Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Rano po śniadaniu ćwiczyłem pół godziny szermierkę z Nico. Do kitu. Nie umiałem się skupić i ciągle myślami wracałem do swojej dziewczyny.

Kiedy skończyliśmy miałem chwilę wolnego. Przebrałem się w czyste ciuchy i odświeżony poszedłem do Rachel.

Sprawdziłem swoje czoło w lustrze. Siniak już prawie zniknął, więc niedługo nie będę musiał wychodzić z siebie, aby go zasłonić.

Po wielu poszukiwaniach znalazłem ją w jej jaskini. Ubrana była jak zwykle w spodnie popisane mazakami, a włosy miała poczochrane. Malowała akurat obraz, niestety, zanim zobaczyłem co to takiego zabrała go szybko i schowała. Wydawała mi się trochę nerwowa.

- Cześć Rachel - przywitałem się siląc na uśmiech.

- Hej Percy. Co tam?

- Nawet okej. Pogodziłem się z Annabeth.

- Tak? To chyba dobrze - rozglądała się zestresowana i trochę zmartwiona.

- Co u ciebie? - Spytałem nie chcąc rozmawiać o sobie.

- Jest w porządku. Stało się coś?

- No... W sumie tak - opowiedziałem jej o tym, co mi się przyśniło.

- Niedobrze- nerwowo bawiła się palcami.

- Rachel, coś się dzieje?

- Mam ostatnie dziwne sny i wizje. Nie przejmuj się. To nic takiego. - I już wiemy co przede mną chowała.

W momencie gdy chciałem ją bardziej o to wypytać zesztywniała i wyprostowała się. Wokół niej zebrała się zielona mgła i przemówiła tym dziwnym głosem:

Jam jest duch Delf, głos Fojbosa Apolla, zabójcy potężnego Pythona. Podejdź, poszukujący, i pytaj.

Zdumiony wpatrywałem się w przyjaciółkę, ale zebrałem się na odwagę i spytałem:

- Masz jakąś przepowiednię dla mnie?

Nie musiałem długo czekać na odpowiedź:

Podejmie herosów troje
Kolejnego wyzwania znoje.
Sowę i burzę
Mrok do celu poprowadzi,
Odnajdą, co utracili
W czasie gdy zdrady doświadczyli.
Dom swój od zagłady uchronią,
Jednak za cenę straszliwą.
Czy się zjednoczą, czy zginą
Ostatnim tchnieniem konający zdecyduje.

Poczułem, że mam dreszcze. W ostatniej chwili złapałem dziewczynę, która osunęła się na ziemię nieprzytomna. Położyłem ją w wygodnym miejscy i usiadłem na ziemi. Zaplotłem palce we włosy i westchnąłem.

Byłem tym wszystkim zmęczony. Nie miałem siły zmagać się z kolejną Przepowiednią. Tyle że tym razem nie mówiła o mnie. Chyba. Tylko w takim wypadku, dlaczego wypowiedziała ją przy mnie?

Nagle poczułem wściekłość na wszystko. Szybkim ruchem wyciągnąłem Orkan i zmieniłem go w miecz. Wyszedłem z jaskini i zacząłem ciąć drzewa. Muszę się przyznać, że trochę wrzeszczałem i chyba płakałem. Musiałem się na czymś wyładować.

Dość długo walczyłem z niczym, byłem zgrzany i zasapany, a złość nie mijała. Zamachnąłem się na drzewo, ale nie trafiłem. Poczułem pieczenie w brzuchu, jednak nie przejąłem się tym.

W pewnym momencie zrobiło mi się zimno co było dziwne biorąc pod uwagę, że byłem spocony i zmęczony. Usłyszałem kobiecy głos. Szeptał coś, czego nie umiałem zrozumieć.

Poczułem, że ugięły się pode mną nogi i upadłem. Jęknąłem cicho, a przed oczami miałem czarne plamy. Czułem, że drżę.

I w chwili gdy miałem stracić przytomność usłyszałem dziewczęcy, znajomy głos. Ktoś złapał mnie za ramię i obrócił na plecy.

Zobaczyłem twarz Piper, a potem moje oczy błysnęły białkami i straciłem przytomność.

Cudownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro