Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Harry,

Zanim przejdę do odpowiedzi na Twoje pytanie, chciałbym Ci wyznać, jak bardzo mi Ciebie brakuje. Naprawdę zaczynam żałować zgody na Twój wyjazd. Nasze łóżko wydaje się być teraz niesamowicie zimne i puste. Znienawidziłem myśl, że jesteś tak daleko, tuż pod nosem Dumbledore’a. Nie dość, że za Tobą tęsknię, to jeszcze cały czas martwię się o Ciebie. Mam nadzieję, że wszystko z Tobą w porządku i że Dumbledore trzyma się od Ciebie z daleka.

Jeśli chodzi o Twoje pytanie, to wybacz, że nie powiedziałem Ci o tym wcześniej. Jak zapewne zauważyłeś, dołączyłem do listu kilka wycinków z gazet. Dotyczą one Percivala Dumbledore’a, ojca Albusa. Artykuły mówią o zamordowaniu przez niego trzech mugoli. Ale cała historia jest nieco rozleglejsza. Niewielu wie, co go do tego skłoniło.  Wszystko zaczęło się, gdy trzech mugolskich chłopców zobaczyło, jak jego córka, Ariana, czaruje. To były czary niekontrolowane. Ariana nie panowała jeszcze nad swoją magią, jak każde dziecko. Ci chłopcy chcieli ją zmusić do powtórzenia „sztuczki”. To wpłynęło na nią, od tamtej pory już nigdy nie była w stanie zapanować nad swoją magią. Przestała jej używać, a to spowodowało, że magia zaczęła się kumulować i dochodziło do silnych wybuchów magicznych. Percival nie mógł znieść cierpienia córki. Postanowił zemścić się na jej oprawcach. Został za to skazany na dożywocie w Azkabanie. To nie jest jednak koniec historii. Jak pamiętasz, opowiadałem ci o współpracy Albusa z Grindelwaldem.

Kiedy pewnego razu, w domu rodziny Dumbledore’a, doszło do kłótni między nimi i bratem Albusa, Abeforthem, Ariana bardzo się zdenerwowała. Chciała, żeby jej bracia przestali się kłócić. Nastąpił kolejny wybuch magii, najsilniejszy. Rykoszet zaklęcia, lub cokolwiek to było, ugodził Arianę i spowodował jej natychmiastową śmierć.

Możesz zrozumieć, jak te wydarzenia wpłynęły na samego Dumbledore’a. On naprawdę nienawidzi mugoli, Harry. Chce się na nich zemścić za rozpad rodziny. Wiem, że Tobie, tak samo jak mi, wydaje się to całkiem niedorzeczne. Zemsta jest dobra, ale tylko w granicach rozsądku. Dumbledore rozsądek przekroczył już dawno.

Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś pytania na ten temat, postaram się na nie odpowiedzieć najlepiej, jak mogę.

I, Harry, proszę Cię, uważaj na siebie. Słyszałem od Severusa o Twoich ostatnich wyczynach. To było naprawdę nieodpowiedzialne z Twojej strony. Nie rób więcej takich rzeczy. Nie dawaj Dumbledore’owi szansy do skrzywdzenia Ciebie. Bardzo się o Ciebie martwię, a Twoje czyny sprawiają, że martwię się jeszcze bardziej. Proszę zatem, zrób to dla mnie i bądź ostrożny.

Tom.

Ps. Mam nadzieję, że Severus ukarał cię za ten przejaw totalnej głupoty.

Och tak, Severus go ukarał. Przez trzy godziny musiał czyścić kociołki. Na początku myślał, że Severus tylko żartuje, każąc mu to robić, a potem zwyczajnie nie mógł w to uwierzyć.

Kiedy wrócił wreszcie do wieży gryfonów, niemal wszyscy już spali. W pokoju wspólnym zastał Hermionę, czytającą książkę. Kiedy przeszedł przez dziurę pod portretem, dziewczyna odłożyła ją na stolik i czekała, aż do niej podejdzie.

- Gdzie byłeś? Martwiłam się – powiedziała cicho.

- U Severusa. Miałem szlaban – odpowiedział zmęczonym głosem i opadł na kanapę.

- Nie odpuścił ci? – zapytała zdziwiona.

- Nie. Jeszcze na mnie nawrzeszczał – poskarżył się

- I bardzo dobrze. Przynajmniej ja nie muszę już tego robić – oznajmiła poważne, po czym ziewnęła.

- Żartujesz, prawda?

- Nie, to było bardzo głupie, Harry.

- Tak, wiem, już nawet Tom mi to powiedział. – Gryfon zdenerwował się trochę. Miał nadzieję, że przynajmniej Hermiona stanie po jego stronie, podczas gdy ona całkowicie się zgadzała z pozostałymi. I to z kim?! Ze ślizgonami!

Harry uśmiechnął się na tę myśl.

- Widziałeś się z Tomem? – zapytała zaskoczona.

- Nie, Severus przekazał mi od niego list – odpowiedział, pocierając dłońmi zmęczone oczy.

- Harry, spotkaj się ze mną jutro po obiedzie. W Pokoju Życzeń. Chciałabym z tobą porozmawiać – poprosiła dziewczyna.

Potter zgodził się, a zaraz potem pożegnał z przyjaciółką. Oboje rozeszli się do swoich dormitoriów.

Harry dziękował Merlinowi, że Ron zdążył już zasnąć. I ucieszył się, widząc, że Neville i Seamus jeszcze nie śpią. Gdy wszedł do sypialni, ci szybko poderwali się ze swoich łóżek i wyprowadzili go z powrotem do pokoju wspólnego.

Wszyscy trzej usiedli na kanapie przed kominkiem. Harry rzucił szybko zaklęcie wyciszające wokół nich, po czym zapytał

- O co chodzi?

- Po pierwsze, wiesz, że od godziny jest cisza nocna? A po drugie, skoro wróciłeś tak późno, to musiałeś się czegoś dowiedzieć – powiedział szybko Seamus.

- Miałem szlaban, Seamus.

- Taa, jasne…

- Czyściłem kociołki.

- Więc niczego się nie dowiedziałeś? – wtrącił się Neville.

- Właściwie, to w trakcie szlabanu dostałem list od Toma.

Harry opowiedział im całą historię rodziny Dumbledore’a i pokazał wycinki z gazet. Dwaj gryfoni początkowo nie chcieli uwierzyć w jego opowieść, ale dali się przekonać, gdy zobaczyli artykuły. A przynajmniej uwierzyli, że ojciec Dumbledore’a był mordercą mugoli.

Rozmawiali przez około godzinę, kłócąc się i dochodząc do porozumienia, by zaraz znowu się sprzeczać. Ostatecznie jednak postanowili, że Dumbledore rzeczywiście może być kimś zupełnie innym.

Harry’ego podniosło na duchu, kiedy Neville oznajmił, że mu wierzy i że Harry może zawsze na niego liczyć. Powiedział również, że chciałby zmienić strony, ale nie chce mieć Mrocznego Znaku i zabijać ludzi. Harry uspokoił go, oznajmiając, że wcale nie musi tego robić. Nikt także nie będzie wymagał, by przyjął Mroczny Znak.

Z Seamusem sprawa była nieco bardziej skomplikowana.

- Nadal nie jestem pewien, czy mogę ci ufać. Czy to, co mówisz, rzeczywiście jest prawdą – powiedział Finnigan, lecz bez uprzedniej wrogości .

- Seamus, nie mam powodu, by cię okłamywać – oznajmił łagodnie Harry.

- A co, jeśli to ciebie okłamano? Co jeśli ty sam wierzysz w kłamstwo? – zaczął zastanawiać się nagłos  chłopak – Słuchaj, naprawdę wierzę w twoje dobre chęci. Ale, Harry, ja JESTEM w połowie mugolem. Jeśli wybiorę złą stronę, to podpiszę na siebie wyrok śmierci. Na siebie i na mojego ojca – dokończył szeptem. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach.

Harry westchnął ciężko. Po raz kolejny potarł zmęczone oczy.

Rozumiał Seamusa. Rozumiał jego obawy. Dlatego zależało mu na tym, by chłopak mu uwierzył. Harry chciał, żeby gryfon wiedział, kto tak naprawdę mu zagraża.

- Seamus, moja mama była mugolaczką. A ojciec Toma, tak samo jak twój, był mugolem. Nie sądzisz, że bylibyśmy hipokrytami, gdybyśmy chcieli zniszczyć mugolski świat? – zapytał rozważnie. Miał nadzieję, że to przekona chłopaka.

- Rozumiem, ale… ja… muszę to przemyśleć – oznajmił wreszcie.

- Okej – zgodził się Harry. Zaraz potem wstał, przeciągnął się, ziewnął i powiedział – Nie wiem, jak wy, ale ja idę spać. – Zaczął iść w kierunku schodów do Dormitorium. Gdy był już u ich podnóża, odwrócił się jeszcze do pozostałej dwójki. – I chłopaki? Nie mówcie nikomu o tym, czego się dowiedzieliście – poprosił. – Inaczej możecie znaleźć się w niebezpieczeństwie.

***

Remus i Fenrir w swej wilkołaczej formie byli właśnie na wizycie u przywódcy watahy z Rutland, Larkina. Greyback nalegał, by jego towarzysz został w domu, nie chciał go narażać. Jednak Lupin stanowczo powiedział, że jeśli Fenrir się gdzieś wybiera, to on idzie z nim i nie ma mowy, by wypuścił go z chaty samego.

Kwaterą watahy z Rutland była wspaniała, choć zaniedbana rezydencja. Wyglądała jak stary opuszczony dwór z mugolskich horrorów. Idealne miejsca dla stada, które woli swoją zwierzęcą formę.

Przywódca przyjął ich w swoim gabinecie, który wyglądał nieco lepiej, niż pozostała część budynku. Zamiast herbatą i ciasteczkami – tradycyjnym poczęstunkiem wśród czarodziei – ugościł ich, posiekanymi na kształt maleńkich ciasteczek, krwistymi stekami i wodą – zgodnie z wilczą gościnnością. Zarówno Remus jak i Fenrir podziękowali za poczęstunek. Greyback uprzedził wcześniej towarzysza o przebiegłości Larkina, więc teraz obaj zdawali sobie sprawę z tego, że kawałki steku mogły zawierać w sobie najróżniejsze eliksiry.

- Przejdźmy do rzeczy – zaproponował Greyback. Larkin skinął głową na znak zgody. – Lord Voldemort wysłał nas z propozycją dla twojej watahy.

- A jakąż to propozycje może mieć dla mnie Voldemort? – zapytał. Jego głos zabarwiony był ironią.

Kąciki ust Fenrira drgnęły, jednak powstrzymał uśmiech. Każdy, kto obracał się w kręgu przywódców wilkołaków wiedział, że Larkin miał o sobie niesamowicie wysokie mniemanie, co wzbudzało powszechną śmieszność, ponieważ nie miał się czym szczycić. Paradoksalnie do watahy, nad którą sprawował przywództwo, należało dużo silnych, umiejących walczyć wilkołaków. Greyback do dziś nie potrafił zrozumieć, dlaczego to właśnie Larkin jest ich przywódcą.

- Lord zamierza po wojnie wprowadzić prawa, dające wilkołakom ochronę. Będziemy mogli na pełnych prawach pracować razem z czarodziejami i posiadać różdżki, chociaż będzie nas obowiązywał zakaz biegania i gryzienia ludzi, co jest raczej zrozumiałe. – Zrobił przerwę w wypowiedzi, po czym zaczął ponownie. – Czarny Pan nie wygra wojny sam.

- Więc szuka sojuszników, obiecując im to, czego akurat pragną. Zastanawiam się tylko, czy dotrzyma danego słowa – zakwestionował propozycję.

- Larkin, wiesz tak samo jak ja, że Lord narobiłby sobie wtedy zbyt wielu wrogów – oznajmił Remus.

Fenrir wbił w niego twarde spojrzenie. Ustalali przed wyjściem, że to Starszy będzie negocjował, jako że miał własną watahę. Remus natomiast, jako że został wychowany przez czarodziei, nigdy do żadnej nie dołączył, chociaż dostał kiedyś propozycję właśnie od Fenrira.

Larkin roześmiał się. – Twój towarzysz jest dość krnąbrny, nieprawdaż Greyback?

- Ciebie nie powinno to obchodzić – warknął Fenrir. – Spędzimy w tych okolicach jakiś czas. Wrócimy do ciebie za miesiąc. Mam nadzieję, że do tej pory podejmiesz słuszną decyzję.

Pożegnali się dość chłodno. Remus i Fenrir gdy tylko opuścili posiadłość, zaczęli się sprzeczać. Greyback był zły na Młodszego. Próbował wytłumaczyć mu, że jeśli wystarczająco bardzo zdenerwuje Larkina na jego terenie, ten może nawet rozkazać swoim wilkołakom torturować ich. Kłótnia jednak nie trwała długo, ponieważ Remus objął towarzysza, pocałował lekko w usta i szczerze przeprosił.

- Jesteś taki podstępny – szepnął Greyback. – Dobrze wiesz, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro