Wolność
***
Jej brat? Mistrz nigdy nie wspominał o tym, że ma rodzeństwo. Może kłamała chociaż czy miała by ku temu powód? Jest sama, nie potrafi się obsługiwać bronią, nie potrafi utrzymać broni. Skąd wiem? Wystarczy na nią spojrzeć by to wywnioskować. Rhaast dziwine się nie odezwał a w takich sytuacjach zazwyczaj to robi. Nie znoszę kiedy Darkin milczy. Milczałem przez dłuższą chwilę patrząc na dziewczyne. Mistrz Zed nie znosi kiedy do klasztoru jest sprowadzana osoba z zewnątrz, która nie zostaje później jego uczniem. Wahałem się przez długi aż w końcu skinąłem głową i pokierowałem się do wyjścia. Zauważyłem w oczach dziewczyny iskierki radości. Musiała naprawdę za nim tęsknić.
Droga do klasztoru nie zajęła nam długo. Może z dziesięć, piętnaście minut. Podczas drogi rozmyślałem czego może ode mnie chcieć i czy dobrze zrobiłem zbierając Aithne ze sobą. Coś mi w niej nie pasowało i to bardzo. Cicho westchnąłem. Kiedy znalezlismy się w klasztorze od razu udaliśmy się do głównej sali w której znajdował się Mistrz Zed. Idąc korytarzem widziałem jak akolici patrząc na Aithne tym typowym wzrokiem. Nie mają już co robić. Pchnąłem drzwi do wielkiej sali. Panował tu pół mrok. Jedynym źródłem światła było kilka okien. Na samym środku kamiennego pomieszczenia medytował sam Zed.
- Nareszcie - powoli wstał odwracając się w naszą stronę.
Chciał coś jeszcze powiedzieć ale nie było dane mu skończyć ponieważ rudowłosna się na niego rzuciła tuląc go mocno.
- Nareszcie cię znalazłam!
- Znamy się? - zapytał patrząc na dziewczynę i chcac ją odsunąć od siebie.
- Nie poznajesz mnie? To ja Aithne, twoja siostra - dziewczyna zdjęła kaptur który miała na sobie dokładnie ukazując swoją twarz.
Mimo maski wiedziałem, że mistrz nie dowierza temu co słyszy i widzi. Ciekawe czy będzie potem pamiętał o rozmowie ze mną.
***
Aithne? Jakim cudem ona żyje? Powinna była umrzeć wiele lat temu. Moja mała siostrzyczka. Po tym co się wydarzyło w Kinkou... Jak? W mojej głowie pojawiło się tysiące pytań na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Wskazałem ręką do mojego ucznia Kayna aby wyszedł z sali. Jak poprosiłem tak zrobił. Wtuliłem dziewczynę w siebie. Widziałem jak leciały jej łzy szczęścia.
- Tyle lat szukania i w końcu jesteś. Gdzie ty byłeś tyle czasu! Myślałam, że nie żyjesz - odezwała się.
- Byłem... Wszędzie, próbowałem cię znaleźć ale nie dałem rady... Również myślałem, że nie żyjesz - odpowiedziałem spokojnie wycierając dziewczynie łzy.
Taka delikatna, bezbronna i niewinna. Patrząc na nią moje twarde serce zmiękło. Nigdy nienawidziłem patrzeć jak moja mała siostrzyczka płacze i chyba mi to zostało do teraz. W moment przypomniały mi się wszystkie chwile za dziecka spędzone z Aithne oraz... Shenem...
Myśląc o nim zacisnąłem rękę lekko w pięść na plecach dziewczyny. To co sie stało było z jego winy... Ona tego jeszcze nie wie bądź nie pamięta.
- Cieszę się, że cię znów mam - uśmiechnęła się wycierając ostatnie łzy.
- Ja też kochana, ja też - poprawiłem jej włosy zachodzące na twarz - Powinnaś teraz odpocząć. Porozmawiamy później dobrze? Kayn zaprowadzi cię do jednego z wolnych pokoi.
Dziewczyna skinęła głową z uśmiechem. Zawsze była posłuszna i grzeczna dlatego od razu opuściła pomieszczenie. Siadłem spowrotem do medytacji.
***
- Cóż za piękne kłamstwa - zadrwiłam
- Nie rozumiem o czym mówisz - odpowiedział mistrz cieni patrząc w moje oczy, nie widział mnie całej, nie lubię się ukazywać i być traktowana jak zwierze.
- Ja ciebie też szukałem! Tęskniłem! Oh Aithne - zaśmiałam się - mówiłam teatralnie poruszając się w cieni, lekko stawiając łapy na kamiennej podłodze - Kogo próbujesz okłamać? Mnie, siebie, czy ją? - zapytałam.
- Nie sądzę aby takie rzeczy powinny cię interesować. Masz mi pomagać a nie - przerwałam mu.
- To ty potrzebujesz mojej pomocy a nie ja twojej. Pamiętaj, że to ja ustalam zasady.
Już się nie odezwał. Cóż za żałosna, marna istota. Prosi mnie o pomoc, błaga, lamentuje bo powróciła osoba, która może go zatrzymać i myśli, że będzie mógł mną rozporządzać jak chce. Jeszcze nie dostrzegł moich planów? Nie dostrzegł, że jego tu nie ma? Czego on się boi? Zastanawiam się czy nie marnuje tu tylko swojego cennego czasu.
***
Co jest najgorsze w siedzeniu tutaj? To, że mogę ją obserwować ale nie mogę nic zrobić. Nie mogę jej bronić ani ostrzec ani... Poczuć jej dotyku. Dalej nie wiem jak moja siostra się stąd wydostała. Jestem aż tak słaby? Robiłem się coraz bardziej nerwowy do momentu aż przybył sam twórca galaktyk a raczej jego awatar... Sam wielki Aurelion. Cofnąłem się od krat lekko podkulając swój ogon. Jego potęga i wiedza jest czymś czego należy się bać.
- Mistrzu ja - przerwał mi.
- Starczy już twoich tłumaczeń młody wilku.
Wbiłem wzrok w ziemie. Zawsze próbuje się przed nim usprawiedliwić kiedy coś przeskrobie a raczej próbowałem do momentu aż mnie tu zamkną. Milczałem czekając aż powie po co tu przybył, czułem jak łapy uginają się pode mną.
- Oboje pragniemy tego samego - odezwał się w końcu, spojrzałem na niego nie rozumiejąc - Wolności - dokończył.
Otworzyłem lekko pysk ze zdziwienia. Faktem jest, że długie lata Aurelion nie dawał znaku życia bo nie odwiedza tych którzy odbywają swoje kary ale nie sądziłem, że został pozbawiony wolności. Jak? Przez kogo? Nie mogłem tego pojąc.
- Mam dla ciebie propozycję Veyu ale musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie.
- Jakie? - spytałem patrząc na niego.
- Czy mogę wam zaufać? - od razu domyśliłem się że chodzi mu o Aithne.
- Oczywiście - odpowiedziałem.
- Zatem uwolnie cię i pozwolę wrócić do twojej partnerki ale w zamian za to ty uwolnisz mnie i powstrzymasz ich.
Ich? Nie rozumiałem. Wiedziałem o jednym zagrożeniu ktorego mieliśmy się pozbyć z Aithne ale nam się nie udało.
- Oczywiście.
Po tym straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem poczułem świerze powietrze, trawę pod nogami. Ujrzałem drzewa i niebo spowite gwiazdami. Znów się tu znajdowałem jak kilka lat temu. Runeterra. Nic się nie zmieniła. Podniosłem się. Czułem osłabienie całego ciała. No tak. Nie byłem w pełni sił. Potrzebowałem nie tylko Aithne by posiadać dawną moc ale również uwolnić moją rzeczywistą formę. Aurelion Sol odebrał mi możliwość przemienienia się w nią wiedząc że skutki tego mogą być tragiczne. Modlę się by moja siostra jej również nie osiągnęła. Jeśli tu jest i to zrobi... Może być zgubą dla wszystkich.
Teraz muszę odnaleźć Aithne, mój kochany ogień z którym tyle przeszedłem i przejdę jeszcze więcej. Obiecałem ją bronić i być przy niej do końca. Tak się stanie. Mamy przed sobą ciężkie zadanie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro