Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 Prywatny Burdel Kastiela.

Weszliśmy do środka domu, zdjełam buty oraz kurtkę, zawieszać ją na wieszaku. Podążyłam za Kasem do salonu który wyglądał jak śmietni. Musiałam zamrugać kilkukrotnie by upewnić się że nie mam zwidów.
Na podłodze było pełno pudełek po jedzeniu główne od pizzy czy chińszczyzny. Na dywanie rozbite szkło, od butelki po piwie. A ubrania Kasa były porozrzucane po całym salonie. Na stoliku było pełno brudnych naczyń, butelek po alkoholu, puszek i niedopałki papierosów.

- Kastiel coś ty zrobił ! to miejsce wygląda jak ... Eh nawet nie wiem jak to nazwać ! Zrobiłeś z domu meline !

Kas:- Nie przesadzaj trochę się pozbiera śmieci i będzie dobrze.

- Żartujesz sobie, nie zdziwiła bym się gdyby zalęgło ci się tu jakieś robactwo. - Weszłam do łazienki i wzięłam kosz na pranie po czym wręczyła go Kastielowi. - Pozbieraj swoje szmaty. Ja idę ogarnąć kuchnię. - Szybko pożałowała tej decyzji, była w gorszym stanie niż salon brudne naczynia i spleśniałe jedzenie na podłodze przy miskach Demona było pełno psiej karmy a na blatach rozsypana kawa. Plus jakieś pozostałości po śniadaniu. W co ja się wkopałam ! Zaczęłam sprzątać na szczęście Kastiel miał zmywarkę więc nie musiałam zrywać naczyń. Ciekawe z czego on je jak wszystkie talerze ujebane. Nie, zaraz jednak nie chce tego wiedzieć. Skończyłam po 40 min. Nie słyszałam żadnych odgłosów, więc zajrzałam do salonu, musiałam zamrugać kilkukrotnie żeby być pewna tego co widzę. Nastolatek w najlepsze leżał na sofie z wzrokiem utkwionym w ekran telefonu ,myślałam że go zabiję.

- Mi stai prendendo in giro!
(Czy ty sobie ze mnie, jaja robisz !)

Kas:- Co ? - złapałam go za kołnierz bluzy. Zbliżyłam twarz do niego, warcząc ze złośći.

- Sto pulendo questo casino e stai mentendo !
( Sprzątam twój syf a ty się opierdalasz ! )

Kas:- Możesz łaskawie po Angielsku. Nic nie rozumiem.- Taaa, kiedy się wściekam czasem zapomniałam języka i krzyczę na ludzi którzy nic nie rozumieją. Odetchnęłam głęboko i powtórzyłam mu wszystko jeszcze raz tyle że teraz po Angielsku.

- Powiedziałam że próbuje ci pomóc, ogarnąć ten burdel. A ty w najlepsze się opierdalasz ! Rusz dupe, i do roboty !

Kas:- Nie przesadzaj, przecież posprzątałem.

- Wstawaj i zrób pranie - wskazałam na kosz, pełny jego ubrań. - Ja idę zobaczyć w jakim stanie jest twój pokój jeśli drzwi nie są zastawione śmieciami i jakimś złomem.

Kas:- Nie czekaj ! nie idź tam ! - Pobiegłam na górę a on za mną a kiedy miałam pociągnąć za klamkę chłopak mnie powstrzymał. Złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w tył i stanął między mną a drzwiami.

- Hej co ty robisz !

Kas:- Nie wejdziesz tam.

- Dlaczego ?

Kas:- Bo to moja prywatna strefa.

- Albo boisz się że zobaczę zużyte gumki po twoich przygodach.

Kas:- . . .

- Co twoja studnia cienkich ripost w końcu wyschła. Przepuść mnie.

Kas:- Jeśli chcesz iść ze mną do łóżka mam jeszcze inne pokoje. - Uśmiechnął się cwanie. Jego dłoń wylądowała na mym policzku, zmysłowo przejechał kciukiem po moich ustach. Cóż, tak do niego nie dotrę muszę spróbować w inny sposób.

- No dobrze, wygrałeś. - Przysunełam się w jego stronę i objęłam szyje lekko smyrając paznokciami kark, tuż przy lini włosów chłopaka. Jego dłonie prawie natychmiastowo objęły moje biodra. Zanurzając twarz w zagłębienie jego szyi, przegryzła mu płatek ucha. - Chcesz mnie ? To dalej, nie hamuj się, jestem cała twoja.. - szeptałam cicho pieszcząc go po szyi oddechem. Widziałam jego reakcje. Dostał dreszczy.

Kas:- Ulegniesz mi ?

- A czemu nie ? Pokaż mi jaki jesteś dobry. Spraw bym była mokra. - Dalej uwodzicielsko szeptałam mu do ucha. Uchylił się by mnie pocałować. Ten człowiek jest tak bardzo bezmyślny. Zanim zdążył mnie pocałować, ja szarpnęłam za klamkę otwierając drzwi. A chłopak opierając się o nie, stracił, cóż podparcie. Runął na ziemię wydając z siebie jęk bólu.

Kas:- Nienawidzę cię. - wyjąkał, leżąc jak kłoda.

- Wręcz przeciwnie. Uwielbiasz mnie.

Kas:- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Uśmiechnełam się do niego zwycięsko i mijając go, weszłam do środka czego od razu pożałowałam. Podłoga, w całości była zawalona śmieciami, ledwo widziałam panele, wszędzie walały się porozrzucane ubrania, opakowania po papierosach i butelki od alkoholu.

- I ty tu przyprowadzasz dziewczyny. - spytałam będąc w totalnym szuku. Jaka, szanująca się kobieta, chciałby uprawiać tu seks.

Kas:- Jest ciemno. Rano i tak każe im spadać. - No oczywiście, cały Kas.

-No jasne. Ten smród padliny też im nie przeszkadza ?

Kas:- . . .

- Kurwa Kastiel, co to jest. - Wskazałam butem na zużytą prezerwatywę.

Kas:- Wczorajsza.

- Jesteś obrzydliwy. Fuuuj ... I ja miałam się tu z tobą kochać. . . Człowieku, jak twoi rodzice to zobaczą, to zejdą na zawał, lepiej jak najszybciej to ogarnij.

Kas:- A jak nie.

- Już nigdy nie będziesz mógł na mnie liczyć. Nie zadaje się z takimi brudasami. - Odpowiedziałam z powagą marszcząc brwi. Wyszłam z pokoju zostawiając chłopaka w kompletnym syfie, nawet w burdelu jest czyściej. Powoli zaczęłam ogarniać resztę mieszkania chłopak. Było mi żal jego rodziców, nie dość że buntownik to jeszcze bałaganiarz. Z drugiej strony, mieszka praktycznie sam, znamy się prawie trzy lata a ja nigdy nie widziałam jego starych, ciekawi jacy są. - Kas, mogę wejść. - Zapytałam pukając do drzwi, swoją drogą są całe oblepione naklejkami. To nawet urocze.

Kas:- Tak jest czysto, możesz wejść.

- Wow ! Tu jest dywan nie zauważyłam go.

Kas:- Pff...

- Nie prychaj na mnie. - Zagroziłam - To chyba nie było aż tak trudne. - Przeszłam się po pokoju. Mój wzrok przykuła czerwona gitara elektryczna.

Kas:- Pozwalam na te docinki. Tylko dlatego, że to ty. - bezmyślny, delikatnie przejechałam palcami po strunach. - Umiesz grać ?

- Nie. - Usiadłam na łóżku chwytając instrument w dłonie, jeśli istnieje rzecz o którą Kastiel dba, to właśnie jego gitara. Ponownie przejechałam palcami po strunach które wydobyły czyste dźwięki.

Kas:- Nigdy cię nie uczyłem ? Chodź trzeba to nadrobić. - poklepał swoje udo. Uśmiechnęłam się i usiadłam mu na kolana, plecami do niego. Opierając się o jego pierś. Kas pochylił się nad moim ramieniem. - Spróbujmy najprostrzego akordu. - Odpowiednio ułożył moje palce na gryfie i kazał szarpnąć za struny z których wydobył się dźwięki .

Kas:- Nawet ci wyszło.

- Dzięki, tobie też, całkiem nieźle posprzątałeś.

Kas:- Dostanę nagrodę. - Wtulił twarz w moją szyje i złożyły na niej pocałunek. Połaskotałam go za uchem na co się odsunął. Następnie, niespodziewanie, dałam mu buziaka w policzek. - Tylko tyle ?

- Jak zmienisz pościel. - Puściłam mu oczko. - Pomyślimy o czymś wiecej. - Uśmiechnął się. Odpięłam poduszkę i zdjęłam z niej poszewkę następnie wrzuciłam ją do kosza na pranie.

Kas:- To to się zdejmuje ?

- Człowieku nie osłabiaj mnie. Przyniosę świeżą ze schowka, a ty zdejmij tę.

Kas:- Spróbuję.

Wyszłam z pokoju chłopaka i zeszłam na parter do schowka który znajdował się pod schodami, wyjęłam z niego czystą pościel i wróciłem do Kastiela.

Kas:- Co teraz.

- Masz, ubierz tę.

Kas:- Ehhh - Kastiel męczył się dobre 15 minut i o dziwo udało mu się, ja tylko śmiałam się z jego nieudolnych wyczynówy.

Kas:- Przestań się już ze mnie nabijać ! Udało się widzisz !

- Hahaha tak widzę. - Złapałam się za brzuch który bolał mnie od śmiechu.

Kas:- Przestań ! - Rzucił mnie poduszką, ma niezłego cela bo oderwałam prosto w twarz.

- Hej ! - Chwyciłam poduszkę i rzuciłam w niego, chwilę później rozpoczęła się bitwa. Oczywiście wygrał ale nie wystarczyło mu to i zaczął mnie łaskotać. - Hahaha Ka-stiel prz-e-stań. Hahaha dość bł-ga-m ha haha.

Kas:- Zobaczymy ile wytrzymasz.

Jakimś cudem udało mi się uwolnić nogę. Położyłam stopę na jego torsie, odpychając go. Wyrwałam się z jego tortur i zbiegłam na dół po schodach do salonu. Lecz potknęłam się o dywan i przewróciłam na podłogę. Kastiel biegł tuż za mną, i też się przewrócił, prosto na mnie.

Kas:- Zobacz, nawet siły fizyki mówią że lecę na ciebie.

- No właśnie widzę. A teraz zejdź ze mnie! Ciężki jesteś !

Kas:- To się nazywa mięśnie.

- Tak, no jasne, skąd ty niby masz mieć mięśnie ? Przecież na siłce tylko się obijasz, i nie protestuj, widziałam.

Kas:- Więc zaraz ci pokażę. - Chłopak zdjął koszulkę i pokazał swój tors. Po czym pochylił się nade mną. Bez koszulki prezentował się naprawdę atrakcyjne. Przejechałam opuszkami palców po jego sześciopaku zachaczajac o pępek. Zatrzymując się dopiero na linii bioder. - I co ja nie mam mięśni. - Uśmiechnęłam się do niego. Nie będę ukrywać że jego ciało prezentowało się kusząco.

MK:- Dzieci przeszkadzamy wam - Podnieśliśmy głowy w drzwiach stała kobieta w średnim wieku, miała brązowe włosy z czerwonymi końcówkami, jej oczy były szare zupełnie jak oczy Kastiela, miała na sobie białą koszule i granatową spódnice. Obok stał mężczyzna, też w średnim wieku miał czarne włosy i brązowe oczy ubrany był w białą koszulę z czerwonym krawatem i czarne spodnie.

Kas:- Kiedy weszliście nie słyszałem was.

TK:- Nic dziwnego. - zaśmiał się cicho jego ojciec.

Postanowiłam się przywitać i jednocześnie jak najszybciej się stamtąd ulotnić, zepchnęła Kastiela z siebie i wstałam, otrzepując ubrania. - Dobry wieczór państwu jestem Lunaley.

TK:- Witaj jestem Levis a to moja żona Valeria.

- To może ja już pójdę, na pewno chcą państwo porozmawiać z synem. - Chciałam się zmyć, jednak Kas zatrzymał mnie łapiąc za łokieć.

Kas:- *szepcze* Nie możesz mnie tak teraz z nimi zostawić.

- *szepcze* A właśnie że mogę.

MK:- Bzdura kochana, chodź usiądziemy zrobię herbatę.

- Ale ja ...

TK:- Żadnych ale, chcemy poznać przyjaciółkę naszego syna.

- No dobrze, dziękuję. Kastiel ubrałbyś się, a nie golą klatą świecisz.

Kas:- Nie mów że ci się nie podobam.

- Tego nie powiedziałam.- Usiedliśmy na kanapie chwilę później mama Kastiela przyniosła nam herbatę.

MK:- Więc jak się poznaliście.

- Cóż jesteśmy razem w klasie od
początku liceum.

Kas:- To się zaczęło w pierwszej klasie. Zgubiła się, oferma. A jednak miała dość odwagi, by do mnie podjeść.

- Jaki pamiętliwy, no kto by pomyślał. Ale chyba od razu mnie polubiłeś. Inaczej, nie zaprosiłbyś mnie na impreze. - Nagle telefon Kastiela zaczął dzwonić. Chłopak uśmiechnął się pod nosem.

Kas:- To Lysander muszę odebrać zaraz wracam. - Pobiegł na górę do swojego pokoju, jestem sama z jego rodzicami.

TK:- Lunaley...

- Proszę mi mówić Luna.

TK:- Dobrze. Więcej Luno, możesz nam powiedzieć co myślisz o naszym synu. - Patrzyli na mnie zaciekawieni. Przełknęłam ślinę myśląc nad odpowiedzią.

- Szczerze ? . . . Myślę, że..... Kastiel za wszelką cene próbuję przybrać postać krwiożerczego smoka. Jest zimny i zdystansowany. Ale kiedy się go lepiej pozna, potrafi być miły, przyjazny, wspierający a czasami nawet romantyczny. Nie mogę też nie dodać że uwielbiam go za tę jego nieugiętą nonszalacje. Nie potrafię się z nim nudzić. - Rodzice Kastiela zaczęli się śmiać. - On stoi za mną prawda ?

Kas:- Dokładnie, a za to poniżenie mnie, to ci się oberwie mała. - Rzucił się na mnie i zaczął łaskotać nie mogłam wytrzymać wybucham śmiechem.

- Kastiel.. błagam.. przestań, muszę do łazienki !

Kas:- Dobra idź.

-Dzięki - Wstałam, idąc do toalety. Jednak gdy z niej wracałam usłyszałam krótką rozmowę Kastielem z rodzicami. Stanęłam za ścianą, żeby nie rzucać się w oczy.

MK:- Jest miła i taka ładna lubię ją o wiele bardziej niż tą Debre.

TK:-To prawda znalazłeś sobie naprawdę wspaniałą dziewczynę.

Kas:- Fajnie że ją lubicie, ale my nie jesteśmy razem.

MK:- Naprawdę, dlaczego ?

Kas:- To skomplikowane, chodź nie mówię że bym tego nie chciał. Ona jedna zna mnie na wylot , i nie krytykuje.

TK:- Przynajmniej nie pozwól jej odejść. Taka kobieta trafia się raz na milion.

Kas:- Postaram się.

Przysłuchując się tej rozmowie wciąż się do siebie uśmiechałam to było wspaniałe wiedzieć że jego rodzice mnie lubią a on sam darzy mnie uczuciem, chyba ? Chodź z drugiej strony, jest dla mnie tylko bliskimi przyjacielem. Nie potrafiłabym tego odwzajemnić. - Jestem coś mnie ominęło ?

MK:- Nie nic ciekawego. - skłamała jego matka.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę a później stwierdziłam że muszę wracać do domu. - Dziękuję za gościnę ale będę się już zbierać. - wróciłam na korytarz i zaczełam ubierać buty.

Kas:- Zostań na noc.

- Słucham ? - chyba źle usłyszałam.

Kas:- Zostań u mnie na noc. To nie propozycja. Po prostu chciałbym żebyś dziś ze mną została.

- Tylko spać ? - Kastiel kiwnął głową. - Chodź propozycja wieczoru z Tobą jest kusząca. To muszę odmówić. Jutro rano mam spotkanie z Rozalią i Alexym. Ale następnym razem, chętnie zostanę. No o ile będzisz trzymał w miarę porządek.

Kas:- To przynajmniej cię odprowadzę.

- Przecież jestem samochodem.

Kas:- To odprowadzę cię do samochodu. Nie pierdol i chodź.

- Do widzenia - pożegnałam się z jego rodzicami który dalej siedzieli w salonie.

MiTK:- Do widzenia.

MK:- Wpadaj częściej.

- Dobrze. - wyszłam z domu chłopaka, Kastiel tak jak mówił odprowadził mnie do samochodu. - Mili są. W kogo ty się wdałeś że z ciebie taka podła menda.

Kas:- Mówią że w matkę.

- Nie wierzę.

Kas:- Tak ? A ty w kogo się wdałaś dziewczynko. No bo jeśli twoja mama jest tak piękna jak ty to muszę ją poznać. - Mocno złapał mnie za rękę przyciągając do siebie. Położyłam dłonie na jego ramiona i przesunęłam je na jego szyje obejmując ja.

- . . . . To chyba niemożliwe. - Powiedziałam cicho. - Umarła kilka lat temu.

Kas:- . . . . przepraszam.

- To nic. Nie wiedziałeś. - Wspomnienie mamy trochę zabolało. Mimo że już dawno odreagowałam swoje. Nagle przypomniało mi się coś o co miałam go zapytać. - Kas mogę ci zadać pytanie ?

Kas:- Możesz, tylko nie obiecuje że odpowiem.

- Kto to Debra ? - Po usłyszeniu imienia Kastiel dziwnie się spiął. Może nie powinnam była o to pytać.

Kas:- Wszystko słyszałaś ? - Zapytał unosząc brew i rzucają mi zaskoczone spojrzenie.

- Może... ?

Kas:- Moja była z gimnazjum. Mieliśmy razem zespół i pewnego dnia, nasze demo zobaczył jakiś łowca młodychtalentów. Mieliśmy szansę zrobić muzyczną karierę, albo przynajmniej spróbować. Debra mnie wykorzystała jako podpórkę a później wyrzuciła z własnej grupy. I tyle ją widziałem.

- To przez nią traktujesz dziewczyny w ten sposób ? Chcesz się zemścić, czy zaspokoić ból.

Kas:- Do czego zamierzasz.

- Jeśli o to chodzi, to dokładnie wiem jak się czujesz. Dobranoc Kastiel. - Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek , następnie weszłam do samochodu i odjechałam.

Ciąg dalszy nastąpi...

Podobało się zostaw ⭐ lub napisz 💭.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro