Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 Rozterki

Boże jak ja się w to wpakowałam !
Właśnie siedzę w klubie, wraz z Rozalią, Leo, Lysandrem i Kastielem. Czekając aż czerwonowłosy wyrwie jakąś randomową laskę. Założyliśmy się, kto uwiedzie więcej singli. Mam dwa numery, od chłopaków których wskazał mi Kastiel, on ma na razie tylko jeden. Wskazałam mu na niską dziewczynę w kręconych rudych włosach, z loży widzieliśmy jego każdy ruch byłam ciekawa jak mu pójdzie.

- Lys nie chcesz pograć. - Uśmiechnęłam się do niego biorąc łyka mojego Sex on the Beach.

Lys:- O głupszej zabawie, nigdy nie słyszałem. Tak więc podziękuje, wystarczy, że na to patrzę.

- Aż ciężko odmówić ci racji.

Lys:- Wiec dlaczego dalej to ciągnięcie. - Białowłosy uniósł na mnie pytająco berw. Wzruszyłam ramionami myśląc chwilę nad odpowiedzią.

- Bo... jesteśmy głupi i pijani. Poza tym jest weekend.

Leo:- Kastiel wraca. - upomniał nas brat białowłosego. Uśmiechnęłam się pod nosem, biorąc kolejny łyk słodkiego drinka.

- I co ? Masz go ?

Kas:- Mam. - Położył dwie karteczki z cyferkami na stół. - Miała ze sobą, bardzo zazdrosną koleżankę, dzięki Lunuś.

- Pff, zwykły fart.

Kas:- Mówisz ? - opierając się dłonią o stolik, pochylił się na wysokość mojej twarzy. - Przyznaj w końcu, że jestem pociągający. A może dostaniesz mnie na wyłączność.

- Nie przejdzie mi to przez gardło rudzielcu. - posłałam mu mój złośliwy uśmiech. -  Zapnij koszule i dawaj ofiarę, muszę się zrewanżować.  - Ignorując moją uwagę o ubraniu, wcisnął się na sofę, między mną a Lysandrem.

Kas:- Widzisz coś ciekawego Roza ? - dopytywał opróżniając już kolejną butelkę Desperadossa. Rozalia, wolała się jednak zajmować swoim chłopakiem, niż grać w naszą durną gre.

Roz:- Mówiłam już, nie mieszajcie mnie w to. - zaśmiałam się cicho, sama do siebie czekając co wymyśli.

Kas:- To może ten w niebieskiej koszuli. Gra z kumplami w bilarda. - wskazał na małą grupkę przy stole bilardowym. Spojrzałam w tamtą stronę. I uśmiechnęłam się do niego zwycięstwo.

- Kotek już przegrałeś. -Wzięłam kolejny łyk drinka, wstałam i powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Przy stole stała trójka dość młodych chłopaków. Oczywiście mieli już małe grono widzów. Nie chcąc tracić czasu, od razu podeszłam do stołu. - Część chłopcy. - Powiedziałam uroczym i uwodzicielskim głosem. - Szukam kogoś kto nauczy mnie grać w bilarda. Mogę na któregoś liczyć. - Zatrzepotałam rzęsami i cała trójka podeszła bliżej.

...:- Chetnie ci pokażemy jak się gra prawda chłopaki.

- Fantastico (Świetnie).

...:- Nie jesteś Brytyjką. Co nie ?

- Nie.

...:- To skąd pochodzisz ?

- Z Włoch. Ale znam biegle Angielski.

...:- Umiesz robić pizze. - lekko zdziwiona uniosłam brew na to dziwne pytanie.

- Umiem. A co ? Chcesz się nauczyć.

...:- Czemu nie. - Zaśmiałam się i podeszłam do blondyna łapiąc za kij do bilarda który trzymał.

- To może, Ty mnie nauczysz grać w bilarda, a ja, dam ci prywatną lekcje gotowania. - Zamyślony uniósł brew. - Chyba, że wolisz coś innego. - Zaśmiali się, prowadziłam grę i flirt z całą trójką, ale najbardziej skupiałam się na blondynie, pozwalając mu nawet złapać mnie za biodra. Kiedy spoglądałam w stronę przyjaciół, widziałam jak Kastiel wściekle zaciska pięści. Marszczy czoło, a jego usta to jedna cienka linia. Wiedziałam, że był wkurwiony, ale nie reagował.

Gra toczyła się dalej, musiałam udawać, że nigdy w to nie grałam i źle celowałam kijem, na co pochylali się nade mną i ustawiali w właściwej pozycji. Przepraszałam skruszona za nawet najmniejszy błąd. Na koniec usiadłam na stół bilardowy proponując, żeby dali mi numery, to się zgadamy na kolejną rozgrywkę. Wyciągnęłam mazak z kieszeni i odpięłam bluzkę by napisali mi je na dekolcie. Kastiel się mega wkurwi.  Kiedy miałam co chciałam zapięłam się i wróciłam do naszego stolika. Ale przedtem, pocałowałam każdego w policzek.

Kas:- Luna co ty. Z pustymi rękami wracasz. - nie zdążyłam nawet usiąść, a on już zaczął komentować. - Liczyłem, że się chodź trochę wykażesz. Zawiodłaś mnie skarbie.

- Nie potrzeba mi głupich karteczek. - Rozpięłam bluzkę i pokazałam im dekolt z trzema numerami telefonów.

Roz:- No to mamy zwyciężczynie ! - wykrzyknęła moja przyjaciółka która uniosła dłoń, by zbić ze mną piątkę.

Kas:- Jakim kurwa prawem, tykali twojego biustu. - oplutł dłonią mój nadgarstek, przyciągając mnie w swoją stronę. Posadził mnie na swoich kolanach i polizał kciuk. Próbował je zmazać z czego się śmiałam, bo strasznie mnie łaskotało.

Kas:- Zabije ich. Jak to kurestwo zmazać.

- Co ci to przeszkadza ? Wezmę przysznic i samo zejdzie.

Kas:- Nienawidzę, kiedy ktoś rusza moje rzeczy. - warknął agresywnie. Jego zachowanie zaczęło mnie powoli irytować.

- Ja nie jestem rzeczą debilu. - Uderzyłam go w tył głowy, na co reszta się zaśmiała. - A ty, weź się trochę opanuj.

Kas:- Ale jesteś moja. - Wyszeptał mi do ucha po czym lekko je przygryzł. Delikatny dreszcz przeszył moje ciało, zagryzłam wargę. Miałam ochotę go pocałować, chociaż nie powinnam. A szczególnie nie tutaj, nie przy nich.

Lys:- Będziemy wracać. - Lysander podniósł się z sofy kończąc swojego drinka ostatnim łykiem.

- Tak wcześnie ? Jeszcze nie ma nawet pierwszej.

Lys:- Tak, musimy wcześniej wstać.

Leo:- Jedziemy na farmę do rodziców. To daleko za miastem, wiec wolimy być wypoczęci.

Roz:- A ja jadę z nimi. Ale wy bawcie się dobrze. Wypij za mnie jeszcze dwa Mohito. I zatańcz z jakimś przystojniakiem.

Rozalia pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. W krótką chwile, cała trojka się ulotniła, zostałam sama z Kastielem, któremu dalej siedziałam na kolanach. Uśmiechnęłam się flirciarsko, a ten zaczął bawić się kosmykiem moich włosów. - Potańczymy przystojniaku ?

Kas:- Pewnie. - wziął duży łyk piwa, wstałam z jego kolan. Kas złapał mnie za dłoń i wyciągnął na środek parkietu. To nie był pierwszy raz kiedy razem tańczyliśmy. Wiec każdy nasz ruch był spójny. Chłopak błądził dłońmi po całym moim ciele. Nie powstrzymywałam go. Po pierwsze, bo byłam pijana, a po drugie, to Kastiel, a on nawet nie potrzebował na to mojej zgody.  Nasz lekko erotyczny taniec zakończył się wraz z trzecią piosenką. Byliśmy już trochę zmeczeni. Chociaż miałam wrażenie, że mineło tylko kilka sekund. Oderwałam się od jego spoconego ciała.

- Jeszcze jedno piwo ? Tym razem ja stawiam. - zaproponowałam widząc, że ruch przy barze się zmniejszył.

Kas:- Czekam w loży dziewczynko. - zabrał dłoń z mojego tyłka i rozdzieliliśmy się.

Zamówiłam piwo i jednego drinka, zapłaciłam kartą debetową i czekałam na zamówienie. Ale w jednej chwili, poczułam dłoń na talii. Odwróciłam głowę w bok, spoglądając na blondyna którego jeszcze pół godziny temu, Kas kazał mi uwieść.

Li:- Cześć mała. Pozbyłem się kumpli, teraz możemy się pobawić tylko we dwoje. - Jego wzrok aż płonął pożądaniem. Oblizał usta i zbliżył się jeszcze bardziej.

- Oj Liam. Naprawdę myślisz, że możesz podejść do mnie, z takim tekstem. A ja, jak gdyby nigdy nic, pójdę z Tobą do kibla na numerek. Kurewsko źle to rozegrałeś kwiatuszku. Szukasz dziwki, idź do burdelu.

Zabrałam zamówienie z lady, wracając prosto do Kastiela.

Li:- To może, dasz się zaprościć na randkę. Jesteś naprawdę śliczna i zainponowałaś mi. - Czym ? Podrzędnym flirtem i zgrywaniem idiotki ?

- Dziękuję bardzo ale nie chadzam na randki. Vaffanculo. (Odpierdol się)

Zostawiłam blondyna z tyłu, wchodząc po schodkach na podest, gdzie były loże ogrodzone bramką. Postawiłam alkohol na stoliku i usiadłam obok Kastiela. Westchnęłam zirytowana opierając się o jego ramię. - Co za typ. - zamoczyłam usta w drinku.

Kas:- Co to Vaffanculo znaczy.

- Odpierdol się. Zaraz... podsłuchiwałeś mnie ? - spojrzałam na niego kątem oka, zastanawiając się jak długo obserwował.

Kas:- Wolałem mieć cię na oku, tak w razie czego. Ale sama sobie poradziłaś z tym natarczywym palantem.

- Wątpiłeś we mnie ?

Kas:- Nie. Wiem, że jesteś silna. I spławienie jakiegoś lamusa, to dla ciebie nie problem. Ale przede wszystkim, jesteś kobietą. A skoro cię dziś tu zaprosiłem, to zamierzam cię pilnować dziewczynko.

- No no, buntownik ubrał dla mnie zbroje rycerza. A gdzie twój biały koń. - zakpiłam.

Kas:- Jeszcze mi go nie postawiłaś. - prawie zakrztusiłam się drinkiem. Oczywiście, że nie mógł zostawić mi ostatniego słowa. - Za co pijemy ?

-  Za nasze powalające piękno. - uderzyłam lekko o jego butelkę piwa i znów upiłam drinka. Cierpki płyn, przelał mi się przez gardło. Westchnęłam ciężko, odchylając głowę w tył.

Kas:- Mogę dziś nocować u ciebie ?

- Rodzice znów przyjechali ?

Kas:- Nie. Po prostu lubię z Tobą spać. - uśmiechnęłam się do niego, może nie powinnam się na to zgadzać, ale też lubię kiedy śpimy w jednym łóżku, jego tors jest jak grzejnik.  Kas złapał mnie w talii, i znów posadził sobię na kolanach. - Musisz się na coś zgodzić. - Delikatnym gestem dłoni, odgarnął mi kosmyki z twarzy, zaczesujac mi je za ucho. Spojrzałam w metaliczne oczy przyjaciela.

-  Na co ? - Zapytałam niepewnie, ten kretyn może wymyślić wszystko. Dosłownie wszystko.

Kas:- Zostań moją dziewczyną.

- Co ?!? - Patrzyłam na niego w szoku, z na wpół otwartymi ustami, nie mając pojecia jak na to odpowiedzieć. Czy on sobie żartował, czy mówił poważnie. To Kastiel wiec możliwośći jest wiele.

Kas:- Chce się mieć tylko dla siebie. - położył dłoń na moim policzku. Jego dłoń, była miekka i ciepła. Delikatnie pogłaskał mnie po nim kciukiem.
Z każdą chwilą, coraz bardziej nie wiedziałam co mu powiedzieć.

- Przecież i tak już jestem twoja. Sam tak powiedziałeś. - po wypowiedzeniu tych słów, miałam ochotę klepnąć się dłonią w czoło. Idiotka, nie o to mi chodziło. Nim zdążyłam się wytłumaczyć, on stracił nerwy.

Kas:- Masz być moja z własnej woli. Nie bo ja tak chce ! - Krzyknął chłodno, łapiąc za moje nadgarstki i przyciągając mnie bliżej, jakbyśmy i tak już nie byli blisko.

-  Wracam do domu. -  Uwolniłam się i wstając z jego kolan wyszłam z baru. Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza. I jednocześnie, stracić go z pola widzenia. Zawszę kiedy myślę, że przywykłam do jego popieprzonego charakteru, zaskakuje mnie czymś nowym.

Kas:- Luna czekaj ! - gonił mnie, ale nie zamierzałam się zatrzymać - Nie chciałem  byś to tak zrozumiała.

- Zostaw mnie. - Pomimo, że wybiegł za mną,  ja i tak kierowałam się do samochodu. Najpierw jest słodki, później bezczelnym dupkiem, a później znów chce być słodki. Kto normalny się tak zachowuje.

Kas:- Luna !

- Idź do tych dziewczyn które kazałam ci poderwać. Może pogadamy,  jak się już zabawisz, i uspokoisz !

Kas:- Idiotko mi chodzi o ciebie. Żadna laska mi cię nie zastąpi. Luna słyszysz !

- Taa, pierdol pierdol ja posłucham. - Otworzyłam drzwi Nissana i już miałam wsiadać, gdy czerwonowłosy mocno chwycił mnie za ramię, ciągnąc w swoją stronę. Zderzyłam się z jego torsem i wpadłam w jego ramiona, którymi objął mnie w talii. - Puść mnie, chcę jechać do domu.

Kas:- Nie mam zamiaru. - Przywarł swoimi wargami do moich. Pocałunek był silny, namiętny i pełen pasji.  Ale nie odwzajemniłam go. Miałam za to ochotę odgryźć mu język.

- Skończyłeś. - Powiedziałam chłodno, kiedy wreszcie się odkleił. Wytarłam dłonią usta i spojrzałam mu wściekła w oczy.

Kas:-  Tak. - Rzucił bez emocji, odwrócił się na pięcie i odszedł przygnębiony chowając dłonie w kieszenie spodni.

W tej chwili zrobiło mi się go żal, nie lubiłam odzywać się takim tonem do przyjaciół. A szczególnie tak bliskich jak on, chodź od dłuższego czasu ta nasza przyjaźń przekracza granice normy. 
To było dla mnie wystarczająco skomplikowane, a teraz jeszcze pyta mnie o związek. Przecież doskonale wie, że to niemożliwe.
Nie tylko dlatego, że miał kobiety na jedną noc.
Ale dlatego, że ja nie dam sobie z tym rady.
Chociaż, jakoś nigdy nie krytykowałam go za to co robi, z czym spotkał się ze stron innych. Zanim się tu przeprowadziłam, sama byłam nie lepszą suką, wiem jak się czuje. Złamane serce, boli bardziej niż jakikolwiek fizyczny ból. Stałam pomiędzy samochodem którym mogę wrócić do domu, a chłopakiem który bardzo mnie wkurwił i teraz najprawdopodobniej zrobi coś głupiego. Wybór był tak prosty ze aż oczywisty.

Zostaw 🌟jeśli się podobało a jak nie to możesz się wyżalić w komentarzach. 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro