Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Kiedy dotarliśmy na miejsce mały westchnął z zachwytem i krzyknął:

- Ale odlotowe miejsce!

Annabeth już otwierała usta, aby poprawić Dylana, ale jednak zrezygnowała i ponownie je zamknęła.
Podczas rozmowy okazało się, że chłopczyk ma sześć lat i lubi rysować.

Na werandzie Wielkiego Domu Pan D i Chejron grali w remika. Centaur był aktualnie w swojej wersji na wózku.

- Witajcie. Kto to jest?

- Witaj Chejronie. To jest Dylan. Ma sześć lat - odpowiedziała Annabeth.

- Dobrze... Zostawicie mnie z nim samego? Wyjaśnię mu wszystko. Możecie iść.

Kiedy odwróciłem się, aby odejść z przyjaciółmi powiedział:

- Percy! Will na ciebie czeka.

Zatrzymałem się i wszedłem do Wielkiego Domu. Annabeth jeszcze mnie zawołała, ale nie zwróciłem na to uwagi. Nie miałem siły, aby teraz z nią gadać.

Dlaczego Will na mnie czeka?

Codziennie spotykam się z nim i Samem, a oni badają mnie i próbują stwierdzić co mi właściwie jest.

Bezskutecznie.

Czasem myślę, że to po prostu marnowanie czasu. Przecież i tak zginę! Nie mam już pojęcia co robić, a dodatkowo muszę wyjaśnić sprawę mojej dziewczynie. Pytanie tylko... Jak?

Wszedłem do sali, gdzie czekał na uśmiechnięty blondyn w kitlu. Przygotowywał rzeczy do badań i nucił jakąś balladę.

- Hej Percy!

- Cześć Will. Gdzie Sam? - Spytałem zdziwiony. Zazwyczaj byli tu oboje.

- Zdaje się, że na randce z Caitlin, ale to nie moja sprawa. Jak się czujesz?

- Wiesz... Coraz gorzej... - Niełatwo mi było mówić o tym co czuję, ale wiedziałem, że muszę - boli mnie brzuch i strasznie chudnę, a jem normalnie...

- To naprawdę nie wygląda dobrze. Nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją. Martwię się o ciebie.

- Ty się martwisz? To ja umieram! - Krzyknąłem uśmiechając się lekko.

- Racja, ale to my stracimy przyjaciela. Opuścisz nas... Powiedziałeś Annabeth o twojej chorobie? - I tak oto uśmiech spełzł mi nagle z twarzy.

- Jeszcze nie. Zastanawiam się od czego zacząć.

- Może od początku? - Zaproponował jednocześnie przygotowując jakąś szczepionkę.

- Chejron mówił coś, że to nie choroba, że ktoś to wywołał - nerwowo bawiłem się rękami, gdy wypowiadałem te słowa.

- No... Prawdopodobnie ma rację, ale nie przejmuj się tym. Mamy jeszcze czas! Coś wymyślimy!

- To... Co teraz?

Spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, więc powiadziałem wskazując ręką na jego kitel:

- Nie przyszedłem tu pogadać.

- Jasne! Najpierw...

***

Kiedy mnie wypuścił, spojrzałem na zegar i zauważyłem, że minęło dopiero pół godziny. Postanowiłem poszukać Annabeth. Znalazłem ją na arenie walczącą z Piper. Oparłem się o ścianę i patrzyłem jak moja dziewczyna bierze zamach, a córka Afrodyty w ostatniej chwili robi unik.

Chwilę im zajęło zorientowanie się, że na nie patrzę. Uśmiechnęły się i pomachały, a następnie Annabeth podeszła do mnie i spytała cicho:

- Możemy porozmawiać?

Już po mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro