Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

W ciemnym pomieszczeniu niewiele było widać. Jedynie sylwetki kilku postaci stojących dookoła stołu. Dyskutowały o czymś zawzięcie. Przekrzykiwali się nawzajem i nie dało się odróżnić pojedynczych słów.

- Cisza! - Krzyknął męski głos. Wszyscy momentalnie zamilkli - w tych warunkach nie da się pracować. Uspokójcie się wszyscy.

- Szefie... Ja mam wątpliwości...

- Wszystko idzie zgodnie z planem. Pora wprowadzić w życie fazę drugą.
Nawet nie zauważą kiedy uderzymy!- Po tych słowach szef uderzył pięścią w stół. Wszyscy podskoczyli.

- Ta cała Wyrocznia coś podejrzewa - odezwał się cichy, nieśmiały głos. Zupełnie, jakby właściciel bał się odezwać.

- Wyrocznia? Nie stanowi problemu. Nie jest w stanie przewidzieć naszych działań. Ona wie tylko, że coś się szykuje. - Powiedziała jakaś dziewczyna. Mimo mroku panującego w pomieszczeniu było oczywiste, że uśmiecha się kpiąco.

Ktoś otworzył usta i chciał odpowiedzieć, ale...

Obudziłem się.

Każdy wie, że sny herosa nie są normalne. To rzeczy, które dzieją się naprawdę. To mnie martwiło. Do tego ten fragment o Rachel... To dlatego wyglądała na zmartwioną?Wstałem wiedząc, że już nie zasnę, łyknąłem leki i ubrałem się. Postanowiłem porozmawiać później z Rachel. Muszę się dowiedzieć o co chodzi.

Ten dzień szczerze mówiąc był do kitu. Nic mi nie wychodziło. Posiłków prawie nie tknąłem. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej bardziej nerwowy. Ciągle się potykałem, bolał mnie brzuch, nie mogłem się na niczym skupić. Na arenie pokonała mnie Clarisse, a po niej Jason. Nie wiem, co się ze mną dzieje.

Do tego za parę dni Ann ma urodziny, a ja nadal się z nią nie pogodziłem. Może to co planuję zrobić wieczorem sprawi, że mi przebaczy.

Udałem się wszystko przygować. Godzinę później zawołałem moją dziewczynę. Była u siebie w domku i (a jakże) czytała. Na samą myśl o tym bolała mnie głowa.

- Hej Percy. Co się stało? - Spytała trochę chłodno.

- Mogłabyś się ze mną przejść? Chcę porozmawiać.

- No... Dobra.

Wstała i kiedy przechodziła koło mnie trzepnęła mnie w ramię.

Zabrałem ją na plażę, a kiedy dotarliśmy na miejsce westchnęła w zachwycie. Nie dziwię jej się. Na miejscu ułożony był z niebieskich płatków róż na piasku napis:

Pogodzimy się Ann?

Objąłem ją rękami w pasie i odwróciłem w swoją stronę.

- Tak - wyszeptała, a potem się pocałowaliśmy. Czułem się, jakby to były co najmniej oświadczyny. Nie wiem, jak długo tak staliśmy, ale kiedy skończyliśmy, wziąłem ją za rękę i usiedliśmy na piasku.

Spędziliśmy razem jakąś godzinę. Było wspaniale. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i przebaczyła mi. Nadal jednak nie wyjawiłem jej swojego sekretu. Czyłem, że to jeszcze nie czas.

Odprowadziłem ją do domku cały czas trzymając za rękę. Potem poszedłem do siebie. W nocy obeszło się bez koszmarów.

Dobrze, że wtedy nie wiedziałem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro