Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

- Hermiona?! - wrzasnął Potter. - Co ty tu robisz? - Podbiegł szybko do skulonej w kącie przyjaciółki i uklęknął przed nią.

- Porwali mnie - wyszeptała. - Harry, co tu się dzieje? Jakim cudem wyglądasz tak... zdrowo? - zapytała, rzucając mu się w ramiona. Cała drżała, a z oczu płynęły jej łzy.

- Hermiona, nie płacz. - Starał się uspokoić dziewczynę Potter. - Zaraz wszystko ci wyjaśnię. Chodź. - Podniósł się z podłogi i pomógł wstać przyjaciółce. Poprowadził ją do stojącego obok łóżka i zmusił, żeby się położyła. - Kartofelek! - rzucił w przestrzeń.

Nagle przed Harrym pojawił się skrzat z kartoflanym nosem i ukłonił się nisko.

- Panicz Harry wzywał Kartofelka? - zapytał wysokim, skrzeczącym głosem.

- Tak. Kartofelku, mógłbyś przynieść nam coś do picia i do jedzenia?

- Oczywiście! Kartofelek zaraz przyniesie. - Skrzat zniknął z cichym trzaskiem.

Harry odwrócił się do przyjaciółki. Siedziała na łóżku z podkulonymi nogami. Twarz schowała w dłoniach. Jej ciałem co jakiś czas wtrząchał szloch.

- Hermiono? - chłopak chciał ją przytulić, ale ona odsunęła się.

- Teraz jesteś jednym z nich, prawda? - Gryfon nie odpowiadał. - Harry, dlaczego? - załkała cicho.

- Jestem jednym z nich, ale... Hermiono, wszystko wygląda zupełnie inaczej niż myśleliśmy - powiedział spokojnie.

- Harry, on zabił twoich rodziców. Zabił tylu niewinnych ludzi. Jestem pewna, że zabił moich rodziców. - Zaczęła wyrzucać z siebie gryfonka. - Jak mogłeś się do niego przyłączyć?! - Znów ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre.

- Tom nie zabił moich rodziców - oznajmił spokojnie. - I jestem całkowicie pewien, że twoi są teraz bezpieczni. Zresztą twój dom od dawna jest chroniony przez Śmierciożerców. - Dziewczyna jednak zdawała się tego nie słyszeć.

- Zabijecie mnie teraz? - zapytała, podnosząc głowę i wpatrując się w jego oczy.

- Nie! - wykrzyknął od razu Harry. - Oczywiście, że nie. Możesz stąd odejść, kiedy tylko będziesz chciała.

Cichy trzask oznajmił powrót skrzata. W rękach trzymał tacę, a na niej były dwie filiżanki, dzbanuszek z herbatą, ciastka i nawet kilka kanapek.

- Proszę, paniczu Harry - powiedział z szacunkiem skrzat, stawiając tacę na stoliku obok. - Proszę wzywać, gdy będzie panicz jeszcze czegoś potrzebował.

- Dziękuję, Kartofelku. - Skrzat zniknął w ten sam sposób, co wcześniej. Harry wziął tacę ze stolika i podszedł z nią do łóżka. - Proszę, Hermiona, zjedz coś. Na pewno jesteś głodna.

Dziewczyna nie wykonała jednak żadnego ruchu, patrząc jakby z wyrzutem na Harry'ego. - Hermiono, nic ci tu nie zagraża. Tom nie pozwoli cię skrzywdzić. Już prędzej Dumbledore.

- Nie przejdę na twoją stronę. Lepiej od razu mnie zabij - powiedziała, płacząc coraz bardziej i zwijając się niemal w kulkę.

- Chyba nie dasz się do niczego przekonać, dopóki nie dowiesz się wszystkiego, co? - odpowiedziała mu cisza. Chłopak westchnął i wstał z łóżka. - Miejmy nadzieję, że Tom się zgodzi - powiedział jeszcze i opuścił pokój przyjaciółki.

***

W mgnieniu oka znalazł się przed drzwiami do komnat Riddle'a. Pospiesznie zapukał i czekał na zaproszenie. Chwilę później w drzwiach stanął lekko poirytowany Tom, ale, gdy tylko go zobaczył, złość jakby uleciała.

- Harry? - zdziwił się. - Czy nie powinieneś być teraz ze swoją przyjaciółką? - zapytał.

- Możemy porozmawiać? - poprosił. - To ważne.

- Oczywiście. Wejdź. - Przepuścił go w drzwiach i poprowadził do niewielkiego saloniku.

Okazało się niestety, że Marvolo ma już gościa, Regulusa.

- Witaj, Harry - przywitał się mężczyzna.

- Cześć - odpowiedział myśląc o tym, jak ma teraz porozmawiać z Tomem.

- Regulusie, mógłbyś przyjść do mnie później? - zapytał uprzejmym, acz nieznoszącym sprzeciwu głosem Tom. Harry odetchnął z ulgą. - Muszę porozmawiać z Harrym.

- Oczywiście. - Młodszy Black od razu się podniósł. - Daj mi znać, kiedy mogę wpaść. - Uśmiechnął się jeszcze i wyszedł, tarmosząc po drodze czuprynę Harry'ego.

- Usiądź - powiedział Tom, wskazując gryfonowi miejsce na kanapie. Chłopak szybko podszedł i opadł na nią. - Co się stało? - zapytał bez ceregieli podając towarzyszowi filiżankę gorącej herbaty i siadając na przeciwko niego w fotelu.

- Tom, czy... czy mógłbyś pokazać Hermionie część swoich wspomnień? - zapytał cicho i niepewnie Potter. Miał nadzieję, że Tom nie wyklnie go za ten pomysł.

- Hermionie? W jakim celu? - Ton głosu Riddle'a był spokojny, co nieco powstrzymało zdenerwowanie i niepewność młodego czarodzieja.

- Bo widzisz... Hermiona myśli, że jest tutaj, bo chcesz ją zabić.

Tom tylko uśmiechnął się.

- Więc powiedz jej, dlaczego tu jest - zaproponował.

- Ale do niej nic nie dociera. Ona... nie słucha. W ogóle. - Starał się wyjaśnić gryfon. - I myśli, że zabiłeś jej rodziców - dodał ciszej. - Cały czas płacze i strasznie się boi.

- Spróbuj z nią porozmawiać. Może w końcu coś do niej dotrze.

- Tom, ona powiedziała, żebym od razu ją zabił. - Mina Harry'ego wyrażała ogromny smutek i bezsilność.

Riddle wstał ze swojego miejsca, podszedł do gryfona i usiadł bardzo blisko niego. Objął go ramieniem i mocno przytulił, opierając podbródek na czubku jego głowy.

- Dobrze, przygotuję wspomnienia - powiedział w końcu. - Ale zdecydowanie jestem przeciwny, żeby poznała całą prawdę. Przynajmniej na razie.

- Dziękuję. - Ucieszył się Harry. - Naprawdę, to dużo dla mnie znaczy.

- Czekaj, czekaj. Chyba nie myślisz, że zrobię to za darmo? - zapytał całkowicie poważnie Tom.

- Co? - Potter był całkowicie zszokowany i nieco przerażony.

- Będzie cię to kosztowało buziaka. Tu, natychmiast. - powiedział mężczyzna, wskazując palcem swój policzek.

Harry uśmiechnął się. Zbliżył się do Toma jeszcze bardziej, po czym delikatnie, dosłownie na sekundę przyłożył usta do policzka Riddle'a. Ot, nic wielkiego. Nie raz dawał takie buziaki na przywitanie, czy składając komuś życzenia i jeszcze więcej razy takie otrzymywał.

Ale teraz było inaczej. Chociażby dlatego, że na policzki Harry'ego, w chwili zetknięcia jego ust z policzkiem Czarnego Pana, wstąpił bardzo rozległy, czerwony rumieniec. Było inaczej jeszcze z innego powodu. W tym jakże 'całuśnym' momencie poczuł, jak od jego ust płynie porażająca, lecz bardzo przyjemna fala prądu, gorąca, czy cokolwiek to było. W tej krótkiej chwili miał wrażenie, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ba we wszechświecie. Nie wiedział, co to było konkretnie, ale podobało mu się. Tak jakby odnalazł swój maleńki raj, swoje niebo.

Myśląc o tym, zarumienił się jeszcze bardziej, po czym delikatnie, trochę niechętnie odsunął się od Toma.

Ten z kolei patrzył na niego, jakby doskonale wiedział, co chłopak czuje. Co w tym dziwnego, jeśli potrafi przejrzeć mnie na wylot? - pomyślał. W końcu to Czarny Pan.

- Chodź, przygotujemy kilka wspomnień. Resztę jej opowiemy. - Riddle uśmiechnął się do wciąż czerwonego chłopaka. Wstał, podał mu rękę i zaprowadził do swojego gabinetu. Pół godziny później wspomnienia był gotowe.

***

Weszli do pokoju gryfonki. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że nie ma jej na łóżku, ani nigdzie indziej. Mam nadzieję, że stąd nie wyszła. Spojrzał na Toma, którego mina również wyrażała zaskoczenie.

Nagle Potterowi przyszło coś do głowy. Podszedł do kąta, w którym poprzednio znalazł dziewczynę. Kamień spadł mu z serca, gdy zobaczył ją tam, skuloną i drżącą.

- Hermiona? - powiedział cicho, podchodząc do niej. Zadrżała jeszcze bardziej. - Nie bój się. Chcę ci tylko coś pokazać. - Złapał ją za ramiona i podniósł z podłogi. - Chodź. - Poprowadził do stolika, na którym Tom już ustawił myślodsiewnię.

Kiedy dziewczyna zobaczyła, kto towarzyszy chłopakowi, wciągnęła szybko powietrze w przerażeniu. Już chciała się cofnąć, ale uniemożliwił jej to Harry.

- Witaj Hermiono - przywitał się Tom, podchodząc do niej. - Nazywam się Tom Riddle. - Wziął jej dłoń i pocałował. Po policzkach Grangerówny spłynęły łzy. - Nie musisz się mnie bać, Hermiono. Nic ci z mojej strony nie grozi - zapewnił ją spokojnym głosem. - Na prośbę Harry'ego przygotowałem dla ciebie kilka wspomnień. Myślę, że pomogą ci one zrozumieć obecną sytuację.

Harry zaprowadził ją do misy wypełnionej wspomnieniami.

- Przykro mi, ale będziesz musiała obejrzeć to sama. Nie dam rady patrzeć na to wszystko jeszcze raz. - powiedział Potter smutnym głosem.

Dziewczyna nie zrobiła żadnego ruchu. Stała, jakby czekała na swoją egzekucję.

- Bądź tak miła, Hermiono i zanurz głowę w myślodsiewni - poprosił nieco sarkastycznie Tom.

Hermiona nadal nie ruszała się z miejsca, lecz kiedy spojrzała w oczy Voldemorta, nie wahała się więcej.

***

Ludzie. Mnóstwo ludzi w fioletowych pelerynach z wyszytymi na piersiach feniksami. Palące się domy. Ludzie w czarnych szatach. Białe maski. Potężny syk. Deszcz. Fioletowe postacie uciekają. Czarne ratują innych.

Piękna kobieta o zielonych oczach. Nienarodzone jeszcze dziecko. Przyjęcie. Śmierciożercy. Szczęście i nadzieja.

Zielony promień. Zaraz potem mężczyzna osunął się na podłogę. Krzyk. Matki i dziecka. Znów ten jarzący, zielony błysk. Kobieta padła martwa. Promień lecący w stronę rocznego dziecka. Nieznane zaklęcie. Odgłos ciała upadającego na podłogę.

Ministerstwo Magii. Sala przepowiedni. Słowa.

Wielkie, brudne pomieszczenie. Drzwi. Lupin. Po stronie ciemności.

***

Hermiona opuściła myślodsiewnię. Spojrzała na Harry'ego ze łzami w oczach, po czym rzuciła mu się w ramiona.

- Harry, tak mi przykro - wyszeptała. - Ale i tak nie powinieneś mu ufać. Przecież nieraz próbował cię... zabić.

- Nie próbował, Hermiono. Nie mógłby.

- A Quirrell? Zapomniałeś już? - starała się go przekonać.

- Tom? - zwrócił się do Riddle'a Harry. Marvolo usiadł wygodnie w fotelu i odpowiedział.

- Quirrell był szalony. A ja dzieliłem z nim umysł. Trudno jest rozróżnić myśli swoje od cudzych.

Hermiona odwróciła się w jego stronę i zapytała

- Dziennik? Komnata Tajemnic.

- Dziennik miał od razu wpaść w ręce Harry'ego. Nie po to, żeby wyssać z ciebie życie. - Dodał szybko Tom, kiedy Harry zrobił niedowierzającą minę. - Lucjusz miał zadbać, by dostał się do ciebie. Ale, oczywiście, musiał coś schrzanić. Wrzucił dziennik Wesleayównie do kociołka. Zanim trafił do ciebie, Dumbledore zdążył go... uszkodzić - wytłumaczył.

- Widzisz? Tom nigdy by mnie nie skrzywdził - zapewnił Harry. - Ufam mu całkowicie.

Riddle uśmiechnął się na to oświadczenie.

- Tak? - Dziewczyna nie dawała za wygraną. - W takim razie, jak wytłumaczysz to, co zdarzyło się na Turnieju Trojmagicznym?

- Nie zdarzyło się nic strasznego. Zmieniłem Harry'emu pamięć, żeby Dumbledore się nie zorientował.

Hermiona nie chciała uwierzyć. Była coraz bardziej zdenerwowana.

- Harry nie wierz mu, on kłamie. - Popatrzyła przyjacielowi w oczy. - Zobaczysz, wykorzysta cię, skrzywdzi.

- Hermiona, przestań! - Nie wytrzymał Harry. - Tom mi nic nie zrobi. Jestem jego towarzyszem - dodał już ciszej.

- Co?! - wrzasnęła gryfonka. - Na Merlina... Harry, czy ty wiesz, co to oznacza? Ty...

- Wiem - przerwał jej chłopak. - Hermi, nie to jest teraz ważne. Ja... chcę, żebyś zrozumiała, dlaczego tu jestem i co tak naprawdę robi Dumbledore.

***

Harry i Tom długo musieli tłumaczyć Hermionie, jak wygląda sytuacja polityczna świata magicznego. Pokazali jej większość dowodów, świadczących o prawdziwych zamiarach dyrektora Hogwartu. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, co zostało jej przedstawione.

Rozmawiali kilka godzin, dopóki gryfonka nie poczuła się zmęczona. Zjedli we trójkę kolację, po czym pożegnali się. Tom i Harry opuścili pokój gryfonki i każdy poszedł do siebie.

Potter, dopiero kiedy położył się do łóżka, zobaczył, że jest już po dwudziestej drugiej. Zgasił światło i ułożył się w wygodnej pozycji, kiedy usłyszał stukanie w szybę. Lekko poirytowany odrzucił kołdrę i wstał. Na parapecie za oknem była Hedwiga. Szybko uchylił okno wpuszczając sowę do środka. Ptak wylądował na stole i wystawił nóżkę, do której przywiązany był list.

- Witaj, Hedwigo - powiedział Harry, głaszcząc ją po piórach. - To od Syriusza? Dobrze się tobą opiekował? - zapytał z uśmiechem. Sowa zahukała wesoło.

Harry odwiązał list od nóżki Hedwigi. Otworzył kopertę, wyjął pergamin i w tym samym momencie upadł na podłogę, krzycząc z bólu.

Czuł się, jakby jego ciało było rozrywane, przypalane. Czuł, jakby jego kości były łamane w każdym możliwym miejscu. Ból wzrastał z sekundy na sekundę.

Nagle przed oczami zaczął mu się tworzyć okropny obraz.

Zobaczył Dumbledore'a i klęczącego przed nim, skatowanego Toma. Jego Toma. Wszędzie na około był ogień. Chciał krzyknąć, coś zrobić, ale nie mógł. Ból rozrywał go na kawałki. Dumbledore podniósł różdżkę i rzucił na Toma zaklęcie, ale Harry nie słyszał jakie. Słyszał tylko wrzaski Toma i widział jak kawałki jego skóry odpadają od ciała. Znów ruch różdżką. Tym razem Marvolo upadł na podłogę, a jego nogi i ręce zostały odcięte. Dumbledore podszedł do leżącego mężczyzny i kopnął go w twarz. Chwilę później zrobił to jeszcze raz. Znów machnął różdżką, a przed nim pojawiło się pięć noży. Dwa wbił w barki Toma. Kolejnym nożem odciął mu język, następnie pchnął ostrze w okolice wyrostka. Następny poniżej splotu słonecznego. Ostatni w serce.

Harry cierpiał. Już nie liczyło się to, jaki ból czuje on, lecz to, co przed chwilą stało się z Tomem. Nagle usłyszał w swojej głowie głos dyrektora

Mam nadzieję, że podobał ci się urodzinowy prezent, Harry. - Głos starca przesiąknięty był sarkazmem i ukrytą groźbą. - Przekaż swoim nowym przyjaciołom, że będę czekać na nich w Little Whinging dziś, o dwudziestej trzeciej.

W tym momencie wszystko ustało.

Otworzył oczy i pierwsze, co zobaczył, to pochylającego się nad nim Snape'a. Wlał mu do gardła jakiś eliksir. Gryfon od razu poczuł, jak jego ciało rozluźnia się, a potworny ból odchodzi.

Przed oczami stanął mu obraz torturowanego Toma. To było straszne. Czuł, jak po policzkach spływają mu łzy.

- Harry? - zwrócił na siebie jego uwagę Snape. - Boli cię coś jeszcze? - zapytał zdenerwowany.

- Gdzie... jest Tom? - Głos Pottera był zachrypnięty od długiego krzyku.

- U siebie - odpowiedział szybko Snape. - Harry, powiedz mi, czy coś cię jeszcze boli.

- Muszę iść do Toma. - Chciał wstać, ale Severus mu to uniemożliwił. - Zostaw mnie, muszę go zobaczyć - powiedział zdesperowanym tonem.

- Dobrze, chodź. Ale powoli - zgodził się profesor, jednak Harry niemal pobiegł do komnat towarzysza.

Wszedł nawet nie pukając. Toma nigdzie nie było. Czuł narastający w sercu strach. To nie może być prawda - pomyślał.

- Tom? Tom?! - Zaczął go wołać. Drzwi obok uchyliły się i wyszedł z nich Riddle. Harry czym prędzej do niego podbiegł. - Tom, nic ci nie jest? - zapytał szybko wtulając się w niego.

- Harry, co się stało? - Marvolo był wyraźnie zaniepokojony.

- Najwyraźniej Dumbledore postanowił zrobić nam niespodziankę - oznajmił Severus, przywołując z pokoju Harry'ego pergamin. - Przeklęty List. Perfekcyjnie wykonany. Ominął nasze bariery. - Oczy Toma rozszerzyły się ze strachu i wściekłości na to oświadczenie. Już wiedział, co przed chwilą przeżył Harry.

- Zatłukę go! - krzyknął tuląc do siebie gryfona. - Zabiję jak psa! - wściekał się coraz bardziej. Ale wystarczyło, że spojrzał Potterowi w oczy i cała złość przeszła. Teraz liczył się tylko chłopak. - Harry? - powiedział cicho. - Jak się czujesz? - zapytał, głaszcząc go uspokajająco po plecach.

- Tom, tak bardzo się bałem - wyszeptał. - On... To było straszne. Ja... Ja myślałem, że ty...

- Cii... Spokojnie. Powiedz, co widziałeś - poprosił.

Harry pokiwał przecząco głową i powiedział.

- Nie mogę... Ja...

- Dobrze. Chodź, usiądziemy. - Poprowadził go do łóżka. - Zrobimy tak jak kiedyś. Użyję legillimencji, ale musisz mi patrzeć w oczy, cały czas, dobrze? - Harry przytaknął. - Przygotuj się. - Spojrzeli sobie w oczy, po czym Tom rzucił zaklęcie - Legillimens.

***

Harry miał rację. To było straszne. Nie mógł uwierzyć, że ten staruch się do tego posunął.

- Severusie, która godzina? - zapytał, jak tylko skończył oglądać wspomnienie Harry'ego.

- W pół do jedenastej.

- Zbierz mi stu ludzi. Mają być gotowi do walki za dwadzieścia minut. - Wydał polecenie. Severus wyszedł pospiesznie. - Harry, powinieneś pójść spać - powiedział przytulając go lekko.

- Nie. Tom, nie możesz nigdzie iść. On cię zabije. - Potter jakby wpadł w histerię. Złapał Riddle'a za koszulę i trzymał mocno.

- Nic mi nie będzie. Uspokój się.

- Nie. Proszę, nie idź. Nie możesz umrzeć.

- Nie umrę. Pewnie nawet nie będę walczyć - powiedział, żeby choć trochę go uspokoić. - Połóż się. - Popchnął go na poduszki i przykrył kołdrą.

- Tom, błagam. Zostań - prosił ze łzami w oczach gryfon.

- Harry, wrócę do ciebie - powiedział klękając obok łóżka i ścierając słone krople z policzków. - Obiecuję - zapewnił.

Harry popatrzył mu w oczy z niemą prośbą, by zmienił zdanie. Nie chciał go puścić. W tym momencie nagły impuls kazał Tomowi nachylić się i go pocałować. Delikatnie, powoli zetknął swoje i Harry'ego wargi. Przyjemność była nieopisana. Tak samo wspaniała, jak krótka. Dla Marvola było to najcudowniejsze doznanie od kilkudziesięciu lat.

- Tom... - westchnął Harry.

- Wrócę, Harry. - Przytulił go mocno jeszcze raz. - Wrócę do ciebie. Przysięgam. - Pocałował go we włosy i wstał.

Harry patrzył jak odchodzi. Przy drzwiach odwrócił się jeszcze i powiedział

- Przyślę do ciebie Severusa, dobrze?

Harry przytaknął. Chwilę później Tom wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro