Rozdział 14 Przyjaźń
Otworzyłam powieki i sięgnęłam po telefon wyłączający budzik. Mojego chłopaka nie było obok mnie. Chłopak, jak to dziwnie brzmi muszę się przyzwyczaić że od teraz jesteśmy razem. Obok na poduszce znalazłam następującą wiadomość.
Tak słodko spałaś że nie chciałem cię budzić. Poszedłem do domu po książki i się przebrać do zobaczenia w szkole .
Kastiel.
Jest uroczy nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wygramoliłam się z łóżka, wzięłam szybki prysznic, ubrałam i zrobiłam makijaż.
Wjeżdżając na teren szkoły zauważyłam auto Kasa, zaparkowałam obok i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku liceum. Przechodząc przez Pokój Gospodarzy usłyszałam krzyk a później jakby coś spadało. Bez pukania wbiegłam do środka pierwszą rzeczą którą zobaczyłam był, Nataniel jedną ręką podtrzymywał lecący na niego regał w drugiej miał stos teczek a w ustach trzymał jakąś podkładkę z dokumentami. Zabrałam od niego te dwie rzeczy kładąc je na biurku. Blondyn mógł spokojnie postawić mebel.
Nat:- Dziękuję. Nie wiem co bym zrobił gdybyś się nie pojawiła. - Nataniel pocałował mnie w policzek i zajął się teczkami które odstawiłam na biurko.
- Nie ma za co. Co to za teczki.
Nat:- Należą do uczniów z pierwszych klas. Muszę zrobić na nie miejsce w archiwum.
- No dobrze w takim razie już ci nie przeszkadzam. - zabrałam się do wyjścia jednak blondyn zatrzymał mnie przy drzwiach.
Nat:- Ty nigdy mi nie przeszkadzasz. Rozmowa z tobą to zawsze najlepszy moment mojego dnia. - uśmiechnął się delikatnie przy tym lekko czerwieniąc.
- Też zawsze miło mi się z tobą rozmawia Nat. Może to dlatego że zawsze rozmawiamy w PG.
Nat:- Tak cóż. - jąkał się - może miała byś ochotę wyjść po zajęciach do kawiarni. Porozmawialibyśmy gdzie indziej niż w tej komórce. Gdzie spędzam większość życia. - Nataniel chwycił moje dłonie w swoje staliśmy blisko siebie. Stanowczo za blisko, kiedy blondyn pochylił się nad moimi ustami dotarło do mnie co robię. Koniec z tym Luna koniec z flirtowaniem z każdym możliwym facetem. Odsunęłam się od niego zaniepokojona.
- Przepraszam ale jestem zajęta... . To znaczy mam już plany na popołudnie. Muszę iść widzimy się później Nat.- Zostawiłam Nataniela samego sobie i ruszyłam wolnym krokiem do sali muzycznej. Nasza nauczycielka jak zwykle siedziała na biurku z książką. Rzuciłam w jej stronę krótkie dzień dobry i rozejrzałam się po klasie szukając wolnego miejsca. Kiedy wypatrzyłam wolne miejsce ktoś kurczowo złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się spoglądają na osobę za mną.
Kas:- Idziesz ze mną dziewczynko. - No jasne kogo innego mogłabym się spodziewać Jack Sparrowa !? Kastiel prowadził mnie przez cały korytarz w końcu zatrzymał się przed jedną z pustych sali zaciągnął mnie do środka i zatrzasnął za nami drzwi.
- Zawsze się tak witasz z dziewczyną.
Kas:- Nie. - Złapał mnie za biodra i stanowczo przyciągnął do siebie po czym namiętnie pocałował. Zauroczona objęłam jego szyje ramionami wplątując dłoń w te krwisto-czerwone włosy. Całowaliśmy się w szaleńczym tempie co chwila biorąc oddech i zmieniając strony muskania Kiedy popieścił językiem moje podniebienie przeszedł mnie dreszcz w okolicach lędźwi. Przygryzałam jego wargę czując jak coraz mocniej ściska mnie za pas. Dopiero po kilku minutach chłopka puścił moje usta łapałam oddech. - Tak będę się z tobą witał, i lepiej się do tego przyzwyczaj skarbie.
- Zawsze się tak ze mną witasz. Nic nowego przyzwyczaiłam się. Ale nie mam nic przeciwko. - Złapałam go za kołnierzyk kurtki i ponownie złączyłam nasze usta jednak tym razem tylko na chwilę. Bo Kastiel przerwał pocałunek odsuwając się.
Kas:- Chyba czas wracać na lekcje.
- Aż tak ci się spieszy ? Bo mnie wręcz przeciwnie, zrobiłabym sobie wolne. - przeszłam pocałunkami przez jego doskonale zarysowaną szczękę aż do szyi muskałam całą długość od jabłka Adama do lekko wystającej kości obojczyka.
Kas:- Grzeczna dziewczynka chce wagarować ?
- Daj spokój, to muzyka nic ciekawego nas nie ominie. - lekko popchnęłam go na ścianę i przywarłam do niego tak by uniemożliwić jakąkolwiek ucieczkę. - Po za tym nie oszukasz mnie za nagle zaczęło ci zależeć na frekwencji. - zaczęłam powoli całować go po brodzie czasem zachaczając o usta.
Kas:- Zrobiłaś się strasznie zachłanna.- wyszeptał obwiązując moją talie swoimi silnymi ramionami.
- Skoro teraz jesteśmy razem to korzystam ile wlezie. Wiesz jak ciężko było mi się przed tobą powstrzymywać ?
Kas:- Powstrzymywałaś się ?
- Cały czas. Nie chciałam żebyśmy się za bardzo zbliżyli, co ciągle utrudniałeś. Patrząc na to że jesteśmy jak ogień i benzyna źle mogło by się skończyć. Ale wtedy w klubie po alkoholu trochę mnie poniosło.
Kas:- Aha, pamiętam. Właściwie przyprowadziłem cię tu bo nie ustaliliśmy wczoraj jednej rzeczy. Mówimy o tym czy wolisz poczekać ?
- Nie ma sensu ukrywać tego przed naszymi przyjaciółmi. Największym problemem będzie Amber. Może jej odwalić kiedy usłyszy że się spotykamy.
Kas:- Cóż, będzie musiała to przeboleć. Ta blondyna to ostatnia rzecz jaką mam zamiar się przejmować. Chodź wracamy na lekcje.
- Myślałam że jednak zostajemy.
Kas:- Ktoś ostatnio dał mi wykład o opuszczaniu lekcji. Nie chce się znów na to narażać.
- Ehh, no dobra. Wracajmy. - weszliśmy do klasy jednocześnie przepraszając nauczycielkę za spóźnienie. Usiadłam przy Alexym a Kastiel poszedł do pustej ławki na końcu sali.
Al:- Co was zatrzymało ? - sugestywnie poruszył brwiami uśmiechając się głupkowato.
- Nie wiem o co ci chodzi.
Al:- Masz dowody wypisane na szyi. - instynktownie dotknęłam szyi próbując ją zakryć dłonią. Odwróciłam się do Kastiela ale był zajęty telefonem. Na pewno znów zrobił mi malinkę.
- Później się dowiesz.
Al:- Spaliście za sobą ? - wyszeptał przybliżając się.
- No co ty zgłupiałeś. My . . . spotykamy się.
Al:- Genialnie !!! - wydarł się na całą klase wstając z krzesła.
N:- Alexy, wiem że Mozart jest genialnym kompozytorem ale opanuj się trochę - zganiła go nauczycielka wracając do wykładu.
Al:- Przepraszam... . Ale super, od kiedy ?
- Od wczoraj. Ale cicho, nikt po za Tobą nic nie wie.
Al:- A wiec uwiodłaś naszego szkolnego bad boya. Jestem zdumiony i trochę zazdrosny. Ale pasujecie do siebie. Chce znać każdy szczegół.
- Kas ci się podoba ?
Al:- Komu się nie podoba. Jest przystojny, wysportowany i ma charyzmę. Po za tym kto nie leci na złych chłopców.
- Ej, zaklepany. Trzeba było się brać jak był wolny.
Al:- I tak nie mam z Tobą szans. - potrącił zrezygnowany głową. - ale możesz przesłać mi kilka jego zdjęć pod prysznicem.
- Możesz pomarzyć.
N:- Alexy, Luna, jeśli nie jesteście zainteresowani lekcją wyjdzie za drzwi, przeszkadzacie mi. - do końca lekcji żadne z nas się już nie odezwało.
Kas:- Najpierw chcesz uciekać z lekcji a później przeszkadzasz nauczycielką ? Mam na ciebie aż tak zły wpływ. - podszedł do mnie razem z swoim prześmiewczym uśmiechem. Zostaliśmy sami w sali reszta już wyszła, pospieszyłam się chowając książki w torbę.
- Na to wygląda. Czy mógłbyś przestać zostawiać mi pamiątki. Alexy wszystko zauważył.
Kas:- Rozważę to. A na razie chodź. - złapał mnie za rękę wyprowadzając z sali.
- Gdzie idziemy ?
Kas:- Pochwalić się. Przed Alexym się już wygadałaś. Wiec wole żebyśmy załatwili to osobiście niż żeby ta chodząca gaduła wszystko rozpowiedziała.
- Obiecał mi że nikomu nie powie.
Kas:- A ty mu uwierzyłaś ? Jesteś taka łatwowierna.
- Nieprawda !
Kas:- Prawda - wyszliśmy na dziedziniec. Z daleka zauważyłam Rozalie, Lysandra i Alexa. Obok była też Iris, Kentin, Nataniel z Melanią oraz Priya. Podeszliśmy bliżej głośnej grupki.
Nat:- Dobrze że jesteście. Podpiszcie to.
- Co to ?
Nat:- Dyrektorka chce znów zorganizować bieg na orientację. Zbieram z Melanią podpisy uczniów żeby odwołali ten głupi pomysł.
Spojrzałam na Kastiela i wzięłam od Nata podkładkę podpisując się. Kas zrobił to samo. - Trzymaj.
Nat:- Dzięki. Brakowało tylko was z całej klasy.
Roz:- Nie zniosę znów tego biegania po lesie.
Iris:- Nie było aż tak źle.
Priya:- Szkoda że nie mogłam wziąć udziału ostatnim razem.
Roz:- Uwierz mi kochana nic nie straciłaś.
Dodatkowo straciliśmy 5 godzin szukając Kastiela i Luny bo się zgubili. - Wszyscy od razu spojrzeli na nas.
Nat:- Nie jej wina że Kastiel chciał iść skrótem. A wcześniej zgubił mapę.
Kas:- Chciałem po prostu wygrać
Nat:- Idąc bokiem ?
Kas:- Skrótem
Nat:- Aha. Zgubiłeś się i naraziłeś Lunę.
Ken:- Dlaczego trzymacie się za ręce ?
- Bo się spotykamy - odpowiedziałam bo Kastiel za bardzo był zajęty kłótnią z Natanielem.
Roz:- CO ! - Krzyknęła i podbiegając rzuciła się mi na szyje - Naprawdę, powiedz że nie żartujesz !
- Nie, nie żartuję.
Roz:- Wiedziałeś !
Al:- Tak - uśmiechnął się tajemniczo.
Roz:- Jak mogłeś mi tego nie powiedzieć.
Al:- No Luna prosiła o dyskrecje.
- Ha ! Mówiłam że Alex nie wygada. - lekko szarpnęłam czerwonowłosego za ramię. Przestał kłócić się z Natem i spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
Lys:- Kastiel. Wy chodzicie ze sobą ? - zapytał heterochromik a jego przyjaciel przytakną obejmując mnie ramieniem.
Kas:- Tak. Oficjalnie jest moją dziewczyną. - Kastiel nachylił się delikatnie i czule pocałował mnie w usta. Nie spodziewałam się tego. Zazwyczaj nie lubi otwarcie okazywać uczuć.
Lys:- Niesamowite. Gratuluje wam.
Iris:- Gratulacje. Piękna z was para.
Ken:- Para ? Ta dwójka jest jak benzyna i ogień. Jak zaczną się kłócić jest już po nas.
Kas:- Wezmę to za komplement.
Nat:- Myślałem że masz więcej rozumu Luna. - rzucił przechodząc obok mnie. Był wściekły, Melania szybko pobiegła za nim. Przez chwile nikt się nie odezwał. Alexy przerwał ciszę.
Al:- Komuś pękło serduszko.
Ken:- Dziwisz mu się. Od dawna podkochiwał się w Lunie. Nie jego wina że zamiast rycerza wybrała smoka.
Kas:- Smoka ?!
Ken:- Kiedy się wkurwiasz dym leci ci z nosa. - zaczęłam się cicho śmiać. Właściwie wszyscy się śmialiśmy. A Kastiel wściekły potarł nasadę nosa jakby sprawdzał czy to prawda. Czym jeszcze bardziej nas rozśmieszył.
Kas:- Debile - wysnuł pod nosem zirytowany
Al:- O cholera
Roz:- Co jest ?
Al:- Chyba nasi zakochani będą musieli zmierzyć się z pierwszą wspólną przeszkodą.
- Co ty pleciesz ?
Al:- W skrócie. Amber tu idzie. - spojrzeliśmy po sobie odwracając się jednocześnie. Rzeczywiście, Amber biegła w naszą stronę z wymalowaną złością na twarzy. Westchnęłam cicho, konfrontacja z nią była nie unikniona, jednak nie spodziewałam się że dowie się o wszystkim tak szybko.
- Nie chcesz uciec ? - zwróciłam się do Kastiela mocniej zaciskając palce dłoni którą trzymał.
Kas:- Weź mnie nie kuś.
Am:- Ty szmato. Jak śmiesz całować mojego ukochanego ! - Krzyknęła mi prosto w twarz. Kastiel chyba się wystraszył że coś może mi zrobić bo schował mnie za sobą.
- Jest Ok. - delikatnie położyłam rękę na jego przedramieniu stają na przeciwko blondwłosej. - Po pierwsze nie twój bo to człowiek nie piesek. A po drugie nie widziałam na jego ciele żadnej metki własności.
Am:- Myślisz że to zabawne ?!
- Myślę że powinnaś się ogarnąć Amber. Nie jesteś już dzieckiem więc powinnaś rozumieć czym są uczucia i pojąć że Kastiel cię nie kocha.
Am:- Nie rób ze mnie idiotki. Odbiłaś mi chłopaka !
Kas:- Kurwa Amber my nigdy nie byliśmy razem. Daj już spokój.
Am:- I jeszcze nastawiłaś go przeciw mnie.
- Nie. Sama nastawiasz go przeciwko sobie zachowując się jak nadąsana księżniczka. My - wskazałam na siebie i szarookiego - od dwóch lat jesteśmy przyjaciółmi, wczoraj zapytałam Kastiela czy chce ze mną chodzić. Myślisz że zgodziłby się na to będąc już w jakimś związku ?
Kas:- Do czego ty bijesz ? - wyszeptał wprost w moje ucho.
- Nie wiem, improwizuje.
Am:- Nie. On taki nie jest.
Kas:- Luna ma racje. Odpuść sobie Amber. - Cofnęła się o krok i zapłakana spojrzała na Kastiela.
Am:- Ale ja Cię kocham. I nie mam zamiaru odpuszczać. - uciekła w stronę budynku szkoły. Odetchnęłam w tym samym czasie zadzwonił dzwonek.
- Za dużo tego
Kas:- Zmęczona
- Psychicznie. Ale było lepiej niż myślałam. Obyło się bez rękoczynów.
Kas:- Kto wie czy coś jej znów nie odwali. - Kastiel podniósł dwoma palcami mój podbródek i wpił się w moje usta. Położyłam dłonie na jego torsie i rozchyliłam wargi zapraszając go do pogłębienia pocałunku. Kiedy w końcu odstąpił westchnęłam cicho nabierając powietrza. - zwalam z nóg.
- I kradniesz tlen.
Kas:- Przyzwyczaisz się. - zaśmiał się - Zrywam się z lekcji. Muszę coś załatwić.
- Ok
Kas:- Nie planuj nic dzisiaj. Zobaczymy się po szkole. - ostatni raz mnie pocałował, co trwało może 5 sekund ale i tak powalało. Kas odszedł w stronę parkingu, a ja wróciłam do klasy na lekcje.
Zajęcia dłużyły mi się niemiłosiernie a tydzień dopiero się zaczął. Kiedy zostawiałam w szafce niepotrzebnie mi już książki poczułam dłonie które oplatają moją talie, później był już tylko ciepły oddech i uwodzicielski szept przy moim uchu.
Ar:- Masz jakieś plany na wieczór.
- Nie - Powiedziałam zamykając drzwi szafki i odwracając się w jego stronę.
Ar:- To może spędzisz go ze mną. - Armin chwycił mnie za podbródek by następnie szybko wbić się w moje usta. Nie spodziewałam się tego ale odwzajemniłam pocałunek. Dopiero po fakcie przypomniałam sobie o jednym istotnym szczególe.
- Nie Armin przestań. - Odepchnęłam od siebie szatyna.
Arm:- Co ? Dlaczego, jesteśmy sami nikt nas nie widział.
- Armin ja mam chłopaka. - Próbowałam jak najszybciej uciec. Jednak Armin mi na to nie pozwolił złapał mnie za rękę i przykuł do ściany. Stałam pomiędzy przyjacielem a zimną powierzchnią.
Arm:- O czym ty mówisz, niby od kiedy.
- Nieważne. Puść mnie, chce wrócić do domu !
Arm:- Luna proszę powiedz że to głupi żart. Nie możesz mieć chłopaka. Nie teraz.
- Niby dlaczego. Zabronisz mi.
Arm:- Nie...
- To o co ci właściwie chodzi !?
Arm:- Luna podobasz mi się.
- Co ?!
Arm:- Zakochałem się w tobie. I bardzo mi na tobie zależy. Gdybyś dała nam szansę. - Geek wziął moje dłonie w swoje, delikatnie pieszcząc kciukiem mój nadgarstek.
- To. . . bardzo urocze i odważne z twojej strony. Ale ja nie jestem kimś kogo można pokochać. Przepraszam Armin ale muszę już iść. - Wyrwałam się i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia z szkoły. Właśnie olałam Armina, jednego z moich najbliższych przyjaciół. Kiedy już miałam wsiadać do samochodu, rzuciła mi się w oczy kremowa koperta która była za wycieraczką samochodu nie czekając otworzyłam ją. Ale w środku była jedynie karteczka z adresem którego nie znałam.
Boże myślałam że ten rozdział się nigdy nie pojawi. Ogólnie to nie mam weny na pisanie tej książki i wyskrobałam ten rozdział jak spaleniznę z patelni. ( Tak wiem głupie porównanie).
Ale mózg mi nie funkcjonuje w środku nocy a tylko wtedy mam czas pisać.
Nie wiem nawet czy ktoś to czyta i jest sens kontynuować. Najwyżej usunę powieść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro