Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Naga prawda

Victor zawsze sumiennie przykładał się do swojej roboty. No było dnia ani godziny, aby zlekceważył ją, choć na chwilę. Przebywanie z dzikimi zwierzętami wymagało dużej precyzji i wprawnego oka. Nie wolno było zdradzić swojej pozycji, zawahać się choćby na sekundę. Takie roztargnienie można było przypłacić życiem. Rozwścieczone i zagrożone leśne stworzenie niemal od razu rzucało się do ataku, będąc gotowym, rozszarpać cię na strzępy.
Nikiforov to wiedział.

Więc dlaczego ten jeden jedyny raz odstąpił swoich od zasad?

Przyczajony za jednym z opasłych drzew, okrył się starannie maskującym płaszczem, mierząc z kuszy w stronę smolistego niczego nieświadomego wilka. Powinien strzelić, posłać śmiercionośny metal wprost w słabe rejony jego kudłatego cielska.

A jednak tego nie robił, wczorajsze smutne spojrzenie nieznajomego staruszka zbyt mocno zapadło mu w pamięć. Nie potrafił, mając je przed oczyma, nacisnąć spustu. Musiał najpierw przekonać sam siebie, że nie zrobi czegoś, czego będzie żałował. Może nie był zbyt etycznym człowiekiem, ale nigdy nie chciał przez omyłkę skrzywdzić istoty, która sobie na to nie zasłużyła. Więc czekał, skryty, cierpliwy i uważny.

Stworzenie tymczasem nie potrafiło wyczuć zagrożenia, Nikiforov był zbyt dobry w tym, co robił. Dlatego spokojnie stąpało wzdłuż szerokiego strumienia, korzystając z lekkiej chłodnej bryzy, bijącej od urokliwego wodospadu. Upał dawał się jego zwierzęcej postaci we znaki. Gęste czarne futro będące jego dumą, dziś przyciągało zdecydowanie zbyt wiele promieni słonecznych. Bowiem nawet gęste korony drzew nie były w stanie, zatrzymać całego światła, jakie oferowało im to ciało niebieskie. Miał ochotę na kąpiel, lecz nie znosił zapachu zmokłej wilczej sierści. Nie było to najprzyjemniejsze doznanie dla jego bardzo czułego nosa. Zdecydował się więc na tę jedną kąpiel, odsłonić nieco swojego sekretu.

Gdy czubek jego przedniej łapy zanurzył się w kojącej wodzie, jego łeb rozejrzał się po okolicy, szukając jakiegokolwiek zagrożenia. Jednak szum wodospadu zagłuszał wiele, a tylko dźwięk mógł, zdradzić obecność innej istoty w pobliżu.
Yuri założył więc, że na chwilę obecną  wokół niego jest w miarę bezpiecznie.

Odetchnął więc głęboko dwa razy, skupiając się w myślach na swojej ludzkiej sylwetce.

Źrenice łowcy rozszerzyły się w szokującym zdziwieniu. Czy aby na pewno wzrok go nie mylił? Gdzie podziała się bestia, którą widział zaledwie kilka sekund temu.
Nie spuszczał z niej wzorku nawet na chwilę, a mimo to trudno było mu wierzyć, że na jego oczach zmieniła się w zwykłego chłopaka.

Dość szczupły czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się błogo, gdy jego ludzka stopa zanurzyła się w wodzie. Całkiem nagi i pozbawiony wstydu brodził w dość głębokim strumyku, kierując się w stronę wodospadu. Nie był on wyjątkowo wielki, ale przewyższał jego wzrost o dobre pół metra. Tyle wystarczyło, aby mógł skorzystać z jego dobrodziejstw, wsuwając swoje ciało pod rwący czysty strumień. Było to cudowne uczucie, nawet pomimo tego, że woda dla zwykłego człowieka była wręcz lodowata. Jemu to jednak nie przeszkadzało. Z lubością prężył się pod ciekiem, wystawiając swoje ciało na jego działanie. Krystaliczne kropelki cieczy spływały po jego rozgrzanej skórze, otulając jego rozgrzane zmysły. Jego krtań tak kusząco wystawiona na działanie tej osobliwej pieszczoty, lśniła kusząco pod wpływem zbłąkanych promyków światła. Przydługie kosmyki jego włosów równie mokre, co skóra lgnęły do jego twarzy, zmuszając go to tego, aby zaczesał je to tyłu jednym zgrabnym ruchem ręki. W takiej sytuacji mógł sobie pozwolić na nieco ludzkiej typowo naturalności, czerpiąc przyjemność ze zwykłej kąpieli.

Przecież nikt go nie widział, prawda?

Chłopak nie wiedział, jak bardzo się myli, zakładając taki scenariusz, ale nie miał podstaw, aby myśleć inaczej.
Tymczasem jego ukryty obserwator nie potrafił oderwać od niego wzroku. Wilk był tak piękny i groteskowy, że było to wręcz niemożliwe. Wyglądał jak młody Bóg, pan tego lasu, który był dla niego jedynym domem.
Serce Victora zabiło mocniej, gdy jego niedoszła ofiara przejechała powoli dłonią po całej długości swojego naprężonego boku. Nie było w tym jednak obscenicznego erotyzmu, to była dziwna mieszanka słodko-gorzkiej tajemnicy. W jednej chwili Victor zapragnął móc zbliżyć się do niego tak blisko, jak tylko potrafił. Dotknąć. Musnąć. Zrobić cokolwiek. Zaschło mu w ustach, gdy zdał sobie sprawę, że całkiem nieświadomie drgnął, gotów puścić się biegiem w jego stronę. Co on wyprawiał?

Z osobliwego transu wyrwał go jednak niespodziewany dość jednostajny dźwięk, dobiegający z lewej strony strumienia. Jego kusza niemal instynktownie powędrowała w tamtym kierunku, będąc gotową do zabójczego strzału.

Spomiędzy drzew wybiegł jeleń, dość młody, ale postawny, jak na swój wiek. Szarżował pośpiesznie w stronę wodospadu, przeskakując sprawnie większe kamienie. Nie wyglądał na przestraszonego nawet w obliczu prawie ludzkiej istoty.

Chciał zaatakować wilka?
Czy był zagrożeniem?

Łowca próbował, nie dać ponieść się wyobraźni i wyuczonym reakcjom. Czekał cierpliwie aż zwierzę, zbliży się do chłopaka i wykona jakiś ruch. Jeśli zaatakuje, Nikiforov był gotów, posłać w stronę czworonoga jeden z bełtów.

Nic takiego jednak nie nastąpiło. Jeleń rozbryzgując wesoło wokół wodę, zatrzymał się tuż przed zażywającym kąpieli Yurim, potrząsając z szacunkiem niewyrośniętym jeszcze  porożem. Witał się z nim tak, jak zawsze to robił, niosąc w pysku pokaźny skrawek ciemnego materiału, który wcześniej został pominięty przez burzowe tęczówki.
Mężczyzna aż rozchylił usta ze zdziwienia, zdając sobie sprawę, co zwierze właśnie zrobiło. Przyniosło wilkowi ubranie, którego najwyraźniej potrzebował. Było to tak sadystycznie nierealne zachowanie, że zmroziło łowcy krew w żyłach. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Na ile jeleń mógł być rozumny, aby robić takie rzeczy?

Ponadto tajemniczy chłopak nie wydawał się, być tym ani trochę zdziwiony. Uśmiechając się pogodnie, gładził pysk rogacza, szepcząc pod nosem zapewne ciche podziękowania.

Nikiforov pod wpływem tego obrazka zwątpił w sens własnego istnienia, a na pewno swojej obecności w tym miejscu. Wioska perfidnie go oszukała, doskonale wiedząc, z czym będzie miał do czynienia. Już wtedy wiedział, że wilk nie zginie, bo on osobiście zamierzał tego dopilnować.

                                ***

Chciał się do niego zbliżyć, zamienić z nim kilka słów. Zadać kilka na pozór nieistotnych pytań. Ale przede wszystkim musiał upewnić się, co do jego intencji. Na tę okazję specjalnie przygotował podstęp. Nie zakładał on jednak użycia jakiejkolwiek przemocy. Victor nie zamierzał zabierać ze sobą żadnej broni, oprócz małego podręcznego noża. Ciężka drewniana kusza leżała odłogiem w nogach jego tymczasowego łóżka, zbierając na sobie tawerniany kurz. On zdążył już opuścić swoje lokum, kierując się w stronę pogrążonego w porannym słońcu lasu. Nie informował o tym wyjściu sołtysa, nie chcąc, aby ten stracił do niego zaufanie. Nie wiedział, do czego ten grubas byłby zdolny, dowiadując się o tym, że łowca ma zamiar uciąć sobie ze swoją niedoszłą ofiarą pogawędkę. Możliwe, że sam targnąłby się na życie wilka, a tego Victor ewidentnie nie chciał. Mógł nie zdążyć go ochronić, gdyby zaszła taka konieczność. Zanim wyjawi prawdę i oficjalnie zrzeknie się zlecenia, musi ostrzec wilczego chłopaka przed ewentualnym odwetem.

Zbliżyć się do niego nie było łatwo, ostatni raz był pomyślnym zbiegiem okoliczności. Wodospad zapewnił mu przewagę, ale nadal nie tak wielką, aby jego plan się powiódł.
Nikiforov szarpnął się więc na coś innego, a trochę bardziej oczywistego. Ubrany w karmazynową pelerynę tak podobną do tych, które noszą miejscowe dziewczęta, ściskał w dłoni koszyk pełen świeżego jedzenia, licząc że wilk się na nie skusi. W końcu według miejscowych taka sytuacja miała miejsce już ładnych kilka razy.
Już na samym początku zboczył z wyznaczonego przez ubitą ziemię traktu, wślizgując się pomiędzy drzewa. Musiał się zgubić, a raczej udawać, że tak właśnie było.

Udawanie przestraszonego sytuacją, nie było już wcale takie łatwe, gdyż ekscytacja niemal rozrywała go od środka. W rezultacie czego na jego twarzy zamiast przerażenia widniał dziwny grymas. Przy odrobinie szczęścia i wiary w możliwości szerokiego kaptura wilk mógł niczego nie zauważyć, nawet podstępu. Choć marne były na to szanse, gdyż łowca w nawet najmniejszym calu nie przypominał kruchej niewiasty. Emanował wręcz zabójczą męskością, jak przystało na jego zawód.
Jego ciężkie wysoko sznurowane buty kruszyły suche gałęzie, otwarcie próbując przekazać wszystkim wokół wiadomość.

,,Tutaj jestem"
,,Idę sobie"
,,Czy ktoś mnie zatrzyma? "

W normalnych warunkach było to wielce nieodpowiedzialne i lekkomyślnie zachowanie, jednak w jego przypadku było całkiem inaczej. On chciał zwrócić na siebie uwagę, a nie pozostać niezauważonym.

Gardłowy niski charkot był tym na, co czekał od samego początku. Nie przeraził go, nawet jeśli dochodził zza jego pleców. Victor zamarł, uśmiechając się lekko pod nosem. Znalazł go albo to on, znalazł jego. Nie było to ważne, dopóki rezultat pozostawał taki sam. Teraz musiał tylko zaczekać i przyjrzeć się reakcji "zwierzęcia".

Czy wyrwie mu koszyk? Ugryzie go?

Już po chwili wiedział, że nie nastąpi żadne z powyższych. Yuri po prostu czekał, obserwując w skupieniu karmazynową pelerynę. Wiedział, że coś jest nie tak, że coś jest inaczej. Ale nie spodziewał się czegoś takiego.
Tajemniczy przybysz zwrócił się ostrożnie w jego stronę, wychylając swoją głowę spod połów kaptura. I tak po prostu na niego spojrzał. Królewski błękit przeszył go na wskroś, napawając go nieznanym jak dotąd lękiem. To był strach przed czymś zupełnie nowym.

Nie znał tego spojrzenia, nigdy go nie doświadczył aż do dziś.
W oczach mężczyzny nie było ani krzty pogardy czy gniewu, był tylko bezgraniczny podziw i należyty szacunek.

Katsuki cofnął się o krok, spuszczając nieco swój smolisty łeb. Nie za bardzo wiedział, co powinien w takiej sytuacji uczynić. Może powinien uciec. Nie znał intencji przybysza, który najwyraźniej postarał się, aby doszło do tego spotkania.

- Miło mi cię poznać- szepnął cicho łowca, kucając pośród wilgotnego mchu. Nie zamierzał górować nad wilkiem, wiedząc że ten mógłby, poczuć się nadwyraz niepewnie. Rozmowa prowadzona z poziomu ziemi wydawała się bardziej odpowiednia, nawet jeśli stawiała Victora w niebezpiecznej sytuacji. Mocne szczęki obiektu jego zainteresowania bez problemu mogły zmiażdżyć jego kark, gdyby tylko ich właściciel miał na to taką ochotę. To on tutaj kontrolował sytuację, co było zamierzonym rezultatem. Tylko w takim wypadku stworzenie mogło się zdecydować na rozmowę z nim.

- Chciałbym z tobą porozmawiać, jeśli oczywiście się na to zgodzisz. Choć nie jestem pewien, czy mnie rozumiesz, a ja ciebie, jeśli pozostaniesz w tej postaci- kontynuował, ostrożnie stawiając koszyk na mchu, zupełnie tak, jak gdyby oferował mu zwyczajny piknik.

Yuri wyraźnie się zmieszał, nieznajomy zaskakoczył go po raz drugi. Oferta przyjacielskiej konwersacji zjeżyła mu niemal sierść na karku. To nie mogło się dobrze skończyć, ta osoba była tu, aby zrobić mu krzywdę. Powrót do ludzkiej postaci oznaczał przecież stanie się łatwym i bezbronnym celem. Jego ciało było zbyt słabe, aby móc obronić się przed tak dobrze zbudowanym jegomościem.

A któż to wie, jaką wymyślną broń nieznajomy chowa pod tą peleryną?
Skoro wiedział o jego możliwości przemiany, to oznaczało to również tyle, że srebrnowłosy musiał go, uważnie obserwować i wiedzieć o jego wątpliwej ludzkiej fizyczności.
Nie zamierzał się dobrowolnie godzić na takie niebezpieczeństwo. W odpowiedzi warknął więc nerwowo, kręcąc przecząco łbem.

Łowca uśmiechnął się smutno, będąc z tego powodu naprawdę zawiedzionym. Tak bardzo pragnął z nim porozmawiać. Jak mógł go przekonać? Zmusić?

Takie wyjście nie wchodziło w grę.
Peleryna była tu odpowiedzią. Priorytetem okazało się, pozbycie się jej w dobrej intencji. Nikiforov zrzucił więc z siebie pośpiesznie materiał, ukazując swoje zwykłe ubranie. Nic nie budziło w nim wątpliwości za wyjątkiem krótkiego noża za pasem zdecydowanie zbyt małego,  aby wyrządzić poważną krzywdę. Mimo to łowca odrzucił także i to narzędzie, posyłając je w najbliższe zarośla. Gdyby w wilku pozostały jakiekolwiek wątpliwości, mógł rozebrać się nawet do naga.

- A teraz? Nie jestem uzbrojony, widzisz? Mam ważną sprawę do ciebie i jestem nawet gotów pozbyć się z siebie wszystkiego, jeśli tylko sobie tego zażyczysz- zapewnił, uśmiechając się błogo. Nie miałby nic przeciwko takiemu zabiegowi, a nawet wręcz przeciwnie. Zwłaszcza gdy na myśl przyszła mu ostatnia sytuacja nad wodospadem. I takim właśnie śmiałym podejściem zdołał go przekonać.

Lecz o ile Victor nie miał problemu z obsceniczną nagością, to Yuriemu nie przychodziło to na tyle łatwo. Już na samo wspomnienie o tym wdzdygał się nieprzyjemnie, myślami wracając do swojego jeleniowatego przyjaciela, który zawsze ratował go w takich sytacjach. Wiedział jednak, że ten dzisiaj się nie zjawi nie, gdy w pobliżu znajdował się człowiek i jego zatęchły zapach. Rozwiązanie było jedno - karmazynowa peleryna. Nie myśląc za wiele o słuszności swojego wyboru, wilk pochwycił w zęby miękki materiał, ciągnąć go w stronę gęstszych drzew. Nie zamierzał robić tego na widoku, nie miał takiej śmiałości. I miał wielką nadzieję, że przybysz uszanuje jego wybór i nie postanowi uczynić niczego niewłaściwego.

●●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

Ja tu tylko na chwilę, wrzucam rozdział i uciekam bo czasu brak.

Mam nadzieję, że się podoba. Następny za tydzień (czwartek) powinnam się wyrobić.

A no i dziękuję za ciepłe przyjęcie poprzedniej części <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro