Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Zwykle, gdy Nico wpada na jakiś pomysł to jest on mroczny i związany z Podziemiem. Na przykład - to on wpadł na to, żeby Percy wykąpał się w Styksie podczas Drugiej Wojny z Tytanami. A gdy umarła Bianca chciał zamienić życie na życie, aby ją odzyskać. Nie możecie więc mnie winić, że byłam lekko zaniepokojona. Dokładnie tak: lekko.

No i nie pomyliłam się tak bardzo. Jego pomysł był mroczny.

Oddaliliśmy się od Obozu Herosów o jakieś dwieście metrów. Szliśmy za Nico nie mając pojęcia gdzie idziemy. W pewnym momencie bez ostrzeżenia zatrzymał się powodując tym samym, że wpadłam na jego plecy.

- O co chodzi? Dlaczego stoimy? - Spytałam.

- Tu będzie dobrze - odpowiedział, jakby to wszystko tłumaczyło.

- Możesz wytłumaczyć w zrozumiały sposób? Nie wszyscy znają się na tych podziemnych sprawach - poprosił Jason.

Nico westchnął jakby nasza głupota była wykańczająca i wyjaśnił:

- To miejsce najbardziej nadaje się do tego, żebym stworzył podziemny tunel. Jestem synem Hadesa, a więc moje moce będą tam silniejsze. Możliwe, że będę w stanie wyczuć Percy'ego.

- Jak to wyczuć? Jak pies? -Spytał rozbawiony Jason.

- Tak jasne! Zmienię się w kundla! Co wolisz: owczarka czy terriera? -Odparł sarkastycznie.

- A może być cocer spaniel? Uwielbiam te ich długie uszy! Są przesłodkie!

- Nie! One są właśnie najgorsze! Jeżdżą nimi po ziemi i zbierają cały brud, a potem wkładają je do miski. To obrzydliwe!

Teraz oboje żywo gestykulowali rękami i wyglądali na zaangażowanych w dyskusję. Chętnie zobaczyłabym do końca, jak kłócą się o psy, ale nie mieliśmy na to czasu.

- Chłopcy! - Krzyknęłam. - Możemy rozwodzić się nad ich urodą kiedy indziej? Mamy misję do wykonania! A poza tym całym tym krzykiem możemy ściągnąć na siebie uwagę jakiegoś potwora.

I oczywiście musiałam to powiedzieć. Gdy tylko wypowiedziałam te słowa w oddali rozległ się huk.

- Co to było? - spytał Jason.

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nico! Pośpiesz się!

- Dobra, dobra! Już robię ten tunel. Przecież się nie pali... - Po tych słowach odwrócił się do nas plecami i wyciągnął ręce przed siebie.

Wtedy rozległ się huk łamanego drzewa i zobaczyliśmy chimerę. Była wielka, miała łeb lwa, ogon pytona i ciało oraz kopyta kozy. Jest w stanie zionąć ogniem, a paszcza na jej ogonie jest jadowita.

Stwór otworzył paszczę, dmuchnął i momentalnie zapłonęło drzewo.

- Jesteś tego taki pewien? - Spytał Jason.

- Och, zamknij się! - Krzyknął Nico, po czym dodał - Gotowe! Wskakujcie!

Przed nami znajdowało się zagłębienie wyglądem przypominające Czarną Dziurę. Nie było widać dna i wątpiłam, bym po wkroczeniu do środka dostrzegła coś na wyciągnięcie ręki. Przywoływała zbyt wiele wspomnień z Tartaru. Na samą myśl o wkroczeniu do środka chciało mi się płakać. Pocieszała mnie jedynie myśl, że Nico musi czuć się podobnie.

- Jeśli myślisz, że wskoczę do tego czegoś... - Zaczął Jason, ale nie dane mu było skończyć.

- Zrobisz to, albo przysięgam na bibliotekę mojej matki, że wyrwę ci tchawicę! To jest chimera, nie damy sobie z nią rady!

Przez chwilę się zawahał i byłam przekonana, że tego nie zrobi. Potwór wykorzystał ten czas, aby do nas podejść i zionął ponownie ogniem. Wszyscy z krzykiem rzuciliśmy się w ciemność, nawet się nie zastanawiając. Poczułam gorące powietrze na plecach, ale nic mi się nie stało.

---

Sczerze mówiąc... nie wiem czego się spodziewałam. Chyba tego, że będziemy lecieć w nieskończoność. Z boku, wyglądało to jak przepaść bez dna. Tymczasem, było to tylko parę metrów.

Jason złapał nas za ręce i kilka centymetrów nad ziemią spowolnił nasz upadek dosłownie zatrzymując nas w powietrzu. Odetchnęłam z ulgą i podziękowałam cicho.

- Nie ma sprawy, ale lepiej biegnijmy zanim ten potwór postanowi ruszyć za nami.

No i oczywiście musiał to zrobić. Znowu.

W momencie gdy to powiedział poczułam jak coś na mnie spada. Spojrzałam w górę i zdałam sobie sprawę, że chimera podeszła do krawędzi. Upadła na mnie osuwająca się ziemia.

- Co powiecie na małe zawody? - spytał szybko Nico.

- Świetny pomysł! Prowadź! - Krzyknęłam i ruszyliśmy na oślep. Cały ten czas trzymaliśmy się za ręce, bo było ciemno jak w grobie. Nie widziałam absolutnie nic.

Kiedy tak biegliśmy miałam wrażenie, że tunele same się przed nami otwierają. W sumie... było to całkiem prawdopodobne. Byłam przekonana, że zatrzymany się w jakimś porządnym stylu. Nico krzyknie "Stop!", a potem spokojnie zbierzemy myśli i bohatersko ruszymy dalej.

W rzeczywistości zderzyliśmy się ze ścianą. Wszyscy runęliśmy na ziemię łapiąc się za bolące części ciał.

- Ała! Jakim cudem wbiegłeś w ścianę! Mówiłeś, że to twoje terytorium, czy coś w tym stylu i pod ziemią świetnie się orientujesz. - Warknął Jason.

- To nie moja wina! Nic nie widzę! Kierowałem się przeczuciem!

- Nico - zaczęłam. - Ostatnim razem, gdy 'kierowałeś się przeczuciem' Percy utknął na dachu Wielkiego Domu, Drew zdemolowała domek Hermesa, a Clarisse leżała w infimerii przez miesiąc.

- Skąd mogłem wiedzieć, że Connor i Leo coś planowali! - Zaczął się bronić syn Hadesa. - A teraz dajcie mi spokój. Prawie znalazłem latarkę.

- Wziąłeś ze sobą latarkę? - Spytał Jason.

- W przeciwieństwie do nas Nico wiedział, że będziemy poruszać się pod ziemią. - Wytłumaczyłam.

- A tak w ogóle... Wygrałem. - Oznajmił Nico. Rzuciłam mu spojrzenie, które mówiło 'poważnie?'. Po chwili dodał - znalazłem!

Tunel zalało światło.

---

Po tym jak sprawdziliśmy, czy nikt nie odniósł poważnych obrażeń (drobne oparzenia - nic z czym sobie nie poradzi ambrozja) szliśmy długo przez te przeklęte korytarze. Zatrzymywaliśmy się co kilka godzin na krótki odpoczynek i nocą jedno z nas pozostawało na straży.

Od zniknięcia Percy'ego minęły cztery dni, czternaście godzin i piętnaście minut.

- Musimy wyjść na powierzchnię i kupić coś do jedzenia. Kończą nam się zapasy. -  Powiedziałam. Musieliśmy ustalić wszystkie szczegóły misji.

- Gdzie właściwie jesteśmy? - spytał Jason.

- W okolicach Nowego Jorku. Wyczuwam aurę Percy'ego. Jest gdzieś niedaleko, ale nie mogę dokładnie określić gdzie. Potrzebuję czasu, żeby go dokładnie zlokalizować. -Wyjaśnił Nico. 

- Czyli cały ten czas specjalnie kręcimy się w kółko? I nie raczyłeś nas o tym powiadomić?! - Wykrzyknęłam.

- Nie uznałem tego za ważną informację. Zresztą, to nie jest wcale kółko. Bardziej sześciokąt.

- Wiesz gdzie mam ten twój sześciokąt?!

Rzuciłam się na niego z wyciągniętymi rękami, ale powstrzymał mnie Jason.

- Annabeth! Masz zamiar udusić naszego przewodnika?

- Dobrze wiedzieć, że tak wam zależy - wymamrotał Nico z sarkazmem. Oboje go zignorowaliśmy.

- Wcale nie chciałam go udusić -powiedziałam już spokojniej. Pomyślałam jednak, że można trochę podroczyć się z chłopakiem. - Może poważnie pokiereszować, wydrapać oczy albo trzepnąć, ale nie zabić! Bez niego wyjście stąd zajmie nam wieki!

Spojrzał na nas wzrokiem, który mówił, że zachowujemy się jak dzieci. Zaczęliśmy się śmiać, a ja poczułam się, jakby ktoś zdjął z moich barków ogromny ciężar. Przez ostatnie dni byłam stale spięta, martwiąc się o mojego chłopaka i jego stan zdrowia. Bałam się, czy przeżyjemy tę misję.  Nawet tak głupi powód sprawił więc, że śmiałam się jak opętana.

- To... co z tym jedzeniem? - Spytał Jason uspokajając się.

- Chodźmy. - Odpowiedział Nico - nawet ja mam już dość tych ciemności. I mam ogromną ochotę na coś z McDonalda.

---

Mogłam wiedzieć, że tak się to skończy. To było do przewidzenia.

Kiedy wydostaliśmy się na powierzchnię w jakimś małym miasteczku zwanym Seawood (Nie ono nie istnieje -  wymyśliłam je, ale według Google miasto na "S" faktycznie znajduje się tam gdzieś w okolicach) ukryliśmy się za jakimś domem. Uparcie starałam się nie patrzeć na małą reklamę z nazwą miasta w obawie, że się załamię. Oczywiście, że musieliśmy się znaleźć w miejscu z taką nazwą.

Doprowadziliśmy się do względnego porządku -spróbuj spędzić trzy dni pod ziemią i wychodzić tylko na chwilę, żeby się przewietrzyć wyglądając normalnie - i ruszyliśmy na straszliwą podróż w poszukiwaniu McDonalda, spożywczego lub pizzerii.

- Jak myślicie? Czy ktoś ma tu dom z drewna? -Wypalił Jason, kiedy mijana przez nas latarnia zgasła.

-Nie wiem, ale wiem czego nie mają. - Odpowiedziałam.

- Czego? - Spytał Nico.

- Funduszy na porządne chodniki i latarnie.

Był wieczór i zaczynało się robić ciemno, a połowa żarówek migała sprawiając, że potykałam się o krzywą kostkę. Poważnie - co to za dziura?

- Tu masz rację -stwierdził Jason, a Nico w odpowiedzi pokiwał głową i spojrzał na latarnię, której światło zgasło niedawno. Ta chwila nieuwagi kosztowała go upadek na ziemię i złamany nos. Miejmy nadzieję, że jego krew nie przebudzi jakiejś mrocznej siły.

Kto by pomyślał, że uratuje nam to życie?

Za nami drogą z wyciągniętymi sztyletami przedziwnym chodem skradały się dwie drakainy. Miały żółte oczy z czarnymi szparkami i rozdwojone języki. Ich twarze były całkiem ładne, a zamiast nóg miały coś na kształt węży. Ubrane były do połowy w greckie zbroje. 

Gdyby Nico się nie przewrócił nie rozejrzałabym się i zapewne skończylibyśmy jako obiad. Tylko tego brakowało, żebyśmy dali się tak zaskoczyć. Jason ruszył do walki z potworami, a ja z wahaniem pobiegłem za nim.

- Zostań tu i weź trochę ambrozji - poleciłam.

To była bardzo szybka walka. Zwróciłam na siebie uwagę potworów:

- Jakim cudem dałyście radę się tak do nas podkraść? Czego od nas chcecie?

- Ha! Jessssssteśśś naiwna córko Ateny, jeśśśli myśśślisz, że Ci powiemy. - Wysyczała Łuskonoga numer jeden. Druga zaraz potem powiedziała:

- Czekaj... co ten dzieciak wyp- nie dane jej było skończyć. W trakcie tej krótkiej wymiany zdań Jason zebrał siły i trafił oba potwory piorunem. Huk rozległ się na ulicy. Po smoczych kobietach zostały tylko kupki złotego pyłu.

Na szczęście Mgła wszystko przykryła, więc śmiertelnicy nie zauważyli co się wydarzyło. Nie było tu jednak wielu osób, tylko jakaś rodzina, grupa przyjaciół i jakiś pijak.

Najedliśmy się w końcu w jednym z tych lokali, w których jedzenie jest okropne, wystrój bez życia, a jedynym co da się przełknąć jest pizza. Przynajmniej niewiele zapłaciliśmy.
Schronienie znaleźliśmy w jakimś tanim motelu przy drodze udając, że jesteśmy podróżnikami.

Tej nocy miałam dziwny sen.

Percy leżał na ziemi w niewielkim pomieszczeniu. Wyglądał jakby miał zaraz się rozpłakać. Obok niego skulony na ziemi siedział mały chłopiec z czarnymi włosami i niebieskimi oczami. On - w przeciwieństwie do mojego chłopaka - nie trzymał się tak dzielnie i przemoczył sobie całą koszulkę. Jego twarz była całkiem czerwona i wydawał z siebie dziwne dźwięki.

Przed nimi na ziemi leżało ciało człowieka z najprawdopodobniej złamanym karkiem.

W co mój Glonomóżdżek tym razem do wpakował?

Heja!

Macie czasami wrażenie, że wena całkiem wam ucieknie i brakuje wam czasu na pisanie? A potem jest takie BAM! i wiecie co napisać? Cóż długo mi to zajęło, ale macie około 1600 słów. Teraz muszę zebrać myśli, bo kolejny rozdział udzieli odpowiedzi na kilka pytań.

Pytanie:

- Biorąc pod uwagę ich pochodzenie jakie umiejętności jeszcze mogą odkryć Percy i Jason? Czekam na ciekawe pomysły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro