51
To była chwila, na którą obaj długo czekali. Eliksir był już niemal gotowy – bulotał w kociołku, czekając na ostatni składnik. Tom dodał bez wahania po kropli krwi swojej i Harry'ego. Eliksir zmienił barwę na perłową z czerwonymi refleksami i przestał bulgotać. To był znak, że jest gotowy. Tom napełnił nim srebrny puchar i zaczął intonować zaklęcie, przykładając różdżkę najpierw do lewego, potem do prawego nadgarstka Harry'ego.
– Pono signaculum, pono indicium, voveo fidelitatem.*
Po wypowiedzeniu słów zaklęcia Tom napił się z pucharu. Nadgarstki Harry'ego zostały oplecione przez magię, która pozostawiła po sobie blady znak na skórze, przypominający wytatuowaną białą bransoletkę.
Harry powtórzył zaklęcie, również oplatając nadgarski Toma swoją magią. Gdy tylko magia się ustabilizowała, a połączenie zakończyło, obaj poczuli przemożną potrzebę dotknięcia siebie nawzajem. Teraz Harry zrozumiał, dlaczego Tom kazał mu się rozebrać przed połączeniem. Tak było łatwiej. Rzucili się na siebie, kierując w tej chwili jedynie pożądaniem. W ciasnym uścisku opadli na podłogę. Starali się dotykać wzajemnie jak największą powierzchnią ciała, ale ciągle było im mało. Kiedy Tom w końcu pocałował Harry'ego, stracili resztki zahamowań. Rzucili się na siebie. Tom, pomimo zamroczenia magią, starał się choć trochę nad sobą panować. Tak pragnął wejść w Harry'ego, poczuć go w pełni, ale z tyłu głowy miał myśl, że musi go najpierw przygotować, żeby nie zrobić mu krzywdy. Szybko sięgnął po lubrykant, a potem włożył w Harry'ego jeden palec. Poruszył nim zaledwie trzy razy, a następnie dodał drugi palec. Był bardzo zniecierpliwiony i nie mógł się już dłużej powstrzymywać. Szybko włożył trzeci palec, a potem od razu wyjął wszystkie i ustawił się przed Harrym. Naparł na jego wejście i wiedział, że Harry nie ma nic przeciwko. Że w tym momencie pragnie i potrzebuje tego tak samo mocno. Jego jęki roznosiły się po pokoju i zaczęły przybierać na sile, kiedy Tom w końcu wsunął się do środka, pokonując ciasny okręg mięśni. Nie dał Harry'emu nawet chwili, aby się przyzwyczaił. Nie był w stanie się powstrzymać. Zaczął od razu mocno się poruszać. Nie był w tym jednak osamotniony.
Harry leżał pod nim zaróżowiony z podniecenia i wysiłku i nabijał się na niego tak mocno, jak tylko był w stanie, nie przejmując się drobnymi iskierkami bólu. Jego umysł był zupełnie zamroczony. Był w stanie skupić się jedynie na tym, by jak najwięcej czuć Toma. Ciągle było mu mało. Ich pocałunki były dzikie i niesamowite. Harry już nie wiedział, które dłonie są Toma, a które jego. Ich połączenie się dopełniało, a to była chwila, w której byli całkowicie zjednoczeni. I kiedy Harry myślał, że już niczego więcej poza Tomem nie potrzebuje, wtedy zawładnął nim orgazm. Krzyknął głośno, dochodząc i czując, jak Tom również dochodzi głęboko w nim. Chciał teraz powiedzieć Tomowi, jak bardzo go kocha i jak bardzo jest teraz szczęśliwy, ale ogarnęła go ciemność.
Kiedy się obudził, słońce było wysoko na niebie. Razem z Tomem leżeli na łóżku ciasno do siebie przytuleni. Spojrzał z miłością na swojego towarzysza, a potem poczuł pełny pęcherz i naglącą potrzebę wizyty w toalecie. Niechętnie wyplątał się z ramion Riddle'a i poszedł do łazienki. Szybko załatwił potrzebę i podszedł do umywalki, żeby umyć dłonie. Z uśmiechem spojrzał w lustro, a następnie wydał z siebie okrzyk przerażenia.
Sekundę później w łazience pojawił się zaspany Tom z różdżką w dłoni.
– Co się stało? – zapytał przestraszony Tom.
– To – powiedział Harry, wskazując na swoją szyję.
– Och... – Westchnął Tom ze zrozumieniem. – No cóż, myślałem, że to się nie stanie, ale mogłem cię jednak uprzedzić – powiedział przepraszająco Tom.
– Że co? Czekaj... Chcesz powiedzieć, że to normalne? Ty tego nie masz – zauważył Harry.
Tom machnął różdżką i ściągnął z siebie zaklęcie maskujące, ukazując fragmenty ciała pokryte ciemną skórą, przypominającą tę węża.
Harry dotknął swojej szyi, a potem lewej strony brzucha Toma. Skóra była nieco twardsza, ale przyjemna w dotyku. Płynnie przechodziła w zwykłą skórę. To było na swój sposób niesamowite.
– Dlaczego ja mam tylko na szyi? – zapytał Harry, zapominając o niedawnym przerażeniu.
– Nie tylko – odpowiedział Tom, a potem dotykiem wskazał miejsca na jego plecach, pośladku i udzie, gdzie również skóra się zmieniła.
Harry miał wrażenie, że dotyk w tych miejscach jest inny, stymulujący. Ten jeden dotyk wystarczył, aby bez zastanowienia rzucił się na Toma, zaczął go całować i mocno się o niego ocierać. Tom zachichotał w jego usta i zaczął odwzajemniać pieszczoty.
– Przepraszam – wysapał Harry. – Nie mogę się powstrzymać.
– To normalne – odpowiedział z trudem Tom.
Objął go ramieniem, złapał ich członki w jedną dłoń i zaczął szybko je obciągać. Orgazm przywrócił im na powrót kontrolę, chociaż nie miało to trwać długo.
– Więc tak teraz będzie? Nie będziemy się mogli powstrzymać od seksu? – zapytał zdyszany Harry.
– Tylko przez kilka dni. Potem wszystko wróci do normy.
– A co z naszą skórą?
– Nic. Moja skóra zmieniła się, gdy zacząłem dojrzewać. Sądziłem za mało prawdopodobne, żeby połączenie wpłynęło na twoją skórę, ale najwyraźniej się myliłem. – powiedział z uśmiechem, a potem nachylił się nad Harrym. – Jesteś przepiękny. – pocałował płatek jego ucha.
Harry zarumienił się uroczo i wtulił w mężczyznę. I znów to poczuł. Ale tym razem to Tom pierwszy go pocałował, a potem złapał w pasie i przeniósł na łóżko.
– Bardzo jesteś obolały? – zapytał Riddle, masując jego pośladki.
– Tylko trochę – skłamał Harry. Wiedział, że jeśli przyzna, że boli go dosyć mocno, Tom będzie się powstrzymywał przed penetracją, dopóki ból zupełnie nie ustąpi.
Mężczyzna uśmiechnął się, jakby wiedział, że Harry kłamie. Sięgnął do szafki nocnej po słoiczek z białą substancją. Nabrał sporą ilość maści na palce i zaczął wsmarowywać w nieco obrzęknięty okręg mięśni, co jakiś czas wsuwając palce do środka, przygotowując w ten sposób Harry'ego na swojego znów twardego penisa.
– Maść ukoi ból. Jeśli poczujesz coś w trakcie, powiedz mi. Weźmiemy jej więcej – poprosił.
Następnie nachylił się nad Gryfonem, pocałował go czule i wszedł w niego głęboko, do samego końca, aż Harry wydał z siebie przeciągły jęk świadczący o doznawanej przyjemności. Rzeczywiście, po bólu zostało tylko wspomnienie, czuł jedynie przyjemne rozciąganie i to śmieszne uczucie w dole brzucha, które potęgowało podniecenie. Harry wiedział, że nie wytrzyma długo. To wszystko było zbyt intensywne. Tom dobrze wiedział, co robić, żeby sprawić mu przyjemność. Niby zwykły dotyk, muśnięcie dłonią boku, klatki piersiowej, ale było to elektryzujące. Harry nie miał pojęcia, że seks może być tak wspaniały. Chociaż miał świadomość, że za część odczuć odpowiedzialne jest ich połączenie.
Tak minął im cały pierwszy dzień. Kochali się w każdym możliwym miejscu w domu. Potrzeba bliskości nie ustępowała nawet w chwilach posiłku czy kąpieli. Niemniej żaden z nich nie narzekał. To było cudowne przeżycie i Harry nie wyobrażał sobie teraz, że mógłby być z kimkolwiek innym. Tom był perfekcyjny w każdym calu. Sposób, w jaki go dotykał, z czcią i oddaniem, mówił wszystko o jego uczuciach.
Połączenie dodało Riddle'owi nowych sił. Teraz Harry widział to, czego nie zauważał wcześniej. Brak zjednoczenia z towarzyszem odcisnął na nim swoje piętno. Tom był wiotki, blady, jakby był cieniem człowieka. Teraz tryskał energią, jego skóra nabrała blasku. Harry nie mógł przestać na niego patrzeć. Za każdym razem kiedy Tom przyłapywał go na gapieniu się, Harry się rumienił, a potem Tom podchodził do niego i znów zaczynali się kochać.
– Robisz to specjalnie – powiedział Tom trzeciego dnia.
– Co robię? – zapytał Harry leniwie wyciągając się na plaży po kolejnym przyjemnym zbliżeniu.
– Prowokujesz mnie. Patrzysz na mnie i rumienisz się słodko, bo wiesz, że wtedy nie jestem w stanie ci się oprzeć – powiedział Tom obejmując go w pasie i przyciągając bliżej siebie. Harry zaśmiał się radośnie.
Nastał moment, w którym potrafili już ograniczyć liczbę stosunków, niemniej nadal kochali się kilka razy dziennie. Żaden z nich nie miał jednak pewności, czy jest to nadal wynik połączenia, czy ich własna potrzeba i chęć bycia ze sobą tak blisko, jak to możliwe.
– Paradujesz przede mną półnagi albo całkiem nagi i oczekujesz, że nie będę patrzył? – zapytał z pretensją Harry.
– Przeciwnie, oczekuję, że będziesz patrzył tylko na mnie.
Harry popatrzył na niego czule.
– Jak długo tu będziemy? – zapytał Harry. Z chęcią zostałby tu z Tomem na zawsze, z dala od wojny i wszelkich trosk, ale wiedział, że to niemożliwe. Musieli w końcu wrócić. Ale teraz to oni mogli dyktować przebieg wojny. Tom odzyskał siły, więc ich przewaga znacznie wzrosła.
– Możemy tu zostać nawet dwa tygodnie, jeśli chcesz.
***
Dumbledore wyszedł na środek pomieszczenia z zadowolowym uśmiechem. Przed nim zgromadził się cały Zakon Feniksa i cześć uczniów ze starszych roczników. Było lepiej, niż się spodziewał. Wszystko szło zgodnie z planem i już niedługo miał zwyciężyć.
– Moi drodzy, zwołałem to nagłe zebranie, żeby ogłosić bardzo ważne informacje. – Po sali przeszedł szum podekscytowanych głosów. – Jak wiecie, od dłuższego czasu próbowaliśmy namierzyć miejsce pobytu Voldemorta. Udało nam się zawęzić obszar poszukiwań do dziesięciu kilometrów kwadratowych. A zatem to oznacza, że w ciągu najbliższych kilku dni stoczymy bitwę i pokonamy Voldemorta i jego Śmierciożerców. Bądźcie gotowi na wezwanie. Gdy tylko ustalimy dokładną lokalizację, od razu przystąpimy do ataku.
Po sali rozeszły się oklaski i okrzyki radości. Ludzie Dumbledore'a już świętowali zwycięstwo. Dyrektor uśmiechnął się okrutnie za filiżanką herbaty. Wielu z nich zginie. Ale straty są konieczne dla większego dobra.
*tłum. "Nakładam pieczęć, nakładam znak, ślubuję być wiernym." Tłumaczenie Daniel King – bardzo dziękuję :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro