ROZDZIAŁ 63
Pandora. Puszka Pandory. No przecież. To było tak proste i oczywiste. Rozmowa z Wiktorem otworzyła jej oczy na niektóre z kwestii. Nie zastanawiała się dłużej. Od razu postarała się o to, by znaleźć jak najwięcej informacji na temat greckiego mitu, zwanego Puszką Pandory. Lecz cóż było w nim tak niezwykłego, iż zasługiwało na jej uwagę? No właśnie, nic. Selene nie wiedziała, dlaczego Maria (czyli domowa mara, opiekunka, a zarazem straszydło, gdyż w pojęciu młodej wampirzycy była przerażająca) wspomniała właśnie o tym micie. O Pandorze. Może to się jej tylko przesłyszało? A może duch wyrzekł całkowicie inne słowa, a Selene źle je zrozumiała i odczytała? Niemniej jednak, pewien impuls rozkazał jej sprawdzić ten trop. Po dłuższej analizie treści, którą Selene dobrze znała (gdyż była fanką tego typu legend i chętnie do nich powracała) stwierdziła, iż jednak nie jest tak dobrą ekspertką, jak wcześniej przewidywała. Ów mit posiadał trzy zakończenia, o których dziewczyna w ogóle nie miała pojęcia. Treść też jawiła się jako tajemnicza i zagmatwana. Brunetka niczego nie mogła być już pewna. Jednakowoż z wiadomych sobie przyczyn, szukała pewnych konotacji, między historią opowiedzianą jej przez dziadunia oraz tym czego dowiedziała się, poddając analizie tekst mitu. Każdy głupi zauważyłby, że główną osią, punktem całego tego zgiełku była właśnie owiana tajemnicą szkatułka, bądź puszka (gdyż właśnie to określenie, najczęściej padało w owym micie. Choć opracowanie zawierało sprostowanie mówiące, iż puszka może przybierać różne kształty. Tak naprawdę, nie wiadomo, jak wyglądała po stworzeniu ją przez greckich bogów oraz po tym, gdy wraz z Pandorą została zesłana na ziemię. Niektóre zagadki prawdopodobnie nigdy nie zostaną rozwiązane). Szkatułka, skrywająca w swym wnętrzu skupisko najohydniejszych, najpotworniejszych, najbardziej złowieszczych demonów, jakie tylko kiedykolwiek nosiła ta ziemia. Zło i zepsucie, zamknięte przez tyle wieków egzystując w ciasnej puszcze. Nie dziwota, że zapragnęło wydostać się na zewnątrz. Niektóre wersje twierdzą, iż po otworzeniu skrzyni, zostało uwolnione zło i rozproszone po świecie. Natomiast na jej dnie pozostała nadzieja. Inna wersja głosi zaś, że w szkatule spoczywało dobro, które po uwolnienie uleciało w stronę bogów, pozostawiając ludziom jedynie suchą nadzieję. Selene szczerze powątpiewała w tę wersję. Uważała, iż pradawny przedmiot, w głównej mierze musi być związany z mrocznymi mocami. Przynajmniej to wytłumaczyłoby fakt, iż nie pozostawał zbyt długo w czyichś rękach, gdyż nie doświadczając godnej siebie istoty, ujawniał swą niszczycielską siłę. Inaczej nie dało się tego wyjaśnić. Jego ciągłe pojawianie się, czy zniknięcia, również opowiadały się właśnie za tą hipotezą.
Więc po kolei. Szkatułka, puszka, nieważne, przedmiot. Stworzony niegdyś przez greckich bogów. Jego właścicielka Pandora, otrzymująca w posagu ową puszkę, nie mogąca jej otworzyć. Mimo to, pragnienie poznania tego, co zakazane wydaje się być kuszące. Otwiera ją i uwalnia zło. Co potem? Umierają, a szkatułka znika. Później krąży z rąk do rąk, szukając swojego prawdziwego właściciela. Kobieta ukazująca się we śnie, jest jakby... jakąś opiekunką tego przedmiotu? A może to po prostu nadzieja, uwięziona, zakneblowana, przykuta łańcuchami wewnątrz niej. Nadzieja jest dobra, prawda? Wiktor mówił, iż objawiła się we śnie Edmundowi, po tym, jak objął w posiadanie ten przedmiot. Pragnął go otworzyć, postąpić tak lekkomyślnie, jak Pandora. Nie zrobił tego. Dlaczego? Bo szkatułka jakimś sposobem została zamknięta, nikt nie potrafił jej otworzyć. Dlaczego? Czyżby ktoś się o to postarał? Czy w zamierzchłych czasach była w posiadaniu prawowitego właściciela? Czy szkatułka sama go wybiera? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Sprostowanie, nie ma żadnych odpowiedzi! Jedźmy dalej. Na czym skończyłam, a tak! Książę Edmund, nie otwiera szkatuły, mimo to świruje i umiera. Jego rodzina również. Szkatułka znów znika, zapewne nadal poszukując swego właściciela. Gdzie teraz jest ten przedmiot? Nie wiadomo. Pewne jest tylko to, iż jest to bardzo znaczący przedmiot. Zapewne nawet Wiktor kiedyś miał go w swych rękach, może nawet dobrze go zna. Skąd to wiem? To proste. Ten błysk w oku, gdy wspominał dzieje związane z tym tajemniczym przedmiotem. Sofia też coś musi o nim wiedzieć. Szkic puszki w jej księdze, zdjęcie takiej samej skrzyneczki w książce, leżącej na półce w domu babci Anette. Dziwne zachowanie Olivii, numer z pijakami. Normalni ludzie nie potrafią takich rzeczy. Dodatkowo dziwna książka, demaskując jej oblicze i te sny. One też coś wiedzą i są w to wmieszane. Jestem tego pewna, na sto procent, dam sobie nawet rękę uciąć, czy głowę odrąbać, że tak właśnie jest. Ale w takim razie, skoro oni wszyscy wiedzą o tej szkatułce, dlaczego nie umarli? Czy nie tak właśnie działa moc tego przedmiotu? A może nie? Czy to może być prawdą? Wiktor, Sofia, Anette, Olivia, któreś z nich jest potomkiem właścicieli owej puszki, ale to by znaczyło, że muszą mieć w sobie jakiś boski gen, coś co determinuje ich moce? Wiktor wspomniał, iż przed przemianą posiadał wspaniałe przywary. Czy określenie przywary, może być ściśle związane z ową tajemnicą? Czy jest on w stanie powstrzymać zło? Nadzieja na jej dnie. Wiktor mówił, że... że kobieta, nawiedzająca Edmunda we śnie miała długą białą szatę i była piękna. Czy ten opis czegoś mi nie przypominał? No właśnie! Witraż. Piękna anielica. Ułożenie jej rąk, jakby trzymała.... Szkatułkę! Właśnie! Idealnie! Ale dlaczego ją trzyma? Ponieważ jest jej lepszym wcieleniem. A gdzie jest to gorsze? Alter ego? Zamknięte, uwięzione? Gdzie jest szkatułka? Kiedyś musiała tu być? Czy Wiktor też próbował ją otworzyć, dlatego do dziś grasują tu różnej maści upiory? Mówił, że ta ziemia od dawna była przeklęta, a moc szkatułki tylko wzmocniła jej siłę i działanie. Szkatuła dusz trafiła do kogoś, kto potrafi ją okiełznać, kto utrzyma zło w ryzach... Do kogo...
Z gorących rozmyślań wyrwał ją dźwięk wibrującej komórki. Otrzymała wiadomość od Olivkii. Prosiła o spotkanie. Selene pomimo wewnętrznego oporu odpisała, że przyjedzie. Może to jej kolejna szansa, na dowiedzenie się czegoś, co popchnie ją do przodu w jej tajemnym śledztwie. Powoli puzzle tej dziwacznej układanki, zaczęły formować się w całość i Selene, choć nie była pewna, czy dobrze dedukuje, utwierdzała się w przekonaniu, że jest bliżej rozwiązania, niż wcześniej myślała. Musiała jeszcze tylko dostać się do jednego z miejsc, o których mówił Wiktor. Była rozsądną osobą, ale nie potrafiła dłużej z tym walczyć. Dowie się o co chodzi. Sama, lub z pomocą kogoś, kto chętnie się w to zaangażuje.
******
- Cieszę się, że zgodziłaś się na moją propozycję! W imieniu lokatorów tego schroniska bardzo ci dziękuję! – Olivia uśmiechnęła się serdecznie na widok koleżanki, która stała lekko speszona w wejściu do małego, ładnie wysprzątanego pokoiku. Ów pokoik pełnił funkcję, jak to Olivia skromnie go określiła, jej własnego gabineciku, kąta w tym skromnym miejscu. Selene z natury była osobą skrytą, więc nie lubiła się rozglądać naokoło. Tak też było w owej sytuacji, dopóki jej niebieskie tęczówki nie natrafiły na coś jej zdaniem interesującego. Do jej stóp przywędrował mały, włochaty, przypominający troszkę kulkę śnieżną, piesek. Długa sierść, lekko zakrywała mu czarne, koralikowate oczka, ale nie na tyle, by niczego nie był w stanie dojrzeć. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, ale nie schyliła się, by powitać małego przyjaciela, który twardo oczekiwał na jakikolwiek gest sympatii z jej strony.
- Selene poznaj Perełkę. Widzę, że cię polubiła. To niesamowita sunia! Jest moją ulubienicą tutaj. Zajmuję się wszystkimi pieskami, ale jej poświęcam najwięcej czasu. Można by było rzec, że jest już moim pieskiem i najlepszą zwierzęcą przyjaciółką. Ty oczywiście jesteś tą ludzką przyjaciółką – jasnowłosa roześmiała się na cały głos, a Selene pomyślała sobie, że gdyby dziewczyna znała prawdę na temat jej tożsamości, już nie byłoby jej tak do śmiechu (chociaż Selene czasem miała wrażenie, iż Olivia orientuje się bardziej, niż ona o tym wiedziała). Wampirzyca nie wyrzekła ani jednego słowa. Jedynie skierowała subtelny uśmieszek w stronę Olivki, po czym jej wzrok powędrował po całym pokoju. Skrępowanie luzowało już swoje więzy.
- Mamy dziś przed sobą mnóstwo pracy. Bardzo się cieszę, że zechciałaś mi towarzyszyć w tym.
Olivia układała jakąś stertę papierów, a Perełka wylegiwała się w małym, różowym psim łóżeczku, które wspaniale pasowało do jej białej sierści. Nad pieskiem na jednym z regałów, leżało małe pudełeczko z wyglądu przypominające pozytywkę, bądź szkatułeczkę. Selene poczuła dziwny dreszcz przebiegający po jej skórze. Szkatułka. Dlaczego właśnie w tej chwili musiała myśleć o tym przedmiocie? To słowo zbyt często pojawiało się teraz w jej życiu, mieszając w głowie. Choć próbowała skupić myśli, na słowach Olivii, nie była w stanie. Przedmiot przyciągał jej wzrok, szeptał, prosił, by do niego podejść, dotknąć go, lub otworzyć. Selene była ciekawa, czy gdyby wzięła go w swoje dłonie, czy coś by się wydarzyło?
- Ładne pudełeczko, nieprawdaż? Dostałam je w prezencie od babci – dziewczyna zaskoczyła Selene swym nagłym pojawieniem się przy jej osobie oraz wypowiedzianymi słowami. Selene łypnęła, zdezorientowanymi oczami w jej stronę.
- Rzeczywiście – wyszeptała.
- Pora zabrać się do pacy. Im wcześniej zaczniemy, tym wcześniej skończymy – Olivia uśmiechnęła się do Selene, po czym wyszła z małego gabinetu, a wampirzyca podążyła w ślad za nią. Wkrótce znalazły się w większym pomieszczeniu. Brunetka domyśliła się, iż jest on czymś w rodzaju sypialni, tutejszych lokatorów.
- Jeszcze raz dziękuję ci za przybycie. Nawet nie wiesz, jak bardzo doceniam cię za ten gest – Olivia poklepała Selene po ramieniu, a ta doznała nieopisanego uczucia, którego nie potrafiła zdefiniować. Z ukosa spoglądała na wszystkie boksy, wypełnione rozszczekanymi i rzucającymi się na metalowe pręty psami. Selene nie mogła tego ukryć, poczuła chwilowe obrzydzenie, które próbowała w sobie stłamsić, jak najszybciej. Jakby wdepnęła w świeżą, psią kupę bosą stopą i utwierdzała się w przekonaniu, że to wydarzenie, właśnie dziś będzie miało miejsce. No bo gdzieżby indziej! Nie czuła się przez to wszystko swobodnie i swojsko, a przecież tak właśnie powinno być. Hałas wywoływany przez psiaki drażnił jej bębenki, a unoszący się w powietrzu fetor psich odchodów, moczu, karmy oraz futra sprawiał, iż miała ochotę napchać sobie waty do nozdrzy, lub uciec gdzie pieprz rośnie. Jednakowoż powstrzymała się w ostatniej sekundzie.
- Nie ma za co dziękować – wyszczerzyła się, lecz ten uśmiech nie był ani trochę przyjazny, czy zadowolony. Olivia nie zważając na zachowanie koleżanki (które nieco ją zaskoczyło, gdyż niebieskooka brunetka wcześniej zdawała się być zadowolona z wysuniętego przez nią pomysłu), pociągnęła ją za rękę, prowadząc w głąb długiego, niczym wąż i szerokiego pomieszczenia.
- Akurat trafiłaś na porę karmienia. Najpierw zajmiemy się naszymi seniorami. Później przeniesiemy się do maluchów – Olivia wyrzekła te słowa z werwą w głosie, po czym podążyła w kierunku dużej metalowej szafki, pomalowanej na przyjemny dla oczu zielony kolor.
- Mam nadzieję, że to ta przyjemniejsza pora – Selene przygryzła wargę i nie patrząc w oczy Olivii, powiodła wzrokiem po całym pomieszczeniu. Pokój był duży. Bardzo dobrze oświetlony, można by było rzecz, że aż za dobrze. Czasami Selene wydawało się, że od tej całej jasności dostanie oczopląsu. W gruncie rzeczy, inaczej wyobrażała sobie tego typu miejsca oraz pomieszczenia. Zazwyczaj spotykała się z obrazem smętnych, wyniszczonych, ponurych boksów oraz psich legowisk, wołających o pomstę do nieba. Tutaj było inaczej. Wszystko lśniło od czystości, porządku, każda rzecz miała swoje zaplanowane z góry miejsce. Nawet szafki, ułożone były w taki sposób i postawione w takim miejscu, by dostęp do nich nie był utrudniony. Różnego rodzaju utensylia znajdujące się wewnątrz szafek, ułatwiały pracę wolontariuszom tego schroniska. Selene miała nadzieję, że nie będzie musiała z nich korzystać, podczas dzisiejszych zajęć z opieki nad psiakami. Brunetka obserwowała, jak dziewczyna majstruje coś przy zamku, by następnie otworzyć drzwiczki i ukazać jej oczom pokaźny asortyment, złożony głównie z psich chrupek, różnych odmian karmy i przekąsek.
- Dużo tu tego.
Niebieskooka wampirzyca zbliżyła się do koleżanki, lecz po chwili powróciła na stare miejsce, gdyż smród suchej, psiej karmy drażnił wnętrze jej aparatu węchowego. Skrzywiła usta z niesmakiem i zmarszczyła nos. Spędzenie tutaj dnia nie jawiło się, jako nagroda za dobre sprawowanie, a raczej rodzaj kary.
- Tak. Najpierw weźmiemy ten worek karmy. Pomożesz mi? – Olivia wskazała na wybraną przez siebie karmę, po czym skinęła głową na Selene. Wampirzyca spojrzała na duży, pięciokilowy worek, którego foliowa powłoka ozdobiona była wizerunkiem dużego psa, z piękną jasną sierścią (Selene nie znała się na rasach psów, tak dobrze jak jej przyjaciółka, jednakowoż odczuwała pewność, iż był to pies rasy golden retriever. Cudne i piękne stworzonko) rozwierającego pyszczek, przypominającego coś na kształt szerokiego, radosnego uśmieszku. Młoda wampirzyca zbliżyła się do Olivki i pomogła jej podnieść ciężki worek z wizerunkiem wesołego zwierzęcia, po czym przeniosły go bliżej wygłodniałych piesków.
- Jeden worek nie starczy. Mamy tutaj dużo głodnych pisaków. Nie oszczędzamy na karmie.
- Te psy są dosyć stare. Nie zabijacie ich, czy coś w tym stylu?
Jasnowłosa dziewczyna wyprostowała się gwałtownie, tak jakby ktoś smagnął ją biczem po plecach, lub wymierzył siarczysty policzek. Obdarzyła młodą wampirzycę wzrokiem pełnym wyrzutu i niezrozumienia dla jej słów.
- Każde żywe stworzenie zasługuje na dobre i godne życie. Zostały stworzone i powołane po to, by stąpać po tym świecie obok nas. To nasi najlepsi przyjaciele. Czy byłabyś w stanie zabić swego przyjaciela, bądź członka rodziny? Czy odebrałabyś im prawo do życia?
Wybuch Olivii spowodował, iż Selene zrobiło się głupio. Widocznie jej słowa zraniły jasnowłosą dziewczynę, poruszyły nią do głębi.
- Wybacz, nie chciałam zasugerować, że wy tak robicie, ale niektórzy chyba postępują w ten sposób... – młoda wampirzyca nie patrząc na koleżankę, zabrała się za rozcinanie jednego z worków.
- Być może, lecz ja uważam, iż te zwierzęta zasługują na śmierć ze starości. Nie mogłabym podnieść na nich ręki, co dopiero ich zabić. Te myśli nawet nie przelatują przez moją głowę.
Olivia sztywnymi ruchami chwyciła rozpruty w górnej części worek i zademonstrowała wampirzycy, jak należy karmić pragnące czułości i jedzenia, wygłodniałe psinki. Dziewczyny najpierw zbliżyły się do najstarszych mieszkańców owego schroniska, którym zostało zapewnione przeżycie starości w dobrych warunkach. Ze spokojem i swego rodzaju starczą powściągliwością w ruchach (której nie ukazywali wobec Olivki, a raczej w obecności Selene, będącej dla nich nowym zapachem, nowym gościem) przybywali na dźwięk upadającej i obijającej się o wnętrza metalowych misek, kolorowej karmy, która wprawiała ich ścianki w ruch. Selene nie mogła się nadziwić, z jakim anielskim spokojem, owe zwierzęta podchodziły do tej czynności. Dziewczyna wyobrażała sobie to całkiem inaczej. Wyrazem swych oczu wręcz dziękowały za przydzieloną rację żywnościową. Blond włosa czarodziejka z lubością patrzyła na swych podopiecznych, każdego z nich głaszcząc po łebku, drapiąc za uszkiem, bądź po prostu mówiąc jakimi to kochanymi i grzecznymi pieskami są w jej oczach.
- Widzę, że naprawdę lubisz to zajęcie – Selene spojrzała na jasnowłosą przyjaciółkę, wzrokiem pełnym podziwu. Ona nie miała takiej pewności, czy byłaby w stanie poświęcić się dla kogoś, aż tak bardzo (nie wyłączając Drake'a oraz Arthura, oczywiście. Były to dwie osoby, które bezgranicznie kochała i wiedziała, że mogłaby skoczyć dla nich w ogień).
- To wdzięczna praca. Te psiaki nie mają nikogo prócz mnie i mojej rodziny. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić im, choćby najmniejszą namiastkę bezpieczeństwa. A one. Są szczęśliwe. To mi wystarczy, ich wdzięczność – Olivia uśmiechnęła się łagodnie i pogładziła krótko przystrzyżone futerko jednego z lokatorów, który prężył się i podwyższał na łapach, by ułatwić dobrej pani, głaskanie go. Widok ten spowodował, iż młoda wampirzyca odczuła swego rodzaju ukłucie złości, bądź czegoś w rodzaju zazdrości. To było głupie. Czuć zazdrość z powodu jakichś tam byle jakich sierściuchów (pewnie, gdyby wyrzekła te słowa na głos, w obecności Olivki, przyjaciółka miałaby jej za złe te wyzwiska. Przyjęłaby je, jako osobistą obrazę, tak bardzo kochała i wczuwała się w sytuację, zamkniętych, zaszczutych, często porzuconych, niechcianych zwierząt). Mimo to, brunetka nie mogła, wręcz można by było powiedzieć, że nie chciała oprzeć się temu wrażeniu. Obraz troskliwej, opiekuńczej, dobrotliwej Olivii do niedawana nie był niczym niezwykłym, czy niepokojącym. Ten fakt zmienił się od momentu, w którym Selene doświadczyła być może proroczego snu, w którym blondynka uśmierca jej ukochanego mężczyznę i jeszcze te tajemnicze słowa, układające się w szyfr kolejnej poplątanej i zagmatwanej zagadki, od której puchła cała głowa. Ból, który nawiedził ją ostatnio, znów powrócił tym razem w innej formie. Nie był tak kłujący i pulsujący, jak wcześniej. Teraz zdawał się wypełniać jej głowę nieopisanym rodzajem pustki, lecz w tej pustce, w tej nicości, ukrywało się coś jeszcze. Coś ciężkiego, zlepek niepotrzebnych myśli, niewypowiedzianych słów, przekonań, w które dziewczyna nigdy wcześniej nie ośmieliłaby się wierzyć, a teraz? Oddałaby się im bezgranicznie. Czuła się wypompowana. Przenoszenie karmy, wsypywanie jej do misek, wysłuchiwanie jazgotu rozszczekanych kundlów, wreszcie potajemne ocieranie oślinionych (gdyż niektóre zwierzęta nie potrafiły zachować swoich pysków przy sobie, w związku z tym dłonie Selene pokryte były lepką, przezroczystą mazią, potocznie zwaną śliną) dłoni o materiał spodni, bądź bluzki, co było dla niej nieprawdopodobnie niemiłym doświadczeniem. Myślała, że milej spędzą ten dzień, ale jasnowłosa koleżanka uparła się na schronisko (w którym i tak spędzała większość wolnego czasu. Przynajmniej tak wywnioskowała młoda wampirzyca), więc Selene nie miała wyjścia. Gdy skończyły wydawanie racji żywnościowych wśród seniorów, udały do maluchów. Tam praca minęła im w znacznie lepszej atmosferze ze względu na to, iż owe stworzonka były bardzo urocze i nie rozsiewały wokół siebie takiego hałasu, jak ich starsi koledzy oraz koleżanki.
- Masz tu sporo zajęć w ciągu dnia. Nawet nie chcę pytać ile spędzasz tu godzin.
Jeden z mały piesków, z sierścią barwy ciemnej czekolady z czarnymi plamami na grzbiecie, oraz jasnym umaszczeniem na łapkach, podszedł niezdarnie do niebieskookiej wampirzycy i zatopił swe małe ząbki w materiale bluzy, którą dziewczyna miała na sobie. Selene nie zauważyła tego, więc gdy podnosiła się z kolan (klęczała, gdyż nasypywała karmy do małych porozstawianych w równych rzędach miseczek) posłyszała, jak gruby materiał bluzy pruje się, a gdy pojrzała w bok, zdziwionym wzrokiem, dostrzegła małego pieseczka siłującego się z czarnym, plecionym materiałem.
- Max!! – Olivia dotychczas zajęta innymi lokatorami schroniska poderwała się na równe nogi i pomogła koleżance oderwać małą słodką przylepę (choć w oczach brunetki nie była już taka słodka). Dziewczyna smutnym i lekko urażonym wzrokiem spojrzała na dół bluzy. Dziura nie była duża, aczkolwiek widoczna, co rozzłociło trochę Selene. Chociaż nie powinna się wściekać, w dzisiejszych czasach, ludzie chodzili w łachmanach i nie przeszkadzało im to, ponieważ tak nakazywała ówczesna moda. Niemniej jednak, owa bluzka była nowym nabytkiem w garderobie dziewczyny, stąd u niej te negatywne uczucia.
- Bardzo cię za niego przepraszam. Nie wiem co w niego wstąpiło. Zazwyczaj nie zachowuje się tak. Mały łobuziak – Olivia wzięła Maxa w ramiona, a ten radośnie machał ogonkiem i pomrukiwał z zadowolenia. Nie zwrócił ani jednego oka, w stronę urażonej wampirzycy. Selene zmarszczyła brwi.
- Spoko – nie potrafiła zdobyć się na nic więcej.
- Może już odpoczniemy, co ty na to? Zrobiłyśmy kawał niezłej roboty. Należy nam się odpoczynek.
Olivia sprzątnęła pozostałości rozsypanej karmy na podłodze, po czym podeszła do brunetki. Młoda wampirzyca stała z założonymi rękami i obserwowała bawiące się szczeniaczki.
- To wszystkie twoje obowiązki na dziś? – Selene musiała o to zapytać, choć podejrzewała, iż doskonale zna odpowiedź na to pytanie. Olivia otrzepała dłonie, z pozostałych na nich okruszków, po czym spojrzała w stronę młodej wampirzycy z tajemniczym wyrazem twarzy.
- Nie, ale myślę, że powinnyśmy teraz odpocząć.
- Co jeszcze masz do zrobienia? – Selene drążyła temat. Jeśli miały zrobić coś jeszcze, to wolała zająć się tym od razu i mieć to po prostu z głowy. Coraz trudniej szło jej ukazywanie, iż wszystko jest w przodku, a zabawa ze słodkimi mieszkańcami schroniska, jest dla niej czymś przyjemnym i wspaniałym. W rzeczywistości Selene nie czuła się na miejscu, więc postanowiła, jak najszybciej to zakończyć.
- Hmmm... – blondynka uniosła szczupły palec do swego podbródka i zaczęła pocierać go paznokciem pomalowanym różowym lakierem. Wyglądała na osobę, która głęboko się nad czymś zastanawia. Selene zmarszczyła brwi i podparła jedną dłoń o bok. Myślała, iż jej pytanie nie będzie trudne, by udzielić na nie odpowiedzi . Chyba się myliła.
- Niech spojrzę w grafik.
Brunetka odprowadziła wzrokiem przyjaciółkę, podążającą do jednej z szafek, na wierzchu której umiejscowiony był jakiś notes. Olivia ujęła go w swe dłonie, chwyciła za gumkę znajdującą się na jego okładce, po czym odpięła ją i otworzyła mały zeszycik. Spokojnym wzrokiem przebiegła po wymienionych tam czynnościach, a następnie zamknęła notesik i z kwiecistym uśmieszkiem podeszła do koleżanki.
- Mamy jeszcze jedno zadanie do wykonania. Nie wiem, czy będziesz nim zainteresowana – Olivia uczyniła bardzo wymowną pauzę, która zawisła w powietrzu i spowodowała uczucie ciężkości i dyskomfortu w rozmawiającej z nią wampirzycy. Selene domyśliła się, iż blondynka odgadła jej nieczyste intencje i wiedziała, że niebieskooka wampirzyca miała dość tej pracy na dziś oraz na zawsze.
- Zróbmy to teraz, a później będziemy mogły na spokojnie siąść i porozmawiać – Selene wysiliła się na subtelny uśmieszek i delikatny ton. Miała nadzieję, że Olivia szybko przystanie na jej propozycję, a wrodzona dociekliwość na ten czas zostanie zagłuszona. Na szczęście wampirzycy, młoda dziewczyna zgodziła się, po czym razem opuściły kwaterę maluchów i udały się w przeciwnym kierunku do innego skrzydła schroniska. W połowie długiego, jasno oświetlonego korytarza (rodzina Cantuelów nie oszczędzała na prądzie, tego Selene mogła być pewna) wampirzyca poczuła mdłości. Smród psiej sierści uderzył w jej nozdrza, powodując kolejną falę nieprzyjemnych skurczów żołądkowych. Tutaj zapach był całkiem inny. Taki można by było rzec, iż nieświeży, starczy, w każdym bądź razie przypominał właśnie coś takiego. Olivia popchnęła ogromne drzwi, które głośno skrzypnęły, wypełniając korytarz zgrzytliwym dźwiękiem, po czym obie weszły do środka jednego z wielu pomieszczeń. Woń spotęgowała się, a Selene w pierwszej chwili nie zarejestrowała tego, co się tam znajdowało.
- To najbardziej poszkodowani lokatorzy tego schroniska. Wymagający z naszej strony szczególnej opieki, którą staramy się im zapewnić. To psy w różnym wieku, różnej rasy, różnego charakteru, aczkolwiek jest coś, co łączy je wszystkie. Tym czymś jest nieszczęście. Każdy z tych psiaków doświadczyło ogromnego okrucieństwa, braku miłosierdzia ze strony ludzi, którzy powinni być ich opiekunami, ich rodziną. Niestety, często jest tak, że psy traktowane są, jak niepotrzebny balast, przedmiot, który po pewnym czasie znudzony, można wyrzucić. Lecz właściciele tych zwierząt poszli o krok dalej i zanim je porzucili, wyrządzili im okropną krzywdę. Skaleczyli nie tylko ciała, ale też i psychikę, skazali na wieczne kalectwo, świadomość, że żaden człowiek nie spojrzy na nich tak samo, jak wcześniej. Gromadzimy je tutaj, pomagamy, jak umiemy. Obdarzamy miłością, by nie czuły się odtrącone. To wspaniałe psy, zasługujące na dobroć i światłość w swym życiu, są wspaniałe. Uwierz mi Selene, można się wiele nauczyć od tych zwierząt. Czasem wydaje mi się, że są bardziej ludzkie, niż my sami. Rozumiesz co chcę ci powiedzieć? – Olivia zadała to pytanie lustrując wzrokiem Selene. Wampirzyca milczała. Stała w osłupieniu i patrzyła na okrutny los, na kata ścinającego głowy, na władcę wydającego rozkazy śmierci, na anioła zemsty poszukującego nowych ofiar do swej mrocznej kolekcji. Patrzyła na cierpienie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła, nie zaobserwowała. To było duchowe, a zarazem cielesne doświadczenie. Zapach nie miał już dla niej wielkiego znaczenia. Został zepchnięty na dalszy plan, było tylko to, co zarejestrowały oczy, a widok prezentował się naprawdę mizernie. Młoda brunetka rozumiała słowa Olivii, każde jedno miało dla niej ukryty sens i znaczenie. Z ostatnim zdaniem nawet się zgadzała, do niedawna sama tak uważała. Więc co się z nią teraz stało? Dlaczego doświadczała takich momentów, w których myślała, iż się myliła i nie miała racji? A przecież do niedawna nie posiadała tego typu wątpliwości. Smutek. Teraz tylko on panował w jej głowie, żadnego strachu, żadnego chaosu myśli, tylko smutek przeplatający się z chęcią odwetu na tych, którzy dopuścili się takiego okrucieństwa. Instynktownie zacisnęła pięści. Po raz kolejny w ciągu jednego dnia, zmieniła tok myślenia, co było kolejnym niepokojącym sygnałem. Czyżby powoli odchodziła od zmysłów? To pytanie nawiedzało ją ciągle, nawet gdy pogrążona we śnie, marzyła o lepszym jutrze.
- Jak można być takim potworem...? – Selene pokręciła głową z niedowierzaniem, przypatrując się osowiałym zwierzętom, choć niektóre wręcz przeciwnie, zachowywały się całkiem energicznie. Wampirzyca zapomniała już nawet o bluzie, która odbyła niemiłe spotkanie z Maxem. Czuła, że oddałby wszystkie swoje bluzy, by tylko tym pokrzywdzonym psiaczkom zrobiło się lepiej.
- Ludzkie okrucieństwo i głupota nie znają granic. Zresztą, jak to mawiał Albert Einstein, czas i głupota są nieskończone i miał rację – Olivia uśmiechnęła się smutno. Usta Selene nie drgnęły. Nie potrafiła ruszyć się z miejsca, jakby wrosła w podłoże. Zapuściła cuchnące, suche korzenie, uśmiercające wszystko wokół, skażając teren.
- Damy im coś przekąsić i same będziemy mogły pójść zjeść.
Olivia skierowała się do takich samych szafek, jak w poprzednich pomieszczeniach i otworzyła je, po czym wyciągnęła worki z karmą. Selene nie ociągając się, wspomogła koleżankę w czynach. Przechodziły z boksu do boksu napełniając puste miski i głaszcząc psiaki. To znaczy Selene nieznacznie pochylała się nad nimi i głaskała je, natomiast Olivia zdawała się rozmawiać z tymi zwierzętami, co oczywiście nie umknęło czujnym i badawczym oczom Selene. Momentami wampirzyca miała wrażenie, iż młoda dziewczyna naprawdę konwersuje z pieskami, które patrząc na nią inteligentnym wzrokiem, robiły wszystko, o co dziewczyna je poprosiła.
- Można powiedzieć, że to taka cecha rodzinna. Zwierzęta po prostu nas uwielbiają, czują, że z naszej strony nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Pamiętaj, iż zwierzęta to także istoty myślące i czujące – Olivia za każdym razem prawiła uczelnianym tonem, który po chwili zbrzydł Selene. Z powrotem poczuła się, jak piąte koło u wozu. Widok beznogich, bezokich, kalekich, chorych, ślepych, głuchych i jeszcze nie wiadomo jakich psów, nie wprawiała ją w kolorowy nastrój.
- Może zmieńmy temat. Ta praca czasem bywa depresyjna, dlatego zanim zatrudnimy nowego pracownika, bądź wolontariusza, przeprowadzamy specjalne testy psychologiczne, czy aby na pewno są w stanie pracować w takim środowisku. Wiesz, ludzie z reguły myślą, iż opieka nad skrzywdzonymi zwierzętami jest łatwa, niczym bułka z masłem, lecz w rzeczywistości tak nie jest. W większości przypadków ten zwierzęta potrafią być agresywne, lub zamknięte w sobie, a wszystko przez to, że kiedyś zaufały komuś, aż zanadto. Tak samo dzieje się z ludźmi. Czasem ktoś ma na nas zły wpływ, przez co stajemy się zgorzkniali, obojętni na innych, agresywni. Często nie dostrzegamy w sobie tej zmiany. Nie chcemy dopuścić do siebie myśli, że ta osoba, którą kochamy może nas tak krzywdzić. To zawsze jest trudne, oszacowanie sytuacji, odkrycie prawdy, znalezienie odpowiedzi, na nurtujące nas pytania, a powinniśmy zdawać sobie sprawę, że nie wszystkie pytania są warte odpowiedzi – Olivia spojrzała tajemniczym wzrokiem na Selene, która wsypywała z odzianej w gumową rękawiczkę dłoni, garść karmy do miski. Uniosła głowę i popatrzyła na Olivię, lekko zaskoczonym wzrokiem. Złotowłosa, choć sprawiała wrażenie typowej bogatej snobki, sypiającej na stercie milionów i jedwabiów, potrafiła mądrze prawić, co czasem wprawiało w skonsternowanie obytą w świecie wampirzycę. Słowa Olivii zdawały się kryć w sobie drugie dno, ukryte znaczenie pod stertą zwyczajnych, codziennych frazesów. Zawsze czaiła się w nich jakaś tajemnica, którą należało wyłuskać. Zresztą, Selene miała nieodparte wrażenie, iż blondynka pragnie jej coś przekazać, coś co być może mogłoby okazać się dla wampirzycy niewygodne i nieprzyjemne, ale głównie po to chciała się z nią spotkać, więc wreszcie należało skonfrontować się ze słowami koleżanki. Selene wyprostowała plecy i przyjrzała się pracującej koleżance.
- Życie jest okrutne i niesprawiedliwe. Tak już jest...
- Niestety, dlatego powinniśmy znaleźć kogoś przy kim będziemy czuć się sobą i nie będziemy musieli udawać. Ciężko się oddycha, gdy ciągle myślisz nad tym, jak zamaskować wydobywające się z ust słowa. By przypadkiem nie powiedzieć, czegoś za dużo...
Selene poczuła irytację. Rozmowa z Olivią zmierzała na niebezpieczne tory.
- Każdy udaje. Nie ma takich ludzi, którzy nie kłamią, nie oszukują. Uczciwość jest przereklamowana...
- Lecz są i tacy, którzy są bardziej uczciwi...
- Do czego zmierzasz? – Selene wpiła ciężki wzrok w Olivkę zakładając ręce na piersi, ozdabiając, a raczej wykrzywiając swą twarz w podłym uśmieszku. Młoda blondynka zamierzała prowadzić z nią, jakąś dziwną grę słowną, na którą Selene nie miała najmniejszej ochoty. Olivia odstawiła na bok worek i głęboko odetchnęła. Widoczne było to, że ciężko jej było poruszyć temat, o którym chciała z wampirzycą porozmawiać i Selene domyśliła się, jakie będą jej kolejne słowa.
- Chcę ci powiedzieć, że nie wszystkim powinnaś ufać. Sel, mam wrażenie, że on cię okłamuje...
- Nie mów tylko, że jeszcze ty jesteś przeciwko mnie – głos wampirzycy stał się chrapliwy.
- Nie jestem, ale chcę byś coś zrozumiała...
- Rozumiem. Doskonale rozumiem. Chodzi o niego, prawda? O Arthura, tak? O co wam wszystkim chodzi do cholery?! Arthur to świetny facet!! – Selene poczuła ogromną wściekłość. Nie hamowała się. Planowała wyrzucić z siebie wszystkie negatywne myśli, które zagnieździły się i uczyniły legowisko z jej podświadomości.
- Selene, posłuchaj, on nie jest tym za kogo go bierzesz. Zrozum, jest inny, zły, powinnaś z nim zerwać – Olivia starała się wytłumaczyć to przyjaciółce, jak najdelikatniej potrafiła, ale nie dało się tego tak załatwić. Karty zostały już odkryte i rzucone na stół, wśród pokerowych twarzy i powstrzymywanych nerwów. Choć w tej rozgrywce, nerwy odgrywały znaczącą rolę.
- Przestań pieprzyć! Nie zamierzam zrywać z nim znajomości. To wspaniały mężczyzna, czuję się przy nim dobrze, chcę być kochana. Dlaczego nie potraficie tego zrozumieć?! – młoda wampirzyca wymachiwała w powietrzu rękoma, podnosząc coraz bardziej ton swojego głosu, aż poruszyła nim, znajdujące się tam zwierzęta. Pieski dołączyły się do jazgotu, wytwarzanego przez Selene i wtórowały jej wytrwale.
- On cię nie kocha, on chce cię tylko wykorzystać!
- A ty niby skąd to wiesz?! Nie wiesz tego kurwa, więc zamknij ryj, bo wsadzę ci w niego te wszystkie zarozumiałe mądrości! Myślisz, że jesteś taka wspaniała i idealna, bo masz mnóstwo kasy i dzięki temu, wolno ci osądzać kogoś z góry? Grubo się mylisz! Powiem ci jedno, nie potrzebuję fałszywych przyjaciół. Uważaj sobie, co chcesz na temat Arthura, na mój temat, mojej rodziny. Wiesz co, mam to głęboko gdzieś. I ty się dziwisz, że nie masz chłopaka i przyjaciół. Z takim zachowaniem nigdy nie będziesz miała nikogo. Jesteś skazana na wywąchiwanie tych paskudnych psich smrodów, aż do usranej śmierci! Nie zamierzam dłużej w tym uczestniczyć! Nara – Selene zdjęła z dłoni lateksowe, zielone rękawice, a następnie z całej siły rzuciła nimi o ziemię. Jedna z rękawic pękła na pół, nie nadając się do ponownego użytku. Brunetka czuła rozsadzającą ją wściekłość, a zarazem satysfakcję. Wreszcie dogadała tej nawiedzonej hipokrytce. Miała ochotę powiedzieć coś jeszcze, wykrzyczeć jej w twarz, iż jest podłą kłamczynią, w dodatku egocentryczną i podłą egoistką. Że nie obchodzi ją to, co czuła Selene. Przecież w jej oczach była nikim. Nie zasługiwała na prawdę, można ją było oszukiwać, na prawo i lewo. To był koniec. Kolejny most w jej życiu, unicestwiony. Prawdopodobnie już nigdy nie odbuduje go na nowo, a przynajmniej nie myślała o tym w tej sytuacji. Głośno wypuściła powietrze z płuc. Ten wybuch kosztował ją sporo energii. Żyły na skroniach pulsowały, tak jakby przepływał w nich gorący ołów. Mętlik w głowie. Odwróciła się od niskiej blondynki o porcelanowej, choć teraz śnieżnobiałej cerze i wyszła z pomieszczenia, trzaskając przy tym drzwiami. Psy tłoczyły się wokół Olivii, szczekały, lekko drapały, trącały nosami, próbowały pocieszyć. Złotowłosa nie zareagowała na potok słowny byłej przyjaciółki. To zdarzyło się tak szybko, a Olivia nawet w najśmielszych snach, nie spodziewała się czegoś podobnego. To nie mogła być rzeczywistość, prawda, po prostu nie mogła, a jednak była i dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, wreszcie jej to uświadomił. Padła na ziemię, zakrywając twarz dłońmi, a psy nieznacznie się od niej oddaliły. Przestały ujadać. W niewysłowionym i ciężkim milczeniu, obserwowały dobrą, pocieszną Panią, swymi czarnymi, a czasem nawet jasnymi oczami. Skanowały jej sylwetkę, tak drobną, tak kruchą i w tej małej posturze wyczuwały przemożne cierpienie. Skuliły uszka, podkuliły ogonki, z oczu niektórych wypłynęły krystaliczne kropelki łez. Wczuwały się w sytuację miłosiernej Pani, która zmuszona była cierpieć. Dlatego ją kochały, bo wiedziała, czym był smutek, cierpienie, choroba, odrzucenie, brak akceptacji. Z tym wszystkim była zmuszona walczyć się na co dzień. Teraz doszło jej kolejne zmartwienie. Jedyna przyjaciółka, jedyna zdawać by się mogło, prawdziwa przyjaciółka, wykrzyczała jej w twarz takie okropne słowa i porzuciła w otchłani smutku i rozpaczy, po prostu samej sobie. Łzy moczyły jej dłonie, spływały po rękach, zaznaczały mokre ślady na rękawkach oraz spodniach, lecz dziewczyna nie odczuwała tego. Bała się, że słowa wampirzycy mogą okazać się prawdą. Bała się, a strach był przerażający.
- Mogłam powiedzieć jej prawdę – zaszlochała, głaskając jedną z psinek, która podeszła wystarczająco blisko, by Olivia mogła jej dotknąć. Ułożyła sporą głowę na nogach dziewczyny i patrzyła na nią współczującym wzrokiem. Olivia czuła to i wiedziała. Te zwierzęta ją kochały i nikt, ani nic nie było w stanie jej tego odebrać. Powinna powiedzieć jej prawdę. Selene zmieniła się, to nie była ona. Póki nie pozna prawdy, póki nie dowie się wszystkiego, nie będzie w stanie naprawdę jej zaufać, a tego blondyna pragnęła bardzo mocno. Właśnie zaufania i przyjaźni młodej wampirzycy, jak niczego innego w świecie. Ona doskonale wiedziała kim była Selene, jej rodzina, ale nie znała jej przeszłości, jej poprzedniego życia. Z rozmowy wnioskowała, że było ono ciężkie i miały ze sobą coś wspólnego. Lecz wampirzyca tego nie wiedziała, bo skądże miałaby to wiedzieć. Olivia podkuliła nogi i oplotła je rękoma. Bezgłośne łzy, skapywały na dłonie, a niektóre z nich docierały nawet dalej i uderzały o podłogę, która zrobiła się nieprzyjemnie chłodna. Takie właśnie jest moje serce, zimne i twarde, jak ta niewdzięczna podłoga, po której stąpa tyle istnień. Dziewczyna zmrużyła oczy. Widok rozwścieczonej Selene, jej słowa, w kółko pojawiały się w jej głowie.
Powinnam powiedzieć jej prawdę. Ona musi wiedzieć. Nie zniosę tego dłużej. Ona musi się dowiedzieć. Przepraszam babciu. Coś złego dzieje się z Selene. To nie były jej słowa. Nie jej. Znam ją. Może nie tak dobrze, jak bym chciała, ale wiem, że ona nigdy nie powiedziałaby czegoś takiego. Ktoś nią zawładnął. Oh babciu! On powrócił i jest coraz bliżej. Zamieszał jej w głowie. Posiadł chłopaka. Kogo jeszcze? Tyleż jadu w jej głosie, a ten piekielny wzrok! Musimy powiedzieć jej prawdę. Chociaż jej część, ona musi wiedzieć.
Olivia czekała. Psy otoczyły ją, tworząc szczelny krąg, przez który nie przecisnęłoby się nawet najmniejsze zwierzę. Puchaty piesek, przypominający młodego niedźwiadka, o białej, niczym cukier sierści, przedarł się poprzez tłum owłosionych towarzyszy, po czym usiadł zaraz obok dziewczyny i patrzył na nią pocieszającym i przenikliwym wzrokiem. Przekazywał jej pozytywną energię, którą Olivia czuła w prawie każdej komórce swego ciała.
Zdradzimy jej tyle ile możemy.
Spojrzała w sufit. Posłyszała głos w swej głowie. Tak cichy, tak ulotny, rozbrzmiewający w uszach, niczym najsłodsza melodia świata. Olivia przymknęła powieki, zasłaniając błękitne tęczówki. Cieszyła się. Babcia Anette się z nią zgadzała. Musiała wyczuwać niepokój młodej czarodziejki, zresztą podejrzewała, nawet jej stare kości to czuły, że zło nadchodziło i to coraz większymi krokami.
- Powiemy jej. Mam nadzieję, że uda nam się naprawić naszą przyjaźń – dziewczyna uniosła pyszczek małej psinki do góry i cmoknęła go w czubek nosa. Pies wtulił się w jej ciało, otulając grubym, białym futrem. Olivia uczyniła to samo, zatapiając się w myślach o okrutnej prawdzie, którą była naznaczona.
🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕
Po krótkiej przerwie wracam z kolejnym rozdziałem!!
Mam nadzieję, że sie spodoba! Pozdrawiam wszystkich czytelników😘😘💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro