Rozdział 15 sezon 2 Rozerwijmy się trochę (+18)
Siedzieliśmy w Snake Roomie całą grupą omijając nasze dyplomy. Rozdanie odbyło się w południe ale wszyscy poparli pomysł Alexsa by to opić. Pięć lat nauki, wykładów i masę prac zaliczeniowych. Ale w końcu dotarliśmy do pracy magisterskiej i każdy otrzymał dyplom swojej specjalizacji.
Al:- Za koniec studiów - wrzasnął niebieskowłosy wstając z kieliszkiem w dłoni..
Pr:- I nasze dyplomy. - wznieśliśmy kieliszki tequili stukając się a później każdy wypił swojego shota. Skrzywiłam się lekko czując piekący smak alkoholu. Priya została najlepszą absolwentką roku i wygłosiła przemówienie. Nat co prawda zdał dopiero poprawkę ale również miał w ręce swój dyplom. - Jak twój staż Luna ? Odpowiedzieli ci już z "Defenders Industries"
- Tak, składałam papiery tylko do nich, przyjmą mnie jeśli zdam egzamin adwokacki. Ale jutro o 14:⁰⁰ mam jeszcze wideokonferencje.
Pr:- Mnie odrzucili. Ale to najlepsze biuro w mieście przyjmują tylko dwóch stażystów rocznie.
- Tak naprawdę bardzo mi pomógł list polecający od ojca. Ma kancelarie w Rzymie i pewnie tylko dlatego się dostałam. A ty Roza ?
Ro:- Też się dostałam. To w innym mieście, ale co weekend będę wracała do domu. Nie wiem jak wytrzymam bez mojej słodkiej Thii tyle czasu. Swoją drogą, nie zaprosiłaś Kastiela ? Daleko nie ma, studio jest po drugiej stronie ulicy.
- Ma spotkanie z zespołem. Bo niedługo wyjeżdżają. Najpierw Londyn później Manchester i Glasgow, Dublin, Madryt.... czeka nas kilka miesięcy osobno. Na początku będę mi towarzyszyć ale do Dublina jedzie sam. - mocno zacisnęłam dłonie na szklance próbując nie rozpłakać się przy stole.
Nat:- Nie jedziesz z nim Co ?. - Lekko skinęłam głową nie podnosząc wzroku.
Ro:- Przepraszam, nie powinnam zaczynać tematu.
- To nic. Przyzwyczaiłam się. Idę zamówić kolejną kolejkę. - szybko wstałam by nie zobaczyli mojego rozżalonego wyrazu twarz. Dziś mieliśmy się w końcu bawić. Stanęłam przy barze wyciągając kartę z etui telefonu. Barman obsłużył faceta przede mną który wziął dwa piwa.
- Dwadzieścia shotów tequili.
?:- Nieźle się bawisz.
- Dostałam dyplom z prawa. Skończyłam właśnie 5 lat cholernych studiów. Mam zamiar upić się za nie wszystkie.
?:- To gratulacje. Masz swoją ostatnią studencką noc. Picie taniec i seks bez zobowiązań ?
- Mam faceta od sześciu lat. To ostatnie odpada. Ale dwa pierwsze punkty na pewno zaliczę.
?:- Powodzenia. - Podziękowałam, zapłaciłam i zabrałam tackę z schotami. Wracając do naszej loży. Ale moje miejsce było zajęte. Odłożyłam tace na stolik wpatrując się w blondyna ubranego w ćwiekowaną kurtkę.
- Alvin to moje miejsce, suń dupe. - Uderzyłam go biodrem wpychając się.
Av:- Wyluzuj Lu. I idź dokup jeszcze raz tyle. - skierował w moją stronę dłoń z banknotem 100£. Spojrzałąm na niego z ukosa unosząc brew.
- Wyglądam ci na kelnereczkę. - wypiłam jednego shota z tacki zagryzając go cytryną.
Pr:- W końcu mogę poznać chłopaka Alexego. Sporo o tobie słyszałam Alvin.
Av:- Mam nadzieję że tylko dobre rzeczy ?
- A istnieją takie.
Av:- Słabo mnie znasz.
- Kas o tobie opowiadał. Socjopata w ciele bad boya organizujący wyścigi na Spruce Street. Wpadasz w bijatyki. Zdarza ci się palić zioło. Reszta informacji o tobie nie jest milsza. - sięgnęłam po kolejnego schota ale Alvin zatrzymał moją rękę.
Av:- Twój facet był taki sam. Może też się zmieniłem.
- Życzę ci tego. Wam obu. Alex jest przy tobie szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Kochasz go i chronisz a to dla mnie najważniejsze. Ale wiedz też że jeśli go skrzywdzisz rozpruje cię od jaj aż po czubek głowy. Powoli. Rozumiesz ? - spojrzałam na niego groźnie pijąc kolejnego shota. Ledwo połknęłam zawartość ust a Alex uwięził mnie w kurczowym uścisku.
Al:- Kocham cię. Ale nie zabijaj go.
Ro:- To było urocze i mroczne. Aż dostałam ciarek. - zaśmiała się
Av:- Niezwykły z ciebie przypadek Luna. Gdyby Kastiel wymienił cię na inną. Musiał bybyć jęknięty na głowę.
Nat:- Zakładam że szybciej bybył sztywny.
- Alvin ? Ścigajmy się.
Av:- Żartujesz ? - spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
Ro:- Luna. Piłaś. To zły pomysł żebyś siadała za kółko. - miała racje. Ale znam swoje umiejętności za kółkiem. I mam ochotę na wyścig.
- Prowadzę równie dobrze po pijaku jak i na trzeźwo. To jedziesz czy nie ?
Av:- Mają rację. Jesteś schlana. Wygrana z tobą nie dała by mi satysfakcji.
- Bo dam ci wygrać. - Skierowałam się do wyjścia baru. Wszyscy poszli za mną. Kiedy byłam przy samochodzie Nataniel złapał mnie za nadgarstek i łypnął na mnie zdenerwowanym wzrokiem. - No co ?
Nat:- Lu ty jesteś pijana. Nie pozwolimy ci wsiąść do samochodu. To niebezpieczne.
- No dobra. Ale będziesz mi wisiał wyścig Renan - zwróciłam się do blondyna zaczepnie po nazwisku. Ten uśmiechnął się zawadiacko zadowolony - Nie odpuszczę.
Av:- Nie mogę się doczekać Moon. - Nataniel pościł moją rękę ale dalej wpatrywał się we mnie
- No co ?
Nat:- Oddawaj kulczyki. Kto wie co ci jeszcze do łba strzeli - westchnęłam i oddałam mu klucze do samochodu. Nataniel schował je do kieszeni kurtki. Czuję się jak szesnastolatka która dostała szlaban. Wszyscy skierowali się z powrotem do Snake Room'u. Natomiast ja zaczęłam kierować się w zupełnie przeciwnym kierunku.
Ro:- Gdzie ty idziesz ? - wrzasnęła Roza orientując się że nie podążam za nimi.
- Do Kastiela.
Pr:- Po co ?
- Przelecieć go. Widzimy się późnij !
Al:- Z czego się śmiejesz ?
Av:- Ta laska jest stuknięta bardziej od rudzielca. Uwielbiam ją.
Weszłam do studia, na korytarzu było strasznie ciemno ale byłam tu tyle razy że pamiętam które drzwi dokąd prowadzą. Weszła w drugie po lewej stronie. Był tu cały zespół, siedzieli na skórzanych sofach słuchając swojego menadżera. Wszyscy jednocześnie spojrzeliśmy na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
- Siema wszystkim.
Zack:- Co ty tu robisz ? - odezwał się drugi gitarzysta gapiąc się na mnie z zaskoczeniem.
- Szyje, nie widać ? - podeszłam do sofy na której siedzieli Kas i Gabin. Pochyliłam się i zarzuciłam ukochanemu ręce na ramionach przytulając się.
Kas:- Czego chcesz zmoro ?
- Stęskniłam się - odwrócił głowę w moją stronę, był rozbawiony. Pochyliłam się bardziej całując go. Oddał czuły pocałunek ale kiedy chciał się cofnąć położyłam dłoń na jego szczęce. Coraz namiętniej wpijając mu się w usta. Po mimo widowni nie miałam ochoty i zamiaru przestawać.
Ku:- Musicie się lizać tutaj ?
- Ciesz się że tylko go całuje. Lepiej powiedz kiedy oddasz mi moją własność. - pocałowałam go w szyje zostawiając czerwony ślad.
Kas: Ile ty wypiłaś ?
- Nie wiem. Po jakimś czasie człowiek się gubi. - w przeciwieństwie do Kureto reszta oglądała nas z rozbawieniem.
Ku:- Luna, możesz usiąść i dać mi dokończyć. - powiedział zirytowany masując dłonią czoło. Przewróciłam oczami i poszłam uciąć Kastielowi na kolanach. Objęłam go jedną ręką a drugą położyłam na jego bicepsie przytulając się. Na początku trochę się zdziwił ale zaraz chętnie położył dłoń na moje nagie udo. - Jak już mówiłem... dopóki mi chamsko nie przerwano. - spojrzał na mnie wymownie a ja posłałam mu buziaka, westchnął przeciągliwie na co reszta się zaśmiała. - 14 sierpnia będziecie występować w Paryżu na Palais omnisports de Paris-Bercy przed 20 000 osób. Wszystkie bilety już się sprzedały. Więc nie naróbcie siary i nie schlejcie się. Znowu. Kastiel naucz się kila zwrotów po Francusku.
Znudzona gadaniem menedżera bawiłam się czerwonymi kosmykami włosów chłopaka, przeplatałam je przez palce, subtelne pocałowałam go za uchem. - zmyjmy się stąd - wyszeptałam przygryzając mu małżowinę - nie mogę się opanować, potrzebuje cię. - Kas uśmiechnął się zawadiacko zaciskając palce na moim udzie, poczułam przeszywający dreszcz w lędźwiach. Dlatego zaczęłam ocierać się stopom o jego nogę.
Ku:- Będziemy tam 3 dni, zatrzymamy się w hotelu Crillon. . . . wiecie co, dokończę jutro. To nie ma sensu.
Lea:- Dlaczego ? Co jest ? - zapytała perkusistka opierając głowę o ramię swojego faceta.
Ku:- Nie mogę się skupić przez tę parę napalonych nastolatków. - żalił się, podła uśmiechnęłam się do niego zwycięsko.
Ga:- Mnie to nie przeszkadza.
Lea:- Ani mnie
Mężczyzna spojrzał wymagająco na Kastiela. Oczekiwał od niego reakcji. - Co według ciebie mam zrobić ? - odpowiedział nonszalancko, a w jego głosie dało się usłyszeć śmiech.
Ku:- Opanować swoją dziewczynę - robiąc mu jeszcze większą na złość zaczęłam całować Kasa po szyi i szczęce.
Kas:- To mogę zrobić - jego twarz przeszył diabelski uśmiech. Wsunął dłoń w zgięcie moich kolan a drugą podparł moje plecy. Wstał podnosząc mnie jednocześnie. I jak niby nic zaczął kierować się do drzwi.
Ku:- Gdzie tu kurwa idziesz.
Kas:- Opanować swoją dziewczynę. - kopnął w drewniane przejście wychodząc z pomieszczenia. Zadowolona z obrotu sytuacji splotłam dłonie na jego karku. - Uratowałaś mnie, te spotkanie było kurewsko nudne. Myślałem że zaraz zasnę.
- Rozerwijmy się trochę.
Kas:- To po to przyszłaś ? - gdy byliśmy w oddalonej części korytarza postawił mnie. Zachwiałam się lekko, wysokie buty i alkohol robiły swoje, ale Kas mnie przytrzymał.
- Tak - lekko popchnęłam go na ścianę, opierając dłonie o jego twardy tors. Spojrzałam w oczy mężczyzny z miłością łącząc nasze wargi, w głębokim pocałunku. Przesunął dłonie na moje pośladki i ściskał je lekko, przez skórzaną przylegającą spódniczkę. Przerzuciłam nogę przez jego biodro nie przerywając pocałunku a on wsunął mi rękę pod kolano.
Usłyszałam trzask drzwi i stukot szpilek o podłogę, Tina asystentka Kastiela stanęła jak wryta na korytarzu, obserwując nas zażenowanym wzrokiem.
Nie jest nowością że jej nie lubię. Podrywa Kastiela odkąd pamiętam. - Chce się z Tobą kochać - powiedziałam głębkomi głosem, wplatając palce w jego włosy i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie, przesuwając językiem po jego rozgrzanej skórze, zostawiłam na jego szyi wilgotny ślad, a on sapnął cicho.
Kas:- Zamierzasz tak stać i nam się kurwa przyglądać, czy chcesz dołączyć !? - warknął zirytowany w stronę dziewczyny że dalej nie spuszcza z nas wzroku.
T:- Przepraszam - wyminęła nas w pośpiechu z opuszczoną głową skrepowana sytuacją na jaką natrafiła. Mimo wszystko byłam tym zadowolona. Nie dość że nas widziała, to jeszcze dostała reprymendę.
- Mogę wiedzieć dlaczego dalej jej nie wywaliłeś - położyłam dłonie na ścianie pomiędzy jego głową - Wiesz jak bardzo mnie wkurwia.
Kas:- Spokojnie złośnico. Jedyną osobą która może mnie dotknąć jesteś ty. Kto będzie mi biegał po kawę jak ją wywalę ?
- Sam będziesz to robił. - złapałam go za nadgarstek ciągnąc w stronę biura. Zatrzasnęłam za nami drzwi i wróciłam do obmacywania go. Kas ściągnął z siebie kurtkę i zamknął moją talię w kurczowym uścisku, przejechałam dłońmi po jego ciele. Miał na sobie dopasowaną koszulkę, opinającą jego seksowne mięsnie. Jego atletyczne ciało urzeka mnie za każdym razem kiedy je widzę. - Mam szczęście że kocha mnie taki seksowny facet. - Spojrzałam w jego piękne, stalowe oczy.
Kas:- Jesteś kompletnie schlana - widziałam w jego oczach rozbawienie i troskę.
- Fakt. I napalona. Wiec mi nie żałuj - obejmując jego twarzy dłońmi agresywnie złączyłam nasze usta, spragniona ich smaku. Przesunęłam dłonie wyżej wplątując je w jego miękkie włosy, pociągnęłam lekko kosmyki a on jęknął w moje usta. Całowaliśmy się w szaleńczym tępię, ugryzłam jego wargę, na co pisnął pomiędzy jękami.
Kas:- Hej... to boli....
- Zamknij się, przecież lubisz, gdy taka jestem. - Chłopak odgarnął moje włosy na prawy bok i delikatnie musnął ustami odsłonięty fragment mojej szyi, zaciskając mocniej dłonie na mych biodrach.
Kas:- Uważaj co robisz dziewczynko. Mogę przestać się kontrolować.
- Raczej nie będę miała nic przeciwko ? - wyszeptałam uwodzicielskim głosem i ruszyłam biodrami ocierając się o jego krocze w których wyczułam wzwód. - Pokaż jak mnie pragniesz. - podły uśmiech wdarł mu się na usta. Zaczął czule całować moją szyje, odchyliłam głowę w tył ułatwiając mu dostęp do niej i jęknęłam przeciągliwie, czując jak zassał się na skórze. Jak nic będzie po tym malinka. Przesunął dłonie niżej i wsunął je pod moją krótką spódniczkę, którą podwinął do góry. Jak na złość zaczął dotykać mojej łechtaczki przez materiał bielizny. Trzymają się jego karku błagałam cicho żeby w końcu pozbył się ze mnie tych przeklętych majtek. Mokra zwijałam się z podniecenia a on dalej czuło całował moją szyje i piersi.
Byłam już na tyle zniecierpliwiona i mokra że postanowiłam przejąć inicjatywę. Odepchnąłem go od siebie najmocniej jak umiałam. Kas spojrzał na mnie zaskoczony. Podeszłam do niego pewnym krokiem i kładąc dłonie na jego tors prowadziłam go tyłem aż upadł na sofę w rogu. Złapałam za boki topu zrzuciłam go z siebie, to samo zrobiłam z niewygodnym stanikiem. Kastiel obserwował każdy mój gest każdy ruch. Wspięłam się na jego kolana ocierając się o jego krocze. - Jestem napalona, nie potrzebuje czułości. Pragnę twojej brutalności i żaru w twoich lędźwiach. - złapałam za jego koszulkę ściągając mu ją.
Kas:- Grasz w niebezpieczną grę, tak mnie kusząc diablico - słyszą jego słowa oblizałam usta. Kas złapał mnie za tyłek i wstał, wskoczyłam na jego biodra, oplatając nogi na jego pasie. Podparł moje plecy o zimną ścianę i zaczął odpinać swoje spodnie. Zagryzłam wargę widząc jak jego penis wyskoczył z bokserek. Szarooki był maksymalnie podniecony i było to po nim widać. Odsunął mokry materiał moich majtek na bok i wszedł bez ostrzeżenia jednym pewnym pchniecie do samego końca.
- Kurwa ! - Krzykłam czując przeszywający całe ciało podniecający ból. Jego penis był za gruby a ja za ciasna na tak szybki ruch. Wbiłam paznokcie w jego ramiona kiedy zaczął ostro poruszać biodrami. Jęczałam jak dziewica a on sapał za każdym posunięciem.
Kas:- O to ci chodziło !?
- Nie ! . . Ale nie przestawaj ! - Ruszaliśmy się chaotycznie, jęczałam w niebogłosy, a on wydobywałem z siebie głębokie westchnięcia. Nie wiem jak długo to trwało bo jedyną rzeczą na jakiej się skupiłam była niebotyczna namiętność i jego gorące seksownie ciało. Gorący żar zalał nas od środka i doszliśmy równocześnie. Poczułam jak rozlewa się we mnie jego sperma. Wyszedł ze mnie i puścił mnie, po czym oparł się na mnie, dysząc ciężko jak po przebiegnięciu maratonu. Ledwo łapał oddech. Na pewno kosztowało go to więcej wysiłku niż mnie. Czując piekący dyskomfort pomiędzy udami poprowadziłam go na kanapę.
Położyliśmy się, Kastuś wtulił twarz się w moje piersi obejmując mnie szczelnie w talii. Bawiłam się jego włosami głaskając go po głowie. Miał na ramionach głębokie zadrapania od moich paznokci. Pewnie musi go to boleć. Zaczęłam głaskać jego ramie, nie chciałam go podrapać ale tak jakoś wyszło. - Wybacz, za bardzo cię podrapałam.
Kas:- To było dobre - wysapał, chciałam żeby było brutalnie ale teraz czuje jakby Kas wywiercił mi dziurę do pępka. To bolało ale jednocześnie było niebiańsko przyjemne.
Crowstorm
Ga:- Chyba skończyli. Nie słychać już krzyków - zachichotał basista przeczesując dłonią włosy.
Za:- Nie zazdrościsz im ? - zapytał najstarszy z zespołu głaszcząc ramię swojej dziewczyny która po usłyszeniu owych słów, spojrzała na niego pytająco.
Ga:- S-słucham ?
Za:- Nikogo nie masz. Kiedy ostatnio uprawiałeś seks ? Nawet odmawiasz naszym napalonym gropie's . Jedno słowo i taka jest twoja. My jesteśmy związani, ale ty powinieneś korzystać bracie.
Ku:- Nawet nie próbuj ! - wrzasnął menadżer. Takie wybryki kończą się szarganą reputacją. W końcu znajdzie się jakaś psycholka która oskarży cię o gwałt albo będzie chciała więcej.
Lea:- W tej sprawie nawet nie powinieneś się odzywać Kureto. Nikt nie zliczy ile dziennikarek i prezenterek przeleciałeś.
Ga:- Tu Lea ma racje - menadżer zaczerwienił się zażenowany. Nie wiedział że jego klienci wiedzą o czymkolwiek. - Nie chce przygód. Tylko szczerego związku. Kastielow wystarczy że zobaczy Lunę i nic nie jest w stanie zepsuć mu humoru. Chyba że ona sama go wnerwi.
Ti:- Czy oni powinni uprawiać seks w studiu. To niemoralne. - różowo włosa zirytowana spojrzała na menadżera. Ten jednak nie mógł nic zrobić w tej sprawie.
Ku:- Próbowałaś coś kiedyś przetłumaczyć Kastielowi ?
Ti:- Tak.
Ku:- I jak to się skończyło ?
Ti:- Źle. Wkurwił się na mnie.
Ku:- No właśnie
~☆ Perspektywa Luny ☆~
Kas:- Wykorzystałaś mnie i się zmywasz, nie miałem cię za taką Lunaley Moon - spojrzałam na niego z ukosa unosząc brew. Doskonale wie jak bardzo nie lubię kiedy mówi mi pełnym imieniem.
- Mówiłam żebyś tak na mnie nie mówił.
Kas:- To twoje imię - zaśmiał się podciągając spodnie.
- Imię którego nie lubię. O wiele bardziej podoba mi się Lu. - założyłam stanik który wylądowała na biurku natomiast mój czarny top leżał na drugim końcu pokoju.
Kas:- Za to mi się nie podoba że wracasz na imprezę. Czy już niewystarczająco szumi ci pod kopułą ?
- Gdzie się podział mój imprezowy facet. Wyciągnięcie cię z klubu przed wschodem słońca graniczyło z cudem. Noc się dopiero zaczęła. Chce wrócić do przyjaciół. Wypić jeszcze kilka drinków i zatańczyć. To moja ostatnia noc jako studentki, korzystam. A ty zamiast pieprzyć głupoty chodź ze mną.
Kas:- O ile obiecasz że będziesz mnie chronić przed napalonymi groupie's.
- Nie ma mowy że spuszczę cię z oka. - skończyliśmy się ubierać, pożegnaliśmy się z zespołem i menadżerem który dalej rozmawiali. Nie odbyło się też bez kilku uwag o tym jak głośno byliśmy w biurze.
Weszliśmy do Snake Roomu nasi znajomi siedzieli w loży którą wcześniej zarezerwowaliśmy. Kas złapał mnie za nadgarstek i skierował się do baru. Podszedł do nas ten sam barman u którego zamawiam wcześniej shoty.
?:- Już wszystko wypiłaś ?
- Chyba nie myślisz że wychlałam je sama. Grubo przeceniasz moje możliwości.
Kas:- Flirtowałaś z barmanem ? - mężczyzny spojrzał zdumiony w stronę Kastiela a później wbił wzrok we mnie.
?:- To jest ten twój facet !?
- Wiem, wiem. Mogłam trafić lepiej.
?:- Laska, chodzisz z liderem Crowstorm ?!
Kas:- Próbowałaś ją poderwać ?
?:- Coś ty. Jestem gejem. Prędzej próbował bym z Tobą ale boję się że twoja kobieta obije mi szczękę. - zażartował uśmiechając się - To co zamawiacie ?
Kas:- 20 shotów tequili i piwo. Przynieś do stolika. - położył pieniądze na blacie baru.
- Wróciłam, i przyprowadziłam towarzystwo - wskazałam na Kasa, wszyscy spojrzeli na nas sugestywnie rozbawieni. No tak, przecież powiedziałam że idę go przelecieć. - Co wy robicie ? Gracie w butelkę ? - na stoliku leżała przewrócona butelka po soku a każdy miał przy sobie kilkanaście pustych plastikowych kieliszków.
Al:- Prawie. Gramy w pijacką grę. "Najgłupsza rzecz jaką zrobiłeś" - wyjaśnił - jeśli ktoś pobije twój wyczyn pijesz. Jeśli nikt cię nie pobije wszyscy inni piją.
Kas:- Zakładam że Nataniel wygrywa - rzucił zaczepnie w stronę blondyna z aroganckim uśmiechem na ustach.
Nat:- Na prowadzeniu jest Luna. W końcu się z Tobą związała.
- Radzę ci się uspokoić blondyneczko jeśli nie chcesz mieć koktajlu na głowie. Nie mieszaj mnie w wasze potyczki. - usiedliśmy na sofach. A kelnerka przyniosła nam tackę pełną szotów. Posprzątała też puste kieliszki.
Roz:- Mam rozumieć że gracie z nami ?
- Oczywiście
Kas:- Niech będzie. Może być zabawnie. - zaśmiał się upijając swoje piwo. Rozalia zakręciła butelką, od raz wypadło na Kastiela.
Ro:- No proszę. Masz szczęście, albo jeszcze większego pecha.
Kas:- Coś głupiego...
Nat:- Tyle tego było że trudno wybrać jedno.
Kas:- W przeciwieństwie do ciebie nie zapisuje wszystkich głupot. . . . Kiedyś graliśmy w Londynie koncert. To nie był wielki klub, właściciel poprosił żebym na koniec rozwalił gitarę. Specjalnie kupił jakąś w necie, miałem po prostu zrobić widowisko. Tylko że zamiast tej którą kupił rozwaliłem gitarę Slash'a którą ten mu podpisał wiele lat temu. Kiedy zdałem sobie sprawę co zrobiłem chciałem się rozryczeć na scenie.
Pr:- Że co ? - nikt chyba nie zrozumiał o co mu chodziło. Wszyscy mętnie snuli domysły obserwując Kastiela.
Ro:- Czyli kogo ?
Kas:- . . . kpisz sobie ?! Slash a tak właściwie Saul Hudson to gitarzysta Guns N' Roses. Jak to możliwe że nikt z was nie kojarzy faceta. To legenda. . . . Co z was za hipokryci. Ty też ? - spojrzał na mnie zawiedziony.
- Wybacz Kastiel. - westchnął i wziął dwa kieliszki tequili wypijając je szybko.
Kas:- Z kim ja się kurwa zadaje - mruknął i zakręcił butelką która padła na Alexego.
Al:- Ok. Słuchajcie tego. Wracałem z imprezy do akademika. Byłem totalnie schlany a kumpel wysadził mnie na drugiej stronie ulicy. Kiedy chciałem przejść przez drogę, 0prawie wpadłem pod radiowóz policji. Puścili mnie tylko dlatego że powiedziałem im że dostałem rozwolnienia i muszę jak najszybciej do kibla. - wszyscy jednocześnie ryknęliśmy śmiechem. Po czym każdy wypił kieliszek.
Nat:- To raczej sprytne a nie głupie - Niebieskowłosy zakręcił i padło na mnie. Nie spodziewałam się że tak szybko będę kolejna. - Będzie ciekawie.
Ro:- Nie wiem czy mogłaś zrobić głupszą rzecz niż zakradnięcie się do męskiej szatni żeby zobaczyć tatuaż Lysandra.
Kas:- Wbiegła go sali chemicznej i zatruła się oparami żeby uratować durny artykuł do gazetki Peggi.
Al:- Stanęła pomiędzy tobą i Natanielem kiedy się tłukliście.
- Nie musicie mi wypominać moich lekkomyślnych czynów.
Pr:- W takim razie czym nas zaskoczysz ?
Wstałam i odchyliłam bok spódniczki razem z bielizną pokazując im tatuaż na miednicy. Gdzie ozdobną czcionką było napisane "Kastiel" Nat bez słowa chwycił pierwszy za kieliszek, skrzywił się połykając gorzki alkohol. Reszta poszła za nim. Tylko Kas odmówił picia.
Kas:- To miała być nasza tajemnica. Naprawdę uważasz to za głupotę.
Ro:- Nie powinnam pytać. Ale jak do tego doszło ? - niedowierzając rozbawiona kręciła głową.
- Nieprzemyślany prezent urodzinowy.
Kas:- Miało być "Własność Kastiela"
Av:- Proponuje zmienić grę zanim stracimy do ciebie resztki szacunku ? Znacie "Nigdy nie" - Nikt się nie odezwał, czekaliśmy na wyjaśnienie Alvina - Zaczynacie zdanie od nigdy nie... i kończycie jak chcecie. A jak ktoś tę rzecz zrobił pije do dna. Ja zacznę. Nigdy nie, obudziłem się po imprezie w samych gaciach. - Nie ruszyłam swojego kieliszka, ale Kastiel i Nat opróżnili swoje.
Pr:- Po Kastielu bym się tego spodziewała, ale po Tobie ?
Nat:- Nie jestem dumny z tego ile wypiłem tamtej nocy. Film mi się urwał.
Ro:- Teraz ja ! Nigdy nie, pocałowałam umyślnie kogoś innego będąc w związku.
Szlag. Nigdy nie myślałam że będę musiała to rozpamiętywać. Ale Roza jak to Roza lubi namieszać. Kątem oka zobaczyłam Kastiela który opróżnia kieliszek alkoholu. Spojrzałam na niego będąc w totalnym szoku. Zdradził mnie... Chyba że to chodzi o jakieś naprawdę dawne czasy. Chłopak wychwycił mój wzrok. Smutno spojrzał mi w oczy. Samo to wystarczyło bym domyśliła się że chodziło o mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro