Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16 sezon 2 Wyjście z cienia

Na początku chciałbym wam podziękować za cudownie komentarze i gwiazdki pod rozdziałami ❤
Im więcej ich od was dostaje tym bardziej chcę pisać nowe rozdziały 😊
Dajecie mi tym takiego twórczego kopa że zazwyczaj od razu siadam do pisania
💖 Jesteście kochani 💖
Pozdrawiam i całuje
StarlightMoon45 💋

Al:- No i atmosfera się zjebała. - wszyscy nas obserwowali, natomiast ja i Kas nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Skoro gramy w otwarte karty nie zamierzam być gorsza. Złapałam za kieliszek z tacy i wypiłam na raz patrząc mu w oczy i krzywiąc się lekko od smaku alkoholu.

Av:- A co powiesz teraz ?

Jego spojrzenie się zmieniło. Teraz był zaskoczony równie mocno jak ja przed chwilą. Oboje patrzeliśmy sobie w oczy bez słowa. Nie wiem czy chciałabym to wyjaśnić. Nie wiem czy to wyjaśnienie by cokolwiek między nami zmieniło; W końcu go kocham. Ale na pewno nie przy tym tłumie. Milcząc wstałam od stolika kierując się w stronę wyjścia.

Ro:- To była pułapka na was. - powiedziała patrząc na Alvina i Alexego. Nie myślałam że Kas i Lu... . Do diabła nie tak to planowałam.

Na zewnątrz było kilka osób, głównie małe grupki ludzi którzy wyszli na papierosa. Pomimo ilość wypitego i rozgrzewającego alkoholu było mi zimno. Objęłam się ramionami bo byłam ubrana tylko w top i krótką kieckę. Rozglądając się po pustej okolicy poczułam że coś ciężkiego ląduje mi na ramionach. Od razu poczułam znajome perfumy mojego faceta.

Kas:- Kiedy ? - zapytał stając obok. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać.

- W liceum. Przed naszym pierwszym razem. Całowałam się z Alexym. Chciał sprawdzić jak to jest byś hetero - Wiedział że teraz jego kolej na zwierzenie się. Dlatego nawet nie pytałam.

Kas:- Byłem na wyścigach. Niedługo po wyjściu ze szpitala. Pocałowałem Blue.

- Dlatego nie powiedziałeś ? - nie wiem czy jestem zadowolona czy zła że to była jego była dilerka. Jedyne co wiem na pewno to to że nie całował jej z czystej satysfakcji. I że nie ma sensu rozgrzebywać tak dalekiej przeszłości, co by to zmieniło w naszym obecnym życiu.

Kas:- Bo to nic nie znaczyło. Kocham i kochałem cały czas wyłącznie ciebie. Nie czułem się winny wiec nie widziałem sensu mówić o tym. Między nami Ok ?

- A jak ci się wydaje ? - uśmiechnęłam się do niego. Kas rozłożył ramiona zachęcając bym się do niego przytuliła. Z rozkoszą to zrobiłam szczelnie obejmując go w talii. Był niesamowicie ciepły i pachniał perfumami.

Kas:- Poważnie, Alexy.

- Zamknij się.

Kas:- No co. To uwłaczające. Za to poniżenie wisisz mi taniec.

- Niech będzie. - staliśmy tak jeszcze chwile. Po czym wróciliśmy do klubu. Chciałam wrócić do stolika przyjaciół ale Kastiel mi na to nie pozwolił zaciągając mnie na parkiet. Weszliśmy w sam tłum tańczących ludzi. Złapałam go za dłonie i splotłam nasze palce wywijając tyłkiem. Kas obrócił mnie i przyciągnął do siebie, przejechał dłońmi po moim ciele zatrzymując je na talii. Odchyliłam głowę do tyłu dalej kręcąc biodrami, ocierałam nimi lekko o jego biodra i uda. Muzyka nas pochłonęła i nie dała szansy odetchnąć. Byliśmy idealnie zgrani a on świetnie prowadził. Obróciłam się do niego i kładąc dłonie na jego ramionach przejechałam nimi po jego bicepsach, czerwonowłosy wstrzymał oddech wplątując swoje dłonie w moje włosy przyciągnął mnie do siebie. Nasze rozgrzane ciała stykały się, westchnęłam cicho kiedy przejechał językiem po mojej szyi całując ją. Nie zostało mi nic innego jak zamknąć oczy i cieszyć się jego obecnością.
Ustaliśmy dopiero gdy dopadło nas zmęczenie i chęć napicia się.

- Muszę do łazienki, ale ty wracaj do stolika - powiedziałam przy jego uchu.

Kas:- Mogę iść z tobą.

- Chodzi ci o to o czym myślę - sugestywnie się do niego uśmiechnęłam opierając się o jego ramię.

Kas:- O pilnowanie cię napalona wariatko. - krótko pocałował mój nos głaszcząc kciukiem mój policzek. Zaśmiałam się rozbawiona.

- Zaraz przyjdę. - w łazience na szczęście nie było dużo osób ale najwyraźniej dużo osób tu paliło bo była straszna mgła i swąd fajek.
Wychodząc z kabiny podeszłam do umywalki żeby umyć ręce, zobaczyłam w odbiciu lustra trzy dziewczyny które stały za mną i wpatrywały się we mnie wrogo.

Z:- Niezły dałaś pokaz, ale odpuść go sobie. Kastiel to nie twoja liga. - odezwała się blondynka odrzucając włosy gdy zauważyła że przyglądam jej się przez lustro.

- A twoja już tak ? Jesteś myślisz że ten dekolt i miniówka ci coś pomogą to śmiało. Próbuj.

X:- Ta pewność siebie nic ci nie da.. - warkła ruda; jedna z jej koleżanek, cała trójka otoczyła mnie. Odwróciłam się tyłem od umywalki opierając tyłek o blat i krzyżując ręce na piersi. - Ten facet na klasę, nie będzie tracił czasu na coś takiego jak ty suko.

Y:- Ewentualnie pobawi się tobą jak innymi ścierwami twojego pokroju.

- Pobawi się ? Mój kochany, lojalny Kassi ? Od wódki chyba wam się w głowach pojebało ? Wracajcie do domu otrzeźwieć.

Z:- Dam ci radę, odpuścić go sobie. To gwiazda, twoje towarzystwo rujnuje mu prestiż i wygląd. Żal mi go widząc jaka taka dziwka się do niego klei.

- Poprawie cię. Trzy dziwki się do niego kleją. Nich zgadnę chciałaś go poderwać a on nawet na ciebie nie spojrzał. Jakie to przykre. Może to nie twoja liga. - powiedziałam z udawaną przykrością. Blondynka zamachnęła się i chciała mi przyłożyć ale schyliłam się, później szybko kopałam ją w udo przez co upadła.

Y:- Zoe, nic ci nie jest.

Z:- Ty cholerna zdziro ! - znów rzuciła się w moją stronę. Złapałam ją za nadgarstki i obróciłam tak żeby unieruchomić ją przy blacie umywalek. Jednak w tym samym czasie inna uderzyła mnie pięścią w splot słoneczny. Krzykłam z bólu i pościłam nadgarstki tej wariatki osuwając się na podłogę z bólu. Później dostałam w twarz, zdążyłam jeszcze uderzyć po niżej pasa dziewczynę, która uderzyła mnie wcześniej w brzuch usłyszałam krzyk i poczułam jak jedna z nich zaciska palce na mojej szyi, złapałam ją za ręce wbijając w nie paznokcie, nim zostałam pociągnięta za włosy. Ale to nie trwało długo.

Ro:- Trzy na jedną ! - obok mnie stała Rozalia która powstrzymywała rudowłosą

Pr:- Może tak wyrównamy rachunki ! - Priya odciągnęła ode mnie blondynkę. Kiedy jej uścisk się rozluźnił wyrwałam się z niego i szybko wstając przywaliłam jej z liścia.

Ro:- Jak się zaraz nie uspokoicie. Wezwę ochronę.

X:- Chyba i tak już wszystko zostało powiedziane. Nie marnujmy na nie czasu. - wyszły trzaskając za sobą drzwiami.

Pr:- Wszystko dobrze Luna ?

- Tak. Jest w porządku. Dzięki za ratunek. Ale skąd wiedziałyście ?

Ro:- No. Od Kastiela. Powiedział że poszłaś do łazienki. Wiec też przyszłyśmy.

Pr:- I dobrze się stało. Te idiotki mogły ci zrobić krzywdę - Złapałam się za brzuch czując cholernie przeszywający ból. Adrenalina powoli opadła a on zaczął narastać. Czułam też ból policzka. Na pewno będę miała siniaki. - wracajmy do stolika

Ro:- Najpierw poprawimy ci makijaż. - Roza szybko ogarnęła moją twarz i zakorektorowała siniaka na policzku. Wróciłyśmy do loży. Dziewczyny chciały powiedzieć co zaszło, ale ja wolałam siedzieć cicho. Żeby nie wywołać kolejnego nieszczęścia. Chociaż nasłanie na nich chłopaków było kuszącą opcją.

Nat:- Co tak długo ?

Kas:- DLACZEGO POLICZEK CI SPUCHŁ ? - no oczywiście, nawet jak nie będę się odzywać on i tak wszystko zauważy. Cholerny jasnowidz.

- To od alko....

Pr:- Jakieś tępe zdziry pobiły Lu w łazience.

Kas:- Co zrobiły ?! - W jednej sekundzie jego troskliwy wzrok zmienił się w lód. Był wściekły i nie miał zamiaru odpuścić.

Pr:- Ma też siniaki na brzuchu

- Dzięki Priya.

Al:- Chciałaś to ukryć ?! Zwariowałaś ?

- To nie tak...

Kas:- Które to ?

Ro:- Chyba powinieneś się troszkę uspokoić Kas. Już to załatwiłyśmy.

Kas:- A ja nie.

Nat:- Uspokój się bo cię wywali ochrona.

Kas:- A ty byłbyś spokojny, gdyby ktoś uderzył twoją dziewczynę ?!

Nat:- . . .

Pr:- To tamta trójka - Hinduska wskazała mu na kobiety przy barze. Kas przeskoczył przez stolik, idąc w ich stronę.

- Cholera Priya, po coś to zrobiła.

Pr:- Bo powinny dostać nauczkę. Nie masz dość takich sytuacji ? To że ze sobą chodzicie, nie powinno doprowadzać do tego że kończysz posiniaczona Lu. Dla ciebie to facet którego kochasz, ale dla wszystkich innych to przeklęty celebryta.

- Chłopaki, zatrzymajcie go !

Av:- Nic im nie zrobi.

- Alvin proszę. Wiesz przecież, co się dzieje jak Kas wpada w furie.

Av:- No dobra.

Al:- Też idę

Ro:- Właściwie to Priya ma trochę racji. To nie pierwszy raz kiedy jakieś idiotki prawią ci mądrość bo widzą was razem. Wiem że nie chcesz być postrzegana w mediach jako "Dziewczyna lidera Crowstorm" ale ile jeszcze zamierzasz to tolerować. Ile razy jeszcze przez to oberwiesz Luna.

- Powiesz coś ? - zwróciłam się do Nataniela który cały czas siedział cicho przysłuchując się naszym rozmową.

Nat:- To nie ze mną powinnaś o tym gadać Luna. Tylko z nim - wskazał na Kastiela który był już przy barze.

Kastiel

Kolejny raz Luna ma przeze mnie kłopoty. Widząc jej spuchnięty policzek dostałem wyrzutów. Gdyby nie była moją dziewczyną, nikt by się do niej nie przypierdalał. Już nie mówiąc o tym, że teraz ją uderzono. Podszedłem do baru, gdzie były jakieś dziewczyny. Dwie blondynki i jedna rudowłosa. Był też z nimi jakiś facet. Nie zastanawiając się złapałem dwie z nich za ramiona.

Z:- Kastiel, OMG. Co cię...

- Zamknij się. Doskonale wiem co zrobiłaś.

?- Stary co się przypierdalasz ? - facet który był z nimi, odsunął mnie od nich. Łypnąłem na niego groźnie powstrzymując się od użycia siły.

- Przypierdalam się, bo twoje pierdolnięte znajome pobiły moją dziewczynę.

- Xsena, Zoe, Yen co wam odwaliło ?!

Z:- Po prostu ostrzegłam tą szmatę Ok. Powinieneś mi podziękować,  już nie będzie cię nachodzić.

- Nie bije kobiet, ale wyrzucę cię stąd, jeżeli zaraz nie przeprosisz mojej dziewczyny. To że ona chce odpuścić nie znaczy, że ja też dam spokój.

Z:- D-dziewczyny ?! Ale w mediach mówią że jesteś singlem ! Myślałam....

Kas:- Uważasz, że jak obserwujesz moją stronę, to możesz wpierdalać mi się w życie !

Z:- N-nie. Ja przepraszam. - wyjąkała z łzami w oczach.

Kas:- Nie mnie masz przepraszać.

Al:- Kastiel spokojnie.

Av:- Właśnie stary. Przecież nigdy nie uderzyłbyś kobiety.

- Zawsze jest ten pierwszy raz.

Lu:- Kas daj już spokój. To nie jest warte zachodu. - Luna złapała mnie za rękę próbując mnie uspokoić. Spojrzałem w jej piękne czekoladowe oczy które błyszczały jakby miała zaraz płakać. Było widać w nich troskę, zmieszaną z przerażeniem. Chciałem odpuścić ale ile jeszcze razy to będzie się powtarzać.

- Czekasz na zaproszenie !?

Z:- Przepraszam że cię uderzyłam. Ja... zachowałam się okropnie. - mówiła przerażona a jej znajome poszły w jej ślady. Widziałem że blondynka też miała siniaka na policzku. Wiec Luna musiała się bronić. Brawo dziewczynko. Kiedy odeszły zwróciłem się do barmana o lód i jaką szmatkę. Owinąłem w nią kostki lodu przykładając do policzka dziewczyny.

- Powinno trochę złagodzić opuchliznę. Ale boleć nie przestanie.

Lu:- Dziękuję. Ale to nie było koniecznie. Nie możesz reagować zawsze kiedy ktoś mnie zaczepi. To tylko głupie idiotki.

- Luna. Nie ważne kto i dlaczego. Jesteś moją dziewczynką. A ja twoim opiekunem i obrońcą. Zawsze będę cię bronił skarbie po to tu jestem.

Lu:- Kocham cię. Nawet kiedy jesteś narwany.

- Nie jestem narwany. Chronię co moje.

Lu:- Jest jeszcze coś. - zaciekawiony poprowadziłem ją do pustej loży, tak byśmy mogli pogadać w spokoju. Usiedliśmy obok siebie na kanapach. Lu zdenerwowana potarła dłonią kark. - Pamiętasz jak mówiłam że powinniśmy oddzielać nasz związek i twoją karierę.

- Tak. I popieram cię w tym. Kiedy wracam z pracy jesteś moją odskocznią od tej całej kariery.

Lu:- Tylko. . . może czas żebym była obok ciebie. Chyba już dawno powinnam zaakceptować że jestem "Dziewczyną lidera Crowstorm" nie tylko Kastiela.

- Ok. Rozumiem. Ale chcesz tego ? Mi pasuje tak jak jest.

Lu:- Mi też. Ale zobacz na związek Zacka i Lei. Wasi fani ich uwielbiają. Pod wspólnymi zdjęciami mają tysiąc komentarzy. A ja muszę cały czas udowadniać takim idiotką, że na ciebie zasługuje. Mam szczerze dość komentarzy: "Odpuść go sobie" , "Ten facet to celebryta, nie twoja liga" To jest męcząc. Tak wiem, jestem egoistką.

Słuchałem jej w szoku. Doceniam to, że ludziom podoba się moja muzyka. I wiem, że masa dziewczyn o mnie fantazjuje, zawszę tak było. Ale nigdy nie myślałam że Lu może mieć przez to aż tak przesrane. Wystarczy tylko że pojawimy się gdzieś razem. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś ?

Lu:- Nie chciałam cię martwić. Ani mówić ci prawdy. Jesteś najlepszym muzykiem na świecie. A ja. . . boje się, że mogę być barierą u twego boku. - westchnęła zakrywając dłońmi twarz. Chwyciłem ją za dłonie zmuszając by na mnie spojrzała.

- Bariero... moje wszystkie piosenki powstały kiedy myślałem o tobie. Jakby to ujął Lysander, jesteś moją muzą. A po mojemu, inspirujesz mnie. Kiedy staje na scenie chce tylko żebyś na mnie patrzała. Bo za każdym razem śpiewam dla ciebie.

Lu:- Jesteś słodki.

- Nie mówi się facetowi, że jest słodki. - westchnąłem a ona się zaśmiała. Ma uroczy śmiech, taki melodyjny. Pogłaskałem lekko jej opuchnięty policzek. - I zaraz ci to udowodnię.

Wstałem od stolika i pobiegłem na scenę. Musiałem jej uciec bo znając Lu, by mnie zatrzymała. Wszedłem na scenę, akurat dobrze znałem się z DJ bo często tu graliśmy. Powiedziałem mu żeby zatrzymał muzykę a sam poszedłem po gitarę która stała na stojaku.

Założyłem instrument i stanąłem przed mikrofonem. Byłem cholernie zestresowany. Stałem tu setkę razy ale nigdy przedtem nie otwierałem się tak bardzo. Tylko Lu ma racje. Czas wyjść z cienia, i nich nasze szczęście wkurwia wszystkich dookoła. Zawszę przyczyniasz się do rzeczy których nigdy bym nie zrobił dziewczynko.
DJ zatrzymał muzykę. Ludziom niekoniecznie to się spodobało. Trudno, ich problem.

- Siema wszystkim. - w jednej chwili rozniosły się okrzyki euforii - Dziś jestem tu sam bo chciałbym zadedykować komuś piosenkę. Nie jest ona, z żadnego albumu. Bo jest to pierwsza piosenka jaką w życiu napisałem  i zawsze należała do jednej osoby. - uśmiechnąłem się szczerze widząc Lunę pod sceną. Oczywiście cała reszta też musiała tu przyleźć - Do mojego księżyca który świecie najjaśniej na nocnym niebie. I żadna gwiazda go nie przyćmi. Ma ona też swoje fazy. Ale mimo wad jest moim światłem w ciemności. - Ułożyłem palce na gitarze. Minęło kilka lat a dalej doskonale pamiętam jak ją pisałem. Przyłożyłem usta do mikrofonu przymykając oczy, a słowa po prostu same cisły mi się na język.

Dwie dusze są, daleko tak

Codziennie czekam, na twój znak

I cieszy mnie, wiedza ta

Tego chcemy i ty i ja

Chociaż dzieli nas tak wiele, ja wiem

Warto wierzyć w ten, przepiękny sen

Nie zmieni już, tej prawdy nic

Będzie ciągle serce bić

Gdy powie ktoś „Ta miłość wady ma"

Ty przy mnie bądź jak piosenka ta...

Ciężko mi było przestać patrzeć na Lunę. Ona też nie spuszczała ze mnie wzroku. Nikt mógł dla mnie nie istnieć, póki jest obok. Przyklęknąłem i wyciągając do niej rękę zachęciłem by weszła na scenę. Położyła swoją delikatną dłoń na mojej. Szybko pociągnąłem ją do siebie nie dając jej chwili na rozmyślenie się.

Lata żar, jesieni chłód

Przy tobie będę zawsze tu

I zimny deszcz nie zniechęci mnie

Chociaż dzieli nas tak wiele, ja wiem

Z tobą spełni się przepiękny ten nasz sen

I nie myśl już o mnie źle

Gdy powiem wreszcie szczere

„Kocham cię"

Lu:- A ja ciebie wariacie.

Wszyscy na sali zaczęli klaskać i krzyczeć. A my staliśmy blisko siebie ignorując to. Objęła ramionami moją szyje, słodko się czerwieniła. Zbliżyłem się aby dosięgnąć jej ust.

Oświetlały nas błyski telefonów i aparatów.

- Zdajesz sobie sprawę że teraz będziemy we wszystkich mediach i nagłówkach tabloidów.

Lu:- Teraz przynajmniej nie będziesz na nich sam. - dobrze że jej się podobało. Bałem się że dostane opiernicz przez takie zawstydzenie ją. W przypływie animuszu odstawiłem gitarę i złapałem Lu pod kolanami podnosząc ją. Dziewczyna mocno złapała się mojej kurtki. Zeskoczyłem ze sceny z nią w ramionach. Widziałem jej przerażenie kiedy postawiłem ją na nogi. - Głupek ! Prawie zawału dostała.

- A serce nie wali ci tak mocno, dlatego że jestem obok ?

Lu:- To też...

Ro:- To była najbardziej romantyczny gest jaki w życiu widziałam.

- Nie przeginaj - czułem się zażenowany. Moja twarz pewnie zlewała się z włosami. Obcych ludzi mam w dupie. Ale znajomi, którzy będą mi to wypominać do końca życia, to co innego.

Pr:- Aż do tego momentu miałam cię za manipulatora, cynika i dupka. A jednak pod tą masą mięśni kryje się uroczy kochający facet. Jakie to urocze Kassi

Av:- Co ty z nim najlepszego zrobiłaś Lu. Zaczerwienił się jak nastolatka po pierwszym pocałunku.

- Stul się..

Nat:- Buntownik zmienił się w romantyka. Co się stało Kastusiu. Gdzie się podział ten zimny egoistyczny skurwysyn który miał w dupie wszystko i wszystkich - miał niezły ubaw. Ale z nim policzę się późnij, na osobności. Bez świadków.

Lu:- Dobra, dość męczenia mojego faceta. - przytuliła się do mnie - Romantyczny jest dla mnie. Wam zaraz obije te gęby. Zobaczymy komu wtedy będzie do śmiechu. - Luna szybko ich rozgoniła, zostaliśmy sami. Położyłem rękę na jej tyłku który seksownie opinała lateksowa spódnica.

- Zadowolona. Straciłem cały swój imidż. Wizerunek, który kreowałem tyle lat poszedł się jebać. - Jak zawsze uniosłem kącik ust w akcie drwiny.

Lu:- Naprawimy go. Wystarczy tylko że przywalisz kilku osobą i zrobisz coś co wpiszą ci do kartoteki. A jeśli chodzi o twoje publiczne okazywanie uczuć. . . przestań z tym. Romantyczny Kastiel jest zarezerwowane tylko dla mojego widoku.

- Możesz być pewna że to pierwszy i ostatni raz.

Lu:- Świetnie. Bo więcej nie zniosę takiej akcji. - czuło mnie pocałowała. Nie chciałem jej puszczać więc przedłużyłem pocałunek, ten i każdy kolejny. Teraz chciałbym zobaczyć ją na kolanach przede mną ubraną w skąpe koronkowe stringi. - O czym tak intensywnie myślisz ?

Nachyliłem się i wyszeptałem wprost w jej ucho.. - o tobie, w bieliźnie, wyginającą się pode mną na łóżku. - czułem jak przez jej ciało przeszedł dreszcz, zaczerwieniła się słodko co tylko spotęgowało moje wizje. - Chciałbym słyszeć jak krzyczysz z rozkoszy moje imię. Jak ci mało...

Lu:- Chyba już zrozumiałam. Ale nie chce jeszcze wracać do domu. Spełnię twoje fantazje kiedy wrócimy do siebie. A na razie postaw mi drinka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro