ROZDZIAŁ 37
- Jaki film obejrzymy dziś u mnie? - blondynka spojrzała na brunetkę z rozbawieniem w oczach.
- Na pewno nie horror. Pamiętasz co ostatnim razem się wydarzyło, po tym gdy namówiłaś mnie na ten głupi gatunek filmowy? - brunetka uniosła jedną brew do góry z nadzieją, iż dziewczyna pamięta tamto wydarzenie.
- Zsikałaś się ze strachu...? - blondynka zrobiła głupkowatą minę i zaczęła śmiać się do rozpuku. Brunetka uniosła scenariusz teatralny, który trzymała w dłoni i zdzieliła ją po głowie.
- Nie o tym wydarzeniu mówię! Poza tym, wtedy byłam mała i jeszcze nie panowałam nad swoim pęcherzem.
- Taaa jasne, przecież to było pięć lat temu. - dziewczyna zaczęła śmiać się jeszcze bardziej.
- Dla mnie to nie było śmieszne. Naprawdę przestraszyłam się tego dziwnego, małego chłopczyka, który zawsze pojawiał się tam, gdzie się tego nie spodziewałam. - brunetka zrobiła naburmuszoną minę. Blondynka uśmiechnęła się radośnie i objęła koleżankę.
- No wiem, no wiem Kari. Nie obrażaj się. Na tym właśnie polega magia horrorów.
- Dziwię się jak wy możecie oglądać coś takiego. - brunetka nie zważając już na zachowanie koleżanki zaczęła przeglądać kartki swego scenariusza.
- Normalnie!! Wiesz jaką mam przy tym frajdę. Mogę poudawać, że się boję i poprzytulać się z Chrisem. - dziewczyna westchnęła i na chwilę odpłynęła myślami w tylko sobie znanym kierunku.
- Nie możecie tego robić poza oglądaniem horrorów?
- No jasne, że możemy, ale wiesz nie ma wtedy takich emocji. - dziewczyna uśmiechnęła się szarlatańsko w stronę dziewczyny. Brunetka domyśliła się o co jej chodziło.
- Tylko nie przesadzajcie tak z tą miłością, bo za dziewięć miesięcy możecie być nieźle zaskoczeni. - niebieskooka brunetka odłożyła na chwilę scenariusz i zaczęła przeglądać swą torebkę w poszukiwaniu wody.
- Nie jesteśmy tacy głupi, dobrze się zabezpieczamy. Raczej nic takiego się nie wydarzy. - blondynka spojrzała na brunetkę z dziwnym błyskiem w oku.
- A ty co?? Jak tam randka z Danielem?? Jeszcze nie zdradziłaś mi żadnych szczegółów? - dziewczyna spojrzała na brunetkę z udawanym wyrzutem w oczach. Koleżanka upiła łyk wody i odrzekła:
- Daj spokój. To nie była randka. Daniel to przyjaciel, a tak w ogóle jest gejem.
- Cooo...!!?? - blondynka była tak wstrząśnięta, że aż wrzasnęła na całą salę. Wszyscy zgromadzeni tam skupili swoje oczy na dwóch dziewczynach, stojących obok stolików. Brunetka wywróciła oczami i już miała coś powiedzieć, ale poczuła wibracje telefonu w swej torebce.
- To pewnie mama. - dziewczyna zaczęła grzebać we wnętrzu torebki.
- Pospiesz się. Muszę wiedzieć wszystko! Nie spodziewałam się, że Daniel jest gejem. - blondynka zaczęła kręcić głową z niedowierzaniem. Brunetka rozbawiona przez jej zachowanie rozpoczęła swą rozmowę z uśmiechem na ustach.
- Cześć mamo, próba właśnie się skończyła. Już się zbieramy.
Uśmiech, który wykwitł na twarzy dziewczyny zniknął tak szybko jak się pojawił. Nie mogła tego ukryć przed czujnym wzrokiem jej blond koleżanki.
- Rozumiem, wrócę do domu. Pa. - dziewczyna rozłączyła się i ze smutkiem na twarzy schowała telefon.
- Co jest? Znowu musisz zająć się młodszym bratem? - blondynka poklepała dziewczynę po plecach w geście solidarności i zrozumienia.
- Niestety tak. Wybacz, że nie będę mogła u Ciebie nocować. No nic zgadamy się innym razem.
- Pewnie, że tak, zresztą przed nami jeszcze wiele takich nocy. - blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie w stronę brunetki o imieniu Karina.
- Dzięki Coralin. Chodźmy już. Moi rodzice pojechali do jakiejś restauracji i zostawili mojego brata samego w domu.
- Jest tak strachliwy jak ty? - blondynka zapytała z przerażeniem w oczach.
- Nawet bardziej.
- To nie ma na co czekać, lecimy. - blondynka złapała za lekko opaloną dłoń brunetki i pociągnęła ją do wyjścia. Na dworze było chłodno, lecz nawet taka pogoda nie przeszkadzała dziewczynom. W końcu niedługo miał nadejść październik, same słoty i pogodowe psikusy, ale taka pogoda była jak najnormalniejsza dla Londynu.
- Nie mogę uwierzyć w to, że Daniel jest gejem. Wyglądał na spoko kolesia. - blondynka najwidoczniej nie mogła przeżałować tego faktu. Cały czas kręciła głową z niedowierzaniem.
- Też byłam zaskoczona, ale wiesz my byliśmy i jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- No weź Karina. Nie możesz przez całe życie być taką cnotką. Zapomniałaś? Mam być świadkową na Twoim ślubie i ciocią chrzestną dla Twoich pociech i nie zamierzam rezygnować z tego pomysłu. - Coralin założyła ręce na piersi i obrzuciła Karinę piorunującym spojrzeniem. Widok naburmuszonej koleżanki z powrotem przywrócił dziewczynie dobry humor.
- Spokojnie, będziesz ciocią chrzestną, gdy znajdę tego odpowiedniego. - Karina spojrzała na koleżankę rozanielonym wzrokiem.
- Jasne a ja Ci w tym pomogę. - blondynka obdarzyła Karinę szerokim uśmiechem ukazując przy tym rząd równych zębów.
- Co to, to nie! Mam już dość tych wszystkich randek w ciemno, które organizujesz. Sama znajdę sobie chłopaka. - Karina zaśmiała się dźwięcznie na aluzję koleżanki. Coralin była jej najlepszą przyjaciółką, ale czasem potrafiła doprowadzić ją do bólu głowy, zwłaszcza kiedy zaczęła trajkotać na temat chłopaków.
- Przepiękna.
Blondynka zatrzymała się przed jedną z witryn sklepowych. Karina odwróciła się i omiotła wzrokiem koleżankę. Blond włosa dziewczyna z zachwytem w oczach przyglądała się czemuś, co musiało znajdować się na tej wystawie. Karina przewróciła oczami. Jeżeli zaraz nie zabierze stąd swojej koleżanki, to będą tutaj stać nawet do rana. Spokojnie podeszła do dziewczyny i stanęła zaraz obok niej. Powędrowała dokładnie za wzrokiem przyjaciółki i natknęła się na cudowną falbaniastą sukienkę w kolorze pudrowego różu. Nie dziwiła się dlaczego Coralin obdarzyła ją takim zainteresowaniem. Była naprawdę zjawiskowa.
- Jest dla Ciebie stworzona. - Karina była pod ogromnym zachwytem. Osobiście pogratulowałaby temu, kto stworzył to cudo.
- Też tak myślę. - blondynka zatarła ręce z zadowolenia. Karina spojrzała na koleżankę spod zmrużonych powiek. Coralin potrafiła być czasem bardzo skromna...
- Muszę ją mieć. Nigdzie nie znajdę bardziej wystrzałowej sukienki! - dziewczyna pisnęła z zachwytu, aż na chwilę ogłuszyła swą przyjaciółkę. Karina znacznie się od niej oddaliła i przetarła prawe ucho, by dać do zrozumienia koleżance, że pisk wprawił jej mózg w drżenie.
- Wybacz, ale zawsze tak reaguję, gdy widzę coś tak fajowego. - blondynka posłała niewinny i przepraszający uśmieszek swej koleżance.
- Wybaczam, a teraz chodź, bo spóźnię się na autobus. - Karina złapała za rękę dziewczyny i mocno pociągnęła ją w swoją stronę, by ta wreszcie ruszyła się z miejsca. Coralin posłała jej mordercze spojrzenie, lecz po chwili się zrehabilitowała. Przypomniała sobie, że muszą się spieszyć.
- Dobra, już dobra idę. - dziewczyna pomachała na pożegnanie sukience, która wisiała na manekinie. Karina nie mogła się powstrzymać i zaczęła się głośno śmiać była pewna, że jej śmiech rozniósł się po całym Londynie. Otarła oczy z łez, które napłynęły jej do oczu i odetchnęła
- Ty to potrafisz mnie rozbawić Coralin.
- Zawsze do usług. - dziewczyna nisko się ukłoniła i zabawnie zatańczyła. Brunetka wybuchła jeszcze potężniejszym śmiechem i nie mogła się opanować. Jej całe ciało drżało pod wpływem niewysłowionej radości jaką wywoływała w niej Coralin, a raczej jej ruchy. Blondynka widząc reakcję Kariny zaczęła jeszcze śmieszniej tańczyć, wymachując przy tym rękami i nogami we wszystkie strony. Jakiś facet z przeciwległej ulicy zaczął gwizdać i zachęcać dziewczynę do kontynuowania tego tańca, lecz Coralin się opamiętała i zaczęła biec wzdłuż ulicy. Karina pognała za nią śmiejąc się przy tym do rozpuku. Ledwo łapała powietrze w płuca. Przechodnie patrzyli na nie jak na szalone, albo niedorozwinięte, lecz one się tym nie przejmowały. Dobrze bawiły się w swoim towarzystwie. Dziewczyny przez całą drogę śmiały się i opowiadały o przyszłych planach związanych głównie ze szkolnym balem. Zatrzymały się dopiero przy Westminster Bridge.
- Dobrze, w takim razie widzimy się jutro na zakupach. Przyjadę po Ciebie o czternastej bądź gotowa. - blondynka puściła oczko do brunetki i pomachała jej na odchodne.
- Myślałam, że masz samochód w naprawie? - Karina skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na koleżankę ze szczyptą rozbawienia w oczach. Ciekawe co ta jej kochana Coralin znowu wymyśliła? Dziewczyna posłała jej złowieszczy uśmieszek i szepnęła:
- Nie martw się, Chris mi pożyczy. - Coralin mówiąc pożyczy, miała na myśli, że weźmie go sobie bez zgody jej chłopaka. Karina pokręciła głową z niedowierzania, ale nie miała czasu by wdawać się w kolejne dywagacje z przyjaciółką.
- Jasne, gdybym miała inne plany to dam znać.
- Zabiję jeśli będziesz mieć inne plany. - blondynka pogroziła jej palcem, a brunetka roześmiała się uroczo.
- Do jutra. - objęła koleżankę, a następnie weszła na most. Coralin pomachała jej na odchodne i ruszyła przed siebie. Karina została sama. Nagle poczuła bardzo nieprzyjemny chłód, jakby ziemia pod jej stopami zaczęła zamarzać. Zimny powiew wiatru sprawił, że zaczęła drżeć na całym ciele. Spojrzała w niebo. Pomimo późnej pory, nie było na nim ani jednej gwiazdy. Nie było widać też księżyca. Niebo okalane było całunem z chmur. Dziewczyna podsunęła zamek swej kurtki pod samą brodę i szybszym krokiem podążyła wzdłuż mostu. Pragnęła, by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym i przytulnym łóżku. Nie mogła przecież wiedzieć, że ktoś postanowił zabawić się w los i pokrzyżować jej plany.
***********************************
Bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy to czytają 😁 i obdarzaja te opowieść gwiazdkami🌞🌞
Dziękuję!!! 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro