Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

*****

- Jeśli zaprosisz tego gnoja na imprezę to wyrwę ci nogi z dupy słyszysz..?!, albo obetnę...

-Ciiiii....!

Jennifer podeszła do dziewczyny od tyłu i zasłoniła jej usta ręką. Coralin odskoczyła od przyjaciółki jak oparzona i spiorunowała ją spojrzeniem.

- Nie złość się kochanie. Nie zamierzałem go zapraszać. - Chris wzruszył ramionami.

- Nie chce się z nami kumplować to nie musi. Nikt go do tego nie zmusza. Na co masz dziś ochotę?

- Chris nie zmieniaj tematu!

- No weź, będziesz się na nas wyżywać cały dzień, bo jakiś idiota dostał piątkę? - Yves spojrzał na koleżanką, po czym przeniósł swój wzrok na Karinę.

- Bierz przykład z Kariny. Ona ma to gdzieś, jaką dostała ocenę. Prawda złotko? - Latynos lekko szturchnął koleżankę w bok, aby przywołać ją na ziemię. Dziewczyna zamyśliła się i nie bardzo wiedziała, o czym dyskutują jej przyjaciele. Zauważyła, że Coralin jest mega wściekła, ale to żadna nowość. Kiedy coś nie szło po jej myśli, dziewczyna okropnie się denerwował i odstawiała cyrki.

- Mam dziś ochotę na sałatkę owocową. - brunetka uśmiechnęła się promiennie. Jej przyjaciele spojrzeli na nią, jakby była niespełna rozumu, lecz Karina czuła się świetnie. Głównie dlatego, że ten nowy chłopak pojawił się dziś w szkole i dziewczyna mogła ukradkiem na niego zerkać i podziwiać tę niespotykaną twarz.

- Ja też. Chodźcie zajmiemy stolik.

Jennifer zgodziła się z przyjaciółką i szybszym krokiem ruszyła w stronę stołówki, a za nią czwórka znajomych jej osób. Pomieszczenie to było ogromne, mimo swych rozmiarów zawsze wypełnione po brzegi. Karina nie czuła się najlepiej w tak zatłoczonych miejscach. Odkąd dziewczyna sięga pamięcią zawsze była trochę nieśmiałą, zamkniętą w sobie i stonowaną osobą. Nie potrafiła się wywyższać. Zresztą nawet tego nie lubiła. Czasem odnosiła takie wrażenie, iż postępując w ten sposób mogłaby urazić uczucia innej osoby. Dlatego wolała pozostawać w cieniu i zbytnio nie afiszować się swoją obecnością.

- Usiądźmy tutaj. - po chwilowym poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, Jennifer zatrzymała się przy jednym z metalowo-plastikowych stoliczków i usiadła na krześle. Dzisiaj to ona pełniła w grupce funkcję przewodnika, odkąd Coralin wzięła się za wyzywanie nowego kolegi.

- Idealnie, co bierzecie? Pójdę zamówić. - Yves uśmiechnął się szeroko do zgromadzonych znajomych, ukazując przy tym dołeczki. Karina uwielbiała, gdy jej przyjaciel się uśmiechał. Zawsze, jego twarz przybierała takiego szczerego charakteru, że nie sposób było nie uśmiechnąć się na jego widok.

- Sałatka owocowa. - Karina posłała mu lekki uśmiech.

- Ja też. - Jennifer uniosła rękę do góry, jak to mają w zwyczaju czynić uczniowie zanim zadadzą konkretne pytanie.

- Sałatą się nie najecie. Zamówię wam jeszcze zestaw obiadowy. - Yves puścił im oczko i ruszył w stronę lady.

- Czekaj idę z tobą! - Chris złapał go za ramię i oboje poczłapali w jednym kierunku.

- Ehhh.... Jestem na diecie, a Yves tego nie rozumie i cały czas karmi mnie samymi Fast foodami... - Jennifer głośno westchnęła i poprawiła grzywkę, która opadła jej na czoło.

- Odchudzasz się? Niby z czego? Przecież jesteś chuda jak patyczak. Facet nie pies na kości nie poleci. - Coralin zaśmiała się na słowa koleżanki.

- No nie wiem, chcę dobrze wyglądać podczas balu. Właśnie wiecie już z kim pójdziecie? - Jen spojrzała z zainteresowaniem na Karinę. Zadała pytanie w liczbie mnogiej, lecz doskonale znała odpowiedź ze strony blond włosej koleżanki.

- Raczej nie mam za dużego wyboru. Zazdroszczę Karinie może wyrwać jakiegoś przystojniaka i z nim pójść.

Obydwie dziewczyny spojrzały na koleżankę z chytrymi uśmieszkami na twarzy. Karina wiedziała co te miny oznaczają.

- Nie, nie i jeszcze raz nie.

- Nawet nie wiesz co chciałyśmy ci zaproponować? - obruszyła się Jennifer.

- Czyżby? Jestem wam wdzięczna za to, że dbacie o moje życie towarzyskie, ale mam jeszcze czas, żeby znaleźć chłopaka...

- Bal jest za kilka miesięcy. - Coralin zaoponowała urażonym tonem.

- Co z tego? Mogę pójść z jakimś kolegą... - Karina nie mogła doczekać się kiedy chłopcy przyniosą już tacki z jedzeniem. Nie miała na czym skupić swego wzroku więc powędrowała nim po całej stołówce, w której roiło się od nadmiaru uczniów, aż wreszcie jej oczy spoczęły na jednej postaci. Serce dziewczyny mocniej zabiło.

- Mój Boże, trzeba go ostrzec. - Karina z nieciekawym wyrazem twarzy spojrzała na swoje koleżanki, które dywagowały na temat koloru sukienek, w jakich będą miały okazję pokazać się na szkolnej imprezie. Najpierw spojrzały na Karinę z małym zainteresowaniem w oczach. Chyba nie usłyszały tego, co dziewczyna przed chwilą powiedziała, lecz po chwili podążyły za wskazującym palcem brunetki, który wyprostowany był w kierunku jednego ze stolików. Zarówno Blondynka, jak i rudowłosa dziewczyna pisnęły z przerażenia.

- Masakra, jak go złapią to rozkwaszą mu gębę. Już nie będzie taki przystojny i wredny... - blondynka uśmiechnęła się krzywo.

- Musimy coś zrobić. - brunetka zamierzała działać. Wstała zza stolika, lecz rudowłosa koleżanka ją powstrzymała.

- My nic nie możemy zrobić. Na pewno cię nie posłucha, zresztą mała nauczka mu się przyda.

- Jak możecie? - Karina o mało nie nakrzyczała na swoją bliską koleżankę. Jak mogła powiedzieć coś takiego?

- Eeeeeee, ledwo odeszliśmy od stolika a wy już szalejecie bez nas.

Chris z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy podszedł do stolika niosąc tacki z jedzeniem. Zaraz za nim szedł Yves. Nie radził sobie z tą czynnością tak dobrze jak jego przyjaciel, więc Jennifer postanowiła mu pomóc.

- Spójrz gdzie siedzi ten nowy. - Coralin wskazała podbródkiem jakieś miejsce, które mieściło się za plecami blondyna. Chłopak odwrócił się i zauważył, że jego nowy gnębiciel siedzi, co oczywiście ciekawe, przy stoliku jego starego i obecnego męczyduszy. Cóż za ironia, pomyślał chłopak i usiadł obok znajomych.

- Jeśli ktoś mu nie powie, że nie może tam siedzieć, będzie miał przewalone. Tak w ogóle, widzieliście dziś Lucasa? - niebieskooki chłopak zlustrował całe pomieszczenia, jakby szukał w nim jakichś ukrytych pułapek, lecz żadnej nie wypatrzył. Jego ciało trochę się rozluźniło.

- Nie, chyba nie.... aaaa.. w...ss..kk...l..e. - Yves próbował udzielić odpowiedzi, lecz sałatka, którą miał w ustach uniemożliwiała mu to. Chłopak zaczął nią pluć na wszystkie strony.

- Fujjj...! Yves, naucz się wreszcie jeść.. - Coralin spojrzała na niego ze zdegustowaniem w oczach i podała mu chusteczkę. Latynos z wdzięczność odebrał mały, papierowy skrawek z jej rąk i uśmiechnął się przyjacielsko. Dziewczyna również uczyniła to samo.

- Masz rację, na pewno go nie ma. - Karina wlepiła wzrok w talerz, który leżał przed nią. Jakimś dziwnym sposobem odechciało jej się jeść. Czuła, że coś niedobrego zaraz się wydarzy i o dziwo nie myliła się. Niespodziewanie, drzwi do kafeterii otworzyły się i oczom wszystkich tam zebranych ukazały się sylwetki trzech postaci, które nonszalanckim i pewnym siebie krokiem parły do przodu, w głąb sali.

- No nie.... A już myślałem, że chociaż dziś będę miał spokój. - Chris zaczął grzebać widelcem w ziemniakach i nieznacznie się pochylił. Wyglądem przypominał trusia, który chowa głowę w piasek, chroniąc się przy tym przed niechcianym niebezpieczeństwem. Dziewczyny machinalnie skierowały swe głowy w stronę chłopaka, który niczego nieświadomy siedział przy zakazanym stoliku i przeglądał jakąś książkę. Karina uznała, iż musi być bardzo stara, ponieważ jej okładka była lekko podarta. Cała sala wstrzymała powietrze w płucach, gdy znany wszystkim szkolny dręczyciel podszedł do nieznajomego chłopaka. Mocno się zamachnął i dosłownie uderzył plecakiem o gładką powłokę, jasnego stoliczka. Uderzył, walnął, prasną, trzasną, te określenia idealnie opisywały tamtą sytuację. Nieznajomy uniósł swój wzrok i spojrzał ze znudzeniem wymalowanym na twarzy, na stojącego przed nim chłopaka. Jego mina przybrała takiego charakteru, jakby to co przed chwilą się wydarzyło, ani trochę nim nie wzruszyło. Posłał zniecierpliwione spojrzenie w stronę kolesia i oczekiwał jego reakcji.

- Spadaj stąd. To nasz stolik. - wysoki, trochę tyczkowaty chłopak rzucił opryskliwie w stronę Drake'a, opluwając go przy tym w twarz. Chyba zrobił to nieświadomie, niemniej jednak, to zachowanie ugodziło w dumę wampira. Już wiedział, że srogo się zemści na tym młokosie. Nikt nie będzie pluł mu w twarz. Zaraz pokaże mu co to znaczy być niegrzecznym chłopcem. Drake z hukiem zamknął książkę, która leżała przed nim na stoliku. Nadal siedział na swoim miejscu, tylko bardziej rozparł się na krześle, by pokazać swą dominację, po czym wbił intensywne spojrzenie w twarz młodzieńca.

- Nie widziałem tu żadnej rezerwacji, więc od dziś ja tu będę siedział... - wampir ściągnął brwi przez co wydawał się jeszcze bardziej złowieszczy. Uważnie obserwował, jak twarz tamtego tężeje z wściekłości i wykrzywia się w grymasie niezadowolenia. Ewidentnie odpowiedź Drake'a nie przypadła mu do gustu. Ale cóż innego myślał? Że trafił na kolejnego, słabego frajera? Drake posłała mu kpiący uśmieszek.

- Co? Nie ma już więcej słów w słowniku...?

- Nie wiesz z kim zadzierasz frajerze. Lepiej się stąd rusz, bo jak nie to... - chłopak próbował nastraszyć młodego wampira, lecz ten nagle wstał z krzesła i stanął prosto przed nim, ukazując całą swą doskonałość. Posłyszał jak przez salę przeleciały stłumione dźwięki. Jedni wstrzymali oddech, inni z niecierpliwością oczekiwali na rozwój wydarzeń. Chłopak o włosach w odcieniu orzecha włoskiego lekko odsunął się do tyłu, by móc lepiej obserwować twarz przeciwnika. Zgrywał twardziela, ale tak naprawdę w głębi duszy trząsł się, jak cienka łodyżka kwiatu, na wietrze. Drake doskonale o tym wiedział, dlatego zachowywał się jeszcze bardziej bezczelnie.

- Bo co..? Przyłożysz mi? Raczej wątpię chłopczyku. Może jesteś mocny w gębie, ale pięści masz słabiutkie, więc przestań mnie rozśmieszać i zwijaj się stąd. Znajdźcie sobie inne miejsce, najlepiej z dala ode mnie, żebym nie musiał oglądać waszych mord. - Drake odwrócił się od chłopaka, który gapił się na niego z prawie, że otwartą gębą i usilnie coś kalkulował wewnątrz swej czaszki. Wampir oparł się o stolik. Czuł, że to trochę potrwa.

- Nie będziesz miał życia w tej szkole. Już o to zadbamy.

Drake zerknął na chłopaka, który stał za jego wcześniejszym rozmówcą. Pospieszył kumplowi w potrzebie.

- Idźcie podręczyć kogoś waszego pokroju. Nie przekonacie mnie do odejścia stąd, więc tracicie czas. - Drake odwrócił się plecami do chłopaków. Cały czas czuł na sobie spojrzenia innych. Zdawał sobie sprawę, że to dla nich doskonały spektakl. Może powinienem pokazać im coś więcej, zaśmiał się do siebie w duchu. Wtem poczuł jak powietrze zaraz obok jego głowy rozpędza się i przybiera gwałtownego charakteru. Wyczuł, że coś ciężkiego zbliża się do jego głowy. Napastnik nawet nie zdążył wszystkiego dokładnie przemyśleć, gdy Drake złapał go za rękę i wykręcił tak mocno, że tamten aż zawył z bólu. Głupi dzieciak. Nie potrafił wygrać w bitwie na argumenty, więc postanowił zastosować prymitywną taktykę. Jakież to było żałosne, jakież to było ludzkie. Drake poczuł ogromną wściekłość. Trzymał wykręconą rękę chłopaka, tak mocno, że tamten zaczął krzyczeć z bólu. Wiedział, że jeżeli któryś z nauczycieli go teraz przyłapie, to będzie miał problemy. Jednakowoż nie potrafił powstrzymać wewnętrznego demona, który cieszył się jak małe dziecko, gdy Drake karmił się strachem i bólem swych ofiar. Po chwili, która trwała dla poszkodowanego chłopaka w nieskończoność, młody wampir wreszcie puścił jego rękę i odepchnął go mocno od siebie.

- Sam wybrałeś tę drogę. Proszę bardzo. Chcesz wojnę na czyny, nie ma sprawy, ale wiedz, że osądzam i działam bez serca i litości. - Drake złapał go za podkoszulek i spojrzał tamtemu głęboko w oczy. Ujrzał w nich strach, wymieszany z bólem i łzami, które zaczęły gromadzić się w kanalikach.

- Drake'u poproszę cię na słówko.

Chłopak usłyszał za sobą głos starszej kobiety. Na jego dźwięk puścił młodego chłopaka i odsunął się od niego. Szczupły chłopaczyna uczynił cierpiętniczą minę i posłał pełne jadu spojrzenie w stronę Drake. On nie zamierzał być mu dłużny, więc uczynił to samo.

- Nie każ mi dłużej czekać. - kobieta oznajmiła suchym tonem.

- Lucas ty też idziesz ze mną. Obydwoje do mojego gabinetu. Natychmiast.

Kobieta ruszyła w stronę wyjścia, a Drake domyślił się, że to pewnie pani dyrektor. Był święcie przekonany, że po tym dniu samopoczucie Michaela znacznie się pogorszy.

👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑

All good things- for the glory.

Polecam ten zespół! Jest niesamowity!! Utwór pochodzi z oficjalanej strony All good things na Youtube.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro