Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49

Święta dobiegły końca, a Draco był na skraju wytrzymałości. Powoli zamieniał się w kłębek nerwów. Ojciec nadal planował jego zaręczyny, a w jego głowie zaczynał kiełkować pomysł ucieczki u boku Niklausa. Odcięcie się od rodziny i przyjaciół, by być z nim, wydawało się coraz mniej okropną perspektywą.

Na duchu podtrzymywał go Severus. Mężczyzna czuł się już całkiem dobrze, chociaż nadal bał się używać swojej magii zbyt często. Nie spędzał już całych dni w łóżku, zamiast tego spacerował długimi korytarzami dworu. Czasem wychodził do ogrodu, ale ponieważ zimowa pogoda nie odpuszczała, wolał przytulne ciepło kominka i miękkiego fotela, toteż często można było znaleźć go czytającego książkę w salonie.

Teraz, wygrzewając się przy ogniu z kominka, próbował przekonać Draco, że ojciec go kocha i wszystkie jego działania podyktowane są troską, dlatego Draco powinien przemyśleć własne postępowanie i porozmawiać szczerze z Lucjuszem.

Cóż, Draco musiał przyznać, że te rady słyszał już nie raz. Właściwie słyszał je od wszystkich. Ale nic nie mógł poradzić, że czuł inaczej. Coś w nim mówiło mu, że nikt nie rozumiał jego uczuć, więc ich rady nie mogły być dobre. Czuł się jak bohater dramatu pewnego mugolskiego pisarza, o którym Hermiona opowiadała mu kilka tygodniu temu.

Rozmowę przerwał im skrzat domowy. Pojawił się z dwiema filiżankami herbaty i kruchymi ciasteczkami.

Draco westchnął głęboko i wziął filiżankę do ręki. Jednak zanim zdążył upić chociażby łyk, Severus złapał jego nadgarstek i zabrał mu filiżankę. Przysunął ją do nosa i powąchał napar. Zmarszczył brwi i spojrzał gniewnie na skrzata.

- Kartofelku, co dodałeś do tej herbaty? – zapytał surowym głosem.

Kartofelek spojrzał na niego przestraszony.

- To syrop do smaku.

- A skąd wziąłeś ten syrop?

- Pan Niklaus dał Kartofelkowi i powiedział, że pan Draco bardzo lubi herbatę z tym syropem, więc Kartofelek dodaje dokładnie sześć kropel do każdej filiżanki, tak jak kazał pan Niklaus – powiedziało z przestrachem stworzenie.

- Przynieś mi ten syrop natychmiast i zawołaj Toma. Powiedz mu, że to pilne.

- Severusie? Powiesz mi, o co chodzi? – zapytał Draco. – Chyba nie myślisz, że Klaus mnie czymś poi…

- To jest dokładnie to, co teraz myślę Draco.

- To niedorzeczne. Dlaczego niby miałby to robić?

W tym momencie Kartofelek pojawił się ponownie z flaszką ciemnożółtego eliksiru. Severus odkorkował butelkę i przysunął do nosa. Zapach ostatecznie rozwiał jego wątpliwości. W tym momencie w pomieszczeniu pojawił się zaniepokojony Tom.

- Severusie? Coś się stało?

- Zdaje się, że Niklaus próbował uzależnić Draco od siebie. Kazał Kartofelkowi podawać mu eliksir zniewolenia.

- Co? – odezwał się Draco. – Pierwszy raz słyszę o takim eliksirze.

- Ponieważ on nie jest powszechnie znany – zauważył Tom. – No i jest nielegalny.

- Tak jakby legalność miała dla ciebie znaczenie – zakpił Severus. – Ten eliksir w pewien sposób zniewala emocje i myśli – zwrócił się do Draco. – Osoba, której się go poda, staje się podatna na sugestie osoby, której kropla krwi znajduje się w eliksirze. Jednak im dłużej jest stosowany, tym zależność jest większa. Ostatecznie zależność zaczyna przypominać obsesję: możesz myśleć tylko o tej osobie, robisz, wszystko, co ci każe, przy czym wszelkie negatywne emocje wobec niej są eliminowane, więc nawet nie wpadniesz na to, że coś jest nie tak – wyjaśnił. – To tłumaczy twoje ostatnie rozchwianie emocjonalne i ciągła obrona Niklausa.

Draco pobladł. Czegoś takiego nie spodziewałby się w najstraszniejszych koszmarach.

- To podstęp. Zmówiliście się przeciwko mnie. Nie wierzę, że Klaus zrobiłby coś takiego. – Draco wstał z miejsca zdenerwowany. Z każdym kolejnym zdaniem mówił coraz głośniej. – On dał mi sygnet powstrzymujący hipnozę!

- W takim razie zapytajmy go – zaproponował Tom. – Chociaż sprawa jest już przesądzona.

Tom wysłał skrzata, by zawiadomił wampira, że oczekuje się go w salonie. Czekali dobre dziesięć minut, zanim mężczyzna zdecydował się w końcu pojawić. Gdy wszedł, był w wyśmienitym humorze. Jednak kiedy zobaczył znajomą butelkę z zawartością eliksiru, uśmiech zniknął z jego twarzy.

- Zdaje się, że chciałeś mnie widzieć, Tom – powiedział, jakby nie domyślał się, o co może chodzić.

- Zdaje się, że to należy do ciebie – wskazał na eliksir Riddle. – I chyba jesteś winien nam jakieś wyjaśnienia.

- Wyjaśnienia? Nie wydaje mi się. – Próbował zacząć swoją zwyczajową grę.

- Nie prowokuj mnie – warknął Tom.

- To jest mój eliksir. Nic więcej nie musisz wiedzieć – odpowiedział cichym syczącym tonem.

- Dlaczego podałeś go Draco?

- Dość! – W tym momencie Draco sam włączył się do dyskusji. – Skoro mi go podał, to musiał mieć dobry powód i mnie to wystarczy. Wierzę, że zrobił to z dobrych pobudek.

- Och, na Merlina – jęknął Severus. – Pójdę uwarzyć antidotum. To nie do pomyślenia, Draco, że wygadujesz takie bzdury.

Severus wyszedł, ciągnąc Draco za sobą. Może nie wrócił jeszcze do pełni sił, ale z eliksirem sobie poradzi. Nie wymagał on używania czarów, więc mógł przygotować go bez obaw, że coś pójdzie nie tak.

- To naprawdę nie był najlepszy sposób, żeby przekonać do siebie Draco – powiedział Tom, gdy został sam z Niklausem. – Myślę, że powinieneś odejść.

- Wyrzucasz mnie? – zakpił wampir.

- Tak.

- Poważnie? Z takiego powodu? Nie umiesz się już bawić…

- Kurwa, Klaus! – krzyknął Tom. – Jesteśmy w trakcie wojny. Nie potrzeba mi tu więcej problemów, a odkąd się pojawiłeś, jest ich coraz więcej. – Westchnął głęboko. – Masz się wynieść jak najszybciej.

***

- Pij – nakazał Severus.

Draco bez sprzeciwu, choć z wielkim niezadowoleniem wypił porcję antidotum. Nie musiał czekać długo na efekty. Szybko mina mu zrzedła, kiedy w końcu dotarło do niego, co się stało, a eliksir nie powstrzymywał już dłużej jego emocji. Miał ochotę rozwalić wszystko w zasięgu wzroku i popełnić pierwsze w swoim życiu morderstwo. Bo to, co zrobił Niklaus, było najpodlejszą rzeczą, jaka go kiedykolwiek spotkała.

Popatrzył bezradnie na Severusa, licząc, że usłyszy, co powinien teraz zrobić, ale mężczyzna tylko stał i czekał na efekty zażytego antidotum.

- Jak się czujesz? – zapytał.

- Okropnie – szepnął Draco. – Jak mogłem być tak głupi?

- Nie byłeś głupi, tylko otumaniony. To nie twoja wina, Draco. Liczy się to, co zrobisz teraz. A wydaje mi się, że najpierw powinieneś wyjaśnić wszystko z ojcem.

Draco pokiwał głową i posłusznie wstał. Nie mógł zaprzeczyć, że ojciec miał rację. Cóż, może nie w stu procentach, ponieważ Draco nadal uważał Niklausa za atrakcyjnego, jednak teraz, kiedy myśli mu się ułożyły, a emocje przestały szaleć, patrzył na wszystko z zupełnie innej strony. Sam nie mógł uwierzyć, że sprzeciwił się ojcu w takim stopniu, że go okłamywał i pyskował. A najbardziej nie mógł uwierzyć, jak pozwalał sterować sobą Klausowi.

Musiał porozmawiać z ojcem. Ale najpierw postanowił wszystko przemyśleć i ułożyć w głowie jakąś składną wypowiedź. Teraz był zbyt roztrzęsiony na poważną rozmowę. Dlatego też ukrył się swoim pokoju na resztę dnia i nie pozwolił wejść nawet Narcyzie.

***

Harry był bardzo zmartwiony sytuacją Draco. Oboje z Hermioną przedyskutowali już możliwy plan działania, by wesprzeć przyjaciela w trudnych chwilach. Postanowili mu poświęcać więcej uwagi, pilnować, by miał dobry humor i nie wspominać o Niklausie pod żadnym pozorem. Jedyny problem polegał na tym, że od rana żadne z nich nie widziało Draco, a o wszystkim dowiedzieli się od Toma. A w zasadzie Harry się dowiedział i przekazał wszystko Hermionie.

Nie było rady, musieli poczekać, aż Draco sam zdecyduje się do nich wyjść. Rozumieli, że jest mu teraz ciężko i być może jeden dzień w samotności wyjdzie mu na dobre, jednak to nie powstrzymało ich zmartwienia.

Hermiona po kilku nieudanych próbach wejścia do pokoju Ślizgona ukryła się w bibliotece, szukając informacji na temat eliksiru zniewolenia. Miała nadzieję, że jeśli znajdzie szczegółowy opis jego działania i pokaże go Draco, ten zrozumie, że dobrze się stało, że Klaus odszedł i szybciej o nim zapomni.

Harry natomiast zajął się przeglądaniem notatek Toma o rytuale połączenia, który mieli przeprowadzić już za dwa dni. Był bardzo podekscytowany tym, że już tak niewiele dzieli go od tego wspaniałego momentu i chciał się do niego przygotować najlepiej, jak mógł.

Tom siedział obok i tłumaczył mu wszystko, co było dla niego niejasne.

- Dlaczego musimy od razu… eee… skonsumować połączenie? – zapytał z piekącymi policzkami. Wizja spędzenia z Tomem nocy w ten szczególny sposób bardzo mu się podobała, jednak nic nie mógł poradzić na swoje utrzymujące się zawstydzenie tymi sprawami. – A gdybyśmy chcieli wyprawić wesele?

Tom zaśmiał się perliście, pogłaskał jego dłoń i odpowiedział:

- Wtedy musielibyśmy je wyprawić przed połączeniem. – Spojrzał na niego poważnie, następnie uśmiechnął się delikatnie i ścisnął jego dłoń. – Przepraszam, nigdy nie zapytałem, czy chciałbyś mieć prawdziwe wesele. Możemy jeszcze wyprawić przyjęcie, jeśli chcesz. Może nie będzie szczególnie wystawne, ale zdążymy coś przygotować z pomocą skrzatów.

Harry uśmiechnął się czule. Nachylił się do Toma po pocałunek i zamruczał z przyjemności, kiedy go otrzymał.

- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry moment na urządzanie wesela. Poza tym możemy je wyprawić jakiś czas później. Kiedy wojna się skończy i będzie co świętować.

- Wiesz, że to może być bardzo odległa data? – Harry pokiwał głową.

- Najważniejsze, że się połączymy.

***

To było najtrudniejsze zadanie w jego życiu. Nigdy wcześniej nie musiał robić czegoś takiego. No dobrze, musiał, ale nie w ten sposób i nie z takiego powodu. To było naprawdę okropne. I pomyśleć, że czekał tyle czasu, aż wszystko samo się ułoży, a teraz się złamał.

Nie było innego wyjścia. Syriusz musiał w końcu przeprosić Remusa.

Wilkołak nie odzywał się do niego od pamiętnego wydarzenia na korytarzu. Całe Święta były niemal udręką bez obecności najlepszego przyjaciela. Czuł się jak zwierzę w klatce przez otaczających go Śmierciożerców, podczas gdy Remus ignorował go na wszelkie możliwe sposoby. Ale należało to wreszcie zakończyć.

Z wielką obawą zapukał w drzwi do komnaty mężczyzny. Nie czekał długo. Chwilę później na progu pojawił się Remus. Wpatrywał się w Syriusza nieprzychylnym wzrokiem, nic nie mówiąc. W końcu Black zebrał się na odwagę i powiedział cicho:

- Jestem idiotą, przepraszam.

Remus westchnął głęboko, rozluźnił się i powiedział:

- Jesteś wielkim idiotą. Chodź. – Machnął ręką, chcąc by mężczyzna wszedł za nim do środka.

Wskazał mu wygodny fotel pod oknem, a sam poszedł po dwie szklanki Ognistej Whisky. Podał jedną Syriuszowi, siadając na fotelu naprzeciwko niego.

- Czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że Fenrir był gotów Cię wtedy rozszarpać?

Syriusz nic nie odpowiedział. Siedział cicho ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoją szklankę.

- On jest Starszym. Nie musiał mnie wtedy posłuchać.

- Pozwoliłeś mu być Starszym?! – oburzył się Syriusz.

Remus warknął.

- To nie jest kwestia wyboru i dobrze o tym wiesz. A jeśli tego nie akceptujesz, to nie zasługujesz na moją przyjaźń.

Syriusz westchnął. Popatrzył na Remusa dziwnym wzrokiem, a potem powiedział:

- Przepraszam, ja po prostu… gubię się. Nagle wpadłem do nowego świata, w którym wszystko wygląda zupełnie inaczej. Martwię się… o Harry’ego… Ciebie. Nie wiem już, co mam myśleć.

- Czemu martwisz się o Harry’ego? – zapytał Remus łagodnym tonem.

- Żartujesz? On związał się z Voldemortem. Z mordercą. Jest w niego wpatrzony, a ja nie potrafię tego zmienić i nie mogę mu zakazać go kochać. Był taki nieszczęśliwy, kiedy mieli kryzys.

- Tom jest dobrym człowiekiem. Zabija, bo musi. Prowadzi wojnę. Ale nigdy nie krzywdzi niewinnych ludzi. I dba o Harry’ego.

- Wiem… Wiem, ale jest… stary. Mógłby być jego dziadkiem. To takie… obrzydliwe.

Remus zaśmiał się.

- Myślę, że Harry nie patrzy na to w ten sposób. W końcu Tom nie wygląda na swoje lata, lekko mówiąc.

***

Draco był silny. A w każdym razie takiego właśnie zgrywał. Teraz jednak nie czuł siły i nie potrafił udawać, że jest inaczej.

To nie tak, że zawalił się cały jego świat, że wszystko wywróciło się do góry nogami. Ale coś w nim pękło. To mogła być jego pierwsza miłość. I w pewnym sensie nawet była. Problem w tym, że został do niej zmuszony. Do tej pory nie był świadomy, że można go tak łatwo omamić. I nie miało znaczenia, że Klaus zrobił to z pomocą eliksiru. Skoro on tak łatwo mógł mu go podać, to każdy może.

Nie zamierzał rozpaczać. Cieszył się, że zakończyło się to teraz, nim zdążył zrobić coś naprawdę głupiego.

- Nadal możesz ze mną uciec.

Draco zerwał się do siadu. Kołdra zsunęła się z jego piersi, odsłaniając niewielkie jasne owłosienie. Niklaus stał oparty o ścianę po drugiej stronie pokoju. Draco nie miał pojęcia, jak mężczyzna dostał się do środka – drzwi były zamknięte.

- Co tu robisz? Przecież Tom kazał ci się wynieść.

- Miałem odejść bez pożegnania? – zapytał, podchodząc do blondyna. Usiadł na łóżku obok niego i wyciągnął w jego stronę dłoń. Draco uchylił się przed dotykiem. – Chciałem cię mieć tylko dla siebie. I nadal chcę. Więc możesz odejść ze mną, Draco.

- Nie wydaje mi się – odpowiedział Malfoy. – Chciałbym, żebyś już wyszedł.

- Rozumiem, że jesteś zły, ale…

- Nic nie rozumiesz! – warknął nastolatek. – Próbowałeś zrobić ze mnie marionetkę. I myślisz, że teraz z tobą odejdę? – Draco westchnął głęboko. – Wyjdź. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro