9. Jadowita żmija obok mojej stopy
Tiago
Wziąłem moją ukochaną w ramiona. Moja malutka. Ile ona wycierpiała..
Zabije tego kundla jak tylko go zobacze. Zapłaci za wszystko co jej zrobił.
- Kochanie, nie płacz. Teraz masz mnie.
Popatrzyła na mnie z łzami w oczach.
- Bardzo się ciesze, Tiago, że ciebie mam.
Pochyliłem się i pocałowałem ją delikatnie.
Bałem się że zareaguje jak wczoraj ale musiałem to zrobić. Jednak na całe szczęście oddała pocałunek zadowolona.
- Kocham cię
- Ja ciebie też, kotku - zaśmiała się. A to mała zołza.
- Ja ci dam kotka - zacząłem ją łaskotać. Wiła się w moich ramionach skręcając się ze śmiechu.
- Tiago! Tiago! Tiago! Zostaw! Przestań!
W końcu przestałem, a ona bąkneła.
- Nie lubie cię - zaśmiałem się jak z dzieckiem.
Carla
Rahul wezwał do siebie Tiaga więc w końcu mam czas dla siebie. Nie to że nie lubie spędzać z nim czasu. Uwielbiam jego towarzystwo, ale jak każdy lubie czasem mieć święty spokój. Tym bardziej, że ostatnio tyle rzeczy się wydarzyło. Wyszłam na dwór... choć tak szczerze to panterołak mi zabronił, ale nieważne. Rozglądałam się i podziwiałam piękno natury. Wtedy zauważyłam, że wszyscy się na mnie patrzą. Wyczuli zapewne, że jestem człowiekiem. Z początku postanowiłam niezwracać na to uwagi lecz później ich spojrzenia były wszędzie. Wypalały we mnie wręcz dziure. Odeszłam kawałek od wioski. Ehh... może dlatego miałam nie wychodzić. Walić to. Jestem dorosłą kobietą i mogę robić co chce. Usiadłam na trawie ... i zasnełam.
Obudził mnie głos Tiaga w głowie.
~ Carli! Gdzie jesteś?! Jesteś w niebezpieczeństwie?!
Zerwałam się na równe nogi i przeczesałam wzrokiem okolice. Usłyszałam syk i wtedy zauważyłam jadowitą żmije tuż obok mojej stopy. Odskoczyłam z krzykiem dokładnie w chwili gdy miała na mnie skoczyć.
~ Kurwa! CARLI! Powiedz coś! Co ci?! - Był przerażony.
~ Nic mi nie jest... - chciałam go uspokoić.
~ Gdzie jesteś?
~ Na łące za wioską
Po chwili ujrzałam biegnącą wielką czarną pantere. Była coraz bliżej. W biegu zmienił się spowrotem w człowieka i wziął mnie w ramiona.
- Carlo, masz mnie słuchać. Miałaś nigdzie nie wychodzić.
- Słucham? - czy ja się przesłyszałam.
- Masz mnie słuchać. - odrzekł twardo.
- Będę robić co chce. Jestem dorosła - zmarszczyłam brwi.
- Narażasz się na niebiezpieczeństwo.
- Boże,ale tylko raz....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro