2
Podróż minęła im dość niezręcznie. Kto sądził, że podczas przymusowego zamknięcia się nagle pokochają, po latach nienawiści... cóż. Srogo się mylił.
Najpierw wszyscy milczeli, ale w końcu Malfoy posunął się jak najdalej, patrząc w okno. Wyglądał na przygnębionego. Po jakimś czasie Ron znów zaczął gadać, ale tym razem Harry nie mógł się skupić na jego żartach. Patrzył na blondyna, skupionego na krajobrazie za oknem. Emanowała od niego kruchość, strach... złość, smutek. Ale też spokój. Obojętność.
I zmęczenie. Czyli wszystko to co czuł Harry. Dokładnie.
***
Początek roku był... cóż. Przywoływał wspomnienia. Pierwszoroczni cieszyli jak to szczeniacy mają w zwyczaju. Pewnie się bali i byli podekscytowani.
Ci ze starszych klas, a zwłaszcza ci co nie ukończyli rok temu przez bitwę ostatniego roku, oni wszyscy wyglądali na zmęczonych i ogarnął ich sentymentalizm. Nie było tu Dumbledore'a, nie było Snape'a... Tak wiele nowych twarzy w radzie pedagogicznej. Nowi czarodzieje i czarownicy, już nie można powiedzieć po wielu latach nauki z jednym nauczycielem, że się go zna i wie że zrobi kartkówkę.
Ten rok nie będzie taki sam jak poprzednie. Bez przygód, bez emocji, bez łez, proszę.
Harry chciał po prostu ukończyć Hogwart.
Hermiona chyba też. Ron poszedł tu ze względu na nich...
Potter nie wytrzymał i wybiegł z sali na dwór. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem, inaczej zwariuje.
Draco...A Draco nawet nie pojawił się ja rozpoczęciu. Poszedł od razu do swojej komnaty, tak dostał własną. Żeby nie stwarzać zagrożenia dla innych. Milusio. Przynajmniej będzie miał spokój.
Czuł się zagubiony i samotny bardziej niż zwykle. I piekielnie zmęczony.
Taki cichy, pusty i odnawiany Hogwart przyprawił go o mdłości.
Powoli wyszedł ze swojego nowego dormitorium i ruszył na zewnątrz...
Rozdział krótki, ale chyba tylko teraz narazie potrzeba. Ile nas i jak się podoba? :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro