku. - zamrugał wolno zaskoczony i wrogo zmarszczył brwi.

Kas:- Tylko o to się martwisz ?! Kurwa z kim ja się żenię - odwarknął wściekle wstając, ruszył w kierunku łazienki do której drzwiami trzasnął ze sporym impetem. Konkretnie się wkurwił, być może trochę przesadziłam z tymi żartami.

- Hej Kastiel - zapukałam w oddzielające nas drewno - przepraszam, przegięłam z tym. - Nie odpowiedział dlatego weszłam do środka. Prawię poplułam się ze śmiechu, widząc jak chłopak próbuje się "ogarnąć" po tym małym zamieszaniu. - Stanął ci ?

Kas:- Wynocha stąd !  - zachichotałam opierając się plecami o ścianę - Tak stanął mi. - Chyba się na mnie obraził, obserwowałam jak stał nad sedesem próbując sprawić by opadł. To było komiczne, ale jednocześnie słodkie i cholernie podniecające. Czułam jak spodnie mojej piżamy robią się mokre. - Śmiej się jeśli chcesz.

- Nie będę się śmiać - powiedziałam niskim specjalnym głosem, podchodząc bliżej czerwonowłosego i zdejmując koszulkę piżamy. - Zamierzam to wykorzystać. - objęłam go od tyłu, przypierając piersi do jego pleców i przejechałam dłońmi wzdłuż jego torsu,  brzucha, zatrzymują się nisko na biodrach.

Kas:- Nie dotkniesz go  - zagroził

- Nieeee, ale ty możesz dotknąć mnie. Chyba że wolisz spuścić się w chusteczkę ? - zakpiłam, z wyczuwalnym cynizmem. Kastiel odwrócił się gwałtownie skanując mnie metalicznym spojrzeniem. Uśmiechnął się przebiegle, widziałam podniecenie w jego burzowych oczach, instynktownie oblizał usta. Wsunęłam kciuki za gumkę spodni, zsuwając je powoli z bioder. Pozbywając się zbędnego materiału, objęłam dłońmi twarz narzeczonego całując jego usta. Rozchylił je lekko muskając swoim językiem mój. Rozpoczęliśmy gorący i długi pocałunek, nasze języki intensywnie się szukały. Złapałam się jego szyi, na co stanowczo oplótł ramiona wokół mojej wąskiej talii. Po wszystkim oparliśmy nasze czoła o siebie. Tak cholernie mi tego brakowało, brakowało mi jego... . Tracił mój nos swoim i ucałował mnie w górna wargę. Mimowolnie zachichotałam, zdecydowanie poszło mi za łatwo.

Kas:- Cholerny sukkub.

- To jak będzie ? Weźmiesz mnie do łóżka czy sama mam cię do niego zaciągnąć ? - w odpowiedzi objął dłońmi moją twarz, wplątując palce we włosy i wpił się w moje usta. Moje ciało przeszył cudowny dreszcz podniecenia, zaczepiłam paznokcie o jego skórę, oddając pieszczotę. Rozkoszowałam się każdą chwilą, każdym głębokim, powolnym, namiętnym pocałunkiem. Tym jak głaskał kciukiem mój policzek i jak nieświadomie ciągnął mnie za włosy. Odchyliłam głowę w tył gdy puścił moje wargi, schodząc pocałunkami na szyje. Jęknęłam przeciągliwie, czując jak zassał się na skórę. Jak nic będzie po tym malinka.

Kas:- Nienawidzę, kiedy tak ze mną pogrywasz. - wyszeptał chrapliwym tonem wprost w moje ucho, muskając je ustami. Uśmiechnęłam się zadowolona przyciągając go bliżej, o ile było to w ogóle możliwe.

- Dlaczego wiec nie odpuścisz - wymruczałam i zajęczałam czując jego zęby na małżowinie.

Kas:- Bo kurwesko cię pragnę. - podniósł mnie z niewiarygodną łatwością, oplotłam go szczelnie udami wokół bioder, czując na jak jego erekcja ociera się o moje nagie pośladki. Ogarniająca nasze ciała namiętność, praktycznie stapiała nas w siebie.

- Też cię pragnę. - wyszeptałam uwodzicielskim tonem, przesuwając nosem po jego szczęce.  - Łóżko teraz... - przeszedł przez łazienkę i niewielki korytarz wnosząc mnie do sypialni. Opadliśmy na zmierzwione łóżko śmiejąc się, uwielbiam kiedy jego atletyczne ciało przygniata moje. Przesunął dłońmi po moich pośladkach, zaciskając palce na biodrach. Wydałam z siebie pomruk zadowolenia, unosząc biodra w górę.
Zsunęłam stopami jego bokserki, w których spał, i które nadal częściowo zakrywały jego biodra.

Nie czekał żeby przejąć inicjatywę. Rozsunął na bok moją prawą nogę, przykładając penisa do moich ociekających śluzem warg, potarł nim o wejście i wzgórek igrając z moją kontrolą i zmysłami. Byłam cholernie napalona a to było uciążliwe. -  Przestań się mną bawić  i wejdź . . . Kurwaaaa ! - zawyłam krzykliwe z rozkoszy wyginając plecy w łuk, desperacko łapałam się prześcieradła, wbijając paznokcie w jego rękę. Rozrywająca ekstaza przeszła przez moje ciało. Kastiel wsunął się od razu do końca jednym ruchem, i na siłę starał się wejść głębiej kilkoma mocnymi pchnięciami. Zagryzłam zęby tłumiąc jęki, a w kącikach oczu stanęły mi łzy rozkosznego bólu.

Złapał mnie za nadgarstki, przytrzymując ręce nad głową. Skrzyżował je i przytrzymał jedną ręką, zniewolił mnie, zmuszają do uległości. Szarpnęłam ręką próbując się uwolnić, jednak on bez zawahania złapał za moją szczękę, unieruchamiając mi głowę. Spojrzałam w jego piękne stalowe oczy.

Kas:- Nie rzucaj się. Jeszcze raz, a przestanę się kontrolować. - rozkazał ostrzegająco agresywnym tonem. Puścił moją twarz i ostro ruszył biodrami, mój głośny jęk wypełnił pomieszczenie.
W jednej chwili, seks był głęboki, silny i dziki, jego palce zacisnęły się na moim udzie, dość mocno. Poczuła, jak wbija w mnie swój członek. Poruszał się agresywnie i szybko, stękając z rozkoszy przy każdym pchnięciu. Penetrował mnie z szaleńczym impetem, nie kontrolując żadnego ruchu. Czułam jak z każdym wejściem rozrywa mnie coraz bardziej.

Jęczałam głośno, klęłam i wołałam jego imię, ruszając się chaotycznie, głęboko łapałam każdy oddech. Moje piersi trzęsły się z podniecenia a moje ciało oblewało się potem i drżało.
Miałam wrażenie że tracę nad nim władze. Gdy objął ustami moją pierś, wbijając w nią zęby. Zawyłam bezsilnie. Był o wiele ostrzejszy niż zwykle. Nie przestawał ani na chwilę.
Czułam rwące spazmy pomiędzy nogami i pieczenie. Nie mogłam się ruszyć, bo Kastiel trzymał mnie również pod udem.

- Do...dość ! - wydarłam się z jękiem i ledwo łapanym oddechem. Własna skóra, paliła mnie jak ogień, a serce waliło tak, jakby miało wyskoczyć z piersi.

Kas:- Co jest ? - spytał puszczając moje ręce, które zostały na miejscu, oparł dłoń obok mojej głowy, nachylając się nade mną. Patrzał na mnie z wielką troską i namiętnością jednocześnie.

- Staraj się, trzymać w sobie coś tego rozmiaru, z taką siłą to się dowiesz. - odpowiedziałam po dłuższej chwili ze śmiechem, patrząc mu prosto w oczy.

Kas:- Masz dość ?  - zapytał ze spojrzeniem szczeniaka. Był cały czerwony, na czole perliły mu się kropelki potu, a włosy był mocno roztrzepane.

- Takiego tempa, tak mam dość. Spróbuj się trochę opanować. - Podtrzymując mnie za plecy, podciągnął mnie w swoją stronę, usiadłam mu na udach, opierając się dłońmi o jego wytatuowany tors. Przesuwając po nim dłońmi, pocałowałam jego usta, policzek, szczękę. Odetchnął głęboko w moje ucho, wtulając twarz we włosy. Zwilżyłam usta językiem muskając lekko umięśnione ramię. Kas położył dłoń na wewnętrznej stronie mojego uda, i powolnym pieszczotliwych ruchem przesunął ją w górę.

Ciężko było mi powstrzymać głębokie westchnięcie, które wyrwało mi się impulsywnie gdy przejechał palcami po moich wargach. Przygryzłam usta, jego palce powoli zanurzyły się we mnie, sprawiając że wygięłam ciało z rozkoszy. Wtuliłam się w jego szyje, przygryzając mu skórę i ruszałam biodrami w ruch jego palców.

Lubiłam się ostro zabawić, ale to, bez wątpienia było przyjemniejsze.

Kolistymi ruchami stymulował moją łechtaczkę a ustami pieścił szyje, składając na niej mokre pocałunki, zostawiał po sobie malinki i ślady śliny.
Zamknęłam oczy, jęcząc rozpaczliwie, przygryzając dolną wargę, i kładąc jedną rękę na brzuchu przyszłego męża. Który całował mnie teraz po piersiach, zamiast je gryźć jak wcześniej. Obejmował ustami sutki, drażniąc je językiem. 

- Szlag, jak mi tego brakowało. - wymruczałam wplątując jedną dłoń w jego pachnące włosy, a drugą obejmując za kark. 

Kas:- Tobie ? A co ja mam powiedzieć. Twoje cycki to już mi się po nocach śniły. - ścisnął mi piersi wtulając w nie twarz. 

- To jednak nie są dla ciebie za małe ?

Kas:- O ile będą takie miękkie i cieplutkie mogą być małe. Z drugiej strony to dobrze że nie masz wymion jak krowa.

- Jesteś strasznym palantem.

Kas:- I tak mnie kochasz.  -  zaśmiałam się patrząc mu w oczy. A zaraz później jęknęłam przyciskając palce na jego plecach. Elektryzujący mrowienie przeszło mnie wzdłuż kręgosłupa. Mruknęłam przy jego uchu, przesuwając językiem po płatku, gryząc i ssąc. Kas delikatne wyciągnął ze mnie swoje palce, zastępując je penisem.

Powoli opuściłam się na niego biodra. Stłumiliśmy westchnięcia w powolnym, zmysłowym pocałunku.
Trzymając mnie za biodra, pomagał mi się poruszać, rytmicznie, intensywnie i seksownie. Przetoczyłam się między pchnięciami, wpatrując się w zachmurzone szare oczy.
W końcu, po kilku dłuższych chwilach, gorący żar zalał nas od środka i doszliśmy równocześnie.  Bezwiednie opadłam na jego ramię, sunąc paznokciami po plecach narzeczonego. Desperacko ruszyłam tyłkiem jeszcze kilka razy, chcąc przedłużyć orgazm. Kastiel objął mnie ramieniem, usłyszałam jego stłumiony jęk przy uchu.

Opadliśmy na pościel, rozgorączkowani i wyczerpani. Leżąc na plecach normowałam oddech, nie pamiętam kiedy ostatnio było mi tak dobrze. Wszystkie myśli odleciały, była tylko rozkosz. Kastiel położył głowę na moich plecach przytulając się. Całował mnie po skórze, wzdłuż kręgosłupa, mruczałam cicho z uśmiechem.
Słońce powoli zaczynało wschodzić. Spojrzałam przez okno na panoramę miasta i piękne różowo-złote niebo. Ten dzień nie mógł zacząć się lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro