ROZDZIAŁ 40
- Rusz się...! - Michael wymruczał do siebie wściekłym głosem. Mężczyzna, który jechał przed nim czerwonym samochodem marki honda, postanowił przetestować cierpliwość wampira i jechał jeszcze wolniej. Mike spojrzał na licznik. Jechał pięćdziesiąt na godzinę, choć w tych warunkach była to dozwolona prędkość, to i tak nie mógł sobie na nią pozwolić. Przecież jego młodszy brat, lada moment może czmychnąć mu sprzed nosa, a on musi przeprowadzić z nim szczerą rozmowę. Zaczął jeszcze bardziej się niecierpliwić, wreszcie zdecydował się na bardzo odważny ruch. Wyminął jadący przed nim samochód, posyłając przy tym mordercze spojrzenie w stronę zdezorientowanego mężczyzny i naciskając przy tym usilnie pedał gazu, wprawiając silnik w wysokie obroty. Na swej drodze nie napotkał już żadnych spowalniających go przeszkód, poza światłami i pieszymi, którzy co jakiś czas niespodziewanie wskakiwali na pasy. W takich momentach doktor Michael mocno hamował, aby nie posłać kogoś na ten drugi świat. Gdy wreszcie wjechał w dzielnicę, którą zamieszkiwał odczuł niespodziewaną ulgę. Jakby przed kimś uciekał i wiedział, że właśnie w tym momencie oszukał czujne zmysły swego prześladowcy. Czym prędzej wjechał na teren posesji, którą zamieszkiwał wraz z ojcem i rodziną. Wyłączył silnik, lecz jeszcze przez chwilę nie opuszczał wnętrza samochodu. To całe zdeterminowanie, które motywowało go do tego, by znalaźć się jak najszybciej w domu, jakby się gdzieś ulotniło. Uczucie to, zostało zastąpione czymś w rodzaju strachu. Dłonie cały czas mu drżały, a Michael nie mógł powstrzymać swych odruchów. Dopiero po pewnej chwili i głębokich wdechach i wydechach, uspokoił drżenie rąk. Ostrożnie wysiadł z samochodu i wszedł na ogromną werandę, która znajdowała się przed wejściem do domu. Nie musiał pukać, ponieważ drzwi zawsze były dla niego otwarte. Nawet nie próbował ukryć swej obecności. Szybkim ruchem znalazł się wewnątrz i pospiesznie ruszył w stronę schodów. Z zacięciem na twarzy przemierzył wszystkie schody i ruszył wzdłuż korytarza do pokoju najmłodszego członka rodziny.
- Michaelu co się stało..?
Usłyszał za sobą zrozpaczony, kobiecy głos. Młody wampir odwrócił się, by przywitać się z jego właścicielką.
- Jane, to nic takiego. Muszę porozmawiać z Drake'iem. - podszedł do niej i ucałował ją w czubek głowy.
- Próbowaliśmy... zamknął się w pokoju i nie chce wyjść. Selene starała się zamienić z nim parę słów, ale on jest jakby.... Obrażony na nas..
Michael widział jak Jane walczy ze łzami, które mimo jej usilnych starań wydostały się spod powiek i spłynęły wąską stróżką po jej lekko zaróżowionym policzku.
- Ze mną będzie musiał porozmawiać. To pilne.. - Mike nie czekając na reakcję swej żony, oderwał stopy od podłoża i ruszył zdecydowanym krokiem w stronę jednego z pokoi.
- Zaczekaj..!! - Jane również przyspieszyła kroku. Złapała Michaela za ramię.
- Proszę Cię, nie rób mu krzywdy.... On... pogubił się... - Jane próbowała powstrzymać swojego męża. Przeczuwała co się święci, ale Mike wydawał się być bardzo zdenerwowany i nieczuły na słowa Jane.
- Zrobię to co będę musiał... - odrzekł surowym tonem. Jane już go nie powstrzymywała. Zamiast tego cicho pochlipywała i szła zaraz za nim. Przy drzwiach do pokoju Drake'a, stała Selene. Jej mina nie wyrażała niczego dobrego, ale na widok starszego brata ściągnęła brwi i zaczęła intensywniej mu się przypatrywać.
- Odsuń się od drzwi. Chcę z nim porozmawiać. - Michael zmierzył surowym wzrokiem swą siostrę. Miał nadzieję, że szybko odpuści.
- O co chodzi?
- Dlaczego wszyscy musicie o to pytać!? Odsuń się od tych cholernych drzwi!!
Starszy wampir poczuł wewnątrz siebie niewysłowioną furię. Selene z przerażeniem w oczach spojrzała na Jane, która odciągnęła ją od drzwi. Mike złapał za klamkę i mocno nią szarpnął. Zamknięte.
- Drake, otwórz te drzwi do cholery..!! - Michael już nie ściskał klamki w swej dłoni, gdyż ten zabieg w niczym by mu nie pomógł. Zamiast tego próbował skłonić brata do współpracy. Niestety nie doczekał się żadnej reakcji z jego strony. Z wnętrza nawet nie dało usłyszeć się najmniejszego poruszenia.
- Drake...!! Mówię po raz ostatni, albo polubownie otworzysz te drzwi, albo je wyważę!! Słyszysz?!
Totalnie stracił nad sobą kontrolę. Zaczął krzyczeć i walić pięściami w drewniane drzwi. Nawet płacz Jane i słowa Selene nie potrafiły przywołać go do porządku. Jednakże jego krzyki poskutkowały, przynajmniej tak wydawało się Michaelowi. Usłyszał jak sprężyny w łóżku wydają charakterystyczny dźwięk związany z unoszeniem się czegoś ciężkiego z jego nawierzchniej powłoki. Mike czekał niecierpliwie, aż Drake podejdzie do drzwi i łaskawie je otworzy, zamiast tego usłyszał złowrogie warknięcie. Wampir wpadł w szał. Jak ten gówniarz śmie na niego warczeć. Zaraz mu pokaże kto tu rządzi!
- Nie to nie..! - Michael warknął wkurzonym głosem w stronę drzwi i odszedł na kilka kroków do tyłu.
- Nie rób tego..
Jane próbowała go zatrzymać, ale Mike z całych sił kopnął w drewnianą powłokę. Drzwi ustąpiły, rozpościerając przed nim wnętrze ciemnego, wypełnionego dziwnym odorem, pokoju. Wampir nie miał wątpliwości skąd, a raczej od kogo pochodzi ten zapach. Nie cofając się przed niczym, wszedł do pomieszczenia miażdżąc swym nieprzyjacielskim wzrokiem wszystko co znajdowało się w tym pokoju. Nie minęło pięć sekund, gdy jego oczy spoczęły na jego dzisiejszej ofierze. Stał lekko przygarbiony, w podartym, brudnym ubraniu, z kapturem na głowie i wymalowanym grymasem niezadowolenia i dzikiej wściekłości na twarzy. Starszy wampir podszedł do młodego chłopaka i zmierzył go oskarżycielskim wzrokiem.
- Jak ty wyglądasz!? Patrzyłeś ostatnio w lustro..?
- Wyjdź stąd.. - Drake zacharczał niebezpiecznie, aż po plechach Michaela przebiegł chłodny dreszcz.
- Spójrz na siebie. Wyglądasz żałośnie, jak nic nie warte ścierwo, jak margines społeczeństwa.. aż ciężko uwierzyć, że kiedyś mówiłem do ciebie bracie...
- Mike.. - Sel próbował się wtrącić w rozmowę dwójki wampirów, ale jeden z nich brutalnie jej przerwał.
- Selene nie wtrącaj się! To sprawa pomiędzy mną a twoim bratem, muszę coś wyjaśnić! - Michael dobitnie podkreślił słowo TWOIM. Dał jasno do zrozumienia, iż nie uważa już Drake'a za swojego krewnego. Selene nie spodobały się te słowa więc tylko zmarszczyła brwi i wycofała się do progu, w którym stała zapłakana Jane.
- Co robiłeś dziś wieczorem??
Mike założył ręce na piersi i spiorunował wzrokiem swojego przeciwnika. Drake zmrużył oczy i wycofał się w głąb pokoju. Obecność starszego brata zaczęła mocno go drażnić i budzić wewnętrznego demona.
- Coś co nie powinno cię obchodzić... - odsyknął z jadem w głosie.
- Wiem co zrobiłeś. Już się nie wymigasz! Co ty sobie wyobrażałeś!!?? Co!? Czy ty zdajesz sobie sprawę do czego doprowadziłeś?? Naraziłeś rodzinę i samego siebie na niebezpieczeństwo! Policja z całego Londynu cię poszukuje! Wszędzie o tym trąbią!!
Michael nie mógł już dłużej tego ukrywać. Zaczął krzyczeć i machać rękami na prawo i lewo. Od razu przeszedł do sedna sprawy.
- O czy tym gadasz..?
Drake był wściekły. Nienawiść i zło buchały z jego oczu, niczym żywy ogień, który trawił doszczętnie jego najgorszych wrogów.
- O czym gadam!!? Hah..!? Nawet nie potrafisz się przyznać...!! Jesteś cholernym tchórzem Drake!! TCHÓRZEM... !!! Miej chociaż odwagę i powiedz Jane i swojej siostrze co zrobiłeś..!!
Mike miał dosyć tej szopki. Gdyby mógł złapałby Drake'a w swe ręce i go rozszarpał.
- To moja sprawa...
Młody wampir wiedział, że Mike o wszystkim wie. Nie chciał się jednakże pogrążać. Wolał poczekać, aż starszy wampir przestanie na niego krzyczeć i zostawi go wreszcie w spokoju. Nie miał dziś ochoty, ani humoru do kłótni.
- Oczywiście, zawsze, odkąd pamiętam chowałeś głowę w piasek. Chcesz, by inni traktowali cię jak dorosłego, więc zacznij się zachowywać jak dorosły do cholery...! Nie uciekaj przed problemami i konsekwencjami swoich działań. Narażałem dzisiaj naszą tożsamość i swoją reputację dla ciebie, słuchaj to co się stało już się nie odstanie... Jestem wściekły, ale jesteśmy rodziną i... muszę ci pomagać. Dopóki mieszkasz pod moim dachem i jesteś pod moją opieką będziesz musiał dostosować się do zasad, które tu panują. W przeciwnym bądź razie, nie masz tu już czego szukać. Rozumiesz mnie..?? Słyszysz co do ciebie mówię..? Nikt nie pokocha takiego potwora jak ty, jesteś zepsuty, arogancki, bezmyślny, egoistyczny, nie potrafisz słuchać. Czasem mam wrażenie, że ty nie masz żadnych uczuć... Żałuję dnia, w którym przyjąłem cię pod swój dach.
Michael nie mógł uwierzyć, że ostatnie słowa wypowiedział na głos. Po chwili ugryzł się w język, ale było już za późno. Stało się. Wściekłość potrafi skłonić człowieka do okropnych rzeczy, do czegoś, co na co dzień wydaje się być okrutne. Wypowiedział wszystko, co od dłuższego czasu zalegało mu na sercu i w jego umyśle. Kiedyś marzył o tym, by wyrzucić to z siebie prosto w twarz młodemu chłopakowi, ale w tamtym momencie coś zrozumiał. Patrząc na posturę młodego chłopaka poczuł dziwne ukłucie bólu i rozpaczy. Nie wiedział tak naprawdę, dlaczego wypowiedział te wszystkie słowa. Przecież nie do końca tak myślał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak ciężkie życie miał Drake, jeszcze przed przemianą. Było mu głupio za te wszystkie wyzwiska, którymi obdarzył młodego chłopaka. Lecz gdy spojrzał w jego oczy, zorientował się, że tam nic nie ma. Tylko pustka i konsumujący go mrok. Słowa Michaela zdawały się odbić od ściany pogardy i arogancji, którą zbudował wokół siebie. Drake podszedł bliżej do Michaela i zdjął kaptur z głowy. Gęste, ciemne włosy opadły mu na czoło. Były sporo dłuższe niż ostatnim razem, gdy Michael go widział. Drake jeszcze bardziej przypominał bezdomnego i wyizolowanego ze społeczeństwa człowieka.
- Ja też żałuję...
Chociaż Drake nie pokazał tego po sobie, słowa starszego brata poruszyły go do głębi. Otoczka arogancji dobrze maskowała jego prawdziwe uczucia, lecz pod tą fasadą złości i mroku było coś jeszcze. Coś, czego Drake wstydził się od zawsze i co starał się za wszelką cenę w sobie zwalczyć i zgładzić. Tym czymś była wrażliwość. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak Drake Parker był wrażliwy? Nikt, lecz to było jego prawdziwe oblicze. Nie to, które pokazywał zewnętrznemu światu, które manifestował przed swą rodziną. Teraz już wiedział ile dla nich znaczy. Przekonał się, że w ich oczach jest nieudacznikiem, najgorszym stworzeniem, które błąka się bez imienia po tym marnym wypełnionym pustymi i fałszywymi twarzami, świecie. Odgarnął ze swego zabrudzonego czoła włosy, by śmielej spojrzeć w oczy rodzinie. Mimo, iż czuł jak wewnętrznie się rozpada, a smutek i gorycz wypełniają go niczym płyn naczynie, bez żadnych uczuć na twarzy wodził wzrokiem zaczynając od Jane a kończąc na Michaelu, na którym spoczął jego wzrok. Mike wydawał się być poruszony, jakby czegoś żałował, ale Drake mu już nie ufał. Dla niego osobiście już umarł.
- Żałuję, że nie rozszarpałem Ci gardła przy pierwszej lepszej okazji. Przynajmniej teraz nie musiałbym patrzeć na Twoją zaplutą twarz. Myślisz, że możesz mną poniewierać, bo jestem od Ciebie gorszy? Bo jestem pieprzonym Żydem? Bo myślisz, że masz nade mną jakąkolwiek władzę, a ja będę skakał wokół ciebie jak małpka? Jesteś żałosny, jeśli myślisz, że się podporządkuję. Nie jesteś moim bratem, ojcem, ani żadną rodziną, więc nie masz prawa mi rozkazywać. W jednym masz rację, jestem zepsuty i plugawy, ale wolę być taki, niż być tak zakłamanym i fałszywym jak ty..!!
- Drake przestań..
Selene weszła w słowo Drake'owi. Była wściekła, że jej bracia rzucają wobec siebie takimi wyzwiskami, lecz Drake nie przejął się tym i kontynuował dalej, zbliżając się powolutku w stronę oniemiałego Michaela.
- Wszyscy zobaczycie, wkrótce przyjdzie taki dzień, w którym padniecie przede mną na kolana i będziecie mnie błagać o wybaczenie. Wówczas ja przypomnę sobie twoje słowa i wyrzeknę się ciebie jako mojej rodziny. Osobiście postaram się o to, żebyś pełzał jak najgorsze i najbardziej upodlone zwierze na tym świecie. Wreszcie poczujesz jak to jest być na samym dnie, czuć chłód i nie mieć żadnych perspektyw na lepsze jutro... przekonasz się jak to jest być upodlonym i odgrywać rolę szkodnika. Już nie mogę się tego doczekać... - twarz Drake'a dzieliły już tylko centymetry od twarzy Michaela. Cedził każde słowo przez zęby tak, by mózg starszego wampira mógł wszystko po kolei zarejestrować. Mike odsunął się lekko od młodego wampira. Uczynił to nie z powodu nieprzyjemnego zapachu, jaki wydzielało jego ubranie. W sumie powodów było wiele, ale chyba jednym z głównych był po prostu strach i obawa o własne życie. Po raz kolejny Drake udowodnił, iż był w stanie zdominować swego rywala. Jane i Selene stały w bezruchu. Obie nie mogły uwierzyć w to co powiedział młody wampir. Teraz miały dowód, że ich dawny Drake odszedł i być może już nigdy nie wróci.
- A propos tej dziwki, nie robiłbym z niej takiej ofiary. Gdyby nie ja, na pewno znalazł by się ktoś inny kto chciałby ją zaatakować, aż się prosiła by to uczynić. Nie tylko ja byłem zainteresowany. Gdyby nie ten kretyn to kto wie, może przyjemniej by się to skończyło...
Drake posłał Michaelowi kpiący uśmiech.
- Dosyć tego! Masz się już nigdy do nikogo nie zbliżać..! - złość ponownie zagościła na twarzy Michaela.
- Wynoś się z mojego pokoju!! Nie chcę was już dłużej oglądać, żadnego z was!!
- Tak!? Świetnie, w takim razie gnij sobie w tej zatęchłej klatce i wiesz co? Możesz być z siebie dumny! Klamka zapadła. Jutro dzwonię do twojej wychowawczyni i wypisuje cię ze szkoły...
Michael nie czekając na reakcję domowników wybiegł z pokoju brata. Jane ze łzami w oczach pobiegła zaraz za swoim mężem. Selene jeszcze chwilę stała w progu i uważnie przyglądała się sylwetce młodszego braciszka. Nadal nie była w stanie uwierzyć w to, że Drake tak się zmienił. Szukała w nim czegoś, co potwierdziłoby jej przekonanie, iż to taka gra.
- Wyjdź stąd. Powiedziałem, że chcę być sam. - Drake obdarzył ją mniej nieprzyjemnym spojrzeniem, lecz jego ton był bardzo suchy, pozbawiony wszelkich emocji. Selene bez słowa wyszła z pokoju trzaskając przy tym drzwiami.
************************************
Bring me the horizon- Go to hell from heaven sake.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro