Rozdział 15 Randka
Miejsce które wskazał mi adres jednocześnie zaskoczyło mnie i zdziwiło. Byłam w oddalonej części miasta, ale co ja właściwie tutaj robię ?! Kiedy już wsiadałam do samochodu, z zamiarem zawrócenia do domu. Mocno rozpędzone sportowe auto robiąc drift zahamowało zatrzymując się naprzeciwko mnie. Przyciemniane szyby skrywały twarz kierowcy, ale mnie był on bardzo dobrze znany.
Kas:- Myślałem że nigdy już się nie zjawisz. - Kastiel wyłonił się z swojego Corvette i podchodząc objął mnie ramieniem w talii.
- Było by ci to na rękę, co ?
Kas:- Nie. Wręcz przeciwnie. - chwycił palcami mój podbródek i delikatnie przyłożył swoje usta do moich. - Odsunęłam się i stanęłam naprzeciw czerwonowłosego trzymającego w ręce plecak, oparłam dłonie na biodrach.
Kas:- No co ?
- Jak to co ? Zostawiłeś mi jakąś karetkę i zaciągnąłeś bez celu na drugi kraniec miasta. Nie mogłeś zadzwonić ?!
Kas:- Mam rozumieć, że jesteś zła ? - zapytał prowokacyjnie, rozbawiony.
- Nie, czuję się wspaniale, fantastycznie i w ogóle wszystko świetnie, nie widać ?
Kas:- To była ironia ?
- A jak ci się wydaje.
Kas:- Dobra, spokojnie, po co te nerwy ? Czy udobrucham cię, jeśli pokażę zawartość plecaka, po której dowiesz się, gdzie cię zabieram ? - podniósł brew i uśmiechnął się pewnie.
- Dawaj. - wyciągnęłam rękę i odebrałam mu plecak.
Kas:- Oczy ci się świecą, jakbyś bryłę złota dostała. - zaśmiał się - Obejrzysz po drodze, chodź.
Ruszyliśmy, a ja włożyłam rękę do środka, wyczuwając coś miękkiego. - ręcznik ? - zmarszczyłam brwi, patrząc na niego podejrzliwie, lecz nic nie powiedział - żel pod prysznic ? suszarka ? - Ale... czekaj, dalej nie rozumiem. Idziemy. . . na basen ? - Kastiel tylko uśmiechnął się i kiwnął głową.
Kas:- Nie tylko, idziemy na randkę
- Super. Ale ty wiesz że nie mam stroju do pływania.
Kas:- No to teraz już masz. - Zabrał mi z dłoni swój plecak i otworzył mniejszą kieszeń z której wyjął torebkę prezentową którą następnie mi wręczył. Zaciekawiona zajrzałam do środka. Był to czarno- różowe bikini i to dosyć. . skąpe nie przesadnie ale jednak. Nigdy nie przeszkadzało mi noszenie takich rzeczy ale to dziwne uczucie kiedy bieliznę kupuje ci chłopak. I to jeszcze specjalnie żeby się jemu w nim pokazać.
Kas:- Nie podoba ci się ? - zagaił, widząc moją minę.
- Nie, nie o to chodzi. Ale. . . nie powinieneś kupować mi takich drogich rzeczy. Nie jesteś moim sponsorem. Źle się czuje przyjmując to. - oddałam mu torbę.
Kas:- Cholera, weź się nie wygłupiaj.
- To może ci za niego zapłacę ?
Kas:- To prezent. Podziękuj i się zamknij. Chyba że wolałabyś żebym nigdzie cię nie zabierał. W takim razie możemy wracać. - Odwrócił się z zaczął iść w przeciwnym kierunku.
- Kas zaczekaj ! Przepraszam, starałeś się zrobić mi niespodziankę a ja tego nie doceniam. Dziękuje że o wszystkim pomyślałeś i zorganizowałeś nam rozrywkę. - Chłopak westchnął i złapał mnie za dłoń prowadząc w stronę wielkiego budynku. Zapłaciliśmy za wstęp i przeszliśmy przez bramki.
Kas:- Idziemy się przebrać, nie ? Chcesz, żebym ci towarzyszył ? - zapytał z kokieternym uśmiechem.
- Czemu nie. - Uśmiechnęłam się tak samo uwodzicielsko co on. - Musisz tylko znaleźć sposób żeby personel wpuścił cię do damskiej szatni. - Pokazałam mu język i ruszyłam w stronę swojej szafki.
Weszłam na pływalnię już przebrana, ze związanymi w kok włosami i ręcznikiem zarzuconym na przedramię. Rozejrzałam się po basenie w poszukiwaniu chłopaka. Co nie było trudne, jego włosy są jak boja, od razu wpadają w oczy. Stał przy krawędzi basenu w związanych gumką włosach i kąpielówkach, wzbudzając we mnie niemały zachwyt swoim atletycznym ciałem. Najchętniej zerwała bym mu te kąpielówki i.... cholera, o czym ja myślę. Jeszcze on pomyśli że jestem jakaś wyuzdana.
Kas: O, jesteś - Zauważył, odwróciwszy się do mnie. Podeszłam bliżej stając naprzeciw chłopaka.
- Dawno nie pływałam.
Kas:- W takim razie... Wskakuj ! - Krzyknął, i wykorzystując moment pchnął mnie w wodę.
- Aaa ! K-Kas... - bełkotałam niewyraźnie, co rusz zanurzając się w tafli. Topiłam się nie mogąc złapać powietrza. A on ? Stał z swoim firmowym uśmieszkiem i nawet się nie ruszył ! W końcu, udało mi się jakimś cudem dopłynąć do krawędzi basenu i złapać się drabinki. - Kastiel... - odkaszlnęłam, bo chlorowana woda zalegała mi w przełyku i nie tylko. - To było podłe.
Kas:- Uspokój się, to był tylko żart.
- Żart ? Żart ?! - wrzasnęłam, przez co spojrzało na nas parę osób. Zignorowałam je i obrażona odepchnęłam się od drabinki, płynąc w przeciwną stronę. Ja się topie a on wyjeżdża mi z tekstem że to był żart. Co za palant !
Kas:- Ej Luna wracaj ! Słyszysz ? - krzyczał za mną, a zaraz usłyszałam potężny plusk, oznaczający że skoczył do basenu. Dopłynęłam do krańca basenu i usiadłam na zimnych płytkach którymi został obłożony. Chwilę później zjawił się ten który prawie mnie utopił.
Kas:- No weź się nie obrażaj.
- Łatwo ci powiedzieć, bo to nie ty omal się nie utopiłeś.
Kas:- Nie dramatyzuj, kontrolowałem wszystko. Zresztą nie pozwolił bym ci się utopić. Podparł dłonie o próg basenu i podciągając się skradł mi pocałunek. Po czym znów plusnął do wody.
Kas:- Chodź, pościgamy się dla rozrywki.
- Nie
Kas:- No chodź. Co ci szkodzi.
- Zgoda
Kas:- Od schodka i z powrotem. To będą dwie długości.
- Co dostanę jak wygram ?
Kas:- Myślisz że pozwolę ci wygrać. Nie dostaniesz żadnych forów.
- Nie jestem taka najgorsza.
Kas:- Jak wygrasz to jednorazowo zrobię co tylko będziesz chciała.
- Stoi - uścisnęłam jego dłoń, zgadzając się na warunki. We Włoszech mieszkałam blisko morza, nie pływam najgorzej. Stanęliśmy na piedestałach i w tym samym czasie skoczyliśmy do wody. Nie mogę powiedzieć, że się strasznie skompromitowałam. Bo w czasie, którym on przepłynął ustaloną odległość, mi zabrakło ¼ do końca.
Kas:- Szczerze mówiąc, podejrzewałem że to ty wygrasz. Widać, że za wysoko cię cenię. - wyszczerzył się na co ochlapałam go wodą.
- Dałam ci fory, inaczej nie miałbyś szans.
Kas:- Oj, przyznaj, że byłem od ciebie lepszy. - Szturchnął mnie lekko, całkiem rozpromieniony. Był jak dziecko które czeka na pochwałę.
- No dobra, byłeś lepszy. Ale tylko dlatego że masz lepiej wyćwiczone ciało. - zaśmiałam się a on podpłynął do mnie, przygważdżając do ściany basenu położył moją dłoń na swoim torsie.
Kas:- Podoba ci się.
- Tak, bardzo. Godziny na siłowni nie poszły na marne Co ?
Kas:- Muszę trzymać formę. I chyba ci jeszcze nie mówiłem, ale wyglądasz w tym stroju pociągająco... - mruknął do mojego ucha
- Jak bardzo ?
Kas:- Cholernie pociągająco... najchętniej bym go jeszcze z ciebie zdjął. Ale za kogo byś mnie wtedy miała.
- Sam wybrałeś mi taki kostium. - uśmiechnęłam się, czego nie zobaczył, bo był zbyt zajęty bawieniem się kosmykiem moich włosów, który jakimś cudem uwolnił się z koka. - Kas... wszyscy się na nas patrzą. - chłopak rozejrzał się dyskretnie puszczając mnie.
Kas:- Kurwa, nie mamy nawet chwili. Chodź pójdziemy w spokojniejsze miejsce. - bez zadawania pytań szłam za nim. Zeszliśmy z piętra do miejsce które wyglądało na piwnice budynku. A przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nie minęliśmy tabliczki "sauny". - Panie przodem.
- Od kiedy z ciebie taki gentleman ?
Kas:- Nawet mnie się zdarza dziewczynko. - przeszłam przez szklane drzwi, pokój wypełniała para a przy ścianie stało okrągłe jacuzzi obite drewnianymi deskami.
- Jacuzzi ? - Zaśmiałam się cicho podchodząc do wielkiej wanny.
Kas:- Nie podoba ci się.
- Podoba, bardzo, po prostu nie spodziewałam się tego po tobie. A ty zapewne planowałeś to od samego początku. Spryciarz.
Kas:- Chciałem żebyś miała niespodziankę.
- Udało ci się. - weszłam do wanny zanurzając się w gorącej, bulgoczącej wodzie. Kas usiadł obok; wtuliłam się plecami w jego tors przymykając oczy. - Powinnam tu przychodzić codziennie po szkole. To bardzo relaksuje. A właśnie, dlaczego nie było cię na lekcjach ?
Kas:- Miałem do załatwienia kilka rzeczy.
- Jak zawsze tajemniczy.
Kas:- Jak zawsze ciekawska - rzucił ironicznie na co ochlapałam go wodą - tak chcesz się bawić ? - złapał mnie za przedramię sadzając sobie na kolanach. Odruchowo złapałam się jego ramion. Siedzieliśmy tak chwile w ciszy, a jedyne co było słychać w pomieszczeniu to bulgotanie wody i nasze oddechy.
Przejechałam opuszkami palców po jego szczęce pieszcząc kciukiem mokre od wody usta. Mam chęć go pocałować. Wcześniej nie czułam takiej potrzeby, jako przyjaciele zdarzało nam się całować, i nie widziałam w tym nic złego. Ale teraz to zupełnie inne uczucie. Jakby ciągnęło mnie do tego, do niego.
Kas:- Czekasz na pozwolenie ?
- Jesteś bardzo przystojny. - mówiłam jakby osłupiała, dalej się w niego wpatrując. Jego stalowe oczy drgnęły jakby się wystraszył. Ale szybko się otrząsnął i posłał mi jeden ze swoich niszczycielskich uśmiechów.
Kas:- Dlaczego laski interesuje tylko wygląd.
- Jesteś skończonym chujem, co innego możesz zaoferować. - Kastiel zaczął się śmiać, dobrze że nie wziął tego sarkazmu do siebie.
Kas:- Naprawdę chcesz wiedzieć ? - uśmiechnął się uwodzicielsko zbliżając twarz do mojej szyi. Muskał ją mokrymi ustami powoli przenosząc swoje wargi na moje i zaczął całować. Oddawałam każdy jego pocałunek póki nie poczułam jak próbuje rozsupłać sznurek podtrzymujący górna cześć stroju. Wiedziałam do czego dąży.
- Eh, Kastiel.... - szepnęłam ostrzegawczo ale nic sobie z tego nie robił. Zareagował dopiero kiedy gwałtownie złapałam go za rękę.
Kas:- Co jest ??
- Nie mam nic przeciwko seksie ale wolałabym poczekać. Dwa dni temu dowiedziałam się co czujesz, ja dalej gubię się w swoich uczuciach i... nie jestem pewna czy teraz tego chce. Szczególnie w miejscu publicznym.
Kas:- Ej, spokojne dziewczynko. Ja też wolałbym, żebyś była tego pewna niż żebyś zrobiła coś, czego mogłabyś potem żałować. Nie musimy się spieszyć.
- Dziękuję
Kas:- Nadal mogę cię całować ? - zapytał niepewnie.
- Z tym nie mam problemu - zabłysły mu oczy, nachylił się i znowu zaczął całować mnie po szyi. Mój oddech stał się płytki, objęłam go za szyje oddając się jego doświadczeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro