Rozdział 4 sezon 2 Lunch
Siedziałam w ławce, jednej z sali wykładowych słuchając wywodu profesora. Udało mi się nawet coś zanotować, ale nie było tego dużo. Spojrzałam na Priye siedząca obok mnie, widać było, że dziewczyna się przykłada w przeciwieństwie do mnie. Westchnęłam cicho i zmierzwiłam włosy masujące się po głowie. Dziś z pewnością nie jest mój dzień jeśli chodzi o naukę.
Wyszłam z sali przeciągając się. Ostatni raz kiedy zdarzało mi się przysypiać na lekcjach, był w liceum na geografii u Faraza. Kątem oka zauważyłam Nataniela który rozmawiał z jakąś dziewczyną. A raczej uwodził ją swoim niewinnym uśmieszkiem. Była to niewysoka blondynka w okularach. Ubrana w beżowy sweterek i czarną spódniczkę, na pierwszy rzut oka, była całkiem ładna.
- Cześć Nat - rzuciłam przechodząc obok nich, podłym byłoby go od tak zignorować. Ale nie spodziewałam się że blondyn mnie zatrzyma. - Tak ? - odezwałam się cicho odwracają się do przyjaciela który trzymał mnie za ramię.
Nat:- Gdzie ci się tak spieszy.
- Idę na obiad. - Od rana nic nie jadłam, a było już po 16:00. - A co ?
Nat:- Świetnie, pozwolisz że się przyłączę ?
- No, a co z twoją koleżanką. - spojrzałam na dziewczynę która stała kilka kroków od nas, kurczowo trzymając pasek na ramieniu od swojej torby.
Nat:- No tak. Daj mi minutę. - podszedł do dziewczyny lekko odciągając ja na bok. - ..to mój e-mail prześlij wszystko o czym rozmawialiśmy.
X:- Nie ma problemu. Cieszę się, że wróciłeś na zajęcia Nati.
Nat:- Tak ja też. - Chłopak uśmiechnął się miło zanim do mnie wrócił.
- Nati ? - powiedziałam zaczepnie przesłodzonym dziewczęcym głosem, a blondyn zawstydzony potarł kark.
Nat:- Odczep się. Nie jesteś moją jedyną przyjaciółką. - zaśmiał się zaczepnie szturchając mnie w ramie.
- Nie. Ale z pewnością najstarszą. - wyszliśmy z budynku kierując się przez plac do wyjścia z kampusu. - Zdradzisz dlaczego zwiałeś i zerwałeś ze wszystkimi kontakt. Nawet z siostrą. Martwiliśmy się.
Nat:- Naprawdę ? Ciekawe kto. Większość znajomych z liceum odwróciła się ode mnie. Tylko dlatego że zrobiłem w życiu jeden głupi błąd.
- Ja. Roza. Kim. Alex. Kentin. Twoja siostra. Nawet Kas się tym przejął, chodź nawet na torturach się do tego nie przyzna. Armin próbował namierzyć twoją komórkę. A jeśli myślisz że sprzymierzanie się, z jakimś gangiem narkotykowym to głupi błąd, to sam jesteś głupi.
Nat:- Daj spokój już zmyłaś mi za to głowę rok temu. Obiecałem że będę już grzeczny i tak jest przysięgam. Zresztą nie o to pytałaś. Wyjechałem bo potrzebowałem odetchnąć od tego miasta od ludzi. To wszystko zżerało mi mózg. Bałem się, że ci ludzie nie odpuszczą, że tym razem nie ja wyląduje w szpitalu z nożem w brzuchu, tylko Amber albo ty. Przecież tyle razy widzieli nas razem... - Nataniel urwał zatrzymując się w połowie drogi.
- Co jest ? - spojrzałam na niego zaskoczona unosząc brew.
Nat:- A on znów się popisuje - zażenowany westchnął przeciągliwie, spojrzałam w ta samą stronę. Kastiel stał na środku dziedzińca kampusu, otoczony grupą dziewczyn, które z nim rozmawiały i podawały mu plakaty. Jedna z nich nawet stała za nim i mierzwiła mu włosy. Czy one są poważne. - Zazdrosna ?
- Co on tu robi ?
Nat:- Może szuka nowej dziewczyny.
- Hymm. Nie jestem taka pewna. Założę się, że nie odważy się ich urazić, ale ledwie powstrzymać, by nie kazać im spadać.
Nat:- Szkoda. Byłoby mi to na rękę. No idź do niego, wiem że chcesz przywalić tym jego fanką - nie mogłam się powstrzymać aby lekko się nie uśmiechnąć, miał racje. - Poczekam tu na ciebie. - Nat usiadł na ławce wyciągając z kieszeni kurtki telefon. Podbiegłam do chłopaka.
- Kastiel co ty tu robisz ? - Wszystkie dziewczyny wokół nas przestały piszczeć i zaczęły lustrować mnie surowym, oceniającym wzrokiem, mało mnie to obchodziło. Zignorowałem je.
Kas:- Cześć kochanie. Dziewczęta, wybaczcie mi, ale zobaczymy się na następnym koncercie. Chciałbym porozmawiać z moją dziewczyną. Kastiel nawet nanie nie patrzył. Jedynie uśmiecha się do mnie, stojąc z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Wiem, że to niedojrzałe, ale zawsze odczuwam lekką dumę w takich sytuacjach. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu widząc rozwścieczoną minę jednej z nich. - Dzięki za ratunek, przyszłaś w samą porę.
- Że też musiałam się zakochać w gwieździe rocka. - objęłam go ramionami za szyje i stając na palcach lekko pocałowałam słodkie usta chłopaka, jego dłonie wylądowały na moich żebrach, ściskał mnie lekko.
Kas:- Tak naprawdę zakochałaś się w czerwonowłosym buntowniku o kamiennym sercu i zajebistym poczuciu humoru. Bez ciebie nie było by żadnej gwiazdy rocka.
- Nie przesadzajmy. Trochę tylko pomogłam na początek.
Kas:- Załatwiałaś nam występy, filmowałaś wszystkie koncerty i publikowałaś to na naszym profilu, który też stworzyłaś. Bez ciebie Crowstorm nie zdobył by takiego rozgłosu. A na pewno, nie tak szybko. Gdyby nie ty może dalej grałbym w garażu.
- Na wypominki cię wzięło ? Nieważne, o ile tylko mnie chwalisz nie mam na co narzekać. - Kas zaśmiał się cicho pod nosem przyciągając mnie bliżej siebie.
Kas:- Nie. Chce tylko żebyś była świadoma swojej roli w moim życiu.
- Jestem. W końcu 70% twoich piosenek jest o mnie. Wic nawet gdybyś chciał, już o mnie nie zapomnisz. A wracając, co robisz na kampusie. Nie powinieneś być w studiu i kończyć nową płytę ?
Kas:- Dziś skończyliśmy nagrywać. Chciałem to uczcić i wiem że masz teraz przerwę. Dlatego zabieram cię na lunch. Masz ochotę na randkę.
- Ohh. To naprawdę uroczę, ale umówiłam się już z Natanielem. - wskazałam mu na blondyna, Nat uśmiechnął się wesoło i nam pomachał. Obserwował nas ? Rozejrzałam się wokół, wpatrywało się w nas wiele ciekawskich oczu. Na początek było dziwnie ale teraz nie zwracam już na to uwagi. Chociaż dalej nie jest to zbyt przyjemne.
Kas:- Chyba żartujesz. Ledwo się pojawił, a już zaczyna się do Ciebie kleić.
- Nie klei się do mnie. Dramatyzujesz chciał tylko dotrzymać mi towarzystwa. Nataniel to przyjaciel, wbij to sobie wreszcie do tego czerwonego łba.
Nat:- Dokładnie, nie jestem zainteresowany Luną. - blondyn podszedł do nas uśmiechając się.
Kas:- To raczej nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pójdzie teraz ze mną. - Nataniel wzruszył ramionami cofając się o krok. Nie bał się, chciał trzymać ode mnie odległość. Wcześniej o to nie dbał.
Nat:- Jesteś jej facetem, masz pierwszeństwo. Do następnego razu Luna. - spojrzałam na niego niedowierzając. Zachowywał się jakby nie chciał podpaść Kastielowi.
- Do zobaczenia Nat. - przez chwilę obserwowałam go jak odchodził w stronę bramy.
Kas:- Dziwny jest jakiś.
Złożyłam ręce pod biustem wpatrując się w czerwonowłosego. - Zmienił się trochę. Liczyłam na to że uda mi się go wypytać dlaczego zniknął i nie dawał znaku życia od pół roku. Ale wyszło na to że spędzę ten czas z Tobą. Toooo gdzie idziemy ?
Kas:- Gabin polecił mi świetny lokal. Sprawdźmy go. - złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę bramy. Byłam lekko zaskoczona jego zachowaniem, zazwyczaj nie okazuje uczuć w miejscu publicznym. Nieraz zdążało się ze trafiliśmy do jakiegoś magazynu plotkarskiego. Ludzie na uczelni kojarzyli mnie też jako "Dziewczynę Kastiela lidera grupy Crowstorm" Dziś mam ochotę śmiać się kiedy pomyśle że chowaliśmy się po całej uczelni by chodź się pocałować. Wsiedliśmy do jego samochodu, jadąc w stronę miasta. W między czasie Kas opowiadał mi o piosence która będzie kończyć ich nową płytę. Był podekscytowany że wreszcie będzie mógł odpocząć. Tym samym w końcu będzie miał więcej czasu dla mnie.
Szarooki otworzył mi drzwi zapraszając do restauracji. W środku bardzo pachniało grillem, miejsce było urządzone w amerykańskim stylu bardzo przypominało street-bar. Usiedliśmy na kanapie naprzeciwko siebie w narożniku sali. - Miałaś genialny pomysł, mam ochotę na burgera.
Kas:- W porządku, wezmę to samo co ty. Jak tam na wykładach ?
- Przysypiałam z nudów. Lekcje Lawrenca są takie monotonne. Ale facet ma własną kancelarie jeśli dostanie jakąś sprawę możliwe że załapie się na staż. Jestem zazdrosna. Ty już skończyłeś studia i możesz zajmować się tym co kochasz. I jakby tego było mało zarabiasz więcej niż ja kiedykolwiek będę.
Kas:- Zawsze możesz zapracować na swoje utrzymanie. Ktoś musi mi gotować i sprzątać. Zaspokoić moje potrzeby. Mam kilka powodów żeby cię zatrzymać.
- Dokładnie. Jednym z nich jest to że ktoś musi się śmiać z twoich marnych żartów
X:- Witamy w Lawace - kelnerka w czarnym fartuchu uśmiechnęła się w naszą stronę podając nam menu - polecam państwu naszą specjalność, grillowany stek z czosnkiem i kukurydzą.
Kas:- Dziękuje ale weźmiemy dwa burgery z frytkami do tego cola i lemoniada. To wszystko. - zamówił oddając kobiecie kartę z menu.
X:- Zapisałam. Zamówienie będzie gotowe za 10 minut. Zaraz przyniosę napoje.
Al:- Luna !
- Alexy ? - niebieskowłosy podbiegł do naszego stolika i przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
Al:- Cześć Kastiel, dawno cię nie widziałem. - nim się zorientował też dostał buziaka w policzek.
Kas:- Kuźwa, Alexsy mówiłem że masz tak nie robić ! - wkurzy się rozbawiając nas przy okazji. - Miałem dużo pracy, nie było czasu na widywanie się z przyjaciółmi.
Al:- No wiem. Luna mówiła że zawalili cię robotą. Mimo wszystko powinieneś znaleźć czas iść do fryzjera, masz odrosty stary, jesteś celebrytą nie wypada ci się tak zaniedbywać.
- Alex co tu robisz ?
Av:- Jest ze mną. - Alvin objął Alexego ramieniem i przyciągając go w swoją stronę przytulił go. Nie dało się nie zauważyć że był wyższy od niebieskowłosego.
Kas:- Alvin ?
Av:- Kopę lat rudzielcu.
Kas:- Tak, cześć. - Kastiel zmierzył wzrokiem blondyna. - Nie wiedziałem że się znacie ?
Av:- W takim razie poznaj mojego nowego chłopaka. - blondyn wpił się w usta różowookiego wymienili namiętny pocałunek a Kastielowi opadła szczęka. Zaskoczony spojrzał na mnie z mojego uśmiechu wyczytał że już o tym wiedziałam.
Kas:- Wiedziałaś !
- Nie wspominałam ci o tym ?
Kas:- Nie !
Av:- Niecodzienne spotkanie, prawda ? Możemy się dosiąść, no chyba że macie randkę ?
Spojrzałam na Kastiela który tylko wzruszył ramionami. Przesiadłam się obok niego zostawiając kanapę naprzeciwko wolną. W tej samej chwili kelnerka przyniosła nam napoje. I zapisała zamówienie od chłopaków. Miło było widzieć Alexego który aż promieniował szczęściem jednak dalej miałam wątpliwości co do Alvina.
- Dalej się ścigasz ? - zagaiłam przerywając ciszę która zaczęła byś niezręczna.
Av:- Nigdy nie przestałem. - Dziki uśmiech przeszył jego twarz. - Słyszałem że też nieźle radzisz sobie za kółkiem. Jeśli jesteś zainteresowana możesz...
Kas:- Nie ma mowy. Nie wciągaj jej w to.
Av:- Daj spokój rudzielcu. Lu niejednokrotnie przyjeżdżała z Tobą. Wie jak jest. Dał byś się dziewczynie zabawić.
- Doceniam zaproszenie i poparcie Alvin. Ale Kastiel prosił mnie o nie mieszanie się w to, bo ma najwyraźniej jakiś powód. Dlatego nigdy nie startowałam i teraz też nie zamierzam. Chociaż nie będę kłamać korci. - upiłam lemoniady przez słomkę czując jak czerwonowłosy kładzie dłoń na moim udzie.
Av:- Hy, nie dość że się z tobą zgadza to jeszcze jest posłuszna. Idealny materiał na żonę.
Al:- Alvin, przestań im dokuczać.
Kas:- Przywykłem już do jego popieprzonego humoru. - Tak jakby twój w czymś się różnił. - I już ci mówiłem że z tym kończę, namawiasz Lunę żeby dotrzeć do mnie.
Av:- Jak zwykle spostrzegawczy. Przynajmniej pochwal się jak z twoją karierą gwiazdeczko. - Kas zaczął opowiadać znajomemu o obecnych chwilach jego kariery. Alexego też tym zaciekawił. Zostałam sama, świetnie. Wstałam od stołu czując potrzebę organizmu.
Kas:- Gdzie idziesz ? - urwał wcześniejszą odpowiedź obserwując mnie. Pozostała dwójka też wbiła we mnie wzrok.
- Barman jest całkiem niezły. Pójdę się przywitać - posłałam czerwonowłosemu uwodzicielskie spojrzenie. Na co wpatrywał się we mnie nieufnym wzrokiem. - Idę do toalety wrócę za 2 minuty. Wyłącz namierzanie, nie ucieknę. - pchnęłam drzwi toalety, wszystko wyglądało całkiem schludnie. Po wylaniu z siebie niepotrzebnej wody umyłam ręce i poprawiłam się w lustrze. Loki które zrobiłam rano oklapły, makijaż też się lekko starł, a po szmince nie było nawet śladu. Zebrałam się do wyjścia ale gdy otwierałam drzwi natrafiłam na lekki opór.
X:- Kurwa mać ! Co żeś zrobiła- wrzasnął mężczyzna przede mną. Jego twarz była czerwona a po białej bluzie spływał czekoladowy shake. Najwyraźniej otwierając drzwi musiałam go nimi uderzyć.
- O Boże, strasznie pana przepraszam. Naprawdę nie chciałam, to był wypadek. - wzięłam garść chusteczek leżących na najbliższym stoliku.
X:- Idiotka. Chodzić kurwa nie umiesz. - wyrwał mi chusteczki z dłoni wycierając czekoladę z ubrania. - Nie wyglądało to dobrze a facet był wściekły.
- Naprawdę bardzo mi przykro.
X:- W dupie mam jak się czujesz ! - złapał za kołnierz mojej kurtki i jedną ręką gwałtownie przykuł mnie do drzwi łazienki. - wisisz mi bluzę suko ! - znów wrzasnął, poczułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy, chyba mnie nie uderzy. Zamknęłam oczy. Przez chwilę poczułam lekkość, puścił mnie. A w następnej sekundzie mocne ramiona które mnie otulają.
Kas:- Podnosisz rękę na kobietę. A co ważniejsze na moją kobietę. Naprawdę chcesz przywitać się z stwórcą. - Kastiel trzymał mężczyznę za ubranie. Po wyrazie jego twarzy widziałam że był wściekły. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Alexego, to on mnie przytulał wtuliłam się w koszulkę różowookiego. - To był wypadek
X:- Wypadek kurwa. Spójrz ta suka zniszczyła mi bluzę. - mężczyzna odepchnął Kastiela tak że ten wpadł na ladę, chłopak zgiął się z bólu. Próbowałam się wyrwać ale Alex mocno mnie trzymał.
Av:- Zwariowałeś ! - krzyknął blondyn - czy ty wiesz z kim zadzierasz !
Zanim wykrył ruch, Kas rzuca się i uderza mężczyznę prawą ręką w twarz. Najwyraźniej Alvin chciał go rozproszyć. Uderzenie było zauważalnie silne i spowodowało krwawienie z wargi ale nie powstrzymuje go przed walką. Widziałam jak Kastiel też dostał w twarz, zakryłam usta próbując nie krzyknąć ze strachu.
Dziewczyny z obsługi zaczęły krzyczeć prosząc o zaprzestanie bójki. Inni klienci tylko obserwują zamieszanie przy stołach.
Kas kopnął go w nogi, zmuszając go cofnięcia się. Popatrzyłam na Alvina z niepokojem, a w jego dłoni błysnął kastet. Mój ukochany uderzył faceta w brzuch i głowę, nim agresywnie rzucił go na stolik który się rozleciał.
Kas:- Dotknij jej jeszcze raz a wykończę cię. - chodź mężczyzna nie wydawał się być chętny do rezygnacji. Zmusił go jednak do tego inny mężczyzna który wyszedł z zaplecza baru. Grożąc policją. Facet ustąpił ale też się wygrażał.
?:- Bardzo przepraszam za te zamieszanie. Czy panience nic się nie stało. - zwrócił się do mnie. Elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku. - niezdarnie pokiwałam głową.
- W-wszystko w porządku - wyjąkałam, próbując się uspokoić. Alex mnie puścił a Kastiel wziął moją buzię w dłonie sprawdzając każdy jej cal.
Kas:- Na pewno - pytał zmartwiony.
- Tak. A ty, jesteś ranny ?
Kas:- Nic mi nie jest - zapewnił - może mam siniaka albo dwa ale to bez znaczenia. - Przytuliłam się do ukochanego, Kassi zaczął delikatnie głaskać mnie po głowie. - Ja. Zapłacę za te szkody. Przepraszam za zdemolowanie lokalu. Alexy zajmiesz się nią.
Al:- Pewnie. Chodź Luna wyjdziemy na zewnątrz, usiądziesz i odetchniesz. - Alex miał rację, świeże powietrze naprawdę dobrze mi, zrobiło kiedy wróciliśmy do lokalu Kastiel stał przy barze rozmawiając z mężczyzną podpisywali coś. Dopiero z bliska zobaczyłam że była to jego płyta. Czyli nawet tutaj ma fanów. Usiedliśmy przy wcześniejszym stoliku, po chwili dołączył do nas i Kastiel.
- I jak ? - zapytałam nieśmiało, narobiłam mu kłopotów i na dodatek został pobity.
Kas:- Niczym się nie przejmuj dziewczynko. - podsunął mi talerz z burgerem i frytkami. Nie wiem czy uda mi się to teraz przełknąć.
- Przepraszam że przeze mnie musiałeś płacić za ten stół.
Kas:- To ja go rozwaliłem.
- Mimo wszystko...
Av:- Honorem mężczyzny jest bronić swoją kobietę. Nie przejmuj się już tym.
Al:- A ty bronił byś mnie ?
Av:- Zależy czy by mi się chciało. - obserwowaliśmy jak chłopaki się wygłupiają. Ich charaktery różnią się jak ogień i woda a mimo wszystko naprawdę do siebie pasują.
Al:- Dlaczego się nam tak przyglądasz ? - przyłapał mnie.
- Słodko wyglądacie. Jestem rozczulona
Av:- Według ciebie wyglądam słodko ?
- Tak, jesteś słodki jak wata cukrowa z lodami - zakpiłam. Alvin łypnął na mnie zirytowany i przeskoczył przez stolik. Złapał mnie za nogi i przerzucił sobie przez ramię, na co pisnęłam zaskoczona. - Zwariowałeś, postaw mnie.
Av:- Poważnie sobie teraz pogadamy Moon.
Al:- Kastiel. Nie zamierzasz.... zareagować ?
Kas:- Pięciu minut z nią nie wytrzyma. - odparł czerwonowłosy wgryzają się w burgera. W tym czasie blondyn wyniósł mnie z baru.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro