Rozdział 1 sezon 2 Straży przyjaciele
4 LATA PÓŹNIEJ
Weszłam na klatkę wysokiego nowego budynku jednocześnie przeszukując torebkę zawieszoną na ramieniu. Przerwałam na chwilę wciskając guzki windy która po chwili otworzyła się przede mną. Wchodząc do środka instynktownie wcisnęłam 4 na mieniącym się dotykowym panelu. Wyciąg ruszył w górę a w mojej dłoni za brzdękały srebrne klucze z breloczkiem małego fioletowego jednorożca.
Zatrzymując się na najwyższym piętrze budynku otworzyłam zamek w jasnych drzwiach i lekko pchnęłam je w przód.
- Wróciłam ! - Krzyknęłam zamykając za sobą drzwi apartamentu i zajmując niewygodne buty na obcasie. Ale jedyny odzew jaki dostałam to ciche szczekanie psa. Usiadłam obok legowiska kochanego czworonoga i delikatnie pogłaskałam go po lekko szarym już pyszczku. Pupil zamerdał szczęśliwy ogonem i polizał mnie w dłoń. - Cześć Demon, tak pani też za Tobą tęskniła mordko. - Pocałowałam psa w czubek głowy wstając. Moja kurtka i torebka niechlujnie wylądowały na skórzanej sofie zwalając z niej poduszkę.
Otworzyłam drzwi balkonu wychylając się za nie. Mężczyzna o czerwonych włosach spiętych w kucyk i atletycznej budowie ciała którego ramiona pokrywały tatuaże w końcu łaskawie na mnie spojrzał swoimi stalowymi oczami uśmiechając się zalotnie.
Kas:- Cześć dziewczynko, już wróciłaś, tak wcześnie ?
- Jest po 16⁰⁰ a co, zapomniałeś wyprosić kochanki ?
Kas:- Pewnie jeszcze bierze prysznic. - przewróciłam oczami i usiadłam obok niego na małej ogrodowej sofie; rekompensując brak ogrodu zrobiliśmy z balkonu mały taras wstawiając tu ogrodowe meble i mały stolik, chłopak objął ramieniem moje plecy kładąc prawą dłoń na moje prawe biodro. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i wystawiłam usta czekając na pocałunek. Od razu spełnił moje życzenie. - Wiesz że jesteś niezastąpiona ?
Lys:- Tyle lat to widzę a dalej nie dowierzam.
- Lysander ??! -spojrzałam na ekran laptopa który leżał na stoliku uśmiechając się zakłopotana w stronę przyjaciela który był świadkiem naszych aktów czułości. Lysander wyjechał na farmę rodziców ledwo po ukończeniu liceum, i również wtedy kiedy zmarł jego tata. Jednak nigdy nie zerwał z nami kontaktu. Chłopcy rozmawiają przez kamerkę średnio dwa razy w miesiącu. Uwielbia kiedy Kastiel opowiada mu o trasach koncertowych i nowych piosenkach. - Cieszę się że cię widzę. Co tam u was ? Gdzie Violetta ? Zawołasz ją ?
Lys:- Tak oczywiście. Powiedziałeś jej już ?
Kas:- Niby kiedy jak dopiero przyszła.
- O czym ? - Lysander uciekł z ekranu laptopa a Kas podał mi w tym czasie kopertę.
Kas:- Znalazłem to dziś w skrzynce. Tylko nie krzycz. - delikatnie wyciągnęłam kartkę z rozerwanej koperty i zaczęłam czytać.
- "Lysander Argent i Violetta Soleil z radością zapraszają Kastiela Veilmonta i Lune Moon na uroczystość zawarcia związku małżeńskiego..." Pobieracie się ! Gratulacje !
Lys:- Dziękujemy
Vi:- Cześć Luna, cześć Kastiel.
- Cześć Violetto- uśmiechnęłam się do dziewczyny. Ta dwójka dobrze dogadywała się już w liceum. Fioletowowłosa jeździła do Lysandra żeby malować. Najwyraźniej na samym malowaniu się nie skończyło bo od 3 lat mieszkają razem.
Kas:- Mówiłeś że nie planujesz się chajtać ?
Lys:- Do pewnych decyzji trzeba dorosnąć przyjacielu. - uśmiechnął się do nas porozumiewawczo ale oboje postanowiliśmy udawać idiotów. - A co do ślubu, Kastiel jesteś moim najstarszym najlepszym przyjacielem, dlatego chciałem cię prosić o zostanie moim świadkiem.
Kas:- Naprawdę. Wow, nawet nie wiesz jak mi miło. Jasne że się zgadzam !
-Jesteś pewny że chcesz dać mu tak odpowiedzialną role. Twój idealny dzień może zakończyć się klęską jeśli Kas przyłożył rękę do czegokolwiek.
Kas:- Zamknij się. To będzie najlepsza impreza jaką widziałeś. Szczególnie jeśli Crowstorm na niej zagra. - Kiedy zaczęli rozmawiać o muzyce zostawiłam ich samych zajmując się szykowaniem kolacji.
Minęły cztery lata, między mną i Kastielem nic się nie zmieniło, dalej jesteśmy razem. Dzięki jego karierze narodowej gwiazdy rocka mogliśmy też kupić apartament w środku miasta. Oczywiście mój gwiazdor wyjeżdża w długie trasy po kraju przez co nie widzimy się czasem kilka miesięcy ale to nie zniszczyło naszego związku. Kas skończył studia rok temu ja jestem na ostatnim roku studiów prawniczych od czasu liceum dużo się nie zmieniło.
Kas:- Co robisz ? - zaszedł mnie od tyłu kładąc dłonie na wcięciu mojej tali i oparł brodę na moim ramieniu. Przerwałam na chwile krojenie warzyw całując go w policzek.
- Kolacje, idę dziś na drinka z Rozalią i Alexym. Nie wiem o której wrócę więc zjem coś wcześniej. Może chcesz do nas dołączyć ?
Kas:- Nie podziękuje. - puścił mnie i usiadł na blacie kuchennym.
- Co się z tobą stało. Kiedyś nie opuściłbyś żadnej imprezy. Wracając z klubów szedłeś od razu do szkoły. Później spałeś na lekcjach lecząc kaca.
Kas:- Egh... nie chce trafić znów na okładkę jakiegoś magazynu plotkarskiego ?
- Przynajmniej, nie goni cię stado napalonych fanek, kiedy tylko wyjdziesz z domu. - uśmiechnęłam się złośliwe a Kas westchnął przeciągliwie.
Kas:- Bycie wszędzie rozpoznawalnym, jest uciążliwe. Tak jak bankiety i promosy. Ale gdy wchodzę na scenie, mogę być sobą. A kiedy rozbrzmiewa muzyka, jestem na niej tylko ja i dźwięk. To jest jak narkotyk. Nawet jeśli nie chce wchodzić na scenę, to za każdym razem mi jej brakuje.
- Zawsze byłeś zakochany w muzyce. To było twoje przeznaczenie. Ale jednocześnie, twoje życie w cieniu szlag trafił. Kto by się spodziewał.
Nie chcesz, nie będę namawiać. Tylko mam wrażenie, że ostatnio kręcisz się wokół studia i domu pracując nad albumem.
Kas:- Do czego zmierzasz ?
- Do tego, że zmiana otoczenia i odreagowanie dobrze by ci zrobiło.
Kas:- Ty też możesz zrobić mi dobrze - uśmiechnął się na swój unikalny sposób. Uwielbiałam ten trochę arogancki zadziorny uśmieszek. Zawsze przypominał mi czasy liceum, kiedy to Kastiel zaczął mnie podrywać. Na początku po prostu go zlewałam, leciały niego wszystkie dziewczyny, więc dlaczego miałby spojrzeć na mnie wyjątkowo, ale w końcu uległam, zostaliśmy parą a późnij bezgranicznie się zakochałam.
- Masz 23 lata a humor gimnazjalisty. Lepiej mi pomóż zamiast gadać głupoty.
Kas:- Jesteś przekonana, że chcesz mnie w kuchni. - zapytał ostrzegawczo, uśmiechnęłam się lekko składając czuły pocałunek na jego policzku.
- Spokojnie, dam ci takie zajęcie, którego nie można zepsuć. Na początek umyj mięso.
Po kolacji wzięłam kąpiel szykując się na wieczór z przyjaciółmi. To nasze pierwsze wspólne wyjście od czasów wakacji. Każdy ma swoje życie, więc nieczęsto udaje nam się spotkać.
Przebrałam się w beżową bluzkę, wiązaną kokardą na szyi i spódnice do połowy ud, z czarnym paskiem pasującym do szpilek. Zrobiłam lekki makijaż i sprawdzałam zawartość torebki. Telefon, dokumenty, pieniądze. Raczej wszystko wzięłam.
- Nie czekaj na mnie i idź spać, pewnie wrócę późno, a raczej wcześnie rano. - powiedziałam pochylając się nad chłopakiem, zanim skradłam mu pocałunek. Kastiel oparł swoją gitarę o sofę i pociągnął mnie w swoją stronę, przez co wylądowałam mu na kolanach. Objęłam dłońmi twarz rockmena, lekko głaskając go kciukiem po policzku. Zamknął oczy wtulając się w moją dłoń.
Kas:- Zadzwoń, przyjadę po Ciebie. Nieważne która będzie godzina, zadzwoń wstanę i przyjadę. - wymieniliśmy gorący pocałunek, podczas którego zarzuciłam mu dłonie na kark.
~ ☆ ~
Siedziałam w zarezerwowanej loży, bawiąc się parasolką, którą została z drinka. W uszach huczała mi elektryczna muzyka. Co jakiś czas, zerkałam na telefon, sprawdzając godzinę, niecierpliwie czekając na przyjaciół. Spóźniają się, dlaczego w ogóle mnie to nie dziwi. Rozejrzałam się po hali, którą rozświetlały kolorowe reflektory. Jak na piątek wieczór, nie ma zbyt wielu ludzi.
Al:- Myślałem, że bardziej będziesz wyczekiwać mojej osoby ?! - Wystraszyłam się kiedy różowooki podszedł mnie dyskretnie od tyłu. - Zamiast tego siedzisz wgapiona w telefon.
- Ciebie też miło widzieć Alexy. - chłopak musnął mnie w policzek siadając obok.
Al:- Nie mogłem się już doczekać. Ten kto powiedział, że studia to wieczna impreza, chyba nigdy tak naprawdę nie studiował. Jestem tak cholernie zmęczony. Pijemy do białego rana !
- Aż tak cię suszy ? - zapytałam śmiejąc się. W tym czasie Alexy sprawdzał menu alkoholi.
Al:- Pomiędzy pracą a nauką, zostaje mało czasu na imprezy i randki. Ale skąd możesz to wiedzieć, nie pracujesz i spotykasz się z przystojnym czerwonowłosym rockmenem.
- Sporo tu dziś przystojnych chłopaków, może któryś wpadnie Ci w oko.
Roz:- Albo to ty któremuś wpadniesz ?
Al:- Roza !
- Witamy panią spóźnialską. - Dziewczyna westchnęła ciężko i przytuliła się do mnie.
Roz:- Wiesz jak ciężko, było przekonać Thie, żeby została na noc u rodziców. - Na pierwszym roku studiów Rozalia urodziła Thie, mała była naprawdę urocza i posiadła cechy obojga rodziców. Po Leo urodę a po Rozalii... żywiołowość. - A gdzie Kastiel ? - zaczęła rozglądać się po barze.
- Ma sporo pracy nad nowym albumem. Wolał zostać w domu. Tym lepiej dla mnie. Mogę iść na całość. Od czego zaczynamy ?
Leo:- Co powiesz na mojito ? - Leo postawił przede mną wysoką szklankę wypełnioną lodem i limonką. Od razu go spróbowałam.
- Dziękuję Leo, jest pyszny. Cieszę się że dołączyłeś. I nie ukrywam że przyda nam się tu ktoś odpowiedzialny. - chłopak zaśmiał się krótko i upił lekko swoje czerwone wino. Znam go od 7 lat a nigdy nie widziałam żeby był pijany, zazwyczaj po prostu pilnował Rozalii.
Leo:- Również się cieszę, że mogłem dołączyć do trzech muszkieterów.
- Tylko Rozalia nas tak nazywa i to już od liceum.
Roz:- Bo podbijamy każdą imprezę.
Leo:- To eufemizm na wasze pijaństwo ? - zaśmialiśmy się z słów mężczyzny. Trudno było odmówić mu racji.
Roz:- Oj skarbie nie czepiaj się. A my nic się nie zmieniliśmy i o to chodzi.
- To dobrze ?
Roz:- Oczywiście, bałam się że się starzeje. Ale w głębi duszy dalej jestem osiemnastolatką. Mimo że teraz mam na głowie magisterkę z psychologii. A jak tam u Ciebie Luna ?
- Powoli ale idzie, wiedziałam że magisterka z prawa, będzie wymagająca ale przeliczyłam swoje możliwości. Czasem myślę, że mogłam zrobić tylko licencjackie jak Kassi.
Al:- Za duży z ciebie kujon, żeby skończyć po 3 latach. To samo Priya, non stop siedzi z nosem w książkach.
- Robisz socjologie. Moje podręczniki są dwa razy większe niż twoje.
Roz:- Jak udało ci się zarezerwować lożę VIP, próbowałam to zrobić na ostatnie urodziny. Właściciele nie chcieli się zgodzić.
- Nazwisko Kastiela otwiera wiele drzwi. I czasami gra tu koncerty, znają mnie.
Al:- Kto wie, może niedługo i twoje.
- O na pewno nie. Jeden ślub na razie wystarczy. A ja na pewno nie chce niczego przyspieszać, nich sprawy idą swoim tempem, nawet jeszcze nie skoczyłam studiów. - wzięłam kolejny łyk drinka, ale wszyscy zaczęli dziwnie mi się przyglądać. - powiedziałam coś dziwnego ?
Roz:- O czyim ślubie ty mówisz ?
- Jak to o czyimi, przecież Lysander się żeni. - Rozalia przyglądała mi się z na wpół otwartymi ustami a Leo upuścił swój kieliszek z winem który rozbił się pod stolikiem. Chyba wpadł w jakiś trans bo nie zwrócił na to uwagi, ślepo wpatrywał się w jeden punkt przed sobą.
Al:- To chyba dobra wiadomość, co z wami ?
Roz:- Jestem zaskoczona.
Leo:- Ja... ostatnio się kłóciliśmy, ale jak mógł zataić coś takiego. Jestem jego jedyną rodziną, a on...
- Stawiam następną kolejkę. Alexy chodź ze mną. - pochyliłam się nad Rozalią - Zostawimy was samych, uspokój go trochę. - wyszeptałam cicho i wstałam pospiesznie, złapałam niebieskowłosego za rękę ciągnąc za sobą.
Al:- To było dziwne. Gdyby chodziło o mojego brata, skakałbym z radości.
- Może nie drążmy tematu. Chyba nie powinnam tego mówić. Lysander na pewno będzie miał mi za złe. Na pewno sam chciał powiedzieć o tym bratu. - kiedy dopchaliśmy się do baru zamówiłam trzy drinki i jedno wino. Alexy w tym czasie rozglądał się po Snake Romie. - od samego przyglądania się chłopaków ci nie przybędzie. Zagadaj do kogoś.
Al:- To nie jest takie łatwe, nie chce źle trafić może zrobić się żenująco.
- Albo będziesz zażenowany albo kogoś wreszcie przelecisz.
?:- Jeszcze słowo, a pomyśle że głosisz nauki rudzielca. - odwróciłam się przerażona słysząc znajomych głos za sobą. Wysoki mężczyzna, którego blond włosy zdobiło kilka granatowych pasemek, wpatrywał się we mnie przenikliwie. A przez to, że trzymał ręce w kieszeni skórzanej ćwiekowanej kurtki, jeszcze bardziej było widać jego atletyczną sylwetkę.
- A-Alvin - zamarłam na chwile, nie wiedziałam co powiedzieć. Nie widziałam go od dwóch lat. Od czasu, kiedy Kastiel przestał brać udział w nielegalnych wyścigach. Nie chciał tego, ale jeśli ktoś zrobiłby mu zdjęcie w takim miejscu, jego kariera mogłaby się posypać.
Av:- Chce się powiedzieć kopę lat, co ? A rudziel.. znaczy Kastiel jest z tobą. Czy wymieniłaś tego cerbera na smerfa ? - zapytał uśmiechają się w stronę Alex'ego. Stanęłam pomiędzy nimi.
- Nie ma go tutaj. I jeśli serio chcesz wiedzieć to tak, dalej jesteśmy parą.
Av:- Dobrze. Ale trzymaj go krótko. Z taką gwiazdeczką, nigdy nic nie wiadomo.
- Z takim punkiem, też nigdy nic nie wiadomo. Ta twoja dilerka nie trzyma cię krótko ?
Av:- Moja kto . . . . A tak. Już pamiętam. Zaćpała się. Nudna historia, ale tak to jest, gdy wciągasz tyle koki że prawie pada za Tobą śnieg. Wiesz co Lu. Lubię cię. Masz charakterek, i gdyby kobiety mnie pociągały, wziąłbym się za ciebie. Rudzielec ma racje, że cię pilnuje. Wspomnij mu o mnie, cham nawet nie zadzwoni. Na razie.
- Do zobaczenia Alvin.
Al:- Kto to był ?
- Znajomy Kastiela
Al:- Przedstawisz mnie
- Chyba sobie żartujesz, ten gość to socjopata.
Al:- Cholernie seksowny socjopata - ale się rozmarzył.
- To zakazany owoc. Nie tykaj go, nawet się nie zbliżaj. Wierz mi, wiem co mówię. - wróciliśmy do stolika, miałam też mała nadzieję że Roza i Leo oswoili się z niespodziewaną wiadomością.
Czas zleciał szybciej niż byśmy tego chcieli. Rozmawialiśmy i sączyliśmy kolejne drinki w przerwach na taniec. O pierwszej Leo pożegnał się z nami i zabrał ze sobą nieprzytomną Rozalie która najwyraźniej za bardzo korzystała z swoich chwil wolności.
Ja i Alex natomiast wylądowaliśmy przy barze upijając się tequilą.
A kiedy wróciłam do domu dostałam od Kastiela szlaban na alkohol.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro