Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Kolacja była zdecydowanie najgorszą porą w ciągu pierwszego dnia szkoły. A przynajmniej Harry tak uważał.

Wyglądało na to, że Ron zdążył już podzielić się wieściami z gryfonami i połowa domu miała go już za zdeklarowanego Śmierciożercę. Nie, żeby obecnie jakoś bardzo przeszkadzało mu bycie Śmierciożercą, w pewnym sensie już nim był, ale nienawidził być odtrącony. Nienawidził czuć, że wszyscy są przeciw niemu.

Owszem, wiedział, że nadal ma oparcie w Hermionie, ale nikt nie mógł się dowiedzieć, że dziewczyna zna prawdę. A on nie wybaczyłby sobie, gdyby naraził ją na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

Siedział i grzebał widelcem w swoim talerzu, kiedy do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Postanowił porozmawiać o tym z Severusem. Wolał nie robić nic na własną rękę, by nie narobić sobie i innym kłopotów.

Stwierdził, że przesiedział w Wielkiej Sali wystarczająco dużo czasu, po czym wstał i szybko skierował się w stronę lochów. Miał nadzieję, że jego ojciec chrzestny widział, jak wychodzi. Przeklinał się w myślach, że nie złapał jego spojrzenia, zanim wstał od stołu.

Kiedy dotarł pod gabinet Mistrza Eliksirów, zapukał i z ulgą przyjął fakt, że drzwi przed nim otworzyły się. Severus przepuścił go, po czym poprowadził do pomieszczenia przyległego do jego gabinetu. To z kolei okazało się być jego prywatnymi kwaterami. Mężczyzna zamknął drzwi oddzielające niewielki salon od gabinetu, po czym wskazał Harry’emu miejsce na kanapie.

Harry rozejrzał się po komnacie. Dostrzegł jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do sypialni. Salon utrzymany był w ciemnych kolorach, ale nie przygnębiających. Pomieszczenie zdawało się być całkiem przytulne. Czarna, skórzana kanapa, wraz ze szklanym stolikiem kawowym stały przed kominkiem, w którym palił się ogień. Na ścianie za kanapą mieścił się dość spory regał z książkami.

Mistrz Eliksirów usiadł na kanapie obok Harry’ego, po czym pstryknął palcami. W tym samym momencie na stoliku pojawił się imbryczek z gorącą herbatą i dwie filiżanki.

- Ledwie skubnąłeś kolację. Coś się stało? – Zaczął rozmowę Snape.

- Nie, ja tylko… – Harry nie widział, co właściwie powinien i co chciał odpowiedzieć.

- Czemu nie siedziałeś z przyjaciółmi? – zapytał łagodnie mężczyzna, sięgając po filiżankę z herbatą.

Harry westchnął, zanim odparł.

- Powiedziałem Ronowi prawdę. To znaczy, większość. Nie powiedziałem, że jestem horkruksem Toma i jego towarzyszem, ani że jesteś moim ojcem chrzestnym. Powiedziałem mu to, czego na początku dowiedziałem się od was.

- Och, już rozumiem. Weasley oczywiście założył, że Voldemort cię omamił i jesteś teraz Śmierciożercą, hm?

- No… tak – odpowiedział niepewnie. Chwilę trwali w milczeniu, po czym Harry spojrzał na Severusa i znowu podjął rozmowę. – Wiesz, ja miałem nadzieję, że przynajmniej będzie miał jakieś pytania, że będzie ciekawy, dlaczego zmieniłem strony, a nie założy od razu, że Śmierciożercy zrobili mi pranie mózgu.

- Harry, Weasley nigdy nie należał do rozważnych osób. Dla takich jak on wszystko jest tylko białe, albo czarne. Będzie nadzwyczaj zdziwiony, gdy wreszcie dotrze do niego, że tak naprawdę cały czas walczył przeciwko sobie samemu. – Severus miał nadzieję, że Harry nie będzie się tak przejmować rudzielcem. Nawet cieszył się, że jego chrześniak nie będzie miał teraz z nim kontaktu, ale z drugiej strony nie chciał, by Harry cierpiał.

- Wiesz, tak sobie dzisiaj myślałem… – zaczął znowu gryfon. – Tiara chciała mnie na początku przydzielić do Slytherinu i zastanawiam się, czy teraz mógłbym zmienić przydział.

Severus zastanawiał się chwilę. – Bardzo bym chciał, Harry, żebyś był w Slytherinie, nie martwiłbym się tak o ciebie. Jednakże obawiam się, iż jest to niemożliwe. Na zmianę przydziału potrzebowałbyś zgody dyrektora. Jestem więcej niż pewien, że jej nie uzyskasz – wyjaśnił.

Harry pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Mam jeszcze jedno pytanie – powiedział gryfon. Severus skinął głową, czekając na dalszą wypowiedź chłopaka. – Draco powiedział mi, że sowy nie potrafią odnaleźć Czarnego Dworu.

- To prawda. Bariery są zbyt silne i jest ich zbyt wiele – potwierdził Snape.

- Ale w takim razie, jak Hedwiga przedarła się przez nie? – Spojrzał wyczekująco na Mistrza Eliksirów.

Mężczyzna odstawił filiżankę na stół, po czym usiadł wygodniej. Złączył palce na kolanach i zaczął wyjaśniać.

- Widzisz, Harry, niektóre sowy, takie jak Hedwiga, tworzą ze swoim właścicielem więź. W zależności od typu sowy, więź ta może być słaba lub silna. Hedwiga należy do sów, które tworzą z właścicielem bardzo silną więź, jeśli właściciel darzy je jakimś uczuciem – wyjaśniał. Wziął głęboki wdech i mówił dalej. – Przed pójściem do Hogwartu nie miałeś przyjaciół, prawda? – zapytał spokojnym głosem, w którym dało się wychwycić nutkę goryczy. Harry pokiwał głową, potwierdzając słowa Mistrza Eliksirów. – Zatem, kiedy dostałeś Hedwigę, stała się ona dla ciebie przyjacielem, pierwszym jakiego miałeś? – Harry przytaknął. – Widzisz, wtedy między wami wytworzyła się więź, bardzo silna. Hedwiga znajdzie cię zawsze i wszędzie. Nie przeszkodzą jej w tym bariery.

- Rozumiem – powiedział gryfon. – A, dlaczego chciałeś, żebym tu przyszedł? – zapytał.

- To takie dziwne, że chcę spędzić czas z chrześniakiem? – zapytał Severus z krzywym uśmieszkiem, błąkającym mu się na ustach.

- E… nie. Przepraszam. – Harry poczuł, że wstyd wypływa mu na policzki w postaci mocno czerwonych rumieńców.

Snape zaśmiał się lekko.

- Nie szkodzi. – Uśmiechnął się. – Właściwie to chciałem ci powiedzieć, że twój eliksir był niemal bezbłędny. Zapomniałeś jedynie raz zamieszać wywaru zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

- Och… no tak – przyznał Harry, przypominając sobie, jak Severus tłumaczył mu, że niektóre instrukcje podane w podręczniku są niedokładne.

Pamiętał dokładnie tą sytuację. Zapytał wtedy, dlaczego w takim razie nie uczą się z innych, lepszych podręczników. Severus odpowiedział mu, że musiałby się użerać ze zbyt dużą ilością kretynów w klasach owutemowych, a on zamierza uczyć tylko tych, którym naprawdę zależy i którzy przejawiają jakikolwiek talent w dziedzinie eliksirów.

- Harry, chcę żebyś wiedział, że to co mówię w klasie przy innych uczniach, jest tylko grą. Nie bierz tego do siebie – powiedział poważnie, aczkolwiek jego głos był łagodny.

- Wiem, nie martw się – odpowiedział chłopak z uśmiechem.

***

To była okazja. Wiedział, że musiał ją wykorzystać. Kolejna mogła się nie nadarzyć. W zasięgu jego wzroku pojawił się Yaxley. Aportował się dosłownie trzy metry od niego i skierował się w tylko sobie znanym kierunku.

Syriusz podążył za mężczyzną, kiedy ten minął jego krzak. Złapał pyskiem brzeg jego długiej peleryny i najciszej jak mógł szedł za nim. Miał nadzieję, że Śmierciożerca nie zorientuje się, że ktoś się go „uczepił”.

***

Yaxley uśmiechnął się złośliwie. Doskonale wiedział, że kundel podążał za nim. Ale nie miał zamiaru nic robić. Nie, dopóki nie znajdą się na terenie chronionym przez bariery.

Kwestią czasu było, kiedy Black zacznie szukać chłopaka. Tom o tym wiedział i kazał obserwować tereny wokół Czarnego Dworu. To nawet dobrze, że kundel pojawił się, kiedy Harry opuścił posiadłość. Inaczej chłopak chciałby sam przekonać tego idiotę do zmiany stron. To skończyłoby się katastrofalnie. Znając temperament Blacka, zacząłby obrzucać gryfona obelgami, pomijając, że prawdopodobnie natychmiast wyrzekłby się go. Tak, tak było zdecydowanie lepiej. Regulus i Tom się nim zajmą.

***

Syriusz poczuł, jak bariery prześlizgują się po nim, wpuszczając go do środka. To był pełen sukces. Obawiał się, że tarcze mimo wszystko mogą go nie przepuścić.

Teraz już pójdzie z górki. Musi tylko odnaleźć Harry’ego i pod żadnym pozorem nie zwrócić na siebie uwagi. Puścił trzymaną do tej pory w zębach szatę i odwrócił się, by ukryć się za pobliskim drzewem. Musiał poczekać, aż Śmierciożerca zniknie.

Nie zdążył jednak zrobić jednego kroku w stronę drzewa, kiedy usłyszał niski śmiech, a chwilę później zaklęcie oszałamiające.

***

Harry późnym wieczorem wyszedł z komnat Mistrza Eliksirów. Nie chciał wracać do dormitorium, ale nie miał innego wyboru. Było zbyt późno, by gdziekolwiek jeszcze pójść. Miał tylko nadzieję, że domownicy nie będą go zaczepiać kąśliwym komentarzami. Był zbyt zmęczony, by na nie odpowiadać.

Droga do wieży minęła mu szybko. Zbyt szybko. Dreszcz niepokoju przeszedł przez jego ciało, kiedy stanął przed portretem. Powiedział hasło i wszedł niepewnie. W pokoju wspólnym było jeszcze sporo osób, głównie ze starszych roczników. Wszyscy spojrzeli w jego stronę, kiedy pojawił się w środku. Ich spojrzenia były natarczywe, ale różniły się od siebie. Niektórzy patrzyli na niego z obrzydzeniem, inni z zaciekawieniem, jeszcze inni jakby zastanawiali się, czy to, co słyszeli, jest prawdą.

Harry starał się zignorować to. Szybko przemknął przez pokój wspólny i udał się na górę do dormitorium. W środku byli Ron, Neville i Seamus. Gdy tylko Harry wszedł do środka, Ron ostentacyjnie się podniósł i wyszedł, rzucając Harry’emu spojrzenie pełne obrzydzenia i nienawiści.

Harry westchnął i usiadł na swoim łóżku. Zaczynał myśleć, że lepiej byłoby, gdyby został w Czarnym Dworze. Przynajmniej mógłby teraz wtulić się w Toma i spokojnie zasnąć.

- Więc, Potter, jesteś teraz Śmierciojadem. Powiedz, jak to jest czołgać się pod stopami Sam–Wiesz–Kogo? Lizać jego buty? Dostałeś już Cruciatusem? – szydził Seamus.

- Nie mam pojęcia, jak to jest czołgać się przed Voldemortem, Seamus! – krzyknął Harry. Gniew zaczynał w nim buzować.

- Więc co robisz? Wypinasz się przed nim? Ile już razy cię wypieprzył, co? A może zrobili to inni Śmierciożercy? – Finnigan nie dawał za wygraną.

- Zamknij się! – ryknął Harry, podrywając się z łóżka i podchodząc do drugiego gryfona. W jego oczach szalała furia. – Zamknij się. Nie masz o niczym pojęcia!

W oczach Seamusa przez moment pojawiła się obawa. Jakby żałował słów, które właśnie powiedział.

- Więc to prawda, Harry? – zapytał cicho Neville, przerywając tę małą wojnę pomiędzy chłopcami.

Harry odetchnął głęboko. Spojrzał jeszcze raz na Seamusa, wzrokiem pełnym złości, po czym wrócił na swoje łóżko.

- Czy co jest prawdą, Neville?

- Jesteś Śmierciożercą? – Jego głos był ostrożny, niepewny.

- Nie mam Mrocznego Znaku, jeśli o to ci chodzi.

- Ale zmieniłeś stronę. Popierasz Sam–Wiesz–Kogo – powiedział Longbottom. Harry przytaknął skinięciem głowy. – Dlaczego? – zapytał płowowłosy gryfon. – Przecież on zabił twoich rodziców, Harry.

- Nie – powiedział stanowczo Potter.

- Co? – Neville nie zrozumiał.

- Nic nie jest takie, na jakie wygląda Neville – powiedział z westchnięciem Harry.

- Dlaczego przeszedłeś na ciemną stronę? – zapytał ponownie. Kiedy Harry nie odpowiadał, zapytał znowu. – Możesz mi powiedzieć?

- Mogę – odpowiedział z lekkim wahaniem Potter.

- Powiesz mi? – zapytał, usiadłszy obok Harry’ego.

- Voldemort… Tom nie zabił moich rodziców. A Bella nie torturowała twoich. – Harry obserwował reakcje Nevilla. Chłopak najpierw był w szoku. Potem zbladł, a na koniec uśmiechnął się smutno, jakby było mu żal Harry’ego.

- To nieprawda. Harry, dobrze wiesz, że to kłamstwo – powiedział ostrożnie.

- Widziałem dowody, Neville.

- Harry, może porozmawiamy później? – zapytał, zerkając na Seamusa.

- To żadna tajemnica. Nie obchodzi mnie, kto to usłyszy – odpowiedział i podciągnął nogi, siadając po turecku. – Słuchaj, Neville. Prawda jest taka, że Dumbledore mydli wszystkim oczy. To on zabił moich rodziców. I chciał zabić mnie – oznajmił spokojnie.

- Więc dlaczego tego nie zrobił, Potter. Przecież byłeś pod jego nosem przez tyle lat – zauważył złośliwie Finnigan.

- Nie mógł tego zrobić, ponieważ… – Harry zawahał się. Nie powinien im mówić o TYM. Tom nie byłby zadowolony, jeśli dyrektor dowiedziałby się. – O tym nie mogę wam powiedzieć – rzekł cicho. – Ale jest powód, dla którego nie może mnie teraz zabić.

- Ale, Harry, dlaczego twierdzisz, że to Dumbledore chciał cię zabić? A nie Voldemort? – dociekał Longbottom.

- Ponieważ Vol… Tom mnie uratował.

Neville szybko zaczął zaprzeczać, że to przecież niemożliwe. Jednak Harry uspokoił go, mówiąc, by dał mu skończyć. I Harry skończył.

Powiedział im prawie to samo, co Ronowi i Hermionie. Powiedział o wspomnieniach. O Przeklętym Liście. Powiedział, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za szaleństwo Alicji i Franka Longbottomów. Wspomniał nawet o przepowiedni, lecz nie wyjawił im prawdziwej. Opowiadał im wszystko przez dobrą godzinę. A kiedy skończył, Neville patrzył na niego z wahaniem mieszającym się ze zrozumieniem, a Seamus, który cały czas opierał się o kolumnę swojego łóżka, prychnął i powiedział

- Niezła bajeczka, Potter. Wyuczyłeś się jej na pamięć?

- To nie jest bajka – odpowiedział buntowniczo. – Nie musisz mi wierzyć, Seamus, ale kiedy Dumbledore zabije cię za to, że jesteś półkrwi, nie miej do mnie pretensji.

- Dlaczego Dumbledore miałby być tak okrutny? – zdziwił się Neville.

- Ja… to ma coś wspólnego z Grindelwaldem – odpowiedział Potter.

- Dumbledore pokonał Grindelwalda, idioto – warknął Finnigan.

- No właśnie, pokonał. Nie dziwi cię, Seamus, że pokonał go tak późno? Zbierał się dobrych kilka lat. To dziwne, prawda? – Brunet zasiał ziarno niepewności.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- To, że Dumbledore mógł pokonać Grindelwalda już wcześniej. Według dokumentacji i teorii Toma, Dumbledore współpracował z Grindelwaldem przez wiele lat. Pozbył się go, kiedy znudziła mu się współpraca.

- To szaleństwo.

- Nie, Seamus. Dumbledore nie jest głupcem. Myślisz, że dlaczego nigdy nie zgodził się być Ministrem?

- Bo nie zależy mu na władzy – odparł prosto Finnigan. Ta rozmowa wydawała mu się coraz dziwniejsza.

- Poprawka. Zależy mu. Cholernie bardzo. – Harry był pewien swoich słów. – Pomyśl, Tom jest przywódcą Ciemnej Strony, ale czy kiedykolwiek sam objął jakieś ważne stanowisko? Nie, ma od tego ludzi. Tak samo Dumbledore. Owinął sobie Knota wokół palca.

Na chwilę nastała cisza. Wszyscy trzej zastanawiali się nad wszystkimi poruszonymi w czasie rozmowy faktami. To, o czym mówił Harry, pasowało do siebie, ale było tak nieprawdopodobne… Seamus nie chciał w to wierzyć, ale co jeśli Potter miał rację?

Jak dotąd nigdy nie kłamał. Mówił prawdę o powrocie Voldemorta. Więc może o jego prawdziwych planach też mówi prawdę? Ta sytuacja była trudna. I Seamus żałował, że w ogóle się w niej znalazł.

Natomiast Neville przyjął wszystko spokojnie. Ufał Harry’emu, wiedział, że jest on dobry i nikogo by nie skrzywdził. Ale co, jeśli Harry’ego skrzywdzono i dlatego on teraz mówi te wszystkie rzeczy? Ale z drugiej strony twierdzi, że widział dowody.

- Harry, czy mógłbyś pokazać nam coś, co potwierdziłoby twoje słowa? – zapytał z ciekawością Longbottom.

- Wszystko jest w Dworze Toma. Ja… może uda mi się zdobyć jakieś dokumenty, ale nie sądzę, by Tom się zgodził. To byłoby zbyt niebezpieczne.

- Rozumiem – powiedział chłopak, kiwając głową.

- Dlaczego Dumbledore miałby chcieć pozbyć się mugoli? – zapytał Seamus. – To chore.

- W sumie… W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale może uda mi się coś wyciągnąć od Toma. Napiszę do niego jutro – oznajmił.

- Nie boisz się, że Dumbledore przechwyci twoją sowę? – zapytał znowu zaczepnie Finnigan.

- Nie wyślę wiadomości sową. Mam… inny sposób.

***

Syriusz nie wiedział co się dzieje, ale nawet za bardzo nie zależało mu na dowiedzeniu się. Było mu cudownie miękko i ciepło. Otaczał go przyjemny zapach świeżo wypranej pościeli. Nie chciał się budzić, ale sen odchodził mimo jego woli.

Powoli zaczął sobie przypominać ostatnie zdarzenia. Pamiętał, że wreszcie pojawił się Śmierciożerca, dzięki któremu dostał się na teren Voldemorta. Miał się schować, a potem poszukać Harry’ego, ale…

Syriusz zerwał się szybko do siadu, całkowicie rozbudzony. Był w jakimś pokoju. Leżał na dużym łóżku, przykryty ciemnofioletową pościelą. Wyglądało to tak, jakby był czyimś gościem, nie więźniem. Zaczął się rozglądać po pokoju. Jego wzrok prześlizgiwał się po meblach i ścianach. Wreszcie padł na osobę, siedzącą w fotelu przy stoliku, nieco po lewej stronie od łóżka.

 Był to przystojny mężczyzna, z długimi, kręconymi, czarnymi jak heban włosami. Był tak podobny do niego samego i do… do jego zmarłego brata. Te oczy, takie same jak u Regulusa.

Syriusz zaczął się zastanawiać, czy nie znajduje się przypadkiem w Zaświatach, kiedy postać odezwała się.

- Witaj, braciszku. Już myślałem, że się dziś nie obudzisz – powiedział młodszy Black z uśmiechem na ustach.

Syriusz popatrzył mężczyźnie w oczy, po czym najzwyczajniej w świecie zemdlał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro