Rozdział 14 sezon 2 Oby przeznaczenie więcej nas nie zetknęło.
[Rozdział nie sprawdzony]
Siedziałam z Rozalią w parku na ławce popijając kawę, obie obserwowałyśmy jak Thia jej córeczka bawi się w piaskownicy. Obok niej był Pancake który biegał za ptakami. Wzięłam szczeniaczka ze sobą żeby mógł się trochę wyhasać gdyż prawie cały dzień przesiedział w mieszkaniu.
Ro:- Dostałam się na staż w Mooretown, ale chyba będę musiała z niego zrezygnować.
- Ale właśnie na tym zależało ci najbardziej. A teraz kiedy masz pewność że cię przyjęli chcesz zrezygnować ?
Ro:- To trzy godziny jazdy w jedną stronę. Jeżdżenie w tą i z powrotem, będzie wyczerpujące ale nie mogę zostawić Thii na pół roku samej z Leo.
- To prawda. Ale do tej pory, udawało wam się wszystko pogodzić.
Ro:- Po zajęciach odbierałam ją z przedszkola, Leo wracał wieczorem z pracy. Ma sobie za złe, że spędza z nią nie wiele czasu. Ale nie mogę zrzucić na niego jej wychowania i wyjechać.
- Zawsze możesz wynająć opiekunkę i wracać na weekendy.
Ro:- Za bardzo będę za nią tęsknić.
- Rozumiem jak się czujesz.
Ro:- Przecież ty możesz jechać z Kastielem - powiedziała tak, jakby to było oczywiste.
- Rozalio proszę nie zaczynajmy tego tematu. - wyszeptałam błagalnym tonem.
Ro:- Ok. Przepraszam. Nie chcę zostawić ich na pół roku. Nie myślałam że zakończenie studiów będzie tak trudne.
- Ja też nie - Gdy Thia skończyła się bawić, poszłyśmy jeszcze na spacer przez park później zawróciłyśmy na parking. Otworzyłam samochód i wpuściłam Pancake do środka był tak zmęczony, że od razu położył się na fotelu. - Jak już coś zdecydujesz daj znać. - zwróciłam się do przyjaciółki.
Ro:- Oczywiście. Wychodźmy dziś z Leo do restauracji może..
- Czy mogę zaopiekować Thią. Chętnie.
Ro:- Nie nie to - zaśmiała się - już poprosiłam mamę o zajęcie się nią. Ale może ty i Kastiel chcielibyście iść z nami.
- Zapytam go i dam ci... - wielki czarny sedan zatrzymał się niedaleko nas. Nie było by to nic nadzwyczajnego, gdyby nie wysiadła z niego kobieta o długich ciemnych włosach, miała dość kontrowersyjny strój. Okno samochodu się uchyliło a jakiś mężczyzna podał jej niewielki plik banknotów dopiero gdy się odwróciła zobaczyłam że to Debra. Może widziałam ją tylko raz, ale to na pewno ona.
Ro:- Luna ? Hallo ? Wcięło cię ? - pomachała mi ręką przed twarzą.
- Mmm.. trochę... ja dam ci znać. Nie wiem czy Kastiel będzie chciał iść. Kiedy wraca ze studia pada na łóżko i zasypia.
Ro:- Na co ty się tak patrzysz ? - odwróciła się ale złapałam ją za ramiona i zwróciłam ją ku sobie.
- Nie patrz - wyszeptałam, na co spojrzała na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
Ro:- O co chodzi ?
- Jakiś czas temu Kas miał koncert w Red Royal spotkaliśmy tam jego EX.
Ro:- Którą ?
- Debre, i ona wysiadła z tego samochodu.
Ro:- Debra ? - Rozalia odwróciła się gwałtownie wyszukując dziewczynę wzrokiem, ta jednak dalej rozmawiała z kierowcą Sedana nie zauważając nas - Cholera, ale się zmieniła. I najwyraźniej jest Call Girl.
- Kim ?
Ro:- No wiesz. Dziewczyną do towarzystwa.
- Znaczy dziwką ?
Ro:- Tak. Po rozwiązaniu jej zespołu, upadła niżej niż się spodziewałam. Powinnam zagadać ? Kolegowałyśmy się w gimnazjum. - Obojętnie wzruszyłam ramionami i oparłam się tyłkiem o maskę swojego samochodu.
- Rób co chcesz. Ta baba jest toksyczna, ja nie mam zamiaru się do niej zbliżać. Wystarczy że zrobiła Kastielowi pesto z mózgu. - dziewczyna pożegnał się z kierowcą oddalając się w stronę parku a samochód odjechał.
Ro:- Co mu powiedziała ?
- Podrywała go. Chciała by do niej wrócił. Może sobie pomarzyć Kas jest mój.
Ro:- Od kiedy jesteś zazdrosna ?
- Od czasu gdy wariatka próbuję rozwalić mi związek.
Ro:- Wyluzuj, Kastuś nie widzi świata po za tobą. Będę uciekać. Jak coś to pisz. - przytuliłam przyjaciółkę i cmoknęłam jej policzek. Następnie wsiadłam do samochodu odjeżdżając. Skoro Roza twierdzi że Debra pracuje jako prostytutka. To tym bardziej nie chce by zbliżała się do Kasa. Pojechałam wzdłuż ulicy parku, jechałam dość powoli i spotkałam ją gdy chciała przejść przez jezdnie. Zatrzymałam się obok niej. Nie chce się do niej zbliżać ale są pytania które muszę jej zadać. Uchyliłam szybę.
- Wolna jesteś ? - zapytałam
De:- Nie obsługuje kobiet.
- To dobrze bo ja nie po usługę. Chce porozmawiać. - otworzyłam maksymalnie okno a ona zmierzyła mnie obojętnym wzrokiem.
De:- To ty.... co będę z tego miała.
- Zapłacę ci twoją godzinną stawkę ? - nie spodziewałam się że tak łatwo da się przekupić. Ale czego mogłam się po niej spodziewać.
De:- W porządku - Otworzyła drzwi i usiadła na miejscu pasażera. Czułam od niej papierosy zmieszane z mocnymi tanimi perfumami. Szlag, teraz tydzień będę wietrzyć samochód. Gazowałam ruszając z piskiem opon. Jechałam 70' w stronę miasta. - To o czym chciałaś gadać ?
- Czego chcesz od mojego chłopaka ?
De:- Nie twój pierdolony interes.
- Chyba nie zrozumiałaś. Płace ci za odpowiadanie na pytania, nie za pyskowanie. Mów. - zastanawiała się chwilę zanim odpowiedziała.
De:- Z początku chciałam znów być jego kobietą. Ale on najwyraźniej widzi tylko ciebie. Teraz chce żeby mi pomógł w jednej sprawie. Ale jest sprytny. Przy wejściu do studia stoi ochroniarz. Więc nie mogę z nim nawet porozmawiać.
- Nie rozmawialiście od czasu kiedy zjawiłaś się pod studiem.
De:- Powiedział ci ?
- Mówi mi o wszystkim. A ja jemu. O tym że tu teraz jesteś też mu powiem. Ufamy sobie w pełni i nie mamy przed sobą żadnych sekretów. A teraz odpowiedz.
De:- Nie nie gadaliśmy. Zadowolona ?
- Bardzo.
De:- Słuchaj...
- Luna.
De:- Słuchaj, przekonaj Kastiela żeby mnie zareklamował. Kiedy wrócę do branży dam wam spokój. I nigdy więcej się nie spotkamy. Umowa ? - Zatrzymałam się gwałtownie na środku ulicy.
- Wynocha !
De:- Co ?
- Wypad z samochodu. - warkłam łypiąc na nią zdenerwowanym wzrokiem. - Kas na wszystko zapracował sam. Chciał sukcesu i go osiągnął. Dzień w dzień stawiając czoło przeciwnością. Szlifował swój głos i grę na gitarze nie odpoczywając. Jego sukces jest nagrodą za jego wytrwałość i ciężką prace. Na własne oczy widziałam jak jest załamany i przemęczony. To w chuj bolało bo nie mogłam mu w żaden sposób pomóc. Jeżeli myślisz za dostaniesz reklamę od Crowstorm to jesteś naiwna i żałosna.
De:- Mówi to dziewczyna która mieszka w jego apartamencie i jeździ jego samochodem.
- Mieszkanie jest wspólnie. Dzielimy się kosztami, a samochód jest mój. A ty robisz z niego wypad.
De:- Moja kasa - wyciągnęłam z portfela 100£ i podałam jej. Zabrała pieniądze i wysiadła z samochodu.
- Zbliż się jeszcze raz do mojego faceta a cię rozjadę - rzuciłam przez otwartą szybę i ruszyłam z piskiem opon od razu przyspieszając do 140km/h. Ta kobieta jest wkurwiająca.
Po powrocie do domu Pancake położył się na swoje legowisko. Zmęczona, również się położyłam na łóżku. Złapałam za telefon dzwoniąc do Kastiela ale nie odbierał. Po trzecim razie dałam sobie spokój, pewnie coś nagrywają albo najwyraźniej nie ma przy sobie telefonu.
~☆Tymczasem u Kastiela ?☆~
Siedziałem w studiu, akurat mieliśmy spotkanie dotyczące naszego Crowstorm Tour. Światowa trasa marzyła mi się od zawsze. A teraz kiedy ją mam nie potrafię się nią cieszyć. Moje myśli zatruwa jeden fakt. Że nie zobaczę ukochanej osoby przez wiele miesięcy. Chce zaproponować jej wspólną podróż ale nie mogę być egoistą, Lu ma własne plany.
Lea:- Hej Veilmont ! Obudź się !
- Czego chcesz ?
Lea:- W naszej nowej piosence chciałabym zagrać nie na ¾ tylko na 12/8 późnij wejdziesz o skale wyżej niż zwykle Gabin zagra arpeggio a ja wejdę z rytmem synkopowany.
- Spoko
Lea:- Jeszcze chciałabym zmienić nazwę z Crowstorm na Unicorns in cupcakes.
- Jak tam chcesz..
Lea:- I od dziś grasz na tamburynie.
- Aha
Lea:- Fuck Kastiel ! - nim zrobiłem unik dostałem w łeb.
- Co ?!
Lea:- Obudź się, mamy masę roboty !
- Nie chce mi się.
Lea:- Koło dupy mi to lata. Weź się w garść.
- Później - zostawiłem ich wszystkich i poszedłem do pokoju, w którym najczęściej siedzimy. Były tu kanapy i automat z kawą a w rogu zrobiłem sobie moje biuro. Stało tam biurko z laptopem i regał zawalony pierdołami i teczkami. Lubiłem tu pracować bo było spokojnie. Wziąłem gitarę na kolana i nastroiłem ją. Kontynuując wymyślane melodii.
Ale drzwi otworzyły się gwałtownie. A chciałem mieć chwilę spokoju, dlatego nawet tam nie spojrzałem.
De:- Ładnie się urządziłeś. - słysząc znajomy głos odwróciłam się w jego stronę. A widząc osobę do której należy wkurwiłem się, nie miała pierdolonego prawa tu przychodzić.
- Jak tu weszłaś ? - warkłem wkurwiony wstając i odkładając gitarę na bok. Debra beztrosko przeszła się po pokoju siadając na biurku.
De:- Łatwo, wystarczyło na chwilę odwrócić uwagę ochroniarza.
- Czego nie zrozumiałaś w słowach nie chce cię widzieć. Potrzebujesz mieć to na piśmie ?!
De:- Nie chciałeś mnie widzieć pod budynkiem a ja jestem w środku.
- Nie kpij ze mnie. I wynoś się z mojego studia, nie bije kobiet ale wyjebie cię stąd jeśli będę musiał !
De:- Oh no już nie nerwicuj się tak.
- Jak mam być spokojny skoro nie rozumiesz podstawowych zwrotów. Nie chce cię widzieć Debra. Twoja obecność jak i głos przyprawiają mnie o wymioty.
De:- Będziesz musiał dopóki nie porozmawiamy kotku. Mam sprawę i nie odpuszczę. - była pewna siebie więc nie mogę zrobić nic po za szarpaniem się z nią by się jej pozbyć.
- To powiedz w końcu czego do cholery chcesz. Mam dosyć użerania się z Tobą ! Mów ! Tylko bez zbędnego pierdolenia !
De:- Oj Kassi nic a nic się nie zmieniłeś - wyciągnęła z torebki plastikowe pudełko z płytą - To moje demo. Chce żebyś użył swoich znajomość i....
- Nie. - nawet nie dałem jej dokończyć. Prędzej się powieszę niż zrobię jej reklamę.
De:- Zrób to a zniknę z twojego życia.
- Nie. Nie będę nikogo promował a na pewno nie ciebie. Jesteś podstępna masz paskudny charakter i za grosz ci nie ufam. Zaraz coś odjebiesz a to spadnie na nas. Po za tym nie chce żeby wizerunek Crowstorm był tobą w jakikolwiek sposób połączony. Tyle w temacie. Wiesz gdzie są drzwi.
De:- Gadałam dziś z twoją dziewczyną. Już wiem czemu z nią jesteś. Kiedyś kochałeś tylko mnie, a ja ciebie.. nie było tak źle prawda kotku.
- Przestań pierdolić. Nie potrafię przypomnieć sobie jednej chwili w której ci na mnie zależało. Wiecznie byłaś skupiona na sobie. Wymień jedną miłą pomijając seks.
De:- Seks był cudowny. Ale to nieprawda... Kochałam cię jak głupia. Nasze pocałunki wspólne noce w barach i tańce. Ten sposób w jaki mnie chroniłeś. Dopiero teraz widzę jaki byłeś dla mnie dobry. A ja byłam tylko ciałem a mimo tego i tak się o mnie troszczyłeś, byłeś blisko kiedy nie miałam nikogo. Nienawidzę jej. Jest piękna i mądra w klubie gdy pierwszy raz was widziałam byłam cholernie zazdrosna. To było jak kamień który przygniatał moje ciało. Miałam ochotę ją zabić za to że jest przy tobie. A ty patrzyłeś na nią z taką miłością jak dawniej patrzyłeś na mnie. Wróciłam tu, do ciebie to przeznaczenie kotku. Kastiel kocham cię. - rzuciła mi się na szyje, nim się zorientowałem zaczęła mnie całować. Odepchnąłem jej ramiona ale Debra nie dawała za wygraną, uwiesiła mi się na szyi i straciłem równowagę, wylądowałem na biurku za mną a ona na mnie.
- Kurwa ! Przestań !
Lu:- No nie wierzę ! - Luna złapała Debre za ramie odciągając ją ode mnie; nawet nie zauważyłem że tu jest, następnie wymierzyła jej cios w twarz byłem zdumiony ale jednocześnie oczarowany że potrafi być aż taka agresywna. - Dotknij go jeszcze raz a wykończę cię ! A teraz wynoś się stąd.
De:- Nie bez naszej umowy.
Lu:- Słuchaj szmato, masz zostawić nas w spokoju inaczej osobiście wepchnę cię do dziury z której wypełzłaś glizdo. Kastiel na wszystko zapracował sam. Myślisz że pojawisz się po latach i będziesz stawiać mu warunki. Nie pozwolę na to.
De:- I co zrobisz ? Przyłożysz mi ?
Lu:- Pewnie tak. A później wystąpię do sądu o zakaz zbliżania się. Jesteś psychiczna. - te wrzaski najwyraźniej usłyszał ochroniarz. I bardzo dobrze. Nie mam zamiaru wchodzić pomiędzy dwie wściekłe laski. Szczególnie że wiem co może się stać gdy Lunie puszczą nerwy. - Cole wyrzuć ją stąd. I wezwij policje. - rozkazała kompletnie wkurwiona. Nawet wkurwiona wygląda pięknie.
De:- Niby co mi zarzucisz ?! - warkła kiedy ochroniarz złapał ją za ramię.
Lu:- Włamanie się na teren studia, wyłudzenie, napaść seksualną ? Mam wiele opcji.
De:- I myślisz że ci uwierzą szmato. Dalej próbuj !
Lu:- Jak myślisz uwierzą prostytutce z narkotykami w torebce czy nienotowanej studentce prawa. Jak mi się będzie chciało a będzie, pozwę cię o odszkodowanie na kwotę którą nigdy nie widziałaś. - Cole zamknął drzwi wychodząc z Debrą która próbowała się rzucać. Odetchnąłem z ulgą kiedy ta zdzira znikła mi z oczu.
- Nie za ostro ? - zapytałem a Lu łypnęła na mnie zdenerwowanym wzrokiem. Odruchowo przeczesałem włosy. Powinienem trzymać jej stronę ale nawet ja bym przestraszył się tego co powiedziała.
Lu:- Ostro ? . . . OSTRO ! Rzuciła się na ciebie ! Aż tak ci się to podobało !
- Jasne że nie. Zgłupiałaś ?!
Lu:- Przepraszam, nie chciałam krzyczeć. Po prostu dalej jestem wściekła na tą sukę.
- Rozumiem i wierz mi że ja też. To o czy mówiłaś, da się załatwić zakaz zbliżania się bez sądu. Albo coś podobnego ? To trwa tygodnie a nie chce mi się łazić i tracić czas na urzędy.
Lu:- Nie. Ale można ją zastraszyć, może da nam święty spokój.
- Zastraszyć co ? Czy to też nie jest karalne ? Nie spodziewałem się że zaproponujesz coś takiego. Mówiłem ci już że cię kocham ?
Lu:- Tak, mówiłeś. Ale nie myślę teraz jak prawnik tylko jak wkurzona dziewczyna. Po za tym chce jej wyjaśnić tylko jak skończy gdy nie będzie zachowywać 50 metrów odległości od ciebie. A to będzie gorsze niż obity policzek.
- Wyglądasz uroczo gdy jesteś zazdrosna. - chciałem ją pocałować ale odsunęła się, to było dziwne. - Co jest ?
Lu:- Najpierw umyj zęby, nie wiadomo co ona miała w tych ustach zanim cię całowała. Szczególnie że widziałam dziś jak ktoś jej płacił za przygodę. - teraz faktycznie zrobiło mi się nie dobrze. - Idę z nią pogadać - skierowała się w stronę drzwi ale zanim wyszła krzykła jeszcze: - i nawet nie próbuj dezynfekować się whisky.
~☆Tymczasem u Luny ?☆~
Weszłam do pokoju ochroniarza gdzie były ekrany z kamerami. Debra siedziała przy stoliku i uderzała paznokciami w stół. - Dzwoniłeś już na policje ? - zapytałam ochroniarza.
Cole:- Nie. Właśnie miałem to zrobić pani Veilmont.
- Daj mi chwilę, chcę z nią pogadać.
Cole:- Gdyby coś się działo, czekam za drzwiami.
- Dziękuję. - gdy Cole wyszedł pochyliłam się nad stolikiem z obrzydzeniem patrząc na dziewczynę. Miała lekko czerwony policzek. Mogłam jebać mocniej.
De:- Zadowolona jesteś. Zepsułaś mi cały plan.
- Powinnam cię zatłuc i kupić kwas siarkowy żeby rozpuścić twoje truchło. I zrobiłabym to gdyby nie moja kariera.
De:- Co za altruizm. Jestem pod wrażeniem.
- Stul się. Dobrze wiesz że Kastiel ci nie pomoże. Nienawidzi cię, ale w przeciwieństwie do mnie nie chce cię wsadzić za kratki. Dlatego powiem ci to ostatni raz. Zniknij z naszego życia. Inaczej skończy się to dla ciebie więzieniem i odszkodowaniem na wysoką kwotę, a w twoim zawodzie chyba za dobrze nie płacą ?
De:- Suka..
- Luna wystarczy. To jak ? Mamy układ czy mam wezwać psy ?
De:- . . . - milczała łypiąc mnie wzrokiem, usiadłam bokiem na stoliku krzyżując nogi i splatając ręce na piersi.
- Pewnie masz obszerną kartotekę. Jak postawię ci zarzuty napaści i wyłudzenia na narodowym zespole dostaniesz najmniej z pięć lat. Do tego mogę dorzucić prostytucje i narkotyki. Wystąpić o zakaz zbliżania się.
De:- Jesteś niezdecydowana. Nic nie zrobisz.
- Jestem ugodowa ze względu na Kastiela. Mówił że nie miałaś lekko. Nie skończyłaś szkoły, nie masz pracy. Nie masz nikogo. Gdyby to zależało ode mnie w tej chwili gadałabyś z glinami na komisariacie szujo. No i nie chce mi się z tobą użerać dłużej niż to konieczne. Chociaż chciałabym ci dojebać za całowanie go.
De:- Próbuj - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer policji po czym pokazałam jej ekran i zadzwoniłam. - Czekaj ! Będzie po twojemu. - przerwałam połączenie odkładając telefon.
- Wyjedziesz z miasta i odpierdolisz się od nas.
De:- O tym nie było mowy !
- Teraz jest. Nie stawiaj się, nie masz żadnych argumentów.
De:- Dobrze. - spuściła głowę poddając się. Otworzyłam drzwi i powiedziałam ochroniarzowi że nie trzeba wzywać policji oraz by odprowadził Debre do wyjścia. Bez pytań wykonał moją prośbę.
- Oby przeznaczenie więcej nas nie zetknęło.
De:- Przeproś ode mnie Kastiela. - rzuciłam przez ramię odchodząc. Tylko za co konkretnie chciała go przepraszać ? Za pocałunek, natarczywość za zjebanie mu poglądu na miłość. Chodź tu nie wystarczy zwykłe przepraszam.
Kas:- Nad czym tak rozmyślasz ? - aż podskoczyłam słysząc znienacka jego głos.
- Kurwa ! Nie podkradaj się tak do mnie ! - objął mnie ramieniem w talii przyciągając do siebie. Oparłam dłonie na jego twardym torsie.
Kas:- Wszystko słyszałem. Nieźle to rozegrałaś pani prokurator. Jestem pod wrażeniem. A wiesz że to się nie zdarza.
- Po prostu nakreśliłam jej sytuację. Ale i tak miło. Wątpię czy jeszcze ją zobaczymy.
Kas:- Tym lepiej dla nas. Chciałem zakończyć ten rozdział. Boli mnie głowa i wrócił bym z tobą do domu.
- Rozumiem. . . A przez to całe zamieszanie zapomniałam po co tu przyszłam. - Kastiel spojrzał na mnie zawadiacko uśmiechając się przy tym.
Kas:- Myślałem że po prostu się stęskniłaś.
- A skąd. Roza zaprosiła nas do restauracji na podwójną randkę. Chcesz iść ?
Kas:- A to dziwnie się składa bo chwilę po tym jak wyszłaś zadzwonił do mnie Alex i zapracował to samo. Idą z Alvinem na Stand-up i pytał czy nie chcemy dołączyć. Co sądzisz ?
- Że powinniśmy zostawić ich wszystkich samych sobie i sami się gdzieś wybrać.
Kas:- Jestem za - Chłopak zbliżył twarz do mojej nasze usta dzieliły milimetry. Po czym zastygł, jego oddech opadał na mój podbródek i usta. Nie wytrzymałam, zamknęłam oczy łącząc nasze wargi w delikatnym pocałunku. Oddał go i pogłębił, chwili później już namiętnie walczyłam z jego językiem o przewagę. Całowaliśmy się na korytarzu nie zwracając na nic uwagi ale w jednej chwili usłyszeliśmy syreny policyjne, zdezorientowana spojrzałam na Kastiela.
- To nie ja ? - Wyszliśmy z studia kiedy syreny stały się coraz głośniejsze. Na ulicy stały dwa radiowozy. Mężczyźni w mundurach odgradzali teren taśmą. - Co się dzieje ? - Kastiel podszedł do taśmy ale zaraz zrobił kilka chwiejnych kroków w tył. Podbiegłam do niego. - Kastiel co się...
Kas:- N-nie patrz ! - zasłonił mi oczy dłonią przytulając mnie do siebie i mocno ściskając, wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi.
- Co się..
Kas:- Po prostu nie patrz ! - wyjąkał zdenerwowanym głosem, jego całe ciało było spięte. Zabrałam jego dłoń z oczu i odwróciła głowę scena, którą właśnie zobaczyłam kompletnie mnie sparaliżowała.
Dwóch policjantów przykrywało czarną narzutą ciało dziewczyny. Wokół było mnóstwo krwi. To było ciało Debry. Jej głowa była oderwana od tułowia a ten był zmasakrowany. Obok stał samochód dostawczy którego przód był czerwony. Od tego widoku kręciło mi się w głowie. - Dobry Boże.. - wyjąkałam zakrywając usta dłonią. Drugą zacisnęłam na kurtce Kasa chcą zachować świadomość.
Kas:- Mówiłem ...nie ...patrz. - Odwrócił moją twarz ku sobie odciągając mnie od tego widoku. Spojrzałam na niego. Miał pusty wzrok, jakby nie był w stanie przyjąć do wiadomości powagi sytuacji. Na ulicy zbierało się coraz więcej ludzi. Mocno zamknęłam oczy wtulając twarz w jego tors. To było okropnie, widok zmasakrowanego ludzkiego ciała otępiał i przyprawiał o wymioty.
Po kilku godzinach w których doświadczyliśmy przesłuchań przez mundurowych i wizyty na komisariacie jako osoby na miejscu zdarzenia i osoby które ją widziały przed śmiercią wróciliśmy do domu.
Oboje wzięliśmy środki na uspokojenie ale ten widok dalej stał nam przed oczami.
Zalałam herbatę i dołączyłam do Kastiela na sofie z kubkami naparu.
Kas siedział z pochyloną głową między nogami wpatrując się w podłogę pustym wzrokiem.
Usiadłam obok i oparłam się głową o jego ramię.
- Gdybym zatrzymała ją w studiu to by się nie wydarzyło. - wyszeptałam krucho zamykając oczy.
Kas:- Gdyby nie przyjechała do miasta też by się to nie wydarzyło, gdyby nie przyszła do studia też nic by się nie wydarzyło. Możesz sobie gdybać do woli. Wiesz że to nie twoja wina. To zbiegł okoliczności, wypadek losu. To się stało i koniec tematu.
- Wiem. . . . Ale nie mogę się pozbyć tego widoku z głowy. Nie dobrze mi.
Kas:- Mnie też.
- Wcześniej powiedziałam że ją rozjadę.
Kas:- Słuchaj, zrobię nam kąpiel i położymy się do łóżka. Spróbuj myśleć o czymś inny. - z czułością pocałował mnie w czoło nim poszedł do łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro