ROZDZIAŁ 56
Zbliżała się piąta. Selene siedziała na łóżku, przeglądając jedną z książek, która leżała na nocnym stoliczku. Jeszcze nie ubrała się i nie umalowała, a Arthur miał przyjechać po nią o szóstej. Dziewczyna do końca nie wiedziała, czy chce spotkać się z chłopakiem, czy też nie. To dziwne uczucie, obojętności i rezygnacji nie pozwalało jej podnieść się z łóżka. Selene odłożyła książkę i sprawdziła telefon. Dostała kilka wiadomości od Olivii. Blondynka nalegała na spotkanie. Wampirzyca nie odpisała jej, gdyż nie miała na to siły. Postanowiła, że umówi się z nią innym razem, gdy dobry humor znów zawita w jej progach. Lecz to zdarzało się coraz rzadziej. Czasem myślała, że śmierć jest lepszym rozwiązaniem. Przynajmniej wtedy, nie musiałaby stawiać czoła tym wszystkim problemom i sytuacjom, które wysysały resztki pozytywnej energii z jej ciała. Wiedziała, że Drake czuje to samo. On też użalał się nad sobą, choć nie robił tego na widoku. Dziewczyna spojrzała na zegar w telefonie. Było dziesięć po piątej. Z ogromnym oporem wstała i podeszła do szafy, w której trzymała czarną sukienkę. To właśnie ją zamierzała dziś założyć, pomimo ziąbu, jaki panował na zewnątrz.
- Wezmę jeszcze grube rajstopy... - dziewczyna mruknęła do siebie, po czym sięgnęła do półki po potrzebną jej część garderoby. Zaniosła ubrania do łazienki i szybko się ubrała, następnie zabrała się za robienie delikatnego makijażu. Nie zamierzała jakoś przesadnie się stroić, czy malować. Nie zależało jej na tym, czy chłopak ją zaakceptuje. Być może umówiła się z nim tylko dlatego, bo obawiała się uczucia pustki i samotności. Że już zawsze będzie sama, że ktoś taki jak ona nie zasługuje na miłość. Tyle sprzecznych emocji się w niej kotłowało. Z jednej strony pragnęła miłości i ciepła, z drugiej zaś wolała być sama, zaszyta w zakamarkach własnego pokoju. Selene spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Oczy przybrały smutnego i zmęczonego wyrazu. Dziewczyna wzięła trochę korektoru i nałożyła go pod oczy, by zakryć małe sińce w kształcie księżyców. Użyła jeszcze maskarę na rzęsy, by je pogrubić i wydłużyć. Selene odruchowo sięgnęła po podkład, który stał na toaletce obok perfum, jednakowoż odłożyła go z powrotem. Nie miała dziś ochoty, na bawienie się w klauna. Zabrała się zatem, za rozczesywanie włosów. Nie szło jej to zbyt gładko, gdyż włosy jak na złość plątały się i układały na niekorzyść Selene.
- Cholerne włosy - wampirzyca mruknęła sama do siebie i postanowiła przygładzić jej odrobiną pianki. Następnie spryskała je lakierem i stwierdziła, iż efekt nie był taki zły. Gdy już kończyła walkę z włosami, usłyszał, że ktoś zakradł się do jej pokoju. Od razu wiedziała kim jest owy delikwent. Ogromny uśmiech wykwitł na jej twarzy. Selene wyszła z łazienki i zobaczyła młodszego brata, stojącego na środku pokoju. Rozglądał się tak, jakby czegoś, albo kogoś szukał. Wreszcie zatrzymał wzrok na Selenie i zmarszczył zabawnie brwi.
- Fajna kiecka. Gdzie się wybierasz? - rzucił to pytanie, jakby od niechcenia, lecz młoda wampirzyca wiedziała, iż Drake jest ciekawy jej odpowiedzi.
- Idę na randkę.
- Serio? Z kim?
Chłopak usiadł na łóżku i z nieodgadnionym wyrazem twarzy zaczął przyglądać się Selene.
- Nie znasz go. To taki znajomy, naprawdę podoba Ci się moja sukienka?
Dziewczyna obdarzyła go uroczym uśmiechem i podeszła bliżej łóżka.
- Pewnie. Długo cię nie będzie?
- Nie wiem, a ty masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
Selene podeszła do lusterka, które spoczywało na jednej z półeczek i zabrała się za malowanie ust szminką, którą wcześniej wydobyła z torebki. Patrzyła na odbicie brata, które rysowało się na powłoce lustra. Drake spochmurniał.
- Nie. Siedzę w domu.
Selene poprawiła szminkę i odwróciła się w stronę młodego wampira.
- Rozumiem, kolejna impreza, ale nikt cię nie zaprosił?
Selene uderzyła w czuły punkt młodszego brata, gdyż zauważyła cień rozgoryczenia na jego twarzy.
- Mam gdzieś te ich imprezy i tak, bym nie poszedł.
- Skąd wiesz? Może dobrze byś się bawił w towarzystwie nowych kolegów i koleżanek?
Selene uśmiechnęła się łagodnie i poszła do łazienki zgasić światło, gdyż zapomniała zrobić to wcześniej.
- Baw się dobrze.
Zauważyła, że Drake unosi się z łóżka i kieruje w stronę drzwi.
- Dzięki, wzajemnie.
Młody wampir kiwnął głową i zniknął za drewnianymi drzwiami. Selene zrobiło się tak, jakoś ciężko na sercu. Zdawała sobie sprawę z tego, iż Drake cierpi, bo nie może znaleźć wspólnego języka z innymi ludźmi. Tak ciężko było mu się dopasować. Gdziekolwiek pojawiał się, zawsze był sam. Selene wiedziała, czego się obawiał. Braku akceptacji, z powodu tego kim naprawdę był, dlatego wolał zawsze stać w cieniu.
- Światło, najbardziej widoczne jest pośród cieni - wampirzyca szepnęła do siebie, lecz nikt jej nie usłyszał. Spojrzała w stronę okna, gdyż usłyszała dźwięk nadjeżdżającego samochodu.
****
- Czy już Ci mówiłem, że ślicznie wyglądasz? - Arthur spojrzał na dziewczynę niewinnym spojrzeniem i lekko zamrugał, by dokładniej przyjrzeć się Selene. Dziewczyna wymusiła na sobie uśmiech i pokiwała przecząco, głową. Jechali już od dwudziestu minut, a wampirzyca nie potrafiła złożyć ani jednego sensownego zdania. Rozmowa ani trochę nie kleił się.
Pewnie teraz żałuje, że mnie zaprosił.
Lecz nie wyglądało na to, by Arthur tego żałował. Cały czas spoglądał na Selene z iskierkami zadowolenia, buchającymi z jego oczu, po czym sam delikatnie rozpoczynał jakiś temat, bądź go urywał, wprowadzając pomiędzy nimi ciszę. To było dziwne. Mimo tego, iż cisza, która zapadała, była wręcz namacalna, Selene nie czuła się bardzo skrępowana. Wręcz przeciwnie, była wdzięczna mężczyźnie, za to, że nie zasypywał ją gradem pytań i anegdot, tak jak czynił to Jason. Wtedy młoda wampirzyca przypomniała sobie twarz znajomego i odpłynęła na chwilę.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. W głębi duszy, jestem romantykiem. Przygotowałem, dla nas coś wspaniałego, mam nadzieję, że ci się spodoba.
Mężczyzna ponownie spojrzał na Selene. Dziewczyna również obdarzyła go spojrzeniem i wpiła je, w jego błękitne oczy. Były takie roześmiane i zadowolone, coś podobnego dostrzegła w oczach Jasona, gdy ją odwoził.
Ah, ten Jason.
Dziewczyna przewróciła w myślach oczami i wtedy poczuła dziwne uczucie paniki. Jakby ktoś wbił jej grubą szpulę, pomiędzy lędźwie. Ten okropny sen, który nawiedził ją minionej nocy, dał o sobie znać. Wcześniej Selene nie przejmowała się nim i przeczuciami, które były z nim związane, mimo to, teraz wystraszyła się. Selene przypomniała sobie o słowach, które we śnie wypowiedziała do niej Olivia:
Selene, nie sprzedam swojej duszy. To jest klucz do prawdy, której szukasz.
- Już prawie jesteśmy.
Arthur wyrwał dziewczynę z letargu, jej własnych przemyśleń, po czym zaparkował samochód na niewielkim parkingu. Dziewczyna wyjrzała przez szybę samochodu i w oddali zobaczyła kilka innych pojazdów. Arthur podszedł do drzwiczek od strony pasażera, po czym otworzył je, dystyngowanym ruchem. Wyciągnął w stronę dziewczyny dłoń i oczekiwał, aż Selene za nią złapie. Wampirzyca nie mając innego wyjścia, lekko chwyciła dłoń czarnowłosego mężczyzny. Znów poczuła tę dziwną falę niedobrych przeczuć, lecz nie pokazała tego po sobie. Starała się przybrać, jak najmilszy wyraz twarzy. Arthur wziął ją pod rękę i podprowadził pod oszklone drzwi, za którymi znajdowała się jakaś sala. Mężczyzna przepuścił Selene w drzwiach, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, po czym razem podążyli w stronę jednego ze stolików.
- Kolacja?
Selene uniosła jedną brew i rozejrzała się po lokalu, nie patrząc na Arthura. Nadal odczuwała to dziwne uczucie strachu, które słabło, by następnie zaatakować z jeszcze większą mocą.
- Czytasz mi w myślach - brunet wskazał stolik, po czym odsunął jedno z krzeseł. - Zapraszam.
Selene spojrzała niepewnym wzrokiem, najpierw na niego, później na krzesło. Nie zwlekając dłużej zdecydowała, że jednak na nim usiądzie. Nic złego się nie wydarzyło, więc Selene pomyślała, iż jej strach jest irracjonalny.
- Długo czekałem na ten moment. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się cieszę z naszego spotkania. Powinniśmy to uczcić.
Do siedzącej pary podszedł młody kelner, ubrany w czarną koszulę z logo restauracji i spodnie, po czym podał im menu. Selene spróbowała skupić na nim swój wzrok i myśli. Znajdowało się w nim wiele egzotycznych dań, których dziewczyna jeszcze w życiu nie próbowała. Ten lokal nie mógł być tani, o nie! Chłopak otworzył wino, które schładzało się w wiadereczku z lodem, po czym nalał go, najpierw Sel, a później sobie.
- Prowadzisz samochód. Nie powinieneś pić - Selene wypowiedziała te słowa, odrobinę za suchym tonem. Arthur obdarzył ją takim spojrzeniem, jakby dziewczyna nie miała racji.
- To tylko jedna lampka wina, ale skoro nie chcesz, żebym pił, niech tak będzie.
Mężczyzna odłożył na bok kielich z uśmiechem na ustach.
- Wybacz, nie chciałam być gruboskórna, ale mam uraz do alkoholu.
- Naprawdę? Dlaczego?
Zapadła między nimi cisza, którą przerywały dźwięki płynącej muzyki z przeciwległego kąta sali.
- Czego państwo sobie życzą?
Młody mężczyzna o buzi nastolatka podszedł do stolika i zapytał lekkim, jak piórko głosem.
- Ja poproszę żeberka wołowe z duszoną rzodkiewką japońską, peklowanymi marchewkami i ziarnami gorczycy.
- Dobrze, życzy sobie pan jeszcze deser.
- Nie dziękuję.
- A co podać pańskiej dziewczynie?
Selene obdarzyła przenikliwym spojrzeniem młodego kelnera, lecz on tego nie dostrzegł.
- Proszę podać jej to samo.
- Ja nie zjem...
- Szybciutko. Dostaniesz duży napiwek.
Arthur wcisnął chłopakowi do kieszeni kilka banknotów, a ten ucieszony pobiegł w stronę kuchni, nie zwracając swej głowy w stronę oniemiałej z irytacji Selene.
- ..... tego - dokończyła już w obecności, samego Arthura.
- Zjesz, zjesz. To danie jest przepyszne.
Dziewczyna zacisnęła zęby.
- Wracając do naszej rozmowy. Mówiłaś, że nie cierpisz alkoholu. Dlaczego?
Młody mężczyzna ujął kieliszek w dłoń i skosztował ciemnoczerwonego, wręcz czarnego płynu. Na jego powierzchni unosiła się lekka pianka, która teraz została zassana przez Arthura.
- Po prostu, go nie lubię i tyle.
Selene zaczęła bawić się swymi własnymi palcami, by rozładować napięcie.
- Widzę, że to dla ciebie trudny temat, dlatego nie będę drążył. Może chciałabyś dowiedzieć się czegoś o mnie? Śmiało, pytaj?
Arthur napił się jeszcze raz, po czym uśmiechnął się do Selene. Owszem, dziewczyna miała wiele pytań, które chciała mu zadać, lecz nie wiedziała, jak je zgrabnie ująć. Spojrzała na kielich wypełniony winem. Może, gdyby trochę go skosztowała, to.... no właśnie, co wtedy mogłoby się wydarzyć? Selene wolała się tego nie dowiadywać. Przeniosła swój wzrok na Arthura, który patrzył na nią z uśmiechem na ustach, ten uśmieszek ani na moment go nie odstępował.
- Jesteś stąd, to znaczy z Londynu, prawda?
- Owszem, od urodzenia mieszkam w Londynie. Tutaj wychowywałem się, uczyłem, a teraz pracuję. Tamtego dnia, w którym po raz pierwszy się spotkaliśmy, byłem odwiedzić ojca. Jest prawnikiem.
- A ty? Czym się zajmujesz? - Selene nieco się rozluźniła, przyjmując wygodniejszą pozę. Ciało jej zdrętwiało, od tego ciągłego spinania się.
- Ukończyłem London School of Economics i teraz zajmuję się przedstawicielstwem handlowym. Pracuję dla jednej, znanej brytyjskiej branży elektronicznej. Dużo podróżuję po świecie. Ogólnie interesuję się światem. Uważam, iż jest tyle pięknych miejsc, kultur, języków, ludzi i zapewne, nie zdążymy tego wszystkiego odkryć, lecz robię, co w mojej mocy, by zobaczyć jak najwięcej.
- To niesamowite.
- Zgadzam się - Arthur przyznał Selene rację, a dziewczyna się uśmiechnęła. To co usłyszała, wprawiło ją w niemałe zdumienie, ale i podziw. Zaczęła przychylniej patrzeć w stronę mężczyzny. Czyżby wreszcie poznała swój ideał?
- Masz jakieś zainteresowania, prócz podróży?
Dziewczyna coraz bardziej zagłębiała się w rozmowę, spychając na dalszy plan uczucie strachu, które po pewnej chwili, całkowicie wyparowało.
- Tak, wbrew pozorom kocham też muzykę i nie mówię tego, dlatego, by ci się przypodobać. W mieszkaniu mam ogromny fortepian, będziesz mogła go zobaczyć, a nawet zagrać. Czasem sobie na nim brzdąkam, lecz muszę ci się do czegoś przyznać - tutaj Arthur uczynił krzywy uśmieszek. Był trochę speszony. - W ogóle nie mam słuchu i poczucia taktu. Sześć lat nauki poszło w pole. Moi nauczyciele twierdzili, że gram, jak słoń, któremu ktoś nadepnął na ucho - młody mężczyzna zaczął się śmiać ukazując przy tym garnitur, równych, zadbanych zębów. Selene również zaśmiała się na tę aluzję.
- Chętnie zobaczę ten fortepian.
Nagle pojawił się kelner i przerwał miłą rozmowę, swoją obecnością.
- Podano do stołu. Smacznego.
Wampirzyca i mężczyzna, podziękowali owemu kelnerowi, który w szybkim tempie ulotnił się, jak mgła z podwórka. Chyba wyczuwał, iż niektóre sytuacje wymagają właśnie takich umiejętności. Selene włożyła do ust kęs potrawy i o mało nie zawyła z rozkoszy. To danie było przepyszne, idealnie doprawione, pieściło kubki smakowe. Dziewczyna delektowała się każdym kęsem i marzyła, by ta chwila nie miała końca. Podczas jedzenie, nie otwierała ust, nie chciała przerywać tej magicznej chwili. Arthur również milczał przeżuwając jedzenie w skupieniu, co jakiś czas zerkał na Selene z zadowoleniem wymalowanym w jego granatowych tęczówkach. Po skończonym jedzeniu, Arthur zapłacił kelnerowi, który znienacka pojawił się przy stoliku, nie niszcząc atmosfery swym nagłym przybyciem, po czym para w spokoju, opuściła ekskluzywną restaurację. Arthur, ponownie przepuścił w drzwiach Selene. Dziewczynie, zaczęło się to naprawdę podobać. Ten mężczyzna traktował ją jak księżniczkę.
- Mówiłem, że będzie pyszne - chłopak ujął ją za dłoń i zaczął powadzić wzdłuż chodnika.
- Nie idziemy do samochodu? - Selene trochę się zdziwiła.
- Za chwilkę. Teraz chciałbym ci coś pokazać - Arthur obdarzył ją spokojnym spojrzeniem, jakby chciał jej pokazać, że ma wobec niej czyste intencje i chce, by dziewczyna mu zaufała. Selene uważnie przyjrzała się jego twarzy. Nie mogła dłużej się oszukiwać, jak na człowieka był bardzo przystojny. Dosłownie jej ideał, typ urody, w którym od zawsze gustowała. Kruczoczarne włosy, modnie ostrzyżone, ciemno-niebieskie oczy, lekki zarost i te uwydatniające się kości policzkowe. Nie był też przesadnie opalony, czy coś. Jego skóra była naturalnie różowa, tak jak u normalnych śmiertelników. Selene, choć nie piła ludzkiej krwi (no może poza tą z woreczków), doskonale wyczuwała jego puls, przepływającą żyłami krew. Najbardziej cieszyły ją momenty, w których serce chłopaka zaczynało szybciej bić, gdy znajdowała się w jego pobliżu. Czyżby to było to? Selene miała taką nadzieję.
- O czym tak rozmyślasz?
- O gwiazdach. Pięknie dziś świecą.
- To prawda. Znasz się na astronomii? - chłopak zatrzymał Selene i złapał ją za biodra, stając zaraz za nią. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła i próbowała odsunąć, lecz Arthur jeszcze mocniej przywarł swym ciałem do niej. Dziewczyna nie wiedziała co się z nią dzieje, ale w miejscu, gdzie stykały się ich ciała, wybuchł płomień, przynajmniej tak zdawało się Selene.
- Trochę - dziewczyna ledwo wyszeptała te słowa, gdyż zaschło jej w ustach.
Co się ze mną dzieje?
- Widzisz tamtą konstelację? - chłopak wskazał dyskretnie palcem, by dziewczyna mogła spojrzeć w górę. Stali sami, w ciemnościach. Arthur specjalnie podprowadził ją do tego miejsca, gdzie było mało lamp i świateł. Nic nie mogło im przeszkodzić w kontemplowaniu nieba.
- Tak.
- To Pegaz. Moja ulubiona konstelacja na nocnym niebie. Uwielbiam mit, który się z nią wiąże.
- Ja również - Selene ponownie szepnęła, tworząc wokół siebie obłoczki dymu.
- Marzę, by kiedyś przeżyć takie przygody jak on. Oczywiście nie w pojedynkę, ale z ukochaną osobą u boku.
Mężczyzna odsunął się od Selene i spojrzał jej głęboko w oczy. Dziewczyna miała wrażenie, że zatraca się w jego tęczówkach. Coś było z nią nie tak, ale nie wiedziała co. Nie chciała o tym myśleć, liczyło się tylko to, co było tu i teraz.
- Też bym chciała.
Arthur uśmiechnął się do niej i poprawił zamek u jej kurtki.
- Chodźmy.
Podążyli dalej, aż do Tower Bridge, który pięknie oświetlony, kusił swym blaskiem i zachęcał do patrzenia. Było już późno, więc nikt nie kręcił się w pobliżu. W spokoju mogli popatrzeć jak most unosi się do góry, po czym opada na dół, powracając do swego pierwotnego stanu. Ten moment był dla młodej wampirzycy wyjątkowy, choć zapewne dla większości Brytyjczyków, przyzwyczajonych do tego widoku, całkowicie zwyczajny. Robiło się coraz zimniej, więc Arthur złapał Selene ponownie za jej bladą dłoń i razem ze swoją, włożył do kieszeni płaszcza. Dziewczyna uśmiechnęła się jak głupia, czując to przyjemne ciepło, pieszczące jej dłoń, a rozchodzące się, aż po całym ciele. To było bardzo przyjemne doznanie. Selene nie czuła czegoś takiego, od bardzo dawna i szczerze, troszkę ją to zaniepokoiło. Dziwne uczucie paniki ponownie powróciło, tym razem było ono spowodowane przez kogoś innego. Zza rogu, jednej z uliczek, wyłoniły się sylwetki trzech chłopaków, którzy podśpiewywali sobie coś pod nosem. Selene stanęła jak sparaliżowana.
O nie! Nie mogą mnie zobaczyć!
- Selene, wszystko w porządku? - Arthur zapytał z troską w oczach swoją towarzyszkę. Dziewczyna uniosła wzrok, lecz nic nie odpowiedziała, gdyż usłyszała przed sobą zdziwiony głos.
- Selene, to ty?
Chłopcy podeszli bliżej do niewzruszonego Arthura i zawstydzonej Selene. Było jej tak głupio. Wiedziała, że ostatnim razem okłamała Jasona, lecz nie wiedziała, że prawda tak szybko wyjdzie na jaw. Ah! Te cholerne kłamstwa, zawsze wszystko niszczą. Selene uniosła speszony wzrok i spojrzała na szatyna. W jego oczach czaił się zawód, a twarz przybrała nieciekawego charakteru.
- Mówiłaś, że wyjeżdżasz do Manchesteru?
Jason skrzywił się i posłała dziewczynie pełne wyrzutu spojrzenie. Jego kumple popatrzyli po sobie, po czym intensywniej wpatrywali się w Selene i Arthura. Dziewczyna nie miała pojęcia, co powinna zrobić w tej sytuacji.
Tak, okłamałam cię, ponieważ nie jestem zainteresowana randką z tobą?
To zabrzmiałoby bardzo okrutnie.
- To prawda. Jedziemy do Manchesteru. Musimy się tylko spakować, prawda kochanie?
Arthur przyciągnął Selene do siebie i obdarzył tryumfalnym spojrzeniem Jasona. Chciał mu pokazać, iż oznaczył już swoje terytorium i nie życzy sobie innych konkurentów. Jason włożył dłonie do kieszeni swej kurtki. Selene zauważyła jak zaciska pięści.
- Super. Selene nie mówiła, że ma chłopaka.
Kolega z zespołu nadal drążył, a Selene pomyślała, iż nie powinien prowokować Arthura. Miała bardzo złe przeczucia, które kiełkowały w niej z każdą sekundą.
- Tak? A to dlatego, że dopiero dziś staliśmy się parą. Pewnie dowiedziałbyś się jako pierwszy.
Arthur uniósł wyżej podbródek, prezentując dołeczek i zarost. W taki sposób, chciał ukazać swą dominację.
- Chodźmy stary. Mam niezłe piwo na chacie.
Bradley stanął obok Jasona i złapał go za ramię. Ten lekko się odsunął, nie spuszczając swych zielonych tęczówek z Selene.
- Wszystkiego dobrego - wyrzekłszy te słowa minął Arthura i poszedł dalej przed siebie. Jego przyjaciele, posłali Selene spojrzenia pełne wyrzutu i szybko dołączyli do kumpla. Arthur objął Selene w pasie i zaczął prowadzić ją do zaparkowanego samochodu.
- Co to za typ? - zagaił po chwili.
- Kolega z zespołu muzycznego.
- Ah! Tak, już wiem. Chyba coś do ciebie czuje, ale nie dziwię mu się. Jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną.
- Powiedziałam mu, że jadę do Manchesteru. Nie chciałam go zranić. Odmówiłam mu, kiedy mnie zaprosił, a teraz pewnie sobie myśli, że jestem cholerną kłamczynią i zapatrzoną w siebie egoistką.
Dotarli do samochodu. Selene oparła się o boczne drzwiczki, mocno wdychając przez nozdrza, zimne, listopadowe powietrze.
- Może to był jedyny sposób, żeby się go pozbyć? Nie obwiniaj się, dobrze postąpiłaś. On nie jest stworzony dla ciebie - Arthur uśmiechnął się zawadiacko. Uniósł jeden kosmyk jej włosów, który pod wpływem wiatru, unosił się w powietrzu i oplótł go sobie wokół palca.
- A kto jest? – dziewczyna zadała to pytaniez ulgą w głosie. Chyba spodziewała się odpowiedzi.
- Wkrótce się przekonasz. To co? Jedziemy do mnie? - chłopak pocałował ją w czoło, po czym wpatrywał się w jej piękną twarz. Selene nie mogła oprzeć się jego spojrzeniu, dlatego zgodziła się. Zresztą obiecał, że pokaże jej swój fortepian. Miała nadzieję, że jej nie okłamał.
*****
Mieszkanie Arthura było jasne i przytulne. Wszędzie panował niebywały ład i porządek, co trochę zaskoczyło Selene. Inaczej wyobrażała sobie, miejsca, które zamieszkiwali mężczyźni, no ale, w końcu Arthur był bardzo dojrzałym mężczyzną. Na pewno postrzegł wiele spraw w inny sposób, które dla Selene były kuszącą zagadką. Dziewczyna wchodząc do środka od razu zauważyła mnogość roślin i oczywiście obiecany jej fortepian, na którym jednak nie zagrała. Pomyślała, że ten facet musi mieć fioła na punkcie kaktusów, miał ich chyba z milion. Selene podeszła do jednego z nich, który prymnie, prezentował swą okazałość, na jednym z żeliwnych stojaczków. Umiejscowiony w kącie, obok drzwi, mógł obserwować wszystkich domowników.
- Nie zdradzisz mi jego tajemnic, co? - Selene uśmiechnęła się głupio do kaktusa, lecz ten milczał.
- To mój ulubieniec. Nazywam go Carl.
- Nazywasz roślinę ludzkim imieniem? - Selene uniosła zabawnie brew.
- Tak, a czemu nie? Nie mam tu zbyt wielu gości. Czasem odwiedzają mnie rodzice, czasem przyjeżdża siostra z bratem, ale przez większość czasu jestem sam, więc, żeby nie zwariować gadam sobie do kwiatków. To mnie uspokaja i wycisza.
Wampirzyca roześmiała się na jego słowa. Arthur również.
- Nie chcesz no nie wiem, na przykład kupić sobie kota, albo psa. Mógłbyś go wyprowadzać na spacer, opiekować się nim...
- Kaktusami też się opiekuję. One również wymagają ciepła i poświęcenia. To moi zieloni przyjaciele. Bez nich byłoby mi smutno.
Młody mężczyzna uczynił smutną minę i pogłaskał kaktusa.
- On bardzo to lubi.
Selene podeszła do rośliny i również ją pogłaskała, jednym opuszkiem palca, unikając kolców.
- Napijmy się czegoś.
Arthur wziął ją za rękę i zaprowadził do dużej kuchni, która w porównaniu z poprzednim pomieszczeniem, była trochę mniejsza, lecz urządzona w podobnej tonacji. Białe ściany i jasne meble. Wszystko było na swoim miejscu, czysto i schludnie, jak w niebie, pomyślała wampirzyca.
- Proszę, ciepła kawa. Spróbuj jest niezła.
Puścił jej oczko i postawił na kuchennym stole. Dziewczyna usiadła na krzesełku barowym.
- Kawa? Chyba już za późno na ten trunek.
Selene spojrzała na zegar w telefonie. Było już po dziewiątej. Ciemnowłosy mężczyzna położył na stole drugi kubek i usiadł na przeciwko niej.
- Nie mam zamiaru dziś spać. Chcę nacieszyć oczy twoim widokiem. Nie jest Ci zimno?
- Nie.
Wtedy dziewczyna zorientowała się, iż wręcz przeciwnie, czuje coś całkiem innego. W tej opinającej sukience i grubych rajstopach, było jej trochę za gorąco, ale nie zamierzała rozbierać się w obecności nieznajomego.
- Nie krępuj się. Możesz zrzucić co nieco, jeśli jest ci za ciepło.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i ściągnął sweter, który miał na sobie, ukazując przez chwilę wysportowany brzuch. Selene trochę bardziej odważniej, uśmiechnęła się do niego, pokazując przy tym zęby. Miłą atmosferę przerwał dzwonek telefonu, który wydobywał się z komórki chłopaka. Spojrzał na wyświetlacz i nagle spoważniał.
- Wybacz mi na sekundkę - odebrał i wyszedł z kuchni, nie czekając na reakcję Sel. Wampirzyca siedziała grzecznie za stołem i popijała kawę, lecz coś cały czas ją dręczyło i nie pozwoliło spokojnie usiedzieć na miejscu. Nie chodziło już nawet o to, że spotkała dziś Jasona, to była inna bajka, chodziło o coś jeszcze.
- Tak.... W porządku..... jest..... uda się, jestem pewien..... ha ha ha hah...... znasz mnie.....
Selene słyszała tylko strzępki zdań, wypowiadanych przez Arthura. Mężczyzna oddalił się od kuchni i rozmawiał w przedpokoju, ściszając głos. Dziewczyna podeszła do drzwi i nieznaczenie je uchyliła, by usłyszeć coś więcej. Nie lubiła podsłuchiwać i nienawidziła tej cechy, mimo to czuła, że tak powinna zrobić.
- Tak, klucz jest blisko, a prawda jeszcze bliżej.
W tym momencie żołądek Selene skurczył się, niczym balon po wypuszczeniu powietrza, a przed oczami zrobiło się ciemno. Ponownie w jej głowie, zagościł obraz Olivii, która sztyletuje Arthura. Zauważyła, że chłopak skończył rozmowę i kieruje się w stronę kuchni. Wampirzyca usiadła za stołem, unosząc w drżących dłoniach kubek.
- Chyba ci zimno. Podkręcę ogrzewanie.
- Nie, nie trzeba jest w porządku.
- Widzę, że się trzęsiesz. Coś się stało? - chłopak podszedł do dziewczyny i złapał ją za dłoń.
- Nic mi nie jest. To pewnie z przemęczenia i natłoku zdarzeń - dziewczyna odwróciła wzrok i wlepiła go w kubek. Arthur ponownie usiadł naprzeciwko niej.
- Pewnie teraz sobie myślisz, że jestem jakimś zboczeńcem i próbuję cię uwieść, ale to nie tak. Pozwól, że wszystko ci wytłumaczę. Osobiście uważam, że rozmowa powinna być remedium na bolączki tego świata. Jeśli ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać, nie wypracują żadnego wspólnego porozumienia, nie osiągną tego, co mogliby zyskać, nie naprawią tego, co można by było naprawić...
Selene spojrzała na niego dziwnie. Mężczyzna parsknął śmiechem.
- Czasem nachodzą mnie różne filozoficzne rozkminy. Wplatam je w rozmowę, ponieważ nigdy nie wiem, jak powinienem zacząć. Zazwyczaj jestem zdecydowaną osobą, wiem, czego chcę i nie boję się opinii innych, lecz to się zmieniło, a przynajmniej, gdy ty się pojawiłaś.
Selene nic z tego nie rozumiała, lecz słuchała dalej.
- Możesz dać mi szansę lub nie, ale od dnia, w którym cię spotkałem, nie myślę, już o nikim innym. Próbowałem cię odnaleźć, chciałem nawet zatrudnić detektywa, by pomógł mi w poszukiwaniach, lecz, gdy ujrzałem cię w tym klubie. To wtedy już wiedziałem, że to nie przypadek, a przeznaczenie. Właśnie tak myślę Selene, jesteś mi przeznaczona i będę robił wszystko, by pozyskać twą miłość...
- Wystarczy... - Selene przełknęła łzy, które spłynęły jej do gardła.
- Cierpisz, bo ktoś, komu kiedyś ufałaś, zranił cię, a być może rani do dnia dzisiejszego, lecz ze mną tak nie musi być. Mogę być dla ciebie oparciem, a nie przytłaczającym ciężarem. Powinnaś zapomnieć o tym, co było i iść do przodu, bo tam czeka na ciebie lepsze życie.
Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco, a Selene pomyślała sobie, że ma rację. Tak bardzo chciała w to wszystko wierzyć, może była w tej chwili naiwna i ktoś postronny mógłby stwierdzić: Nie ufaj mu dziewczyno, przecież on ewidentnie chce cię oszukać i wykorzystać! Lecz ona tak bardzo pragnęła miłości i akceptacji, tak bardzo chciała być kochana.
- Zaufaj mi. Nie zważaj na innych to miłość, jest tym co liczy się naprawdę w życiu. Nie pieniądze, nie sukcesy, marki, drogie domy, czy samochody. Nic się nie liczy, nawet opinia innych, tylko to, co czujesz. Tylko to co czujemy.
Arthur podszedł do niej i mocno przytulił dziewczynę. Od zapachu jego perfum, zakręciło się jej w głowie. Były takie.... No właśnie, jakie? Kuszące, pociągające, przyciągające? Selene nie potrafiła tego opisać, lecz właśnie w tej chwili, poczuła, iż zrobi wszystko, by być szczęśliwą, jakby urosły jej skrzydła. Niech piekielny czorty zabiorą ze sobą te przeklęte obawy, dziewczyna zdecydowała, że chce znów być kochaną i czuć to każdego dnia.
- Tak, tylko to co czujemy...
Wampirzyca wyszeptała cichym głosem w jego pierś. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i zaczął gładzić ją po włosach.
- Teraz, będzie już tylko lepiej, moja słodka, tylko lepiej.
Poczuł, że ciało i głowa dziewczyny robią się ciężkie. Zaniósł ją do swej sypialni, rozebrał do bielizny i położył do łóżka. Rano będzie myślała, że spędzili romantyczną noc i zostali parą. Ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się szatańsko, po czym rozebrał się do samych bokserek i wsunął się pod kołdrę obok dziewczyny. Gładził jej policzek i obserwował jak śpi. Powieki lekko jej drgały, a z uchylonych ust, wydobywała się słodka woń zgnilizny. Mężczyzna pocałował ją w usta, zasysając odrobinę zapachu i pozwalając jego twórczyni dokończyć dzieła. Nim wstanie świt, wszystko w jej życiu się zmieni.
*****
Drake siedział na łóżku, patrząc tępo w ścianę. Coś było nie tak, ale co? Intuicja podpowiadała mu, że coś złego dzieje się z jego siostrą, ale to przecież nie możliwe. Poszła na randkę z jakimś fagasem. Co złego może się wydarzyć? Sęk w tym, że wszystko! Ten ktoś mógł być seryjnym mordercą, albo gwałcicielem i teraz zabawiać się z jego siostrą w najlepsze, a on siedzi tu jak tępy osinowy kołek. Chłopak uniósł się z łóżka, lecz nie postąpił na przód. To chore, te wszystkie myśli, które kłębiły się w jego głowie. Spuścił wzrok i spojrzał na swoje stopy, miał wrażenie, że coś czarnego je oblepia. Poczłapał do łazienki, uważnie patrząc pod nogi, by nagle jakaś ręka nie wynurzyła się z podłogi i nie złapała go za stopę. Drake skrzywił się na tę myśl. Wszedł do łazienki i zatrzasną drzwi. Wewnątrz było zimno i pusto. Młody wampir włączył wodę w kranie i zaczął przemywać twarz, gdy uniósł głowę i spojrzał w lustro dostrzegł za sobą, jakąś postać. Miała długie, ciemne włosy, opadające na piersi. Chłopak instynktownie odwrócił się za siebie, lecz nikogo nie ujrzał. Kurewski demon znów zamierzał urządzić mu zabawę.
- No dalej pokaż się... - wyszeptał w stronę lustra, lecz niczego już nie dostrzegł. Wyłączył wodę i ponownie spojrzał na taflę lustra. Zamiast swego odbicia, widniała tam postać młodej kobiety, a dokładniej jego zmarłej siostry.
- Anna...? - chłopak cofną się do tyłu, z niedowierzania rozszerzając oczy.
- Czy to ty...? Czego chcesz..?
Dziewczyna nic nie mówiła, w milczeniu patrzyła na sylwetkę młodzieńca.
- Zostaw mnie wreszcie w spokoju.... Błagam, zostawcie mnie wreszcie w spokoju...
Drake złapał się za głowę i odwrócił w stronę ściany. Chwilę tak stał i przecierał oczy, zanim ponownie skierował wzrok w stronę lustra. Nie było jej zniknęła nie wypowiadając, ani jednego słowa. Lecz jej cisza była bardzo wymowna. Ciągle wraca, przypominając o sobie, o rodzinie, o tym, co Drake zrobił, albo czego dla nich nie zrobił, zrzucając na niego potwornie ciężkie poczucie winy. Chłopak wyszedł z łazienki i ponownie usiadł na łóżku. Księżyc świecił na niebie, posyłając łunę światła w stronę okna młodego wampira. Drake nie odwracał się już. Schował głowę pomiędzy kolanami. Czuł, że ktoś jest z nim w pokoju, teraz stoi w tej srebrzystej poświecie i czeka na jego zainteresowanie. Może czai się w mroku, tam gdzie ludzkie oko nie sięga? Nie, stoi przed oknem i czeka, czeka, czeka...
*****
To niedobre uczucie, duszące ją od wewnątrz, towarzyszyło jej od samego rana. Bardzo pragnęła się komuś poskarżyć, lecz nie wiedziała, jak powinna to opisać. Wstała od biurka i podeszła do okna, na niebie świecił piękny, srebrzysty księżyc. Samotnik nad samotnikami, nikomu nie zdradzający swych tajemnic. Blondynka otworzyła balkonowe drzwiczki i wyszła do ogrodu. Nocą wydawał się być jeszcze piękniejszy niż za dnia, choć był równie złowieszczy i nieodkryty. Dziewczyna postąpiła bosą stopą na trawę, która pieściła jej skórę i udała się w stronę huśtawki. Usiadła na niej i zaczęła się huśtać, jak robiła to w dzieciństwie. Czasem wymykała się w nocy ze swojego pokoju i huśtała, nawet przez godzinę. Kochała to uczucie, gdy wiatr unosił do góry jej włosy i smagał twarz. Wszystko od razu stawało się jaśniejsze i wyraźniejsze. Tak też i było tym razem. Gdy otworzyła oczy, w mroku dostrzegła coś, czego nie powinna widzieć. Zacisnęła mocniej dłonie na linkach od huśtawki i spojrzała w okrągłe, niczym światła od latarki, oczy potwora. Nie bała się, choć otaczały ją ciemności, ona wiedział, że ma w sobie zbyt dużo światła, by ta ciemność mogła je zgasić. Zeskoczyła z huśtawki stając twarzą w twarz z marą.
- Faigh ar ais go ifreann viper.*
Dziewczyna uniosła dłoń, która zajaśniała od różowej poświaty i cisnęła kulą energii w stronę demona. Ciemny stwór zniknął tak szybko, jak się pojawił, pozostawiając w Olivii uczucie pustki. Spojrzała na swą dłoń, na której miała znamię. Teraz płonęło żywym ogniem, od nagromadzonej tam energii. Blondynka jeszcze raz spojrzała w ciemność, tym razem innymi oczami. To, co ją nawiedziło, odeszło, pozostawiając plac, obumarłej trawy.
_______________________________________
* Wracaj do piekła żmijo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro