Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15 Randka

Miejsce które wskazał mi adres jednocześnie zaskoczyło mnie i zdziwiło. Byłam w oddalonej części miasta, ale co ja właściwie tutaj robię ?! Kiedy już wsiadałam do samochodu, z zamiarem zawrócenia do domu. Mocno rozpędzone sportowe auto robiąc drift zahamowało zatrzymując się naprzeciwko mnie. Przyciemniane szyby skrywały twarz kierowcy, ale mnie był on bardzo dobrze znany.

Kas:- Myślałem że nigdy już się nie zjawisz. - Kastiel wyłonił się z swojego Corvette i podchodząc objął mnie ramieniem w talii.

- Było by ci to na rękę, co ?

Kas:- Nie. Wręcz przeciwnie. - chwycił palcami mój podbródek i delikatnie przyłożył swoje usta do moich. - Odsunęłam się i stanęłam naprzeciw czerwonowłosego trzymającego w ręce plecak, oparłam dłonie na biodrach.

Kas:- No co ?

- Jak to co ? Zostawiłeś mi jakąś karetkę i zaciągnąłeś bez celu na drugi kraniec miasta. Nie mogłeś zadzwonić ?!

Kas:- Mam rozumieć, że jesteś zła ? - zapytał prowokacyjnie, rozbawiony.

- Nie, czuję się wspaniale, fantastycznie i w ogóle wszystko świetnie, nie widać ?

Kas:- To była ironia ?

- A jak ci się wydaje.

Kas:- Dobra, spokojnie, po co te nerwy ? Czy udobrucham cię, jeśli pokażę zawartość plecaka, po której dowiesz się, gdzie cię zabieram ? - podniósł brew i uśmiechnął się pewnie.

- Dawaj. - wyciągnęłam rękę i odebrałam mu plecak.

Kas:- Oczy ci się świecą, jakbyś bryłę złota dostała. - zaśmiał się - Obejrzysz po drodze, chodź.

Ruszyliśmy, a ja włożyłam rękę do środka, wyczuwając coś miękkiego. - ręcznik ? - zmarszczyłam brwi, patrząc na niego podejrzliwie, lecz nic nie powiedział - żel pod prysznic ? suszarka ? - Ale... czekaj, dalej nie rozumiem. Idziemy. . . na basen ? - Kastiel tylko uśmiechnął się i kiwnął głową.

Kas:- Nie tylko, idziemy na randkę

- Super. Ale ty wiesz że nie mam stroju do pływania.

Kas:- No to teraz już masz. - Zabrał mi z dłoni swój plecak i otworzył mniejszą kieszeń z której wyjął torebkę prezentową którą następnie mi wręczył. Zaciekawiona zajrzałam do środka. Był to czarno- różowe bikini i to dosyć. . skąpe nie przesadnie ale jednak. Nigdy nie przeszkadzało mi noszenie takich rzeczy ale to dziwne uczucie kiedy bieliznę kupuje ci chłopak. I to jeszcze specjalnie żeby się jemu w nim pokazać.

Kas:- Nie podoba ci się ? - zagaił, widząc moją minę.

- Nie, nie o to chodzi. Ale. . . nie powinieneś kupować mi takich drogich rzeczy. Nie jesteś moim sponsorem. Źle się czuje przyjmując to. - oddałam mu torbę.

Kas:- Cholera, weź się nie wygłupiaj.

- To może ci za niego zapłacę ?

Kas:- To prezent. Podziękuj i się zamknij. Chyba że wolałabyś żebym nigdzie cię nie zabierał. W takim razie możemy wracać. - Odwrócił się z zaczął iść w przeciwnym kierunku.

- Kas zaczekaj ! Przepraszam, starałeś się zrobić mi niespodziankę a ja tego nie doceniam. Dziękuje że o wszystkim pomyślałeś i zorganizowałeś nam rozrywkę. - Chłopak westchnął i złapał mnie za dłoń prowadząc w stronę wielkiego budynku. Zapłaciliśmy za wstęp i przeszliśmy przez bramki.

Kas:- Idziemy się przebrać, nie ? Chcesz, żebym ci towarzyszył ? - zapytał z kokieternym uśmiechem.

- Czemu nie. - Uśmiechnęłam się tak samo uwodzicielsko co on. - Musisz tylko znaleźć sposób żeby personel wpuścił cię do damskiej szatni. - Pokazałam mu język i ruszyłam w stronę swojej szafki.

Weszłam na pływalnię już przebrana, ze związanymi w kok włosami i ręcznikiem zarzuconym na przedramię. Rozejrzałam się po basenie w poszukiwaniu chłopaka. Co nie było trudne, jego włosy są jak boja, od razu wpadają w oczy. Stał przy krawędzi basenu w związanych gumką włosach i kąpielówkach, wzbudzając we mnie niemały zachwyt swoim atletycznym ciałem. Najchętniej zerwała bym mu te kąpielówki i.... cholera, o czym ja myślę. Jeszcze on pomyśli że jestem jakaś wyuzdana.

Kas: O, jesteś - Zauważył, odwróciwszy się do mnie. Podeszłam bliżej stając naprzeciw chłopaka.

- Dawno nie pływałam.

Kas:- W takim razie... Wskakuj ! - Krzyknął, i wykorzystując moment pchnął mnie w wodę.

- Aaa ! K-Kas... - bełkotałam niewyraźnie, co rusz zanurzając się w tafli. Topiłam się nie mogąc złapać powietrza. A on ? Stał z swoim firmowym uśmieszkiem i nawet się nie ruszył ! W końcu, udało mi się jakimś cudem dopłynąć do krawędzi basenu i złapać się drabinki. - Kastiel... - odkaszlnęłam, bo chlorowana woda zalegała mi w przełyku i nie tylko. - To było podłe.

Kas:- Uspokój się, to był tylko żart.

- Żart ? Żart ?! - wrzasnęłam, przez co spojrzało na nas parę osób. Zignorowałam je i obrażona odepchnęłam się od drabinki, płynąc w przeciwną stronę. Ja się topie a on wyjeżdża mi z tekstem że to był żart. Co za palant !

Kas:- Ej Luna wracaj ! Słyszysz ? - krzyczał za mną, a zaraz usłyszałam potężny plusk, oznaczający że skoczył do basenu. Dopłynęłam do krańca basenu i usiadłam na zimnych płytkach którymi został obłożony. Chwilę później zjawił się ten który prawie mnie utopił.

Kas:- No weź się nie obrażaj.

- Łatwo ci powiedzieć, bo to nie ty omal się nie utopiłeś.

Kas:- Nie dramatyzuj, kontrolowałem wszystko. Zresztą nie pozwolił bym ci się utopić. Podparł dłonie o próg basenu i podciągając się skradł mi pocałunek. Po czym znów plusnął do wody.

Kas:- Chodź, pościgamy się dla rozrywki.

- Nie

Kas:- No chodź. Co ci szkodzi.

- Zgoda

Kas:- Od schodka i z powrotem. To będą dwie długości.

- Co dostanę jak wygram ?

Kas:- Myślisz że pozwolę ci wygrać. Nie dostaniesz żadnych forów.

- Nie jestem taka najgorsza.

Kas:- Jak wygrasz to jednorazowo zrobię co tylko będziesz chciała.

- Stoi - uścisnęłam jego dłoń, zgadzając się na warunki. We Włoszech mieszkałam blisko morza, nie pływam najgorzej. Stanęliśmy na piedestałach i w tym samym czasie skoczyliśmy do wody. Nie mogę powiedzieć, że się strasznie skompromitowałam. Bo w czasie, którym on przepłynął ustaloną odległość, mi zabrakło ¼ do końca.

Kas:- Szczerze mówiąc, podejrzewałem że to ty wygrasz. Widać, że za wysoko cię cenię. - wyszczerzył się na co ochlapałam go wodą.

- Dałam ci fory, inaczej nie miałbyś szans.

Kas:- Oj, przyznaj, że byłem od ciebie lepszy. - Szturchnął mnie lekko, całkiem rozpromieniony. Był jak dziecko które czeka na pochwałę.

- No dobra, byłeś lepszy. Ale tylko dlatego że masz lepiej wyćwiczone ciało. - zaśmiałam się a on podpłynął do mnie, przygważdżając do ściany basenu położył moją dłoń na swoim torsie.

Kas:- Podoba ci się.

- Tak, bardzo. Godziny na siłowni nie poszły na marne Co ?

Kas:- Muszę trzymać formę. I chyba ci jeszcze nie mówiłem, ale wyglądasz w tym stroju pociągająco... - mruknął do mojego ucha

- Jak bardzo ?

Kas:- Cholernie pociągająco... najchętniej bym go jeszcze z ciebie zdjął. Ale za kogo byś mnie wtedy miała.

- Sam wybrałeś mi taki kostium. - uśmiechnęłam się, czego nie zobaczył, bo był zbyt zajęty bawieniem się kosmykiem moich włosów, który jakimś cudem uwolnił się z koka. - Kas... wszyscy się na nas patrzą. - chłopak rozejrzał się dyskretnie puszczając mnie.

Kas:- Kurwa, nie mamy nawet chwili. Chodź pójdziemy w spokojniejsze miejsce. - bez zadawania pytań szłam za nim. Zeszliśmy z piętra do miejsce które wyglądało na piwnice budynku. A przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nie minęliśmy tabliczki "sauny". - Panie przodem.

- Od kiedy z ciebie taki gentleman ?

Kas:- Nawet mnie się zdarza dziewczynko. - przeszłam przez szklane drzwi, pokój wypełniała para a przy ścianie stało okrągłe jacuzzi obite drewnianymi deskami.

- Jacuzzi ? - Zaśmiałam się cicho podchodząc do wielkiej wanny.

Kas:- Nie podoba ci się.

- Podoba, bardzo, po prostu nie spodziewałam się tego po tobie. A ty zapewne planowałeś to od samego początku. Spryciarz.

Kas:- Chciałem żebyś miała niespodziankę.

- Udało ci się. - weszłam do wanny zanurzając się w gorącej, bulgoczącej wodzie. Kas usiadł obok; wtuliłam się plecami w jego tors przymykając oczy. - Powinnam tu przychodzić codziennie po szkole. To bardzo relaksuje. A właśnie, dlaczego nie było cię na lekcjach ?

Kas:- Miałem do załatwienia kilka rzeczy.

- Jak zawsze tajemniczy.

Kas:- Jak zawsze ciekawska - rzucił ironicznie na co ochlapałam go wodą - tak chcesz się bawić ? - złapał mnie za przedramię sadzając sobie na kolanach. Odruchowo złapałam się jego ramion. Siedzieliśmy tak chwile w ciszy, a jedyne co było słychać w pomieszczeniu to bulgotanie wody i nasze oddechy.

Przejechałam opuszkami palców po jego szczęce pieszcząc kciukiem mokre od wody usta. Mam chęć go pocałować. Wcześniej nie czułam takiej potrzeby, jako przyjaciele zdarzało nam się całować, i nie widziałam w tym nic złego. Ale teraz to zupełnie inne uczucie. Jakby ciągnęło mnie do tego, do niego.

Kas:- Czekasz na pozwolenie ?

- Jesteś bardzo przystojny. - mówiłam jakby osłupiała, dalej się w niego wpatrując. Jego stalowe oczy drgnęły jakby się wystraszył. Ale szybko się otrząsnął i posłał mi jeden ze swoich niszczycielskich uśmiechów.

Kas:- Dlaczego laski interesuje tylko wygląd.

- Jesteś skończonym chujem, co innego możesz zaoferować. - Kastiel zaczął się śmiać, dobrze że nie wziął tego sarkazmu do siebie.

Kas:- Naprawdę chcesz wiedzieć ? - uśmiechnął się uwodzicielsko zbliżając twarz do mojej szyi. Muskał ją mokrymi ustami powoli przenosząc swoje wargi na moje i zaczął całować. Oddawałam każdy jego pocałunek póki nie poczułam jak próbuje rozsupłać sznurek podtrzymujący górna cześć stroju. Wiedziałam do czego dąży.

- Eh, Kastiel.... - szepnęłam ostrzegawczo ale nic sobie z tego nie robił. Zareagował dopiero kiedy gwałtownie złapałam go za rękę.

Kas:- Co jest ??

- Nie mam nic przeciwko seksie ale wolałabym poczekać. Dwa dni temu dowiedziałam się co czujesz, ja dalej gubię się w swoich uczuciach i... nie jestem pewna czy teraz tego chce. Szczególnie w miejscu publicznym.

Kas:- Ej, spokojne dziewczynko. Ja też wolałbym, żebyś była tego pewna niż żebyś zrobiła coś, czego mogłabyś potem żałować. Nie musimy się spieszyć.

- Dziękuję

Kas:- Nadal mogę cię całować ? - zapytał niepewnie.

- Z tym nie mam problemu - zabłysły mu oczy, nachylił się i znowu zaczął całować mnie po szyi. Mój oddech stał się płytki, objęłam go za szyje oddając się jego doświadczeniu.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro