Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25 - " Pozostało mi czekać"

- Slender, otwieraj te drzwi! - krzyczałam, ale mnie olał.

Ciekawe gdzie mnie zamknął. Było ciemno.

- Mia? - ktoś tu jest...

Nagle jakby mi ktoś czytał w myślach, zapaliło się światło.

Ujrzałam jego... Doktor Smiley...

W dodatku bez żadnego kaftanu. Bez problemu mógłby mnie teraz udusić.

- Smiley... - jedynie tyle zdołałam z siebie wydusić, bo mimowolnie zaczęły mi lecieć łzy.

- J-Ja... Dopiero teraz dotarło do mnie, co ja chciałem zrobić. Ja... Przepraszam... Byłaś dla mnie zagadką, a Slender nie pozwalał mi zabijać i to stworzyło taką kumulację... Wybaczysz mi? - zapytał ze smutną miną.

- Smiley, ja... Już ci dawno wybaczyłam. - powiedziałam. 

Ten jedynie zaczął do mnie podchodzić. Nie powiem, ale się wystraszyłam.

- Nie bój się mnie. Nic ci nie mam zamiaru zrobić. - powiedział i... Przytulił mnie.

Z racji tego, że lubię się przytulać, to również go objęłam. Może mnie zabije, a może nie. Zawsze są jakieś plusy. Jak umrę to będę miała spokój. Usiedliśmy na łóżku. Nie było to za dużo. Jedynie łóżko i chyba drzwi do toalety.

Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Smiley dowiedział się ode mnie o Haru i Wolf.

Rozmawiamy już bardzo długo. Mogło być już po północy. Nie wiedzieliśmy, która godzina, bo nie ma tu okien, a telefon zostawiłam u siebie.

Jason The Toymaker Pov:

Nigdzie nie mogłem znaleźć laleczki. Zapytałem się już połowy rezydencji, czy wiedzą gdzie ona może być. Nikt nie wiedział. Jedynie Jane coś powiedziała, że Slender ją gdzieś prowadził. O wilku mowa...

Slender właśnie wszedł do kuchni.

- Gdzie Mia? - zapytałem.

- Aaa, ona... Wrzuciłem ją do izolatki wraz ze Smiley'em. - powiedział spokojnie.

Że co on zrobił?!

- Co?! - wkurzyłem się nie na żarty.

- Bo Smiley chyba zaczął żałować tego co zrobił i postanowiłem ich tam zamknąć, żeby się pogodzili. - powiedział.

- Ty czasem nie myślisz! A jeśli on ją udusi?! - wydarłem się.

- O tym nie pomyślałem.

- Ty głupia glizgo z mackami! Wypuść ją stamtąd! - wykrzyczałem nieźle wkurwiony.

- Obawiam się, że będzie z tym mały problem. - podrapał się po karku.

- Jaki znowu problem?

- Bo drzwi otworzą się same za pół godziny. Ja nie mogę się tam teleportować. Śmieszne, prawda?  - znów podrapał się po karku. - Jakbyś coś chciał to będę u siebie - powiedział pośpiesznie i sie teleportował.

Pewnie się mnie wystraszył, ale się nie dziwię, bo jestem wkurwiony. Jak on mógł być taki głupi...

Podszedłem do izolatki i usiadłem pod drzwiami. Pozostało mi czekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro