Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 15

Minął zaledwie tydzień od momentu, w którym mała Olivka przyszła na świat a już stała się oczkiem w głowie rodziców. Nie odstępowali jej na krok, a gdy musieli to zrobić z powodów zawodowych odczuwali ogromną tęsknotę i smutek. Zwłaszcza jej ojciec, który nosił swą córkę na rękach przez prawie cały czas. Nie chciał się z nią rozstawać. Czuł, że jest częścią niego i postanowił, iż będzie ją chronił jak najlepiej potrafi. Taką też złożył obietnicę jej babce, a z Anette nie warto było zadzierać. Również jej babcia była wielce uradowana z pojawienia się na świecie jej maleńkiej wnuczki. Właśnie teraz, szansa na ocalenie tego co drogie i bliskie zdawała się coraz bardziej do nich zbliżać. Anette planowała odwiedzić dziś swą córkę i wnuczkę. Od momentu wizyty w szpitalu widziała swą wnusię tylko dwa razy i bardzo za nią tęskniła. To dziecko miało w sobie coś magnetycznego, aż nie można było oderwać od niej oczu. Babcia Anette przygotowała podarunek, który zamierzała wręczyć swojej wnuczce. Był to złoty krzyżyk opleciony srebrzystym smokiem. Taki sam nosiła na szyi ona i jej córka a teraz Olivka również otrzyma ten medalion na znak przynależności do potężnego niegdyś rodu Srebrzystego Smoka. Anette miała nadzieję, że dzięki tej małej dziewczynce, która była dla nich prawdziwym darem od Boga, ich ród znów osiągnie świetność i znaczenie w magicznym świecie. Anette zamierzała przygotować swą wnuczkę na walkę z wszelkimi przeciwnościami losu. Miała tylko nadzieję, że jej mała wnusia nie będzie musiała mierzyć się z najpotworniejszym złem jakie egzystuje na tym świecie. Zapakowała małe brązowe pudełeczko w ozdobny papier, na którym widniały uśmiechnięte słoneczka i zbierała się do wyjścia. Nagle usłyszała dzwonek telefonu. Któż mógł dzwonić o tej porze? Czyżby to jej córka chciała poinformować ją o zmianie planów? Anette nie mogła się na to zgodzić. Nie widziała Olivki już tak dawno i pragnęła wreszcie spojrzeć na to cudowne dziecko. Zawróciła z obranej przez siebie drogi, odłożyła paczuszkę na komodę i sięgnęła po telefon.

- Tak słucham? - zapytała nieznajomego rozmówcę.

- Witaj Anette, tu Sofia Townshend. Musimy pilnie porozmawiać.

Anette usłyszała chłodny i opanowany ton swojej rozmówczyni. Doskonale znała tę kobietę. Jej telefony nigdy nie wróżyły niczego dobrego.

- Dzień dobry moja droga Sofiu. Chętnie bym z Tobą porozmawiała, ale spieszę się. - Anette nie miała ochoty zmieniać planów. Chciała zobaczyć wnuczkę i w tej chwili była to dla niej kwestia priorytetowa.

- Gratuluję wnuczki. Ponoć odziedziczyła wasze zdolności. To bardzo dobrze. Stanie się bardzo ważnym pionkiem w tych rozgrywkach. Właśnie w tej sprawie musimy porozmawiać. - ton Sofii stawał się coraz bardziej chłodny i wyrachowany. Anette nie lubiła, gdy ktoś zwracał się do niej takim tonem, lecz nie miała nic więcej do powiedzenia w tej sprawie. Wiedziała, że wampirzyca i tak postawi na swoim. Nie mogła się z nią spierać. Podziękowała i przekazała, że jak najszybciej pojawi się w rezydencji Wiktora Townshenda, która znajdowała się w dzielnicy Knightsbridge w Londynie. Nie zwlekając dłużej Anette wyszła z domu i szybkim ruchem wpakowała się do samochodu. Miała przed sobą dosyć daleką drogę. Musiała pokonać kilkanaście ulic i dzielnic, aby znaleźć się wreszcie u celu. Na całe szczęście dzisiejszego dnia, drogi nie były tak zatłoczone jak zazwyczaj. Gdy zaparkowała swój samochód przed ogromną willą państwa Townsehndów zauważyła, że Sofia stoi na ogromnych, marmurowych schodach przed wejściem do rezydencji. Na widok Anette kąciki jej ust lekko uniosły się do góry w geście uśmiechu.

- Dziękujemy Ci za tak szybkie przybycie. - kiwnęła głową w stronę starszej pani.

- Ja tylko na chwilkę. Jadę jeszcze do mojej wnuczki.

Staruszka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.

- Ta sprawa dotyczy Ciebie i Twojej wnuczki -uczyniła dziwny nacisk, gdy wypowiadała te słowa. Anette trochę się to nie spodobało.

- Dobrze w takim razie prowadź mnie do Wiktora i miejmy to już zgłowy. - Anette poprawiła kapelusz, który miała na głowie i weszła do wnętrza ogromnego pałacu. Jego przepych za każdym razem zachwycał Anette. Cały czas zastanawiała się ileż potrzeba było rąk, aby wznieść i powołać do istnienia takie cudo. Przypatrywała się ogromnemu obrazowi, który powieszony był w korytarzu, gdy nagle usłyszała za sobą głośne chrząkniecie. Odwróciła się i napotkała zniecierpliwiony wzrok Sofii.

- Wybacz, kocham sztukę a to, to jest arcydzieło.

Sofia tylko kiwnęła głową na znak aprobaty, chociaż Anette miała wrażenie, że w ogóle nie podziela jej zdania. Szybkim krokiem udały się w stronę schodów, które wyścielone były jakimiś aksamitami. Anette nie mogła oderwać wzroku od tego bajkowego obrazu. Po chwili jednak ilość schodów w tym domostwie zaczęła doprowadzać ją do białej gorączki. Nie mogli zamontować windy, albo coś? Miała wypowiedzieć tę sugestię na głos, lecz stwierdziła, że niezbyt rozmowna wampirzyca prawdopodobnie nie udzieli jej odpowiedzi. Postanowiła, że ugryzie się w język zanim coś powie. Dotarły wreszcie do ogromnych, mahoniowych drzwi. Anette była przekonana, że to właśnie tam przebywa Wiktor, lecz gdy wrota otworzyły się przed nimi, jej oczom ukazały się ogromne regały z książkami.

- Tędy. - Sofia wskazała swą bladą dłonią na ogromną skurzaną sofę umiejscowioną pod dużym oknem z witrażem. Właśnie to okno przykuło największą uwagę Anette. Było pięknie zdobione, z pozłacanymi, misternymi wykończeniami. Lecz nie to, było najbardziej zachwycające. To co najbardziej urzekło ją w tym widoku był tajemniczy witraż, złożony z mnóstwa kolorowych szkiełek. Przedstawiał obraz anioła o białych skrzydłach dzierżącego w swych dłoniach małą, ozdobną szkatułkę. Anette zamyśliła się na widok tajemniczego przedmiotu. Czyżby to było to o czym myślała od dłuższego czasu?

- Z każdym dniem coraz bardziej piękniejsza.

Anette skierowała swój wzrok na mężczyznę, który wypowiedział te słowa. Był elegancko ubrany jak zawsze zresztą. Miał idealnie skrojony i dopasowany garnitur, czarną koszulę i czarne buty. W ręku dzierżył drewnianą laskę z ozdobną rączką w kształcie kruka. Anette zastanawiała się po kiego diabła mu ta laska, przecież był sprawniejszy niż nie jeden ludzki nastolatek. Pomimo starszego wieku wydawał się być bardzo przystojnym mężczyzną o niebieskich oczach i siwych zaczesanych do góry włosach. Mężczyzna uśmiechnął się do niej przyjaźnie i uroczystym gestem zaprosił ją do siebie. Wampirzyca Sofia, która przyprowadziła Anette, stała w bezruchu pod ścianą niczym posąg. Skupiła swój wzrok na Anette i ani myślała, żeby go odwrócić. Dziwna była czasem ta Sofia, pomyślała starsza pani, lecz nie wypowiedziała tych słów na głos. Powolnym krokiem podeszła w stronę sofy i stojącego przy niej Wiktora.

- Witaj Wiktorze Townshend. Widzę, że czas jest dla Ciebie wielce łaskawy. - odrzekła ciepłym głosem i lekko ukłoniła się. Wiktor zaśmiał się na jej słowa i wskazał jej miejsce, w którym mogła usiąść. Anette bez zbędnych ceregieli usadowiła się na siedzisku. Było bardzo wygodne i miękkie. Pomyślała, że mogłaby siedzieć na takiej sofie wieczność.

- Serdeczne gratulacje z okazji narodzin wnuczki. Posłyszeliśmy, iż została obdarzona waszym darem. To niesamowite. - Wiktor uczynił znaczącą pauzę i spojrzał w stronę Anette. Sofia również świdrowała swym wzrokiem przybyłą kobietę.

- Dziękuję Wiktorze za tak miłe słowa. Jeśli mogę spytać. Skąd doszły do was takie wieści? - Anette nie mogła ukryć swojej ciekawości. Wiedziała, iż Wiktor jest niezwykle wpływowym i czarującym człowiekiem. Mógł zdobyć wszelką informację, na której mu zależało.

- Moja córka miała wizję. - i spojrzał z uśmieszkiem na twarzy na Sofię. Anette również skierowała na nią swój wzrok. Wampirzyca Sofia nawet nie drgnęła na dźwięk słów wypowiedzianych przez Wiktora. Nie ugięła się także pod badawczym wzrokiem Anette. Starsza pani odwróciła od niej oczy i skierowała je na swego rozmówcę.

- Więc...? Słyszałam, że chciałeś ze mną porozmawiać na temat mojej wnuczki. - starsza pani wyprostowała plecy i jeszcze wygodniej usadowiła się na sofie. Przeczuwała, iż ta rozmowa nie będzie trwała pięciu minut. Wiktor zaśmiał się na jej słowa. Nie był to szyderczy śmiech, lecz miły i serdeczny chichot.

- Moja droga Anette, zawsze lubowałem Twoją bezpośredniość. - odchrząknął poczym kontynuował dalej.

- Tak, chciałem porozmawiać o pewnej bardzo delikatnej kwestii, która mam nadzieję Cię zainteresuje. - Wiktor potrafił wzbudzić zainteresowanie. Anette była przekonana, iż mógł wcisnąć każde kłamstwo, każdemu człowiekowi.

- Słucham. - głos Anette stawał się coraz bardziej stanowczy i opanowany. Wiktor podniósł się z sofy i stanął przodem do cudownego okna z witrażem. Swymi błękitnymi oczyma wpatrywał się w przedmiot, który Anioł trzymał w swoich dłoniach.

- Jestem przekonany, że słyszałaś kiedyś o pewnym micie. O puszce Pandory. - wypowiadając te słowa nawet nie spojrzał w stronę starszej pani.

- Oczywiście Wiktorze. Myślę, że każdy zna tę opowieść. -Anette pokiwała głową.

- Nie każdy jednak wie, że mit ten zawiera trzy zakończenia. - tym razem odwrócił się w stronę Anette i przeszył ją wzrokiem. Kobieta poczuła jak ogarnia ją nieprzyjemny, lodowaty chłód.

- Tak, ale każde dziecko z mego rodu poznaje tę historię od samego początku, aż do końca. -Anette postanowiła, iż nadal będzie utrzymywać kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą. Było to jednak bardzo trudne, ponieważ Wiktor zaczął krążyć wokół sofy, spoglądając co jakiś czas w stronę siedzącej na niej kobiety.

- Jak myślisz moja droga przyjaciółko, które zakończenie jest najbardziej prawdopodobne?

Anette czuła się bardzo dziwnie podczas tej rozmowy. Nie miała pojęcia, dlaczego Wiktor wypytuje ją o takie rzeczy. Czy to było jakieś przesłuchanie? Sprawdzian wiedzy teoretycznej? Nie zastanawiając się dłużej udzieliła mu odpowiedzi.

- Myślę, że nie nam decydować o tym, które zakończenie jest właściwe.

Sofia spojrzała na nią z błyskiem w oku. Wiktor szybkim ruchem obrócił się w jej stronę. Odpowiedź kobiety widocznie go zaintrygowała.

- Ciekawy punkt widzenia, lecz myślę, że nie słuszny.

- Może w takim razie mnie oświecisz? - Anette uniosła brwi w geście zainteresowania.

- Narodziny Twojej wnuczki to bardzo istotny zwrot w egzystencji waszego rodu, nieprawdaż? Do niedawna nie mieliście niczego co mogłoby sprawić, aby wasz ród znów zyskał znaczenie i poważanie w naszym świecie. To dziecko jest nie tylko waszą, ale i naszą nadzieją.

- Do czego pijesz? - Anette przerwała gorące rozważania starego wampira. Ten przeszył ją parą swych lodowych oczu i odrzekł:

- Twoja rodzina jest teraz wystarczająco silna, aby utrzymać w ryzach to zło, które zostało zamknięte w tej szkatule przed wiekami.

- Ale ona nie należy do nas. Od wieków znajdowała się w waszych rękach. Nie wiem czy podołamy temu zadaniu. Olivka jest tylko niemowlęciem i... - jej monolog przerwała Sofia, która od dłuższego czasu nie zabierała głosu w tej rozmowie.

- Twoja wnuczka jest obdarzona tak potężną mocą, że równie dobrze sama może chronić tę szkatułkę. Lecz póki jest dzieckiem ty i Samantha będziecie jej pomagać.

- Dlaczego my?? - Anette nic nie rozumiała. Posiadanie tak cennego przedmiotu, jakim była szkatuła dusz, zwana przez nich inaczej puszką Pandory, było niezwykłym zaszczytem. Nie każdy potrafił oprzeć się mocy tego magicznego przedmiotu. Niektórzy dostawali obsesji na jego punkcie, przez co szkatułka wysysała z nich to co najlepsze i zamykała w swoim wnętrzu, niszcząc doszczętnie wszystko co dobre w danej istocie.

- Wiem, że dacie sobie radę. - Wiktor uśmiechnął się do niej serdecznie.

- Ty i Twoja rodzina będziecie jej chronić, aby zło tego świata nie mogło się do niej dobrać. To dla nas bardzo ważne. My nie możemy już jej chronić. - Wiktor wypowiedział te słowa smutnym tonem, a jego twarz spochmurniała.

- Jak to nie możecie jej chronić? - Anette miała tyle pytań, które nie dawały jej wewnętrznego spokoju.

- Taka jest przyszłość Anette, nie możemy ryzykować. Jeśli szkatułka tu zostanie, zło będzie mieć do niej łatwy dostęp. U was nie będą jej szukać. - odrzekła Sofia. Jej głos zdawał się wyrażać wiele emocji.

- A co jeśli zawiedziemy? - Anette kręciła głową z niedowierzaniem, że to wszystko przed chwilą się wydarzyło.

- Anette, nie znam potężniejszej czarownicy od Ciebie i Twojej córki, a Twoja mała wnuczka będzie zwieńczeniem waszych największych oczekiwań. Ona jest naszą największą nadzieją i tylko ona będzie w stanie okiełznać zło, które chce posiąść tentajemniczy przedmiot. Musisz nam zaufać. Będziemy wam pomagać, lecz nikt nie może się dowiedzieć gdzie jest szkatuła. Roztoczcie nad nią najpotężniejsze czary, jakie tylko znacie. - Wiktor zakończył ze smutkiem w głosie. Prawdopodobnie był on spowodowany świadomością utraty kontroli nad szkatułą. Lecz Anette doceniała jego gest. Wiedziała, iż intencje dwójki wampirów są szczere. Anette była niemalże zdecydowana, żeby przyjąć tę ofertę, musiała tylko jeszcze o coś zapytać. Uniosła się z kanapy i stanęła naprzeciwko wampirów.

- Skąd takie przeświadczenie, że zło chce pozyskać tę szkatułę? Przecież mogłoby zrobić to już dawno temu a jeszcze to nie nastąpiło, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? - Anette zapytała z nutą zaciekawienia w głosie. Wiktor spojrzał wymownie na Sofię. Najwidoczniej wampirzyca była tą osobą, która mogła udzielić jej fachowej odpowiedzi.

- Bo właśnie dowiedzieliśmy się o istnieniu klucza. Jeżeli zbyt blisko zbliży się do tej puszki, cały świat zamieni się w perzynę.

- Klucza? - Anette spytała ze zszokowaniem wymalowanym na jej twarzy. Dobrze, że się opamiętała, bo o mało co a otworzyłaby z wrażenia usta.

- Tak, co gorsza ciemność się nim interesuje i najwidoczniej wygrywa tę walkę. Sądzimy, że tak będzie również w najbliższej przyszłości. - Sofia odpowiedziała stanowczym, ale też i trochę znudzonym głosem, jakby to była kwestia, którą musiała omawiać codziennie i każdemu napotkanemu człowiekowi.

- Dlatego już wiesz moja droga przyjaciółko, dlaczego prosimy Cię o pomoc. - odrzekł strapiony Wiktor.

- Dobrze, zgadzam się. Gdzie ten przedmiot? - Anette postanowiła, iż nie będzie zwlekać dłużej. Miała nadzieję, że podoła postawionemu jej zadaniu.

- Oto jest. - Wiktor skierował swój wzrok na witraż, który jakby się poruszył. Nagle Anioł widniejący na oknie zstąpił z niego, z trzymaną przez siebie w dłoniach szkatułą. Anette zauważyła, że to nienaturalny byt, coś w stylu ducha. A więc tak ukrywali tą szkatułkę przez ten cały czas. Po prostu ją maskowali. Cudowna kobieta Anioł podała Wiktorowi złotą szkatułkę z elementami drewna i rozpłynęła się w powietrzu. Anette spojrzała w stronę witrażu z ciekawością czy ujrzy tam jeszcze piękną anielicę i nie zawiodła się. Nadal dumnie stała na swoim miejscu. Brakowało jej tylko tajemniczego przedmiotu, który wcześniej dzierżyła w swych dłoniach.

- Opiekuj się nią. - z ogromną troską Wiktor gładził drewniane pudełko.

- Nie obawiaj się. Będzie u mnie bezpieczne. Ukryję je tak, że nawet diabeł go nie znajdzie.

Wiktor przekazał Anette pudełeczko i ciężko westchnął. Sofia położyła mu rękę na ramieniu w geście solidarności.

- Odwdzięczymy się za to co dla nas zrobiłaś. - skierowała swe słowa do starszej pani i uśmiechnęła się przyjaźnie. Anette również skierowała w ich stronę promienny uśmiech. Pożegnała się z dwójką znajomych wampirów, poczym odprowadzili ją do jej samochodu. Anette nawet nie zauważyła, kiedy na zewnątrz zrobiło się ciemno. Nie wiedziała, że wizyta u Townshendów zajmie jej tyle czasu. Postanowiła, że wnusię odwiedzi jutro. Teraz musiała pomyśleć co zrobić ze szkatułką, którą otrzymała od Sofii i Wiktora. Pośpiesznie wsiadła do samochodu, a szkatułkę zawinęła w chustę i usadowiła ją na przednim siedzeniu obok kierowcy. Gdy już wreszcie wyjechała z posesji Townshendów odetchnęła z ulgą. Całe napięcie, które się w niej skumulowało wreszcie odeszło. Pozostała tylko kwestia ukrycia magicznego przedmiotu i to jak najszybciej, zanim moce nieczyste go dosięgną. Właśnie w tym momencie rozpoczęła się walka na śmierć i życie.

************************************
Two steps from hell - White witch.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro