Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17 sezon 2 Najlepsi przyjaciele

Dziś miał odbyć ślub Lysandra i Violetty, wstaliśmy dość wcześnie ponieważ czekały nas ponad 4 godziny jazdy. Ponadto musiałam pilnować Kastiela jak dziecka by o niczym nie zapomniał. W samochodzie sprzeczaliśmy się kilka razy ale w końcu i tak któreś zagadało. Nie da się wysiedzieć godzinę  bez słowa do siebie. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce oniemiałam z zachwytu. To był piękny staroangielski dworek, cały plac pokrywała bujna roślinność, kolorowe kwiaty, drzewa, rzeźby wycięte z żywopłotów.  Na środku placu znajdowała się fontanna a niedaleko było jezioro. Cała posesja zapierała dech.

- To miejsce ma niesamowity klimat na tak wyjątkowy dzień.

Kas:- No jasne. Jak się zniewolić to konieczne w ładnym miejscu. - zakpił na co pacłam go w ramię.  Kas podał mi z bagażnika moją walizkę i sukienkę która była w pokrowcu później wyciągnął swoje rzeczy.

- Uważaj na garnitur. Długo go prasowałam.

Kas:- Aha. - skierowaliśmy się w stronę budynku - muszę iść do Lysa. Pomóc mu się przygotować czy coś. Podobno to jeden z "obowiązków świadka" poważnie kto to wymyśla.

- Ja idę do Violetty, do zobaczenia później - skradłam szarookiemu pocałunek wchodząc do części dworku gdzie znajdowały się pokoje dla gości. Rozalia napisała że czekają na piętrze. Zapukałam do drzwi pokoju gdzie miały być moje przyjaciółki.

Ro:- Zjeżdżaj stąd Lysander ! Mówiłam ci że to pecha przynosi !

- Roza tu Luna. Mogę wejś.. - nie dała mi dokończyć, po prostu otworzyła drzwi i wciągnęła mnie do środka. - Miło cię widzieć skarbie. - przytuliła mnie mocno - Przyszłaś na czas.  - Rozejrzałam się po pokoju. W środku były jeszcze Kim, Priya i cztery dziewczyny których nie znałam. Ale mój wzrok, najbardziej skierował się ku Violetcie, która była już w perłowej sukni ślubnej. Na jej głowie, nad piękna fryzurą spoczywał wianek z białych kwitów. Wyglądała jak księżniczka.

- Wyglądasz przepiękne. - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę.

V:- Dziękuję Luna. Chociaż mam wrażenie że tak kiecka zaraz mnie udusi.

Ro:- Poluzuje ci gorset. Może faktycznie za mocno zawiązałam. Nie chcemy przecież, żeby omdlała przy ołtarzu.

- Miło was widzieć dziewczyny. A wy to ?

Ar:- Jestem Ariel kuzynka Violetty. A ta która nie może się odkleić od PSP  to moja siostra Stella.

St:- Siema. - zamachała znudzona szybko wracając do swojej zabawki.

Ro:- A to Ruby i Cate moje ukochane stylistki. Dziewczyny, weźcie Lu w obroty. Nie mogę uwierzyć, że nie jesteś jeszcze gotowa. - oburzona łypnęła mnie zdenerwowanym wzrokiem. A jej obsada zaciągnęła mnie przed toaletkę.  Zostałam pomalowana i uczesana, w tym samym czasie, Rozalia dopieszczała wygląda Violetty.  Na koniec przejrzałam się w lustrze. Poza pudrem miała też pomalowane na złoto powieki, krwisto czerwone usta i delikatnie zaróżowiałe policzki. Ruby zrobiła mi loki które lekko upięła z tyłu złotą spinką z kwiatami. Kiedy to było załatwione przebrałam się w swoją sukienkę. Czerwoną asymetryczny z dekoltem w kształcie V  materiał sięgał do ziemi ale przez krój odsłaniała wysokie czarne obcasy. Założyłam też swoją biżuterię. Kolczyki i bransoletkę od Kastiela. Nie było to żółte złoto  wiec trochę się wyróżniała ale była dla mnie ważna i chciałam ją nosić kiedy tylko mogłam. Później długo rozmawialiśmy popijając szampana. A kiedy przyszedł czas wyszłyśmy z pokoju została tam tylko Violetta która czekała na ojca.

Ceremonia, miała się odbyć w ogrodzie za dworem. Białe ławki były już ustawione i w połowie zajęte. Pomiędzy nimi, był błękitny dywan i wiązanki z kwiatów. Kastiel i Lysander stali już przy łuku z kwiatów, za nimi znajdował się pieknie ozdobiony ołtarz. Przyjrzałam się co robią, Lysander rozmawiał z księdzem, a Kas kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się zawadiacko i podszedł do mnie.  Też zrobiłam kilka kroków w jego stronę.

- Wyglądasz obłędnie.

Kas:- To miał być mój tekst dziewczynko. - Ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch. - Jesteś piękna - zarumieniłam się na jego szczere słowa, Doskonale wie jak je dobrać żebym oniemiała.  - Pierwszy raz w życiu nie mam ochoty cię rozebrać, no cóż nie od razu. - Zachichotałam jest głupi i słodki jednocześnie. To jego dar i przekleństwo.

Lys:- Jesteście uroczy ale to mój dzień. - upomniał się srebrnowłosy.

- Wybacz Lysander. Jak się czujesz ? - Jego oficjalny strój przypominał bardziej frak niż garnitur. Mimo wszystko pięknie się prezentował. Oczywiście jego strój musiał zachować jego wiktoriański szyk.

Lys:- Szczęśliwy, zestresowany i boje się jak nigdy w życiu. Żołądek to chyba wywinął mi się na drugą stronę. Nie wiem czy dam radę tam ustać.

- Będzie dobrze. Mam nadzieję że Kastiel cię nie upił na rozluźnienie ?

Kas:- Wypiliśmy z Leo po setce. Nic więcej wyluzuj.

- W porządku już się nie czepiam. Ale chce wam zrobić zdjęcie, wyglądacie cudownie i chętnie to uwiecznię - wyciągnęłam telefon i włączyłam aparat. Chłopaki stanęli bliżej siebie po czym zrobiłam kilka zdjęć. - Najlepsi przyjaciele. - powiedziałam pokazując im zdjęcia. Później poszłam zająć miejsce. Usiadłam przy Priyi i Natanielu który trzymali się za rękę. Nat głaskał kciukiem wierzch jej dłoni. Zrobiła się z nich urocza para. Za nami siedzieli Rozalia z Leo na  jego kolanach Thia. - Ładna z was para - powiedziałam przesłodzonym głosem unosząc brew w górę na co uśmiechnęli się zaczerwienieni.

Nat:- Nie masz co robić

- Obecnie nie - pokazałam mu język jak dziecko, Nataniel szturchnął mnie łokciem w ramię śmiejąc się.

Gdy muzyka zaczęłam grać wszyscy wstali. Cała ceremonia nie była długa ale na pewno piękna. Nasi przyjaciele założyli sobie obrączki które podała im Thia i złożyli przysięgę pieczętując ją krótkim czułym pocałunkiem. Po czym rozniosły się oklaski. Lysander wziął Violettę na ręce i przeszedł tak alejkę co wszystkich rozbawiło.
Na sali odbyły się gratulacje i podarowanie prezentów, jako że Kastiel robił za drużbę musiał się trochę nabiegać z torbami upominków.

Kas:- Na światka powinno brać się osobę której się nienawidzi. To strasznie dużo roboty.  - podszedł do mnie kiedy już wszystko się uspokoiło.

- Poprosił cię o to bo chciał żeby jego najlepszy przyjaciel był blisko niego w tak ważnym dniu. Nie narzekaj bo masz kilka obowiązków. Jesteś mu to winien za te lata wsparcia.

Kas:- Jak będziemy się hajtać to pójdziemy do urzędu, bez zbędnych ludzi, drogiej imprezy i durnych obrzędów.

- A będziemy ?

Kas:- O ile nie stracę nadziei że znajdę kogoś lepszego. Albo nie będzie mi się chciało już szukać.

- O ile przyjmę twoje oświadczyny.

Kas:- Jak zobaczysz brylant większy od ręki to przyjmiesz.

- Nie jestem pewna czy ten brylant będzie warty użerania się z Tobą do końca życia Veilmont. Jesteś dupkiem i socjopatą.

Kas:- I tak wiesz że mnie kochasz.

- Wiem. - delikatnie musnęłam jego usta tak by nie zmazać sobie pomadki. - I jeśli ten dzień kiedyś nadejdzie chce żebyśmy mieli prawdziwy ślub. Z całą masą tego konfetti i irytujących gości. Cały wieczór będziemy ich wkurwiać naszym szczęściem. 

Lea:- Kastiel do cholery, wchodzimy na scenę, zaraz otwarcie balu rusz że dupe.

Kas:- No już idę. Wybacz piękna ale muszę cię zostawić, robota wzywa.

- Daj czadu rockmenie - znów go pocałowałam tym razem dłużej. Łagodnie odgarnął kosmyki włosów z mojego policzka kładąc na nim dłoń.

Lea:- Kuźwa, później się będziecie lizać wchodzimy na scenę - złapała go za kołnierz marynarki ciągnąc za sobą. Zaśmiałam się cicho widząc jego zdezorientowaną minę.

Av:- Wiec co wy  następni ? - wzdrygnęłam się słysząc nagle głos za sobą, to był Alvin ale nigdzie nie widziałam Alexego. Blondyn stanął obok mnie chowając dłonie w spodniach.

- Oczywiście że nie. A gdzie Alexsy ?

Av:- A żebym to ja wiedział. Najpierw się rozryczał jak baba a później gdzieś polazł. Co ja mam z tym człowiekiem.

- Faktycznie Alexy potrafi wnerwić ale mimo tego jest kochany

Av:- Nie chcecie bić małżeństwem ?

- Nie o to chodzi. Chciałabym być kiedyś jego żoną ale jest na to o wiele za wcześnie. Mamy po 23 lata a małżeństwo to zobowiązanie.

Av:- Jesteście razem pięć lat. Naprawdę myślisz że pierścionek to zmieni Lu ? To tylko kolejny tytuł do kolekcji.

Al:- Znaczy że nie chcesz wyjść za mąż ?

Av:- Gdzieś ty kurwa był ! Oblazłem całą sale szukając cię !

Al:- Przepraszam kotku. Zagadałem się z Gabinem. Ma robić za DJ

- Kotku co ?

Av:- Zamknij się !  A tobie mówiłem żebyś mnie tak nie nazywał.  Do tego przy ludziach.

Kiedy rozbrzmiała muzyka wszyscy zwróciliśmy się w stronę parkietu. Lysander i Violetta zaczynali walca. Światła przygasły a wszystkie oczy były zwrócone na nich. Wyglądali piękne. Głęboki głos Kastiela niósł się po sali. Śpiewał piosenkę której nie znałam a zawsze mówi mi o nowych utworach. Co mnie zaskoczyło Lea grała na skrzypcach, myślałam że gra tylko na perkusji. 

Al:- Piękna z nich para - powiedział rozmarzonym głosem opierając głowę na ramieniu Alvina. Z nich też była urocza para. Mimo że miałam obawy że Alvin zrani niebieskowłosego, jednak cieszę się widząc jak dobrze im się układa.  - Ja też tak chcę.

Av:- Zapomnij, nie wierzę w małżeństwo. . . . znaczy to tylko akt miłość na papierze, nie potrzebuje go by wiedzieć kogo mam kochać. - twarz blondyna pokryła się czerwienią.

Al:- Ja ciebie też.

- Jak uroczo.

Av:- Zamknij się.

Kiedyś taniec się skończył a Kas przestał śpiewać każdy poszedł do swojego stolika. Jako że robił za świadka mieliśmy miejsca przy stoliku Violetty i Lysandra.

Vi:- Wyszło bardzo źle ? - zapytała fioletowo włosa poprawiając dekolt sukni.

- Nie no co ty. Pięknie tańczyliście.

Vi:- Lysander uczył mnie walca dwa dni temu. Kompletnie zapomniałam mu powiedzieć że nie umiem tańczyć.

Lys:- Byłaś wspaniała kochanie - ujął delikatnie dłoń dziewczyny i pocałował jej wierzch. Dostrzegłam też że przejechał palcem po jej obrączce. Odruchowo spojrzałam na swoją dłoń. Może kiedyś ja też będę taką nosić.

Kas:- Nareszcie, jestem taki głodny - powiedział siadając między mną a Lysandrem i od razu wepchnął sobie w usta małą przystawkę. Spojrzeliśmy na niego śmiejąc się. - No cho ? Błogny jezten. - wyseplenił z pełną buzią.

- Kas kilka zasad savoir-vivre mógłbyś przestrzegać ?

Kas:- Odczep się. Kazałaś mi łykać śniadanie.

- Twoja wina. Godzinę podnosiłeś się z łóżka.

Kas:- Biodra mnie bolały po wczorajszym.. - nim zdążył dokończyć włożyłam mu do ust kolejny kawałek grissini owinięty szynką. - ...treningu. Lu twierdzi że za dużo jem i za mało się ruszam. - Przynajmniej nieźle wybrnął.

Vi:- Biegasz i skaczesz na scenie ? To musi męczyć.

Kas:- Jej to powiedz. - wrzucił do ust kolejną przystawkę. - I powiedz kiedy kolacja ?

- Żarłok - wytarłam mu kciukiem brudny kącik ust.

Lys:- Za chwilę, na pewno cię nie ominą.

Rozejrzałam się po sali. Nasi przyjaciele siedzieli przy okrągłym stoliku trochę dalej. Bliżej posadzone stoły były dla rodziny młodych. Mimo wszystko było widać że dobrze się bawią, cały czas się śmiali. Przyjechał nawet Armin. Zmienił się odkąd skoczyliśmy liceum. Teraz prawie wcale nie przypominał bliźniaka Alexego. Była nawet Iris, nie widziałam jej od czasu gdy przeprowadziła się do Francji dwa lata temu. Tak jak Peggi czy Melanii.

- Wyszło z tego też takie małe spotkanie klasowe.

Lys:- Zaprosiliśmy wszystkich z liceum. Wykluczając Amber jej koleżanki i Nataniela.

- Nataniela ?

Lys:- Trochę obawialiśmy się przez jego ostatnie wyczyny.

Kas:- Nie dziwię się że nie chciałeś dilera na ślubie. Chociaż mogło by być ciekawie.

Vi:- Kastiel, na Boga.

- Myślałam że nawet zaczęliście się dogadywać. Pożyczyłeś mu nawet samochód.

Lys:- Pożyczyłeś mu swój samochód ??!

Kas:- Nie swój tylko z wypożyczalni. Wzięliśmy go do teledysku a że jeszcze mogliśmy używać go dwa dni to zabrałem Lu do kina samochodowego. Później zajechaliśmy do klubu. Był tam z Priyą. Wszyscy piliśmy z wyjątkiem jego. To pożyczyłem mu samochód żeby odwiózł Priye. Z Cadenzu na uniwerek jest godzina piechotą. - opowiadał rozkładając się na krześle w pozycji leżącej.

Lys:- Naprawdę jesteś miły.

Kas:- Przestań pieprzyć.

- Nie wpadliście w żadną bójkę od kiedy wrócił do miasta.

Kas:- Nie dostał w ryj bo przestał cię podrywać.

- Teraz ma Priye.

Vi:- Są parą ?! Od kiedy ? Ja byłam pewna że po prostu z nią przyszedł.

- Jesteśmy specyficznym rocznikiem.

Lys:- Co masz na myśli ?

- Ja i Kas, ty i Violetta, Pryja i Nataniel. Gdyby jeszcze Alexy był z Kentinem.

Vi:- W liceum za nim szalał. Miałam wrażenie że kiedy go widzi oczy zaczynają mu świecić.

Kas:- Czego my się tu dowiadujemy Lys.

- Jak mogliście cokolwiek wiedzieć jak bez przerwy siedzieliście w piwnicy ?

Kas:- Słyszałem że przyjebałaś Peggi za jakieś bzdury w jej wypocinach.

- A skąd ty to wiesz ?

Kas:- Od Lysandra.

- Można zmienić temat ? - zaśmiali się kiedy spojrzałam w bok lekko obrażona. Ale wtedy akurat należało się jej. Obsługa w końcu przyniosła kolacje. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam głodna. Jednak nim zaczęliśmy jeść Gabin który pełnił role DJ dorwał się do mikrofonu.

Ga- A teraz czas na przemówienie świadka pana młodego.

Kas:- Na co !  - Gabin wręczył Kastielowi mikrofon nie mogłam nie zauważyć że był rozbawiony tą sytuacją - Co ja mam powiedzieć ? - pytał z przerażeniem na twarzy.

- Skąd mam wiedzieć ? Opowiedz coś, cokolwiek.

Kas:- Żartujesz ?

- Dasz radę showmanie

Kas:- A żeby was szlag trafił - Kas odsunął krzesło i wstał po czym na nie wskoczył.

Vi:- To będzie katastrofa

Lys:- Może jednak da radę. . .

Kas:- Siema wszystkim, nie oczekujcie wielkiego przemówienia, dopiero co się o tym dowiedziałem wiec będę improwizował. . . .

Lys:-  Cofam to, to będzie tragedia.

Kas:- Podobno role świadka przydziela się najlepszemu przyjacielowi. Większość z was wie że jestem najbardziej wrednym, bezczelnym i złośliwym palantem jakie było wam nieszczęście spotkać. Mimo wszystko ty Lysander poprosiłeś mnie. Dzięki za to wyróżnienie. Wspierasz mnie od kiedy się znamy i wiem że masz wiele wspaniałych cech których sam nie zauważasz, cieszę się że mogę być dziś obok najlepszego, najwierniejszego i najmądrzejszego człowieka jakiego poznałem. Wiedz że siedzisz dziś między mądrą kobietą którą poślubiłeś a mężczyzną który jest głupkiem i którego ratuje tylko twoja niezmienna przyjaźń. To dwoje ludzi którzy kochają cię najbardziej na świecie i wiem że mówię także w imieniu Violetty zapewniając że nigdy cię nie zawiedziemy i że mamy całe życie by tego dowieść.
Kiedyś słyszałem że udany związek zależy od dwóch rzeczy: od znalezienia właściwej osoby i bycia właściwą osobą. Dzisiejsze wydążenie otwiera wam drogę do wspólnego jutra.  I jedynie co mogę wam jeszcze powiedzieć to gratulacje.

     Po sali rozległy się brawa, widziałam jak uśmiechnął się pod nosem nim zeskoczył z krzesła. Jestem pewna że ma występy we krwi. Zawsze potrafi oczarować publikę. Lysander przytulił przyjaciela po czym oboje znów usiedli na swoich miejscach.

- To było uroczę. Ale jestem zawiedziona. Myślałam że to ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką ? - Zrobiłam smutną minę składając ręce na piersi, z ust Kasa wyrwał się cichy krótki chichot. Objął mnie ramieniem uśmiechając się, również się do niego uśmiechnęłam opierając tył głowy o jego obojczyk.

Kas:- Jesteś kimś ważniejszym. . . Jesteś moją piekielnie seksowną kobietą. I wykorzystam to jak tylko to wszystko się skończy. - Wyszeptał w moje ucho całując je. Siedziałam oszołomiona nie mogąc znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi. Nie spodziewałam się od niego takiego wyznania przy stole otoczonym ludźmi.
Chociaż... to przecież Kastiel, on nie ma zahamowań.

  Wypiliśmy też kilka shotów przez co atmosfera od razu się rozluźniła, śmialiśmy się bez przerwy. W końcu nasi nowo poślubieni przyjaciele wstali od stołu by porozmawiać z swoimi gośćmi. Druhnę Violetty też gdzieś wywiało więc zostaliśmy sami.

- Idę się przywitać z starymi znajomymi. - powiedziałam pochylając się nad chłopakiem trzymając dłoń na jego ramieniu.

Kas:- Pójdę z tobą. Nie będę sam tu siedział. - uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam dłoń. Kiedy poczułam na niej uścisk szarookiego stanowczym ruchem pociągnęłam go w stronę stolika naszych przyjaciół. Śmieli się z jakiej historii którą opowiadał Armin. On jako pierwszy nas zauważył bo uśmiechnął się wesoło w naszą stronę.

- Cześć wszystkim - przywitałam się a cała grupa odpowiedziała tym samym. Armin podniósł się z krzesła i podszedł bliżej rozkładają ręce.

Ar:- Przytulisz mnie czy nie ? - oczywiście nie mogłam odmówić. Szybko przytuliłam szatyna, oczywiście po przyjacielsku. Może i jest moim Ex ale już dawno wybaczył mi moją głupotę. Od kiedy wyjechał do Liverpoolu tak naprawdę widzieliśmy się tylko raz na ich urodzinach które wyprawiał Alex. Później Armin podszedł do Kastiela z którym wymienił męski uścisk. - Gratulacje kariery Kas.

Kas:- Dzięki. A ty nerdzie dalej siedzisz w tej swojej krypcie ?

Ar:- Nie zapomnij że ten nerd odzyskał ci wszystkie pliki z telefonu kiedy upuściłeś go do kibla, tyle narodowych kontaktów. Zacząłeś używać chmury ?

- Kastiel zatrzymał się na technologii z 2010. Wszystko wyżej to dla niego czarna magia.

Kas:- Mówisz tak bo nie mam mediów społecznościowych. Są mi do życia nie potrzebne. Po chuja ktoś ma wiedzieć co właściwie zjadłem albo gdzie jadę na wakacje.

Ken:- A co z twoim Instagramem ? - podszedł do nas Kentin który też lekko mnie przytulił by się przywitać. Później zbił piątkę z Kastielem.

Kas:- Mój menedżer go prowadzi.

Nat:- Gwiazdeczka ma ludzi od wszystkiego.

Kas:- Gdybyś miał ograniczony czas na stworzenie albumu to byś tak nie szczekał. Nie zajmuje się  pierdołami tylko tworzeniem muzyki.

Nat:- Wiem. Wyobraź sobie że zawsze kiedy  chce rano wypić kawę słyszę w radiu twój irytujący głos.

Kas:- Na ten głos lecą wszystkie laski w mieście. Za to twoje jedyne osiągnięcie to zabawa w Breaking Bad.

Pr:- Znów zaczynacie się kłócić ?

Ar:- Jeszcze im nie przeszło ? Ile kurwa można.

Al:- A jeżeli tak naprawdę oboje okazują sobie w ten sposób sympatię. Uwielbiają sobie dogryzać. Wiesz kiedy zaczyna się prawdziwa miłość ? . . . Jak wkurwianie drugiej osoby sprawia ci radość.  - oboje spojrzeli na sobie wrogo niczym rozjuszone wilki.

Av:- Potwierdzam. Znam rudzielca na tyle długo żeby wiedzieć że im bardziej kogoś nie szanuje tym bardziej go lubi.

Pr:- To ma wiele sensu. Nataniel zawsze unika konfliktów. Ale gdy chodzi o Kastiela przedłuża go docinkami jak tylko się da. - wszyscy na zmianę obserwowali każdego z chłopaków który zirytowani mierzyli się morderczym wzrokiem. Jak te matoły się na siebie rzucą zepsują całe przyjęcie !

- Kastiel, słyszysz właśnie puścili moją ulubioną piosenkę. Chodźmy zatańczyć - złapałam go za obie dłonie ciągnąc w stronę parkietu. Próbowałam go odciągnąć od tej napiętej atmosfery. Ale zaparł się nogami. - Nie daj się prosić. - powiedziałam grubo przesłodzonym głosem i uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam głaszcząc kciukiem wierzch jego dłoni. Gdy w końcu na mnie spojrzał wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie.  Westchnął znudzony idąc ze mną na środek sali.  Po za nami były jeszcze cztery inne pary. Objęłam chłopaka za szyje a jego dłonie ścisnęły moje biodra.

Kas:- Doskonale wiem że twoja ulubiona piosenka do wolnego to  "Thinking Out Loud" Ed Sheerana. Bałaś się że zniszczymy imprezę.

- Tak. Oraz że się po bijecie. A ten model Hugo Bossa za seksowne na tobie leży żeby go zniszczyć.

Kas:- Uważaj bo zrobisz się mokra od samego patrzenia.

- To już dawno osiągnąłeś.

Kas:- Jesteś niegrzeczna dziewczynko.

- Niegrzeczna to dopiero będę jak zaciągnę cię do pustej kabiny w łazience. . . ale poczekam aż wszyscy się upiją. - zaśmiał się i obrócił mnie tak że przylgnęłam do niego plecami.

Kas:- Ale wiesz że mamy tu pokój ? - wyszeptał cicho przy moim uchu.

- Pokój będzie później - również wyszeptałam obracając głowę tak by widział  moją twarz. Jedną ręką trzymał mnie w tali a drugą trzymał mnie za dłoń prowadząc w tańcu.

Kas:- Strasznie kusisz. Co sprawiło że jesteś tak napalona - przygryzł zębami skórę mojej szyi. Musiałam się powstrzymać żeby nie jęknąć. Chociaż właśnie na to liczył patrząc po przebiegłym wyrazie jego twarzy.

- Nataniel - rzuciłam sarkastycznie obracając się do niego pół piruetem. Przebiegły uśmiech zszedł mu z ust zmieniając się w rozczarowanie.

Kas:- Nieźle, a prawie mi stanął. - zrezygnowany zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku, śmiejąc się pobiegłam za nim. Zatrzymał się dopiero przy bufecie z słodyczami.

- To był żart. Chyba się nie obraziłeś ?

Kas:- Nie chce żebyś mówiła przy mnie o innych facetach. - złapał za moją twarz ściskając mi policzki - to wkurwia nawet w żartach i . . . Co jest kurwa ? - mała rączka trzymałam Kastiela za nogawkę spodni. Spojrzeliśmy po sobie zdenerwowanym wzrokiem. Z pod obrusa wynurzyła się mała czarna główka.

Thia:- Podas mi babecke ? - zapytała słodkim niewinnym głosikiem wlepiając w Kastiela pare złotych oczu. Jej buźka była usmarowana kremem i czekoladą.

Kas:- Różowa czy niebieska ?

Thia:- Rozowa. - Kas kucnał i podał Thii ciastko. Mała znikła pod stołem. Uniosłam obrus rozbawiona.

- Thia co tu robisz ?

Thia:- Jem ciastka. I chlonie sie - wokół niej walały się foremki od babeczek i patyczki po cake popsach. - Mama zablania mi slodycy.

Kas:- W takich ilościach na pewno. Dobra wracasz do taty. - Wziął ją na ręce, dziewczynka od razu złapała się jego koszuli. - Widziałaś gdzieś Leo ?

- Nie. Ale może Lysander go widział. - podeszliśmy do Lysandra który rozmawiał z grupką obcych dla nas ludzi. Ale rozpoznałam w niej ojca Violetty. Gdy nas zobaczył uśmiechnął się zawadiacko.

Lys:- Kiedy zdążyliście zrobić sobie dziecko.

Kas:- Bardzo zabawne. Gdzie twój brat.

Lys:- Widziałem jak wyszedł z Rozalią na ogród. Poszedłbym z wami ale... - obejrzał się w stronę teścia i innych ludzi którzy go wołali.

- Spoko. Poszukamy ich. - wyszliśmy na zewnątrz noc była zaskakująco ciepła. A ogród naprawdę robił wrażenie. Spojrzałam na Kasa, Thia dalej grzecznie siedziała mu na rękach wcinając babeczkę. - Dziecko ci pasuje. Groźny punk i taka mała słodka księżniczka. Uroczy kontrast.

Kas:- Jeszcze słowo a będziesz pływać w jeziorze dziewczynko. . . Czy wy jesteście normalni. Jak można zostawić dziecko i iść sobie w cholerę !  - Wrzasnął na parę która siedziała na trawie.

Ro:- Kastiel ? Dlaczego Thia jest z Tobą ? - oboje byli w szoku, Rozalia wyglądała na przerażoną rozwojem sytuacji.

Kas:- A jak ci się wydaje ? Bo znalazłem ją schowaną pod stołem. - oddał dziewczynkę Leo a ta wtuliła się w ojca.

Leo:- Dziękuję Kastiel. A ty skarbie miałaś być przy cioci Meg. - starł kciukiem krem z jej policzków i oblizał go - ale jesteś słodka, chodź umyjemy ci buźkę.

Ro:- Zostawiliśmy ją z ciotką Leo. Chcielibyśmy mieć pięć minut dla siebie.

- Przecież nikt was nie wini... Kas opuść rękę.

Kas:- Pfi..

Ro:- Dziękuję za opiekę nad nią. A teraz idę uspokoić jego ciotkę bo pewnie jej szuka. - białowłosa pobiegła do sali. Też wróciliśmy do środka.

Impreza naprawdę się udała. Piliśmy, tańczyliśmy i bawiliśmy się z przyjaciółmi do późnej nocy. Z każdą godziną byliśmy coraz bardziej pijani i kto by pomyślał że Kastiel jest jednym z tych osób które po pijaku biorą udział w każdej konkurencji na oczepinach. O 3:⁰⁰ w nocy wszyscy który zostali siedzieli przy jednym stole. Mianowicie ja, Kastiel, Nataniel, Priya, Armin, Alexsy, Alvin, Lysander i Violetta. Dołączył jeszcze Gabin który robił za DJ, chłopaki zaskakująco szybko go upili.

Chcąc odetchnąć wyszłam na zewnątrz. Świeże powietrze dobrze robi na otrzeźwienie. Zdjęłam wysokie obcasy idąc po trawie. Oparłam się o kamienny murek który biegł wzdłuż ogrodu. Chmury przetoczyły się przez krąg księżyca na chwile odsłaniając jezioro w którym odbijały się gwiazdy, widok był piękny. Ciepły wiatr delikatnie rozwiewał mi włosy i muskał ramiona. Odetchnąłem głęboko czując że mój żołądek walczyć z ilością wypitego w krótkim czasie alkoholu.

Kas:- Ty też masz dość tego rozemocjonowanego towarzystwa ? - obróciłam głowę słysząc głos ukochanego.

- Nie przyszłam odetchnąć.

Kas:-  Jutrzejszy kac cię zamorduje.

- Dziękuję za pocieszenie. A ty co tu robisz. Nie możesz się beze mnie obejść Veilmont.

Kas:- Widziałem jak wychodziłaś. Wychlałaś tyle że obstawiałem albo rzyganie albo zgon.

- Za to ja widziałam jak pijesz z Natanielem. Czyżby stereotyp. "Dać sobie po mordach i pójść na piwo" u was zadziałał ?

Kas:- Nie nakręcaj się.  Kilka drinków nie zrobi z nas najlepszych psiapsieli. A to że ciężko mi bez ciebie wytrzymać to nie tajemnica. - Stanął za mną przyciągając moje biodra do swoich.

- Skoto tak. . . .  Dlatego nie zaproponowałeś mi żebym towarzyszyła ci podczas trasy ? Nie chcesz bym jechała z tobą ? - to męczy mnie od rozmowy z Rozalią. Najwyraźniej musiałam się upić by zrozumieć że nie wytrzymam bez niego tylu miesięcy. To co czuje jest ważniejsze niż bieg za karierą.

Kas:- Mieliśmy o tym nie gadać. I nie, bardzo bym chciał żebyś jechała ze mną. Ale nie chciałem być egoistą, wiem że masz swoje własne plany. Od początku wiedziałaś kim chcesz być i co musisz zrobić żeby to osiągnąć. Twój staż ten cały egzamin do którego się szykujesz. Nie osiągniesz tego jeżeli będziesz latać ze mną po świecie.

- Gdybyś miał wybrać między zespołem a mną co byś wybrał ?

Chłopak zastanawiał się chwilę po czym na jego usta wdarł się arogancki uśmiech. Objął mnie w talii przykładając usta do mojego czoła i musnął je delikatnie.

Kas:- To co bardziej kocham

- Byłbyś nieszczęśliwy

Kas:- Trudno. Jestem dorosły poradzę sobie.

- Też jestem dorosła. I nie przełożę naszego idealnego życia nad karierę. Później będę kontynuować życie tam gdzie ja zatrzymałam. Nie będę mogła żyć tak długo z dala od ciebie. Potrzebuję cię, jesteś niezastąpiony.

Kas:- Więc jedziesz ze mną ?

- Jeśli tylko chcesz

Kas:- Chce przeżyć to razem z tobą. Zawsze chciałem. - rzucił się na mnie i mocno mnie przytulił. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi zaciskają palce na jego plecach gniotąc marynarkę. Nie wiem ile tak staliśmy ale nie miałam ochotę go puścić.   

   

Koniec sezonu 2

Tutaj kończę sezon 2 tego opowiadana. Nie chciałam by był za długi a i tak dodałam 2 nieplanowane rozdziały.

A jeśli jeszcze wam mało to serdecznie zapraszam do One Shota stworzonego na podstawie tego opowiadania.

Autorką jest wera9737

Według mnie odwaliła kawał dobrej roboty i jest on naprawdę warty przeczytania.

Tu macie linka ⬇️

https://www.wattpad.com/1261007580-one-shoty-na-zam%C3%B3wienie-s%C5%82odki-flirt-i-sally-face

Pozdrawiam  StarlightMoon45

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro