Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

- Jak długo masz zamiar mnie tu jeszcze więzić? – zapytał spokojnie Harry, gdy Tom przyszedł do niego. Leżał na łóżku, przeglądając wycinki z gazet. Poprzedni wieczór gryfon spędził studiując materiały, listy i artykuły, które dostał od Lorda. Dowiedział się z nich między innymi tego, że Dumbledore przyjaźnił się z Grindelwaldem, którego zamknięto w Nurmengardzie po tym, jak Jasny Pan go pokonał. Bynajmniej nie zrobił tego dla dobra ogółu. Chciał zapanować nad światem razem z Grindelwaldem, lecz uznał, że nie odpowiada mu dzielenie się władzą. Przez Dumbledore’a Syriusz trafił do Azkabanu. To on opowiedział bajeczkę o domniemanej zdradzie jego ojca chrzestnego. I to przez niego rodzice Neville’a leżeli teraz w Św. Mungu pozbawieni zmysłów. Znalazł w papierach raport, opisujący wspomnienie Śmierciożercy, który przybył tam pod koniec tortur Dumbledore’a na Longbottomach. Drops zrobił to, ponieważ dowiedzieli się oni prawdy o dyrektorze i zmienili strony. Śmierciożercy o nazwisku Yaxley udało się uratować małego Neville’a.

- Nie więżę cię, Harry – odpowiedział równie spokojnie Tom, uśmiechając się. Siedział na łóżku obok Harry’ego.

- To mnie wypuść.

- Nie mogę. Musisz tu zostać jeszcze co najmniej tydzień. Musisz trzy razy dziennie zażywać eliksiry. Potem, jeśli będziesz chciał, odstawię cię do Dumbledore’a.

- Nie powiedziałem, że chcę się znaleźć u Dumbledore’a – powiedział obruszony, na co Tom uśmiechnął się. – Za trzy dni kończy się rok szkolny.

- No to chyba dobrze.

- Nie będzie mnie na ceremonii.

- Trudno.

- Powiesz mi, jak to było z moimi rodzicami? – zapytał zrezygnowany. Zdążył już zauważyć, że jeśli ten człowiek się na coś uprze, to nic go nie przekona.

- Już ci powiedziałem.

- Chcę znać całą historię. Ze wszystkimi szczegółami – powiedział; nie zobaczywszy żadnej reakcji dodał – Proszę.

- No dobra. Więc, Jakiś rok przed twoimi narodzinami złożyłem wizytę twoim rodzicom. Oni na początku byli przerażeni. Zaczęli rzucać we mnie urokami. Rozbroiłem ich. Powiedziałem, że wysłuchają mnie, a potem odejdę i jeśli nie będą chcieli, więcej się nie spotkamy. Oczywiście nie uwierzyli – westchnął. – Powiedziałem im wszystko, co wiedziałem o Dumbledorze. Nie uwierzyli. Kiedy pokazałem im kilka dowodów, byli oniemiali, potem przerażeni, a na końcu zapytali, czy sobie z nich żartuję. – Uśmiechnął się. – Powiedziałem, że nie i oddałem im różdżki. Oznajmiłem, że nie mam zamiaru ich zabijać, chyba że w samoobronie. Twoja matka zapytała, czy wiem, jakie ma plany Dumbledore. Odpowiedziałem, że domyślam się, że albo będzie chciał cię zabić, albo mieć po swojej stronie. Wiesz, naprawdę wyglądali śmiesznie, kiedy zzielenieli, po usłyszeniu tego. – Zachichotał. – Opowiadałem im całą noc o swoich planach. I tej samej nocy oni się do mnie przyłączyli. Nie, nie wypaliłem im mrocznego znaku na przedramionach – dodał, widząc niedowierzającą minę Harry’ego. – Nie każdy Śmierciożerca ma tatuaż. Tylko ci, którzy chodzili ze mną do szkoły, albo których lojalności nie jestem pewien. Kiedy miałem siedemnaście lat, myślałem, że to zabawne i będzie wzbudzać szacunek. Pomyliłem się. A raczej Dumbledore sprawił, że Mroczny Znak nie wzbudzał szacunku tylko strach. – Westchnął głęboko i popatrzył na Harry’ego.

- Dlaczego Dumbledore ich zabił? Skoro nie mieli mrocznego znaku, nie miał dowodu, że są po twojej stronie – zapytał szybko Harry.

- Nie, nie miał. Ale twoi rodzice zaczęli odnosić się z dystansem do Dropsa. Zauważył, że coś jest nie tak. Kiedy się urodziłeś, nie chcieli go do ciebie dopuszczać. Wyczuł u nich strach, kiedy się do ciebie zbliżał. Zapewne stwierdził, że nie musi cię mieć po swojej stronie. Jeśli zabiłby cię, kiedy byłeś jeszcze niemowlęciem, przepowiednia nie spełniłaby się. Dałem twojej matce medalion. Ja miałem bardzo podobny. W przypadku, gdy groziło jej niebezpieczeństwo, mój stawał się gorący i świecił na czerwono. – Odetchnął głęboko i przymknął na chwilę oczy. Po chwili kontynuował opowieść. – Tamtej nocy, kiedy zginęli twoi rodzice, poczułem jak mój medalion robi się gorący. Wziąłem ze sobą Severusa i aportowaliśmy się do Doliny Godryka – mówił coraz ciszej. – Nie zdążyliśmy. Kiedy weszliśmy do domu, Dumbledore stał z różdżką skierowaną na ciebie i kończył wypowiadać zaklęcie uśmiercające. Jedyne, co zdążyłem zrobić, to skierować działanie klątwy na siebie. Ale z tym też się trochę spóźniłem.

- Co? – zapytał Harry – Jak to się spóźniłeś? Przecież żyję.

- Tak, żyjesz. Ale gdybym zrobił to wcześniej, nie miałbyś teraz blizny na czole, a między nami nie byłoby tego połączenia.

- A jakim cudem trafiłem do Dursleyów? - zapytał cicho Harry. Nie mógł uwierzyć w to, co mówi Lord.

- Dumbledore cię im przekazał. Kiedy skierowałem na siebie zaklęcie pozbawiłem się części mocy i ciała. Zresztą wiesz o tym. Dzięki temu urokowi i poświęceniu twojej matki dostałeś tak jakby magiczną ochronę. Uniemożliwiła ona Dumbledore’owi skrzywdzenie ciebie. Postanowił wytresować cię na swojego pieska. Najwierniejszego. A że nie mógł cię skrzywdzić własnoręcznie, pozwolił na to Dursleyom. Przy okazji zbudował sobie w twoich oczach wizerunek dobrotliwego staruszka, robiącego wszystko, aby cię ochronić.

- Czyli ta bariera, o której on mi ciągle powtarzał, tak naprawdę chroniła mnie przed nim, nie przed tobą. Mogłeś mnie zabić już na pierwszym roku. – Nie mógł uwierzyć gryfon.

- Tak, Harry – szepnął Lord; wstał i podszedł do okna.

- Ile razy uratowałeś mi życie? – zapytał wolno.

- Raz w Dolinie Godryka, drugi na twoim pierwszym roku w Hogwarcie…

- Na moim pierwszym roku? – przerwał mu Harry.

- Pamiętasz Quirrella?

- Tak, to jak wtedy żyłeś było obrzydliwe. – Wzdrygnął się na wspomnienie głowy Voldemorta, wyrastającej z czaszki nauczyciela.

- A pamiętasz przygodę z górskim trollem w łazience? – uśmiechnął się tajemniczo Tom.

- Do czego zmierzasz? – zapytał ostrożnie Harry.

- Weasleyowi nie udało się wtedy rzucić zaklęcia lewitującego.

Harry westchnął i zaczął sobie przypominać wydarzenia ze swojego pierwszego roku w Hogwarcie. Rzeczywiście, zdziwił się, że Ron wtedy rzucił czar poprawnie. Tym bardziej że tydzień później miał problemy z powtórzeniem tego na lekcji. – Ratowałeś mnie na każdym roku w Hogwarcie? – Westchnął.

- Nie. Za trzecim razem interweniowałem na twoim czwartym roku. Nie pamiętasz tego. Nie miej mi za złe, że zmodyfikowałem ci pamięć. Bellatrix o mały włos nie trafiła w ciebie avadą.

- Zmodyfikowałeś mi pamięć?! – wykrzyknął Harry – Jak mogłeś?! – oburzył się, po czym dodał szeptem – Dlaczego?

- Tak naprawdę nie walczyliśmy wtedy. Moi Śmierciożercy trochę cię poturbowali, ale nic poważnego ci się nie stało. Nie mogłem pozwolić, żeby Dumbledore domyślił się, że kiedyś wszystko ci powiem. Byłbyś wtedy w niebezpieczeństwie. Wszczepiłem ci „wspomnienie” naszego pojedynku, żeby nie wzbudzać u niego podejrzeń.

Harry odetchnął. Nie wiedział, co powiedzieć. Zawdzięczał Tomowi Riddle’owi życie; jeszcze do niedawna ufał człowiekowi, który zabił jego rodziców. Żył w kłamstwie przez całe swoje życie. Nabrał powietrza i zapytał ledwo słyszalnym głosem – Ile razy mnie jeszcze ratowałeś?

- Tylko raz. W Ministerstwie. Niecałe półtora tygodnia temu – odpowiedział cicho. Odwrócił się od okna, podszedł do Harry’ego i usiadł na łóżku.

Siedzieli, przez chwilę nie odzywając się. Harry był w szoku. Jak Dumbledore mógł mu wmawiać te bajeczki o złym czarnoksiężniku, czyhającym na jego życie? Jak mógł być na tyle głupi, aby w to wierzyć? Jaki potężny czarodziej przejmowałby się przeciętnym nastolatkiem? Tom chciał uratować życie jego rodziców. Tyle razy ratował jego samego. Tak naprawdę nigdy nie był jego wrogiem.

- Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? – zapytał.

- Nie miałem możliwości porozmawiania z tobą, dopóki się nie odrodziłem. A potem dyrektorek postarał się, żeby uniemożliwić mi jakikolwiek kontakt z tobą. Ty myślałeś, że chcę cię zabić, więc gdy tylko proponował ci dodatkową ochronę, zgadzałeś się.

- To dlatego wysłałeś mi wizję torturowanego Syriusza w Sali Przepowiedni? – zapytał gniewnie gryfon.

- Nie. Miałem nadzieję, że twoja ciekawość da górę i odczytasz przepowiednię. Wiedziałem, że Dumbledore przekazał ci już słowa fałszywej. Śmierciożercy mieli się zająć tym, abyś jednak ją odczytał, a potem, bez żadnych uszkodzeń na zdrowiu, wrócił do Hogwartu. Liczyłem, że po zakończeniu roku szkolnego sam do mnie przyjdziesz. Oczywiście ci idioci musieli wszystko spieprzyć.

- Mógłbyś mi pokazać swoje wspomnienie? – zapytał ostrożnie gryfon.

- Które?

- O Dolinie Godryka – szepnął.

Tom położył się na łóżku obok Harry’ego. Wyjął swoją różdżkę. – Mogę ci przesyłać moje wspomnienia. Nie bój się. To nie będzie wizja. Tym razem nie będzie bolało – zapewnił. Położył lewą dłoń na jego prawej i wypowiedział zaklęcie – Prezenti Memoro.*

Zamknął oczy. Znalazł się w jakimś pokoju. Ściany były koloru zgniłej zieleni, na podłodze leżał czarny dywan. Naprzeciwko niego tlił się ogień w kominku. Pora była późna, za oknami było ciemno, a zegar wskazywał 1.30. Po prawej stronie przy biurku siedział Tom Riddle, jednak wyglądający dużo starzej niż obecnie. Przeglądał jakieś papiery i od czasu do czasu nanosił na nie swoje notatki. Wyglądał na dość zmęczonego. Na szyi miał zawieszony bardzo ładny, czarny, niewielki medalion. Odkładał kolejny plik papierów na już dość wysoki stos, kiedy medalion zaczął świecić czerwoną poświatą. Tom szybko za niego złapał i szepnął: Harry.

Szybko zerwał się ze swojego miejsca i pobiegł przez korytarz. Wpadł do jakiegoś pokoju. W środku znajdował się Snape. – Severusie! Musisz mi pomóc! – krzyknął Voldemort.

- Co się stało? – zaniepokoił się Mistrz Eliksirów.

- Harry. – Jedno słowo wystarczyło, aby Snape podszedł do Riddle’a i razem z nim aportował się na jakąś uliczkę. Była to mała wioska. Raczej niewielu ludzi ją zamieszkiwało. Harry domyślił się, że znajdują się w Dolinie Godryka. Tom i Severus zaczęli biec. Zatrzymali się tuż przed małym piętrowym domem, kiedy Voldemort wysapał – Zostań tu. Gdyby coś poszło nie tak, utrzymuj Dropsa w przekonaniu, że stoisz po jego stronie – rzucił i wszedł do domu.

Minął martwe ciało dorosłego mężczyzny z okularami. Przeszedł przez korytarz i wszedł na górę po schodach. Skierował się do dziecięcego pokoju. Zachowywał się najciszej, jak potrafił. Uchylił drzwi. Jego oczom ukazała się postać Dumbledore’a celującego różdżką do małego, najwyżej rocznego dziecka. Gryfon domyślił się, że była to jego postać. U stóp dyrektora leżała martwa kobieta. Miała otwarte oczy koloru Avady. Dumbledore kończył wymawiać uśmiercające zaklęcie, kiedy Tom również wycelował różdżką w chłopca i pospiesznie wypowiedział: Mi prenas sur sin la ago hechizos.**

Zaklęcie, które już zdążyło się wydobyć z różdżki Dumbledore’a odbiło się od dziecka i trafiło w Lorda. Z czoła dziecka zaczęła sączyć się krew, a Czarny Pan upadł na ziemię z głuchym łoskotem.

- Myślałem, że jesteś mądrzejszy, Tom – powiedział Dumbledore, po czym podszedł do płaczącego z przerażenia i bólu dziecka.

Tom nie był wstanie poruszyć chociażby palcem. Dyrektor Hogwartu zabrał dziecko, przeszedł nad ciałem Lorda i zniknął. Wspomnienie zaczęło się rozmazywać.

Harry otworzył oczy. Pojedyncza łza spływała po jego policzku. Mocno ściskał dłoń Toma. Patrzył w sufit i nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczył. Dumbledore był potworem. Takim, za jakiego miał Voldemorta. Riddle pochylił się nad nim i wyszeptał, ocierając dłonią łzę na jego policzku – Nie płacz, Harry. – Potter obrócił głowę w jego stronę. Nie mógł nic z siebie wydusić. Miał ściśnięte gardło. – Harry, on za to zapłaci.

- Chcę stać po twojej stronie – powiedział ledwo słyszalnym głosem.

- Harry, nie wiesz jeszcze wszystkiego. Nie powinieneś teraz podejmować decyzji – ostrzegł go Tom.

- On zabił moich rodziców – wyszeptał, a jego ciałem wstrząsnął szloch. – Powiesz mi to, czego jeszcze nie wiem prawda? – zapytał, chociaż spodziewał się, jaką usłyszy odpowiedź.

- Tak – odpowiedział krótko.

- W takim razie tyle, ile wiem w tym momencie, wystarczy mi do podjęcia decyzji – wycedził, pociągając lekko nosem. – Jestem po twojej stronie, Tom. Pomogę ci zniszczyć tego drania.

Voldemort westchnął i usiadł na krańcu łóżka. Postawa młodego Pottera zaskoczyła go. – Harry, ja nie jestem całkowicie dobry – zaczął mówić Tom. – Nie chcę niszczyć świata mugoli. W ogóle nie chcę zapanować nad żadnym światem. Ale czasami torturuje, czasami zabijam moich wrogów.

- Tom – odezwał się niepewnie Harry – czy krzywdzisz niewinnych ludzi? Takich, którzy stoją po stronie Dumbledore’a, ale nie są niczemu winni?

- Nie, Harry.

- W takim razie nic innego mnie nie obchodzi.

Riddle spojrzał na Harry’ego. Było mu żal tego chłopca. Cały jego dotychczasowy świat, wszystkie przekonania legły w gruzach. Widział ból w jego oczach.

- Chcesz jutro zjeść z nami śniadanie, czy wolisz zostać w pokoju?

- Z wami? – zapytał niepewnie.

- Ze mną i ze Śmierciożercami. – Uśmiechnął się Tom.

- Och. Ok. Mam już dosyć siedzenia w zamknięciu – odpowiedział cicho.

- Powiem Kartofelkowi, żeby rano zaprowadził cię do jadalni.

***

Tom siedział przy biurku w swoim gabinecie, przeglądając jakieś dokumenty. Naprzeciwko niego po drugiej stronie biurka siedział Severus Snape. W ręku trzymał kieliszek do połowy napełniony czerwonym winem. Drugi, pusty stał koło porozrzucanych przez Toma papierów. Było już bardzo późno. Dokładnie godzinę temu Riddle wyszedł z komnaty Harry’ego, po tym jak upewnił się, że gryfon zasnął. To co dziś zobaczył, wstrząsnęło nim bardziej, niż Tom mógłby przypuszczać. Nie spodziewał się, że Harry, mimo że nie wie jeszcze wszystkiego, po zobaczeniu jego wspomnienia od razu zadeklaruje mu swoje poparcie.

- Zamierzasz mu powiedzieć? – odezwał się nagle Snape.

- Komu i o czym, Severusie? – zapytał beztrosko Lord.

- Harry’emu i dobrze wiesz o czym.

- Jeszcze nie jest na to gotowy – odpowiedział szybko.

- Nigdy nie będzie – powiedział twardo.

- To nie jest odpowiedni moment, Severusie – rzucił lekko poirytowanym tonem.

Severus już się nie odezwał. Voldemort wiedział, że musi wyznać Harry’emu całą prawdę, ale chciał, żeby te wakacje były jego najlepszymi. Nie mógł dopuścić do tego, aby gryfon znów odczuł stratę czegoś. Powie mu, ale dopiero kiedy Harry będzie wiedział, że może się czuć w tym miejscu jak w domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro