Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33 - "Nie chcę cię widzieć do końca dnia"

Nie sprawdzałam rozdziału!

Will nawiedzał mnie w snach już od trzech nocy, przez co chodzę niewyspana. Zaczęłam spędzać coraz więcej czasu w towarzystwie Bena, z którym nie miałam wcześniej jakiegoś kontaktu. Pokazał mi wiele ciekawych gier, które pomagają mi nie spać jak najdłużej. Niestety i ten pomysł zaczął mnie zawodzić, bo najzwyczajniej w świecie zasypiałam przy grach.

Aktualnie leżę na łóżku i rozmyślam. Nie wytrzymam tak dłużej...

Zamknęłam oczy, tylko na chwilkę i usłyszałam jego głos.

Czyżbym znów zasnęła?

Otworzyłam oczy i to był błąd, bo Will lewitował nade mną parę metrów. Jego świecące oczy były wyraźnie widoczne w ciemnościach.

- Już jutro twoje życie się posypie, haha - zaśmiał się cicho.

- Co masz na myśli, mówiąc, że się posypie? - zapytałam już zmęczona.

- Zobaczysz - rozpłynął się.

Czy ja go sobie wyobraziłam? Czy on tu naprawdę był?

Nie mam pojęcia, ale o jego słowach przekonałam się już nad ranem, kiedy zeszłam z zamiarem zjedzenia śniadania. Weszłam do kuchni, a tu nagle przeleciał mi nóż przed twarzą. Kolejny nóż niestety wbił mi się w nogę.

Jeff i Eyeless Jack się kłócą...

W końcu są mordercami, więc to u nich normalne, że noże latają sobie swobodnie jak jakieś wróbelki.

Na szczęście moje krwawiące udo, jako jedyny zauważył wujek Splendor.

Szybko teleportował się ze mną do mojego pokoju i zniknął gdzieś. Wrócił z apteczką.

- Och, Slender powinien im dać piankowe makaroniki, zamiast noży. Bardzo cię boli, słoneczko? - zapytał, kiedy odkażał ranę.

- Uh, wiesz... Nóż mi się wbił w udo, a czuję ból nieco bardziej od was, więc tak. Boli.

- Spokojnie, wziąłem parę rzeczy na taki wypadek - powiedział i dokończył bandażowanie rany.

Kazał mi się położyć, a sam usiadł obok mnie. Spędziłam z nim dobre pół godziny, pijąc sok i jedząc czekoladę. Błagam, uwielbiam go...

Niestety Splendor został zawołany pilnie na dół i zostałam sama.

Po pięciu minutach, z obawy, że zobaczę Willa, zeszłam na dół i chwilowo mój mózg odmówił posłuszeństwa, po tym co zobaczył. Mój ojciec... On właśnie się obściskiwał z jakąś kobietą, która nie wyglądała zbyt... Naturalnie.

- Co? - zdołałam wydusić z siebie tylko to jedno słowo.

Ojciec, kiedy mnie zobaczył, wstał.

- Och, skarbie. Poznaj moją kobietę Susanne. Sue, poznaj moją córkę, Mię. Opowiadałem ci o niej.

- Cześć Mia - odpowiedziała niby miło, ale coś mi w niej nie pasowało.

Przysięgam, że oczy to ona ma podobne do Willa...

- Ta, cześć... Jednak wrócę na górę.

Kiedy weszłam do pokoju, jak burza przez drzwi wpadł Offenderman.

- Mia, o co chodzi? - zapytał.

- O nic.

- Mia... Mów, a nie obrażasz się jak dziecko.

No i tu miarka się przebrała...

- Jak dziecko? Naprawdę? Tylko tyle potrafisz powiedzieć? Ile się już z nią spotykasz, co? - zapytałam.

- A co w ogóle cię to obchodzi? Mam prawo spotykać się z kim chce i nie masz nic do tego - zdenerwował się.

- Ale mogłeś chociaż wcześniej coś powiedzieć, a nie znajduję was w salonie jak się obściskujecie...

Nagle jego czarne oczodoły (tak, chciałam napisać oczy XDD) zaczęły świecieć, tak jak oczy Willa. Na zielono i fioletowo...

Co tu się odwala do cholery.

Złapał mnie za kołnierz i przycisnął do ściany.

- Tak naprawdę, to wziąłem cię tu z litości. Nie chcę cię widzieć do końca dnia - powiedział i wyszedł z pokoju.

Z litości?

Z litości...

No tak, mogłam się spodziewać.

Wzięłam telefon, słuchawki i portfel i wybiegłam.

Nie hamowałam już łez, które lały się strumieniami.

Przebiegłam przez salon. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi...

- Mia, gdzie biegniesz? - zapytało parę osób, ale ich nie słuchałam.

Biegłam przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro