Rozdział 4
– Jeszcze moment – jęknęła Jane, nie otwierając oczu. Przekręciła się na drugi bok i naciągnęła kołdrę na głowę, chcąc, odciąć się od uporczywego pukania do drzwi.
– Jane! – tata był nieustępliwy i wciąż dobijał się do jej pokoju.
W końcu, kiedy zrozumiała, że łatwo go nie zbędzie, nieporadnie wyszła z łóżka i otworzyła mu drzwi.
– Skarbie, musze jechać na komendę policji załatwić parę rzeczy związanych z tym wszystkim - machnął gwałtowanie rękami w powietrzu próbując zobrazować „to wszystko" co ostatnio działo się w ich życiu – powinienem wrócić koło południa, jakby co to dzwoń.
– Pewnie – przytaknęła Jane i po krótkim pożegnaniu odprowadziła wzrokiem oddalającą się sylwetkę ojca.
Dziewczyna westchnęła cicho stając przed lustrem i próbując spiąć niesforne, długie, rude włosy w kucyka na czubku głowy.
Nie tak wyobrażała sobie początek wakacji, ale cóż. Nie zawsze mamy wpływ na nasze życie, często kieruje nim szereg zrządzeń losu, których nie można uniknąć. Niektórzy nazywają to przeznaczeniem, inni przypadkiem. Niezależnie od nazwy potrafi wywrócić wszystko do góry nogami.
Jej ponure rozmyślania przerwał uporczywy dźwięk uderzania czymś o szybę. Zmarszczyła czoło i odwróciła głowę w stronę okna.
Podskoczyła gwałtownie, widząc błyszczące ślepia kota, który siedział na zewnętrznej stronie parapetu i uporczywie uderzał łapą o szybę. Wspomnienia z nocy stanęły jej przed oczami. To ten sam kot, którego spotkała w bibliotece.
Utkwiła w nim uważne spojrzenie i wolno podeszła do okna po czym otworzyła je. Zwierzak wcale się nie bał, miauknął wręcz z uznaniem na jej gest i zręcznie zeskoczył z parapetu na podłogę jej pokoju, a z niej wskoczył jednym susem na łóżko, gdzie usiadł i znowu wbił w nią uważne spojrzenie.
Jane zamrugała gwałtownie, próbując rozgryźć dziwne zachowanie zwierzaka. Zachował się jakby znali się od dawna, wręcz wdrapał się po drzewie, aby zdobyć jej uwagę, a teraz nie spuszczał z niej wzroku. Nie zachowywał się jak normalny kot, było w nim coś przerażającego i fascynującego jednocześnie.
– Czego chcesz futrzaku? – zapytała głośno, próbując zrozumieć o co chodzi zwierzakowi.
Miauknął z rozbawieniem w odpowiedzi na jej pytanie i zeskoczył z łóżka, jednym susem znajdując się przy drzwiach. Tam obrócił łeb w stronę Jane, a kiedy upewnił się, że na niego patrzy ruszył dalej jakby chciał zapytać „Idziesz?".
Miauknął z rozbawieniem? Błagam cię Jane, opanuj się – zbeształa się w myślach dziewczyna. To tylko głupi kot, czemu się tak nim ekscytujesz? Dlaczego w ogóle wpuściłaś go do domu? Pokręciła głową z dezaprobatą i udała się za zwierzęciem. Przemierzał kolejne metry co jakiś czas odwracając łeb, aby upewnić się że Jane podąża jego śladami. Po chwili zatrzymał się przed jednymi drzwiami i zaczął drapać gwałtownie pazurami o ich drewnianą powłokę.
Jane przystanęła w miejscu i obrzuciła go pytającym spojrzeniem.
– To sypialnia mojego taty – mruknęła pod nosem – dlaczego chcesz tam wejść?
Krótkie miauknięcie było jedyną odpowiedzią jakiej się doczekała. Westchnęła cicho zastanawiając się co zrobić. W normalnych okolicznościach już dawno wyrzuciłaby kota za drzwi, ba w wcale nie wpuściłaby go do środka, ale w tym konkretnym przypadku było coś... ujmującego.
Coś co skłoniło ją do tego, aby nacisnąć klamkę i pchnąć lekko drewnianą powłokę.
Kot błyskawicznie schował się pod łóżko jej ojca.
Jane coraz bardziej zaciekawiona i zdezorientowana tą niecodzienna sytuacją opadła na klęczki, aby być na wysokości jego wzroku. Pod łóżkiem znajdowało się małe zielone pudełko, kot ocierał się o nie niecierpliwie. Niewiele myśląc Jane wyciągnęła rękę i wyciągnęła je spod łóżka.
Nie było ciężkie, ale dało się wyczuć że ma jakąś zawartość. Nie zwlekając zdjęła nakładane zielone wieczko i odłożyła je na bok. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła zawartość pudełka. Znajoma czarna okładka z lwem.
Pod mroczną peleryną.
A więc tu postanowił schować ją jej ojciec. Zmarszczyła czoło, a nadmiar myśli znowu zaczął kłębić się w jej głowie. Dlaczego zadał sobie tyle trudu, aby schować przed nią tę książkę? Jaka była jej historia? Co kryło się za pozornie zwykłą opowieścią fantastyczną?
Merdający ogon, który otarł się o jej nogę, przypomniał jej, że nie była tam sama. Kot przenosił wzrok to na książkę to na nią.
I co u diabła ma z tym wspólnego ten dziwny zwierzak?
Potrząsnęła gwałtownie głową i zamknęła pudełko odkładając je na miejsce. Nie odłożyła jednak książki do środka, ściskała ją pewnie w dłoni, gdy wychodziła z pokoju i zamknęła drzwi za sobą i kotem, który podążał jej śladami.
Jedynym sposobem, aby dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi jest doczytanie jej do końca. Była rada, że ojca nie będzie w domu jeszcze przez kilka godzin, akurat powinna zdążyć. A kiedy wróci tata, zapyta go o przyczyny jego dziwnego zachowania.
Usiadła wygodnie na łóżku i zagłębiła się w lekturze, a dziwny kot położył się obok przymykając oczy. Jane postanowiła go jeszcze nie wyganiać, była nim szczerze zainteresowana i chciała poznać przyczyny jego niecodziennego zachowania.
Ale czuła, że aby to odkryć musi najpierw przeczytać całą tę historię.
Więc zabrała się do roboty, czytała o powolnym odzyskiwaniu siły przez okrutnego czarnoksiężnika, o tym jak jego armia stawała się coraz silniejsza i straszniejsza. Jak władcy czterech królestw zaczęli się kłócić i zamiast zjednoczyć w tym trudnym czasie, rozpoczynali wojny, które jeszcze bardziej ich osłabiały.
Było bardzo źle, we wszystkich królestwach zaczęło brakować jedzenia, anomalnie pogodowe spowodowane kłótniami władców każdej pory roku zaczęły sprawiać wiele problemów mieszkańcom, a wiele z nich zginęło. A królowa czterech pór roku Juliet – zniknęła gdzieś, nie sprawowała pieczy nad wszystkimi królestwami jak dotychczas, usunęła się w cień, a skutki braku jej obecności stawały się coraz groźniejsze. To ona pilnowała porządku i zjednoczenia między królestwami, to ona odbiła Królestwo Zimy z rąk czarnoksiężnika i ratowała ludzi z opresji. Gdy jej zabrakło zaczęły się dziać naprawdę złe rzeczy na co Washborn tylko czekał, aby zaatakować - wraz z armią trupów -podczas, gdy mieszkańcy krainy będą bezbronni i słabi, zajęci własnymi sporami i wojnami.
A gdzie w tym wszystkim była Juliet?
Podczas jednej z podróży między światami, poznała ludzkiego mężczyznę, w którym się zakochała ze wzajemnością. Owocem ich związku było dziecko, za które Juliet musiała przypłacić życiem, ponieważ taka była kara za wiązanie się z ludźmi. Nawet dla najpotężniejszej władczyni jaką była ta kobieta.
Dziecko zostało wychowane w świecie ludzi, ukrywane przed czterema królestwami, które pragnęły jej krwi. Nikt nigdy jej nie widział, z czasem stało się tylko legendą, powtarzaną między mieszkańcami.
Juliet zdążyła ochronić córkę przed śmiercią, nakładając na nią czar ochronny. Dziewczynka miała nigdy nie dostać się do krainy Retamo, gdzie byłaby w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Jedyną opcją, aby się tam przedostała był warunek przeczytania przez nią właśnie tej książki w całości w towarzystwie wysłannika z krainy.
A na imię było jej Jane.
Jane podskoczyła gwałtownie kończąc czytać ostatnie zdanie powieści.
Spojrzała ze strachem na kota, która wstał nagle i z szybkością świata doskoczył do jej ręki i przejechał po niej boleśnie pazurami na wysokości przedramienia.
Dziewczyna zdążyła tylko zakląć głośno z bólu i zaskoczenia, zanim poczuła gwałtowne szarpnięcie w żołądku. Nagle cały jej pokój i kot, zaczęli rozmazywać się przed jej oczami, a ona zaczęła obracać się gwałtownie w kompletnej ciemności, teleportując się w całkiem inne miejsce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro