-15-
Obudziłaś się w swoim pokoju, na łóżku ale… czułaś że coś jest nie tak. Zeszłaś powoli z łóżka i wyszłaś z pokoju.
Usłyszałaś kłótnie twoich rodziców. Chwila, oni się kłócą? nigdy to się im nie przydażało, no może raz ale to nie była kłótnia tylko mała sprzeczka.
Zeszłaś do salonu. Oni cie nawet nie usłyszeli jak schodziłaś po schodach ani nie zauważyli.
-mamo? tato?- odezwałaś się. I nic…
Stałaś jak ten kołek przed nimi i dalej słuchałaś ich kłótni. Czy to jabłko zrobiło tak że nikt cie nie widzi? czy cie uśmierciło?
-to już rok od jej śmierci a ty dalej nie możesz się pozbierać!- wrzasneła twoja mama. Czekaj, to o tobie mowa?
-a jak mam się pozbierać skoro morderca dalej jest na wolności?!- wrzasnął zapłakany ojciec -ja chce moją małą (T.I)…- załkał.
-Krzysztof… ja też chce… ale musimy się pogodzić z tym że jej już nigdy nie zobaczymy.
Twoja mama zawsze nie okazywała uczuć, no dobra może czasem była wspaniałą mamą… ale nie zawsze…
Dalej stałaś i ich słuchałaś.
-dobrze wiesz że została zabita- warknął twój ojciec.
-zatruła się czymś… znaleźli ją wtedy w lesie…- oznajmiła twoja matka.
-nie! to nie prawda! ktoś ją udusił!- krzyknął - i te koszmary muszą mieć z tym coś wspólnego!- wrzasnął głośniej.
-Krzysztof, przestań już o tym myśleć, ważne że… że jest szczęśliwa tam gdzie teraz jest…- głos twojej matki się załamywał i wiedziałaś że była bliska płaczu.
Twój ojciec tylko do niej podszedł i ją mocno przytulił. Westchnełaś cicho. Chciałaś ich przytulić ale coś ci podpowiadało że nie możesz tego zrobić chociaż nie wiesz jak bardzo byś tego chciała.Wyszłaś z domu.
Ciekawe co z twoją ekipą. Pomyślałaś o Alexie i zamarłaś. ALEX!. Od razu pobiegłaś do jego domu i gdy tylko weszłaś do jego domu bo było o dziwo otwarte to nikogo nie zastałaś. Dziwne, o tej porze zawsze ktoś jest w domu a Alex ogląda TV z swoją młodszą siostrą.
To gdzie on mógłby być. Pomyślałaś o kryjówce. No tak! może tam jest?.
Znowu poszłaś do tego lasu co wcześniej by spalić jabłoń ale tym razem poszłaś w przeciwne miejsce, do kryjówki w której często jesteś ze swoją ekipą.
Błagam, niech oni tam będą!
Chyba bóg cie wysłuchał bo usłyszałaś rozmowę swoich przyjaciół. Spojrzałaś w górę i… tak… byli tam… ale gdzie Alex?
Weszłaś na drzewo i usiadłaś obok Natali. Tak bardzo chciałabyś ją teraz przytulić…
-mogliśmy przyjść tam szybciej…- odezwała się Kamila.
-to nie nasza wina że coś nas co chwile zatrzymywało.- powiedziała Linda patrząc w gałęzie drzew.
-to była nasza wina, mogłyśmy ją bardziej spierać. Gdy miała te koszmary.- odpowiedziała Natalia i wyglądała naprawdę bardzo poważnie co u niej nie było częstym widokiem. Ona nie potrafiła być poważna… a teraz? wow…
-tylko szkoda że Alex się załamał i przestał wychodzić z domu…- powiedziała Linda.
-no weź, Alex wychodzi tylko… nie lubi wychodzić z domu jak jest dzień- oznajmiła Natalia a Kamila się na nią tylko popatrzyła.
-ale przyznaj, załamał się gdy dowiedział się co się stało z (T.I)- powiedziała Linda.
-to tylko plotki, ale same widziałyście że miała przecięte gardło i leciała z niego czarna maź zamiast krwi.- powiedziała Natalia.
-ale ona jest człowiekiem… więc jak?- spytała Kamila.
Obie twoje przyjaciółki milczały. Nie chciały mówić.
-może to klątwa?- spytała Linda -chciała podpalić przeklętą jabłoń…- dokończyła mówić.
-oj tam zaraz przeklętą, zwykła głupia jabłoń której ciężko się pozbyć- warkneła Kamila.
-chciałabym aby (T.I) tu była, z nami…- powiedziała Natalia.
Dziewczyny się tylko w trójkę przytuliły i usłyszałaś szelest w krzakach.
-hej dziewczyny…- przywitał się Alex i wszedł na drzewo -znowu nawijacie o (T.I)?- spytał a one przytakneły.
-bo jedno jest dziwne, dlaczego każda z nas widziała ją inaczej martwą?- spytała Linda.
-dobra, cicho… chodźmy na jej grób…- powiedział Alex.
Tobie znowu zakręciło się w głowie. Tak samo gdy zjadłaś jabłko.
Tym razem znowu byłaś w pustce, ale nie było nikogo, nawet tego Nightmera co go poznałaś.
Po krótkiej chwili zobaczyłaś jak przed tobą tworzą się postacie. Ale nie byle jakie tylko z twojej rodziny i przyjaciół.
Alex nie miał głowy…
Linda nie miała oczu…
Kamila miała oderwane ręce…
A reszta? nawet nie chciałaś tego opisywać…
To był prawdziwy koszmar dla ciebie… naprawdę nie chciałaś na to patrzeć.
Zaczełaś cicho płakać, chciałaś tak bardzo aby twoje cierpienie się wreszcie skończyło. Tylko tego chciałaś i aby ten koszmar znikł i już nigdy nie wrócił…
-witaj moja piękna~- przywitał się z tobą Nightmare i poczułaś jak owija wokół twojej tali macki ale tym razem mocniej… mocniej… i mocniej… aż z twoich ust zaczeła lecieć krew…
Ten tylko odwrócił cie do siebie i spojrzał ci prosto w oczy. Wyszczerzył się do ciebie i mogłaś zobaczyć jego naprawdę ostre kły. Wyglądał jak prawdziwy koszmar…
Pocałował cie brutalnie w usta by zaraz potem przebić cie mackami na wylot i tylko czekać aż zaczniesz powoli umierać -spokojnie kwiatuszku, jeszcze mnie zobaczysz~- polizał cie po szyj a potem zaczął cie tnąć… wyciągać twoje narządy wewnętrzne… a co z nimi robił? nie obchodziło cie to to… ale… nawet nie czułaś bólu gdy to robił… tylko zwykły spokój jak przed przebudzeniem się ze snu…
====================
I nie gadajcie mi nawet w komach że nie chcecie takiego Nighta~
Bo wasza autorka się dopiero rozkręca~ (͡° ͜ʖ ͡°)
I możecie mi robić spam komentarzów XD mi to nie przeszkadza <3 chętnie czytam wasze komy ^^
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro