21 - "Haru jest miłą osóbką, ale lepiej jej nie denerwować"
- Ben, a ta gra? - zapytałam. - Legend of Zelda: Majora's Mask? Ona jest na Nintendo, prawda? - zapytałam.
Uśmiechnięty Benek (tak go czasem nazywam) spojrzał na mnie z iskierkami w jego uroczych oczkach.
- Tak, zabijam między innymi, poprzez tę grę. - odpowiedział wyraźnie dumny.
No to nieźle. Zapewne zastanawiacie się, gdzie jestem? Cóż. Siedzę z Benem w jego pokoju. Pokazuje mi jego niemałą kolekcję gier. Szczerze mówiąc było tu dużo znanych gier, ale byly tutaj równiej starsze gry, których nawet nie kojarzę.
- Zagrajmy kiedyś we wszystkie twoje gry - powiedziałam żartobliwie.
- Mia... Ich jest tyle, że nam parę dni zejdzie. Jak chcesz, to możemy dzisiaj zagrać w gry z tej półki - wskazał ręką na jedną z półek.
- Tak! Z miłą chęcią. - powiedziałam z entuzjazmem.
- Hmm... To ty idź po masę jedzenia i picia, a ja podłączę parę konsoli, ogarnę komputer i ogólnie takie rzeczy. Tylko ostrzegam: nie będziemy wychodzić z pokoju i siedzimy dopóki nie pogramy we wszystkie.
- No dobrze. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni z zamiarem wzięcia ze sobą paru paczek ciastek, chipsów, parę butelek wody i coli.
Pomyślałam, że wezmę też mrożoną pizzę, ponieważ Ben ma w pokoju mikrofalówkę. Trochę to dziwne, ale nie wnikam. Kiedy chciałam wziąć ostatnią rzecz, w oczy rzucił mi się alkohol.
A może by tak wziąć parę?
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wzięłam cztery piwa smakowe, butelkę czystej, wino i jedną butelkę Whisky. Najwyżej mnie zabiją za ukradnięcie tego, ale cóż. Dziś są moje urodziny i jedynie Ben o nich wie. Nikomu nie mówiłam kiedy mam.
Niby przyjechaliśmy do rezydencji tylko na święta, ale jesteśmy już tutaj parę miesięcy. Podsłuchałam rozmowę Trendermana że Slendermanem i się okazało, że jakaś grupa, która chce ich wyłapać, znalazła dom taty, moj, Trendera i Splendisia.
Może dlatego nie wracamy?
W każdym razie, w ręcach mam niezłą górkę jedzenia. Muszę to szybko przenieść do Bena.
Rezydencja była dziś cicha. Każdy siedział w swoim pokoju, jedynie parę osób gdzieniegdzie sobie chodziło.
Ciekawe czy obiad będzie. Jak tak, to ani ja, ani Ben tam nie pójdziemy.
Dlaczego akurat siedzę u niego? Cóż... Przypadkowo na niego wpadłam i tak jakoś wyszło.
Zapewne zastanawiacie się, co z Haru Latte?
Pracuje w gabinecie Smiley'a. Parę razy mi pomogła. Polubiłam ją. Jeff próbował do niej zarywać, ale coś mu nie wyszło.
Na samo wspomnienie się uśmiechnęłam.
Haru siedziała w salonie. Nagle dosiadł się do niej Jeff.
- Witaj piękna. - powiedział.
- Cześć Jeff - odpowiedziała mu krótko i zajęła się czytaniem książki.
- Wiesz, anioły cię szukały, bo ponoć im nawiałaś. Nie powiem im gdzie jesteś - powiedział i objął ją ramieniem.
- To na mnie nie działa - odpowiedziała znudzona.
- Twoje oczy są tak piękne , ze można w nich utonąć. - znów myślał, że uda mu się ją poderwać.
- To się utop i daj mi spokój. - powiedziała i poszła do swojego pokoju.
Wtedy zaczęłam się śmiać.
To było cudowne. Haru jest miłą osóbką, ale lepiej jej nie denerwować.
- Ben, otwórz mi - krzyknęłam zza drzwi.
Kiedy chłopak mnie wpuścił, położyłam wszystko na podłodze.
- Wiesz, wziełam trochę...
- Alkohol! Tak! - wykrzyczał uradowany.
Cóż. Ani ja, ani on nie jesteśmy pełnoletni, ale raz można sobie pozwolić, prawda?
Ben ogarnął już sprzęt. Zrobiliśmy sobie domek z kocy na podłodze i zaczęliśmy grać w pierwszą grę. Było to "InFamous" na PlayStation 3.
Ta gra była niezwykle ciekawa. Graliśmy na zmianę, bo tu trzeba było robić różne misje. Przejście całej gry zajęło nam około trzech godzin. Do tej pory zjedliśmy już pizzę i wypiliśmy po piwie. Nawet nie było takie złe.
Kolejna gra, to była Fifa 11. Za bardzo w nią nie umiem grać, ale zagraliśmy dwa meczyki.
Nagle do pomieszczenia wpadł Eyeless Jack.
- Em... Obiad jest. - powiedział.
- Nie idziemy. - powiedział Ben.
Kiedy Jack wyszedł, zaczęliśmy grać w kolejną.
*Tymczasem na dole*
Przy stole brakowało tylko trójki osób. Mii, Bena i Offendermana
- Oni mówią, że nie jedzą. - powiedział Jack.
Slender się zdziwił, ale nic nie powiedział.
*Znów w pokoju Bena*
Zagraliśmy jeszcze w około siedem gier. Zeszło nam do drugiej w nocy. Byliśmy już kompletnie pijani. Całkiem spoko uczucie.
- Ben... Trochę mi szie wszysko buja. - powiedziałam kiedy chciałam wstać.
- Mi tesz. Strasznie się buja to wszysko. - zaczął seplenić.
Nagle ktoś otworzył drzwi.
- M-Mia? Ben? Jesteście pijani... - powiedział Jason.
- Sze my? Nie pawda. - odpowiedział Ben.
Jason nic nie mówił, tylko położył Bena na łóżko. Zasnął od razu.
Mnie złapał za dłoń i zaczął gdzieś ciągnąć.
- Jason, masz zajebiste włosy. - powiedziałam. - Takie delikatne.
- Mhm.
Weszliśmy chyba do mojego pokoju.
- Teraz grzecznie siadasz na łóżku i mówisz co się dzieje - powiedział i pomógł mi usiąść.
- Ja... Mam urodziny. Parę dni temu się czegoś dowiedziałam. Ja już nie mogę tego znieść.
- Czego się dowiedziałaś - zapytał.
Spojrzałam na niego z załzawionymi oczami.
- tego, że mój ojciec to zbok. - powiedziałam.
- O w dupę. - odpowiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro