Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 cz. 1

Annabeth

Kiedy obudziłam się rano czułam się wspaniale. Po kilku dniach w tunelach bez możliwości wzięcia kąpieli i umycia zębów ta noc w hotelu była istnym zbawieniem. Wreszcie wyglądałam w miarę porządnie, nie licząc podkrążonych oczu.

Opowiedziałam o swoim śnie Jasonowi i Nico. Nie mieli pojęcia co mogło się stać, ani kim był ten chłopiec. Miałam co do niego swoje przypuszczenia, ale nie byłam pewna. Dzisiaj musieliśmy, niestety, ruszać dalej. Trzech herosów w jednym miejscu, do tego dwoje dzieci Wielkiej Trójki, przyciągało potwory. Nie mówiąc już o tym, że pewien syn Posejdona potrzebuje pomocy.

Nico twierdził, że chyba wie dokąd zmierzamy. Postanowiliśmy mu zaufać. Zeszliśmy do tunelu na tyłach jakiegoś budynku i ruszyliśmy dalej. Przez minutę szliśmy w ciszy, aż w końcu nie wytrzymałam:

- To... w jakim kierunku się przemieszczamy? Percy jest pod ziemią? Znajduje się w lesie czy mieście? Są tam potwory? Wiesz w jakim jest stanie?

Nie możecie mnie za to winić. Jestem córką Ateny. Nie znoszę niepewności.

- Na południowy zachód, prawdopodobnie tak, nie wiem i nie wiem i jeszcze raz nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Nie przewiduję przyszłości. - Wymamrotał.

- Wiesz... Co do tego przewidywania... - zaczął Jason, ale Nico mu przerwał.

- Jeśli masz zamiar wygłosić jakąś głupią uwagę na temat Willa, to lepiej siedź cicho.

Jason zamknął buzię.

- Jak myślicie? Kim był ten człowiek w moim śnie i co się stało? - Przerwałam.

- Może chcieli czegoś od Percy'ego, ale on się nie zgodził, a ten chłopak mu w czymś pomógł i zabili go dla przykładu. Żeby nikt nie postąpił tak samo. - Zaproponował Nico.

- Tylko co wtedy robiłby tam ten dzieciak? I dlaczego złamano mu kark? Straszniejsze byłyby tortury. - Powiedziałam.

- No to może chciał skrzywdzić tego chłopca, więc Percy go zabił żeby chronić małego? - Odpowiedział Jason.

- Tylko dlaczego wtedy by płakali? - spytałam.

- Może byli w szoku. - Stwierdził syn Jupitera.

- No to dlaczego przytulał się do Percy'ego, skoro ten na jego oczach zabił człowieka?

- Wiesz co Annabeth? Skoro nie podobają ci się nasze pomysły to powiedz o czym ty myślisz. Wtedy my ponarzekamy. - Powiedział Nico.

- Sądzę, że ci chłopcy to też herosi. Chyba wiem, kim jest to dziecko, ale nie jestem pewna.

- Masz zamiar oświecić nas Sówko? - Spytał Nico.

- Nie - Odpowiedziałam z uśmiechem i przyspieszyłam kroku.

***

- To tutaj - przerwał ciszę syn Hadesa.

Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi. Potem przypomniałam sobie cel naszej podróży i nerwy zaczęły ściskać mi żołądek.

- Jak daleko stąd?

- Jakieś sześćset metrów.

- Wyjdźmy na powierzchnię i przyjrzyjmy się z czym mamy do czynienia. Nie możemy tak po prostu wejść bez planu - powiedziałam.

- Czemu nie? - Spytał Jason - nasze plany i tak zawsze się psują.

- Atena zawsze ma plan.

***

Nico wypuścił nas na zewnątrz i znaleźliśmy się w ślepym zaułku.

- Gdzie jesteśmy? - Spytałam.

- Nadal w okolicach Nowego Jorku. Jak mówiłem wczoraj, kręciliśmy się w kółko. - Odpowiedział Nico.

- To... dokąd teraz? - wtrącił Jason.

- Nie jestem pewien, gdzie mamy iść. Nie znajdujemy się już pod ziemią. Wiem, w którą stronę iść, ale nie wiem, który to budynek - mówiąc to wskazał go (kierunek) ręką.

Zapadła cisza. Byliśmy tak blisko odnalezienia Percy'ego, a teraz okazuje się, że największym problemem jest znalezienie odpowiedniego miejsca.

- Zostańcie tutaj - postanowiłam. - Rozejrzę się trochę.

Ubrałam moją czapkę z daszkiem i momentalnie stałam się niewidzialna. Wyszłam na chodnik i szłam uważając, żeby nikogo nie potrącić. Śmiertelnicy mogliby się odrobinkę zdziwić, gdyby popchnęła ich niewidzialna siła.

Przemierzałam ulice w kierunku wskazanym przez Nico, ale nie widziałam nic odbiegającego od normy. Minęło może pół godziny, gdy usłyszałam natarczywe szczekanie. Odwróciła się w tamtym kierunku i zobaczyłam małego, znajomo wyglądającego, pieska biegnącego za około piętnasolatkiem.

Nie zastanawiając się ruszyłam za nimi. Chłopak miał brązowe włosy i bladą cerę, a jego oczy były podkrążone jakby ostatnimi czasy niewiele spał. Biorąc pod uwagę w czyim przebywał towarzystwie było to prawdopodobne. Miał na sobie dżinsy i zieloną bluzę.

Piesek prowadzony na smyczy ciągnął w przeciwnym kierunku i nadal szczekał. Chłopak ignorował go i szedł dalej.

Aż wreszcie dotarli do miejsca, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak budynek do rozbiórki. Niedaleko stał kosz na śmieci. Zatrzymałam się obok niego i przyjrzałam budynkowi. Oni tymczasem podeszli do niego.

Zaczął migotać, aż Mgła opadła i ukazał się całkiem schludny i spory dom. Pomalowany był na biały kolor, nie było żadnego ogródka. Kątem oka zauważyłam, że w piwnicy jest tylko jedno maleńkie okno.

Chłopak zapukał w drzwi, a gdy się otworzyły zobaczyłam zakapturzoną postać. Odruchowo zrobiłam krok w przód, by się lepiej przyjrzeć i... potrąciłam śmietnik, który przewrócił się na ziemię.

Z początku miałam odruch, żeby go złapać, ale w porę się powstrzymałam. Zakapturzona postać odwróciła się w moim kierunku i przez chwilę patrzyła na ulicę uważnie. Potem chłopak coś cicho powiedział i obaj pośpiesznie weszli do środka. Pies spoglądał w moim kierunku tęsknie, jakby wiedział, że tu jestem po czym podążył za nimi.

Odetchnęłam z ulgą. Gdybym złapała śmietnik byłoby to bardziej podejrzane. Lepiej niech zastanawiają się, dlaczego się przewrócił niż dlaczego zaczął upadać po czym złamał prawa fizyki.

Przez chwilę przeglądałam się budynkowi szukając słabych punktów, które mogłyby zadziałać na naszą korzyść. Podeszłam do niego i w chwili gdy obok mnie przechodziła kobieta z wózkiem rzuciłam kamyczek na schodki. Czekałam, ale w środku nic się nie poruszyło, ani nie rozległ się żaden dźwięk. Rzecz jasna nie oznaczało to, że nie rzucili dookoła domu zaklęcia lub nie umieścili cichego alarmu. Wszystkie okna (poza tym w piwnicy oczywiście) były małe i znajdowały się wysoko nas ziemią. Na szczęście, dla Jasona nie stanowiło to problemu, a Nico zawsze mógł użyć cienia.

Gdy zanotowałam w pamięci wszystkie ważne informacje odwróciłam się i wróciłam do chłopaków.

Jason przemierzał alejkę od jednej strony do drugiej nerwowo bawiąc się palcami. Nico opierał się o ścianę i patrzył na niego z rozbawieniem.

- Może zaatakował ją jeden z tych zbirów? Albo wróciła chimera? Albo ktoś ją potrącił, kto inny zdeptał i teraz wykrwawia się na chodniku?! - Mruczał Jason.

- Jason, to jest Annabeth Chase. Da sobie radę, pakowała się już w gorsze kłopoty. Nic jej nie będzie.

- Och, miło mi wiedzieć, że aż tak Ci zależy Supermanie! - Powiedziałam zdejmując jednocześnie czapkę. Obaj podskoczyli przestraszeni moim nagłym pojawieniem się.

- Dowiedziałeś się czegoś? - Spytał Nico.

- O tak i mam pewien pomysł.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro